KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Sadler: Upadek kapitalizmu

9
Robert Sadler
Przeczytanie zajmie 7 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Robert Sadler
Źródło: cobdencentre.org
Tłumaczenie: Paweł Kot
Wersja PDF

upadek kapitalizmu

Warto zauważyć, że wraz z rozwojem kryzysu (załamania kredytowego, recesji, kryzysu zadłużenia itd.) jedni obserwatorzy mówią o kryzysie kapitalizmu, a inni otwarcie wyrażają swoje zdezorientowanie na temat systemu, w jakim żyjemy, i co się stanie, gdy upadnie.

Will Hutton dotyka sedna problemu (ten „(…) cały finansowy gmach, zbudowany jest na wątpliwych fundamentach małej ilości kapitału”), ale nie wyciąga logicznych wniosków. Niestety, pan Hutton nie potrafi jasno zdefiniować kapitalizmu i pokazać, w jaki sposób do tej definicji przystaje obecny system. Jak wielu komentatorów obecnego kryzysu wydaje się nie posiadać jednolitej teorii pozwalającej zrozumieć przyczyny i oczywiste rozwiązania kryzysu. Z tego powodu ogranicza się do mętnych spekulacji i niczym niepopartych twierdzeń.

Istnieje pewna szkoła ekonomii (reprezentowana przez pana Huttona), która utrzymuje, że biznes i państwo działają razem w kierunku zwiększenia bogactwa społeczeństwa jako całości. Obecny bałagan wynika zaś z tego, że odeszliśmy od tej podstawowej zasady w stronę systemu, w którym przedsiębiorcy robią, co chcą, w ogóle nie przejmując się państwem czy społeczeństwem.

Dziwne, obecny system chyba bardziej przypomina idealne społeczeństwo pana Huttona, niż to, które krytykuje — ale tylko powierzchownie. Rząd mocno ingeruje w biznes i bankowość, ale przedsiębiorcy i rząd są z konieczności nastawieni do siebie antagonistycznie. Pierwotnym źródłem tego antagonizmu jest oczywiście opodatkowanie, za pomocą którego, na wielu poziomach, rząd przejmuje dochody biznesu. Wprowadza również różne regulacje, które pociągają za sobą koszty.

Kapitalizm można zdefiniować jako „system gospodarczy, w którym środki produkcji są własnością prywatną i wykorzystuje się je do osiągania zysku”. Podobnie, wolny rynek jest wolny od kontroli i interwencji rządu. Jednostki mogą swobodnie i z własnej woli zawierać ze sobą transakcje bez wtrącania się rządu (który, całkiem przeciwnie, może np. zabronić pewnych usług czy produktów albo narzucić pewne warunki poprzez ustawodawstwo). W takim systemie nie może pojawić się kryzys, ponieważ zasady rządzące wolnym rynkiem są nieodłączną częścią ludzkiej natury. Bazuje on na woli dwóch osób do wymiany ich własności. Nawet w środowisku podlegającemu najściślejszej kontroli rządu (na przykład w więzieniu) ten proces dobrowolnej wymiany będzie miał miejsce. Nie można go powstrzymać.

Obecny system, któremu grozi upadek, to system, w którym rządy finansują swoje działania przy pomocy deficytu, tj. ich wydatki przekraczają bezpośrednie przychody z podatków. To system pieniądza fiducjarnego i bankowości centralnej. Ten system wyrósł i rozwijał się przez wieki, a jego początki sięgają siedemnastowiecznej Anglii, gdy założono Bank Anglii. Pierwotnym celem Banku Anglii było finansowanie wojen Królestwa, ale obecnie używa się go do finansowania polityki socjalnej i wielu ulubionych projektów biurokratów. Jest to kluczowy sposób, w który rząd może zapewniać przywileje ludności. W ten sposób zapewnia się uległość w sytuacji, gdy państwo różnymi metodami podnosi podatki, by kontynuować swoją ekspansję.

Łącząc bank centralny z walutą fiducjarną oraz systemem rezerwy cząstkowej, państwo może znacznie powiększyć swoje fundusze powyżej tego, co zdołałoby zgromadzić w postaci podatków. Bank centralny, drukując pieniądze, kupuje obligacje rządowe. Zakup jest więc w całości sfinansowany inflacją. Ponieważ rządy rzadko posiadają nadwyżki w budżetach, dług nigdy nie zostanie spłacony. Występuje raczej tendencja do zwiększania zadłużenia, dopóki nie nadejdzie nieuchronny kryzys. Zwiększające się płatności odsetek doprowadzają jednak do zmniejszenia tej części budżetu, która trafia do populacji, zwiększenia przyszłych podatków albo inflacji (to wtedy, gdy bank centralny wydrukuje więcej pieniędzy, by kupić więcej obligacji — pomyślcie o luzowaniu ilościowym). W ten sposób społeczeństwo jest stopniowo opodatkowywane poprzez obniżenie siły nabywczej waluty.

Jest jeszcze jedno ogniwo w tym łańcuchu: banki z rezerwą cząstkową. Banki dostarczają kapitalistycznej fasady dla ukrytego i nieoficjalnego systemu podatkowego. Z jednej strony wykupują dług rządu, który mogą trzymać lub sprzedać bankowi centralnemu (z zyskiem). Z drugiej strony kupują dług z zagranicy (taki jak dług Grecji), który jest teraz najwyraźniej pośrednio zagwarantowany przez Unię Europejską i Europejski Bank Centralny. Banki tworzą de facto nowe pieniądza z powietrza (ex nihilo). W praktyce wygląda to tak, że na każde 100 GBP „zdeponowane” przez klienta w systemie, bank pożycza 99 GBP. To ogromnie powiększa fundusze dostępne bankom i pozwala im nie tylko zwiększyć pożyczki dla osób i firm, ale także dla własnych i obcych rządów. Co więcej, w krótkim terminie zwiększona podaż kredytu zmniejsza koszt tego długu.

Łatwo dostrzec, jaką korzyść z tego systemu odnoszą rządy. Pozwala im to nie tylko czerpać zyski z inflacji, ale także znacznie zwiększyć podatki na obecne i przyszłe pokolenia! Tym w zasadzie jest dług rządowy — wyższym podatkiem w przyszłości. Tak jak narkotyk oznacza przyjemność teraz i ból później — z tym, że rządy i banki generalnie korzystają z przyjemności, a ból odczuwają zwykli obywatele.

Rząd używa tego taniego i najwyraźniej niekończącego się źródła kredytu dla swoich własnych celów — nieważne, czy będzie to wojna, polityka socjalna, czy projekty infrastrukturalne. Dodatkowo, proces ten może stworzyć niedający się utrzymać boom, początkowo zwiększając zyski biznesu, a co za tym idzie wpływy z podatków. To jest właśnie ów „finansowy gmach, zbudowany na wątpliwych fundamentach małej ilości kapitału”. Jego winowajcą oraz głównym beneficjentem jest rząd.

Boom musi się jednak nieuchronnie skończyć. Ucierpią wtedy nie tylko banki, które nagromadziły długi upadających biznesów czy osób niezdolnych do spłaty hipoteki, ale także rządy, które odczują spadek przychodów budżetowych i równoległe podwyższenie oprocentowania ich długów. Banki przyjmują ciosy ze strony zadłużenia państwowego (na przykład z Grecji, Hiszpanii, Włoch i innych), które jest de facto bezwartościowe. W tym tkwią przyczyny europejskiego kryzysu zadłużenia zagranicznego.

Teraz jasno widzimy, że nie jest to kryzys kapitalizmu czy wolego rynku. Jest to kryzys rządu spowodowany oszustwem na wielką skalę. Jest to oszustwo banków z rezerwami cząstkowymi, które wypaczają samą naturę depozytu bankowego; oszustwo banku centralnego, który fałszuje pieniądze i manipuluje cenami; i wreszcie, oszustwo rządu, który stworzył ten inflacyjny i niestabilny system finansowy jako potajemną metodę wywłaszczania ludności — której ma służyć — by finansować swoją ekspansję.

Niestety dla rządów, są one tak samo jak banki podatne na rzeczywistość rynkową. Istnieje też granica możliwości opodatkowywania ludności, bez względu na zastosowane metody. Idea Keynesa polegała na tym, że zwiększone wydatki rządowe finansowane przez inflacyjny system bankowy pobudzą gospodarkę, dzięki czemu rząd przy zwiększonych wpływach podatkowych będzie mógł spłacić zadłużenie w przyszłości. Czyli wierzono, iż boom może trwać wiecznie. Nie można jednak uciec od gospodarczej rzeczywistości i inflacyjny boom musi się skończyć recesją.

Na początku kryzysu rządom łatwo było zwalić winę na banki. Gdy już przeszliśmy od kryzysu na rynku nieruchomości do kryzysu zadłużenia, historyjka nie jest już tak przekonująca. Bez względu na to, jak bardzo rządy krytykują banki, muszą im pomóc, ponieważ są kluczowe dla ich własnego finansowania. Koszty tej pomocy jak zwykle poniosą obywatele...

Wolny rynek przetrzyma kryzys po prostu dlatego, że wola produkowania i wymiany jest nieodłączną częścią natury ludzkiej. Nie ma kryzysu kapitalizmu, ale jest kryzys rządu. Dokładniej mówiąc, po konfrontacji z gospodarczą rzeczywistością wychodzi na jaw oszustwo finansowania rządu za pomocą długu. Nie chcąc zmierzyć się z kryzysem (co w najlepszym przypadku wymagałoby bankructwa wielu rządów i prawdopodobnego bankructwa wielu dużych banków), rządy podejmą kroki, by przedłużyć obecną sytuację aż do nieuchronnej i całkowitej porażki tego oszukańczego systemu.


Podobał Ci się artykuł? Chcesz czytać ich więcej? Wesprzyj mises.pl!


Kategorie
Bankowość Bankowość centralna Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.

Allman_Ego kontra maszyna

Innowacje

Allman: Ego kontra maszyna

Dlaczego niektórzy ludzie tak nerwowo reagują na nowe modele sztucznej inteligencji?

Nyoja_O-„dekolonizacji”-praw-własności

Społeczeństwo

Nyoja: O „dekolonizacji” praw własności

Twierdzi się, że zasady wolności jednostki i własności prywatnej są po prostu kwestią pewnych preferencji kulturowych...

matthews-protekcjonizm-nie-zapewnia-bezpieczenstwa-zywnosciowego-tylko-je-ogranicza

Handel zagraniczny

Matthews: Protekcjonizm nie zapewnia „bezpieczeństwa żywnościowego”, tylko je ogranicza

Oczekiwanie, że protekcjonizm zapewni bezpieczeństwo żywnościowe nie ma racji bytu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 9
berent11

Witam

Pragnę przedstawić punkt widzenia, który kompletnie mija się z punktem widzenia pana Roberta Sadlera jak również większości (?) "Austriaków". Punkt widzenia pana Roberta Sadlera jest, cytuję:

"Pierwotnym źródłem tego antagonizmu jest oczywiście opodatkowanie, za pomocą którego, na wielu poziomach, rząd przejmuje dochody biznesu. Wprowadza również różne regulacje, które pociągają za sobą koszty."

Proszę zapoznać się z następującymi tekstami:

Inequality and Institutions in 20th Century America" autorstwa Franka Levy'ego i Peters Temina:

http://web.mit.edu/ipc/publications/pdf/07-002.pdf

oraz

In Depth Analysis of American Income and Taxation:

http://rationalrevolution.net/articles/american_income_taxation.htm

Zacznę może od szybkiego omówienia drugiego podlinkowanego tekstu. Jest to z grubsza rzecz biorąc szczegółowa analiza opodatkowania w USA i jest ona miażdżąca dla polityki amerykańskiej okresu 1979-2011. Autor nie zostawia suchej nitki na polityce podatkowej Reagana i jego następców, argumentując, że miała ona kluczowy wpływ na wzrost poziomu nierówności w społeczeństwie amerykańskim.

Z kolei autorzy pierwszego podlinkowanego tekstu, panowie Temin i Levy, dowodzą, że kluczową rolę w rozwoju amerykańskiej przedsiębiorczości oraz bogaceniu się społeczeństwa po wojnie podegrały instytucje państwowe. Bez nich nie byłoby tego, co się powszechnie nazywa "the postwar boom". Pozwolę sobie zacytować dwa fragmenty ich opracowania (tłumaczenie moje):

[W niniejszym opracowaniu przedstawiamy kompleksowe spojrzenie na rosnące nierówności dochodów w USA od 1980 roku, kontrastujące z okresem powojennym. Dowodzimy, że dystrybucja dochodów w każdym z tych okresów była w dużej mierze kształtowana przez instytucje gospodarcze. Wczesne lata powojenne były zdominowane przez związki zawodowe, ramy negocjacyjne określał tzw. w Traktat z Detroit, istniała progresja podatkowa oraz wysokie stawki płacy minimalnej - wszystko to było częścią ogólnych wysiłków rządu zmierzających do tego, by szeroko dystrybuować zyski pochodzące ze wzrostu gospodarczego. Ostatnie lata natomiast charakteryzowały się instytucjonalnym odwrotem od tej polityki znanym pod nazwą Konsensusu Waszyngtońskiego. Inne wyjaśnienia różnic w dochodach, włączając w to zmiany technologiczne oraz przetasowania w handlu międzynarodowym są przez nas postrzegane jako czynniki działające w instytucjonalnych ramach szerszej polityki państwowej]

I drugi fragment:

[Dowodzimy w tej pracy, że obecny trend w kierunku zwiększania nierówności w Ameryce to przede wszystkim rezultat zmian w polityce gospodarczej, które miały miejsce pod koniec 1970 i na początku 1980 roku. Stabilizacja dochodów na równym poziomie oraz równoczesny wzrost zarobków skorelowany ze wzrostem wydajności dla pokolenia powojennego to rezultat polityki, która wzięła swój początek z Newa Dealu i była wspierana przez publiczne i prywatne działania po wojnie. Stabilizacja ta i wzrost nie były skutkiem działania wolnego rynku (naturalna ekonomia?), ale polityki stworzonej do wspierania tych trendów. Nazywamy to zbiorem zasad z Traktatu z Detroit.]

Sądzę, że te i inne tezy stoją w ostrej sprzeczności z tym, o czym pisze pan Robert Sadler.

Czy "Austriacy" mogliby się jakoś ustosunkować do tych zarzutów?

Odpowiedz

grudge

Ad berent11
Wyjaśnień nie musisz daleko szukać, raptem jeden artykuł wcześniej.
http://mises.pl/blog/2011/12/30/woods-keynesowskie-przepowiednie-kontra-historia-usa/

Odpowiedz

berent11

Nie przekonuje mnie wykład Woodsa w tym sensie, że on w ogóle nie dotyczy tego, o czym piszą Levy i Temin. Woods słowem nie wspomina o umowach z Detroit czy konsensusie waszyngtońskim, słowem nie zahacza również problem poruszony przez R.G Price'a w drugim podlinkowanym tekście będącym analizą opodatkowania w USA. Price przekonuje, że opodatkowanie z ostrą progresją z lat 1946-75 sprzyjało wyrównywaniu poziomu dochodów, z kolei obniżanie podatków dla najbogatszych (plus inne wytyczne nowej rządowej polityki składające się na tzw. "neoliberalizm" z lat 1980-2004) tylko nierówności pogłębiały. Mam nadzieję, że wyrażam się dostatecznie jasno.

Odpowiedz

Bartosz Drewniak

Ad berent11
Przecież wyraźnie autor pisze tutaj o tym, że koszty machinacji rządu przy pieniądzu ponoszą obywatele i to w większości ci najbiedniejsi. To, że przy wzroście gospodarczym bogaci są jeszcze bogatsi jest normalne ale normalne jest również to, że biedniejsi są mniej biedni. Pokazywanie kto więcej, bogaci czy biedni, dokłada do rządowego szwindlu nie ma kompletnie sensu. Chodzi o zdemaskowanie mechanizmu działania tego oszukańczego systemu, którego twórcą i największym beneficjentem jest rząd.

"kluczową rolę w rozwoju amerykańskiej przedsiębiorczości oraz bogaceniu się społeczeństwa po wojnie odegrały instytucje państwowe"

To kłamliwy argument i poparty wyłącznie zasługami wolnego rynku, to mimo interwencji rządu rynek radził sobie i zwiększył dobrobyt wszystkich. Taka argumentacja zawsze była domeną wszelkiej maści socjalistów i etatystów, przypisywanie sobie sukcesów wolnego rynku a wolny rynek obarczając porażkami swojej polityki.

Odpowiedz

kawador

@berent11

Levy i Temin w swoim tekście kompletnie lekceważą to, co w książce "Depression, War and Cold War" Robert Higgs nazwał "Great Escape" (Wielką Ucieczką od interwencjonizmu i planowania). Tutaj masz fragmenty recenzji jego książki - recenzenci podkreślają nowatorskie i wcześniej niespotykane w amerykańskiej ekonomii spojrzenie na tamte wydarzenia:

http://www.independent.org/store/book_detail.asp?bookid=65

Higgs podzielił wielki kryzys na trzy okresy. Pierwszy etap, Great Contraction, wystąpił podczas prezydentury Hoovera i trwał od roku 1929 do 1933. W okresie tym inwestycje prywatne obniżyły się o około 84%. Następny okres to Great Duration z lat 1933-1945. Prywatne inwestycje wzrosły we wczesnych latach Nowego Ładu, jednak w latach trzydziestych prezydent Franklin Roosevelt coraz śmielej atakował prawo własności. Ostatni etap to Great Escape, który nastąpił po drugiej wojnie światowej, i był wynikiem demontażu wielu norm regulacyjnych, które wprowadzono w okresie kryzysu i wojny. Dobrze znasz angielski, więc nie będziesz miał problemu z przeczytaniem i zrozumieniem poniższych tekstów:

From Central Planning to the Market: http://www.independent.org/newsroom/article.asp?id=109

Why the Great Depression Lasted So Long and Why Prosperity Resumed after the War: http://www.independent.org/pdf/tir/tir_01_4_higgs.pdf

Higgs: "World War II was an economic disaster". W efekcie deregulacji na nowo zostały odkryte rynki oraz narodziła się wolność dla przedsiębiorców i pracowników i stąd gigantyczny boom gospodarczy i eksplozywny wzrost bogactwa klas niższych. Ponadto tak zwana "złota era kapitalizmu" była wynikiem historycznego szczęścia. W 1945 roku Stany Zjednoczone były w zasadzie jedynym liczącym się producentem na świecie. Cała reszta państw miała przemysł albo zgruzowany w wyniku wojny, albo kompletnie niezdolny do konkurowania z USA. Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Japonia, Chiny były obszarami powojennej rekonstrukcji. Jeśli którakolwiek z tych nacji chciałaś coś kupić, kupowała od Amerykanów – do roku 1970 ani WB, ani Niemcy, ani Japonia nie były w stanie konkurować z gospodarką amerykańską, były od niej uzależnione (Japonia niemal całkowicie, inne kraje w mniejszym stopniu).

Pęd "złotej ery" zaczął wyhamowywać wraz z wejściem w dekadę lat 70, co Higgs uznaje za naturalne wyczerpanie się powojennego modelu gospodarczego.

Odpowiedz

kawador

@berent11

Co się zaś tyczy tekstu na blogu R.G Price’a - nie czytałem go jeszcze, za długi jest, ale nie omieszkam się z nim zapoznać, bo wygląda na rzetelną robotę. W tym miejscu chciałbym ci jednak przypomnieć o innym bardzo podobnym tekście (nie wiem, w jakim stopniu treściowo zgadza się z podlinkowanym przez ciebie, bo jak mówię, jeszcze go nie czytałem):

A Brief Look at Postwar U.S. Income Inequality: http://www.census.gov/prod/1/pop/p60-191.pdf

Autor Daniel H. Weinberg także pochyla się w nim nad kwestią nierówności dochodowych, bogacenia się najbogatszych etc i wychodzi mu to samo, co Price'owi - że „nożycach dochodów” nieustannie się rozwierają, że polityka fiskalna sprzyja najbogatszym i tak dalej. Nie twierdzę, że tak nie jest, tj. nie twierdzę, że państwo nie pomaga bogatym. Ba - uważam, że pomaga oligarchom akumulować kapitał. Twierdze natomiast, że przyczyny problemu źle są diagnozowane. Alan Reynolds z Cato Institute w pracy "Has U.S. Income Inequality Really Increased?" wziął na warsztat wyliczenia Weinberga i wyszło mu, że sporo tam błędów i selektywnych danych:

http://www.cato.org/pubs/pas/pa586.pdf

Rozumiesz, do czego zmierzam? Ze statystykami trzeba bardzo ostrożnie. Tak samo patrząc na słynne wskaźniki Giniego - przez cały czas musisz mieć na uwadze np. krytykę Thomasa Sowella. W USA przykładowo wszelkie współczynniki rozdziału dochodu są bardzo duże, ale za to jest większa rotacja. Przykładowo, jeżeli Jobs jako adoptowane dziecko, które rzuciło studia, miał praktycznie zerowe dochody na początku drogi życiowej, to w wieku 40 lat był jednym z najbogatszych na świecie. I nawet, jeżeli nikomu poza nim nie zmienił się dochód, to zwiększyła się "nierówność". Tylko, że w rzeczywistości poprawiło się "biednym", a jeden średniak wpadł do koszyka "biednych". Czyli patrząc tylko na statystykę, można zobaczyć "jeszcze bogatszych bogatych" i zubożałą klasę średnią. Choć nic takiego nie miało w rzeczywistości miejsca.

Odpowiedz

marcinach

Zamiast komentarza oddaję głos przedstawicielowi lewicowej elity. Oto John Williamson, twórca Konsesusu Waszyngtońskiego:
- A nie wspominałem panu, że „Konsensus waszyngtoński” to typowa lewicowa doktryna? Ingerowanie w mechanizmy rynkowe, żeby dostarczać dobra publiczne, jest całkowicie do pogodzenia z gospodarką rynkową. Więcej - po to są podatki. Jeżeli powie pan jednak: "przemysłem stalowym powinno zarządzać państwo", to stwierdzę, że to głupie.
(za http://wyborcza.pl/1,76842,7855340,Konsensus_waszyngtonski_po_20_latach__Spowiedz_liberala.html?as=4&startsz=x)

Odpowiedz

smootnyclown

<i>W takim systemie nie może pojawić się kryzys, ponieważ zasady rządzące wolnym rynkiem są nieodłączną częścią ludzkiej natury.</i>

a skąd taki wniosek? Bo przecież nie z przesłanki...

Odpowiedz

system

Nie wiem gdzie tu jest napisane, dlaczego to konkretnie rząd czerpie zyski z tego systemu, jakie są to zyski konkretnie. Wszystko prawda etc. ale nigdzie nie jest napisane kto tak na prawdę winien.
I nie widzę sprzeczności wolnego rynku z tym co jest teraz, to znaczy że przedsiębiorstwa robią co im się podoba.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.