KRS: 0000174572
Powrót
Dziedzictwo

Zweig: Środki walki z bezrobociem II

18
Ferdynand Zweig
Przeczytanie zajmie 8 min
220px-Ferdynand_Zweig_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Ferdynand Zweig
Opracowanie: Jacek Babiński
Wersja PDF

Tekst publikowany w ramach projektu Dziedzictwo

Artykuł pochodzi z Kuriera Gospodarczego i Finansowego, dodatku ekonomicznego do Ilustrowanego Kuriera Codziennego z 6 XII 1930 roku

220px-Ferdynand_Zweig


W artykule poprzednim staraliśmy się przedstawić główne przyczyny wzrostu powojennego bezrobocia strukturalnego. Z diagnozy, którą postawiliśmy, wynika odpowiednia terapia. Oczywiście nie będą to jakieś środki cudowne, ale środki przynoszące pewną ulgę, rozkładające ciężar braku pracy bardziej równomiernie — a co najważniejsze — środki ugaszenia fermentu rewolucyjnego, wyłaniającego się z tych olbrzymich, rozgoryczonych i odepchniętych od społeczeństwa mas.

Rozpoczniemy od strony negatywnej, tj. od wyeliminowania tych środków, które zdaniem naszym są niecelowe, wzgl. nierealne.

Niecelowe są zdaniem naszym inwestycje publiczne, pomyślane jako stały środek produktywnej walki z bezrobociem strukturalnym. Do prowadzenia inwestycji trzeba pieniędzy, a pieniądze te czerpać można bądź z podatków, bądź z kredytu publicznego. — Czerpanie z podatków jest odbieraniem jedną ręką tego, co daje się drugą, a nawet odbiera się przy tym więcej, niż się daje. W grę wchodzi więc kredyt publiczny, przede wszystkim kredyt zagraniczny. Ale w tym wypadku trzeba płacić procenty, a więc decyduje tu rentowność inwestycji z jednej, a stopa procentowa z drugiej strony.

Tak zwana produktywna walka z bezrobociem może mieć, zdaniem naszym, tylko charakter akcji koniunkturalnej, prowadzonej doraźnie przy pomocy kredytu publicznego, natomiast jako akcja stała, mająca na celu wchłonięcie bezrobocia strukturalnego, musi ona na długą metę zawieść.

Za niecelowe uważamy także wprowadzenie liberalizmu jedynie tylko na odcinku płac robotniczych. Jakkolwiek niewątpliwie wolna gra sił na rynku pracy przyczyniłaby się do pewnego wchłonięcia mas bezrobotnych, to jednak odrzucamy wprowadzenie liberalizmu na jednym tylko odcinku, tj. na odcinku socjalnym. Monopolizacja całego życia gospodarczego nie może iść w parze jedynie tylko z liberalizmem na odcinku płac robotniczych.

Z natury rzeczy odrzucamy także pomysły skasowania ubezpieczeń od bezrobocia, które przyczyniają się w sposób sztuczny do zwiększenia bezrobocia. Propagujemy reformę systemów ubezpieczeniowych, a nie zniesienie ubezpieczenia, jakiego dokonała np. Rosja sowiecka ostatnim rozporządzeniem komisarza pracy z dnia 9 października 1930 r., zawieszającym dalszą wypłatę wszelkich zasiłków dla bezrobotnych. W państwach kapitalistycznych takie radykalne postawienie sprawy jest nie do pomyślenia.

Ubezpieczenie od bezrobocia jest z wielu względów konieczne i nieodzowne; chodzi tylko o wstąpienie na drogę reform. Najważniejszymi zagadnieniami, jakie się tu nasuwają, są: ścisła kontrola dla uniemożliwienia nadużyć; wyeliminowanie młodocianych robotników (albowiem spośród młodych rekrutuje się największy procent nadużyć); wyeliminowanie robotników sezonowych, oraz pewnych kategorii świeżych napływowych sił, celem zahamowania dalszej ucieczki robotnika rolnego ze wsi do miasta; wyeliminowanie włościan i ludzi, mających pewien majątek, lub pewne dochody; zaostrzenie klauzuli wykluczającej od pobierania zapomóg tych bezrobotnych, którzy nie przyjmują ofiarowanej im pracy.

***
A teraz przystępujemy do strony pozytywnej naszego zagadnienia.
Jakie środki uważamy za celowe i nadające się do dyskusji?

Zniesienie ograniczeń emigracyjnych
Na wstępie wymienimy szereg czynników, które, jakkolwiek odegrałyby poważną rolę w walce z bezrobociem, to jednak wprowadzenie ich jest niezależne od naszej woli, względnie od woli jednego zorganizowanego społeczeństwa. Mamy tu na myśli przede wszystkim zniesienie ograniczeń w obrocie towarów, kapitałów i ludzi. Oczywiście największe znacze­nie w walce z bezrobociem światowym miałoby zniesienie ograniczeń emigracyjnych. Ze zniesieniem tych ograniczeń należałoby łączyć wielkie nadzieje, albowiem wyrównałoby to różnice napięcia narodowych rynków pracy, spowodowałoby większą elastyczność tych rynków i możność oddawania nadwyżek lub deficytów w poszczególnych kategoriach pracowniczych danych krajów. Zdajemy sobie jednak dobrze sprawę, że jest to tylko „pium desiderium”.

A więc musimy się zwrócić do innych środków, które wchodzą w rachubę jako pozytywne, realne czynniki walki z bezrobociem. Należy tu wymienić:

Powstrzymanie ucieczki robotnika rolnego
1)      Zahamowanie dalszego procesu urbanizacji, przez powstrzymanie, a przynajmniej odroczenie, ucieczki robotnika rolnego ze wsi do miasta.

Jest to środek, który w tej chwili jest przedmiotem żywej uwagi wszystkich mężów stanu, zarówno we Włoszech faszystowskich, we Francji, w Niemczech i w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o to, aby dać robotnikowi rolnemu lepsze warunki egzystencji, aby osłabić zależność osobistą robotnika rolnego od gospodarstwa rolnego pracodawcy, aby stworzyć dlań cały system środków zachęcających go do wytrwania na wsi.

Do rzędu tych środków zaliczyć należy także prace nad reformą rolną, które rozszerzają podstawę żywnościową włościaństwa, stanowiąc ważny czynnik, hamujący proces urbanizacji. Tu także wymienić należy wysiłki osadzenia części bezrobotnych na roli, podejmowane w Anglii (projekty min. Addisona) z bardzo skromnymi, jak dotychczas, rezultatami.

Zahamowanie proletaryzacji stanu średniego
2)      Dalsze środki zwalczania bezrobocia leżą na płaszczyźnie walki z proletaryzacją stanu średniego. Każda proletaryzacja jest równoznaczna ze wzrostem bezrobocia strukturalnego, natomiast zahamowanie proletaryzacji działa w przeciwnym kierunku. Chodzi o zahamowanie dopływu nowych rąk na rynek pracy spośród rzesz sproletaryzowanej inteligencji, rzemiosła i małych rentierów. Tu w grę wchodzi cały szereg środków, mających na celu ochronę stanu średniego, w szczególności rzemiosła. Jest to tzw. po niemiecku „Mittelstandspolitik”, — o czym się w ostatnich latach bardzo wiele mówi i pisze.

Ograniczenie pracy młodocianych i pracy starców
3)      Trzecią grupę środków stanowią posunięcia, zmierzające do mechanicznego umniejszenia podaży na rynku pracy. Idą one w kierunku ograniczenia pracy młodocianych z jednej, a pracy starców z drugiej strony.

Przede wszystkim w Anglii, a także i w Niemczech, pojawiły się projekty (częściowo realizowane) podniesienia wieku obowiązku szkolnego dla wyeliminowania jednego roczni­ka pracowników z rynku pracy. Niechaj się młodzi tymczasem uczą w szkole, zamiast sie­dzieć bezczynnie, jako bezrobotni! Dodatkowe wyszkolenie młodocianych odbija się korzystnie na wydajności pracy, a w sposób mecha­niczny umniejsza bezrobocie.

To samo powiedzieć można o ograniczeniu pracy starców drogą wprowadzenia ubezpieczenia na starość, wzgl. obniżenia granicy wieku w tym ubezpieczeniu. Robotnicy, pobierający rentę starczą, zostają wykreśleni z szeregu bezrobotnych i odciążają rynek prący. Jest rzeczą słuszniejszą, by w miejsce zużytych sił starczych weszły siły młode i świeże, których wydajność pracy będzie wyższa.

Dyskutowane są także projekty ograniczenia pracy zawodowej kobiet w niektórych dzia­łach przemysłu. Praca zawodowa kobiet deprecjonując i wypierając pracę męską, nie przyniosła mężczyźnie ulgi w jego pracy zarobkowej, któraby wyrównywała straty, poniesione przez to w gospodarstwie domowym. Oczywiście łączy się to z kwestią poziomu płacy męskiej.

Projekty skrócenia tygodnia pracy
Do tej kategorii środków należą także po­mysły skrócenia tygodnia pracy. Jeśli udoskonalenia techniczne prowadzą do oszczędności pracy, a te oszczędności nie mogą być skompensowane nowymi możliwościami pracy, to rezultatem winno być proporcjonalne skrócenie czasu roboczego. Udoskonalenia techniczne powinny przypaść w udziale rzeszom pracującym dla umniejszenia ich trudu zarobkowego. Chodzi o proporcjonalne obdzielenie wszystkich ludzi dorosłych, chcących pracować, dobrodziejstwem pracy.

Praktycznie rzecz ta znajduje zastosowanie w Stanach Zjedn. i w Niemczech. W St. Zjedn. ideę tę popiera rząd waszyngtoński przy rozdziale robót oraz szereg koncernów prowadzących. W Niemczech ideę skrócenia tygodnia pracy z 48 godzin na 44, a nawet 40, popiera rząd. Niemiecki Instytut Koniunktur obliczył, że przy 44-godzinnym tygodniu pracy teoretycznie liczba bezrobotnych zmniejszyłaby się o 700 tys., a przy 40-godzinnym tygodniu pra­cy o 1 i pół miliona. Rząd niemiecki rozpatruje także projekt, aby te oszczędności, które wskutek tego przypadną w udziale Funduszowi Bezrobocia, przekazać tym pracodawcom, którzy na skutek skrócenia tygodnia pracy za­trudnią więcej robotników — przy niezmienio­nym poziomie płac.

Oczywiście to premiowanie przedsiębiorstw przez Fundusz Bezrobocia nasuwałoby dużo trudności i zasadniczych wątpliwości. Istnieje także dużo trudności technicznych i kapitało­wych w przejściu do krótszego tygodnia pracy. Dlatego cała ta sprawa nie wyszła jeszcze ze sfer projektów. Niemniej odczuwa się wielką prężność tej idei, która ma przed sobą przyszłość, na wypadek dłuższego trwania wysokich cyfr bezrobocia. Jest rzeczą zasadniczo słuszną, by ogólny fundusz płac, z którego w tej chwili korzysta tylko część robotników, przypadł w udziale całej klasie robotniczej, drogą krótszego tygodnia pracy.

Doniosła akcja wyszkalania i przeszkalania rzesz pracowniczych
4)      Dalszym niezmiernie ważnym środkiem walki z bezrobociem jest akcja wyszkalania i przeszkalania rzesz bezrobotnych. Kwalifikowani robotnicy rzadko padają ofiarą bezrobocia, przeciwnie wiele kategorii jest poszukiwanych. Każda więc akcja wyszkalania rzesz robotniczych, podniesienia i wykształcenia zawodowego jest zarazem walnym środkiem zwalczania bezrobocia.

Tak samo ważnym jest przeszkalanie robotników, tj. dostosowanie struktury zawodowej do nowych warunków życia powojennego, by wycofywać robotników z zawodów przepełnio­nych, a skierowywać ich do nowych zawodów. Jest to niedoceniany, niemniej bardzo ważny środek walki z bezrobociem.

Samorzutna walka ludności przez zmniejszenie cyfry urodzin
5)      Na zakończenie powiemy o jeszcze jednym ważnym i samorzutnym czynniku walki z bezrobociem, stosowanym przez samą ludność. Ludność zdecydowaną jest sama sobie pomóc, nie czekając na akcję rządów, mężów stanu, czy ekonomistów. Tą pomocą na długą metę jest niewątpliwie spadek urodzeń.

Spadek urodzeń we wszystkich krajach cywilizowanych postępuje z roku na rok w tempie niezmiernie szybkim. Od roku 1908 do 1928 r. spadła cyfra urodzeń (na 1.000 mieszkańców) w Niemczech z 32.0 na 18.6 — W Anglii z 26.5 na 16.7, — w Szwajcarii z 27.1 na 17.5 — we Francji z 20.5 na 18.2, — we Włoszech z 33.4 na 26.1, — w Polsce z 37.4 na 32 w Rosji sowieckiej z 47.1 na 41.0. Spadek urodzeń obserwujemy już nie tylko w sferach mieszczaństwa, ale i co ważniejsze, i w sferach samego proletariatu. Pożywamy może największy i najdonioślejszy w skutkach przewrót obyczajowy.

Otóż ten gwałtowny spadek stopy urodzeń jest równoznaczny ze zmniejszeniem roczników pracy w przyszłości. Dlatego też w głównych państwach cywilizowanych problem bezrobocia przedstawia horoskopy na długą metę z pewnością w wielkich liniach pomyślne!

Kategorie
Dziedzictwo Teksty

Czytaj również

Heydel.png

Dziedzictwo

Heydel: Świadomość narodowa i przyszłość narodu polskiego

U podstawy każdego świadomego związku społecznego leżą dwie krzyżujące się siły: dążność do nieograniczonego rozwoju indywidualnego jednostki i dośrodkowa, uspołeczniająca siła, oparte na korzyści, jakie właśnie związek z innymi ludźmi jednostce przynosi. Ustosunkowanie ich wyraża zwartość związku i decyduje o jego zdolności rozwoju.

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Etatyzacja sumień

Rząd, który dzięki etatyzmowi uzależnia od siebie materialnie kilka milionów ludzi jako urzędników, funkcjonariuszy, robotników państwowych, rząd, który dzięki etatyzmowi skupił w swoich rękach kredyt, możności ulg podatkowych, pozwoleń na handel zagraniczny — taki rząd dopiero ma w swoim ręku bijące ze strachu jak u ptaka schwytanego w sidła serca obywateli.

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Teoria ekonomii i etyka

Ekonomia wydaje się wielu ludziom niemoralną. Głosi jakoby bezlitosny egoizm i walkę o dobra materialne. Taki pogląd wynika z nieporozumienia. Nauka ekonomii opiera się na stwierdzeniu, że każdy rozsądny człowiek chce jak najlepiej zaspokoić swoje potrzeby. Ale ekonomia nie ogranicza tych potrzeb do jednej jakiejś grupy. Można odczuwać jako potrzebę zarówno najgrubsze użycie i pokrzywdzenie bliźniego, jak dobre wychowanie dzieci, dopomożenie rodzinie, rodakom, bliźniemu.

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Psychologia lokajska

Psychologia taka występuje na każdym stopniu życia społecznego. Wypływa ona szczególnie obficie na wierzch społeczeństwa polskiego w chwili obecnej. Czyż nie są jej objawem kpiny z więźniów brzeskich w teatrzykach warszawskich, w pismach humorystycznych, karykatury posłów za kratą, wyświetlane na Sukiennicach, i gorzej jeszcze: natrząsanie się z obezwładnionego chwilowo przeciwnika w poważnych pismach politycznych?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 18
Tomasz Kłosiński

W tym tekście widać bezradność liberałów wobec prawdziwego kataklizmu. Widać też, jak potwierdza się teza Misesa, że przeciwskuteczność jednych interwencji nieuchronnie prowadzi do kolejnych.

Odpowiedz

jalaj

Jak jasno widać z wywodu autora - nie był on liberałem! Nie były mu w każdym razie bliskie poglądy liberalne w odniesieniu do kwestii bezrobocia. (Niektóre inne jego teksty mogą, owszem, uchodzić za liberalne.) Dobrze się zatem stało, że redakcja ten tekst zamieściła. - Ot, interesujący przyczynek do polskiej historii myśli ekonomicznej. Natomiast wszystkim poszukującym stanowiska liberalnego w czasach II RP, polecam bogatą (i pięknie przez Instytut Misesa wydaną) publicystykę Adama Heydela. Naprawdę warto!

Odpowiedz

Manager

Pomóżcie :razz: Który podręcznik do mikroekonomii jest najlepszy? Begga, Mankiwa czy Variana?

Odpowiedz

Jan M Fijor

Najlepszy podręcznik napisał Mark Skousen, tytuł: Economic Logic. Za kilka miesięcy ukaże sie w języku polskim.

Ukłony
jmf

Odpowiedz

Relacje inwestorskie

Czy zapowiadana książka ukazała się już w języku polskim? Słyszałem bardzo dobre opinie o "Inwestowanie w jednej lekcji" tegoż autora.

Odpowiedz

Managerz

Z tego co wiem, to nie. Za to ostatnio pojawił się "Walc wiedeński na Wall Street" tego autora. W języku polskim jest też "Struktura produkcji", "Narodziny współczesnej ekonomii", "Austriacka Szkoła Ekonomii dla inwestorów" oraz "Wall Street - giełdowe mądrości, maksymy i aforyzmy" Skousena.

Odpowiedz

student

Begg jest najgorszy z tych wszystkich na pewno, typowy Keynsistowski podrecznik

Odpowiedz

Tomasz Kłosiński

Czytałem kiedyś jak któryś z austriaków, chyba Boettke, polecał podręcznik Mankiwa (jako najlepszy z ekonomicznej ortodoksji). Ale nie potrafię tego teraz znaleźć.

Odpowiedz

Manager

Mam jeszcze kilka pytań. Redakcję proszę o wyrozumiałość i nie skasowanie wiadomości, a użytkowników o pomoc, gdyż nie jestem studentem ekonomii i nie mam kogo o nurtujące mnie rzeczy zapytać.

W Ekonomii Janusza Beksiaka przeczytałem, że inwestycje ex post i oszczędności ex post w gospodarce zamkniętej są sobie równe, a co w przypadku:

1) Część oszczędności gospodarstwa domowe trzymają w "kieszeni", nie wpłacając ich do banku i uniemożliwiając kredytowanie z nich inwestycji. Czy wtedy I=S?
2) Wpłacają pieniądze do banku, ale ten udziela pożyczki, która trafia do gospodarstwa domowego i zostaje wydana na konsumpcję. Pieniądze, które trafiły do przedsiębiorstwa zostają przez właściciela zaoszczędzone, a nie zainwestowane. Czy wtedy też I=S?
3) Czy w gospodarce otwartej I ex post = S ex post? Jak np. zagranica inwestuje u nas w kraju albo mamy nadwyżkę w bilansie handlowym, z której możemy inwestować?

4) Czy PKB liczony trzema metodami zawsze musi dać taki sam wynik? W metodzie dóbr finalnych liczymy wyprodukowane i sprzedane dobra, a metodzie wydatkowej mamy jeszcze w inwestycjach niesprzedane zapasy. Czy wyniki wyjdą takie same?
5) Jak wycenia się niesprzedane zapasy w PKB? Po kosztach produkcji?

Odpowiedz

Flaku

1) Jeśli trzymają je w kieszeni, to nie są one oszczędnościami. Jest to po prostu saldo gotówkowe. Ile masz w tym momencie pieniędzy w portfelu? Czy uważasz, że te pieniądze to Twoje oszczędności? Jest to kwestia definicji oszczędności. Mówimy, że inwestycje ex post i oszczędności ex post w gospodarce zamkniętej są sobie równe zazwyczaj po to, aby pokazać, że pieniądze, które inwestujemy(oszczędności), inwestujemy po to, aby pewne dobra w gospodarce zostały wykorzystane na zwiększenie przyszłej produkcji. Inne pieniądze natomiast(saldo gotówkowe, którego w przypadku tej terminologii nie zaliczamy do oszczędności) trzymamy w portfelu po to, aby nie zostały zużyte i aby w każdej chwili były przygotowane do wykorzystania przez nas. Jeśli ktoś decyduje się na rezygnację z odsetek i trzymanie pieniędzy w portfelu, to znaczy, że ma ku temu ważny powód, to znaczy może ich potrzebować w każdej chwili, a to oznacza bieżącą konsumpcję, a nie oszczędności. Kwestie terminologii zawsze rodzą problemy. Z tego co pamiętam, to Mises pisał o "oszczędnościach kapitalisty" i jakichś drugich(dawno czytałem, nie pamiętam dokładnej nazwy, a nie chcę skłamać). Tak samo rzecz ma się z inflacją cenową i podażową.
2) Pieniądze jak najbardziej zostały zainwestowane, że nie w maszyny, a w drugiego człowieka nie ma najmniejszego znaczenia. Człowiek ten "pochłonął" część dóbr teraz, a za nie zobowiązał się oddać większą ilość dóbr w przyszłości. Osoba ta zachowała się dokładnie tak samo jak dobro kapitałowe, na którego budowę teraz zużyjemy pewną część dóbr, a ono odda nam więcej w przyszłości. Możemy uznać, że dzięki tym dobrom będzie on w stanie oddać nam w przyszłości więcej. Wiem, że napisałem kilka razy to samo, ale nie zawsze każdy sposób tłumaczenia tak samo dobrze działa na wyobraźnię.
3) w gospodarce otwartej musimy w równaniu dodać dopływ i odpływ kapitału.
** Co do PKB to się nie wypowiadam, bo się nie znam. Moim zdaniem szkoda czasu na jego liczenie.

Odpowiedz

Manager

To jeszcze jedno pytanie. Załóżmy, że stopa procentowa jest wysoka i ludzie chętnie trzymają pieniądze w banku, ale za to koszt kredytu jest także wysoki i brakuje zainteresowanych nim. Czy pieniądze z lokat, których nie udało się bankowi pożyczyć swoim klientom też są inwestycją?

Odpowiedz

Flaku

Sytuacja jest bardzo nieprawdopodobna, to znaczy może mieć miejsce jedynie wtedy, gdy banki zdecydują się dopłacać do lokat zamiast na nich zarabiać(ewentualnie przy jakichś bardzo dziwnych rządowych regulacjach nakazujących taki stan rzeczy). Równie dobrze można spytać czy produkcja pomidorów równa się konsumpcji pomidorów w sytuacji, gdy cena pomidorów jest bardzo wysoka i rolnicy chętnie je produkują, ale przez wysokie ceny nikt ich nie kupuje w sklepach. Jeżeli tak by się stało, to należy to traktować jako inwestycję na takiej samej zasadzie jak powyżej opisywałem sytuację z kredytem konsumpcyjnym. Jeśli bank kieruje się jednak chęcią zysku, to nie ustali oprocentowania lokat na tak wysokim poziomie. W gospodarce oprocentowanie lokat zależy od skłonności ludzi do oszczędzania. Jeśli bardzo chcą oszczędzać, to znaczy, że zgodzą się trzymać pieniądze na lokacie przy niskim oprocentowaniu i bank powinien je obniżyć. Rolą banku jest ustalenie takiej stopy procentowej, aby takie sytuacje nie miały miejsca. Podsumowując: Stopa procentowa nie jest czymś niezależnym od rynku. Zależy ona od skłonności ludzi do oszczędzania. W razie chęci głębszej analizy tego zjawiska polecam poszukać haseł "preferencja czasowa" i "procent pierwotny". Na stronach IM można znaleźć również dwa tomy dzieła Eugena von Böhm-Bawerk "Kapitał i zysk z kapitału".

Odpowiedz

Managerz

Jeszcze dwa pytania odnośnie tematu przyszły mi do głowy.
1. Jeżeli pieniądze będące saldem gotówkowym (np. trzymamy pieniądze w domu) przeznaczymy na maszynę, która zwiększy zdolność produkcyjną, to mamy tu miejsce z inwestycją i jednocześnie ta cześć, którą przeznaczyliśmy na zakup traktujemy jako wykorzystane oszczędności?
2. W systemie 100 % rezerwy cząstkowej, gdzie za przechowanie pieniędzy w banku płacimy, trzymanie pieniędzy w domu (nie ponosimy kosztu za przechowanie pieniędzy) możemy traktować jako oszczędności?

Odpowiedz

kapitalny

Ad. 1
Oszczędności = inwestycje, zakupu maszyny nie nazwałbym wykorzystaniem oszczędności, ale raczej zamianą ich formy z gotówkowej na kapitałową.
Ad. 2
Oszczędności to odłożenie konsumpcji w czasie - w podanym przez Ciebie przykładzie oddając pieniądze do banku postąpilibyśmy jak konsument - zmniejszylibyśmy nasz majątek w zamian za dobro zwane "poczuciem bezpieczeństwa" (choć niekoniecznie musi tak być, granica jest subtelna - np. gdy trzymanie pieniędzy w banku pozwoli nam np. prowadzić zyskowne interesy z firmą, która tego wymaga to oddanie pieniędzy do banku można nazwać inwestycją). Tak więc zgodnie z powyższym, gdy z oddania pieniędzy do banku nie mamy żadnych biznesowych korzyści trzymanie pieniędzy "w skarpecie" byłoby rzeczywiście formą oszczędności.

Odpowiedz

Managerz

A jak w systemie 100% rezerwy cząstkowej trzymamy pieniądze w "skarpecie" traktując je jako odłożoną w czasie konsumpcję, a następnie nie wydamy ich na tworzenie lub zwiększanie majątku, tylko na dobra konsumpcyjne ,nie zwiększając zdolności produkcyjnych, to czy możemy powiedzieć, że w tym przypadku I=O? Czy tu raczej chodzi o tak definiowane inwestycje: inwestycja to wyrzeczenie się obecnych, pewnych korzyści na rzecz niepewnych korzyści w przyszłości.

Odpowiedz

kapitalny

Jeśli pominiemy "lepkość" cen to tak I=O. Nie jest istotne, że osoba oszczędzająca nie inwestuje, ważne, że wycofuje się z konkurencji o zasoby i konsumpcji, co umożliwia innym nowe i bardziej długotrwałe inwestycje. Jeśli jakieś dobra konsumpcyjne przestają być kupowane to jest to jasny sygnał by rozpocząć produkcję bardziej pożądanych dóbr. Niestety, wspomniana "lepkość cen" powoduje, że ceny nie dostosowują się natychmiast do zmian ilości pieniądza będącego faktycznie w użyciu, dlatego (między innymi) nie jestem zwolennikiem rezerwy 100%.

Odpowiedz

Managerz

Wracając jeszcze do oszczędności, w podręczniku Milewskiego jest takie oto zdanie: [...] Im wyższa stopa procentowa, tym niższe planowane inwestycje. Zależność tę można wyjaśnić następująco. Z jednej strony, wyższe stopy procentowe zachęcają do lokowania środków pieniężnych w bankach, a nie w inwestycjach [...].

Przecież pieniądze lokowane w bankach to oszczędności, a I=O, więc jest to też forma inwestycji. Więc o co chodzi? Czy może w I=S chodzi tylko o to, że suma oszczędności jest równa sumie inwestycji w gospodarce, a nie że każda oszczędność to również inwestycja i vice versa?

Inna kwestia jeszcze. Jak możliwe, że I ex ante nie zawsze jest równe O ex ante? Inwestycja zostaje rozpoczęta, a potem okazuje się, że brakuje oszczędności, aby ją ukończyć. Dobrze kombinuje?

Odpowiedz

Managerz

Wytłumaczy mi to ktoś? :wink:

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.