KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Sanchez: Istotne znaczenie społecznej harmonii

22
Daniel James Sanchez
Przeczytanie zajmie 10 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Daniel James Sanchez
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Aleksandra Konatowska
Wersja PDF

harmonia spoleczna

Eris ─ bogini niezgody w greckiej mitologii ─ była przedstawiana jako czarny charakter. To przez jej intrygi doszło do wojny trojańskiej, która według Homera sprawiła, że: „wielu herosów padało ofiarą psów i sępów[1].

Z kolei Concordia ─ bogini społecznej harmonii w starożytnym Rzymie ─ była jednym z bóstw kochanych z całego serca. Rzymianie często poświęcali jej nową świątynię po zakończeniu politycznych niesnasek.

Która z tych bogiń ma większy wpływ na postępowanie ludzi? Jaki stan rzeczy jest najbardziej naturalny? Pokojowe współistnienie czy niezgoda? Harmonia czy spór?

Na przestrzeni historii każde z tych przeciwieństw miało swoich wiernych wyznawców wśród intelektualistów. Jedna z odwiecznych tradycji w „obozie niezgody” utrzymuje, że antagonistyczne spory są integralnym faktem życia gospodarczego. Według Ludwiga von Misesa fundamentalna teza tego punktu widzenia zakłada, że: „zysk jednego człowieka oznacza stratę innego; jeśli ktoś zyskuje, to ktoś inny musi stracić”[2].

Mises nazwał niniejsze twierdzenie dogmatem Montaigne’a, gdyż to właśnie ten francuski eseista, choć sam nie był jego twórcą, przyczynił się do jego oszałamiającej popularności. Mises stwierdził, że dogmat Montaigne’a był „kwintesencją” merkantylizmu, szkoły ekonomicznej, która wyrażała poparcie dla polityki „zubożania sąsiada” poprzez protekcjonizm.

Propagujący niezgodę merkantyliści walecznie przeciwstawiali się wczesnym liberałom i ich nowo rozwijającej się nauce ekonomii (politycznej), która opierała się na wierze we wzajemną współpracę i harmonię gospodarki rynkowej.  Mises nazwał to przekonanie „klasyczną doktryną harmonii”[3], a jej zwolenników „harmonistami”[4] .

Na przykład David Hume, określany przez Misesa jako „pionier brytyjskiej ekonomii politycznej”[5], stwierdził, że handel nie jest wcale międzynarodową grą o sumie zerowej. W jednym ze swoich najbardziej popularnych esejów O zazdrości handlowej doszedł do wniosku, że:

 

Nie tylko jako człowiek, ale jako poddany Królowej modlę się o rozwijający się handel Niemiec, Hiszpanii, Włoch a nawet Francji. Jestem pewien, że Wielka Brytania i wszystkie te narody rozwijałyby się bardziej, gdyby ich władcy i ministrowie powzięli takie życzliwe opinie w stosunku do siebie[6].

 

W ideologicznym sporze liberalni ekonomiści w końcu pokonali merkantylistów. W następstwie tego wydarzenia doktryna klasycznej współpracy zastąpiła dogmat Montaigne’a. Doprowadziło to do — zgodnie z określeniem Misesa — „wieku liberalizmu”, który utorował drogę do rewolucji przemysłowej i niespotykanego wzrostu dobrobytu społecznego. Nasz obecny standard życia  oraz sam fakt, że większość z nas w ogóle żyje, zawdzięczamy właśnie zwycięstwu klasycznej doktryny harmonii nad dogmatem Montaigne’a.

Niestety, nowe antyliberalne doktryny zaczęły zyskiwać popularność w kręgach intelektualistów już od drugiej połowy XIX wieku. Do końca pierwszej wojny światowej społeczna filozofia sporów ponownie stała się dominująca.

Prawicowi „antyharmoniści”, reprezentowani przez nazistów, wierzyli w nierozwiązywalny rasowy lub narodowy konflikt. Jedyną drogą do pokoju było całkowite podporządkowanie sobie lub zniszczenie innych przez najsilniejszą rasę lub naród.

Mises zanalizował niniejszą tradycję z typową dla siebie precyzją:

 

W filozofii antyharmonistów, rozmaitych szkół nacjonalizmu i rasizmu trzeba rozróżnić dwie linie rozumowania. Jedną jest doktryna nieusuwalnego antagonizmu zachodzącego między różnymi grupami, takimi jak narody czy rasy. Wspólnota interesów, jak widzą to antyharmoniści, istnieje tylko w ramach danej grupy, miedzy jej członkami. Interesy każdej grupy i każdego z jej członków są bezwzględnie przeciwstawne interesom wszystkich innych grup i wszystkich ich członków. „Naturalne” jest zatem, że powinna się toczyć ciągła wojna między różnymi grupami. […]

Drugi dogmat filozofii nacjonalistycznej i rasistowskiej jest uznawany przez ich zwolenników za logiczny wniosek wyciągnięty z pierwszego dogmatu. Kondycja ludzka, jak oni to widzą, zawsze pociąga za sobą nierozwiązywalne konflikty, przede wszystkim między różnymi walczącymi ze sobą grupami, a następnie, po ostatecznym zwycięstwie grupy panów, między nią a zniewoloną resztą ludzkości[7].

 

Marksiści również byli skrajnymi antyharmonistami, choć na swój własny sposób. Zamiast narodowych i rasowych konfliktów, lewicowi przeciwnicy „doktryny harmonii” głosili nierozwiązywalny, społeczny konflikt klasowy. W ich mniemaniu jedyną drogą do pokoju dla klasy proletariackiej było całkowite obalenie burżuazji.

W praktyce te dwie tradycje myśli antyliberalnej wynikały z wewnętrznego dążenia do totalitaryzmu. I chociaż są one często postrzegane jako diametralnie różne ideologie, ich istota jest podobna, jako że podstawą tych poglądów są spory i podziały. Jedna różnica to taka, że linie podziałów, które te ideologie proponują, biegną wzdłuż innych osi. Według Misesa: „Ideologia nacjonalistyczna rozrywa społeczeństwo wertykalnie, socjalistyczna horyzontalnie”[8].

Mises trafnie nazywany jest „ostatnim rycerzem liberalizmu”, ponieważ w okresie międzywojennym, kiedy wiara w harmonijną współpracę w ramach gospodarki rynkowej całkowicie ustąpiła miejsca militaryzmowi, protekcjonizmowi, interwencjonizmowi i socjalizmowi. Kiedy nawet ci, którzy nazywali się „liberałami”, stawali w obronie centralnego planowania i państwa opiekuńczego, Mises nie ustępował jako ostatni obrońca doktryny harmonii klasycznego liberalizmu.

Czasy, w których obecnie żyjemy, nie są tak burzliwe pod względem ideologicznym jak tamte. Społeczna filozofia sporów nie jest tak donośna, jak była dawniej. Jednak nadal można dzisiaj zauważyć tę filozofię, i to mimo tego, że jest ona złagodzona przez niejasne poczucie, iż rynek i przyjazne relacje w pewien sposób przynoszą pożytek. Społeczna filozofia konfliktu podnosi swoją starożytną głowę, np. w protestach typu „pożryj bogatego”, które słychać wśród spanikowanych postępowców w reakcji na pogłębiający się obecnie kryzys gospodarczy. Z kolei neokonserwatyści posługują się retoryką „zderzenia cywilizacji”.

Dlaczego Mises wierzył w harmonię interesów?

Przede wszystkim w pokojowej współpracy widział wspólny interes wszystkich ludzi, wynikający z faktu „różnorodności natury” (zróżnicowania dóbr naturalnych oraz cech osobistych), umożliwiającego osiągnięcie większej wydajności poprzez społeczny podział pracy.

 

Ludzkie wysiłki podejmowane na zasadzie podziału pracy we współpracy społecznej przynoszą — jeśli inne warunki nie są zmienione — większą produkcję w przeliczeniu na jednostkę nakładów niż izolowane wysiłki samotnych jednostek. Ludzki rozum jest zdolny uświadomić sobie ten fakt i dostosować do niego postępowanie. Współpraca społeczna staje się zatem dla każdego niemal człowieka wspaniałym środkiem do osiągania wszystkich celów. Swoiście ludzki wspólny interes zachowania i intensyfikacji więzi społecznej zastępuje bezwzględną konkurencję biologiczną, charakterystyczną cechę życia roślin i zwierząt[9].

 

Było to podstawowe spostrzeżenie, które doprowadziło klasycznych liberałów do uświadomienia sobie potrzeby wolnego, pokojowego handlu międzynarodowego, jako że specjalizacja i handel to po prostu bardzo skuteczny sposób podziału pracy.

Merkantyliści próbowali przeciwstawić się temu założeniu poprzez stwierdzenie, że większa wydajność podziału pracy jest obecna wyłącznie wtedy, gdy każda strona jest lepsza od drugiej w produkcji pewnych rzeczy. Argumentowali oni, że zasada ta nie ma zastosowania kiedy np. jeden z dwóch krajów jest lepszy od pozostałych w produkcji wszystkich towarów. James Stuart Mill i David Ricardo obalili ten zarzut swoim „prawem kosztów komparatywnych”.

Prawo to zademonstrowało, że nawet naród „supermanów” (nazwijmy go „Supermanią”) stwierdziłby, że korzystny jest handel z narodem „Jimmy’ego Olsena” („Jimmylandem”). Załóżmy, że ci pierwsi są lepsi w produkcji zarówno rzeczy A, jak i B. Jeśli Supermania jest relatywnie lepsza w produkcji artykułu A niż artykułu B, to sensownym rozwiązaniem jest, aby Jimmyland skupił się na produkcji B, zaś Supermania na wytwarzaniu artykułu A, by następnie dokonać między sobą wymiany handlowej.

Prawo to  może wyglądać nazbyt  techniczne. Jednak Mises dostrzegał wielką wagę tego argumentu. Powyższe założenie dowiodło, że podzielony świat nie musi znajdować się w ciągłym konflikcie między „nadludźmi” a „podludźmi”. Ludzie pokroju Jimmy’ego Olsena, aby przeżyć, nie muszą nieustannie poszukiwać  kryptonitu w celu zniszczenia i przejęcia własności superludzi. Natomiast supermeni nie muszą ignorować lub traktować z góry bardziej przeciętnych jednostek.

Na ziemi jest miejsce i praca dla wszystkich. Każda zaś osoba odnosi naturalną korzyść w tworzeniu i zachowaniu więzi społecznych z innymi. Z racji ich dogłębnego znaczenia, Mises ponownie nazwał ekonomiczne twierdzenie Millsa i Ricarda, określając je „prawem asocjacji”.

Mises wierzył również, że doktryna klasycznej harmonii bazuje na zrozumieniu ziarna prawdy zakorzenionego w błędnej teorii ludności Thomasa Malthusa:

 

Z zasady Malthusa można wywnioskować, że przy każdym danym stanie podaży dóbr kapitałowych i wiedzy o najlepszym wykorzystaniu zasobów naturalnych istnieje pewna optymalna wielkość populacji. Dopóki liczba ludzi nie przekracza tej wielkości, dopóty pojawienie się nowych poprawia położenie współpracujących jednostek, zamiast je pogarszać[10].

 

Malthus przecenił ludzką skłonność do płodzenia potomstwa oraz nie docenił zarówno błyskotliwości ludzkiego umysłu, jak i bogactwa ziemi. Z tego powodu był bardzo pesymistyczny względem standardów życia w przyszłości.

Gdyby jego założenia okazały się prawdziwe, wówczas człowiek mógłby postrzegać każdego innego człowieka jako antagonistycznego rywala w walce o niewystarczające i kurczące się środki życia. Pokojowa i obfita „społeczna rywalizacja” mogłaby utorować drogę do bezlitosnej i destrukcyjnej „rywalizacji biologicznej”. W takich warunkach antyharmoniści mogliby mieć rację.

Byłoby to prawdą, gdyby ludzie zachowywali się jak zwierzęta — ale przecież tak nie jest, a przynajmniej być nie musi. Ludzie wcale nie rozmnażają się w takim tempie, który zagrażałby materialnym granicom przetrwania. Zachowanie człowieka nie opiera się wyłącznie na zwierzęcych instynktach.

Jako że ludzie nie rozmnażają się jak króliki, nie ma potrzeby, aby się wzajemnie nienawidzili tak jak rywalizujące stada hien. Ludzie nie muszą też polować na siebie podczas wojen.

Marksiści głosili nierozwiązywalny konflikt między klasami ekonomicznymi. Najpierw istniał konflikt między „ziemią” a „kapitałem”. Konflikt ten zakończył się zwycięstwem kapitału, zakończył feudalizm i dał początek kapitalizmowi. Następny konflikt miał wystąpić między „kapitałem” a „pracą”. Marks uważał, że spór zakończy się zwycięstwem pracy, upadkiem kapitalizmu i powstaniem socjalizmu.

Współczesna ekonomia pokazuje, że założenie to okazało się nonsensem. Eugen von Böhm-Bawerk zdyskredytował teorię wyzysku Marksa przez wskazanie bezcennych usług, jakie kapitaliści wykonują dla pracowników fizycznych. Współczesna teoria dystrybucji pokazała zaś, w jaki sposób zwiększone inwestycje kapitałowe prowadzą do wzrostu realnych dochodów. Tak jak wymiana handlowa nie jest grą o sumie zerowej, podobnie nie jest nią współpraca pomiędzy różnymi podmiotami gospodarczymi.

Ponadto Marks pomylił się, traktując poszczególne funkcje agentów gospodarczych, jak gdyby były one jednostkami. „Pracownik”, „kapitalista”, „właściciel ziemi”, a bardziej ogólnie „producent” są tylko wybranymi aspektami całej jednostki. Każda osoba jest konsumentem. A ponieważ produkcja ma służyć konsumpcji, sposób, w jaki komuś się powodzi jako konsumentowi, jest najbardziej istotną kwestią.

William Hutt i Ludwig von Mises pokazali, że gospodarka rynkowa w gruncie rzeczy działa pod zwierzchnictwem  konsumenta.

Wyjątkową tendencją kapitalizmu jest umożliwienie jednostkom zaspokojenia ich potrzeb zgodnie z ich wkładem w zaspokojenie potrzeb innych. Poprzez proces rynkowy konsumenci nagradzają każdego producenta w zależności od jego udziału w zaspokojeniu ich potrzeb. Dlatego kapitalizm zachęca jednostki, aby — w swoim najlepiej pojętym interesie — dostosowały swoje wybory funkcji i działań tak, aby ich udział w zaspokajaniu ludzkich potrzeb był coraz większy.

Relatywne znaczenie niektórych potrzeb konsumentów jest większe niż znaczenie potrzeb innych osób w tym procesie. Ale relatywne znaczenie danej potrzeby konsumenta — o tyle, o ile to relatywne znaczenie zostało określone na rynku — jest  miernikiem, w jakim stopniu przyczynił się on do zaspokojenia potrzeb innych konsumentów jako producent.

W ten sposób ludzkie wybory, poprzez wzajemne oddziaływanie, harmonizują się ze sobą, aby zapewnić dobrobyt ludziom w takim stopniu, w jakim tylko jest to możliwe.

Każda interwencja państwa na rynku — każdy podatek, regulacja, redystrybucja lub ekspansja biurokracji — osłabia więzy łączące wkład i dochody. Z kolei krępowanie rynku czyni producentów mniej wrażliwymi na klientów i prowadzi do zmniejszenia satysfakcji konsumentów.  A ponieważ — w odniesieniu do usług gospodarczych, wszyscy jesteśmy najpierw i przede wszystkim konsumentami, a producentami tylko podrzędnie — dlatego zmniejszona satysfakcja konsumenta oznacza zmniejszony dobrobyt społeczny.

Wszyscy mamy wspólny interes — czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie — w zachowaniu i rozszerzeniu kapitalizmu i liberalnego porządku. Naprawdę istnieje harmonia korzyści. Pod wszystkimi błędami i przemocą tysiącleci cały czas tkwiła jasna twarz zgody. Ponowne jej odkrycie jest zadaniem, które ciąży na ekonomii i utylitarystycznym liberalizmie, kontynuowanych w duchu tradycji Ludwiga von Misesa.

 


[1] Homer, Iliada, księga 1.

[2] Ludwig von Mises, Ludzkie działanie, tłum. W. Falkowski, Warszawa 2007, s. 564.

[3] Ludwig von Mises, Teoria a historia, tłum. G. Łuczkiewicz, Warszawa 2011, s. 12.

[4] Ludwig von Mises, Teoria a historia, s. 17.

[5] Ludwig von Mises, Money, Method, and the Market Process, rozdział 5.

[7] Ludwig von Mises, Teoria a historia, s. 18.

[8] Ludwig von Mises, Socjalizm, tłum. S. Sękowski, Kraków 2009, s. 269.

[9] Ludwig von Mises, Teoria a historia, s. 28.

[10] Ludwig von Mises, Teoria a historia, s. 18.


Podobał Ci się artykuł? Chcesz czytać ich więcej? Wesprzyj mises.pl!


Kategorie
Filozofia polityki Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Nyoja_O-„dekolonizacji”-praw-własności

Społeczeństwo

Nyoja: O „dekolonizacji” praw własności

Twierdzi się, że zasady wolności jednostki i własności prywatnej są po prostu kwestią pewnych preferencji kulturowych...

matthews-protekcjonizm-nie-zapewnia-bezpieczenstwa-zywnosciowego-tylko-je-ogranicza

Handel zagraniczny

Matthews: Protekcjonizm nie zapewnia „bezpieczeństwa żywnościowego”, tylko je ogranicza

Oczekiwanie, że protekcjonizm zapewni bezpieczeństwo żywnościowe nie ma racji bytu.

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.

Allman_Ego kontra maszyna

Innowacje

Allman: Ego kontra maszyna

Dlaczego niektórzy ludzie tak nerwowo reagują na nowe modele sztucznej inteligencji?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 22
Sambor

"Prawicowi „antyharmoniści”, reprezentowani przez nazistów, wierzyli w nierozwiązywalny rasowy lub narodowy konflikt." Od kiedy to narodowy socjalizm (NSDAP partia hitlerowska przecież) jest prawicą?

Odpowiedz

Szymon

@2.
Nie jest i nigdy nie był - wyjaśnienia poda redakcja :)

Odpowiedz

MB

ad 1 i 2
Nie przesadzałbym. Autor pisze o 2 nurtach "antyharmonistów" - bardziej prawicowym i bardziej lewicowym. Myślę, że taką interpretację da się obronić. Nie pisze zaś o tym, czy naziści znajdują się na prawicy całego spektrum politycznego.

Odpowiedz

Filip Kostrzewa

ad 3

Ależ nie da się. Z tego wynika jednoznacznie, że istnieli prawicowi antyharmości, a ich polityczną reprezentacją był nazizm.

Nawet jeśli dzielimy antyharmonistów wewnętrznie na lewicę i prawicę, tak jak można na lewicę i prawicę podzielić libertarian, to nie ma żadnych podstaw, by nazizm znalazł się na prawicy tego podziału, ponieważ nie zawierał żadnych elementów prawicowych.

Odpowiedz

MB

ad 4
Serio, żadnego? Naprawdę takie kwantyfikatory powinny tu latać?

Odpowiedz

Filip Kostrzewa

Myślę, że mogę spokojnie zaryzykować takie stwierdzenie.

Odpowiedz

joker

Nacjonalizm np. jest dziedzictwem rewolucji francuskiej, a więc lewicy.

Odpowiedz

MB

Jasne, Akcja Francuska to czysta lewica była, przecież byli nacjonalistyczni. Nacjonalizm urodził się na lewicy, ale przez XIX wiek przewędrował dość daleko na prawo. Zacytuję ustęp z prof. Bartyzela:
"Zjawisko będące kontaminacją lewicy i prawicy może - na osi horyzontalnej - znajdować się jedynie, ogólnie rzecz biorąc, w centrum, w poszczególnych natomiast konkretyzacjach (w zależności od proporcji "wymieszania" ideologicznych składników) - co najwyżej na "skrajnej lewicy prawicy" (te "faszyzmy", które są bardziej nacjonalistyczne niż socjalistyczne), albo przeciwnie, na "skrajnej prawicy lewicy" (te, które są bardziej socjalistyczne niż nacjonalistyczne)".
Z tego zdania wynika, że jeśli coś jest bardziej nacjonalistyczne (jak np. nazizm od komunizmu), to jest bardziej na prawo. Też się myli p. prof?

Odpowiedz

Filip Kostrzewa

To jest duże uproszczenie. Zauważ, że prof. Bartyzel mówi o faszyzmach, a nazizm jest czymś zupełnie odmiennym.

W dodatku nacjonalizm nacjonalizmowi nie równy. Nacjonalizm Akcji Francuskiej był nacjonalizmem chrześcijańskim, natomiast nacjonalizm nazistów przypominał to, co ideolodzy Akcji Francuskiej nazywali nacjonalitaryzmem, czyli nacjonalizm oparty o rasę, o naród etniczny, a nie o wspólnotę polityczną jak nacjonalizm AF.

Ten drugi jest jednoznacznie lewicowy i kolektywny, a zarazem charakterystyczny dla nazizmu.

Odpowiedz

Filip Kostrzewa

Ten sam prof. Bartyzel:

http://www.legitymizm.org/ebp-nacjonalitaryzm

Odpowiedz

MB

ad 9-10
Zauważ, że mówi o faszyzmach w cudzysłowie, co wskazywałoby na dość szeroką interpretację, która mogłaby obejmować także nazizm, właśnie jako skrajną prawicę lewicy.
Co do AF to jasne, wcale nie uznawali żydów za podejrzanych

Odpowiedz

Filip Kostrzewa

Ale antysemityzm AF podobnie jak jej nacjonalizm nie był etniczny. Zatem idealnie wpasowuje się w dychotomie nacjonalizm-nacjonalitaryzm. Mamy zatem nacjonalizm chrześcijański połączony z antysemityzmem opartym o podobne podstawy jak antysemityzm endeków, a z drugiej strony nacjonalitaryzm nazistów i oparty na genetyce rasistowski antysemityzm.

Co do pierwszej kwestii: wystarczy zajrzeć to sławnego artykułu Bartyzela o prawicy, by zauważyć, że wymienia na skrajnej lewicy prawicy kilka form faszyzmu, natomiast nie wymienia nazizmu.

Odpowiedz

MB

No przecież piszę o nazizmie jako skrajnej prawicy lewicy a nie skrajnej lewicy prawicy.
Co do etniczności, to według jakiego powszechnie przyjętego znaczenia tego słowa antysemityzm AF nie był etniczny?

Odpowiedz

Filip Kostrzewa

Antysemityzm AF był skierowany w żydów jako "niemieckich agentów" i tych, którzy chcieli rozsadzić społeczeństwo francuskie od środka i zniszczyć katolicyzm (Sprawa Dreyfusa, Protokoły Mędrców Syjonu i te sprawy).

Nie słyszałem nigdy, aby przedstawiciele AF uważali żydów za niższych rasowo, tak jak to było w przypadku nazistów.

Wybacz, nie doczytałem, że chodzi o prawicę lewicy, a nie lewicę prawicy.

Uważam jednak, że nawet jeśli umieścimy nazizm na prawicy lewicy to nie jest to żaden dowód na to, że nazizm zawiera elementy prawicowe. Dlaczego? Dlatego, że motywem dla umieszczenia go na prawicy lewicy jest jego nacjonalitaryzm, który jest cechą typowo lewicową i uznawanie go za bardziej prawicowy niż internacjonalizm wynika raczej z jego podobnej do nacjonalizmu nazwy, właściwie mylenia go z nacjonalizmem. Nie widzę powodu, dla którego poza czystym pragmatyzmem dążącym do umieszczenia doktryn na osi mielibyśmy uznać, że internacjonalizm jest bardziej lewicowy niż nacjonalitaryzm.

Odpowiedz

MB

"Etniczny" nie oznacza "rasowy", etnolodzy zajmują się kulturą, antropolodzy sensu stricto budową ciała i cechami rasowymi.
Nacjonalitaryzm jest mniej lewicowy bo postuluje egalitaryzm w mniejszym stopniu - tylko pomiędzy członkami narodu a nie pomiędzy całą ludzkością.

Odpowiedz

Filip Kostrzewa

W takim razie antysemityzm AF nie był rasowy ani genetyczny, jak antysemityzm nazistów :D

Dlaczego za wyróżnik lewicowości/prawicowości ma służyć podejście do egalitaryzmu? Gdyby tak było za skrajną prawicę powinien zostać uznany system kastowy w Indiach.

Lewicę wyróżnia nie tylko egalitaryzm, ale też materializm - w tym przypadku można stwierdzić, że to nacjonalitaryzm jest bardziej lewicowy, bo opiera się na biologii. I tak można się przerzucać.

Zauważ jednak, że nawet, gdybyśmy przyjęli to, że nacjonalitaryzm jest faktycznie bardziej prawicowy, bo mniej egalitarystyczny od internacjonalizmu to dalej nie możemy z tego w żaden sposób wywnioskować, że jest to jakiś element prawicowy w nazizmie. Nacjonalitaryzm jest dalej lewicowy, tylko mniej egalitarny.

Odpowiedz

MB

Tezę, że egalitaryzm jest jednym z wyznaczników lewicowości, uważałem za powszechnie przyjętą: http://metapedia.konserwatyzm.pl/wiki/Lewica
Co do materializmu, to sorry, ale prawdziwych marksistów/engelsistów w tym ciężko przebić.
Zdaniem: "Zauważ jednak, że nawet, gdybyśmy przyjęli to, że nacjonalitaryzm jest faktycznie bardziej prawicowy, bo mniej egalitarystyczny od internacjonalizmu to dalej nie możemy z tego w żaden sposób wywnioskować, że jest to jakiś element prawicowy w nazizmie." dowiodłeś mojej tezy - nazizm był mniej lewicowy, zatem był na prawicy antyharmonistów - w tym samym sensie co "prawica lewicy": ciągle lewica, ale ciut mniej.

Odpowiedz

Filip Kostrzewa

Jednym, tak z tym w pełni się zgadzam, ale nie jedynym.

Tylko ja nie jestem przekonany by uznać nacjonalitaryzm za bardziej prawicowy niż internacjonalizm, tylko z powodu jego mniejszego egalitaryzmu.

Jeśli dzielilibyśmy lewicę analogicznie jak Bartyzel podzielił prawicę - tzn. najskrajniejsza prawica to ta, która sięga najdalej w przeszłość, aż do średniowiecza i daje początek myśli prawicowej, która stopniowo przekształca się w konserwatyzm, konserwatywny liberalizm itd. to w przypadku lewicy taką pierwotną, a więc najbardziej lewicową lewicą jest jakobinizm, a jakobini byli właśnie nacjonalitarystami. Czy może być coś bardziej lewicowego od ideologii, która lewicę praktycznie zdefiniowała?

Odpowiedz

MB

Zaszłości historyczne i chronologiczne są chyba jednak mniej ważne niż logiczne konsekwencje poprowadzenia pewnych rozumowań do końca - albo egalitaryzm na maksa albo nie. W przypadku prawicy prawicy, to może mniej więcej gra chronologicznie, ale nie zdziwiłbym się, że jakby współczesnych legitymistów w zestawieniu ze starymi poczytać, to obecni są bardziej radykalni, ergo bardziej prawicowi (tylko hipoteza, za mało znam starych i nowych, by tak twierdzić, taki eksperyment myślowy tylko).

Odpowiedz

Paweł Kot

@MB, Filip Kostrzewa
Chciałbym tylko powiedzieć, że macie Panowie kibiców waszej nocnej polemiki

Odpowiedz

mister T

lewica to przeciwienstwo prawicy, a prawica lewicy. To moja definicja, ultrasubiektywna i kontekstowa. W nazizmie jest jedna partia, podobnie jak w komunizmie, wiec prawo i lewo moze byc tylko wewnatrz tych nurtow, a nie na zewnatrz.

Odpowiedz

Towczuk

A co jeśli SUpermania jest lepsza wiele, wiele razy w wyrabianiu zarówno produktu A i B od Jimmylandu? I do tego oba produkty są takiej samej jakości i nie ma relatywnej różnicy w ich produkcjii w Superlandii.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.