KRS: 0000174572
Powrót
Dziedzictwo

Rybarski: O małym człowieku i etatyzmie

1
Roman Rybarski
Przeczytanie zajmie 6 min
Rybarski_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Roman Rybarski
Opracowanie: Aleksy Przybylski
Wersja PDF

Tekst publikowany w ramach projektu Dziedzictwo

Tekst ukazał się pierwotnie w „Myśli Narodowej”, 29.04.1934, r. 14, nr 18

Rybarski

Polska ma mało kapitału, a dużo rąk robo­czych. Kapitał jest drogi, a praca tania. Wynika z tego, że przede wszystkim należy popierać wy­twórczość, która w stosunku do kapitału zatrudnia wiele sił roboczych, a więc przede wszystkim wytwórczość średnią i drobną. Nie uwzględnia tego w dostatecznej mierze nasza polityka celna. For­sowanie racjonalizacji przemysłu, oparte na wzo­rach amerykańskich, gdzie robotnik jest drogi, w naszych warunkach doprowadziłoby do wzrostu bezrobocia Powiększają je pożyczki zagraniczne, połączone z importem obcych towarów, różne kon­cesje produkcyjne i handlowe, przyznawane kapi­tałowi zagranicznemu.

Państwo w dzisiejszych warunkach rozporzą­dza źródłami kredytu, ma wpływ na politykę kre­dytową różnych kredytowych instytucji. Trzeba ostrożnie traktować rolę państwa, jako pośrednika w udzielaniu kredytów. W tej dziedzinie zrobiliś­my bardzo smutne doświadczenia. Ale nie ulega wątpliwości, że jeżeli instytucje publiczne rozporzą­dzają wolnymi kapitałami, powinny je użyć prze­de wszystkim na poparcie średniej i drobnej wytwórczości. A już nienormalną jest rzeczą, jeżeli drobne oszczędności, które gromadzi np. komunal­na kasa powiatowa, nie zasilają miejscowego życia gospodarczego, a idą np. na finansowanie eksportu wielkiego przemysłu do Rosji.

Najważniejszym jednak hamulcem rozwoju średniej i drobnej wytwórczości są różnorodne cię­żary publiczne, zarówno ze względu na swoją wiel­kość, jak i sposób, w który się je nakłada i ścią­ga. Dzisiejsze gospodarstwo społeczne nie może wytrzymać tego obciążenia. Kartel ratuje się mo­nopolem cen, ma uprzywilejowane stanowisko. Urzędnik, dopóki ma pracę, ma zabezpieczony byt, choćby coraz nędzniejszy. Ale w innym położeniu są miliony rolników, rzemieślników, kupców, któ­rych dochody zmalały albo znikły, a administracja skarbowa nie chce tego przyjąć do wiadomości.

Niektóre formy obciążenia publicznego wprost utrudniają rozwój samodzielnych warsztatów pro­dukcyjnych, opartych przede wszystkim na pracy. Przy tzw. patentach czyli świadectwach prze­mysłowych bierze się za podstawę wysokości opła­ty nieraz ilość pracowników, a nie rentowność przedsiębiorstwa. Jeżeli ktoś zatrudnia 20 pracow­ników, to nie opłaci mu się zatrudnić jednego wię­cej, bo od razu awansuje do wyższej kategorii po­datkowej. Różne ciężary ubezpieczeń społecznych rozkłada się według ilości pracowników. Niewątpliwie o ile chodzi o składkę pracownika, nie moż­na tego pominąć; ale również i przedsiębiorca pła­ci od tej ilości, a przecież może mieć przy wielkim kapitale zakładowym mało robotników, a przy mniejszym — wielu. W ten sposób powstaje premia dla przedsiębiorców, którzy operują w większym stopniu kapitałem, a w mniejszym siłą robo­czą. Premia dla instalacji, maszyny kosztem czło­wieka, który nie ma pracy.

Rezultatem takiego ustawodawstwa podatko­wego i społecznego jest słabość samodzielnych war­sztatów produkcyjnych, działających jawnie, na które walą się najrozmaitsze ciężary, a natomiast roz­wija się chałupnictwo w najgorszej postaci, ukry­te przed okiem władz skarbowych i różnych urzę­dów opieki społecznej (…).

Nie rozwiąże się zagadnienia średniej i drob­nej wytwórczości, jeżeli do niej będzie się stoso­wało szablony ustawodawstwa podatkowego i spo­łecznego, wykształcone w innych warunkach, dla wielkiej wytwórczości. Produkcja średnia i drobna wymaga odrębnego traktowania, odrębnego ustawodawstwa i administracji. W innym położeniu niż wielki przemysł jest rzemiosło, w innym jest rolnictwo.

Ale co się ma stać z wielkim przemysłem? Nikt nie zechce twierdzić, że wielka wytwórczość zniknie na rzecz średniej i drobnej. Konieczności gospodarcze wymagają w niektórych działach ist­nienia wielkiej, czasami nawet bardzo wielkiej wy­twórczości.

Okoliczność, że nasz przemysł jest przeważ­nie w rękach obcych, że dzieją się w nim rzeczy, które budzą aż nadto uzasadniony krytycyzm, w nie­których umysłach budzą chęć rozciągnięcia wła­dzy państwa nad tym przemysłem, po prostu jego upaństwowienia. A zarazem chce się połączyć ra­zem dwie rzeczy, między którymi zachodzi sprzecz­ność: gospodarkę państwową w wielkim przemyśle z rozrostem prywatnej, średniej i drobnej wytwór­czości.

Niewątpliwie dla narodu nie jest obojętne, w czyich rękach jest wielki przemysł. Polityka gos­podarcza musi dążyć do jego unarodowienia, do tego, by się wyzwolić od przewagi obcego kapita­łu. Ale czy wywłaszczenie jest jedyną drogą?

Wywłaszczyć łatwo, nawet za małą cenę. Ale pomijam już okoliczność, że gdy się zacznie z wy­właszczaniem w przemyśle, to nie wiadomo, na czym się skończy. Ten proceder musi doprowadzić do zaniku oszczędności w produktywnej postaci, gdyż zniknie pierwiastek zaufania w stałość stosunków prawnych. A przecież kapitalizacja w Polsce przed­stawia się bardzo mizernie. Przede wszystkim jed­nak przejęcie przez państwo całej masy wielkich przedsiębiorstw pociągnie za sobą konieczność uzy­skania przez nie olbrzymiego kapitału obrotowego. Skąd go państwo weźmie? Jeżeli pożyczy za grani­cą, pogorszy od razu swój bilans płatniczy, a w tych warunkach można uzyskać kapitał tylko na wa­runkach lichwiarskich. A wtedy nie zniknie zależ­ność od obcego kapitału; przybierze bodajże gor­szą postać.

A może państwo wyprodukuje kapitał przez inflację? Wątpić można, czy kto poważny zechce widzieć w inflacji wyjście z tej trudności. Nie ma innej drogi, jak obciążyć całe gospodarstwo spo­łeczne kosztami utrzymania wielkiego państwowe­go przemysłu. Jeżeli dziś ciężar podatkowy jest znaczny, wydawałby się czymś lekkim po tej re­formie.

Ale obiecuje się, że te państwowe przedsię­biorstwa będą przynosiły dochody. Ale dlaczego nie przynoszą ich dzisiejsze państwowe przedsię­biorstwa, których jest wielka obfitość? Nie tylko dlatego, że państwo nie może rządzić się w pro­wadzeniu przedsiębiorstwa, pozostając pod nacis­kiem różnych względów politycznych i społecznych, zasadą czystego zysku. Ale równocześnie wielki przemysł w niektórych dziedzinach rozrósł się za­nadto, rentowność jego jest zachwiana. Nie miało­by sensu, by proces częściowej likwidacji wielkie­go przemysłu odbywał się na koszt państwa, to znaczy na koszt milionów ludzi, płacących podatki.

Należy zerwać z różnymi przywilejami, które otrzymują od państwa niektórzy „przemysłowcy”, zapobiec przez ustawodawstwo podatkowe i han­dlowe zwyrodnieniom kapitalizmu. Ale wielki prze­mysł w rękach państwa byłby groźniejszym konku­rentem średniej i drobnej wytwórczości, niż wielki przemysł w rękach prywatnych. Produkcja państwowa korzysta z takich przywilejów, że dusi swoich współzawodników. Rolnik średni i drobny, rzemieśl­nik, kupiec doznali już bardzo bolesnych uderzeń od rozrostu nieprodukcyjnych funkcji państwa, od różnych postaci rodzimego etatyzmu. I gdy warst­wy, które łączą w sobie własność i pracę, budzą się do nowego życia, muszą usunąć z drogi swego rozwoju te różne zawady. Nie będą chciały, by pań­stwo prowadziło tzw. planowe gospodarstwo, by nabywało nowe przedsiębiorstwa, bo już dzi­siaj zbyt wiele do nich trzeba z podatków dopła­cać. Tzw. planowa czyli przymusowa gospodar­ka, bezpośredni etatyzm państwa — nie godzą się z ideą średniego i małego człowieka.

Kategorie
Dziedzictwo Teksty

Czytaj również

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Teoria ekonomii i etyka

Ekonomia wydaje się wielu ludziom niemoralną. Głosi jakoby bezlitosny egoizm i walkę o dobra materialne. Taki pogląd wynika z nieporozumienia. Nauka ekonomii opiera się na stwierdzeniu, że każdy rozsądny człowiek chce jak najlepiej zaspokoić swoje potrzeby. Ale ekonomia nie ogranicza tych potrzeb do jednej jakiejś grupy. Można odczuwać jako potrzebę zarówno najgrubsze użycie i pokrzywdzenie bliźniego, jak dobre wychowanie dzieci, dopomożenie rodzinie, rodakom, bliźniemu.

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Psychologia lokajska

Psychologia taka występuje na każdym stopniu życia społecznego. Wypływa ona szczególnie obficie na wierzch społeczeństwa polskiego w chwili obecnej. Czyż nie są jej objawem kpiny z więźniów brzeskich w teatrzykach warszawskich, w pismach humorystycznych, karykatury posłów za kratą, wyświetlane na Sukiennicach, i gorzej jeszcze: natrząsanie się z obezwładnionego chwilowo przeciwnika w poważnych pismach politycznych?

Heydel.png

Dziedzictwo

Heydel: Świadomość narodowa i przyszłość narodu polskiego

U podstawy każdego świadomego związku społecznego leżą dwie krzyżujące się siły: dążność do nieograniczonego rozwoju indywidualnego jednostki i dośrodkowa, uspołeczniająca siła, oparte na korzyści, jakie właśnie związek z innymi ludźmi jednostce przynosi. Ustosunkowanie ich wyraża zwartość związku i decyduje o jego zdolności rozwoju.

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Etatyzacja sumień

Rząd, który dzięki etatyzmowi uzależnia od siebie materialnie kilka milionów ludzi jako urzędników, funkcjonariuszy, robotników państwowych, rząd, który dzięki etatyzmowi skupił w swoich rękach kredyt, możności ulg podatkowych, pozwoleń na handel zagraniczny — taki rząd dopiero ma w swoim ręku bijące ze strachu jak u ptaka schwytanego w sidła serca obywateli.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 1
Kuc

'Jeżeli ktoś zatrudnia 20 pracow­ników, to nie opłaci mu się zatrudnić jednego więcej, bo od razu awansuje do wyższej kategorii po­datkowej". Jak ten kraj miał/ma się rozwijać...Potomkowie ludzi, którzy tworzyli takie głupie prawo ciągle nami rządzą.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.