Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Blumen: Czy musimy robić cokolwiek w sprawie globalnego ocieplenia?

19
Robert Blumen
Przeczytanie zajmie 10 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Robert Blumen
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Michał Żuławiński
Wersja PDF

Mój przyjaciel wysłał mi link do filmu zatytułowanego „Najbardziej przerażający film, jaki kiedykolwiek zobaczysz”. Według YouTube, nagranie obejrzane zostało ponad 3,5 miliona razy. Jego narrator, Greg Craven, który jest nauczycielem akademickim, prezentuje zastosowanie zasady ostrożności w debacie na temat antropogenicznego globalnego ocieplenia (AGO). Craven twierdzi, że znalazł argument, niezależący od rozwiązania kontrowersji naukowych — silver bullet argument — którego przyjęcie prowadzi do „nieuniknionych wniosków” i z którym „mogą się zgodzić nawet najbardziej zatwardziały sceptyk i najbardziej spanikowany aktywista”.

Pozwolę sobie nie zgodzić się.

Craven zaczyna od stwierdzenia, że — w zależności od przyjętego przez nas rozwiązania — otrzymamy jeden z czterech rezultatów, przedstawionych w tabeli. Wiersze pokazują, czy najgorszy skutek antropogenicznego ocieplenia klimatu (koniec życia człowieka na Ziemi) będzie miał miejsce czy też nie. Kolumny reprezentują wybór — robić coś, bądź nie podejmować żadnych działań.

Craven przeprowadza następnie wnioskowanie kończące się określeniem wyniku, jaki należy wpisać w każde z pól tabeli.

Robić coś Nic nie robić
AGO — prawda Uniknięcie totalnej katastrofy Totalna katastrofa
AGO — fałsz Zmarnowanie zasobów Uniknięcie zmarnowania zasobów


Zdaniem Cravena, ponieważ nie możemy być do końca pewni badań naukowych, musimy znaleźć inny sposób podejmowania decyzji w kwestii tego, jak postąpić. Craven chce pokazać, że jest to możliwe. Twierdzi, że „zacząć należy od uświadomienia sobie, że nikt nie może mieć całkowitej pewności odnośnie tego, co przyniesie przyszłość”. Jego teza jest w gruncie rzeczy wariantem zakładu Pascala, który analizuje zagadnienie istnienia Boga w ten sam sposób, z karą dla niewierzących jako najgorszym z możliwych rezultatów.

Zakład Pascala

Masz rację! Mylisz się!
Wiara Wieczne szczęście Nic
Ateizm Nic Wieczne cierpienie

Rozumowanie Cravena dowodzi, że celem naszego procesu podejmowania decyzji jest uniknięcie prawej górnej komórki tabeli. Zauważa on, że nie możemy kontrolować tego, w którym wierszu się znajdziemy, ponieważ nie możemy mieć pewności co do wyników badań naukowych; możemy jednak uniknąć prawej górnej komórki (totalna katastrofa) ponieważ, możemy wybrać, w której będziemy kolumnie. Powinniśmy zatem wybrać wariant „zrobić coś”. Taki sposób rozumowania stwarza jednak wiele problemów.

Po pierwsze, argument udowadnia za dużo. Przesłanka mówiąca, że może stać się coś naprawdę, naprawdę złego, jest niewątpliwie prawdziwa. Istnieje praktycznie nieskończona liczba hipotetycznych wariantów, w których sprawy mogą potoczyć się źle. Im mniej dowodów potrzebnych do poparcia każdej konkretnej katastrofy, tym dłuższą listę niepomyślnych wariantów możemy stworzyć. Sposób argumentacji użyty przez Cravena mógłby być użyty do dowiedzenia, że powinniśmy „coś zrobić” w sprawie dowolnej — lub każdej — z tych katastrof.

Prześledźmy wspomniany film i zastąpmy „globalne ocieplenie” frazą: „Saddam Husajn ma broń masowego rażenia”.

Saddam Husajn może mieć broń masowego rażenia i nosić się z zamiarem użycia jej przeciwko Stanom Zjednoczonym. Jak z lubością zauważają członkowie „neokonserwatywnej partii wojny”, nie można dowieść, że tak nie jest.

Próba użycia rozumu w celu stwierdzenia, czy Saddam ma broń masowego rażenia czy jej nie ma, byłaby tym, co pan Craven nazwałby „myśleniem rzędami”, podczas gdy w tych trudnych czasach musimy „myśleć kolumnami”.

Z pewnością Craven zgodziłby się, że nie wiemy, czy Saddam ma broń masowego rażenia czy też nie. W najgorszym z wariantów Saddam posiada taką broń i użyje jej przeciwko Stanom Zjednoczonym. Jeżeli „podejmiemy odpowiednie działania”, atakując Irak i usuwając Saddama, wówczas wyeliminujemy tę możliwość. Jeżeli „nie zrobimy nic”, to najgorszy wariant może się nadal spełnić.

Inwazja na Irak wiąże się oczywiście z pewnymi kosztami, zginie także pewna liczba Amerykanów; być może zakłócimy również egzystencję Irakijczyków. Ale i tak koszty najgorszego wariantu są nieporównywalnie większe.

Konkluzja jest więc oczywista dla każdego racjonalnego i trzeźwo myślącego człowieka: musimy najechać Irak.

 

Glenn Greenwald w ostatnim artykule zauważa, że dokładnie ten argument jest używany do obrony inwazji na Irak. Poza tym, partia wojny używa tego samego argumenty, aby wciągnąć kraj do wojny z Iranem („Nie możemy pozwolić na nuklearny Iran”), nawet jeżeli nie ma wiarygodnego dowodu na to, że Iran ma program związany z budową broni nuklearnej — rozprawianie się z propagandą na ten temat zajmuje Scottowi Hortonowi mniej niż 7 minut.

Po drugie, argument Cravena tak naprawdę niczego nie udowadnia. Jego celem jest pokazanie, że musimy coś zrobić, aby uniknąć najgorszego wariantu. Ale dowód na to, że musimy „coś zrobić”, nie jest żadnym dowodem.

Craven ustawia problem wokół zestawu abstrakcyjnych wyborów. W rzeczywistości spotykamy się jedynie z konkretnymi, a nie abstrakcyjnymi wyborami. Zdecydowanie się na „zrobienie czegoś” w sprawie, którą można było zignorować, może być ważnym krokiem w sensie psychologicznym, ale nie jest jeszcze decyzją związaną z podjęciem działania. Realną decyzją jest co zrobić i nie może być ona odseparowana od decyzji o „zrobieniu czegoś”.

Inaczej mówiąc, tabela opisująca rzeczywistość ma więcej niż dwie kolumny. Składa się z nieskończenie wielkiej liczby kolumn reprezentujących nieskończenie wielki zbiór możliwości, które istnieją w świecie realnym. Podejście Cravena nie mówi, ile środków powinno zostać wydanych, czy też na co powinny być przeznaczone, aby przezwyciężyć problem.

Celem argumentacji Cravena jest pokazanie, że możemy uniknąć najgorszego rozwiązania bez odwoływania się do badań naukowych  i ich weryfikacji. Jednak jest to prawdą tylko wówczas, gdy możemy wybrać konkretny plan, który zakłada konkretne rezultaty. Mamy nieskończenie szeroki wachlarz możliwości, z których każda zakłada „zrobienie czegoś”, oraz inne, które zakładają „stanie i czekanie”. Ponieważ nasze zasoby są ograniczone, nie możemy zastosować wszystkich propozycji. W celu uniknięcia najgorszego wariantu, powinniśmy ocenić, czy każda z propozycji w ogóle ma jakieś korzyści i czy przeważą one nad kosztami. Czy powinniśmy wybrać jeden drogi plan, czy też zastosować dziesięć tańszych rozwiązań?

Jeżeli zużyjemy wiele zasobów, zmagając się z małym ryzykiem, wówczas będziemy w gorszej pozycji w walce z innymi problemami, które pojawią się w przyszłości. Może lepszym wyjściem jest nic teraz nie robić i zdać się na wzrost ekonomiczny, który zwiększy nasze bogactwo, poszerzając tym samym nasz zbiór rozwiązań w przyszłości?

Opisywany argument może być użyty do udowodnienia dowolnej konkluzji — wszystko zależy od tego, co przyjmie się za najgorszy wariant. Można na przykład założyć następujący najgorszy wariant: wprowadzamy restrykcje dotyczące emisji dwutlenku węgla, które powodują jeszcze gorsze zmiany klimatyczne. Albo taki: zniszczymy światową gospodarkę, walcząc z problemem, który nie istnieje (antropogeniczne ocieplenie klimatu) a potem pojawi się bardzo realny i dużo poważniejszy kryzys (a jak twierdzi pan Craven, nauka nie może dać odpowiedzi na to, czy tak się stanie), lecz nie będziemy wtedy wystarczająco bogaci, aby sobie z nim poradzić.

To prowadzi nas do kolejnej wielkiej niedoskonałości argumentu Cravena: wybór między rozmaitymi konkretnymi opcjami, które są w naszym zasięgu, zależy od naszego zrozumienia działania i efektów każdego z tych wyborów. „Zrobić coś” znaczy tyle, co zadziałać w sposób, który zgodnie z naszymi przekonaniami, przyniesie określony efekt. Nie możemy ocenić żadnego wariantu działania bez odniesienia się do badań naukowych związanych z danym zagadnieniem. Nauka zaprzęgnięta do każdego konkretnego wyboru jest dokładnie tą samą kontrowersyjną nauką, której zdaniem Cravena nie potrzebujemy, aby dojść do konkluzji na temat tego, co powinniśmy robić.

Jak wyjaśnia Centrum Badań Społecznych (Social Issues Research Centre - SIRC) w swojej świetnej definicji zasady ostrożności:

Zasada ostrożności jest bardzo użyteczna dla konsumenckich aktywistów, ponieważ nie dopuszcza do naukowej debaty. Jarzmo dowodzenia jest zrzucone z pleców tych, którzy wysuwają nieusprawiedliwione i często kapryśne żądania, na świat nauki, który działając logicznie i racjonalnie, często nie jest w stanie udzielić odpowiedzi. To czyni tę zasadę szczególnie groźną. Tworzy ona quasi-religijną bigoterię, której — jak powinna nas tego nauczyć historia — powinniśmy się bać. Jej wrodzona irracjonalność czyni ją niemożliwą do utrzymania.

 

Tę niedoskonałość da się zobrazować w następujący sposób. Jeżeli celem jest uniknięcie najgorszego możliwego wariantu, to „zrobienie czegoś” nie wystarczy. Należy zrobić coś efektywnego. Niektóre z działań, które moglibyśmy podjąć, nie byłyby bardzo kosztowne, ale jednocześnie względem efektywności (prawdopodobnie) nie spełniłyby oczekiwań Cravena.

Załóżmy, że wszyscy będziemy nosić znaczki „przepędźmy wreszcie globalne ocieplenie!” (Whip Global Warming Now, nawiązanie do Whip Inflation Nowprzyp. red.). Czy to pomoże uniknąć najgorszego wariantu? Niektórzy powiedzą, że owszem, ale najpoważniejszym zarzutem wobec tego rozwiązania będzie fakt, że nie istnieją naukowe podstawy do twierdzenia, że noszenie znaczków ma jakikolwiek wpływ na globalne zmiany klimatu.

Załóżmy, że zgodziłem się z konkluzją Cravena i jako rozwiązanie zaproponowałem wydłużenie naszych dróg do pracy, abyśmy mogli dłużej jeździć samochodami oraz zwiększenie produkcji energii w elektrowniach węglowych. Och, ale przecież to nie zadziała — powiedziałby pewnie — bo takie działania zwiększą emisję dwutlenku węgla. Jednak jest to poprawna odpowiedź, jedynie jeżeli emisja CO2 rzeczywiście powoduje globalne ocieplenie. W jaki sposób moglibyśmy wiedzieć, że obniżanie (niezwiększanie) emisji dwutlenku węgla będzie pomocne w walce z globalnym ociepleniem, jeśli nie posługiwalibyśmy się żadną naukowo popartym relacją przyczynowo-skutkową?

Wprawdzie Craven nie prezentuje żadnej konkretnej propozycji, ale z pewnością ma coś na myśli — prawdopodobnie Cap and Tax albo jakiś inny, podobny schemat — ponieważ jest w stanie wypełnić lewe dolne pole swojej tabeli rozmaitymi kosztami ekonomicznymi — recesją, bezrobociem, niższymi zarobkami itp. Podobne propozycje legislacyjne zakładają absolutnie oszałamiające koszty redukowania emisji CO2 do poziomu sprzed rewolucji przemysłowej.

Do tej pory zajmowałem się wyłącznie kolumnami. Istnieje jednak również o wiele więcej wierszy, niż pokazuje to Craven. Jego dwa wiersze odpowiadają istnieniu lub nieistnieniu zjawiska antropogenicznego ocieplenia klimatu, w związku z czym albo nie stanie się nic, albo też nastąpi koniec cywilizacji. Można wyróżnić przecież wiele punktów pośrednich — „coś się wydarzy, lecz nie będzie miało strasznych skutków, „coś się wydarzy, lecz będzie dało się z tym żyć” czy wreszcie: „coś się wydarzy, będzie to dość straszne, ale nie doprowadzi do wyginięcia gatunku ludzkiego” itd.

Craven utrzymuje, że ryzyko związane z biernością przeważa nad ryzykiem podejmowania działania. Jednakże analiza skupiająca się jedynie na abstrakcyjnych kategoriach nie prowadzi do żadnych wartościowych konkluzji. Relatywne koszty mogą być zrozumiane jedynie w odniesieniu do konkretnych działań i ich rzeczywistych lub szacowanych kosztów. Chociaż może warto by podjąć działanie w celu uniknięcia bardzo małego ryzyka, ponosząc wysokie koszty, racjonalność wymaga oszacowania ryzyka i kosztów.

Pomyślcie o tym, jak radzicie sobie z ryzykiem śmierci w codziennym życiu. Wasze życie może nagle zakończyć się z wielu powodów, którymi mogą być: wypadek samochodowy, katastrofa lotnicza, atak robota-predatora (tylko żartuję) czy nawet 16-tonowy ciężar spadający z nieba. Jakie jest racjonalne podejście do tych ryzyk? Niektóre z nich, dla większości z nas, są czymś zbyt odległym, by o tym myśleć, podczas gdy inne usprawiedliwiają jedynie umiarkowane koszty w celu ich zredukowania. Można całkowicie uniknąć ryzyka wypadku samochodowego, pozostając przez cały czas w domu, lecz dla wielu osób to zbyt duży koszt.

Craven porównuje ten problem do kupienia losu na loterii, lecz nawet racjonalne podejście do losu loteryjnego wymaga kalkulacji kosztu każdego losu oraz prawdopodobieństwa wygranej i oczekiwanej nagrody.

Wnioskiem płynącym z argumentu Cravena jest konieczność poparcia handlu pozwoleniami na emisję CO2 lub innego niewiarygodnego wytworu centralnego planowania, który fundamentalnie zmieni społeczeństwo i gospodarkę „bez konieczności oglądania się na naukę”.

Zwolennicy teorii, głoszącej że globalne ocieplenie powodowane jest działalnością człowieka, mają dobry powód, aby trzymać ludzi z daleka od naukowej debaty. Jeżeli raz poruszy się ten temat, wówczas cały polityczny przekręt z nim związany zacznie wychodzić na jaw.

Kategorie
Ekonomia środowiskowa Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Bermudez_Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Czy Milei korzysta z wszelkich dostępnych narzędzi, aby zrealizować swój program gospodarczy?

Bylund_Zrozumiec_rewolucje_sztucznej_inteligencji

Innowacje

Bylund: Zrozumieć rewolucyjność sztucznej inteligencji

Choć czasami używamy czasowników takich jak „uczyć się” i „rozumieć” w odniesieniu do maszyn, są to tylko przenośnie, a nie dosłowne określenia.

Mawhorter_Marks_konflikt_klasowy_i_ideologiczny_fałsz

Filozofia polityki

Mawhorter: Marks, konflikt klasowy i ideologiczny fałsz

Idee Karola Marksa są, niestety, ciągle żywe...

Machaj_Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej

Cykle koniunkturalne

Machaj, Woods: Czy „Reguła Taylora” mogła zapobiec bańce mieszkaniowej?

Czy tzw. reguła Taylora może być tak skutecznym narzędziem jak uważa jej autor?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 19
Czytelnik

"Zdaniem Cravena, ponieważ nie możemy być do końca pewni badań naukowych"

W sprawie GO pewność jest, to człowiek odpowiada za obecne zmiany klimatyczne.

Odpowiedz

edgar slawicz

Bardzo dobrze rozpracowany temat.Faktycznie , nikt nie udowodnił że ocieplenie zależy od przemysłowej emisji CO2. Natomiast temperatura na Ziemi najbardziej zależna jest od aktywności Słońca. Podobno ta zwiększa się i obserwowane jest szybkie topnienie czapy lodowej na Marsie , jak również lodowych księżyców Jowisza. Tego chyba nie powoduje przemysłowa emisja CO2 ?

Odpowiedz

Adam

@Czytelnik
Nie jestem paleoklimatologiem, ale twierdzenie, że "jest pewność" zwyczajnie mija się z prawdą. Istnieje wiele artykułów/tez na ten temat, od wieszczących globalne ocieplenie aż po globalne oziębienie. Zakładające działalność człowieka i wykluczające je. To z tego powodu w debacie publicznej dominują obecnie "zmiany klimatyczne" w miejsce "globalnego ocieplenia" (średnio). W internecie coraz częściej spotkać można krytykę popularnych tez na ten temat, które zazwyczaj napotykają opór niepoparty merytorycznymi argumentami ("xx % naukowców", "debata skończona" itd.). O słynnej aferze z wyciekiem maili nie wspominając. Nie twierdzę tutaj, że jest odwrotnie niż się powszechnie sądzi, niemniej nie możemy pozwolić sobie w nauce na kreowanie dogmatów.

Odpowiedz

Zulus

Fajny tekst. Człowiek ma bardzo niewielki wpływ na GO, ale częśc pseudonaukowców i polityków, ze straszenie tym, zrobiła sobie źródło niezłych dochodó.

Odpowiedz

Łukasz Sosiński

@Czytelnik

W takim razie mam pytanie czym były spowodowane zmiany klimatyczne np. na przestrzeni ostatnich 100 tys. lat na terenie Polski i dlaczego dzisiaj nie mogą być spowodowane tymi samymi czynnikami? Podpowiem, że w tym okresie miało miejsce zlodowacenie północnopolskie, które ustąpiło około 10 tys. lat AC? A około 500 tys. lat temu nad naszymi głowami były 2 km lodu!!! To też spowodował człowiek?

Odpowiedz

Ka Ka

@Czytelnik:
A jeszcze w 1975 pojawiły się straszne wieści o globalnym oziębieniu.
Więc _Czytelniku_, chyba jednak NIE MA pewności że w ogóle GO istnieje, ani że jest antropomorficzne.

Odpowiedz

Ka Ka

Uzupełniająco:
To link do tych wieści:

http://www.wykop.pl/ramka/463233/globalne-ochlodzenie-nadchodzi-newsweek-kwiecien-28-1975/

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ Czytelnik

Miedzy "pewnosc" a "wysokie prawdopodobieństwo" istnieje różnica.

W dodatku pamietajmy, że w głównym nurcie są różne scenariusze globalnego ocieplenia. Te najbardziej groźne, mówiące o totalnej katastrofie, są chyba bardzo mało prawdopodobne, czyż nie?

Odpowiedz

Bartosz Rudnicki

najlepszym dowodem na to, że GO to ściema, jest fakt, że wystarczy rzucić kamieniem, by trafić w polityka, który zrobi wszystko, żeby uchronić Naszą Planetę i Nasze Dzieci oraz ochronić nasz przed Złem. jestem już za stary na takie bajki.

Odpowiedz

Czytelnik

@edgar:

"Faktycznie , nikt nie udowodnił że ocieplenie zależy od przemysłowej emisji CO2."

Dowody są: http://www.skepticalscience.com/its-not-us-intermediate.htm

"Natomiast temperatura na Ziemi najbardziej zależna jest od aktywności Słońca."

Nie teraz: http://www.skepticalscience.com/solar-activity-sunspots-global-warming-basic.htm

"Podobno ta zwiększa się i obserwowane jest szybkie topnienie czapy lodowej na Marsie , jak również lodowych księżyców Jowisza."

Nie prawda: http://www.skepticalscience.com/global-warming-other-planets-solar-system.htm

@Adam:

"Istnieje wiele artykułów/tez na ten temat, od wieszczących globalne ocieplenie aż po globalne oziębienie."

Artykuły podważającego GO są z gatunku tych pseudo-naukowych albo przestarzałych.

"O słynnej aferze z wyciekiem maili nie wspominając."

No i coś z niej wynikło ??? Nic, bo to była zwyczajna ściema, nakręcona przed Konferencją Klimatyczną W Kopenhadze.

"niemniej nie możemy pozwolić sobie w nauce na kreowanie dogmatów."

Szkoda że podobnej miary na stosujesz wobec ASE.

@Zulus:

"Człowiek ma bardzo niewielki wpływ na GO"

Wprost przeciwnie.

"ale częśc pseudonaukowców i polityków, ze straszenie tym, zrobiła sobie źródło niezłych dochodów."

Klimatyczni sceptycy są o wiele hojniej wynagradzani przez wielkie koncerny :)


"@Łukasz:

"W takim razie mam pytanie czym były spowodowane zmiany klimatyczne np. na przestrzeni ostatnich 100 tys. lat na terenie Polski i dlaczego dzisiaj nie mogą być spowodowane tymi samymi czynnikami?"

Zapewne przez czynniki naturalne, problem w tym że teraz to nie one grają pierwsze skrzypce w zmianach klimatycznych na naszej planecie.

"To też spowodował człowiek?"

Nie, ale to nie znaczy że teraz nie może, tym bardziej przy tak wielkim spalaniu paliw kopalnych.

@Kaka:

"A jeszcze w 1975 pojawiły się straszne wieści o globalnym oziębieniu."

Chyba raczej medialne plotki, nawet wtedy większość naukowców była za GO.

"Więc _Czytelniku_, chyba jednak NIE MA pewności że w ogóle GO istnieje"

Na GO jest wiele dowodów: http://www.skepticalscience.com/evidence-for-global-warming.htm


@Machaj:

"Miedzy “pewnosc” a “wysokie prawdopodobieństwo” istnieje różnica."

Jest 90% prawdopodobieństwa (zgodnie z IV raportem IPCC) że to człowiek odpowiada za GO.

"Te najbardziej groźne, mówiące o totalnej katastrofie, są chyba bardzo mało prawdopodobne, czyż nie?"

Obecnie jest gorzej niż przewidywały nawet najbardziej pesymistyczne modele: http://ziemianarozdrozu.pl/artykul/451/aktualizacja-raportu-ipcc-wszystko-dzieje-sie-szybciej-niz-nam-sie-zdawalo

@Bartosz Rudnicki:

"najlepszym dowodem na to, że GO to ściema,..."

Faktycznie miażdżący dowód :)

"który zrobi wszystko, żeby uchronić Naszą Planetę i Nasze Dzieci oraz ochronić nasz przed Złem."

Podobnie, jest wielu ekonomistów którzy zrobią wszystko by uchronić nasze budżety, nasze dzieci przed złem w postaci państwa/socjalizmu/lewicowej zarazy itp.

"jestem już za stary na takie bajki."

Tak, lepiej wierzyć w bajki Misesa i Rothbarda :)

Odpowiedz

Adam

@Czytelnik
"Artykuły podważającego GO są z gatunku tych pseudo-naukowych albo przestarzałych."
Z całą pewnością. Właśnie o to chodziło w mojej polemice - tworzy Pan dogmaty.

"No i coś z niej wynikło ??? Nic, bo to była zwyczajna ściema, nakręcona przed Konferencją Klimatyczną W Kopenhadze. "
Naturalnie. W żadnym wypadku nie należy domniemywać, że gdy mamy do czynienia ze światowym biznesem opartym na handlu powietrzem, w którym główną zainteresowaną stroną są rządy i politycy, może dochodzić do nadużyć. Dlatego ewentualne wycieki to oczywiście "ściema".

"Szkoda że podobnej miary na stosujesz wobec ASE."
Widzę, że poznał mnie Pan lepiej niż ja sam. Na takie dictum nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć dyskusję z Panem w tym miejscu.
I jeszcze jedno: Nie piliśmy razem wódki, żeby mógł się Pan zwracać do mnie per "ty". Może na przyszłość nauczy się Pan szanować swojego rozmówcę.

Odpowiedz

Czytelnik

"Właśnie o to chodziło w mojej polemice – tworzy Pan dogmaty."

Nie tworzę dogmatów, przedstawiam stanowisko nauki.

"W żadnym wypadku nie należy domniemywać, że gdy mamy do czynienia ze światowym biznesem opartym na handlu powietrzem, w którym główną zainteresowaną stroną są rządy i politycy, może dochodzić do nadużyć."

Ale oczywiście klimatyczni sceptycy działają charytatywnie i z czystego odruchu serca. Co do konkretnego rozwiązania czyli systemu handlu CO2 - to jest to rozwiązanie przepchnięte pod naciskiem wielkiego biznesu, więc do kogo te pretensje ???

"Dlatego ewentualne wycieki to oczywiście “ściema”."

Tak ściema, bo żadna z powołanych do zbadania tej "afery" komisje nie znalazły niczego ciekawego.
Więcej na ten temat można poczytać tutaj: http://www.skepticalscience.com/fake-scandal-Climategate.html

"Na takie dictum nie pozostaje mi nic innego jak zakończyć dyskusję z Panem w tym miejscu."

Ło boże jaki obrażalski, nie powiedziałem prawdy ???

"Może na przyszłość nauczy się Pan szanować swojego rozmówcę."

Straszne, błagam o wybaczenie :)

Odpowiedz

Bartosz Rudnicki

@ Czytelnik

"Podobnie, jest wielu ekonomistów którzy zrobią wszystko by uchronić nasze budżety, nasze dzieci przed złem w postaci państwa/socjalizmu/lewicowej zarazy itp."

ja nie dlatego zwrociclem sie w strone "Austriaków", że oni chca chronic moj budzet. od ochrony mojego budzetu sa lewacy/socjalisci/komunisci.

"Faktycznie miażdżący dowód :)"

dowod ostateczny.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

@ Czytelnik

Szanowny Panie,

chyba się nie zrozumieliśmy. Miałem na myśli bardzo niskie prawdopodobieństwo, że zmiany klimatyczne doprowadzą do tego, że połowa Ziemian wymrze z powodu nagłej katastrofy. Prędzej Kim Dzong Il zrobi światową wojenkę (i przyczyni się do śmierci iluś tam ludzi, co pewnie obniżyłoby trochę emisję CO2).

Jest globalne ocieplenie powodowane przez człowieka? So be it. Nie do takich zmian, nie tacy ludzie, z nie tak rozwinięta technologia i mozliwoscia innowacji sie przyzwyczajali.

Holandia zacznie stopniowo tonąć? Trudno, już teraz mamy innowacyjne technologie budowania domów na wodzie, a do tego zaczniemy sadzić winogrona na Greenlandii. Przynajmniej będzie dobry Eiswine z tego.

Mnie nie interesują zmiany klimatyczne per se, tylko ich ekonomiczne konsekwencje. A nie ma jednoznacznych modeli gospodarczych, które mówią, że zmiany klimatyczne powodują więcej "strat" niż "korzyści". Równie dobrze są modele, które pokazują, że zmiany klimatyczne się ludziom opłacą.

Mała wisienka - załóżmy, że cała Europa Zachodnia wraz Ameryką popełnia zbiorowe samobójstwo i obniża poziom emisji CO2 do zera. Czy to zatrzyma emisje? Nope... Będą dalej coraz większe (dzięki Chinom i Indiom?).

To jest faktem, z którym trzeba się pogodzić i do którego trzeba się zacząć przygotowywać i pozwolić mechanizmowi cenowemu na działanie zamiast wprowadzać centralne planowanie i światowy socjalizm.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

PS Czytelnik. Tak zupełnie na marginesie.

Podobno prawdopodobieństwo:
- powyżej 99% to "virtually certain".
- powyżej 95% to "extremely likely"
- powyżej 90% to "very likely".

W świetle tego proszę pisać następnym razem, ze Pańska "nauka" i Pańska "prawda" jest "very likely", a nie że "jest prawdą"...

Odpowiedz

piotrt

Zakładając, że ludzkość nie wyginie a nawet będzie się dalej rozwijać, to jest możliwe, że w końcu dojdziemy do momentu, gdy istotnie będziemy mogli powiedzieć, że odgrywamy istotny wpływ na naszą planetę, Słońce czy układ planetarny albo nawet galaktykę. Ot skonstruujemy Gwiazdę Śmierci, zawładniemy antymaterią i innymi dla nas dziś niepojętymi rzeczami.

Załóżmy więc, że nasze dymy z kominów istotnie sprzyjają GO. Jeśli nie GO, to jakiemuś innemu zjawisku w przyszłości spowodowanego inną działalnością człowieka. Czy nawet wtedy powinniśmy coś robić? To nie jest kwestią tego, że należy udowodnić/obalić tezę, że GO jest sprawą człowieka, a jeśli jest, to powinniśmy dać po hamulcach. Usiłuje się przeforsować kwestię, że jeśli tylko człowiek jest za to odpowiedzialny, to musimy sami wobec siebie wyciągnąć ograniczenia. Skoro dbamy o czystość we własnych domach, to może również należy dbać o czystość Ziemi?
Bo może faktycznie jest tak, że gdy każdy z nas będzie dbał o swoje, to pominiemy, że szkodzimy w mniej widoczny dla siebie sposób.

Niech nawet będzie, że GO jest zjawiskiem szkodliwym. Czyli utrzymywanie aktualnych działań ma prowadzić do gorszego stanu. Jeśli wrzucam komuś swoje śmieci do czyjegoś domu, to jest to złe. Jest to jednak problem indywidualny. Gdyby wszystkie elektrownie działałyby na czyjąś niekorzyść należałoby wymagać od nich stosownej rekompensatę(podatek)?
GO jest przykładem narzucania kolektywnego myślenia. Wszyscy mamy być odpowiedzialni za czystość naszej planety.
Dochodzi tutaj to takiej słownej “inflacji”, wszyscy jesteśmy tak samo odpowiedzialni, więc również każdy z nas jest tak samo nieodpowiedzialny.
To, że swoją własność utrzymuję w porządku wynika z tego, że jest moją własnością a nie wszystkich. Swoją pracą, pewne rzeczy związałem ze sobą. Im więcej takiej prywatnej własności, tym więcej odpowiedzialności za nią. Jeśli właścicielowi nie przeszkadza smród w jego domu, jego sprawa.
Dlaczego “smród” rozchodzący się z CO2 ma być moją sprawą i ma to być coś wyjątkowego, skoro ma to być sprawą każdego w takim samym stopniu? Może 51% ludności świata, chce mieć cieplejszy klimat? Zrobimy demokratyczne głosowanie?

Pewną hipokryzją jest nazywanie wpływu wilków na populację królików naturalnym, a nienaturalnym produkowanie CO2 przez człowieka.
Oglądając filmy dokumentalne nie widzimy aby filmujący ingerowali w świat zwierząt. Nie pomagają ani ofiarom, ani drapieżcom. Nikt też nie pomagał powstaniu gatunku ludzkiego.
Nie należy też zapominać, że rezygnacja z emisji CO2 oznaczać musi rezygnację z określonych źródeł energii, czyli również z rezygnacji z zaspokajania określonych potrzeb. Być może wtedy możliwe byłoby zaspokajanie ich w dużo mniej wydajny sposób. Jeśli Al Gore tak lubi “ekologię”, to niech zaproponuje takie rozwiązanie, które będzie efektywniejsze. Niech to robi własną pracą, na prywatny rachunek, nie innych. Jak się pomyli, to na swój koszt, jak okaże się wizjonerem -- chwała mu za to.
Cały świat jest układem samoregulującym się, gdy coś staje się rzadkie, staje się cenniejsze zatem dostrzegalne, więc wtedy lepiej już mieć tego więcej niż mniej. Kolektywizacja problemów niczemu tutaj nie pomaga, albo zdejmuje odpowiedzialność z jednostki, albo w ogóle nie pozwala na dobrowolne przekazanie jej.
Pierwsi osadnicy mieli przed sobą dziewiczą ziemię, stała się ich, gdy włożyli w nią swoją pracę, stała się ona rozpoznawalna i dawało się jej przypisać właściciela, nie wspólnotę.

To, że jakieś działania są złe, musi oznaczać, że prowadzą do niepożądanych skutków. Zaistnienia sytuacji gorszej od wyjściowej. W przywidywaniach często nie uwzględnia się elementów zmiennych, czyli adaptacji do zmiennych warunków.
Idzie zima, to nie umieramy z wychłodzenia lecz ubieramy się cieplej. Jeśli Kowalski ma lepszy sklep od nas, to dostosowujemy się do potrzeb rynku.
Ptaki migrują z zimnych krajów, do ciepłych. I żyją do dziś! Pomimo okresowych, bardzo rzadkich zamian biegunów magnetycznych Ziemi, które mają zakłócać ich zmysł orientacji. One przetrwały, nie dinozaury. Czy ktoś je zmusza do tego?
Życie polega na nieustannym działaniu, śmierć na jego braku - a wynika to z konieczności adaptacji do zmiennych warunków... Pokusiłbym się nawet, że społeczeństwo, które więcej patrzy na bezpieczeństwo, stabilność jest już prawie martwe.
Zmiennych warunków, aktywności Słońca, działania ludzi, nawet psów, kotów, gołębi. Potrzeba działania nie jest problemem, jest rozwiązaniem. Spojrzenie kolektywne wszystkie zmienne uśrednia, dając w efekcie płaską linię. Siła tkwi w małych różnicach, indywidualnych, że różni ludzie równie sprawy widzą, dzięki czemu możliwy jest rozwój, bo jest możliwa dobrowolna współpraca nakierowana na indywidualny(mój) zysk a nie wspólne(niczyje) dobro. Altruizm jest formą egoizmu, wiarą, że dobry uczynek wróci, zły znajdzie odwzajemnienie.
Jak “ekolog” widzi problem, to niech działa, a nie mówi o działaniu. Niech przekona, że jego rozwiązanie jest efektywniejsze, lepiej wypada w bilansie zysków i strat. Przecież większość z nas raczej woli mieszkać w dzielnicy bez spalin, niż ze spalinami. Pytanie czy da się wyeliminować spaliny bez rezygnacji z zaspokajania potrzeb jakie wiążą się z przemieszczaniem się samochodów, które te spaliny produkują. Wszystko ma swój koszt. Po to produkuje się energooszczędne żarówki, telewizory i inne sprzęty aby ten koszt minimalizować. Nie można jednak minimalizować kosztów prądu, w ogóle go nie posiadając.

Jak te biedne zwierzęta sobie poradziły przez miliony lat bez naszej pomocy? Gdy za parę miliardów lat Słonce zrobi z Ziemi piekielną krainę, kompletnie pozbawioną życia, czy te wszystkie żyrafy i pingwiny miałyby to przeżyć? Z całym szacunkiem do tych uroczych stworzeń i jeszcze wielu innych... ale pomóc w tym może tylko nowy Noe... ale i tak tylko dla ograniczonej liczby zwierzaków.

Wreszcie, czy rzeczywiście tak dobrze będzie dla Ziemi, gdy i o nią będziemy się kolektywnie martwić, wszystkie zwierzęta otaczać “opieką zdrowotną” czy “powszechnymi ubezpieczeniami”? Nie pozwólmy aby żaden lew nie zagryzł żadnej antylopy! Aby żaden wróbel nie złamał skrzydełka przy nauce latania!
Dopiero wtedy by wyginęły... a prawdopodobniej sprawy znalazłyby taki obrót aby uwolnić się z takiej sytuacji zanim do niej by doszło. Gdy będzie za mało cukierków, to trzeba będzie być samodzielnym i samemu zapracować na cukierki.
Zarówno misie odwiedzające śmietniki jak i różni zasiłkobiorcy, zderzą się z faktem, że jednak nie jest tak jak się wydawało, że jest. Ci co wcześniej to dostrzegą, dobrze rozpoznają problem i zadziałają odpowiednio --- przetrwają.

btw. wyjadacze śmieci też mają swoją pożyteczną rolę;)

Odpowiedz

MB

ad Mateusz Machaj
Czym niby jest Eiswine? Czyżby języki się pomieszały? :)

Odpowiedz

Mateusz Machaj

ad 17

No tak! Oczywiscie, ze chodzi o Eiswein! Tudzien Ice Wine.

Ale wracjac do tematu, najwazniejsza jest analiza ekonomiczna. A ta w raportach IPCC jest co by tu nie mowic niezbyt wysokich lotow z wielu roznych wzgledow.

Byc moze dla niektorych to jest "dobra ekonomia", ale dla ludzi, ktorzy troche siedza w ekonomii, od razu widac, ze ma powazne defekty (takze w mainstreamowej ekonomii!). Podobnie jak wiele innych "ekonomicznych" modeli globalnego ocieplenia.

Ale zamiast o tym mowic, to lepiej mowic jak Czytelnik, ze "jest pewnosc, ze czlowiek powoduje GO", gdzie "pewnosc" u niego oznacza "90%".

Odpowiedz

Norbert Urbański

Globalne ocieplenie spowoduje, że zużyjemy surowce stosunkowo później.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.