Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Rockwell: Przemysł farmaceutyczny kontra Google

11
Llewellyn H. Rockwell
Przeczytanie zajmie 6 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Llewellyn H. Rockwell Jr
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Adam Krawiec
Wersja PDF

Amerykański rynek farmaceutyczny pozostaje pod ścisłym nadzorem aparatu państwowego, który ogranicza konsumentom dostęp do wielu lekarstw, naruszając tym samym ich prawa.

Ogromna liczba lekarstw, które każdy człowiek powinien móc kupić, została wycofana z rynku. Nawet jeśli sami doskonale wiemy, czego potrzebujemy, to i tak jesteśmy zmuszani do wizyty u lekarza utrzymywanego przez naszego ubezpieczyciela. Następnie odpowiedzialność za nasze zdrowie jest przekazywana w ręce przeedukowanego farmaceuty w aptece. Traktuje się nas jak dzieci, aby tylko utrzymać przemysł oszustów w białych kołnierzykach.

Handel internetowy w początkach swojego istnienia (chodzi mniej więcej o lata 1998 — 2008) był świetną formą ucieczki przed aparatem kontroli. Sprzedawcy z całego świata oferowali to, czego my potrzebowaliśmy, omijając w ten sposób regulacje rządowe oraz ograniczenia prywatnych monopolistów, którzy rządzili rynkiem jak strażnicy więzieniem. W zakupach lekarstw przez Internet obowiązywała zasada: Wiesz, czego chcesz — więc klikasz i kupujesz!

Z tego właśnie powodu przedstawiciele przemysłu farmaceutycznego zwrócili się z prośbą do rządu o pomoc. Razem podjęli działania, żeby ograniczyć handel „podrobionymi” farmaceutykami, mając na myśli prawdziwe leki, które jednak omijały prawo patentowe i monopol dostawców. Z ich punktu widzenia ludzie nie powinni mieć możliwości nabywania lekarstw bez zgody lekarza. Gdyby tak nie było, cała gałąź fałszywego przemysłu upadłaby. Dlatego rząd i koncerny farmaceutyczne zjednoczyły się, by założyć średniowieczny system gildii w epoce cyfrowej.

Przez lata firma Google zamieszczała reklamy tych rzekomo oszukańczych lekarstw. Na wolnym rynku byłoby to, rzecz jasna, całkowicie legalne. Google nie daje gwarancji na produkty czy usługi, które reklamuje na swoich stronach. Oczywiście, do pewnego stopnia koncernowi zależy na kontroli jakości, ale skoro konsumenci kupują te towary i są zadowoleni, to na czym miałby polegać problem?

To Departament Sprawiedliwości, interweniując na prośbę kartelu farmaceutycznego, jest sprawcą omawianych zawirowań. W związku z tym Google spodziewa się poważnych kłopotów. W swoim ostatnim raporcie dla akcjonariuszy spółka oznajmia, że odłożyła pół miliarda dolarów na pokrycie ewentualnych kosztów związanych z postępowaniem prowadzonym przez Departament Sprawiedliwości. Google zostanie bowiem prawdopodobnie  pociągnięty do odpowiedzialności za publikowanie internetowych reklam sprzedawców lekarstw.

Postępowanie rządowe jest niewłaściwe z tak wielu powodów, że aż nie wiadomo, od czego zacząć. Przyjrzyjmy się jednak najpierw cenom leków, które stale rosną — i to w znacznym stopniu — co przyczynia się do zwiększonego nacisku na wprowadzenie socjalistycznej kontroli cen. Za pośrednictwem Internetu tysiące firm mogłyby natychmiast rozpocząć dystrybucję oryginalnych lekarstw, a także produktów pochodnych za niewielki ułamek narzuconej dzisiaj ceny.

Dlaczego nie pozwolić im na taką działalność? Dlaczego utrzymuje się ceny lekarstw na receptę na maksymalnie wysokim poziomie za pomocą rządowych środków? Jeśli myślałeś, że te regulacje mają na celu dobro konsumenta (ha, ha!), to sprawa firmy Google wystarcza, by odrzucić to błędne przekonanie.

Co w takim razie z zarzutami, że sprzedawane przez Internet lekarstwa są podróbkami? Cóż, jest wątpliwe, czy którykolwiek z konsumentów, kupujących leki na receptę z internetowego sklepu, został oszukany. Zakładamy, że mówimy o typowym leku generycznym. Dla kupujących nie stanowi to problemu, o czym świadczą półki w aptekach pełne takich lekarstw. To, co rząd uważa za podróbki, to w rzeczywistości leki generyczne, wprowadzane na rynek przed terminem wygaśnięcia patentu, którego istnienie podnosi ich ceny około 100 razy!

Pewnie większość z nas mogłaby podzielić się taką historią jak ta: krem kosztował 100 USD, ale po uwolnieniu rynku na ten produkt, jego cena spada do 5 USD. Krople do nosa, kosztujące 200 USD, nagle na wolnym rynku można nabyć za 10 USD. Termin „podróbki” powinien być zarezerwowany dla oszustw, a nie odnosić się do dóbr, które stają się częścią rynku przed wygaśnięciem restrykcji nałożonych przez rząd!

W rzeczywistości apteki „prawdziwe” i „oszukańcze” niczym się od siebie nie różnią. Sprzedaż leków powinna być takim samym biznesem jak sprzedaż innych produktów. Firmy farmaceutyczne i apteki powinny mieć swobodę wejścia na rynek i wyjścia z niego oraz rządzić się prawem zysków i strat. Podobnie jak lekarze, apteki chcą uniknąć komercjalizacji — wolą być częścią hermetycznego kartelu, który rządzi się własnymi prawami.

Jedynym sposobem zapewniającym działanie kartelu są regulacje rządowe. To na nich przez dłuższy czas opierał się przemysł farmaceutyczny; na dobro konsumentów nie zwracano w ogóle uwagi. Próba wprowadzenia zakazu reklamy lekarstw na receptę na wolnym rynku jest niczym innym jak chronieniem przemysłu przed konkurencją i nie ma nic wspólnego z ochroną konsumenta.

To nie przypadek, że większość internetowego spamu pochodzi od firm sprzedających lekarstwa, które ludzie woleliby nabyć z pominięciem swojego lekarza — choćby dlatego, że chcą uniknąć wstydu. Każdy powinien mieć prawo do ochrony prywatności. Jednak rząd nic sobie z tego nie robi: najpierw musisz się wyspowiadać przed lekarzem, a potem patrzeć w oczy farmaceucie.

Ludzie zamiast obwiniać rynek o dużą ilość spamu, powinni zacząć wytykać palcem rząd, którego działania doprowadziły do powstania szarego i czarnego rynku lekarstw. Dlatego też wysyła się niezliczone ilości niechcianych e-maili. Spamerzy wiedzą, że ich produkt jest ceniony, dlatego w warunkach ograniczonego rynku uciekają się do masowej promocji towaru.

To właśnie z tego powodu Kongres uznał spamowanie za nielegalną działalność. Prawo antyspamowe nie ma w rzeczywistości na celu uwolnienia użytkowników Internetu od spamu, lecz ochronę farmaceutycznego kartelu przed wolnorynkową konkurencją.

Inną ważną kwestią jest domniemana odpowiedzialność firmy Google. Być może istnieje w prawie precedens, według którego czasopismo powinno zostać pociągnięte do odpowiedzialności za swoich reklamodawców. Można być jednak pewnym, że nie było sprawy, za którą opłata sądowa wynosiłaby 500 mln USD. Jest to jaskrawy przykład na to, w jaki sposób rząd ograbia tych, którzy sami zapracowali na swój sukces.

Zarzut brzmi: Google nie przestrzega własnej polityki przez niepoddawanie wewnętrznej kontroli firm oferujących lekarstwa. Te kontrole były wprowadzone pod presją rządu, więc jak można sugerować, że Google ich w ogóle nie przestrzegała? To nic innego jak szykany, mające na celu ochronę przywilejów potężnego kartelu.

Powszechnie uważa się, że w Stanach Zjednoczonych istnieje wolny rynek lekarstw na receptę. Jednak opisana w tym artykule sytuacja pokazuje, jak bardzo nieprawdziwe jest takie przekonanie. Wolny rynek umożliwia wszystkim reklamowanie wszystkiego na podstawie obustronnej zgody reklamodawcy i reklamobiorcy. Google jest ścigany i karany grzywnami za przedsięwzięcia, które spotykają się z pozytywnym odbiorem w społeczeństwie. Rządowi przeszkadza to, że Google, prowadząc swój biznes, szkodzi ulubionemu klientowi państwa.

 

Kategorie
Interwencjonizm Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Lacalle_Globalne zadłużenie to bomba z opóźnionym zapłonem

Dług publiczny

Lacalle: Globalne zadłużenie to bomba z opóźnionym zapłonem

Oprócz bezpośrednich zagrożeń niestabilności finansowej, długoterminowe konsekwencje nadmiernego nagromadzenia długu są równie niepokojące.

Boaz_Budowa_ram_pod_utopię

Filozofia polityki

Boaz: Budowa ram pod utopię

Oczywistym staje się, że przyszłość będzie libertariańska. 

Gertchev_Pieniężna natura bitcoina

Kryptowaluty

Gertchev: Pieniężna natura bitcoina

Czy jesteśmy świadkami spontanicznego pojawienia się alternatywnego wirtualnego środka wymiany?

Israel_Krytyka_ekonometrii_autorstwa_Keynesa_jest_zaskakująco_trafna

Teoria ekonomii

Israel: Krytyka ekonometrii autorstwa Keynesa jest zaskakująco trafna

Wydaje się jednak, że jest też jeszcze jedna cecha Keynesa: nie był on ekonometrykiem we współczesnym rozumieniu


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 11
informator

Potworne bzdury. Po co tłumaczycie takie rzeczy?
Jako osoba mająca styczność z przemysłem farmaceutycznym, mogę bez namysłu obalić część prezentowanych tez.
- Leki generyczne są produkowane również przez koncerny farmaceutyczne (choćby nieszczęsny Cialis, który chyba najczęściej pojawia się w spamie). Czy oznacza to, że członkowie kartelu działają przeciwko sobie?
- Problem z podróbkami to brak kontroli nad ich składem, brak ścisłego nadzoru procesu produkcji, sterylności urządzeń itd. Oczywiście, że kulki lepione przez szwagra w piwnicy będą tańsze. Jak szwagrowi spadnie popiół z tytoniu do v14gry, to palcem zetrze i też będzie dobrze. Jak w koncernie jest awaria maszyny powodująca, że półprodukty oczekują na przetwarzanie kilka minut dłużej niż powinny, cała partia idzie do kosza.
- Koncerny nie używają do produkcji substancji zakazanych w danym kraju. Leki podrobione produkowane np. w Chinach, eksportowane na rynek europejski lub amerykański - nie są ograniczane (drakońskimi zresztą) normami.
- Leki szczególnie niebezpieczne muszą być pod kontrolą lekarską. Bez niej ludzie będą się szprycować czym popadnie (pamiętacie dopalacze?). Wyobrażacie sobie uwolnienie sprzedaży morfiny? Jej cena poszłaby do góry, bo kupowaliby ją amatorzy mocnych wrażeń, a nie ludzie potrzebujący.
- Patenty w przypadku leków chronią kosztowne rozwiązania i lata badań. Skończyły się czasy, gdy penicylina była odkrywana przez przypadek. Opracowanie nowego leku wymaga pracy całego zespołu ludzi, testów, oraz włożenia dużych pieniędzy. Dlatego podróbki są kilkudziesięciokrotnie tańsze - korzystają z gotowych rozwiązań, nie uczestnicząc w kosztach. Chcecie tanich leków - proszę bardzo, napar z ziółek. Chcecie lekarstwa na raka - pozwólcie je odkryć.
- Podróbki oczywiście będą się sprzedawać, dlatego, że niedoinformowani nabywcy po prostu nie będą widzieć różnicy. Po co kupować Rolex, skoro można mieć "replikę" kilkadziesiąt razy taniej? Co z tego, że zastosowany tani mechanizm jest niezbyt precyzyjny? To tylko zegarek. W przypadku leków ten brak precyzji będzie miał kolosalne znaczenie, ale desperaci uznają że "jakoś to będzie".
I tak dalej. Obawiam się, że wkrótce pożegnam się z Instytutem Misesa, z uwagi na coraz częściej pojawiające się artykuły podobne do powyższego.

Odpowiedz

mister T

@ informator

Sadze, ze ped do odkrycia lekarstwa na raka bylby tak samo duzy i bez patentow.

To, ze zdarzaja sie generyki nie zmienia faktu, ze lobby jest i ma sie dobrze.

A ludzie szprycuja sie czym chca. Prosze poszperac po forach internetowych. Dla mlodych ludzi wszelkie ograniczenia znikaja, wolnosc informacji bierze gore i nawet kontrola google nic tu nie da.

Pytanie, czy rzeczywiscie mozna wierzyc w skutecznosc kontroli, o ktorej Pan mowi?

Szczepionki na grype byly takie fajne?

Co do morfiny smiem watpic, zeby niekoncesjonowana masowa produkcja nie dala niskich cen nawet przy zwiekszonym popycie amatorow mocnych wrazen.

PS tez wypowiadam sie jako osoba z przemyslu farmaceutycznego.

Odpowiedz

Balcerek

@1
"Problem z podróbkami to brak kontroli nad ich składem"

ale czy ktoś zmusza do kupowania podróbek? jeśli chcesz to kupuj tylko te które są przebadane przez odpowiedni urząd i mają odpowiednie certyfikaty. nie widzę problemu.

Odpowiedz

Balcerek

..chyba że chodzi o to aby mi zabronić kupowania takich leków. dziękuję za troskę ale nie trzeba.

Odpowiedz

BR

@1

"Bez niej ludzie będą się szprycować czym popadnie (pamiętacie dopalacze?)."

A Pan pamięta grzybki w lesie?

http://www.miasik.net/archive/2010/10/dopalacz-czy-muchomorek/

Grzyby zabijały rocznie więcej ludzi niż tzw. dopalacze. Ja się pytam: I CO Z TEGO?

"Wyobrażacie sobie uwolnienie sprzedaży morfiny?"

Uwolnienie produkcji i handlu narkotykami/dopalaczami/wspomagaczami/cokolwiek to jeden z postulatów znakomitej większości wolnorynkowców.

"Jej cena poszłaby do góry, bo kupowaliby ją amatorzy mocnych wrażeń, a nie ludzie potrzebujący."

Cena by spadła na skutek rozbicia monopolu. Poza tym ja Pana nie rozumiem - czy "amator mocnych wrażeń" nie jest człowiekiem potrzebującym (mocnych wrażeń)?

"Patenty w przypadku leków chronią kosztowne rozwiązania i lata badań. Skończyły się czasy, gdy penicylina była odkrywana przez przypadek. Opracowanie nowego leku wymaga pracy całego zespołu ludzi, testów, oraz włożenia dużych pieniędzy."

Dyskusja o patentach toczy się tu: http://mises.pl/blog/2011/06/20/kinsella-jak-spowolnic-rozwoj-gospodarczy/

Nie istnieją żadne rzetelne i naukowe dowody empiryczne na potwierdzenie hipotezy, że patenty przyczyniają się do wzrostu innowacyjności i że bez monopolu patentowego nie byłoby leków na raka.

Odpowiedz

T. R.

muszę powiedzieć, że ten tekst ze wzrostem cen morfiny zalatuje mi na prowokację, nikt po spędzeniu przynajmniej 10 minut z tą stroną nie jest tak mądry inaczej, aby sądzić, że przy legalizacji popyt wzrosnie, a podaż się nie dopasuje, poza tym, popyt na "twarde" narkotyki (nie lubię tego mało precyzyjnego określenia) zazwyczaj spada w warunkach swobodnego handlu, bo nikt (dealer)nie będzie uzależniał kogos od substancji kosztującej kilka złotych. Na tej samej podstawie można wysnuć tezę że należy zdelegalizować domestos. No ale to odbiega od treści komentarza w którym sugeruję prowokację.

Odpowiedz

T

@T.R.
"...popyt na „twarde” narkotyki (nie lubię tego mało precyzyjnego określenia) zazwyczaj spada w warunkach swobodnego handlu, bo nikt (dealer)nie będzie uzależniał kogos od substancji kosztującej kilka złotych..."

problem z narkotykami "twardymi" jest taki, ze klient sam sie uzalezni psychicznie/fizycznie, bo one tak po prostu dzialaja (dealer nie uzaleznia). Takze w warunkach wolnego handlu ktos, kto sie uzalezni stosunkowo szybko, bedzie "siekal" caly czas (przy cenie pare zlotych prawdopodobnie do konca zycia :)).

Odpowiedz

T. R.

a ktos im każe to brać kolego? Kto ci każe brać truciznę? Jeżeli, ktos to zrobi to jego wybór. Od komputera też się można uzależnić więc zakażmy komputerów, ludzie mogą wąchać klej więc go zakażmy, noże mogą służyć do morderstw trzeba je zdelegalizować, słuchając muzyki możesz popsuć sobie słuch na to też prohibicja, jadąc samochodem możesz się zabić - zakażmy.
Każdy czyn wiąże się z ryzykiem mniejszym lub większym i praktycznie przy każdym przedmiocie jest, ryzyko, że zostanie użyty w "złym' celu.
To czy będziesz brał narkotyki to jest tylko twoja decyzja i jeżeli się na to decydujesz to jest to twój wybór do którego masz prawo, bo jakim prawem mogę Ci mówić czy możesz się czyms truć, czy nie? - tutaj możesz odpowiedzieć jeżeli podejmiesz dalszą polemikę, zwróć uwagę, że prohibicja powoduje dodatkowe wydatki, finansowanie mafii, walkę miedzy mafiami o rynek i monopol, spadek jakosci srodków psychoaktywnych, chęć wciągania ludzi w uzależnienie i wiele innych konsekwencji, które wiążą się ze złamaniem natury człowieka.

PS przejrzyj sobie zmiany w statystykach spożycia narkotyków w krajach gdzie zostały zalegalizowane.
PPS wybaczcie chaos wypowiedzi, ale robię teraz kilka rzeczy na raz ;-)

Odpowiedz

BR

@TR

"prohibicja powoduje dodatkowe wydatki, finansowanie mafii, walkę miedzy mafiami o rynek i monopol"

Niebawem drugi sezon genialnego Boardwalk Empire: http://www.youtube.com/watch?v=s-B8RjzOwG8

Odpowiedz

T. R.

serialu nie oglądałem, ale grałem swojego czasu w mafię, widzę że w tym serialu podobne czasy (jeszcze z czasów prohibicji alkoholowej)
Jak będę miał trochę czasu to obejrzę przynajmniej jeden odcinek.

Odpowiedz

BR

Serial trzeba zobaczyć :) Jest w nim sporo polityki - republikanie i demokraci wspólnie robią kokosy na prohibicji, co jest pokazane full frontal bez owijania w bawełnę.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.