KRS: 0000174572
Powrót
Teksty

Hoppe, Hülsmann, Block: Przeciwko środkom fiducjarnym

0
Hans-Hermann Hoppe
Przeczytanie zajmie 83 min
Hoppe_Hulsmann_Block_Przeciwko-pieniadzowi-fiducjarnemu_maly.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Hans-Hermann Hoppe, Jörg Guido Hülsmann, Walter Block
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Tomasz Michalak
Wersja PDF

przeciwko pieniadzowi fiducjarnemu

Prawie wszyscy dzisiejsi ekonomiści austriaccy chórem opowiadają się przeciwko bankowości centralnej oraz za w pełni wolnorynkowym i konkurencyjnym systemem bankowym. Czy „wolna bankowość” wymaga 100-procentowej rezerwy depozytowej, czy umożliwia z kolei, bądź nawet wymaga cząstkowej rezerwy bankowej? W poprzednim artykule, który pojawił się w Quarterly Journal of Austrian Economics, George A. Selgin oraz Lawrence White (1996), dwóch najbardziej wybitnych współczesnych austriackich zwolenników „wolności bankowej” w postaci bankowości rezerwy cząstkowej, podejmowali próby rozwiania wątpliwości krytyków austriackich oraz obrońców 100-procentowej rezerwy pieniężnej[1].

Przeciwko oskarżeniom ze strony ich krytyków Selgin oraz White formułują dwie tezy. Po pierwsze, starają się pokazać, że owoc cząstkowej rezerwy bankowej, jakim są środki fiducjarne, nie stanowi sam w sobie przedmiotu przestępstwa, a jego kreacja może zostać wytłumaczona w oparciu o zasadę wolności kontraktowej. W szczególności twierdzą oni, że cząstkowa rezerwa bankowa stoi w zgodności z teorią kontraktu jako transferu tytułu własności wykształconą przez Murraya N. Rothbarda (który twierdził, że cząstkowa rezerwa bankowa jest działalnością przestępczą, co według nich było nieudaną próbą podparcia zasadności jego teorii na ten temat). Po drugie, starają się pokazać, że tworzenie środków fiducjarnych niekoniecznie prowadzi do nieefektywności gospodarczej oraz braku koordynacji, ale może właściwie pomóc zapobiec nieuniknionemu kryzysowi, a co za tym idzie wesprzeć gospodarkę. W tym artykule zademonstrujemy, że ani pierwsza, ani druga teoria nie jest w jakikolwiek sposób racjonalna[2].

Problematyka przestępstwa I: Pieniądz, substytut pieniądza, środki fiducjarne oraz teoria kontraktu jako transferu tytułu własności

By rozwiązać problem tego, czy cząstkowa rezerwa bankowa jest działalnością przestępczą, czy też nie, już na samym początku należy wyjaśnić kilka założeń oraz kwestii terminologicznych. Na szczęście po obu stronach barykady istnieje prawie kompletna zgoda co do potrzeby wyjaśnienia tej problematyki, toteż możemy uczynić to bardzo zwięźle. Przede wszystkim pieniądz nie może być towarem, jakim jest złoto. Złoto będąc pieniądzem jest zdefiniowane jako „powszechnie akceptowalny środek płatniczy”, ponieważ odznacza się „największą pokupnością spośród wszystkich dóbr”. Substytuty pieniężne są zdefiniowane jako swego rodzaju roszczenia lub certyfikaty reprezentujące określoną sumę pieniędzy (złota). Jeśli substytuty pieniężne (pieniądz papierowy) nie są zabezpieczone złotem, automatycznie muszą być określane jako środki fiducjarne[3].

Bazując na tych założeniach oraz definicjach, możemy postawić sobie pytanie czy problematyka związana z pieniądzem fiducjarnym powinna być postrzegana jako oszustwo. Na szczęście dyskusja na ten temat jest ułatwiona poprzez fakt, że Selgin oraz White w pełni akceptują Rothbardowską teoria kontraktu jako transferu tytułu własności. Natomiast w przypadku twierdzenia, że emisja środków fiducjarnych kwalifikuje się jako przestępstwo, tak jak twierdzą Rothbard oraz Hoppe, Selgin i White uważają za:

 

niemożliwe dojście do porozumienia w tej kwestii z Rothbardem (…) teoria kontraktu jako transferu tytułu własności co my jednak akceptujemy, a Rothbard wykorzystuje to do obrony wolności wzajemnie zgadzających się jednostek do zaangażowania w działania wolnorynkowe z ich własnością (prawnie posiadaną). Rothbard (…) definiuje przestępstwo jako „niedopełnienie warunków wymiany własności”. Ustalenia rezerwy cząstkowej nie mogą być nieuczciwe. Jeśli poszczególny bank dopuszcza się oszustwa poprzez utrzymywanie rezerw cząstkowych, musi przestrzegać zasad umowy przeniesienia tytułu własności pomiędzy bankiem a jego klientem. (s. 86-87).

 

Sądzą również, że:

 

To, czy utrzymywanie rezerw cząstkowych przez bank jest oszustwem, nie zależy od tego, czy mamy do czynienia z depozytem czy lokatą, ale od tego, czy bank kłamliwie przedstawił się jako utrzymujący stuprocentowe rezerwy. Wymagalność danego roszczenia wyemitowanego przez bank, tj. możliwość kontraktowa posiadacza do wymiany jego roszczenia w dowolnym czasie nie jest sama w sobie dowodem na to, że bank utrzymuje 100 proc. rezerwy, będąc w ten sposób zdolnym do spełnienia wszystkich pieniężnych roszczeń. Rothbard (…) twierdzi inaczej, opierając się na poglądzie, że roszczenia do depozytów znajdujących się w bankach są potwierdzeniami tychże depozytów, a nie poświadczeniem długu. Nie rozumiemy, dlaczego bank oraz klient nie mogą kontraktowo zgodzić się co do stworzenia takiego długu zamiast potwierdzeń depozytowych — wierzymy, że w przeszłości do takich porozumień dochodziło (s. 8, n. 8)

 

Na pierwszy rzut oka może się to wydawać przekonujące, jednak głębsza analiza jest konieczna. Przytoczone fragmenty pokazują, że najbardziej fundamentalne prawdy na temat własności oraz umowy zostały zwyczajnie przeoczone. Jak sformułował to Hoppe (1994, s. 67), „dwie jednostki nie mogą być wyłącznym właścicielem jednej i tej samej rzeczy w tym samym czasie”[4]. Jest to niezmienna zasada ― prawo działania i prawo natury, którego żadna umowa nie jest w stanie zmienić czy przekreślić. Także jakiekolwiek porozumienie ukazujące dwie osoby jako jednoczesnych właścicieli tej samej rzeczy jest najzwyczajniej fałszywe, a zatem oszukańcze[5]. Taki stan rzeczy wprowadza właśnie umowa pomiędzy bankiem działającym w oparciu o rezerwę cząstkową a jego klientem.

Emitując oraz akceptując pieniądz fiducjarny (po odpowiednio obniżonej cenie), zarówno bank, jaki i klient, bez względu na to, co było ich zamiarem, zgodzili się na wejście w posiadanie — w sposób niezgodny z prawem — tego samego dobra w tym samym czasie. Zobowiązali się oni w umowie do stworzenia dodatkowych certyfikatów pieniężnych przy równoczesnym roszczeniu sobie prawa do tej samej sumy. Emitując pieniądz fiducjarny, nie kreują ― i nie mogą kreować ― nowej własności. Rzeczywiście, żadna umowa nie może wykreować dodatkowej ilość własności. Może jedynie przenieść (redystrybuować) dowolną ilość własności z jednego właściciela na drugiego. Ilość własności może zostać zwiększona jedynie poprzez zawłaszczenie i produkcję (w ten sposób zwiększona ilość własności może prowadzić do zwiększenia ilości tytułów do własności). Bankowość cząstkowa oraz emisja środków fiducjarnych nie tyko nie zwiększa, ani nie może zwiększyć ilości własności, ale nie oznacza również transferu własności lub tytułu do niej z jednych rąk do drugich. Emisja oraz akceptacja przyjęcia wykreowanego pieniądza nie oznacza przeniesienia własności z banku na klienta lub odwrotnie. Oczywiście w wyniku emisji fiducjarnej dystrybucja kapitału oraz zobowiązań na kontach banku oraz klienta zostaje zmieniona. Natomiast żadna ilość własności nie zostaje przeniesiona z banku na klienta, bądź odwrotnie, a ostateczna ilość własności pozostaje niezmieniona. Taki obrót spraw prowadzi raczej do tego, że przy wyemitowaniu dodatkowej ilości pieniądza fiducjarnego bez jakiegokolwiek zwiększenia ilości rzeczywistej własności w rezultacie prowadzi do zwiększenia ilości roszczeń wobec niezmienionej ilości istniejącego kapitału. Nie jest to rezultat udokumentowanego przychodu dodatkowej ilości własności ani po stronie banku ani po stronie klienta. Dlatego stwierdzenie „wykreowane z powietrza” (ang. created out of thin air — przyp. tłum.) idealnie określa zaistniałą sytuację. Działanie takie, samo w sobie kwalifikuje się na przestępstwo, czy to według Rothbardowskiej definicji tego pojęcia jako „niepowodzenie przeniesienia własności na ustalonych warunkach”, czy to według Selgina i White’a jako „celowe i rozważne oszustwo w celach nabycia dodatkowych korzyści”. Każdy emitent oraz nabywca pieniądza fiducjarnego (pieniądz nie zabezpieczony złotem), bez względu na to w co wierzy, dopuszcza się oszustwa dla odniesienia korzyści majątkowych. Zarówno bank, jak i klient zgodzili się na tego typu oszustwo, by stać się jednoczesnymi posiadaczami określonej sumy pieniędzy, której nie są prawnymi właścicielami, posługując się tytułami pieniężnymi niemającymi żadnego odniesienia do istniejącej własności. W związku z tym w pełni świadomie stali się winnymi popełnionego czynu, tj. bezprawnego przywłaszczenia[6].

Nieudana próba rozpoznania problemu przez Selgina oraz White’a oraz ich wiara w etyczną istotę bankowości rezerwy cząstkowej wynika z dwóch powodów. Z jednej strony, co już zostało wskazane wcześniej, nie są oni w stanie zrozumieć tego, że żadna własność ― a co za tym idzie ― żadna ilość pieniądza (złota) nie może być w posiadaniu przez jeden podmiot w tym samym czasie, a zatem żadna umowa nie może uprawniać do zwiększenia rzeczywistej ilości własności, w związku z czym każde temu przeciwne stanowisko kwalifikuje się na bezprawne. Z drugiej strony Seglin i White nie są w stanie pojąć fundamentalnej, prakseologicznej różnicy pomiędzy własnością a tytułami własnościowymi. Traktując pieniądze (złoto) oraz substytuty pieniężne (banknoty) jako taki sam „pieniądz”, uporczywie starają się zamaskować tę różnicę. Jeśli złoto i tytuły pieniężne są równorzędne jako pieniądz, to rzeczywiście wydaje się, że jakiekolwiek zwiększenie podaży pieniądza lub tytułów pieniężnych nie czyni żadnej różnicy. W obu przypadkach mamy do czynienia z „pieniądzem”, stąd według definicji w obu przypadkach dochodzi do wzrostu podaży pieniądza. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to zabieg czysto abstrakcyjny.

Selgin i White poprawnie zauważają jednak, że każdy ma prawo do zaakceptowania definicji najbardziej mu odpowiadającej oraz dokonać rozróżnienia w tej kwestii wedle własnego uznania. Mimo to definicje nie są od tego, by kreować różnice ― mogą natomiast przyczynić się do ich zaniku. Definicje mogą albo odzwierciedlać różnice lub je ignorować, prowadząc do konsternacji. Naturalnie taki obrót spraw, tj. traktowanie pieniądza oraz tytułu pieniężnego jako równowartościowych środków pieniężne, ma na celu ukrycie różnic pomiędzy dwoma kategorycznie ― prakseologicznie ― różniącymi się zjawiskami i stanami rzeczy. Tytuł pieniężny oraz jego wzmożona podaż nie jest tym samym, co sam pieniądz oraz wzrost jego ilości. W przypadku wzrostu ilości pieniądza (złota) lub wzrostu ilości tytułów pieniężnych w pełni pokrytych właściwymi pieniędzmi (złotem) nie mamy do czynienia z tym, do czego dochodzi w przypadku wzrostu tytułów pieniężnych, którym nie towarzyszy wzrost właściwego pieniądza, ponieważ w drugiej sytuacji ta sama ilość dodatkowo emitowanego pieniądza staje się własnością więcej niż jednej osoby w tym samym czasie. Odkąd taka sytuacja nie może fizycznie zaistnieć — ilość pieniądza nie zmienia się, gdyż wszystkie już istniejące pieniądze są w czyimś posiadaniu — jakakolwiek emisja pieniądza fiducjarnego prowadzi do aktu bezprawnego przejęcia czyjejś własności.

Załóżmy, że istnieją dwa rodzaje własności: własność sama w sobie oraz tytuły własnościowe (noty). Poza własnością reprezentowaną przez dobra konsumpcyjne, dobra produkcyjne, istnieją także pieniądze, tytuły do dóbr konsumpcyjnych, tytuły do dóbr produkcyjnych oraz tytuły pieniężne. Pojawienie się tytułów własnościowych w uzupełnieniu do istniejącej własności samej w sobie promuje pewność prawną oraz redukuje i ułatwia przebieg sporów na tle własnościowym — stąd niewątpliwie przedstawia się jako korzystny (naturalny) rozwój. Co więcej umożliwia wystąpienie dwóch innowacji. Z jednej strony staje się możliwe odseparowanie przeniesienia własności rzeczy od sprawowania fizycznej kontroli nad nimi. W przypadku pieniądza staje się możliwa sytuacja, w której prawo do własności nad rzeczywistą ilością pieniądza (złota) przechodzi nieustannie z rąk do rąk, podczas gdy fizycznie pieniądze te pozostają w rękach banku w niezmienionej ilości. Z drugiej strony, wraz z rozwojem tytułów własnościowych zmiany w czasie będą stawały się coraz łatwiejsze. Rzeczywista własność lub tytuły własnościowe będą mogły być na dodatek wymieniane na tytuły do przyszłych własności (roszczenia wobec długów) i stąd będzie można założyć, że obok tytułów do istniejącej własności (dobra konsumpcyjne, produkcyjne i pieniądz), tytuły (roszczenia wobec długów) do dóbr, które powstaną w przyszłości, tj. konsumpcyjnych, produkcyjnych oraz pieniądza, istnieją i również są przedmiotem wymiany.

W tym świetle takie umowy są możliwe pomiędzy dwoma podmiotami — A (klient banku) i B (bank). Podmiot A może oddać swoje pieniądze (złoto) w posiadanie podmiotu B, przy równoczesnym (1) niezrzekaniu się prawa własności do nich lub (2) zrzeczeniu się tychże praw własności. Nie ma innej możliwości. Jeśli zatem (1) podmiot A znajduje się w posiadaniu tytułu do własności sumy pieniędzy oddanej do dyspozycji podmiotu B, podmiot B nie posiada prawa własności do tych pieniędzy, działa natomiast jedynie jako swoisty magazyn powierzonych mu pieniędzy. Nie ma innej możliwości. Jeśli (2) z kolei podmiot B nabywa tytuł własnościowy do sumy pieniędzy mu powierzonych przez podmiot A, podmiot A otrzymuje od podmiotu B albo (a) rzeczywistą ilość dóbr konsumpcyjnych lub produkcyjnych wcześniej będącymi własnością podmiotu B; lub (b) tytuł do rzeczywistej ilości konsumpcyjnych albo produkcyjnych dóbr będących w posiadaniu podmiotu B (ale będących już własnością podmiotu A); lub (c) tytuł do ilości przyszłych dóbr konsumpcyjnych lub produkcyjnych lub pieniędzy. Tutaj również nie ma innej możliwości. To znaczy, że podmiot A nie może zatrzymać prawa do własności przy równoczesnym przeniesieniu go na podmiot B.

Spośród wszystkich możliwych transakcji ani jedna nie byłaby rezultatem emisji pieniądza fiducjarnego. Pieniądz fiducjarny według definicji Selgina i White’a jest „określoną porcją wymienialnych substytutów pieniężnych zabezpieczonych aktywami innymi aniżeli zabezpieczony pieniądz” (s. 85). W rzeczywistości mamy do czynienia z pieniądzem (złotem) oraz substytutami pieniężnymi (tytuły do pieniądza). Na rynku także występują tytuły do dóbr niepieniężnych (tytuły równoważne) oraz tytuły do jeszcze nieistniejących dóbr (roszczenia dłużne). Jak widać nie ma możliwości, by cokolwiek na podobieństwo „substytutów pieniężnych zabezpieczonych aktywami innymi aniżeli pieniądz zabezpieczony” było rezultatem ww. transakcji. Selgin i White przyjmują istnienie środków fiducjarnych (przyjmują również, że jego brak musi być rezultatem prawnych ograniczeń), ale nie są w stanie dostarczyć prakseologicznego wytłumaczenia oraz rekonstrukcji źródła takiego stanu rzeczy. Pytają raczej ― dlaczego nie? „Nie rozumiemy, dlaczego bank i jego klient nie mogą zgodzić się umownie na wykreowanie (tj. depozytów na żądanie i banknotów) tytułów dłużnych w miejsce pokwitowań depozytowych”. Dlaczego nie można i nie powinno się zabezpieczać substytutów pieniężnych innymi aktywami niż pieniądze? Otóż z tego samego powodu, z którego nie powinno się zabezpieczać tytułów własności do samochodów lub domów czymś innym niż samochody lub domy. Tytuły własnościowe do pieniędzy są — i powinny być — zabezpieczone przez pieniądze tak, jak zabezpieczone powinny być tytuły własnościowe do samochodów przez samochody. Dlatego nazywają się tytułami własnościowymi. Jest to zgodne z naturą własności oraz tytułów własnościowych. Z kolei tytuły własnościowe do pieniędzy zabezpieczone aktywami innymi niż pieniądz są zaprzeczeniem samym w sobie, a ich emisja oraz wykorzystanie wprowadza takie samo fałszywe przedstawienie istoty sprawy, jak w przypadku emisji tytułów własnościowych do samochodu zabezpieczonego aktywami innymi niż samochód (np. części samolotu lub roweru)[7].

Odpowiedzią na pytanie, dlaczego uzgodnienia wynikające z założeń rezerwy cząstkowej są niedopuszczalne i dlaczego nie można zawrzeć kontraktu do stworzenia dłużnych tytułów pieniężnych, jest to, że takie uzgodnienia i umowy przeczą naturze rzeczy. Każda umowa tego typu jest z założenia nieważna. Selgin i White próbują obejść tę nieuniknioną konkluzję poprzez zaadoptowanie, chcąc czy też nie, ultra-subiektywnego poglądu odnośnie umów i uzgodnień. Według tego podejścia fakt, że osiągnięto dobrowolne uzgodnienie lub zawarto umowę, pokazuje, że uzgodnienie lub umowa musi być ważna — prawdziwe lub dopuszczalne. Ten pogląd jest nie tylko fałszywy, ale również rozbieżny z Rothbardowską teorią kontraktu jako tytułu własności, którą autorzy ci ponoć zaakceptowali. Porozumienia i umowy nie wprowadzają same w sobie niczego odnośnie ich ważności, ponieważ nie kreują one rzeczywistości, a raczej z góry ją zakładają. Znaczy to tyle, że umowy nie tworzą nowej własności, a raczej doprowadzają do transferu już istniejącej. Stąd w Rothbardowskim systemie etycznym teoria własności musi poprzedzać teorie tworzenia umów. Umowa oraz teoria umowy zakładają oraz są ograniczone przez własność i teorię własności. Znaczy to tyle, że zakres ważnych umów jest ograniczony przez istniejącą ilość własności i przez naturę rzeczy. Zatem porozumienia np. odnośnie latających słoni, centaurów, kwadratowych kół, czy perpetum mobile nie są umowami ważnymi z punktu widzenia prawa. Nie mogą być — z racji biologicznego, fizycznego oraz matematycznego prawa — wypełnione, ponieważ z założenia są fałszywe i mają charakter oszukańczy.

Chociaż Selgin i White mogą zdawać sobie z tego sprawę, nie są w stanie dostrzec faktu, że porozumienie uwzględniające system rezerwy cząstkowej wprowadza nie mniejsze sprzeczności, niż te będące rezultatem handlu latającymi słoniami czy kwadratowymi kołami. W zasadzie sprzeczności takie przy bankowości z rezerwą cząstkową są zdecydowanie większe. Podczas gdy sprzeczności wynikające z umów odnośnie przykładowo latających słoni są zależą od przyjętych warunków i mają charakter empiryczny (można przyjąć, że gdzieś w innym świecie latające słonie mogą istnieć ― co umożliwia zatem takie umowy), sprzeczności płynące z umów bankowości o rezerwie cząstkowej są nieuniknione. Zatem nie jest możliwe do wyobrażenia — prakseologicznie niemożliwe — że bank oraz klient tego banku dojdą do porozumienia co do emisji dłużnych substytutów pieniężnych (banknotów, depozytów na żądanie) zamiast certyfikatów depozytowych. Mogą oczywiście powiedzieć, że są one właściwym pieniądzem. Ale można również powiedzieć, że trójkąty to kwadraty. To jednak będzie nieprawdą. Tak jak trójkąty pozostaną trójkątami i nadal będą się różniły od kwadratów, tak substytuty pieniężne będą nadal substytutami pieniężnymi (tytuły własnościowe do pieniędzy) i będą się różniły się od roszczeń dłużnych  (tytuły własnościowe do jeszcze nie istniejących przyszłych dóbr) oraz roszczeń do udziału kapitału w spółce  (tytuły do istniejącej własności innej niż pieniądz). Takie działanie w żadnym przypadku nie zmienia rzeczywistości, a jedynie ją fałszywie przedstawia.

Robiąc to, co według Selgina i White’a klienci i ich banki czynią — tzn. zgadzając się na kreowanie dłużnych certyfikatów — deponent pieniędzy A otrzymuje od banku B roszczenie do teraźniejszych pieniędzy, nie zaś tytuł dłużny. Znaczy to tyle, że A nie wyzbywa się prawa własności do zdeponowanych pieniędzy (co by miało miejsce w przypadku, gdyby otrzymał tytuł dłużny). Gdy A zatrzymuje tytuł do depozytu pieniężnego, B nie traktuje wpłaty pieniędzy przez A jako depozyt, ale jako pożyczkę i wprowadza go do bilansu jako swoje aktywa. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać nic nieznaczącym zabiegiem rachunkowym — w rzeczywistości od samego początku fałszywie przedstawia właściwy stan rzeczy[8]. Ponieważ zarówno A jak i B uznali jednocześnie tą samą sumę pieniędzy jako ich własne aktywa, oba podmioty doprowadziły do sytuacji, w której ich konta dysponują większa sumą ilości, aniżeli ma to miejsce w rzeczywistości — co jest równoznaczne z oszustwem[9]. Mimo że takie działanie kwalifikuje się na przestępczą praktykę, nie miałoby to takiego znaczenia, gdyby nie akcje podejmowane w dalszej kolejności. Jednak gdy B zaczyna działać jakby rzeczy miały się tak, jak je przedstawia w bilansie — czyli jakby bank był właścicielem zdeponowanych pieniędzy i miał jedynie obowiązek wymienić te pieniądze na kwity depozytowe na żądanie — to, co było wprowadzeniem w błąd zamienia się w sprzeniewierzenie. Jeśli B zgodnie z fałszywym przedstawieniem, pożycza pieniądze lub — co bardziej prawdopodobne — emituje dodatkowe kwity depozytowe i pożycza je jakiemuś trzeciemu podmiotowi z zamierzeniem uzyskania z tego tytułu zysku w postaci odsetek, bank taki dopuszcza się bezprawnego pozyskania, ponieważ to, co pożycza podmiotowi C — czy są to pieniądze, czy tytuły pieniężne — nie jest jego własnością (podmiotu B), a własnością podmiotu A. Faktem jest, że własność do tytułu pieniężnego przeniesiona z podmiotu B do C reprezentuje własność B, ale nie przenosi samego prawa do własności — co czyni bankowość z rezerwą cząstkową oszukańczą już na samym początku.

Nie chodzi o to, że to oszustwo (złamanie warunków umowy) jest popełnione jedynie, jeśli podmiot B, czyli bank z rezerwą cząstkową, jest niezdolny do spełnienia wszystkich żądań do wypłaty pieniędzy. Należy podkreślić, że oszustwo ma również miejsce w przypadku wypełniania przez B żądań do wymiany tytułów na pieniądze. Za każdym razem, gdy bank B wymienia częściowo zabezpieczone banknoty na pieniądze (złoto), robi to posługując się gotówką do niego nie należącą: jeśli B wymienia banknoty będące w posiadaniu C, czyni to pieniędzmi należącymi do A, a jeśli A również wystosuje żądanie do wypłaty swoich pieniędzy, B zapłaci mu pieniędzmi należącymi do D itd. W tym miejscu obrońcy środków fiducjarnych i bankowości rezerwy cząstkowej — Selgin i White — musieliby utrzymywać, że nie dochodzi tutaj do złamania zapisów umowy tak długo, jak B jest zdolny do wypełniania swoich obowiązków kontraktowych posługując się czyjąś własnością (pieniędzmi).

Jest to w sposób oczywisty złe i stoi w sprzeczności z Rothbardowską teorią transferu tytułów pieniężnych, którą Selgin i White — jak pamiętamy — zaakceptowali. Zgodnie z Rothbardowską teorią kontraktu, jednostki są jedynie upoważnione do zawierania umów uwzględniających transfer ich własnych pieniędzy. Z drugiej strony, bankowość rezerwy cząstkowej z zasady dopuszcza umowy uwzględniające transfer czyjejś własności.  Stąd ta praktyka — emisja środków fiducjarnych — jest z zasady niezgodna z Rothbardowską teorią kontraktu — i okazuje się, że to Rothbard potrafi lepiej przedstawić zasadność jego teorii kontaktu, a nie dwóch jego interpretatorów, co nie jest zaskoczeniem.

 

Kwestia przestępstwa II: Bankowość rezerwy cząstkowej oraz wolność kontraktu

Rothbardowska klasyfikacja systemu bankowości z rezerwą cząstkową jako przestępstwo jest rezultatem długich i intensywnych badań poświęconych w szczególności teorii etyki oraz prawa własności. Selgin i White słusznie postrzegają ekonomię jako dziedzinę naukową zupełnie niezależną od etyki. Może być ona studiowana bez jakiejkolwiek wcześniejszej nabytej wiedzy na temat teorii własności oraz teorii praw własnościowych. Mimo to nie wahają się, by wystosować daleko idące tezy. W moralnej obronie systemu rezerwy cząstkowej Selgin i White rzadko wspominają o własności, a tym bardziej o teorii własności. Prowadzi to do serii fundamentalnych błędów i problemów; brak zrozumienia w postrzeganiu różnic pomiędzy własnością a tytułami do własności; zamieszanie co do (nie)możności posiadania prawa własności przez więcej niż jeden podmiot; zamęt związany z pierwszeństwem własności oraz teorii własności w stosunku do kontraktu i teorii kontraktu; oraz nieporozumienie związane z koniecznością wypełnienia kontraktowych zobowiązań posługując się nie czyjąś, a swoją własnością.

Trudności te są częścią debaty autorów dotyczącej kwestii „wolności kontraktu”. Ich argumentacja jest bardzo przejrzysta.

 

Jeśli bank nie obliguje się do utrzymywania 100 proc. rezerw, rezerwy frakcyjne nie naruszają kontraktowego porozumienia pomiędzy bankiem a jego klientem (…) Delegalizacja dobrowolnych postanowień kontraktowych, które zezwalają na utrzymywanie rezerwy cząstkowej jest zatem ingerencją w wolny rynek, ograniczeniem wolności kontraktu, co jest niezbędnym aspektem praw własności prywatnej. (s. 87)

 

Ten fragment odsłania spory subiektywizm Selgina i White’a. Według tego poglądu dobrowolne postanowienia decydują, ustanawiają i definiują ważność kontraktu. Jednak ważne kontrakty to takie uzgodnienia, które uwzględniają transfer realnej własności. Stąd liczba ważnych kontraktów jest przede wszystkim ograniczana przez naturę rzeczy i własności (dopiero potem przez uzgodnienie). Jest to zatem tym, co Hoppe (1994, s. 70) wyjaśnił jako:

 

wolność kontraktu, która nie stanowi o tym, że na każdy obustronnie korzystny kontrakt powinno być zezwolenie (…) Wolność kontraktowa znaczy, że podmioty A i B powinny mieć prawo do zawarcia jakiejkolwiek umowy uwzględniającej ich własne własności, natomiast system bankowości cząstkowej dopuszcza zawieranie kontraktów w oparciu o własność osób trzecich.

Selgin i White odpowiadają na te oskarżenia, wymijająco twierdząc, że jest to „efekt osób trzecich” (s. 92), odpierając tym samym oskarżenia Hoppego, który w ich mniemaniu nie rozumie fundamentalnych kwestii dotyczących natury własności oraz praw własności. Najpierw twierdzą, że:

 

Skutki uboczne działań innych na wartość własności należącej do podmiotu C (…) są nieodłącznym zjawiskiem wolnego rynku i nie są naruszeniem praw własności podmiotu C, podczas gdy fizyczne pogwałcenie praw własności podmiotu C (…) nie jest oczywiście zgodne z ochroną praw własności podmiotu C. Powinno być zatem oczywiste, że jeśli podmioty A i B nie mają prawa dokonywać transakcji, które choć odrobinę wpływają na wartość rynkową własności podmiotu C bez agresji fizycznej czy gróźb wobec C, czy własności C, to zasady własności prywatnej, wolność zawierania umów i wolnorynkowa konkurencja są całkowicie zniszczone. Czy B ma być pozbawiony możliwości sprzedania krążka CD tylko dlatego, że zmniejsza to wartość rynkową zapasów płyt winylowych podmiotu C? (s. 92-93)

 

Po drugie, twierdzą oni, że redukcja siły nabywczej pieniądza, która ― co przyznają — wynika z emisji środków fiducjarnych jest nieszkodliwa, zatem „nie dostarcza żadnych argumentów za zabronieniem działań banku w tej dziedzinie”. Stąd wnioskują oni, że uzasadnienie Hoppego nie jest racjonalne (i nie współgra z Rothbardowską teorią własności).

Kontrargumenty Selgina i White’a zawierają w sobie dwa błędy. Po pierwsze, chociaż przesłanka większa jest właściwa, nie jest prawdą, że Hoppe się myli.  Hoppe obszernie opisał teorię praw własności, co daje mu nie tylko przejrzyste spojrzenie na różnicę wspomnianą przez Selgina i White’a, ale dodatkowo pozwala uargumentować to w sposób prakseologiczny. Pod tym względem nie ma różnic w rozumieniu tej kwestii pomiędzy Rothbardem a Hoppem[10].

Po drugie, przesłanka mniejsza jest w oczywisty sposób fałszywa (zatem również fałszywy jest wniosek płynący z tego założenia). Selgin i White twierdzą, że spadek siły nabywczej pieniądza będący rezultatem emisji środków fiducjarnych jest równie nieszkodliwym czynnikiem jak spadek ceny czegokolwiek innego (spowodowany zmianami w podaży lub popycie). Twierdzą oni, że nie ma różnicy pomiędzy pieniądzem tracącym siłę nabywczą w rezultacie działania systemu rezerwy cząstkowej, a ziemniakami lub samochodami tracącymi wartość z powodu zwiększonej podaży lub zredukowanego popytu na nie.

W tym miejscu Selgin i White ponownie wrzucają do jednego worka pieniądze (złoto), które są własnością i substytuty pieniężne (banknoty) reprezentujące tytuły własnościowe. Gwoli ścisłości, emisja środków fiducjarnych nie prowadzi do fizycznego uszkodzenia rzeczywistej własności.  Banknot jest jedynie kawałkiem papieru, a papier nie wywiera żadnego istotnego, fizycznego wpływu na świat zewnętrzny. Ale to samo można też powiedzieć o emisji tytułów fiducjarnych do ziemniaków czy samochodów (tytułów zabezpieczonych aktywami innymi niż ziemniaki czy samochody). Są to również jedynie skrawki papieru niemające żadnego wpływu w rzeczywistym świecie. Jednak istnieje znacząca różnica w zmianach posiadanego majątku właściciela ziemniaków czy samochodów z jednej strony z powodu zmian w podaży lub popycie na ziemniaki lub samochody i z drugiej strony z powodu zmian w podaży lub popycie na tytuły pieniężne na potrzebę nieistniejących (niezmienionej ilości na rynku) ziemniaków lub samochodów. Oczywiście właściciele ziemniaków i samochodów odczują te zmiany nierównomiernie. W pierwszym przypadku, jeśli cena ziemniaków/samochodów spadnie z powodu zwiększonej podaży, to wszyscy obecni właściciele ziemniaków/samochodów będą w posiadaniu tej samej ilości swoich dóbr. Żaden z nich nie odnotuje spadku w ilości posiadanej własności. Podobnie, jeśli cena spadnie, ponieważ klienci będą gotowi zaoferować mniejszą ilość swoich dóbr na rynku w zamian za ziemniaki/samochody, również nie będzie to miało wpływu na obecny stan posiadania ziemniaków/samochodów. Z kolei w drugim przypadku emisja i sprzedaż dodatkowych tytułów pieniężnych w stosunku do niezmienionej ilości ziemniaków/samochodów doprowadzi do ilościowego zmniejszenia znajdujących się na rynku ziemniaków/samochodów. Nie będzie miało wpływu na wartość to, że siła sprzedażowa tych dóbr spadnie. Wpływ fizyczny natomiast będzie taki, że emitent oraz sprzedawca ziemniaków/samochodów wprowadzonych na rynek dzięki emisji tytułów pieniężnych sprzeniewierza ziemniaki/samochody innych uczestników rynku. Przywłaszcza sobie czyjąś własność bez odstąpienia jakiejkolwiek swojej (poza sztucznie wyemitowanymi tytułami własnościowymi)[11].

 

Kwestia przestępstwa III: „Dowód z istnienia” ― bankowość z rezerwą cząstkową i tworzenie się państwa

Ani teoria kontraktu jako transferu tytułu własności ani zasada wolności kontraktu nie popiera twierdzenia, że emisja środków fiducjarnych i system rezerwy cząstkowej są etycznie usprawiedliwione. Z drugiej strony tylko jeden argument wspiera twierdzenie, że system bankowości cząstkowej jest legalną formą biznesu.

Argument ten sprowadza się do dowodu z istnienia: X, Y lub Z istnieje; nie istniałoby, jeśli nie było to korzystne; stąd powinno istnieć (a delegalizacja tego byłaby szkodliwa i niewłaściwa moralnie). Zatem Selgin i White piszą (s. 95):

 

         Grupa [ludzi], o której wolność tutaj chodzi, nie jest małym ekscentrycznym gronem osób, a mowa tu o ogromnej masie ludzi, która wykazała, że preferuje zastosowanie rezerwy cząstkowej w bankach. Depozytorzy kontynuują wspieranie tych banków, demonstrując ich wybór (…) Z zasady demonstrowanych preferencji deponenci muszą mieć umożliwiony dostęp do korzyści płynących z uzgodnień, na jakie przystali, włączając w to m.in. kwestię ryzyka. (s. 93)

 

[W konsekwencji] jeśli ktokolwiek świadomie preferuje zdeponować pieniądze na koncie w banku funkcjonującym w oparciu o system rezerwy cząstkowej aniżeli na koncie ze 100 proc. rezerwą, to prohibicja bankowości opartej na rezerwie cząstkowej oznaczałyby naruszenie wolności umów w odniesieniu do usług bankowych (s. 88).

 

(…)[Co więcej] korzyści banków i ich udziałowców rosną poprzez otrzymywanie odsetek oraz opłat wnoszonych przez deponentów opłacanych za pomocą dodatkowego dochodu banku, który jest wynikiem oddanych w poczet pożyczki części swoich wierzytelności. Korzyści odnoszą także pożyczkobiorcy, którzy korzystają z większej podaży kredytu, a także cała gospodarka dzięki większej ilości kapitału. Wreszcie, korzyści odnoszą również akcjonariusze banku, którzy zawsze mogą wybrać otworzenie banku funkcjonującego w oparciu o stuprocentową rezerwę, jeśli uznają, że ryzyko związane z prowadzeniem banku w oparciu o rezerwę cząstkową jest zbyt wielkie (s. 94).

 

Tutaj Selgin i White zrobili to w odwrotnej kolejności. Samo istnienie praktyki nie ma wpływu na to, czy jest ona usprawiedliwione czy nie. Należy rozważyć najpierw — dla zobrazowania sprawy — następującą analogię uwzględniającą etyczne dopuszczenie istnienie państwa, tj. terytorialnego monopolisty w dziedzinie prawa i porządku (albo sprawiedliwości i ochrony)[12].

Odwołując się do słów Selgina i White’a (w innym kontekście oraz parafrazując) grupa ludzi, do których wolności kontraktu się odnosimy, nie jest małym ekscentrycznym gronem, ale ogromną masą ludzi, którzy zademonstrowali, że preferują państwa (sędziowie i obrońcy), które operują na bazie monopolu. Ich mieszkańcy kontynuują wspieranie tych państw, demonstrując dla nich poparcie. Z zasady demonstrowanych preferencji, mieszkańcy muszą mieć umożliwiony dostęp do korzyści płynących z uzgodnień, na jakie przystali, włączając w to m. in. kwestię ryzyka. Jeśli w konsekwencji tego jakakolwiek osoba świadomie preferuje zdeponowanie pieniędzy na opodatkowanym koncie niż na nieopodatkowanym, to zniesienie państwa oznaczałoby naruszenie wolności umów. Co więcej, korzyści odnoszą zarówno obligatoriusze, którzy zarabiają odsetki wypłacane dzięki opodatkowaniu, jak i pożyczkobiorcy państwa, którzy korzystają z większej podaży kredytu (przymusowe oszczędności), a także cała gospodarka dzięki większej ilości kapitału. Wreszcie, korzyści odnoszą „akcjonariusze” państwa, którzy zawsze mogą wybrać posiadanie państwa, które nie angażuje się w opodatkowanie obywateli, jeśli uznają, że ryzyko związanie z taką działalnością jest zbyt wysokie.

Biorąc pod uwagę ich własną libertariańską tożsamość, Selgin i White prawdopodobnie odrzuciliby tę analogię jako fałszywą i niewłaściwą. Ale dlaczego? Co czyni drugi, a nie pierwszy dowód nieważnym? Co powoduje, że całkowite zniesienie systemu rezerwy cząstkowej jest zupełnie różne od całkowitego zniesienie instytucji państwa?

Odpowiedzią jest to, że nie istnieje różnica pomiędzy oboma dowodami, które są jednakowo nieważne, co można znaleźć w Rotbardowskiej zasadzie demonstrowanych preferencji. Chociaż Selgin i White przywołują tę zasadę w celu wsparcia ich sposobu wnioskowania uwzględniającego etyczną zasadność bankowości cząstkowej, nie dostrzegają, co ona implikuje. Zasada demonstrowanych preferencji, jak tłumaczy Rothbard w swoim dziele „Toward a Reconstruction of Utility and Welfare Economics”, zakłada prawa własności. Nie wszystkie preferencje demonstrowane są etycznie możliwe lub korzystne społecznie. Zamiast tego jedynie takie preferencje są akceptowalne etycznie oraz powodujące przyrost korzyści społecznych, które wyrażone są za pomocą tylko i wyłącznie własności będącej w posiadaniu jej prawnego właściciela. Każda demonstracja preferencji za pomocą własności innej niż posiadana (czyjaś własność) jest niedozwolona oraz niekorzystna.

Jak widać, demonstrancja preferencji dla istnienie państwa stoi to w sprzeczności z Rothbarodowską teorią. W Rothbardowskiej analizie, która prawdopodobnie jest akceptowana przez obie strony debaty, naruszenie może być szybko i dokładnie określone. Własność prywatna, jako rezultat zawłaszczenia lub produkcji, oznacza wyłączną jurysdykcję właściciela nad jego własnością, włączając w to prawo do posługiwania się własnością do obrony przed możliwymi naruszeniami jego praw do własności przez osoby trzecie. Własność nie może zostać oddzielona od prawa do jej ochrony przez właściciela, a istotną kwestią jest ustanowienie wobec zasad prywatnej własności praw do stosowania wyłącznej jurysdykcji. Właściciel nie może zrezygnować ze swojego prawa do rozporządzania własnością na rzecz kogoś innego, jeśli nie sprzeda lub w inny prawny sposób nie przeniesie tego prawa (przez co ktoś inny będzie miał prawo do wyłącznego rozporządzania tą własnością). Dopóki właściciel nie zrezygnował z danej własności, musi być on uważany za posiadającego do niej prawa i na tyle, na ile występuje związek właściciela z innymi podmiotami, każdy właściciel może jedynie brać udział w korzyściach z podziału pracy oraz szukać lepszej ochrony jego niezbywalnych praw własności we współpracy z innymi właścicielami własności. Każdy właściciel może kupić, sprzedać lub w inny sposób zawiązać umowę uwzględniającą dodatkową ochronę własności oraz usługi bezpieczeństwa. Każdy właściciel może w każdym momencie jednostronnie przerwać ciągłość współpracy z innymi. Natomiast monopol terytorialny ochrony i jurysdykcji ― państwo ― oznacza, że żaden właściciel nie może przerwać współpracy ze swoim obrońcą i nikt (poza monopolistą) nie może sprawować ostatecznej jurysdykcji nad jego własnością. Każdy z wyjątkiem monopolisty został pozbawiony praw do ochrony i stał się bezbronny wobec swojego obrońcy. Oczywiście taka instytucja stoi w sprzeczności z demonstrowaną preferencją właścicieli do nieoddawania swojej własności. Przeciwnie do ich demonstrowanych preferencji monopolista zabrania właścicielom dysponowania ich własnością w celu zabezpieczenia się przed naruszeniami własności przez niego i jego przedstawicieli. Monopol ochrony i jurysdykcji od początku opiera się na niedopuszczalnym akcie wywłaszczenia (opodatkowanie) i dostarcza monopoliście oraz jego przedstawicielom licencji do dalszego wywłaszczania i nakładania podatków. Zakres dopuszczalnych działań, jakie wszyscy właściciele mogą wykonać w stosunku do swojej własności, a więc wartość własności, zmniejsza się, natomiast zakres działań i kontroli monopolisty odpowiednio rośnie, a jego wyłączny przywilej odzwierciedla się w postaci wzrostu wartości jego własności (kapitalizacja zysku monopolisty).

Obecnie państwa istnieją wszędzie i każdy jest objęty opieką państwową. Bez względu na demonstrację preferencji nie ma nic niestosownego w powszechnej ochronie przeciwko formowaniu państwa, czy to etycznie, czy ekonomicznie. Nikt nie może ustanowić państwa tak, jak nikt nie może wywłaszczać lub okradać kogoś innego. Zgodnie z libertariańskim prawem wystarczyłby sprzeciw pojedynczego właściciela wobec istnienia monopolu i monopolista byłby zmuszony do zaprzestania działania jako agencja ochrony pobierająca podatki i przekształcenia się w organizację pobierającą dobrowolne składki (stając się tym samym normalną firmą). Innymi słowy, pobierająca podatki agencja ochrony jest terminem wewnętrznie sprzecznym, wobec czego musi zostać zabroniona — bez względu na jakiekolwiek korzyści dla jej pożyczkodawców, pożyczkobiorców i właścicieli. Uczynienie tego nie byłoby naruszeniem wolności umów w odniesieniu do usług ochrony, lecz niezbędnym warunkiem tego, aby istniała wolność umów i sprawiedliwość. Każdy, kto angażuje zasoby w taką działalność, popełnia nieuprawniony czyn i podlega karze.

Państwa istnieją wszędzie, a gdzie państwa, tam system bankowości cząstkowej. Dziś praktycznie każdy ma do czynienia z bankami opartymi na tym systemie. Jaka jest różnica, jeśli jakakolwiek istnieje, pomiędzy państwem a bankiem o rezerwie cząstkowej? Czy takie banki nie powinny być wyjęte spod prawa tak, jak państwo wyjmuje spod prawa agencje ochrony? Z pewnością istnieje popyt na usługi bankowe, tak samo jak usługi ochrony. Zapotrzebowanie na usługi ochrony, które może zostać właściwie zademonstrowane w systemie własności prywatnej, nie wiąże się z popytem na agencje ochrony pobierające podatki. W systemie własności prywatnej można zademonstrować popyt wyłącznie na dobrowolnie płatne usługi ochrony. Dlaczego analogiczne rozróżnienie nie może funkcjonować w odniesieniu do usług bankowych? Dlaczego popytu na depozyty przynoszące odsetki nie można postrzegać tak samo jak popytu na agencje ochrony pobierające podatki, skoro oba te pojęcia są wewnętrznie sprzeczne? Czy jedynymi uprawnionymi formami bankowości nie powinny być magazyny pieniężne i instytucje kliringowe (które zachowują stuprocentową rezerwę bankową) oraz pośrednictwo kredytowe ― tak samo jak jedyną uprawnioną formą agencji ochrony jest agencja ochrony pobierająca dobrowolne opłaty?

Odpowiedź zależy od tego, czy system bankowości rezerwy cząstkowej (mowa tutaj o emisji oraz akceptacji środków fiducjarnych) angażuje jedynie własność dwóch stron umowy. W określonym czasie ilość własności (dobra konsumpcyjne, produkcyjne, pieniądze) jest dana. System rezerwy cząstkowej nie zwiększa ilości istniejącej własności. Nie zwiększa jej ilości także transfer od jednego podmiotu do drugiego. Wręcz przeciwnie, opiera się na produkcji i sprzedaży zwiększonej ilości tytułów w stosunku do niezmienionej ilości pieniądza (złota), co nosi wszelkie znamiona fałszerstwa pieniędzy oraz bezprawnego przywłaszczenia. Tak, jak w każdym innym przypadku fałszerstwa, czy to certyfikatów potwierdzających ilość dobra, banknotów, tytułów prawnych do gruntu, czy dzieł sztuki etc., emisja i sprzedaż kopii pieniądza (banknotów) niemających pokrycia w oryginałach (złocie) spowoduje zmniejszenie bądź zrabowanie własności tj. towarów, gruntów, dzieł sztuki, etc. Ale fałszerz pieniędzy jest szczególnie niebezpieczny z powodu definiującej cechy pieniądza czyli tego, że jest najłatwiej zbywalnym i najszerzej akceptowalnym z wszystkich dóbr. Oznacza to, iż fałszerze pieniędzy umożliwiają swoim dystrybutorom bezprawne pozyskanie największej liczby różnych dóbr (od pieniędzy do prawie każdej innej formy realnej własności).

Nic dziwnego więc, że z wszystkich rodzajów fałszerstw te pieniężne zawsze przyciągały najwięcej zainteresowanych. Tak długo, jak będą istniały pieniądze, tak długo będzie istniało ich fałszerstwo. Bez względu na zainteresowanie oraz popyt, nie ma nic złego w całkowitym zakazie bankowości z rezerwą cząstkową. Nikt nie ma prawa tworzenia banku funkcjonującego w oparciu o system rezerwy cząstkowej tak, jak nikt nie ma prawa do fałszerstwa. W sądzie wystarczyłoby, że jakikolwiek właściciel pieniędzy czy innego mienia wniósł sprawę przeciwko bankowi o rezerwie cząstkowej jako producentowi fałszywych pieniędzy, a bank taki zmuszony byłby do zamknięcia tego typu działalności, a jego funkcje zostałyby zredukowane do dwóch podstawowych ― depozytów oraz pożyczek. Bank czerpiący zysk z oprocentowania (a nie z opłat za przechowywanie depozytów) jest sprzeczny z własną definicją ― funkcjonuje jako magazyn fałszujący pieniądze i musi zostać zdelegalizowany bez względu na korzyści uzyskiwane przez deponentów, pożyczkobiorców i właścicieli. Taka delegalizacja nie jest ograniczeniem wolności kontraktu na rynku usług bankowych, ale prawnym wymogiem odnoszącym się do sektora bankowego. Ktokolwiek deponujący pieniądze „na procent” w banku jest zamieszany w bezprawne zawłaszczenie[13].

 

Relacja pomiędzy państwami a bankami z rezerwą cząstkową jest nawet bliższa i zupełnie różni się od tej sugerowanej przez Selgina i White’a. Otóż oni twierdzą, że byłoby bezprawną ingerencją w działanie wolnego rynku, jeśli państwo zakazałoby bankowości z rezerwą cząstkową. W rzeczywistości bankowość z rezerwą cząstkową jest rezultatem nielegalnych działań na rynku podjętych przez państwo, a jej zakaz jedynie naprawiłby tą wcześniejszą interwencję. Selgin i White uważają, że w ewolucji wolnego systemu bankowego 100-procentowa rezerwa bankowa oraz funkcjonalnie odseparowane pożyczki bankowe muszą (prakseologicznie) poprzedzać cząstkową rezerwę bankową. W ich mniemaniu bankowość cząstkowa jest naturalnym następstwem wcześniejszej 100-procentowej rezerwy bankowej. Jednak nie proponują oni żadnego wyjaśnienia zjawiska przemiany systemu bankowego wynikłego jako naturalne rozwiązanie jakiegoś problemu, z którym 100-procentowa rezerwa bankowa nie była w stanie sobie poradzić (tak jak austriacy postrzegają pieniądz jako naturalne rozwiązanie problemu braku zbieżności potrzeb we wcześniejszym systemie barterowym). Stwierdzają oni jedynie, że ta przemiana się dokonała.

Wyjątkowo łatwo dostrzec, dlaczego i w jaki sposób bankier może chcieć czerpać korzyści z możliwości fałszerstwa. Jasne jest również to, że każda próba takiego fałszerstwa spotka się z oporem. Zapewne współcześni pisarze oraz tysiące dawnych teoretyków prawa i ekonomii oskarżyłoby banki z rezerwą cząstkową o fałszerstwo i pozwałoby te bank do sądu. Zatem dalszy rozwój bankowości zależałby od decyzji sądowej. Jeśli sąd zdecydowałby, że emisja środków fiducjarnych (tytułów pieniężnych niemających pokrycia w pieniądzu) to fałszerstwo, banki rezerwy cząstkowej nie mogłyby funkcjonować, a tylko jeśli wyrok byłby odwrotny mogłyby istnieć na rynku. Nie ma nic naturalnego w tej ewolucji. Wszystko wydaje się raczej bardzo skrupulatnie przemyślane. Wynik takich rozpraw sądowych nie przypadłby zapewne do gustu Selginowi i White’owi. Natomiast jeśli przyjąć, że bankierzy posługujący się rezerwą cząstkową, mieliby być sądzeni przed ławą przysięgłych złożoną z innych biznesmenów, to ośmielamy się twierdzić, na podstawie doświadczenia, że przygniatająca liczba takich spraw zakończyłaby się wyrokami skazującymi. Dlaczego istnieje więc prawie całkowita dominacja bankowości z rezerwą cząstkową?

Problemem jest to, że to sądy państwowe rozstrzygają tego typu sprawy. Tylko jeśli dany sąd jest w posiadaniu terytorialnej wyłączność jurysdykcji, możliwe jest rozwiązanie tego problemu raz na zawsze. Sposób, w jaki zostało to rozstrzygnięte, wiąże się z korzyściami czerpanymi przez sądy i sędziów, a raczej sądy państwowe i sędziów państwowych. Zarówno właściciele państwa jak i bankierzy dostrzegli, że fałszerstwo pieniędzy może być źródłem dochodu. Zezwalając bankierom na emisję środków fiducjarnych (zamiast zakazania tego jako fałszerstwa), państwo uzależnia od siebie banki. Mogą one funkcjonować jedynie dlatego, że państwo, dysponując terytorialnym monopolem na jurysdykcję, chroni je przed jakąkolwiek odpowiedzialnością prawną ― a robi to tylko pod warunkiem, że banki podzielą się dodatkowymi przychodami o kredytem pochodzącym z zalegalizowanego fałszerstwa. A więc zezwalając na wolną bankowość z rezerwą cząstkową, państwo praktycznie tworzy pierwszą i wstępną wersję bankowo-państwowego kartelu fałszerskiego będącego pod jego całkowitą kontrolą.

Banki z rezerwą cząstkową, otrzymując całkowitą ochronę ze strony państwa, są w stanie wygrać konkurencję z bankami o 100-procentowej rezerwie. Nie dlatego, że są lepsze lub bardziej wydajne — jak twierdzą Selgin i White (s. 97-98) — ale dlatego, że w momencie dopuszczenia fałszerstwa pieniądza, banki, które są w to zaangażowane, mają przewagę nad pozostałymi bankami. Jest to bardzo podobne do sytuacji, gdy po zezwoleniu na przemysłowe zanieczyszczanie powietrza producent stali zanieczyszczający powietrze będzie wypierał z rynku producenta stali niezanieczyszczającego, a agencja ochrony z władzą nakładania podatków ― państwo ― wyprze z rynku agencje ochrony nieposiadające takiej władzy. Innymi słowy, nie zawsze złe jest wypierane przez dobre. Jest tak, dopóki prawa własności są nienaruszone. Jeśli są naruszane, podmioty uprzywilejowane niepodlegające równym prawom odnośnie przywłaszczenia, produkcji i transferu pieniędzy będą starały się wyeliminować podmioty, które nie zostały uposażone w szereg przywilejów umożliwiających obejście stanowionego prawa. W takim przypadku dobre jest wypierane przez złe. Zatem kompletną pomyłką jest uznawanie empirycznego sukcesu bankowości rezerwy cząstkowej za dowód większej wydajności ekonomicznej. Triumf rezerwy cząstkowej nad 100-precentową rezerwą nie jest bardziej rynkowym zjawiskiem niż triumf obrońców pobierających podatki ― państw ― nad innymi producentami bezpieczeństwa. Selgin i White mylnie sugerują, że bankowość rezerwy cząstkowej zdała egzamin rynkowy i jest rezultatem wolnorynkowego wyboru konsumentów. Przecież 100-procentowa rezerwa nie jest zakazana, a konsumenci mają możliwość deponowania swoich pieniędzy w tego rodzaju bankach, zamiast w bankach rezerwy cząstkowej, jeśli tego chcą. Czy twierdziliby również, że zatruwający powietrze producent stali zdał egzamin rynkowy, ponieważ konsumenci zdecydowali się kupować jego stal zamiast stali pochodzącej od producenta niezanieczyszczającego powietrza?[14]

Co więcej, podczas gdy 100-procentowa rezerwa bankowa jest odporna na kryzysy, bankowość a rezerwą cząstkową już nie ― co przyznali nawet Selgin i White. Możemy tutaj jedynie krótko wskazać, że system bankowości rezerwy cząstkowej — w zgodności z Misesowską teorią interwencjonizmu — doprowadzi do dalszych interwencji rządowych oraz sukcesywnej zapaści pieniądza. Wolna bankowość z rezerwą cząstkową jako chroniona przez państwo konkurencja w fałszowaniu pieniądza doprowadzi do stałej rywalizacji pomiędzy bankami testującymi możliwość utrzymywania coraz niższych współczynników rezerw. Takie działanie musi prowadzić do kryzysu bankowego, co zostanie wykorzystane przez rządy do stworzenia bankowości centralnej. Bankowość centralna prowadzi do jeszcze większej skali fałszerstwa oraz do wycofania pieniądza towarowego i zaadaptowania krajowego pustego pieniądza. Co więcej międzynarodowa ― miedzy bankami centralnymi ― rywalizacja w fałszowaniu pieniądza doprowadzi do bankructw całych państw, a ich niezdolność do spłacenia długów zostanie wykorzystana jako pretekst do stworzenia jednego światowego rządu, jednego banku centralnego oraz jednej waluty fiducjarnej.

Stąd rozwiązanie proponowane przez Selgina i White’a odnośnie obecnego bałaganu finansowego, tzn. oparty na złocie system bankowości cząstkowej, jest w rzeczywistości pierwotną interwencjonistyczną przyczyną praktycznie wszystkich współczesnych problemów monetarnych[15].

 

Ekonomia pozytywna środków fiducjarnych: saldo pieniężne, dostosowanie cen, oszczędności oraz inwestycje

Ze swej natury środki fiducjarne — jako tytuły do nieistniejącej ilości pieniądza własnościowego (złota), tytuły do pieniądza zabezpieczone czymś innym niż pieniądz, lub zwykły sfałszowany pieniądz — wydają się nie wpływać jakkolwiek na nic poza wzrostem bogactwa oraz redystrybucję dochodu. Niepokryte substytuty pieniężne wypływają z banku emitenta oraz jego klienteli do gospodarki i stopniowo podnoszą ceny coraz większej liczby dóbr. Realne bogactwo (własność) jest transferowane i redystrybuowane z korzyścią dla banku emitenta oraz pierwszych odbiorców oraz sprzedawców tego pieniądza kosztem ich późniejszych odbiorców i sprzedawców. Rothbard wyjaśnia to następująco (1993, s. 851):

 

Pierwsi odbiorcy nowo wyemitowanego pieniądza zyskują najwięcej, następni już mniej, etc., do momentu osiągnięcia punktu, w którym kolejni nabywcy nowego pieniądza tracą coraz więcej, w zależności od okresu oczekiwania na ten pieniądz. Dla pierwszych ceny sprzedaży rosną, podczas gdy ceny kupna utrzymują się na prawie niezmiennym poziomie; natomiast później dzieje się odwrotnie, ceny sprzedaży się nie zmieniają, a ceny kupna rosną.

Jednak według Selgina i White’a środki fiducjarne mogą osiągnąć o wiele więcej. Środki fiducjarne nie tylko są w stanie umożliwiać redystrybucję istniejącej własności, ale ich emisja przy spełnieniu odpowiednich czynników może spowodować wzrost realnego bogactwa (własności). Przytaczaliśmy już ich stanowisko mówiące, że „korzyści rosną dla pożyczkobiorców banków, którzy korzystają ze zwiększonej podaży kredytu oraz dla wszystkich korzystających z coraz większych zasobów dóbr kapitałowych”. Powstrzymują się od wyrażenia swojego stanowiska otwarcie, ale to, co twierdzą, oznacza, że przy spełnieniu określonych warunków, przyrost tytułów w stosunku do niezmienionej ilości dóbr w jakiś sposób spowoduje ich wzrost lub przynajmniej zapobiegnie ich zmniejszeniu.

W jaki sposób oraz kiedy taki cud może zostać osiągnięty? Według Selgina i White’a (nieprzewidziane) zmiany w popycie na pieniądz prowadzą do „tymczasowej” lub do „krótkoterminowej nierównowagi monetarnej” przy zaangażowaniu „źle ulokowanych zasobów” — chyba że zmiany te są wprowadzane przez praktyki banków działających w oparciu o rezerwę cząstkową (s. 101). Piszą oni:

 

W długim okresie ceny nominalne doprowadzą do zrównania popytu i podaży pieniądza, przy jakiejkolwiek nominalnej ilości pieniądza. Nie znaczy to, że każda zmiana w podaży i popycie na pieniądz doprowadzi do równowagi długoterminowej, ponieważ pożądane dostosowanie się ceny wymaga czasu. Wymaga czasu, ponieważ nie wszyscy uczestnicy rynku natychmiast i właściwie rozumieją (są świadomi) zmiany w zasobach pieniądza lub jego popycie oraz ponieważ niektóre zmiany są kosztowne i kłopotliwe przy ich dostosowywaniu. Znaczy to tyle, że w krótkim okresie (mowa tutaj o miesiącach) mniej niż w pełni spodziewane zmiany w podaży lub w popycie na pieniądz mogą powodować zwiększenie się nierównowagi monetarnej (…) Zatem atrakcyjną cechą wolnej bankowości z rezerwą cząstkową jest to, że nominalna ilość pieniądza emitowanego przez banki ma tendencję do dostosowywania się do zmian w szybkości krążenia pieniądza. (str. 100-1)

Jeśli system bankowy nie zdoła zwiększyć ilości emitowanego pieniądza, a poziom cen natychmiastowo nie spadnie, pojawia się nadmierny popyt na pieniądz (zakładając również, że nie zwiększa się natychmiastowo ilość pieniądza bazowego). Pojawia się odpowiadający mu nadmiar podaży dóbr: niesprzedane dobra konsumpcyjne gromadzą się na półkach w sklepach (efekt ten powoduje spadek cen do momentu, aż są one wystarczająco niskie, by znaleźć nabywcę). Biznes jest pogrążony w kryzysie aż siła nabywcza pieniądza powróci do stanu równowagi. (s. 105)[16]

         

Od razu nasuwa się pytanie, czy w ogóle istnieje problem nierównowagi pieniężnej (nie mówiąc już o rozwiązaniu). W powyższym cytacie pieniądz można zastąpić jakimkolwiek innym dobrem: telewizorami, stalą, piwem czy preclami. Ilości tych dóbr są również na sztywnym poziomie (tak jak ilość złota), mimo to (niespodziewane) zmiany w popycie na te dobra nie prowadzą do tymczasowej nierównowagi powiązanej z poważnymi błędami w alokacji zasobów. Co więcej, zmiany te nie powodują problemów, które wymagałyby wprowadzania nowatorskich narzędzi do ich rozwiązania (np. produkcji cząstkowych telewizorów czy piw).

Nie jest też jasne, dlaczego powinniśmy wierzyć w to, że „jest ważne, aby rozróżniać między konsekwencjami krótko- i długoterminowych zmian w popycie lub podaży pieniądza” (s. 100) lub dlaczego takie rozróżnienie ma mieć inne znaczenie w przypadku pieniądza, a inne w przypadku pozostałych dóbr. Oczywiście potrzeba czasu zanim nieoczekiwany przyrost popytu na np. telewizory czy piwo wyczerpie wszystkie swoje skutki oddziaływania na rynek cen i ustali się nowa struktura produkcji. Nie znaczy to jednak, że przystosowanie się cen wymaga wiele czasu (w między czasie powodując problemy w krótkim okresie). Przeciwnie, regulacja cen ma miejsce natychmiast i bez żadnego opóźnienia. Każda zmiana w popycie lub podaży czegokolwiek wpływa natychmiast na zmiany cen. Fakt ten jest przeoczony z powodu nie-austriackiej troski o makroekonomiczne artefakty, takie jak ogólny poziom cen, długookresowa równowaga oraz szybkość emisji pieniądza. Jednak patrząc z odpowiedniej indywidualistycznej perspektywy, nie może być żadnych wątpliwości co do natychmiastowości dostosowania cen i prakseologicznej integracji krótko- i długoterminowej.

Z indywidualistycznego punktu widzenia zwiększony popyt na pieniądz jest rezultatem celowych działań ludzi chcących zwiększyć swoje saldo gotówkowe. By to uczynić, osoba taka musi ograniczyć swoje zakupy lub zwiększyć sprzedaż. W każdym przypadku wynikiem będzie natychmiastowy spadek poszczególnych cen. Jako rezultat ograniczenia czyichś zakupów danych dóbr X, Y lub Z ich cena natychmiast się obniży. Podobnie stanie się w razie zwiększenia sprzedaży tych samych dóbr — nastąpi spadek ich cen. Nikt nie jest zainteresowany ogólnym poziomem cen lub ogólną siłą nabywczą pieniądza. Natomiast każdy ma na względzie poszczególne ceny oraz siłę nabywczą konkretnych towarów. Ograniczając konkretne zakupy oraz zwiększając sprzedaż, każdy uczestnik rynku osiąga swój zamierzony cel: poszczególne ceny, które są zbyt wygórowane — spadają, siła nabywcza pieniądza rośnie, rzeczywiste saldo gotówkowe rośnie, a popyt oraz podaż pieniądza natychmiast wraca do stanu równowagi[17].

Dostosowanie prakseologicznie nic nieznaczącego ogólnego poziomu cen wymuszona poprzez zwiększony popyt na pieniądz jest niczym innym jak sumą niezliczonych, natychmiastowych i celowych dostosowań indywidualnych sald gotówkowych. Jeśli zwiększony popyt na pieniądz jest wynikiem emisji środków fiducjarnych — jak twierdzą Selgin i White ― to ten proces dostosowawczy nie będzie ułatwiony, ale opóźniony[18]. Szybkość dostosowania cen zależy od oczekiwań uczestników rynku co do danej ilości pieniądza. Jeśli można stwierdzić, że banki z rezerwą cząstkową zwiększą emisję pieniądza fiducjarnego w odpowiedzi na nieoczekiwany wzrost popytu na niego, takie dostosowanie zajmie więcej czasu. Produkcja dostosuje się, uprzedzając jakikolwiek wpływ inflacji[19].

Co więcej, zaproponowane rozwiązanie rzekomego problemu braku równowagi monetarnej w krótkim okresie ukazuje poważne zamieszanie w koncepcji popytu (i podaży), oraz związek między popytem na pieniądz, oszczędnościami i inwestycjami. Po pierwsze zwiększony popyt na pieniądz (tak jak na telewizory, piwo lub precle) nie ogranicza się jedynie do chęci posiadania większej ilości pieniądza (czy czegokolwiek innego), ale jest to efektywny popyt. Oznacza to, że zwiększony popyt na pieniądz (czy cokolwiek innego) może zostać zaspokojony tylko wtedy, gdy odbiorca jest skłonny zwiększyć swoją podaż na rynku lub zredukować popyt na coś innego. Podobnie dostawca (sprzedawca) pieniądza może jedynie zwiększyć podaż pieniądza, jeśli jednocześnie zredukuje podaż jakiegoś innego dobra. Autorzy przeoczyli prawo Saya: wszystkie dobra (własność) są nabywane za inne dobra, nikt nie może nabyć niczego nie oferując nic w zamian oraz nikt nie może nabyć lub zbyć więcej jakiekolwiek towaru, chyba że nabędzie lub sprzeda mniej czegokolwiek innego. Jednak w tym momencie kwestią nie jest to, czy pieniądz fiducjarny jest dostarczany i nabywany. Zwiększony popyt pieniądza jest zaspokajany bez nabywania mniejszej ilości jakiegokolwiek dobra przez nabywcę i bez dostarczania mniejszej ilości jakiegokolwiek dobra przez dostawcę. Poprzez emisję i sprzedaż środków fiducjarnych to potrzeby są zaspokojone ― nie efektywny popyt. Własność zostaje pozyskana (efektywnie nabyta) bez dostarczania innej własności w zamian. Dlatego nie można tego nazwać wymianą rynkową — działającą według prawa Saya — lecz bezprawnym przywłaszczeniem. Czy byłoby efektywnym rozwiązaniem problemu nieoczekiwanych braków w dostawie telewizorów, piw, czy precli, jeśli producenci telewizorów, piwa, czy precli zaspokoiliby „tymczasowo” tak zwiększony popyt poprze emisję i sprzedaż tytułów do telewizorów, piw, czy precli zamiast sprzedaży tych dóbr?

Po drugie[20], Selgin i White nadal opacznie rozumieją naturę pieniądza oraz nadzwyczajne właściwości popytu na trzymanie pieniądza: emisja środków fiducjarnych „odpowiadająca zwiększonemu popytowi na trzymanie środków fiducjarnych” nie jest jedynie destabilizująca (s. 102), ale właściwie pozwala gospodarce na „większą ilość dóbr kapitałowych”, ponieważ:

 

Akt trzymywania pieniądza wyemitowanego przez bank o rezerwie cząstkowej nie tylko (jak trzymywanie pieniądza bazowego) odkłada konsumpcję na krótszy lub dłuższy okres, ale również „tymczasowo” pożycza fundusze do banku emisyjnego. Okres pożyczki nie jest zdefiniowany (…) ale jeśli bank jest w stanie określić z wystarczającą dokładnością okres, w którym wyemitowane przez niego tytuły pozostaną w obiegu (…), może w ten sposób bezpiecznie dokonać inwestycji na podobny okres. (s. 103).

 

Podążając za Rothbardem, Hoppe skrytykował ten typowo keynesowski punkt widzenia dotyczący związku między popytem na pieniądz i oszczędnościami[21] wskazując, że:

 

Niewydawanie pieniędzy to niekupowanie zarówno dóbr konsumpcyjnych, jaki i inwestycyjnych (…) Poszczególne jednostki mogą wykorzystywać swój kapitał finansowy w jeden z trzech następujących sposobów: mogą go wydać na dobra konsumpcyjne, mogą go zainwestować lub mogą go zachować w formie gotówki. Nie ma innych możliwości (…) Proporcje konsumpcji i inwestycji (ile zostaje wydane na konsumpcję, a ile na inwestycje) są zdeterminowane przez preferencję czasową danej jednostki ― to znaczy stopień, do jakiego dana jednostka preferuje obecną konsumpcję ponad konsumpcję w przyszłości. Z drugiej strony, źródłem popytu na gotówkę jest użyteczność przypisana pieniądzowi, tj. osobista satysfakcja płynąca z posiadania pieniądza pozwalająca mu na natychmiastowe zakupy bezpośrednio lub pośrednio dóbr konsumpcyjnych lub produkcyjnych w bliżej nieokreślonym czasie.

Zgodnie z tym, jeśli popyt na pieniądz rośnie, podczas gdy dany jest określony zasób pieniądza, ten dodatkowy popyt może zostać zaspokojony poprzez przelicytowanie cen dóbr niepieniężnych. Siła nabywcza pieniądza wzrośnie, rzeczywista wartość bilansowa indywidualnych jednostek wzrośnie, a przy zwiększonej sile nabywczej jednostki pieniężnej popyt i podaż pieniądza powrócą do stanu równowagi. Cena relatywna pieniądza w stosunku do ceny dobra niepieniężnego się zmieni. Rzeczywisty poziom konsumpcji oraz inwestycji pozostanie natomiast taki sam, chyba że zmieni się preferencja czasowa: dodatkowy popyt na pieniądz zostanie zaspokojony poprzez redukcję nominalnych wydatków konsumpcyjnych i inwestycyjnych w zgodności z tą samą wcześniej notowaną proporcją konsumpcji oraz inwestycji, redukując poziom cen zarówno dóbr konsumpcyjnych jak i produkcyjnych oraz pozostawiając rzeczywistą konsumpcję i inwestycje na dokładnie tym samym poziomie. (Hoppe 1994, s. 72-73)

 

Zgodnie z tym, wywnioskował Hoppe, nigdy nie jest pewne, czy zwiększony popyt na pieniądz będzie dostosowany przez emisję kredytu fiducjarnego[22]. W rzeczywistości, takie działanie może doprowadzić — jeśli przyrost środków fiducjarnych jest nieoczekiwany i rynkowa stopa procentowa tymczasowo spada poniżej naturalnego poziomu — do cyklu koniunkturalnego albo — jeśli zmiana monetarna pochodząca z systemu bankowego jest antycypowana, a stopa procentowa jest wywindowana (w oczekiwaniu wyższych cen) zgodnie z naturalnym jej poziomem — osiągnąć nie więcej, niż prostą redystrybucję dochodu i majątku wśród członków społeczeństwa. Jednak jest prakseologicznie niemożliwe, by emisja środków fiducjarnych prowadziła do „zwiększenia ilości dóbr kapitałowych”.

Próbując obalić ten argument, Selgin i White najpierw uznają główny punkt teoretyczny: „Zgadzamy się, że preferencja czasowa i popyt na pieniądz są odmienne, oraz że zmiana w jednym z nich nie oznacza zmiany w drugim” (s. 102). Podobnie:

 

Trzymane pieniądze są jedną z form oszczędzania, która nie czyni zwiększonego popytu na pieniądz równym zwiększonym oszczędnościom. Zwiększony popyt na pieniądz może towarzyszyć zredukowanemu popytowi na trzymywanie innych aktywów, a nie zmniejszeniu konsumpcji. Stąd może być to częścią zmiany w sposobie oszczędzania, bez jednoczesnej zmiany w sumie oszczędności. (s.103)

 

Jednak jeśli zwiększony popyt na pieniądz nie jest identyczny z całkowitym przyrostem oszczędności, niemożliwie jest twierdzenie, że dostarcza większej ilości funduszy pożyczkowych oraz zwiększonej formacji kapitału (wydłużenie struktury produkcji). Dlatego by uratować ich tezę wzrostu ekonomicznego, Selgin i White nagle zmieniają punkt widzenia twierdząc, że:

 

Niemniej jednak trzymywanie pieniędzy oznacza przetrzymywanie ich na późniejsze wydatki, nawet jeśli „później” nie jest bliżej określone. Trzymywanie pieniędzy na późniejsze wydatki zamiast wydawanie ich na konsumpcję w teraźniejszości odkłada konsumpcję na przyszłość. Jak wskazuje sam Hoppe, popyt na pieniądz wynika z dogodności, która pozwala kupować „dobra konsumpcyjne i produkcyjne w nieokreślonym terminie w przyszłości”. Być może zatem masz spór dotyczy jedynie słów. (s. 102)

Niestety ta sugestia jest bezpodstawna. Nie jest to zaledwie spór o słowa, ale ma istotne znaczenie odnośnie natury pieniądza.

Trudno jest nie zinterpretować obu twierdzeń jako sprzecznych ze sobą. Selgin i White próbują uciec od tego wniosku poprzez doraźne zabiegi semantyczne, określając pieniądz jako dobro przyszłe. Zasadniczo ich argumentem jest to, że chociaż zwiększony popyt na pieniądz nie oznacza zwiększonych oszczędności, dostarcza jednak większych funduszy pożyczkowych, ponieważ pieniądz jest przetrzymywany tylko w celu wydania go „w nieokreślonym przyszłym terminie” (ich podkreślenie), tak że zwiększony popyt na pieniądz jest też zawsze zwiększonym popytem na dobra w przyszłości[23]. Ale oczywiście pieniądz nie jest dobrem przyszłym. W rzeczywistości, jeśli pieniądze zostaną wydane w przyszłości, w teraźniejszości nie są użyteczne dla właściciela. Są one użyteczne tylko wtedy, gdy nie zostają wydane, a ich charakter dobra teraźniejszego wynika z wszechobecnej w życiu człowieka niepewności[24].

Błąd w klasyfikowaniu pieniądza jako dobra przyszłego można obnażyć w dwojaki sposób. Z jednej strony można przyjąć, że to założenie prowadzi do sprzeczności. Dla podparcia swojej tezy Selgin i White twierdzą, że trzymanie pieniędzy na przyszłe wydatki zamiast wydawania ich na bieżącą konsumpcję odkłada konsumpcję na przyszłość ― co implikuje, że przechowywane pieniędzy wiąże się z wymianą teraźniejszego dobra na przyszłe dobro (satysfakcję). W następnym zdaniu przyznają oni, że przetrzymywane pieniądze nie są wydatkowane ani na dobra konsumpcyjne ani na produkcyjne. Nie są jednak w stanie dostrzec tego, że — jako dalsza konsekwencja — przetrzymywane pieniądze na późniejsze wydatki, zamiast na wydatki na produkcje w teraźniejszości, odkłada produkcję (zatem przyszłą konsumpcję również) w czasie. Jeśli trzymywanie pieniędzy przesuwa w czasie konsumpcję oraz produkcję, niemożliwe jest wtedy twierdzenie, że posiadacz pieniędzy zainwestował je w dobra przyszłe, ponieważ nie ma dóbr przyszłych (czy to konsumpcyjnych, czy produkcyjnych), które są rezultatem aktu przetrzymywania pieniędzy i do których posiadacz pieniędzy mógłby być upoważniony. W taki sposób jakiekolwiek roszczenia do jakichkolwiek dóbr przyszłych, tak jak i do pieniędzy — są bezwartościowe. Konsekwentnie, jeśli pieniądze nie są bezwartościowe (a nikt nie przetrzymywałby pieniędzy, jeśli nie miałyby one wartości), to ich wartość musi odnosić się do dóbr teraźniejszych.

Z drugiej strony, niezbicie, natura pieniądza jako paradygmatycznie dobra teraźniejszego może zostać ustalona prakseologicznie. Jak wyjaśnili Mises i Rothbard, w równowadze ogólnej, lub — co będzie właściwszym sformułowaniem — wewnątrz teoretycznej konstrukcji gospodarki funkcjonującej jednostajnie, pieniądz nie istnieje. Gdyby założyć, że wszystkie niepewności są usunięte, każdy znałby dokładnie warunki, czas oraz lokalizacje wszystkich przyszłych wymian i wszystkie wymiany mogłyby zostać zaaranżowane z góry i przybrać formę wymian bezpośrednich zamiast pośrednich.

 

W niezmieniającym się systemie, gdzie nie występuje jakakolwiek niepewność odnośnie przyszłości, nikt nie ma potrzeby trzymać gotówki. Każda jednostka dokładnie wie, jaką ilość gotówki będzie potrzebowała w przyszłości. Jest więc w stanie udzielać pożyczek z wszystkich posiadanych pieniędzy tak, aby spłata następowała w momencie, gdy będzie ich potrzebował. (Mises 1966, s. 249)

 

Chociaż nie ma miejsca na pieniądz w konstrukcji gospodarki jednostajnie funkcjonującej, istnieje jednak w jej ramach teraźniejszość i przyszłość — w chwili zarówno obecnej jaki i w późniejszym okresie — zalążek działania oraz jego późniejsza finalizacja, konsumenckie dobra z miejsca użyteczne (już wyprodukowane dobra) oraz pośrednio dobra producenckie (dobra wyprodukowane w przyszłości), a także struktura produkcji oraz oszczędności i inwestycje, to jest, wymiana dóbr teraźniejszych na przyszłościowe uwarunkowana preferencją czasu. Jeśli dowodzi to czegokolwiek, to tego, że pieniądz oraz popyt na niego nie są systemowo powiązane z konsumpcją, produkcją i preferencją czasową, a źródłem użyteczności pieniądza musi być coś kategorycznie różniącego się od źródła użyteczności dóbr konsumpcyjnych i produkcyjnych. Źródłem użyteczności dobra konsumpcyjnego jest jego obecna, bezpośrednia użyteczność, natomiast źródłem użyteczności dobra produkcyjnego jest jego przyszła użyteczność. Natomiast pieniądz nie jest ani jest konsumowany, ani wykorzystywany w produkcji. Zatem nie jest ani bezpośrednio (tak jak dobra konsumpcyjne), ani pośrednio użyteczny jako baza wyjściowa do przyszłych dóbr konsumpcyjnych (tak jak dobra produkcyjne). Użyteczność pieniądza musi być raczej typem pośredniego i obecnego użytecznego dobra.

Poza ramami tej fikcyjnej konstrukcji gospodarki jednostajnie funkcjonującej, wobec nieuniknionego stanu niepewności, w jakim działa człowiek, kiedy warunki, czas oraz lokalizacja wszystkich przyszłych wymian nie mogą zostać zdefiniowana z pewnością, oraz gdy działanie z natury jest spekulacyjne i narażone na błędy — człowiek nie może dłużej żądać dóbr wyłącznie z powodu ich wartości użytkowej (obecnej lub w przyszłości), lecz również z powodu ich wartości jako środków wymiany (dla celów odsprzedaży). Doświadczając sytuacji, gdy z powodu braku podwójnej zbieżności potrzeb, bezpośrednia wymiana jest niemożliwa, człowiek może ocenić dobra w oparciu o ich stopień pokupności, oraz rozważać wymianę dóbr w momencie, gdy dobro nabywane jest bardziej pokupne od tego oddawanego, aby jego posiadanie ułatwiło nabywanie bezpośrednio lub pośrednio użytecznych dóbr, człowiek naturalnie będzie preferował nabycie bardziej pokupnego, a jeśli to możliwe powszechnie zbywalnego środka wymiany zamiast mniej zbywalnego lub niezbywalnego, tak że:

 

doszłoby do wykreowania nieuniknionej tendencji prowadzącej do wyeliminowania mniej pokupnych dóbr wykorzystywanych jako środki wymiany aż do momentu, w którym pozostałoby jedno dobro wykorzystywane jako środek wymiany, czyli pieniądz. (Mises 1978, s. 32-33)

 

Selgin i White są oczywiście obeznani z tą Mengerowsko-Misesowską rekonstrukcją ewolucji monetarnej. Najwyraźniej jednak nie są w stanie dostrzec, że funkcja pieniądza jako najpowszechniej oraz najłatwiej sprzedającego się towaru, daleka od określania go mianem dobra przyszłego, kwalifikuje go jako dobro najlepiej dostosowane do złagodzenia obecnie odczuwanej niepewności, i jako najbardziej uniwersalne ze wszystkich dóbr teraźniejszych[25]. Mimo że jedynie pośrednio wykorzystywany — pod tym względem przypominając dobra produkcyjne, a nie dobra konsumpcyjne — z powodu swojej największej zbywalności pieniądz jest wyłącznie dobrem teraźniejszym — pod tym względem przypominając dobra konsumpcyjne, a nie dobra produkcyjne. Ponieważ pieniądze mogą zostać zastosowane dla natychmiastowego zaspokojenia najszerszego wachlarza potrzeb, właściciel jest wyposażony a najlepsza możliwą ochronę (zabezpieczenie) przed niepewnością, tzn. jego niepokojem związanym z niemożnością przewidzenia — lub braku pewności przy przewidywaniu — wszystkich swoich przyszłych potrzeb. Trzymając pieniądze, ich właściciel uzyskuje satysfakcję z możliwości natychmiastowego zaspokojenia niemożliwych do przewidzenia potrzeb[26]. „Trzymanie gotówki wymaga poświęceń. Stopnień, w jakim człowiek trzyma pieniądze w kieszeni lub na rachunku bankowym, pozbawia go możliwości natychmiastowego nabycie dóbr, które mógłby skonsumować lub zastosować w produkcji” (Mises 1966, s. 430). Podobnie, człowiek będzie skłonny inwestować w dobra konsumpcyjne i produkcyjne w takim stopniu, w jakim odczuwa pewność co do swojej przyszłości. Natomiast jedynie w stopniu, w którym czuje się niepewny odnośnie swojej przyszłości, będzie skłonny na poświęcenia, o których wspomina Mises, tzn. będzie skłonny inwestować tak, by umożliwić sobie większą przewidywalność w przyszłości. Zamiast więc wskazywać jego zwiększoną skłonność do poświęcenia obecnych potrzeb w imię potrzeb, które pojawią się w przyszłości, zwiększony popyt na pieniądz ujawnia niepewność co do przyszłości odczuwaną przez człowieka; a zamiast być inwestycją w przyszłość, dodatkowa gotówka reprezentuje inwestycje w aktualną pewność (ochronę) w stosunku do przyszłości postrzeganej jako mniej pewną[27].

W świetle tej prakseologicznej rekonstrukcji pieniądza jako dobra teraźniejszego cała argumentacja Selgina i White’a w obronie bankowości z rezerwą cząstkową okazuje się błędna. Jeśli banki faktycznie dostosowują zwiększony popyt na pieniądz poprzez czasową emisję dodatkowych środków fiducjarnych (kredytu), jak Selgin i White proponują, to taki sposób działania może spowodować tylko zaburzenie równowagi. Jeśli takie działanie ze strony banku jest nieantycypowane, stopa procentowa zostanie tymczasowo zredukowana poniżej swojego naturalnego poziomu, wzrosną inwestycje, a struktura produkcji się wydłuży. Mimo to taki efekt jest całkowicie niezgodny z preferencjami ujawnianymi przez społeczeństwo. Społeczeństwo postrzega przyszłość jako bardziej (coraz bardziej) niepewną. Dlatego starając się zwiększyć swoje zasoby gotówki i w ten sposób redukując ceny dóbr innych niż pieniądz, czyli zwiększając siłę nabywczą pieniądza — chce się w chwili obecnej lepiej zabezpieczyć przed niepewnością. Przeznaczenie dodatkowych zasobów na przyszłość jest wyrazem mniejszej (a nie większej) niepewności odczuwanej przez społeczeństwo, zatem przeznaczanie środków na inwestycje jest sprzeczne z właściwymi preferencjami społeczeństwa i stanowi systemowy przejaw błędnej alokacji zasobów (ujawniającej się w postaci cyklu koniunkturalnego). W każdym razie nawet jeśli wzrost podaży pieniądza mógłby być całkowicie antycypowany, a struktura produkcji nie zostałaby nadmiernie wydłużona, to i tak spowodowałby zakłócenia, ponieważ — nawet pomijając już konsekwencje nieuniknionej redystrybucji — może to jedynie opóźnić nadejście oczekiwanego rezultatu. Aby lepiej ochronić się przed przewidywaną niepewnością, ceny musza spaść, a siła nabywcza pieniądz musi wzrosnąć. Przy dodatkowym napływie pieniądza, proces ten się wydłuża[28].

 

Podsumowanie: błędne analogie

W świetle fundamentalnego rozróżnienia pomiędzy własnością (pieniądzem) a tytułem do własności (substytutem pieniężnym), wyjaśnionego we wcześniejszych sekcjach tego artykułu oraz przytoczonym wyjaśnieniem pieniądza jako unikalnie teraźniejszego dobra, kilka analogii stosowanych przy próbach usprawiedliwienia bankowości cząstkowej może być ostatecznie przedstawionych jako błędne. Nawet jeśli dokonają oni poprawnego rozróżnienia pomiędzy tytułami własnościowymi a własnością, wszystkie zaproponowane analogie — pomiędzy bankowością rezerwy cząstkowej z jednej strony oraz kupowaniem biletów lotniczych, miejscami parkingowymi, loteriami i ubezpieczeniami — nie dostrzegają fundamentalnej różnicy pomiędzy teraźniejszymi a przyszłymi dobrami.

Właściciel tytułu pieniężnego posiada dobro teraźniejsze (pieniądz) — niebezpośrednie, ale gotowe do wykorzystania dobro. Bankier rezerwy cząstkowej jest winny oszustwa ― wyemitował oraz sprzedał dodatkowe tytuły przy niezmienionej ilości pieniądza. Natomiast właściciel biletu lotniczego posiada dobro przyszłe. Stąd przy nadmiernej rezerwacji teraz (dzisiaj) lotu na określony czas w przyszłości (jutro), linie lotnicze nie są w stanie popełnić oszustwa teraz (dzisiaj). Oszustwo może mieć miejsce dopiero jutro, kiedy bilety muszą być zrealizowane i jedynie jeśli linie lotnicze będą niezdolne do zaspokojenia roszczeń wszystkich posiadaczy biletów. W rzeczywistości linie lotnicze wypełniają swoje zobowiązania kontraktowe: każdy posiadacz biletu ma zapewnione miejsce na zaplanowany lot, ponieważ linie lotnicze są przygotowane do odkupienia biletów wydrukowanych w nadmiarze za cenę, którą posiadacz biletu uważa za wyższą niż wartość jego teraźniejszego miejsca w samolocie. Oczywiście linie lotnicze zwyczaj nie sprzedają większej ilości biletów niż mają dostępnych miejsc, przypisując w ten sposób dwóch pasażerów do jednego miejsca, czym jest w zasadzie praktyka stosowana w bankowości z rezerwą cząstkową.

Podobnie właściciel częściowo pokrytego zezwolenia na parkowanie (przy większej liczbie pozwoleń na parkowanie niż miejsc parkingowych) nie posiada dobra teraźniejszego. Posiada prawo korzystania z miejsca parkingowego jedynie w określonym okresie.  Właściciel miejsca parkingowego nie ma możliwości popełnienia oszustwa przy sprzedaży pozwolenia na parkowanie, chyba że odmówi wykorzystania wolnego miejsca parkingowego, do którego posiadacz ważnego biletu ma prawo lub jeśli zmienił zasady korzystania z miejsca parkingowego, tj. np. jeśli zobowiązał się wydać maksymalnie 200 pozwoleń na parkowanie, a w rzeczywistości wydał ich 300. Jedynie właściciel biletu parkingowego lub właściciel zarezerwowanego miejsca parkingowego, mają prawo własności do dobra teraźniejszego; w ten sposób nie ma sytuacji, w której dojdzie do nadsprzedaży miejsc parkingowych.

Ten sam sposób rozumowania można odnieść do loterii. Posiadacz kuponu losowego nie nabywa prawa własności do żadnego dobra teraźniejszego. Ma jedynie prawo uczestnictwa w rozlosowaniu określonych nagród. Między sprzedawcą i nabywcą istnieje porozumienie co do tego, ze zgodnie z naturą loterii jest i musi być więcej losów niż nagród do wygrania. Operator loterii nie popełnienia przestępstwa, chyba że nie wymieni wygrywających kuponów na obiecane nagrody lub ukrycie zmieni zasady loterii w trakcie jej trwania, gdy kupony zostały już sprzedane. Raczej nie słyszy się o przypadkach wydrukowania przez loterię dwóch lub więcej kuponów losowych wygrywających jedną i tą samą nagrodę (dobro teraźniejsze) — co byłoby oszustwem — a jest to praktyka, którą stosują na co dzień banki systemu rezerwy cząstkowej.

Wreszcie, zaproponowana analogia między bankowością z rezerwą cząstkową a ubezpieczeniami została już obalona powyżej w przypisie nr 26, dotyczącym związku pomiędzy ryzykiem a ubezpieczeniem z jednej strony i niepewnością a pieniędzmi z drugiej. Właściciel polisy ubezpieczeniowej nie posiada prawa własności do dobra teraźniejszego (do którego prawo własności posiada właściciel pieniądza), lecz do dobra przyszłego. Firma ubezpieczeniowa w bliżej nieokreślonej przyszłości może nie być w stanie wywiązać się z postanowionych w umowie zobowiązań, przez co można będzie dojść do wniosku, że sprzedała zbyt wiele polis. Nie można jednak stwierdzić, że przestępstwo zostało popełnione już w chwili sprzedaży polis, ponieważ dobro sprzedawane przez firmę ubezpieczeniową jest dobrem przyszłym. Natomiast właściciel pieniądza ma w posiadaniu prawo własności do dobra teraźniejszego i każda nadmierna emisja tytułów do dóbr teraźniejszych jest z założenia i natychmiast czynem przestępczym i w związku z tym jest sprzeczna z etyką rynku.

 

Literatura

Block, Walter, 1998, „Fractional Reserve Banking: An Interdisciplinary Perspective”, w: Man, Economy, and Liberty: Essays in Horror of Murray N. Rothbard, red. Walter Block i Llewellyn H. Rockwell, Jr., Ludwig von Mises Institute.

Garrison, Roger W., 1996, „Central Banking, Free Banking, and Financial Crises”, Review of Austrian Economics 9, no. 2:109-27.

Hayek, F. A., 1935, Prices and Production, London, Routledge.

Hazlitt, Henry, 1983, The Failure of the „New Economics”: An Analysis of the Keynesian Fallacies, Lanham, Maryland, University Press of America.

Hoppe, Hans-Hermann, 1988, „From the Economics of Laissez-Faire to the Ethics of Libertarianism”, w: Man, Economy, and Liberty: Essays in Honor of Murray Rothbard, red. Walter Block i Llewellyn H. Rockwell, Jr., Auburn, Ala.: Ludwig von Mises Institute.

Hoppe, Hans-Hermann, 1990, „Banking, Nation States, and International Politics”, Review of Austrian Economics, 4:55-87.

Hoppe, Hans-Hermann, 1993, „The Theory of Employment, Money, Interest, and the Capitalist Process: The Misesian case against Keynes”, w: The Economics and Ethics of Private Property. Norwell, Mass.: Kluwer.

Hoppe, Hans-Hermann, 1994, „How is Fiat Money Possible? -or, The Devolution of Money and Credit”, Review of Austrian Economics 7, no. 2:49-74.

Hoppe, Hans-Hermann, 1997, „On Certainty and Uncertainty”, Or: How Rational Can Our Expectations Be?” Review of Austrian Economics 10, 1:49-78.

Huerta De Soto, Jesus, 1995, „A Critical Analysis of Central Banks and Fractional-Reserve Free Banking from the Austrian Perspective”, Review of Austrian Economics 8, no. 2:25-38.

Hülsmann, Jörg Guido, 1996, „Free Banking and the Free Bankers”, Review of Austrian Economics 9, no. 1:3-53.

Hülsmann, Jörg Guido, 1997, „Banking and Political Centralization”, Journal of Libertarian Studies 13, no. 1.

Jevons, William Stanley, 1905, Money and the Mechanism of Exchange, London: Kegan Paul.

Keynes, John Maynard, 1936, The General Theory of Employment, Interest, and Money, New York: Harcourt, Brace.

Kinght, Frank H., 1971, Risk, Uncertainty, and Profit, Chicago: University of Chicago Press.

Mises, Ludwig von, 1966, Human Action: A Treatise on Economics, Chicago: Contemporary Books.

Mises, Ludwig von, 1978, The Theory of Money and Credit, Irvington-on-Hudson, N.Y.: Foundation for Economic Education.

Mises, Ludwig von, 1990, The Position of Money among Economic Goods In Money, Method, and the Market Process, red. Richard Ebeling, Boston: Kluwer.

Rothbard, Murray N., 1956, „Toward A Reconstruction of Utility and Welfare Economics”, w: On Freedom and Free Enterprise: The Economics of Free Enterprise, red. Mary Sennholz, Princeton D. Van Nostrand.

Rothbard, Murray N., 1983a, America’s Great Depression. New York: Richardson and Snyder.

Rothbard, Murray N., 1983b, Thy Mystery of Banking. New York: Richardson i Snyder.

Rothbard, Murray N., 1988, „The Myth of Free Banking in Scotland”, Review of Austrian Economics 2:229-57.

Rothbard, Murray N., 1992, „Aurophobia: or, Free Banking on What Standard?” Review of Austrian Economics 6, no. 1:97-108.

Rothbard, Murray N., 1993, Man, Economy, and State. Auburn, Ala.: Ludwig von Mises Institute.

Rothbard, Murray N., 1995, „The Present State of Austrian Economics”, Journal des Economistes et des Etudes Humaines 6, no. 2.

Salerno, Joseph T., 1991, „Two Traditions in Money Monetary Theory: John Law and A.R.J. Turgot”, Journal des Economistes et des Etudes Humaines 2, no. 2, 3.

Salerno, Joseph T., 1991, „The Concept of Coordination in Austrian Macroeconomics” w: Austrian Economics: Persepctives on the Past and Prospects for the Future, red. Richard Ebeling, Hillsdale, Mich.: Hillsdale College Press.

Salerno, Joseph T. 1993, „Mises and Hayek Dehomogenized”, Review of Austrian Economics 6, no. 2:113-46.

Salerno, Joseph T., 1994, „Ludwig von Mises’s Monetary Theory in Light of Modern Monetary Thought”, Review of Austrian Economics 8, no. 1:71-115.

Selgin, George A. 1988. The Theory of Free Banking: Money Supply under Competitive Note Issue. Totowa, N.J.: Rowman and Littlefield.

Selgin, George A. i Lawrence H. White, 1996, „In Defense of Fiduciary Media-or, We are Not Devo(lutinists), We are Misesians!”, Review of Austrian Economics 9, no.  2:83-107.

White, Lawrence H., 1989, Competition and Currency, New York: New York University Press.

White, Lawrence H., 1990, Review of Man, Economy, and Liberty: Essays in Honor of Murray N. Rothbard”, Journal of Economics Literature (June): 664-65.

 

 


[1] Selgin i White (1996, s. 83-107). Wszystkie numery strony w tekście odnoszą się do tego artykułu.

Co ciekawe, w odpowiedzi na przeróżne krytyki ich twierdzeń, Selgin i White jako punkt odniesienia i cel swojej krytyki obrali artykuł Hoppego (1994), który jedynie pobieżnie bada ich stanowisko. Inni austriaccy krytycy bankowości o rezerwie cząstkowej zajęli się bezpośrednio artykułem Selgina i White’a, m. in. Block (1988) i Huerta de Soto (1995). Murray N. Rothbard ― najbardziej znaczący krytyk bankowości z rezerwą cząstkową ― został zaatakowany jedynie pośrednio; i mimo że kilka jego prac zostało wspomnianych w ich bibliografii, o późniejszych artykułach Rothbarda na ten temat (1988; 1992; 1995) nie ma żadnej wzmianki. Podobnie została zignorowana krytyka Salerno (1991a; 1991b; 1993). Selgin i White nie odnoszą się również do najnowszej i najobszerniejszej krytyki Hülsmanna (1996).

[2] Jako problem natury doktrynalnej, Selgin i White również sugerują, że ich pogląd na temat bankowości z rezerwą cząstkową zbiega się z poglądem Ludwiga von Misesa; stąd sami nazywają się zwolennikami Misesa (twierdząc jednocześnie, że to obrońcy 100-procentowej rezerwy bankowej są rozłamowcami). To twierdzenie można odrzucić. W rzeczywistości sam Selgin (1998, s. 60-63) szczerze przyznał, że poglądy jego i Misesa na temat środków fiducjarnych są sprzeczne, a do próby White’a, by zakwalifikować Misesa jako zwolennika rezerwy cząstkowej, odniósł się Salerno (1993). Wystarczy tylko przedstawić cytat Misesa (1978, s. 438, 448):

Chodzi głównie o to, że rząd nie powinien przyczyniać się do zwiększania ilości pieniądza w obiegu oraz ilości pieniądza czekowego niepokrytego w pełni (w 100 proc.) depozytami wniesionymi przez społeczeństwo (…) Żaden z banków nie ma prawa do zwiększania całkowitej wielkości depozytów pieniężnych należących do jakiegokolwiek klienta (…) inaczej niż poprzez otrzymywanie kolejnych wkładów pieniężnych (…) lub poprzez otrzymywanie czeków wypłacanych przez inne krajowe banki podlegające tym samym ograniczeniom. Oznacza to sztywną 100-procentową rezerwę dla wszystkich przyszłych depozytów.

Zob. również przypisy nr 7, 14, 22, 27, 28 poniżej.

[3] Zob. Salerno (1994, s. 76). Selgin i White podkreślają fakt, że Hoppe odniósł się do nich jako zwolenników „częściowego pieniądza fiducjarnego”, a później są zmuszeni przyznać, że Hoppe nie pomylił się określając ich jako adwokatów bankowości z rezerwą cząstkową opartej na standardzie złota. Ich skarga sprowadza się do sporu semantycznego. Dlatego potraktujemy to w ten sposób i zamiast tego skoncentrujemy się na wyłącznie na merytorycznych nieporozumieniach. Można by zarzucić o wiele więcej Selginowi i White’owi odnośnie do popierania pustego pieniądza w analizowanym artykule. Na przykład w „dojrzałym wolnym systemie bankowym” według Seglina i White’a (ale w przeciwieństwie do analizy działania takiego systemu dokonanej przez Misesa) powstanie sytuacja, w której:

W skrajności, jeśli uzgodnienia między izbami rozrachunkowymi byłyby zawierane całkowicie za pomocą innych aktywów (być może tytułów zabezpieczonych przez super izbę rozrachunkową, która sama utrzymywałaby nieznaczne ilości pieniądza towarowego) i jeśli społeczeństwo przestałoby trzymać pieniądz towarowy, aktywny popyt na staromodny pieniądz towarowy byłby całkowicie niemonetarny. (White 1989, s. 235)

W ten sposób, zauważa Salerno (1994, s. 76, n. 7), jeśli chodzi o ostateczny cel Selgina i White’a, „społeczeństwo byłoby wreszcie wyzwolone z kajdan złota i mogłoby się cieszyć zaletami tworzonego przez niewidzialną rękę rynku prywatnego pustego pieniądza”. Co więcej, jeśli chodzi o innowacje semantyczne i odchodzenie od terminologii Misesa, a więc potencjalne źródło nieporozumień, musimy wziąć pod uwagę własne pisma Selgina i White’a. Ponieważ odnosząc się do pieniądza i substytutów pieniądza jako odpowiednio pieniądza „zewnętrznego” i „wewnętrznego”, mówiąc o „pieniądzu bazowym”, „pieniądzu bankowym”, „mocnym” i „słabym” pieniądzu i, tak, złotym dolarze jako „substytucie depozytów bankowych”, wykazują niezwykły stopień kreatywności semantycznej. Co więcej, sugerując, poprzez swój wybór terminów, że wszystkie te rzeczy są jakoś na równi „pieniądzem”, ich prace właściwie stały się miejscami zaciemniania tej kwestii. Na ten temat zob. Hülsmann (1996, s. 5ff).

[4] Jest również „niemożliwe, by dany deponent oraz pożyczkobiorca byli równocześnie upoważnieni do wyłącznego zarządzania tymi samymi zasobami” (Hoppe, s. 67).

[5] Nawet partnerzy nie mogę jednocześnie posiadać prawa własności do tej samej rzeczy. Każde z A i B może być właścicielem polowy gospodarstwa domowego, bądź połowy udziałów w tym gospodarstwie domowym, ale oboje mają na własność różną połowę. Jest logicznie niemożliwe, by oboje posiadali prawo własności do tej samej połowy, tak jak nielogiczne jest, by dwoje ludzie zajmowało to samo miejsce. Tak, zarówno A, jak i B mogą być w tym samym czasie w Nowym Jorku, ale będąc w innych jego częściach.

[6] Huerta de Soto (1995, s. 33) poprawnie porównuje efekt bankowości z rezerwą cząstkową do tzw. tragedii wspólnego pastwiska. Selgin i White (s. 92-93, n. 12) sprzeciwiają się analogii Huerty de Soto, argumentując, że tragedia wspólnego pastwiska odnosi się do „szczególnego typu technologicznego efektu zewnętrznego”, i według nich „fizyczną albo inaczej bezpośrednią ingerencję w czyjąś konsumpcję czy produkcję” i jest przykładem „interakcji spoza rynku”. Natomiast, jak piszą Selgin i White, „efekt zewnętrzny wynikający ze środków fiducjarnych” jest nieszkodliwym „efektem monetarnym wywieranym na czyjś dobrobyt poprzez system cen”, tzn. poprzez zmiany w systemie relatywnych cen i reprezentuje „współzależność poprzez rynek”. Selgin i White błądzą ― przedmiot i tytuł do przedmiotu nie są tym samym.

Wrzucając pieniądz i substytuty pieniądza do jednego worka z napisem „pieniądz”, tak jakby były tym samym. Selgin i White nie rozumieją, że emisja środków fiducjarnych ― zwiększenie ilości tytułów własności ― nie jest tym samym, co zwiększenie podaży własności i względne zmiany cen spowodowane emisją środków fiducjarnych są zupełnie innym efektem zewnętrznym niż zmiany w cenach spowodowane zwiększenie podaży własności. Pamiętając o tym zasadniczym rozróżnieniu między własnością i tytułem do własności analogia Huerty de Soto pomiędzy bankowością z rezerwą cząstkową i tragedią wspólnego pastwiska jest sensowna. Tak jak w scenariuszu tragedii wspólnego pastwiska każda emisja środków fiducjarnych rozpoczyna gorączkę poszukiwania istniejącej własności pokrycia tytułów własności. W jej trakcie zawsze bogacą się pierwsi odbiorcy tytułów własności (zawłaszczający istniejącą własność) kosztem zubożenia późniejszych odbiorców, którym przypada mniej własności, a więcej tytułów własności

[7] Podobne logiczno-semantyczne zamieszanie pojawia się, gdy Selgin i White próbują zredukować różnicę między zobowiązaniami na żądanie a zobowiązaniami realizowanymi po upływie określonego czasu do kwestii stopnia a nie rodzaju (s. 90). Selgin tłumaczy to następująco (1998, s. 62): „Posiadacze zobowiązań na żądanie są tak samo dawcami kredytu, jak są nimi posiadacze zobowiązań możliwych do zrealizowania po upływie określonego czasu. Jedyną różnicą jest to, że w pierwszym z wymienionych przypadków długość trwania pożyczki nie jest zdefiniowana — są one „pożyczkami wymagalnymi na żądanie” w dowolnym czasie i „Mises”, który się z tym nie zgadza, „myli różnicę stopnia z różnicą rodzaju”. W rzeczywistości myli się Selgin.

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że jest to kwestia stopnia zróżnicowania czy pożyczka (samochodu czy pieniędzy) jest wymagalna do spłaty w okresie godziny, dnia, tygodnia lub miesiąca. Nie zmienia to jednak kategorycznej różnicy pomiędzy obecnymi — istniejącymi— dobrami a tymi (jeszcze) nieistniejącymi. W każdym momencie samochód lub suma pieniędzy (złoto) istnieje lub nie. Nie zmienia to prakseologicznej przesłanki, że nikt, w żadnym momencie nie może posługiwać się dobrami innymi niż te teraźniejsze (istniejące). Dobra przyszłe są celem działań, ale by ten cel osiągnąć, każdy uczestnik rynku musi najpierw posłużyć się dobrami istniejącymi. Podobnie obserwacja Selgina dotycząca osi czasu nie wpływa w najmniejszym stopniu na podstawowy aspekt życia człowieka, jakim jest rzadkość. Podaż dóbr teraźniejszych jest zawsze ograniczona, a ograniczona ilość dóbr teraźniejszych ogranicza ilość dóbr, które zostaną wyprodukowane w przyszłości.

Podczas gdy Mises uznaje różnicę między dobrami teraźniejszymi a dobrami przyszłymi za uniwersalną kategorię prakseologiczną, próba Selgina, by połączyć depozyty na żądanie z depozytami „z określonymi terminem wypłacalności” (a zatem fundamentalnie odróżniając się od Misesa) implikuje, że nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy dobrami teraźniejszymi (istniejącymi) a przyszłymi (nieistniejącymi) dobrami (lub że różnią się tylko pod względem stopnia). Przeciwnie do tego, co twierdzi Selgin, nie jest kwestią stopnia, ale raczej istoty, czy samochód lub suma pieniędzy istnieje obecnie czy nie, oraz kto jest w ich posiadaniu. Albo te dobra istnieją albo nie, i albo podmiot A jest ich właścicielem albo ktoś inny. Jeśli tytuł własnościowy (tytuł do depozytu na żądanie) stanowi, że jedna osoba jest właścicielem istniejącego samochodu lub istniejącej sumy pieniędzy, a ani samochód, ani pieniądze nie istnieją, lub też czy to samochód czy to pieniądze są własnością kogoś innego, nie reprezentuje to stopnia prawdy, a po prostu nieprawdziwość. Mises wyjaśnia (1978, s. 268):

Deponent pewnej sumy pieniędzy, który nabywa w zamian za nią tytuł roszczeniowy wymienialny na tę sumę pieniędzy w dowolnym czasie ― co daje mu w zasadzie takie same prawa jak ta suma pieniędzy, do której odnosi się ten tytuł roszczeniowy ― nie wymienia dobra istniejącego na dobro, które będzie istniało w przyszłości. Roszczenie, które nabył w zamian za zdeponowane pieniądze jest dla niego również dobrem istniejącym (teraźniejszym). Zdeponowanie pieniędzy w żadnym wypadku nie oznacza zrzeczenia się prawa do rozporządzania tym depozytem w dowolnym czasie. Zob. również dwa kolejne przypisy.

[8] Zob. Rothbard (1983b). Rothbard pyta:

W jaki sposób te transakcje tytułami depozytowymi odnoszą się do bilansu banków depozytowych? W prostym rozumieniu ― w ogóle. Gdy przechowuję w magazynie jakiś mebel warty 5 000 USD, według prawa i logicznie rzecz biorąc, mebel nie staje się w momencie przechowania aktywem na bilansie magazynu. Magazyn nie dodaje sobie 5 000 USD do swoich aktywów i zobowiązań, ponieważ w żadnym wypadku nie jest właścicielem tego mebla; również nie można powiedzieć, że pożyczyłem ten mebel magazynowi na jakiś bliżej nieokreślony czas. Mebel jest mój i taki pozostaje; przechowuję go w magazynie jedynie dla bezpieczeństwa, a zatem jestem prawnie i moralnie upoważniony do jego odbioru w dogodnym dla mnie terminie. Nie jestem zatem kredytodawcą dla banku ― bank nie jest właścicielem pieniędzy, które mogę w dowolnym czasie odebrać. Stąd nie można wykazywać długu jako zobowiązanie w rejestrze. Z prawnego punktu widzenia cała transakcja nie jest pożyczką, ale zdeponowaniem. (s. 88-89, również s. 94-95)

Co ciekawe, chociaż Selgin i White manifestują silną skłonność do pozytywizmu (bankowość z rezerwą cząstkową jest uznawana przez sądy, więc musi być w porządku ― na temat tej skłonności zob. więcej w: „Kwestia przestępstwa III” poniżej), to nie potrafią zaakceptować rzeczywistości prawnej. Jeśli depozyty pieniężne są długiem, dlaczego zatem sądy nie traktują w ten sam sposób innych zamiennych towarów takich jak np. zboże? Dlaczego tytuły depozytowe do zbóż nie są przez sądy rozważane jako dług (tylko jako depozyt)? Dlaczego to podejście odnosi się jedynie do pieniądza i systemu bankowego? Co więcej, dlaczego sądy, nawet jeśli fałszywie postrzegają depozyty pieniężne jako dług, uparcie twierdzą, że jest to coś więcej niż zwykły dług, a związek deponenta z bankiem nie jest taki, jak ze zwykłym wierzycielem. Zob. Rothbard (1983, s. 275)

[9] Zob. również Jevons (1905, s. 206-12, 221), który to ubolewał nad istnieniem depozytów ogólnych, od kiedy „stało się możliwe tworzenie fikcyjnej podaży towarów, tj. przekonać ludzi, że podaż istnieje, mimo że w rzeczywistości nie istnieje”. Z drugiej strony depozyty prawidłowe, tj. „listy przewozowe, kwity zastawne, warranty portowe, czy certyfikaty, które ustanawiają prawo własności na określoną rzecz”, są nadrzędne, ponieważ „nie mogą zostać wyemitowane w nadmiarze w stosunku do zdeponowanych dóbr, chyba że w wyniku celowego oszustwa”. Jevons stwierdził, że: „Wcześniej uważano za ogólną zasadę prawa, iż przydział czy cesja nieistniejących dóbr nie jest ważna prawnie”.

[10] Zob. na przykład Hoppe (1998, s. 69ff); i White’a (1990) przegląd Hoppe.

[11] Zob. również przypis 4 powyżej. Pokazujemy także, że rozumienie popytu na pieniądz przez tych autorów jest chybione. Zwiększony popyt na pieniądz (lub ziemniaki, czy też samochody) nie jest jedynie życzeniem posiadania większej ilości pieniędzy (czy ziemniaków), ale zwiększonym, efektywnym popytem.

[12] W celu uniknięcia jakiegokolwiek nieporozumienia zastosowano tutaj Rothbardowską definicję monopolu jako wyłącznego przywileju (lub brak możliwości wolnego wejścia na rynek). Monopol prawa i porządku oznacza, że o sprawiedliwość i ochronę można zwrócić się jedynie do państwa oraz tylko i wyłącznie państwo determinuje treść prawa i ochrony.

[13] Rothbard wyjaśnia (1995, s. 770):

Zwolennicy wolnej konkurencji w fałszowaniu twierdzą, że jest to po prostu działający rynek, że rynek rejestruje „popyt” na większe zapotrzebowanie kredytu, a bankierzy prywatni, ci przedsiębiorcy Kirzneriańscy, są po prostu „przygotowani/czujni” na takie zmiany w popycie. Zatem popyt na oszustwo i defraudacje istnieje zawsze na rynku i zawsze znajdzie się wielu „przygotowanych/czujnych” kanciarzy chętnych oraz gotowych do wypełnienia luki w podaży tych usług. Natomiast jeśli zdefiniujemy „rynek” nie tylko jako podaż pożądanych dóbr i usług, lecz jako podaż dóbr mieszczących się w ramach nienaruszających praw własności, to dostrzeżemy zupełnie inny obraz tego rynku.

[14] Podobny problem charakteryzuje pogląd Selgina i White’a na związek pomiędzy pieniądzem właściwym (złotem) a banknotami. Krytykują Hoppego za twierdzenie, że na prawdziwie wolnym rynku większość ludzi używałaby pieniądza właściwego zamiast banknotów (nie wspominając nawet o teoretycznym uzasadnieniu tej tezy przez Hoppe). „Fakty” ― uważają ― „są inne” (s. 99). Fakty te jednak ― historyczne zwycięstwo banknotów nad pieniądzem właściwym ― są rezultatem wcześniejszych rządowych ingerencji w prawa własności prywatnej (legalizacja bankowości rezerwy cząstkowej). Jak zauważył Mises (1966, s. 438, 442, 447):

Prawda jest taka, że — z wyjątkiem małych grup biznesowych, które są zdolne odróżnić złe banki od tych właściwych — banknoty nigdy nie budziły pełnego zaufania. Rządy zapewniły specjalne prawa uprzywilejowanym bankom, które sukcesywnie zacierały tego typu podejrzenia.

W mniemaniu rządów najważniejszym zadaniem banków było pożyczanie pieniędzy skarbowi państwa. Substytuty pieniężne były traktowane jako swego rodzaju narzędzie napędzające emisję pieniądza papierowego. Zamienny banknot był tylko pierwszy krokiem na drodze do niewymienialnego banknotu. Przy wzmożonej praktyce idealizowania państwa oraz polityce interwencjonizmu idee te stały się powszechne i akceptowalne.

Rządy nie pielęgnowały używania banknotów, by ułatwić obywatelom zakupy. Pomysłem ich było obniżenie stóp procentowych oraz uruchomienie źródła taniego kredytu dla skarbu państwa. W ich oczach zwiększenie ilości środków fiducjarnych było środkiem promowania dobrobytu. Banknoty nie są niezastąpione. Wszystkie ekonomiczne osiągi kapitalizmu zostałyby uzyskane bez istnienia banknotów.

Zgodnie z tym, pogląd Misesa na kwestię solidnego pieniądza różni się diametralnie od poglądu Selgina i White’a. Podczas gdy ci drudzy twierdzą, że ostatecznie złoto całkowicie zniknęłoby — i powinno zniknąć — z obrotu (zob. przypis 3 powyżej), Mises (1978, s. 450-51) uważał, że wymogiem zdrowego systemu monetarnego, że „złoto musi być w posiadaniu każdego. Każdy musi być uczestnikiem rynku, na którym złoto stanowi środek płatniczy, każdy musi być przyzwyczajony do posługiwania się złotymi monetami przy zakupach”.

[15] Na temat związku między państwem, pieniądzem a bankowością i polityczną centralizacją zobacz Hoppe (1990) i Hülsmann (1997). Selgin i White twierdzą:

My również odrzucamy pogląd, że konkurujące ze sobą banki emitujące wymienialne zobowiązania mogą kreować kredyt „z powietrza”. Z natury bilansu, wszystkie bankowe pożyczki muszą być sfinansowane za pomocą zobowiązań lub kapitału. Żadne źródło funduszy nie może być wyczarowane z powietrza. Nikt nie jest zmuszany do trzymywania wymienialnych zobowiązań jakiegoś banku lub kupowania w nim udziałów ― zamiast tego, może posiadać tytuły roszczeniowe wobec innego banku lub nie posiadać wobec żadnych banków. Konkurujący bank musi zatem wydatkować swoje rzeczywiste zasoby w celu przyciągania klienteli świadczenie odsetek i usług. Twierdzenie, że bank może bezpłatnie zwiększyć zasób kredytowy jest prawdziwe tylko dla inframarginalnego kredytu banku o pozycji monopolisty lub emitenta prawnego środka płatniczego — nie odnosi się do banku działającego na rynku konkurencyjnym. (s. 94, n. 13)

W ten sposób konkurencja obniży zwrot z kapitału zainwestowanego w systemie bankowości z rezerwą cząstkową aż do punktu, w którym marginalny bank będzie zarabiał jedynie normalną stopę zwrotu. (s. 97).

Podczas gdy nie mamy trudności z akceptacja różnicy rysującej się między bankowością konkurencyjną a monopolistyczną, żadna z nich nie ma znaczenia dla interesującej nas kwestii, tzn. zasadności analogii między państwami a bankami z rezerwą cząstkową jako organizacjami wyjętymi spod prawa. Państwa również konkurują o klientów (rezydentów). Otóż to, konkurowanie pomiędzy państwami (lub bankami) o klientów kończy się z momentem ustanowienia jednego państwa światowego (lub banku centralnego). Z kolei konkurencja wewnątrz takiego państwa pomiędzy bankami z rezerwą cząstkową jest — jak wyjaśniono — konkurencją w ramach sektora uprzywilejowanego przez państwo, tj. konkurencją monopolistyczną (również poza państwowa konkurencja jest przykładem konkurencji monopolistycznej). Co natomiast bardziej istotne, różnica pomiędzy bankami działającymi na wolnym rynku a bankami (lub też państwami) działającymi na zasadzie konkurencji monopolistycznej — nawet w najmniejszym stopniu nie wpływa na ich powszechny charakter banku (państwa) funkcjonującego na zasadzie rezerwy cząstkowej. Fałszerstwo oraz opodatkowanie nie stają się inne, gdy są podejmowane przez wiele podmiotów, tzn. gdy istnieje konkurencja w tych dziedzinach.

Błąd może zostać określony za pomocą analogii. Selgin i White zostali tutaj sparafrazowani: odrzucamy również pogląd, że konkurujące państwa emitujące zobowiązania podatkowe mogą tworzyć podatki z powietrza. Z natury budżetów państw, wszystkie wydatki muszą być sfinansowane poprzez zdobycie, rabunek lub kradzież. Żadne źródło finansowania nie może zostać wykreowane z powietrza. Nikt nie jest zmuszany do posiadania zobowiązań podatkowych któregoś z państw lub do kupowania jego udziałów; każdy może zmieniając miejsce zamieszkania płacić podatki w innym państwie. Państwo wolnorynkowe musi zatem wykorzystać realne środki, by przyciągnąć klientelę poprzez zapewnienie odpowiedniej ochrony i usług.

Według Selgina i White’a wydawałoby się, że opodatkowanie (jak fałszowanie pieniędzy) nie może być uważane za problem do momentu wprowadzenia jednego światowego banku centralnego. Do tego czasu, w warunkach wolnego rynku, podatki reprezentują nic innego jak tylko normalny dochód rynkowy.

[16] Jak ujął to Roger Garrision, kolejny zwolennik wolnej bankowości z rezerwą cząstkową, „pod względem równania wymiany [MW]=[PQ], możemy powiedzieć, że wolna bankowość dostosowuje podaż pieniądza M w celu zrównoważenia zmian w V, ale M pozwala na dostosowanie zmian w Q poprzez zmiany w P”. Garrison (1996, s. 117-18) opisuje krótkoterminowy brak „równowagi monetarnej” w prawie identycznej formie:

 

Wzrost popytu na pieniądz powszechnie obniża ceny produktów i czynników produkcji. Jeśli nie wystąpiłaby odpowiedź w postaci podaży pieniądza, skutkiem byłby ogólny spadek aktywności gospodarczej, ponieważ ceny oraz płace nie mogłyby w pełni oraz natychmiastowo dostosować się nowych warunków na rynku. Dobra nie znalazłyby swojego nabywcy; produkcja uległaby redukcji; pracownicy straciliby pracę (…) W systemie cen, który nie charakteryzuje się doskonałą elastycznością, powszechna presja deflacyjna może zmusić gospodarkę do spowolnienia w okresie dostosowywania się cen do zwiększonego popytu na pieniądz. Fakt, że niektóre z cen oraz płac są bardziej elastyczne aniżeli inne, znaczy tyle, że okres dostosowawczy obejmie zmiany w cenach względnych, które nie odzwierciedlają żadnych zmian we względnych niedoborach. To jest właśnie kłopotliwa materia (…) szerokim łukiem omijana przez reakcję wolnej bankowości na zwiększony popyt na pieniądz.

[17] Zatem Mises pisze (1990, s. 61):

Nabywcy oraz sprzedawcy na rynku nie widzą swojego związku z elementami równania wymiany, z których dwa elementy ― szybkość cyrkulacji i poziom cen ― nie mają prawa bytu zanim nie dojdzie do działań ze strony tychże uczestników rynku, a kolejne dwa ― ilość pieniądza (w całej gospodarce) oraz suma transakcji ― nie mogłyby być w żaden sposób uczestnikom rynku. Jedynie ważność, którą ci uczestnicy przypisują ― z jednej strony ― utrzymaniu równowagi w gotówce o danym rozmiarze, a ― z drugiej strony ― własność różnych dóbr determinuje formowanie się relacji wymiany pomiędzy pieniądzem a dobrami.

[18] Co więcej, z indywidualnej perspektywy zwiększony popyt na pieniądz pojawia się wraz z określonymi uczestnikami rynku w danych okresach i miejscach. Nie wystarczy, że banki dostosują jakiś abstrakcyjny zwiększony popyt na pieniądz za pomocą większej ilości pieniądza ― dostosowanie takie musiałoby raczej wystąpić u odpowiednich osób w odpowiednich lokalizacjach. Jeśli nie, to nie ma mowy o dostosowaniu, ale o dodatkowym zaburzeniu. Problem ten został dostrzeżony przez Hayeka (1935, s. 124):

W celu wyeliminowania wszystkich wpływów monetarnych na system cen i strukturę produkcji, nie wystarczy ledwie ilościowo dostosować podaż pieniądza do zmiana w popycie, konieczne natomiast będzie, czy pieniądz trafi do rąk, do których trafić powinien, tzn. do części systemu gdzie zmiana w organizacji biznesu lub w nawykach płacowych miała miejsce.

Później Hayek zastanawia się, w jaki sposób banki mogłyby posiadać konieczną dla wykonania tego rodzaju działań wiedzę.

[19] Jeśli chodzi o sztywność cen oraz redystrybucyjne konsekwencje zwiększonego popytu na pieniądz w odniesieniu do szeregu cen o zróżnicowanym stopniu sztywności, którą Selgin i White, jak i również Garrison, uważają za kwestię godną uwagi, to najważniejsze, żeby dostrzec, iż ceny są wynikiem celowych działań ― i również ich sztywność. Oznacza to, że elastyczność lub nieelastyczność cen różnych produktów i usług nie jest przypadkowa, lecz zamierzona. Przeciwnie do stanowiska Garrisona sztywność cen wpływa na i jest związane z rzeczywistą, względną rzadkością. Jeśli bardziej sztywne ceny cierpią bardziej, jeśli można tak powiedzieć, to co z tego? Nauczy ich to być mnie sztywnymi w przyszłości ― jeśli posiadacze własności poruszanej w tym akapicie dążą do tego celu.

[20] Błąd wynikający z niemożności odróżnienia własności od tytułów do własności wkradł się również prób analitycznego odseparowania przez Selgina i White’a popytu na pieniądz zewnętrzny od popytu na pieniądz wewnętrzny, jakby to były dwa różne rodzaje pieniądza o zupełnie innych, niezależnych od siebie popytach.

[21] Selgin (1988, s. 55) formułuje tę samą tezę w sposób następujący:

Kiedykolwiek bank zwiększa swoje zobowiązania w procesie tworzenia nowych pożyczek oraz inwestycji, to posiadacze tych zobowiązań są właściwymi kredytodawcami, a to, co pożyczają, to nic innego jako rzeczywiste zasoby, które mogliby nabyć, jeśli zamiast przetrzymywać pieniądze, wydaliby je. Gdy ekspansja lub kontrakcja zobowiązań bankowych jest kontynuowana tak, aby zawsze zgadzała się ze zmieniającym się popytem na pieniądz wewnętrzny, ilość rzeczywistego kapitału dostarczanego pożyczkobiorcom przez banki jest równa ilości dobrowolnie oferowanego kapitału bankom przez społeczeństwo. Przy spełnieniu takich warunków, są zwyczajnie podmiotami pośredniczącymi w procesie pożyczania kapitału.

Jak John Maynard Keynes (1936, s. 82) napisał w Ogólnej Teorii: „twierdzenie, iż tworzenie kredytu przez system bankowy pozwala zaistnieć inwestycji, do których nie odnoszą się żadne rzeczywiste oszczędności, tj. „idea, że oszczędności i inwestycje (…) mogą się od siebie różnić, zostanie wyjaśniony, za pomocą opcjonalnej iluzji” (ibid, s. 81). Selgin (1988, s. 59) przyznaje, że „wielu keynesistów może zaakceptować zalecenie równowagi monetarnej [przedstawione przez niego]. Ci, którzy nie uważają pułapki płynności za realną możliwość, prawdopodobnie zaakceptowaliby je jako całkowicie poprawne”.

[22] Zob. również Hoppe (1993, s. 119-20, 137-38); oraz Rothbard (1993, s. 167ff, 667ff; 1983a, s. 39ff) pierwotny argument w Ekonomii wolnego rynku.

Jako że Selgin i White uznają się za zwolenników Misesa, warto przytoczyć samego Misesa na temat:

(…) roli, jaką utrzymywana gotówka odgrywa w procesie oszczędzania oraz akumulacji kapitału, jeśli dana jednostka wykorzystuje sumę pieniędzy nie na konsumpcję, ale na zakup czynników produkcji, oszczędzanie bezpośrednio przeradza się w akumulację kapitału. Jeśli dana jednostka wykorzystuje swoje dodatkowe oszczędności na zwiększenie zasobów gotówkowych, ponieważ w jego oczach jest to najbardziej korzystny sposób ich wykorzystania, powoduje ona tendencję w kierunku spadku w cenach dóbr oraz umocnienie się siły nabywczej pieniądza. Jeśli założymy, że podaż pieniądza w systemie rynkowym nie ulega zmianie, to zachowanie po stronie jednostki oszczędzającej nie wpłynie bezpośrednio na akumulację kapitału oraz jego zastosowanie dla ekspansji produkcyjnej. W efekcie oszczędności tejże jednostki, tj. nadwyżka dóbr wyprodukowanych nad dobrami skonsumowanymi nie znikają z jego konta. Ceny dóbr kapitałowych nie rosną do poziomu, który osiągnęłyby miejsce braku takich zasobów. Fakt, że więcej dóbr kapitałowych jest dostępnych nie jest spowodowany dążeniami określonej liczby osób do zwiększenia ich zasobów gotówkowych. Jeśli nikt nie wykorzystuje dóbr ― brak konsumpcji, który spowodował zwiększenie się dodatkowych oszczędności ― w celu wzmożenia swoich wydatków konsumpcyjnych, pozostają one jako przyrost w ilości dostępnych dóbr kapitałowych, nieważne za jaką cenę. Oba procesy ― zwiększony zasób pieniężny określonej liczby ludzi oraz zwiększona akumulacja kapitału — odbywają się wspólnie. Spadek w cenach dóbr powoduje, ceteris paribus, spadek w pieniężnym ekwiwalencie kapitału różnych jednostek. Nie jest to jednak równoznaczne w redukcji w podaży dóbr kapitałowych oraz nie wymaga dostosowania działalności produkcyjnej — Mises 1966, s. 521-22)

[23] Punkt widzenia Selgina i White’a jest w tym miejscu bardzo podobny do Keynesa (1936, s. 293-94), kiedy to podkreślał on, że „ważność pieniądza zasadniczo wynika z bycia pomostem pomiędzy teraźniejszością a przyszłością”, oraz scharakteryzował pieniądz jako „ponadczasowe, subtelne urządzenie budujące łącznik pomiędzy teraźniejszością a przyszłością”.

[24] Innymi słowy: inaczej niż twierdzą Selgin i White, że „popyt na pieniądz tamują udogodnienia z niego płynące a ujawniające się w dobrach konsumpcyjnych w nieokreślonym czasie w przyszłości.

[25] W rzeczywistości można jedynie dywagować, w jaki sposób Selgin i White mogli się dopuścić przeoczenia charakteru pieniądza jako dobra wyłącznie teraźniejszego.

[26] Pojęcie niepewności jest zastosowane tutaj w czysto technicznym znaczeniu jak definiował je Knight (1971, zwłaszcza rozdz. 7) i Mises (1966, zwłaszcza rozdz. 6), tj. jako kategorycznie różniące się od ryzyka zjawisko (przykłady analizy prawdopodobieństwa; class probability ― forma analizy prawdopodobieństwa stosowana dla wydarzeń lub zjawisk, które są częścią większych klas homogenicznych ― przyp. tłum.); również Hoppe (1997). O ile człowiek staje twarzą w twarz z przyszłością, która obfituje w ryzyko, nie potrzebuje on uposażać się w gotówkę. W celu zaspokojenia potrzeb tak, by być ubezpieczonym wobec ryzyka, może on zakupić (lub wyprodukować) ubezpieczenie. Nabywca ubezpieczenia demonstruje tymże zakupem to, że jest pewny co do określonych zdarzeń, które będą miały miejsce w przyszłości. W ten sposób płacąc dopłatę poświęca dobro teraźniejsze w zamian za dobro przyszłe (płatność w razie wystąpienia szkody) i dlatego wnosi wkład i inwestuje w fizyczną strukturę produkcji. Dokładniej mówiąc, jego premia zostaje zawarta w strukturze produkcji jego agencji ubezpieczeniowej. W odróżnieniu od tego, dopóki człowiek stoi w obliczu, dosłownie, niepewny swojej przyszłości, tj. tego co stanie się z nim i kiedy. Aby chronić się przed niepewnością, nie może więc zainwestować w żadne dobro przyszłe. Tylko dobra teraźniejsze mogą zabezpieczyć przed nieprzewidywalnymi zdarzeniami. Nie może też zainwestować w teraźniejsze dobro konsumpcyjne (ponieważ to oznaczałoby, że właściwie czuł pewność co do natury przyszłych ewentualności). Tylko środek wymiany z powodu swojej największej zbywalności może zabezpieczyć go przed z natury niepewnymi ewentualnościami. Więc tak jak ubezpieczenie jest ceną, którą trzeba zapłacić za ochronę przed ryzykiem, tak trzymanie gotówki jest ceną, którą trzeba zapłacić za ochronę przed niepewnością. Zob. też ostatni przypis poniżej.

[27] Selgin i White nigdy nie pytają, dlaczego pojawiają się zmiany w popycie, zatem nigdy nie uciekają się do najistotniejszych ― mikroekonomicznych ― źródeł, którymi są zmiany w subiektywnych ludzkich ocenach obecnie dostrzeganej niepewności. Natomiast podczas gdy przedstawiają oni zmiany w popycie na pieniądz jako relatywnie niemotywowane i niewytłumaczalne zdarzenia, Mises istotę tę przedstawia w sposób racjonalny i transparentny:

Zalety oraz wady płynące z posiadania gotówki nie są czynnikami obiektywnymi, które mogłyby w sposób bezpośredni wpływać na ilość posiadanej gotówki. Są one mierzone w zależności od osobistych uwarunkowań i preferencji. Rezultatem tego jest subiektywna ewaluacja wartości, zdeterminowana osobowością danej jednostki. Różni ludzie oraz ci sami ludzi w różnych momentach natomiast wartościują te same obiektywne fakty na swój, różniący się od innych sposób. Dokładnie tak, jak wiedza na temat bogactwa danej jednostki oraz jej fizyczne uwarunkowania nie mówią nam o tym, w jaki sposób jest ona przygotowana do wydatkowania pieniędzy na żywność o określonej sile pożywnej, tak więc również wiedza informująca nas o sytuacji materialnej danej jednostki nie umożliwia nam wysuwać jasno określonego twierdzenia szacującego jej zasoby gotówkowe. (Mises 1966, s. 430).

[28] Mises podsumowuje:

Usługi świadczone przez pieniądz są uwarunkowane przez wysokość siły nabywczej. Nikt nie chce posiadać określonej ilości banknotów pieniężnych; zamiast tego zdecydowanie lepiej posiadać określoną sumę siły nabywczej. Jako że operacje rynkowe determinują finalny wskaźnik siły nabywczej pieniądza na poziomie, przy którym podaż oraz popyt na pieniądz się pokrywają, nie może dojść do nadwyżki lub niedoboru pieniądza. Każda jednostka w pełni korzysta z profitów jakie płyną z pośredniej wymiany i użytku pieniądza, bez względu na to, czy całkowita ilość pieniądza jest duża lub mała. Zmiany w sile nabywczej pieniądza generują zmiany w redystrybucji majątku wśród społeczeństwa. Z punktu widzenia jednostek, które chcą się wzbogacić z racji takich zmian, podaż pieniądza może okazać się niewystarczająca lub nadmierna, a apetyt na tego typu zysku mogą przyczynić się do stworzenia polityki mającej na celu spowodowanie zmian w sile nabywczej pieniądza. Jednak usługi, które świadczy pieniądz nie mogą ani ulec polepszeniu ani pogorszeniu w wyniku zmian w podaży pieniądza. Może dojść do nadwyżki lub niedoboru pieniądza w odniesieniu do pojedynczej jednostki. Jednak taka sytuacja może zostać skorygowana poprzez rosnącą lub malejącą konsumpcję bądź inwestycje. (Oczywiście, trzeba tutaj pamiętać o różnicy między popytem na pieniądz w sensie popycie na saldo pieniężne a popycie na pieniądz w sensie popycie na bogactwo. Ilość pieniądza dostępnego w całej gospodarce jest zawsze wystarczająca to zabezpieczenia każdego i to jest to, co pieniądz może robić i robi.

Kategorie
Pieniądz Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Nyoja_O-„dekolonizacji”-praw-własności

Społeczeństwo

Nyoja: O „dekolonizacji” praw własności

Twierdzi się, że zasady wolności jednostki i własności prywatnej są po prostu kwestią pewnych preferencji kulturowych...

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.

Allman_Ego kontra maszyna

Innowacje

Allman: Ego kontra maszyna

Dlaczego niektórzy ludzie tak nerwowo reagują na nowe modele sztucznej inteligencji?

matthews-protekcjonizm-nie-zapewnia-bezpieczenstwa-zywnosciowego-tylko-je-ogranicza

Handel zagraniczny

Matthews: Protekcjonizm nie zapewnia „bezpieczeństwa żywnościowego”, tylko je ogranicza

Oczekiwanie, że protekcjonizm zapewni bezpieczeństwo żywnościowe nie ma racji bytu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.