Ulga dla wolności Uwolnij 1,5%
KRS: 0000174572
Powrót
Podatki

Benedyk: Luka w CIT, czyli krótka historia 46 miliardów

55
Mateusz Benedyk
Przeczytanie zajmie 10 min
Benedyk_Luka-w-CIT_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Mateusz Benedyk
Wersja PDF, EPUB, MOBI

CIT

  • Według doniesień medialnych zagraniczne korporacje unikają w Polsce podatku CIT — m.in. mają wyprowadzać zyski kupując fikcyjnie usługi od swoich zagranicznych oddziałów (czyli od samych siebie). Skala tego procederu to rzekomo nawet 10 do 46 miliardów złotych.
  • Liczba 46 miliardów pochodzi z niedawnego artykułu w „Gazecie Wyborczej”, który odsyła do raportu Komisji Europejskiej. Niestety, w zalinkowanym przez dziennik raporcie nie ma żadnej wzmianki o luce w podatku CIT.
  • Jeśli rzeczywiście korporacje unikają 46 miliardów złotych podatku CIT, to jedna trzecia polskiego importu składałaby się z fikcyjnych faktur, a oficjalny polski PKB byłby zaniżony o około 15%. Takie szacunki wydają się wysoce nierealistyczne.
  • Liczba 10 wzięła się z prostej ekstrapolacji badań amerykańskich na polskie warunki. Szacunki te nie przekonują, bo struktura polskiej gospodarki jest inna niż amerykańska - mamy też znacznie niższy CIT, czym nie motywujemy do ucieczki tak bardzo, jak Amerykanie. Co więcej, inne badania wskazują na znacznie mniejszą lukę
  • Statystyki handlu zagranicznego nie wskazują na znaczny import z krajów, w których jest niższy CIT, co powinno mieć miejsce jeśli zyski byłyby na prawdę wyprowadzane. Co więcej, w skład faktycznego polskiego importu usług wchodzą głównie podróże i transport, poprzez które nie da się tak łatwo wyprowadzać zysków

Od kilku tygodni media regularnie donoszą, że polski budżet traci od 10 do 46 mld zł rocznie na unikaniu podatku CIT przez korporacje (zapewne zagraniczne). Według zwolenników tej tezy polskie spółki-córki zagranicznych firm, chcąc uniknąć opodatkowania, przenoszą dochód wypracowany w Polsce do tych oddziałów korporacji, gdzie odpowiedni dochód jest opodatkowany niższą stawką (np. na Cypr czy do Luksemburga)[1]. Jak tego dokonać? Najczęściej opisywaną metodą jest stosowanie zawyżonych cen za usługi świadczone przez spółkę z kraju, do którego chcemy przenieść dochód. I jeśli np. polski oddział międzynarodowej korporacji wykupi w oddziale cypryjskim usługę konsultingową wartą według faktur milion złotych, choć rynkowa cena tej usługi powinna wynieść ledwie połowę tej kwoty, to polska spółka ma dodatkowy koszt, który zmniejsza podstawę opodatkowania. Z kolei spółka cypryjska ma dodatkowy dochód podlegający opodatkowaniu, ale po niższej cypryjskiej stawce. W skali globalnej wartość korporacji i jej zyski netto rosną dzięki takiej operacji. Jednocześnie do polskiego budżetu trafia 95 tysięcy złotych mniej (19% z zawyżonej o 0,5 mln wartości usługi).

Bez kozery powiem czterdzieści sześć, czyli jak trafić na pierwszą stronę „Wyborczej”

Doniesienia o istnieniu procederu opisanego powyżej nie są nowe i w zasadzie większość studentów ekonomii uczy się o takich operacjach na przedmiocie: międzynarodowe stosunki gospodarcze. Od kilku miesięcy w mediach zaczęły się jednak pojawiać konkretne wyliczenia o tym, ile to zagraniczne korporacje (zwłaszcza markety i banki[2]) ukrywają w Polsce dochodu i jak bardzo niższe podatki przez to płacą. W lipcu (być może wcześniej) pojawiły się doniesienia, że kwota niezapłaconych w ten sposób podatków sięga 45 mld zł. Podobne kwoty pojawiały się przy rewelacjach na temat raportu GFI o rzekomym nielegalnym wyprowadzaniu kapitału z Polski.

Apogeum popularności tych wyliczeń przypadło chyba jednak na przełom września i października. Wtedy to na pierwszej stronie papierowego wydania „Gazety Wyborczej” znalazł się artykuł Artura Kiełbasińskiego sugerujący, że według wyliczeń Komisji Europejskiej luka w CIT w Polsce sięga 46 mld zł. Kiedy czytelnik wejdzie na internetową wersję rzeczonego artykułu, to odkryje, że odsyła on do raportu Komisji zatytułowanego Tax Reforms in EU Member States 2015. Niektórzy, przede wszystkim Jan Wróbel, który w ogólnopolskich mediach tę sprawę nagłośnił, przejrzeli ten raport i zauważyli, że nie ma w nim żadnych wyliczeń co do luki CIT — znajdziemy tam jedynie informacje o szacunkach (z innych źródeł) o luce VAT (s. 69-78 raportu)[3]. Podkreślmy, artykuł „Wyborczej” powołujący się na raport Komisji Europejskiej odsyła do dokumentu, w którym nie ma informacji, na które wskazuje artykuł!

Pomimo kilku godzin spędzonych z wyszukiwarką dokumentów Komisji Europejskiej i wyszukiwarkami internetowymi nie znalazłem żadnego dokumentu, który przytaczałby takie liczby. Wśród zachodnich portali internetowych nie udało mi się też znaleźć doniesień analogicznych do tych z „Wyborczej”. Być może ten raport istnieje — jeśli tak, to będę wdzięczny, za umieszczenie linku do niego w komentarzach (najlepiej z podaniem stron z wyliczeniami).

Gdyby jednak taki raport się znalazł, to przestrzegałbym przed dawaniem mu wiary. Gdyby prawdą było, że do polskiego budżetu nie wpływa rocznie 46 mld zł z tytułu CIT, to oznaczałoby, że w Polsce ukrywa się zyski rzędu 242 mld zł (46 md zł/0,19). Taka kwota to prawie 15% polskiego PKB i o tyle według oficjalnych statystyk ten wskaźnik musiałby być zaniżony. Skoro zyski te uciekają przez przeszacowany import usług i dóbr, to oznaczałoby to, że 242 mld zł polskiego importu to kwoty fikcyjne. Import dóbr i usług do Polski w 2014 r. wyniósł niecałe 800 mld zł. Łatwo więc policzyć, że około 30% oficjalnie rejestrowanego importu musiałoby być fikcją (i dokonywać się w ramach spółek zależnych tej samej korporacji). W przypadku Polski, która musi sprowadzać znaczne ilości surowców — np. ropy i gazu — taki szacunek jest skrajnie odrealniony, bo wychodziłoby na to, że prawie wszystkie importujące firmy to spółki-córki Gazpromu (co oczywiście nie wydaje się możliwe).

Nie bądźmy pazerni — dziesięć wystarczy

„Nieco” skromniejsze[4] wyliczenia co do skali unikania podatku CIT przedstawili analitycy Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. W raporcie Znikające miliardy. Jak transfer dochodów za granicę drenuje polski budżet Radosław Piekarz i Aleksy Miarkowski oszacowali roczny ubytek CIT z racji manipulacji cenami transferowymi na kwotę 10 mld zł. Jak tego dokonali? Powołali się na artykuł, który wskazywał, że amerykański fiskus traci na podobnym procederze 30% wpływów z CIT. Przez prostą ekstrapolację tego wyniku otrzymali w przypadku Polski kwotę 10 mld zł ubytku.

Wobec takiego wnioskowania chciałbym zgłosić veto na kilku poziomach. Po pierwsze, struktura gospodarki Stanów Zjednoczonych radykalnie różni się od polskiej. USA to miejsce narodzin setek wielkich międzynarodowych korporacji, które w przypadku pełnego raportowania zysków amerykańskim władzom musiałyby płacić podatek o prawie dwa razy wyższej stawce niż w Polsce. Naturalnie więc 1) istnieje tam więcej podmiotów, które mogą sobie pozwolić na międzynarodową optymalizację podatkową; 2) bodziec do unikania podatku jest znacznie większy, bo stawka CIT w USA przekracza 35% — polskie 19% to w porównaniu raj podatkowy.

Po drugie, istnieją inne szacunki luki CIT. Przykładowo, według publikacji Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w krajach OECD unikanie CIT zmniejsza wpływy z tego podatku o mniej niż 5% (s. 20) i o 13% w przypadku państw, które do OECD nie należą. Nieco ożywczy, jak na polskie media, może tu też być artykuł znaleziony na portalu wgospodarce.pl, gdzie autorzy piszą m.in.:

Istniejące szacunki luki CIT opierają się na innych przesłankach [niż szacunki luki VAT]. Można na przykład zaobserwować różnice pomiędzy wzrostem nominalnego PKB, a wzrostem przychodów CIT. Jeśli tempo wzrostu przychodów z CIT jest mniejsze niż tempo wzrostu PKB, to można (przy wielu upraszczających założeniach, miedzy innymi tym że relacja zyskowności firm [do] PKB jest stała) interpretować tą [sic!] różnicę jako tempo wzrostu luki. Możemy więc powiedzieć, że luka w roku „X” jest o tyle i tyle większa lub mniejsza niż w roku „Y”. Stosując taki[e] szybkie i bardzo nieprecyzyjne obliczenia dla danych polskich moglibyśmy dojść do wniosku że luka CIT mogła wzrosnąć w ciągu ostatnich 10 lat od 1,2 miliarda do 14 miliardów złotych, (wynik zależy tu od roku jaki przyjmiemy za punkt startu). [oryginalna interpunkcja zachowana, przypisy w nawiasach kwadratowych moje — MB]

Prawie dwunastokrotne różnice w szacunkach w zależności od przyjętych założeń przy korzystaniu z tych samych danych wyraźnie wskazują, że metody estymacji luki CIT nie są jak na razie najwyższej próby.

Po trzecie, autorzy nie wskazali ok. 52-53 mld zł fikcyjnego importu, który musiałby zaistnieć, żeby uniknąć zapłacenia 10 mld zł podatku CIT w Polsce. Na razie twierdzą, że geograficzny kierunek transferu dochodów to sfera ich dalszych dociekań w przyszłości. W swoim raporcie, jako poniekąd paradygmatyczny, autorzy podają przykład cypryjsko-polski, o którym sam już wspominałem. I jeśli zajrzymy do Rocznika statystycznego handlu zagranicznego, to okaże się, że w 2013 r. import do Polski usług z Cypru wyniósł jedynie niecałe 1,6 mld zł. Gdyby nawet przyjąć karkołomne założenie, że cały ten import usług z Cypru to jedne wielkie fałszerstwo, to cały czas uzyskujemy jedynie 3% postulowanej skali unikania podatku CIT[5]. Warto też pamiętać, że prawie połowa usług wykazywanych w polskim imporcie to wydatki na transport i podróże. „Pozostałe usługi gospodarcze”, do których zaliczamy usługi prawne, doradcze czy reklamę — główne obiekty podejrzeń śledzących wypływ zysków z Polski — to ¼ polskiego importu usług, czyli niecałe 30 mld zł. Przy skrajnie nierealistycznym założeniu, że wszystkie te usługi to blaga, możemy więc mówić o co najwyżej 5-6 mld zł utraconych wpływów podatkowych. A jeśli nasze założenia urealnimy i przypomnimy sobie, że: 1) w przypadku unikania podatków mowa tylko o handlu wewnątrz tych samych korporacji międzynarodowych; 2) usługi prawnicze, doradcze czy reklamowe są zwykle warte więcej niż zero; 3) zwykle zarzuca się, że ceny są zawyżane, a nie, iż mówimy o świadczeniu nieistniejących usług; to pewnie nasze 5-6 mld zł możemy pomniejszyć dziesięciokrotnie.

Dobry podatek to martwy podatek

Zwolennicy tez o ogromnej skali unikania przez zagraniczne korporacje opodatkowania w Polsce muszą zadać sobie dużo więcej trudu, żeby ich enuncjacje brzmiały wiarygodnie. Nawet jeśli okazałoby się, że to oni, a nie ja, mają rację w tej kwestii, to ciągle jestem zdania, że dobry podatek to taki, który łatwo obejść. Chęć zatrzymania dla siebie owoców swojej pracy jest tak samo naturalna dla Polaka, jak i dla Cypryjczyka, dla pracownika najemnego, jak i dla przedsiębiorcy, dla inwestującego w kraju, jak i za granicą. Dlatego też cieszmy się z naszego dziurawego systemu podatkowego i miejmy nadzieję, że nie uda się go uszczelnić.

 

[1] Stawka podatku CIT może w jakimś kraju być mniejsza niż w Polsce — 19% (np. na Cyprze — 10%; czy  Irlandii — 12,5%) lub szczegółowe przepisy podatkowe pozwalają w danym kraju na jej efektywne obniżenie poniżej nominalnie wysokiego poziomu (np. przypadek Luksemburga z oficjalną stawką rzędu 28,8%, który jednak obniżał korporacjom efektywną stawkę CIT do kilku procent bądź wręcz ułamku jednego procenta).

[2] Przypadek sieci handlowych jest skomplikowany, bo oprócz płacącej duże podatki Biedronki mamy tam też sieci (zwłaszcza większych sklepów), które regularnie wykazują straty. Trudno zrozumieć jednak ataki pod tym akurat względem na banki, bo podatki płacone przez nie to zwykle kilkanaście procent przychodów z CIT-u w Polsce — prawie 4 mld zł rocznie.  (Jako sceptyk systemu rezerwy cząstkowej banki lubię krytykować, ale wolę jednak skupić się na realnych problemach z ich funkcjonowaniem.) Można wręcz się zastanawiać, czy przypadkiem nie było tak, że w raporcie, który sugerował, iż zagraniczne firmy płacą w Polsce niższe podatki niż polskie, pominięto zdominowane przez kapitał zagraniczny banki, które płacą bardzo wysokie podatki.

[3] Próbując znaleźć jakiekolwiek uzasadnienie dla liczb cytowanych w artykule „Wyborczej”, doszedłem do pewnej przewrotnej interpretacji. Mianowice w raporcie wspomniano, że luka VAT w skali całej Unii Europejskiej to 168 mld euro w 2013 r. (s. 73 raportu). Po tej liczbie wprowadzona jest tabela z szacowanym udziałem szarej strefy w PKB poszczególnych państw. Tabela ta wskazuje, że dla Polski udział ten wynosił 15,4% w 2009 r. W artykule „Wyborczej” luka CIT dla całej strefy euro miała wynieść 500 mld zł, dla Polski 46 mld zł. Niepokojąco 500/168=2,98, a 46/15,4=2,99. Czy możliwe jest, że jakiś stażysta pomylił CIT z VAT i miliardy euro z procentami PKB, po czym przemnożył wszystko po dawno nieaktualnym kursie EUR/PLN=3?

[4] Jak sami autorzy piszą o ustalonej przez siebie kwocie: „przyjęcie takiej wielkości jest podejściem zachowawczym”.

[5] Wliczenie importu towarów, np. serków halloumi, też niewiele podniesie obroty wymiany handlowej między Polską a Cyprem.

 

Podobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj redakcję IM. Dzięki Twojej darowiźnie opublikujemy więcej wartościowych komentarzy, tłumaczeń i innych wartościowych tekstów

Foto: WerbeFabrik, CC0 1.0 via pixabay

Kategorie
Ekonomia sektora publicznego Komentarze Podatki Teksty

Czytaj również

Rapka_Co-tu-jeszcze-zepsuć-Opodatkować-nadzwyczajne-zyski.jpg

Podatki

Rapka: Co tu jeszcze zepsuć? Opodatkować „nadzwyczajne” zyski!

To miałoby poważne konsekwencje.

Sieroń_Polski-NieŁad-czyli-błędna-wizja-rozwoju.png

Podatki

Sieroń: Polski (Nie)Ład, czyli błędna wizja rozwoju

Kontynuuje model gospodarczy oparty na konsumpcji i redystrybucji...

Bermudez_Ocena_pierwszego miesiaca_rzadow prezydenta_Javiera_Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena pierwszego miesiąca rządów prezydenta Javiera Milei

Minął dopiero miesiąc — trzeba być krytycznym, ale ostrożnym i brać pod uwagę sprawy pragmatyczne.

Hankus_Opodatkowanie-jako-forma-interwencji-binarnej.png

Podatki

Salerno: Nie ma neutralnych podatków - lekcja płynąca z „subwencji” dla siedziby Amazona

Czy „mit neutralnego opodatkowania” rzeczywiście zwiódł wolnorynkowych ekonomistów?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 55
nyen

"cieszmy się z naszego dziurawego systemu podatkowego "
Mam się cieszyć z tego, że wiele osób zajmuje się świadczeniem bezproduktywnych usług w zakresie omijania podatków, czy może tym, że firmy zamiast konkurować na polu jakości usług konkurują sprawnością w omijaniu podatków?

Odpowiedz

Mateusz Benedyk

Z tego, że mniej pieniędzy trafia do budżetu i pomimo prób dokręcania śruby podatkowej od kilku lat wpływy podatkowe coś nie chcą rosnąć, co z kolei zmusza rządzących do odrobiny powściągliwości w kwestii wydatków (pisałem o tym tutaj: http://mises.pl/blog/2014/12/31/benedyk-latanie-dziury-budzetowej-po-polsku/).

Odpowiedz

Ryszard

Dokręci się zusik prywaciarzom podwyższając minimalną i łatwo się zrekompensuje ucieczkę dużego kapitału.
Jeszcze na 13, 14, i 15 dla górników starczy w ramach sprawiedliwości społecznej.

Odpowiedz

nyen

Nawet przy założeniu, że każda złotówka w budżecie to zło, to jakoś pieniądze muszą jakoś trafiać do budżetu. Jeśli X zł. trafia do budżetu przy nieszczelnym systemie podatkowym lub alternatywnie ten sam X zł. trafia do budżetu przez porządny system podatkowy, to druga sytuacja jest bez porównania bardziej korzystna dla społeczeństwa, bo nie ma potrzeby angażowania kapitału i pracy do omijania podatków.

Odpowiedz

Iwo

Mylisz się. To co opisujesz to wyidealizowane państwo, które chce nam odebrać jedynie te X zł. Czym bardziej szczelny system, tym łatwiej umożliwia politykom zwiększenie wpływów budżetowych. Uszczelnienie systemu nie spowoduje przesunięcia kosztów finansowania państwa z tych, którzy posłusznie płacili, na tych którzy płacenia unikali. Doprowadzi to po prostu do oddania większej ilości pieniędzy politykom.

Odpowiedz

Karol

"Mam się cieszyć z tego, że wiele osób zajmuje się świadczeniem bezproduktywnych usług w zakresie omijania podatków, czy może tym, że firmy zamiast konkurować na polu jakości usług konkurują sprawnością w omijaniu podatków?"
Ci ludzie są tak samo "bezproduktywni" jak producenci zamków antywłamaniowych czy alarmów samochodowych. A co do firm, im mniej zapłacą w podatkach, tym więcej będą miały dla siebie, a narzędzia optymalizacyjne są dostępne dla każdego. Na pewno inwestycje prywatne albo nawet prywatne wydatki konsumpcyjne są bardziej produktywne od wydatków rządowych.

Odpowiedz

nyen

Miałbyś rację jeśliby istnienie złodziei zostało uchwalone na własne życzenie przez sejm.
Wyobraź sobie, że sejm uchwalił, że możesz zmniejszyć swoje zobowiązanie podatkowe pod warunkiem wykonywania codziennie jakiejś absurdalnej czynności. Np. godzinny taniec brzucha, zakopywanie wieczorem firmowego sejfu a rano go wykopywanie itp. Praca osób od optymalizacji podatkowej nie różni się w istocie od czegoś takiego. Jest to sztucnzie stworzony problem, który oczywiście chętnie ktoś za opłatą rozwiąże, ale efekt netto dla społeczeństwa jest ujemny.

Odpowiedz

gazda

Właśnie tak upadła I RP. Panowała anarchia, podatków się unikało, kupowało się wszystko z za granicy, panował silny indywidualizm co osłabiało wspólnotę i państwo. Jednym zdaniem w Polska była słabym państwem z tektury i panował libertarianizm dlatego Polska upadła i nie podniosła się do dzisiaj.

Odpowiedz

Krzysiek

@gazda - Polecam wyjaśnienia jak działała polska złota wolność do Brauna, prosze nie powtarzac propagandy przeciwników wolności, a zwolenników komuny, grabiezy i zamordyzmu.

Odpowiedz

Henryk

Z perspektywy indywiduum dążącego do zgromadzenia jak największego kapitału rzeczywiście najlepsze podatki to takie, które łatwo obejść. Z perspektywy 39 milionów ludzi mieszkających tu (to my wszyscy) - już nie zobaczymy nawet ułamka tak wyprowadzonego kapitału. Kraj jest po prostu biedniejszy, a firmy, które zarobiły zainwestują sobie gdzieś indziej.

Naprawdę nie w smak mi się stąd wyprowadzać, byłoby to dla mnie po prostu niewygodne, ale jakby system podatkowy (wraz z kilkoma innymi organami tego kraju) działał poprawnie, to tym 39 milionom ludzi (mnie i Wam) żyłoby się tu bardzo dobrze. Wtedy cały Świat zarabiałby więcej (i miałby bardziej efektywne inwestycje ;) ). Pan Autor Artykułu raczej za tym nie jest, bo studiował ekonomię i właściwie tym się różni od konia dorożkarskiego.

Jeśli ktoś doczytał do tego momentu - dziękuję za uwagę. :)

Odpowiedz

Ibzor

Nieszczelny system podatkowy to system niesprawiedliwy - bo gdy jeden płaci mniejsze podatki wykorzystując luki, drugi płaci normalne podatki nie mając środków na znalezienie i przeciśnięcie się przez te luki prawne.
Zwykła codzienna sprawa - allegro - ktoś kupuje myszkę internetową- od firmy która płaci podatki i od tej która podatków nie płaci.
Od kogo kupi i dlaczego? Oczywiście że taniej czyli raczej od tego co podatków nie płaci - nieuczciwa konkurencja, bo jak inaczej to nazwać ?
Zastąpmy nieefektowny CIT wprowadźmy ryczałtowy podatek obrotowy na poziomie 1-2% na WSZYSTKIE działalności gospodarcze - i o ile w wielu usługach ceny zapewne troche wzrosną (co ostatnio nawet zostało tu dowiedzione) to jednak koszty biurokracji obsługi takiego podatku - i większości artykułów a przede wszystkim pracy - zdecydowanie zmaleją.
I tego nam wszystkim i sobie życzę :)

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Już o tym była mowa, ale pozwolę sobie powtórzyć. Uniwersalny podatek obrotowy to ekonomiczne średniowiecze. Żaden cywilizowany kraj tego systemu nie stosuje i są ku temu powody, że w drugiej połowie XX wieku marszem wszystkie rozwinięte kraje zrezygnowały z obrotowego na rzecz VAT.

Odpowiedz

Krzysiek

Sa równiez powody do niestosowania VATu. Czy to nie ekonomiści z USA opublikowali raport, dlaczego VAT zabija gospodarkę, i dlaczego w USA go nie zastosują? Jakie były argumenty?

Czy wobec tego uważa Pan, że tak wychwalany 0,5 czy 1% obrotowy propagowany przez p.Gwiazdowskiego nie byłby lepszy niż aktualny CIT? A to przeciez ekonomiczne średniowiecze. Za to nie pozwala na taką dowolność intepretacji i zmian, jak w przypadku CIT jeśli chodzi o uznawanie kosztów uzyskania, amortyzacji, ich stawek itp itd. Albo jak w VAT - co podlega a co nie podlega odliczeniu VAT - dla MIŚ.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

W USA jest system najłagodniejszy, bo podatek od sprzedaży finalnej, a nie od wcześniejszych stadiów. Wiadomo jednak jakimi nadużyciami skończyłoby się to w Polsce. Całkowicie nie rozumiem dychotomii CIT vs. obrotowy. Jeśli ktoś chce znieść CIT i zastąpić go podatkiem pośrednim, to sugeruję podnieść VAT. Sam tego nie rekomenduję, ale lekko absurdalne jest proponowanie nowego podatku pośredniego, skoro jeden już jest.
Czy 1% to dużo? Dla biznesu wysokomarżowego nie. Dla konkurencyjnego biznesu o małych marżach, to już trochę. Pamięta Pan batalię o opłaty interchange? Rozchodziły się one właśnie nawet o 1%. Podatek obrotowy zadziała jak taka dodatkowa opłata interchange. Bardzo bolesna dla biznesów konkurencyjnych i takich, które mają duży outsourcing.
Choć jak mówię - pomysł bez sensu w sytuacji, gdy istnieje VAT. Skoro VAT istnieje i nigdzie się nie rusza, to po co w ogóle wprowadzać obrotowy? Znieść CIT - ok, tylko po co wprowadzać obrotowy zamiast podnieść VAT?

Odpowiedz

Sariusz

Panie Mateuszu. Teoretycznie ma Pan rację. Ale z politycznego punktu widzenia łatwiej jest przeforsować taki "deal": Likwidujemy CIT, bo złe korporacje i tak go nie płacą i nie będą płacić. NA TO MIEJSCE wprowadzamy właśnie dla tych złych korporacji 1% podatek przychodowy (czy obrotowy), które będą płacić właśnie te złe korporacje. VATu nie podwyższamy (choć by należało "ujednolicić", ale to inna sprawa), bo to już każdy rozumie (i ma wyliczone na paragonie), że to płacą konsumenci w cenie. A, że ten przychodowy, to też będą płacić konsumenci, to proszę mi nie tłumaczyć, bo ja idiotą nie jestem. Ale póki to nie będzie na paragonie, to w odczuciu ogólnym będą to płacić korporacje. Lekkie oszustwo, ale możliwe do przeprowadzenia. Ma Pan lepszy pomysł? Zostawić jak jest?

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Źle się dzieje, kiedy retoryka i chęć manipulacji tłumem wygrywa nad meritum.
Dlaczego Pan zakłada, że podatek obrotowy nie pojawi się na paragonie? W USA detaliczny podatek obrotowy jest wyszczególniany na paragonie. Tak samo będzie w Polsce. I nie ma co się dziwić, bo przecież urząd musi mieć podstawę do kontrolowania faktycznego obrotu. A jak wiemy czyni to za pomocą paragonów.

Odpowiedz

nyen

Jakoś nie che mi się wierzyć, że podatek obrotowy w wysokości 1% byłby tak katastrofalny. Przecież mamy już podatki obrotowe np. PCC. Do tego bardzo wiele firm godzi się płacić 2-3% przychodu za np. akceptacje kart kredytowych. Obsługa gotówki też kosztuje. Dodatkowy 1% ich nie zabije.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Opłaty interchange są niższe, wynoszą maksymalnie 0,3%. Wcześniej było zgrzytanie zębami, gdy były większe bodajże o 1,5%.
PCC obowiązuje od aktywów, które są nabywane bezpośrednio. Komercyjni sprzedawcy - np. mieszkań czy samochodów - nie płacą PCC, tylko VAT.
Jeśli ma Pan narzut na przykład rzędu 3-4% (np. przemysł elektroniczny), to 1% obrotowego to dużo.
No i najważniejsza sprawa, na którą nikt jeszcze nie odpowiedział: po co wprowadzać obrotowy, gdy mamy VAT? Jeśli komuś zależy na efektach fiskalnych po zniesieniu CIT, to niech zamiast obrotowego podniesie VAT o 3%. Efekt fiskalny podobny, ale tańszy.
Pomijam już, że obrotowego podatku też można unikać i też jest pole do nadużyć. Przychody również można maskować, zwłaszcza w UE, gdy podatek obrotowy nie będzie obowiązywał poza granicami Polski. To był nota bene jeden z powodów, dla których nastąpiła decyzja o likwidacji podatków obrotowych - bo można uniknąć obrotowego przerzucając wszelkie koszty do jednostek zagranicznych. Optymalizacja podatkowa tu również zadziała.

Odpowiedz

Ibzor

Ja mogę powiedzieć tylko z punktu widzenia swojej działalności - czyli sklepu internetowego - obrotu nie da się ukryć - bo wszystkie płatności są dokonywane bezgotówkowo - podatek ryczałtowy (który zresztą płaciłem w wysokośći 3% aż do momentu przekroczenia ustawowego progu po którym musiałem przejść na dochodowy) - jest banalny do zapłacenia.
I ja wcale nie chce żeby istniał na równi z VATem - tylko żeby funkcjonował ZAMIAST VATu i zamiast CITu .
Po pierwsze - około 30% czasu który poświęcam to może nie tyle księgowość co przygotowaniu dokumentów dla księgowości - paragony, faktury itp itd - przy podatku obrotowym wystarczałoby tylko i wyłącznie potwierdzenie sprzedaży (i to bedziej w celach reklamacyjnych niż księgowaych) - i prosta ewidencja sprzedaży. - Oszczędność - 15 tysięcy rocznie na księgowej. Co do opłat interchange - opłata przez płatność paypal - 3% (transakcje zagraniczne) - 1,5% na karcie kredytowej i około 1% przez PAYu.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

To jest marzenie, żeby nie było VATu, bo Polska jest w UE, wiec VAT zostaje i nigdzie się nie rusza. VAT jest i jakiekolwiek sugerowanie zniesienia go to przyjemne fantazjowanie. I jeśli zaczynamy tak fantazjować, to ja mówię "nie!" podatkowi VAT, CIT, PIT i obrotowemu...

Co do ukrywania obrotu, to owszem - jeśli już przyjmujemy, że ma Pan wyodrębnioną polską jednostkę jak w powyższym przykładzie.
Inaczej kiedy ma Pan firmę, która może decydować o tym, żeby zrobić konglomerat, wewnątrz którego będą ceny transferowe, zastępujące przychód między spółkami. W ten sposób można cały łańcuch zintegrować i płacić podatek obrotowy raz (na końcu), a nie na każdym stadium.
Po drugie, podatek obrotowy dotyczy podmiotów krajowych. A to oznacza, że będzie się opłacało stadia pośrednie organizować za granicą kraju (bo tam podatku obrotowego nie ma).

Odpowiedz

nyen

Oczywiście, że fantazjujemy, przecież nikt z nas nie jest z rządu, ale istnieje różnica, między fantazjowaniem nt. zniesienia wszystkich podatków, a nt. zniesienia vatu. W UE jesteśmy nie na zawsze, a i będąc w unii można by zostawić ustawę o vat, ale usunąć z niej przepisy karne, albo wprowadzić 1 dniowe przedawnienie zobowiązań ;]

Obrót barterowy i ceny transferowe można obłożyć podatkiem. W przypadku zakupu za granicą można pobrać podatek u źródła, tj. zmusić importera do odprowadzenia podatku od wartości importu.

Trzeba by zapytać praktyków, ale wątpię, żeby 1% podatku skłonił wiele firm do przeniesienia zakładu za granicę, lub do tworzenia konglomeratów.

Odpowiedz

Karol

"Trzeba by zapytać praktyków, ale wątpię, żeby 1% podatku skłonił wiele firm do przeniesienia zakładu za granicę, lub do tworzenia konglomeratów."
To pokazuje, że nie masz pojęcia, czym jest podatek obrotowy. 1-procentowy podatek obrotowy może oznaczać kilkudziesięcioprocentowy "podatek dochodowy". Np. przy 4-procentowej rentowności sprzedaży 1-procentowy podatek obrotowy pochłania 25% dochodu (=1%/4%). Na mises.pl zostało to już wykazane: http://mises.pl/blog/2015/06/24/zielinski-jaka-jest-rentownosc-biedronki/.

Odpowiedz

nyen

25% dochodu? Nie szokuje mnie to. W wielu krajach są takie i wyższe stawki i świat się nie zawalił.

Odpowiedz

Karol

@nyen, dla jednego 25 procent dochodu, dla innego 10 procent dochodu, a jeszcze dla innego 50 procent. Przeczytałeś ze zrozumieniem zalinkowany artykuł czy nie dałeś rady?
Ty piszesz, że "w wielu krajach są takie i wyższe stawki i świat się nie zawalił", a ja, że "w wielu krajach są takie i wyższe wskaźniki zachorowalności na gruźlicę i świat się nie zawalił". Daruj sobie takie bieda-argumenty.

Odpowiedz

nyen

@Karol
Na uproszczone argumenty - uproszczone odpowiedzi. Co to za analiza w wykonaniu ekonomisty, która patrzy tylko na najbliższe efekty. Tak jakby marża 4% była wyryta w kamieniu, a podatek obrotowy absolutnie nic nie zmieniał i był mechanicznie stosowany do zastanych stosunków gospodarczych?
Skąd się wzięła marża 4% w biedronce? Podjął taką decyzję jej właściciel. Przy podatku obrotowym mógłby podjąć inną decyzję, np. 5%, by uzyskać taki jak ma teraz zwrot z zainwestowanego kapitału. W innych branżach by podjęto inne decyzje, najpewniej żeby utrzymać zwroty z kapitału.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Ale nawet jeśli nałoży Pan podatek na import, to będzie tylko podatek od sprzedaży importowej w Polsce. Wszystko co wcześniej w łańcuchu produkcyjnych zrobił importer w swoim kraju nie zostało obciążone podatkiem obrotowym. A wszystko to samo co robił krajowy producent w kraju zostało obłożone podatkiem. Im więcej takich stadiów, tym jednoprocentowy podatek obrotowy zmienia się w coraz większy podatek. I tak efekt kaskadowy może spowodować, że podatek w sumie wyniesienie 10% sprzedaży finalnej. To już wystarczający bodziec do tego, żeby kombinować z przerzucaniem produkcji za granicę - i to był powód, dla którego wprowadzono w UE VAT, czyli podatek obrotowy, w którym można odliczać koszty. Właśnie po to pozwalano odliczać koszty, żeby producenci nie uciekali za granicę. To jest jedna rzecz, której nie chcą widzieć zwolennicy podatku obrotowego - że VAT to jest podatek obrotowy z możliwością odliczania.
To jeśli chodzi o efekt makro czyli relacje między przedsiębiorstwami.
Niezależnie od tego tak jak napisał Pan Karol - 1% obrotowego może oznaczać 25% dochodowego. Prosty przypadek, powiedzmy, że jest Pan agentem sprzedającym samochody. Sprzedaje je Pan po 100 tysięcy złotych, gdzie cena zakupu od producenta to 98 tysięcy, a dwa tysięcy to Pana zarobek sprzedażowy od samochodu. Obrotowy w wysokości jednego procenta pochłonie 50% Pana dochodu, bo musi Pan zapłacić tysiąc złotych, mimo iż zarobił Pan dwa tysiące.

Odpowiedz

Ibzor

Dlaczego podatek obrotowy to ekonomiczne średniowiecze?
Nie jestem wybredny - wystarczy mi link do artykułu i bibliografii.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Proszę prześledzić historię podatku VAT. Przed wiekiem XX podatek obrotowy występował uniwersalnie wszędzie przez długi czas. Wraz z postępem kapitalizmu i rozwojem stadiów pośrednich biznesmeni zaczęli naciskać, żeby zgodzić się na to, aby odliczać koszty od działalności i pomniejszać przez to podatek obrotowy. W ten sposób raczkując narodziła się idea VAT pchana np. przez Siemensa. VAT zaczął się rozpowszechniać w Europie po II wojnie światowej (najpierw Francja), a potem pojawił się szybko wszędzie w Europie.
Między innymi dlatego, że przy suwerenności podatkowej (i ustalaniu lokalnie podatków obrotowych), firmy robiły zaawansowane optymalizacje podatkowe (wystarczy zarejestrować przychód za granicą, żeby uniknąć podatku obrotowego). Wprowadzenie VAT sprawiło, że takie działania stały się nieopłacalne.
Nie mam w tej chwili dostępu do artykułu online, kiedyś o tej historii czytałem. Proszę zwrócić uwagę szczególnie na to, skąd w prawie wspólnotowym wzięła się idea postawienia na VAT.
W Polsce podatek obrotowy był zresztą aż do lat 90, kiedy go ostatecznie zniesiono przy wprowadzeniu VAT.

Odpowiedz

nyen

Ja rozumiem, że vat też jest podatkiem obrotowym, ale zatraca główną przyczynę atrakcyjności podatku obrotowy. VAT jest baardzo skomplikowany, różne stawki, różne warunki dotyczące tego co można, a czego nie można odliczyć itp. W zasadzie jakby wprowadzić jednolitą stawkę vat na wszystko i nieograniczone możliwości odliczeń to było by proste, ale... otrzymamy coś w rodzaju podatku dochodowego ;], bo vat zapłacimy od różnicy między przychodem i kosztami.

W aktualnej sytuacji też jest problem z różnymi systemami opodatkowania w różnych krajach i jakoś sobie państwa z tym radzą np. zróżnicowanymi stawkami cła, umowami podatkowymi itp. Przy obrotowym nie było by ani mniej, ani więcej z tym pracy.

Co do przykładu, to doskonale rozumiem, że na różne rodzaje działalności rożnie działa podatek obrotowy. Nie mam z tym specjalnego problemu. Przecież nie będzie tak, że pośrednicy w sprzedaży samochodów znikną. Po prostu będą zmuszeni podnieść nieco ceny, co spowoduje relatywne zmniejszenie atrakcyjności ich usług w stosunku do innych branż. Świat się od tego nie zawali. Myślę, że aktualnie obowiązujące skomplikowane systemu podatkowe wyrządzają jeszcze większą krzywdę w tym aspekcie.

Patrząc na to z innej strony. Sumarycznie krajowa gospodarka jest obarczona X zł podatku w aktualnym systemie i mimo tego pozostaje konkurencyjna na rynku światowym. I teraz argument jest taki, że jak zmienimy formę ściągania tego podatku, ale zachowamy ten sam poziom ogólnego opodatkowania to nagle wszystkim przestanie się opłacać, firmy pouciekają za granicę i ogólnie będzie bieda i wyzysk. Nie kupuję tego, coś musi być nie tak w takim rozumowaniu.

Jeszcze inne podejście to spojrzenie na podatek obrotowy jak na coś co zwiększa koszty transakcyjne. Chyba zwiększenie takich kosztów o 1% nie powoduje upadku gospodarki? A podatek to coś lepszego niż koszt transakcyjny, bo nie jest z perspektywy makro tak naprawdę kosztem, tylko redystrybucją.

Co do historii. Ile wynosił obrotowy, jak z niego rezygnowano? Coś mi się wydaję, że bliżej 10% a nawet 20% i więcej a na pewno nie 1%. Czasy się zmieniają. Dużo łatwiej i taniej można teraz nałożyć powszechny podatek obrotowy i przez to zejść ze stawką bardzo nisko.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Cały czas nie odpowiada Pan na koronny argument: po co wprowadzać obrotowy, skoro jest VAT? Jeśli tak bardzo zależy Panu na efekcie fiskalnym, to wystarczy podnieść VAT. Nie trzeba wprowadzać nowego podatku. Albo jeszcze inaczej: w obecnym systemie opowiadając się za obrotowym, proponuje Pan zwiększyć VAT o 1% i jednocześnie uniemożliwić odliczanie tego jednego procenta na podstawie fakturowanej sprzedaży. Czy teraz widzi Pan absurd takiej propozycji?

Co do argumentu o X, to forma opodatkowania ma znaczenie, ponieważ inaczej wpływa na funkcjonowanie biznesu. VAT ma swoje poważne problemy, ale jedną rzecz ma "neutralną" - nie zmienia w zasadzie relatywnych stosunków cen i nie powoduje przetasowań horyzontalnych w strukturze produkcji. Obrotowy ze swoim efektem kaskadowym nie jest neutralny. Przy sprzedaży samochodu obrotowy zapłaci agent sprzedający (od 100 tysięcy), producent samochodu, następnie sprzedawca silnika, który dostarczył go do fabryki samochodów, również sprzedawca podzespołu silnikowego, który zużyto do produkcji, następnie sprzedawca śrub, który sprzedał je do zrobienia podzespołu, a następnie dostarczyciel zasobów potrzebnych na produkcję śruby.
W ten sposób podatek obrotowy się kaskaduje i znacząco wpływa na strukturę produkcji. Opłaca się zatem wszystko od samochodu wstecz połączyć w jedne konglomerat i najlepiej wyrzucić za granice kraju. Dzięki temu można obniżyć koszty o może nawet 10% (przy obrotówce 1%).

Tak, ma Pan rację, wcześniej obrotowy był dużo większy.

A koszty transakcyjne są lepsze niż podatek, bo wyrażają konieczność oszczędzania jakichś zasobów (transakcja kosztuje, bo można zrobić coś innego, co kosztuje mniej). One również powodują zmianę dystrybucji zasobów, ale dobrowolną. Podatek natomiast przeciwnie.

Odpowiedz

nyen

Ależ pisałem o tym dlaczego podatek obrotowy jest atrakcyjny - ze względu na prostotę i bardzo niskie koszty jego poboru zarówno po stronie rządowej jak i prywatnej. VAT nie ma tych zalet.

Istniejący system podatkowy też nie jest neutralny. Jak handluję na giełdzie, to zapłacę tylko 19% podatku od zysku. Biedronka zapłaci tyle samo od zysku, ale jednocześnie duży podatek od nieruchomości, vat, podatki nałożone na pracę itp. Różne branże mają różną strukturę kosztów i płacą różna ilość podatków od nieruchomości, mają różne stawki vat, różny udział podatków nałożonych na pracę w przychodzie, różne obciążenia regulacyjne. Ewentualne zaburzenia wprowadzane przez obrotowy nie wyglądają na tym tle jakoś wyjątkowo.

Co do kaskadowania podatku, to takich stadiów produkcji można by wymienić niezliczoną ilość właściwie dla każdego produktu, przecież każdy kolejny biznes też ma jakieś koszty. Chyba nie uważa Pan, że to wszystko się kumuluje w ostatecznej cenie. Sam Pan kiedyś o tym pisał o tym dlaczego tak nie jest
http://www.kapitalizm.republika.pl/inne/cena.html
A jak się już upierać, to czemu to kaskadowanie nie dotyczy innych podatków jak np. od nieruchomości, albo tych nałożonych na pracę itp.

Tak jak myślałem, wtedy gdy odchodzono od obrotowego był on wysoki i jednocześnie baza podatkowa była bardzo wąska z przyczyn technicznych. Nic dziwnego, że ta mała grupa podatników protestowała. Świat się zmienił i można teraz wprowadzić taki podatek powszechnie i z bardzo niskimi stawkami.

Co do kosztów transakcyjnych to jest to trochę sprawa ideologiczna, ale nie mogę się zgodzić. Przypuśćmy, że istnieje naturalna bariera, która powoduje, ze przy każdej transakcji trzeba zużyć 1kwh energii elektrycznej. W drugim wariancie państwo nałożyło podatek i tę energię trzeba przesłać państwu. Moim zdaniem drugi wariant jest o wiele korzystniejszy, bo w pierwszy energia jest tracona, a w drugim można ją nadal wykorzystać do oświetlania ulic, czy ogrzewania biur i domów.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Uściślijmy raz jeszcze: proponując obrotowy w wysokości 1%, proponuje Pan zwiększenie VAT o 1% dla wszystkich producentów i jednocześnie zakazanie odliczenia kosztów od tego zwiększonego jednego procenta. Naprawdę chce Pan takie rozwiązanie wprowadzić zamiast podnieść VAT i pozwolić na jego odliczanie tak jak dotychczas? NAPRAWDĘ? Chce Pan VAT rzędu 23+1%, gdzie pierwsze 23 można pomniejszać kosztami, a pozostałe 1 nie?
Pana przykład z energią jest co by nie powiedzieć absurdalny, bo w sumie sprowadza się do stwierdzenia, że jeśli ma się wybór między spalaniem pieniędzy a oddaniem ich państwu, to lepiej oddać je państwu. To nawet możliwe, aczkolwiek w rzeczywistości nie istnieje możliwość substytuowania kosztu transakcyjnego za pomocą podatku. Jest to więc założenie z gatunku całkowicie nierealistycznych.

Odpowiedz

nyen

Na pewno nie chciałbym dodania do obowiązujących podatków jeszcze obrotowego. Zastąpiłbym nim jednak vat i cit. Jak już zachowujemy vat, to pewnie wolałbym jego podniesienie od wprowadzania nowego podatku.
Cała dyskusja jednak raczej była z mojej strony reakcją na bardzo mocne stwierdzenie, że podatek obrotowy to gospodarcze średniowiecze i głównie z takim podejściem dyskutowałem. Mam nadzieję, że trafiłem choć z częścią argumentów.

Ciesze się, że skłania się Pan do twierdzenia, że oddanie pieniędzy państwu może być lepsze niż ich spalenie, choć przysiągłbym, że na tej stronie znalazło by się sporo osób, które się kategorycznie z tym nie zgodzą ;]

Odpowiedz

Karol

@nyen
"Ciesze się, że skłania się Pan do twierdzenia, że oddanie pieniędzy państwu może być lepsze niż ich spalenie, choć przysiągłbym, że na tej stronie znalazło by się sporo osób, które się kategorycznie z tym nie zgodzą".
Jeżeli pijesz do mnie, to nie jestem w stanie stwierdzić a priori, czy lepsze jest bezpośrednie zniszczenie zasobów, czy przekazanie ich państwu. Nie da się odpowiedzieć na to pytanie, kiedy nie wie się, na co państwo ma zamiar te zasoby przeznaczyć: kiedy nie wie się np., czy mają być przeznaczone na wojnę, czy na budowę dróg. Oczywiście dla ludzi o statolatrycznej mentalności nie ma to większego znaczenia. Nie ma też dla nich znaczenia to, czy będziemy oddawać państwu 10, 20, 50 czy 90 procent naszych dochodów. I nie ma dla nich znaczenia efektywność zarządzania zasobami przez państwo (problem agencji bez właściciela, problem poszukiwania renty przy rozdysponowywaniu zasobów, problem skrzywionych zachęt itd.). Dla nich ważne jest tylko to, by Kapitan Państwo miał jak największy budżet i by prywaciarze nie kręcili przy podatkach, bo to marnotrawstwo. O państwowym marnotrawstwie milczą, bo im to nie na rękę.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

To jest ekonomiczne średniowiecze, a nawet jeszcze dalej, bo ten podatek istniał dłużej. Postęp cywilizacji sprawił, że go porzucono. Całkowicie bez sensu jest proponowanie dzisiaj tego rozwiązania nawet na poziomie jednego procenta (przy istnieniu VAT) i dokładnie o to mi chodziło. Możemy oczywiście fantazjować o świecie bez VATu, też to lubię. I prawdę mówiąc, jeśli myślę o świecie bez VAT, to nie ma w nim również miejsca na podatek obrotowy.
Bo nota bene cała dyskusja podatkowa powinna się zaczynać od właściwej strony: WYDATKÓW państwa.

Przypadek z niszczeniem zasobów jest pure nonsensem. Równie sensowny co pytanie "wolisz iść po ulicy w wolnym kraju i zginąć w wypadku samochodowym czy żyć w takim kraju jak III RP i płacić podatki". Dokładnie taki sam sens ma dychotomia, którą Pan przedstawił. Państwo wprowadzające podatek nie jest w stanie likwidować kosztów transakcyjnych. Jeśli na jakimś procesie przepada ileś zasobów, to obłożenie ich podatkiem sprawy nie poprawi. To jest czysta utopijna fantazja, niemająca związku z rzeczywistością. Równie dobrze może wprowadzić założenie "załóżmy, że państwo potrafi wszystko efektywnie zaplanować i wszystkich uszczęśliwić - czy nie warto w takim systemie wprowadzić socjalizmu?" Może warto, ale założenie absurdalne i fałszywe.

Odpowiedz

nyen

@MM
No dobra, jeśli jest to średniowiecze w sensie czasu jego wymyślenia to nie mam z tym problemu. Postęp nie polega na tym, że nigdy nie wracamy do poprzednich rozwiązać, a na tym, że wybieramy te, które najlepiej się spisują w zmieniającym się świecie. W ostatnim wieku świat się bardzo zmienił i myślę, że podatek obrotowy znowu ma sens. Szczerze przyznaję, że nie przekonał mnie Pan wcale co do tego, że spowoduje on wielkie spustoszenie w gospodarce, zwłaszcza, że większe niż vat czy cit. O bezsensowności łączenia vat i obrotowego to sporu między nami nie ma. Rozmowa o wydatkach jest oczywiście ważna i myślę, że stalibyśmy po tej samej stronie w tej kwestii.

Co do tego przykładu z kosztami transakcyjnymi to zupełnie się nie zrozumieliśmy. Nigdzie nie postulowałem tego o czym Pan pisze. Zwracałem tylko uwagę, że dla podmiotów gospodarczych nie ma większego znaczenia, czy w swojej działalności omijają przeszkody stawiane im przez naturalne siły, czy też narzucone przez rząd. Oba rodzaje ograniczeń są zewnętrznymi ograniczeniami i rynek nie działa lepiej ani gorzej, gdy 1% przychodu jest pożerane przez naturalne ograniczenia, czy przez narzucony przez rząd podatek. Jeśli pierwszy przypadek nie powoduje zapaści gospodarki to nie będzie go powodował również drugi. Nie chodziło mi o to, że rząd może jakoś magicznie usuwać koszty transakcyjne.

@Karol
Jak Pan nie jest w stanie stwierdzić, to dlaczego z góry zakłada najgorsze? A w ogóle po co się wypowiadać w sprawach w których nie może Pan niczego stwierdzić?
Myślę, że nie ujmie Panu honoru, gdy czasem pochyli się Pan nad realny światem i np. zajrzy do ustaw i rozporządzeń, prześledzi budżety centralne i lokalne. Może się Pan wtedy dowiedzieć na co też te pieniądze Państwo zbiera i wydaje.
Pozostałe wypowiedzi pozostawię bez odpowiedzi, bo są raczej Pańskimi projekcjami a priori co do moich poglądów i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością ;]

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Mi chodzi o bezsens podatku obrotowego, gdy istnieje VAT. A o co Panu chodzi? Znieść obecny VAT i zastąpić go... obrotowym w wysokości 1%?
Chętnie rozważę taką opcję, tylko porozmawiajmy w takim scenariuszu o wpływach budżetowych i wydatkach.

Odpowiedz

Karol

@Henryk, doprawdy podziwu godna dialektyka: gdyby system podatkowy w Polsce działał sprawniej (czytaj: firmy nie “wyprowadzały kapitału” za granicę), to “Świat zarabiałby więcej (i miałby bardziej efektywne inwestycje)”. Rozumiem, że te “bardziej efektywne inwestycje”, dzięki którym “Świat zarabiałby więcej”, byłyby dziełem polskiego aparatu rządowego?
Dodając do tego Twój metodologiczny kolektywizm, muszę stwierdzić, że zapewne studiowałeś diamat na WUML-u, bo inaczej nie byłbyś w stanie dokonać aż tak wielkiego pomieszania pojęć.
@Ibzor, szczelny, symetryczny i "uczciwy" system podatkowy istnieje tylko w urojeniach “potwornych upraszczaczy” (cytując Jacoba Burckhardta; potwornym uproszczeniem jest też komentarz Gazdy, ale ponieważ jego wypowiedź nie ma nic wspólnego z meritum, to się do niego odnosić tutaj nie będę). Ja osobiście od tzw. uczciwej konkurencji wolę niskie ceny, pamiętając o tym, że tylko sektor prywatny zapewnia efektywność alokacji.
Poza tym dziwi mnie, że ktoś, kogo tak brzydzi "nieuczciwa" konkurencja, może popierać podatek obrotowy, który prowadzi do jeszcze bardziej "nieuczciwej" konkurencji niż podatek dochodowy ze wszystkimi swoimi lukami, tym bardziej, że sam na tę nieuczciwość zwraca uwagę. Na czym innym bowiem może polegać nieuczciwość, jeśli nie na zakłóceniu cen względnych?
I jeszcze pytanie na koniec: zastanawiałeś się nad skutkami podatku obrotowego w kontekście start-upów, które jeszcze nie zaczęły przynosić zysków, i firm, które działają w bardziej ryzykownych sektorach, przez co często ponoszą straty?

Odpowiedz

nyen

Świta byłby bogatszy, bo nie angażował by zdolnych ludzi i kapitału do omijania podatków. Mogliby się zająć czymś innym => zysk.

Odpowiedz

Karol

@nyen
1. Wytłumacz proszę swoje ukryte założenie, że decyzje ekonomiczne polityków i biurokratów są równie efektywne jak decyzje ekonomiczne podmiotów w sektorze prywatnym (bo tylko po przyjęciu takiego założenia możesz argumentować tak, jak argumentujesz).
2. Jeśli nawet są równie efektywne, to tak samo bezproduktywne jak unikanie płacenia podatków jest ściganie tych, którzy unikają. Biurokraci, których zatrudnia fiskus, mogliby w czasie, kiedy przeglądają bezproduktywnie księgi podmiotów prywatnych, produkować np. buty. Uszczelnienie systemu podatkowego też wymaga bezproduktywnego zaangażowania kapitału i pracy. Poza tym budżet to nie tylko wpływy, ale też wydatki. I za bezproduktywne należy też uznać wszelkie działania podejmowane w kierunku otrzymania np. lukratywnego zamówienia publicznego, ciepłej posadki urzędniczej (lobbying, łapówkarstwo itd.) albo zasiłku (stanie w kolejkach, wypełnianie wniosków itd.). W każdym z tych przypadków mamy do czynienia z takim samym "poszukiwaniem renty" (rent seeking) jak w przypadku działań mających na celu uniknięcie opodatkowania. W sensie, w jakim używasz tego terminu, każde działanie mające na celu dokonanie redystrybucji albo jej uniknięcie jest "bezproduktywne". Natomiast Ty, by dowieść swojej założonej z góry tezy, ignorujesz zupełnie bezproduktywne angażowanie kapitału i pracy w celu dokonania redystrybucji.

Odpowiedz

nyen

Prawo podatkowe istnieje. Może istnieć w formie, która zachęca do optymalizacji podatkowej, lub w formie, która do tego nie zachęca. Lepsza jest ta druga, bo jest mniej bezproduktywnej pracy przy omijaniu podatku.
Jak już pisałem w innym komentarzu, państwo mogło by uchwalić, że daje ulgi podatkowe za podejmowanie dowolnie absurdalnej działalności. Może np. za kopanie i zasypywanie dołków, lub za czytanie dzieł marksa i lenina. Czy bronił byś każdego takiego prawa i twierdził, że jest równie dobre jak inne?

Odpowiedz

Karol

@nyen, pozwoliłem sobie dokonać drobnych zmian w Twoim komentarzu:
"Optymalizacja podatkowa istnieje. Może istnieć w formie, która zachęca do przeprowadzania kontroli skarbowych, lub w formie, która do tego nie zachęca. Lepsza jest ta druga, bo jest mniej bezproduktywnej pracy przy kontrolach skarbowych.
Państwo mogłoby uchwalić, że nakazuje podmiotowi kontrolowanemu zapłacić karę, ilekroć urzędnik kontroli skarbowej podejmie się dowolnie absurdalnej działalności, np. kopania i zasypywania dołków lub czytania dzieł Marksa i Lenina. Czy broniłbyś takiego prawa?"
Dopóki nie odniesiesz się do tez postawionych przeze mnie w poprzednim komentarzu , dalsza dyskusja nie ma sensu, bo w tej chwili uprawiasz, być może nieświadomie, sofistykę. Chodzi mi tu zwłaszcza o moją tezę drugą, bo teza pierwsza wykracza nieco poza meritum (choć chętnie dowiedziałbym się, skąd Twoje przekonanie o efektywności decyzji ekonomicznych podmiotów państwowych). Dla ułatwienia tezę drugą zrekapituluję (darujmy sobie na razie problem bezproduktywnych działań w kierunku otrzymania wydatkowanych przez państwo środków):

Każda kontrola skarbowa i, ogólniej, każde działanie uszczelniające system podatkowy stanowi bezproduktywne angażowanie zasobów: pracy i kapitału, nie mniej bezproduktywne od działań optymalizacyjnych. Zatem lepiej by było dla nas wszystkich, gdyby państwo wycofało się z bezproduktywnych kontroli skarbowych i bezproduktywnego uszczelniania systemu podatkowego, ponieważ dopóki je przeprowadza, efekt netto dla społeczeństwa jest ujemny, tym bardziej, że im szczelniejszy jest system podatkowy, tym więcej podmioty prywatne muszą wydawać na bezproduktywne działania optymalizacyjne.

Odpowiedz

nyen

Istnienie prawa podatkowego jest czymś pasywnym. To tylko zestaw ustaw leżących w parlamencie. Koszty zmiany ponosi się raz, gdy się je uchwala. Od tego czasu tyle samo kosztów (czyli zero) generuje istnienie zarówno dobrego prawa, jak i złego. Następnie, to pasywnie istniejące prawo wpływa na działania zarówno sfery prywatnej jak i rządowej. I nie jest tak, że albo masz więcej kontroli skarbowych, albo masz więcej unikania podatków. Można uchwalić prawo, które zredukuje jednocześnie jedno i drugie, lub jednocześnie spowoduje wzrost jednego i drugiego. Lepiej wybrać pierwsze rozwiązanie.
Ja nie jestem za zwiększaniem ilości kontroli skarbowych - jest to równie bezproduktywne, z perspektywy społeczeństwa, zajęcie co unikanie podatków. Lepiej zaprojektować takie prawo, co obie te czynności zminimalizuje.

Odpowiedz

Karol

"Można uchwalić prawo, które zredukuje jednocześnie jedno i drugie, lub jednocześnie spowoduje wzrost jednego i drugiego. (...) Ja nie jestem za zwiększaniem ilości kontroli skarbowych – jest to równie bezproduktywne, z perspektywy społeczeństwa, zajęcie co unikanie podatków."
To pogódź się z tym, że ludzie unikają płacenia podatków, i postuluj obniżenie podatków, dalsze podziurawienie systemu podatkowego i zmniejszenie liczby kontroli skarbowych. Wówczas niepotrzebni będą prawnicy i doradcy podatkowi. Unikać podatków będzie mógł sobie każdy tanim kosztem w domu, bez potrzeby zatrudniania specjalistów. Ilość zasobów angażowanych w bezproduktywną optymalizację i bezproduktywne ściganie zmniejszy się z korzyścią dla wszystkich. Jeśli bowiem zaczniemy uszczelniać system podatkowy, to wartość usług prawników i doradców podatkowych wzrośnie, a nie spadnie!
>
"Lepiej zaprojektować takie prawo, co obie te czynności zminimalizuje."
Konkrety poproszę (ale uwzględniające istnienie obustronnego rent-seekingu), bo na razie mamy tutaj pustosłowie, dialektykę i sofistykę. Piszesz zdania, które mądrze brzmią (albo tak Ci się wydaje), ale nie mają żadnej zawartości semantycznej. Ja więcej odpisywać na Twoje komentarze nie będę, jeśli Ty nie odnosisz się do moich.

Odpowiedz

nyen

No widzę, że wreszcie doszliśmy do porozumienia. Jednak istniejąc lepsze i gorsze systemy podatkowe!
Oczywiście wiem, że ludzie mają skłonność do omijania podatków. Zgadzam się, że jednym ze sposobów ograniczania tej skłonności jest obniżenie stawek. Nie jest to jedyny sposób. inny to zmniejszenie ilości podatków i ich uproszczenie. Jeszcze innym taka konstrukcja podatku, żeby bardzo trudne było jego uniknięcie, wtedy optymalizacja będzie sensowna dla dużo mniejszej części populacji, co sprawi, że sumaryczne (w społeczeństwie) koszty ponoszone na kontrole i doradców będą mniejsze, choć może stawki za godzinę wzrosną.

Odpowiedz

Karol

"Jeszcze innym taka konstrukcja podatku, żeby bardzo trudne było jego uniknięcie, wtedy optymalizacja będzie sensowna dla dużo mniejszej części populacji, co sprawi, że sumaryczne (w społeczeństwie) koszty ponoszone na kontrole i doradców będą mniejsze, choć może stawki za godzinę wzrosną."
Tylko w urojeniach centralnego planisty może powstać myśl, że da się skonstruować taki system podatkowy. Bez systemu kontroli skarbowej system podatkowy jest martwy, a ignorowanie rent-seekingu po stronie państwa i akcentowanie rent-seekingu po stronie podmiotów prywatnych to czystej wody "heglizm", który akurat na mises.pl nie przejdzie.

Odpowiedz

nyen

"Tylko w urojeniach centralnego planisty może powstać myśl, że da się skonstruować taki system podatkowy. "
Albo wszystkie systemu podatkowe są równie dobre, co jest oczywiście fałszywe, albo są lepsze i gorsze, a wtedy można tworzyć lepsze systemy, np. takie które minimalizują koszty systemu po stronie publicznej i prywatnej. Nie doskonałe, ale lepsze.

"Bez systemu kontroli skarbowej system podatkowy jest martwy"
Oczywiście, z uwagami jak wyżej.

W dyskusji zaczyna latać za dużo ad personam jak na mój gust, więc na ten czas ją kończę. Pozdrawiam.

Odpowiedz

Iwo

Nie chcesz angażować zdolnych ludzi do unikania podatków, to zostańmy przy podatku od nieruchomości i podatku pogłównym. Te raczej ciężko ominąć :P

Odpowiedz

Henryk

"metodologiczny kolektywizm" - podoba mi się, takie słowa-instytucje... tylko nie wiem skąd się wzieły jako określenie mojej wypowiedzi :). To po prostu nie jest skrajny indywidualizm. Bo to nie jest film Wall Street z 1986, tylko rzeczywistość. W tym miejscu można napisać nie jedną książkę rowzijającą temat, ale wracając do owej rzeczywistości - jeśli chodzi o relacje między poprawnie działającymi organami państwa a stabilną gospodarką krajową, która dokłada się do światowej - odsyłam do lektury, jakiejkolwiek obejmującej temat. Dialektyka to (znów) za duże słowo na takie podstawy. Dzięki, że przeczytałeś :).

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Jakiej lektury? Proszę o źródła, najlepiej o ekonomiczne lektury o wzroście gospodarczym i roli kapitału zagranicznego.

Odpowiedz

Sariusz

CIT (i PIT dla przedsiębiorców) z punktu widzenia przedsiębiorcy: W tej chwili dużo mojego (i mojego księgowego) czasu i uwagi zajmują rozważania jak zminimalizować dochodowy. Czy wylizingować samochód, czy jednak go rozliczać jako środek trwały. Czy kupiony dla domu telewizor zaksięgować jako monitor dla firmy (psyt - nikomu nie mówcie!), jak dla środków trwałych wybrać jak najwyższą amortyzację (a nie rzeczywistą, tak bym ja miał właściwy obraz firmy) itd. itp. Chyba lepiej byłoby dla moich klientów, gdybym ten czas poświęcił na udoskonalanie moich produktów? A tak: tysiące przedsiębiorców i ich księgowych liczy wymyśla, kombinuje, by na końcu się okazało (w 2/3 przypadków), że podatku dochodowego nie ma, bo ... "wyszła strata".

Odpowiedz

mamba

Oczywiście, że lepiej było by dla klientów, gdybyś czas poświęcał na udoskonalanie produktów... tylko, że tak się składa, że w tym ustroju pracujesz dla władzy ludowej, albo raczej NA nią, a klienci przy okazji coś sobie u ciebie kupią.

Osobiście mogę zaryzykować stwierdzeniem (wraz za Korwinem), że od ręki można dochodowe zlikwidować - koszty obsługi tego pseudo-podatku są horrendalne, wpływy małe, a szkody na gospodarce - ogromne. Od razu po likwidacji PITu/CIPu wzrosły by wpływy z innych podatków, bo ludzie kasę, która zostanie im w kieszeni wydawali by na coś innego - i płacili wtedy VAT - albo zachowali, wydali później albo inwestowali, nie wspominając o napływie kapitału zagranicznego.

Odpowiedz

idared

jak wiadom al capone brał za ochrone. Ale jak ktoś nie chciał skorzystać z oferty, to al nie czekał aż coś się wydarzy, tylko ci sami chłopcy którzy mieli chronić zaczynali rozrabiać. Gdyby państwo wykazywało się minimum przyzwoitości i chciało się odróżniać pozytywnie od ala c., to by rozdzieliło służby ścigające obywateli niepłacących podatków od służb chroniących podatników. A przy maksimum przyzwoitości podatki powinny być dobrowolne, skoro jakąś tam amerycka firemka jabłeczna nie przystawiając nikomu pistoletu do głowy ma 50 mld usd kwartalnego przychodu i 20% czystego zysku no to dlaczego prawie 40 milionowy kraj nie ma mieć proporcjonalnie więcej? Ale błąd tkwi nie tylko w przymusie. Podatek nie powinien zmieniać struktury majątkowej ludności bo co to za sens żeby lump po skasowaniu zasiłku stawał się bogaczem a firma po zapłaceniu podatku bankrutem? Po drugie podatek nie powinien niszczyć rozwoju gospodarczego bo jaki sens zazynac kure znoszaca złote jaja? Skupmy się na drugim punkcie. Moja propozycja jest taka. Niech każda firma będzie s.a. Przy czym w momencie powstania firmy lub emisji nowych akcji państwo dostaje jeden procent akcji przeliczany na konkretną liczbę. Akcje w ręku państwa nie uprawniają do niczego a jedynie zobowiązują rząd do zbycia w ciągu roku podatkowego w trybie giełdowym lub przetargowym - gdy firma mniejsza. Przykład. Powiedzmy że zakładam zakład szewski. Jeśli nie określe tego inaczej to ja posiadam 99 akcji a państwo jedną którą wystawia na allegro za kto da więcej. Ja ją kupuje i w ten sposób płace podatek, jeśli kupi ktoś inny to on płaci za mnie. Jeżeli nikt nie kupił to sprzedaż przedłuża się na kolejne lata aż do skutku. Ponadto niezależnie czy akcja/e się sprzedały, w nowym roku państwo wystawia znowu jedną akcje na sprzedaż itd w nieskończoność. Po stu latach jeśli nie było żadnych emisji czy splitów państwo wystawi w sumie 100 akcji na sprzedaz co będzie stanowiło 50% firmy. Mam więc do wyboru albo płacić podatek albo tracić udziały w firmie.

Odpowiedz

idared

Tak więc procentowo państwo pobiera coraz mniejszy podatek bo np po stu latach jedna akcja to pół procent całości bo wszystkich akcji będzie 200 sztuk. Powiedzmy że mniejsze firmy będą nie płacić wcale podatku, państwo zostanie z niesprzedanymi akcjami, ale już dziś są ludzie wyszukujący obiecujące start upy, tak będą tacy którzy będą wyszukiwać obiecujące małe firmy... i będą płacić za nie podatki żeby zdobyć w nich udziały a wtedy cena za akcje wzrośnie i podatek państwo otrzyma wyższy. Jeszcze kilka uwag. Żeby wszystko miało ręce i nogi należy zakazać posiadania firmy przez firmy bo to taki bezsens jakby małżeństwo wchodziło w związek małżeński. Firmy mogą być posiadane wyłącznie przez ludzi a firma może sobie posiadać wynajmować lizingować jakiś tam majątek, każdy tylko nie akcje, udziały innej firmy. I niech na terenie RP mogą działać tylko firmy założone w RP przez kogokolwiek niekoniecznie obywatela RP. Oczywiście wszystko to jest tylko propozycją zarysowaną z grubsza trzeba by to doprecyzować w języku prawa itd. W każdym bądź razie w tym systemie państwo przestanie gnębić gospodarkę bo będzie tylko i aż odcinało kupony od jej rozwoju. Oczywiście nie będzie vatu citu itp. Ani też kontroli podatkowych przynajmniej w obecnym rozumieniu typu zajmowanie kont, paraliż firmy itd.

Odpowiedz

mork

Luka VAT to powazny problem, pieniądze trafiają do oszustów, osób prywatnych zamiast do państwa, a to cwaniactwo powoduje, że nie ma w budżecie środków na budowę dróg, spłacanie długów szpitali czy inwestycje w edukacje. Uszczelnianie systemu podatkowego właściwie trwa dopiero od trzech lat, ale pojawiają się już widoczne efekty, powstają urzędy, które tego pilnują, wprowadzają systemy szybkiego identyfikowania fałszywych operacji - robi to KAS; wg prognoz w 2019 do budzetu ma juz trafic o 100 mld zł wiecej

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.