KRS: 0000174572
Powrót
Teksty

Rozdział 3.5 podręcznika „Wolna przedsiębiorczość” - Swoboda umów i praktyka ich zawierania

18
Mateusz Machaj
Przeczytanie zajmie 8 min
wp_logo2-738x5071.jpg

Autor: Mateusz Machaj

Poniżej przedstawiamy wersję roboczą rozdziału piątego działu trzeciego „Przedsiębiorczość w praktyce" podręcznika do przedsiębiorczości, opracowywanego w ramach projektu „Wolna przedsiębiorczość”. Tekst zostanie poddany skrupulatnemu opracowaniu redakcyjno-korektorskiemu, dlatego na obecnym etapie prosimy przede wszystkim o uwagi merytoryczne, dotyczące między innymi klarowności wywodu, poprawności rozumowania, łatwości języka czy trafności przykładów etc.

bilansowe

#swoboda umów #treść umów #realizacja umów #badania ofert #liczenie

W rozdziale nauczysz się:

  • Czym jest zasada swobody umów i dlaczego jest ważna dla rynku
  • Czym jest monopolizowanie
  • Dlaczego należy zwracać uwagę na to, co się podpisuje
  • O tym, aby dokładnie wyliczać rzeczy zawarte w umowach

Swoboda umów jest jedną z podstawowych cech przepisów prawa rozwiniętych państw. Bez wątpienia możemy ją określić jako jedno z najważniejszych osiągnięć współczesnej cywilizacji. Oznacza w swojej postaci ucieleśnienie zasady wolności obywatelskiej, gdyż pozwala na zawieranie suwerennych i swobodnych relacji międzyludzkich. To swoboda umów pozwala nam wybierać miejsce pracy, jak również sprzedawców oferujących nam dobra i usługi. Brak istnienia takiej swobody oznaczałby, że ktoś wybiera za nas pracodawcę, albo dostawcę towarów. W praktyce oznaczałoby to stworzenie monopolizacji, czyli sytuacji, w której narzucono by nam wybór z góry za pomocą przepisów prawa. Teoria ekonomii i historia gospodarcza uczą nas, że w tego typu przypadkach kończy się to najczęściej rozwiązaniami niekorzystnymi dla jednostek.

Wskazywaliśmy wielokrotnie w poprzednich rozdziałach, jak działania przedsiębiorców prowadzą do gospodarczego postępu i zwiększenia produkcji. Motorem ich działalności jest konkurencja, czyli rywalizacja w docieraniu do konsumentów. Wyobraź sobie, co by nastąpiło, gdyby na przykład przepisy prawa stwierdzały, że konsumenci mogą kupować produkty tylko jednej danej firmy. Tak na przykład było w czasach socjalizmu w Polsce, gdy każdy był zmuszony korzystać z jednego dostawcy telefonicznego (wtedy telefonów stacjonarnych). Efektem było stworzenie firmy skostniałej, która nie miała specjalnych bodźców do tego, aby się rozwijać i oferować klientom lepszą obsługę oraz usługi.

Swoboda umów natomiast wprowadza rynkową dyscyplinę. Sprawia, że skoro klient może podpisywać umowę z kimś innym, zdecydować się na korzystanie z usług innego dostawcy, to obecnie działający na rynku musi wykazać się większą inicjatywą, aby klienta nie stracić. Dotyczy to de facto konkurencji na różnych rynkach, także rynku pracy. Im większa konkurencja między firmami na rynku pracy, tym lepsze propozycje będą składać potencjalnym pracownikom. Widoczne to jest na przykład w realiach polskich, gdzie systematycznie dzięki poprawie kondycji firm krajowych (jak i dzięki napływowi kapitału zagranicznego do Polski) płace realne dla pracowników praktycznie z roku na rok się podnoszą.

Swoboda umów jest w Polsce gwarantowana przepisami prawa, choć w praktyce bywa niejednokrotnie ograniczana dodatkowymi regulacjami (ogólna zasada mówi o tworzeniu relacji wedle uznania, pod warunkiem nie sprzeciwiania się istocie relacji i zasadom współżycia społecznego). Ich treść i zakres jest przedmiotem gorących sporów zarówno w świecie ekonomicznym jak i prawnym. Jednakże gdy chodzi o ogólną zasadę, a więc możliwość zawierania umów wedle subiektywnych preferencji, to istnieje w zasadzie generalny konsensus i zgoda, że przepisy prawne wymagają istnienia swobody zawierania kontraktów. W przeciwnym razie musiałyby być zastąpione przez autorytarne państwo.

Choć swoboda umów jest kwintesencją praw człowieka, to nie gwarantuje ona, że człowiek podpisujący umowę nie popełni błędów. Przeciwnie, swoboda umów wymaga niejednokrotnie ogromnej uwagi przy ich podpisywaniu. Dlatego zawsze – bez jakichkolwiek wyjątków – należy starannie przyjrzeć się treści podpisywanych umów. Wprawdzie pewne generalne przepisy prawa dają ludziom ochronę przed najprostszymi manipulacjami, to nie zwalnia to obywateli w żaden sposób przed skrupulatną analizą tego, co zostaje podpisane.

Gdy nie rozumiemy zawartości podpisywanej umowy, to powinniśmy ją skonsultować z osobą kompetentną. W wypadku umów bardzo szczególnych i najważniejszych dla naszego życia powinniśmy je konsultować, nawet jeśli wydaje nam się, iż je rozumiemy. Właściwą do tego osobą jest kompetentny prawnik. Najlepszym przykładem takiej ważnej umowy jest kupowanie mieszkania. Nabywając je od dewelopera lub innej osoby, musimy najczęściej liczyć się z wydatkiem rzędu kilkuset tysięcy złotych. Jest to całkiem spora suma, więc powinniśmy mieć gwarancję, iż umowa jest tak skonstruowana, aby na żadnym etapie jej realizacji nie doszło do sytuacji, w której przekażemy pieniądze, a nie otrzymamy w zamian tytułu własności do mieszkania. Analogicznie w odwrotnym przypadku, gdy sprzedajemy mieszkanie. Powinniśmy zadbać o taką umowę, aby na żadnym etapie realizacji nie doszło do sytuacji, gdy przekażemy tytuł własności do mieszkania, zaś w zamian za to nie pojawią się środki pieniężne w naszym posiadaniu. Dlatego tak ważne jest skonsultowanie umowy z prawnikiem. Ci zaś mają rozmaite sposoby na to, aby stworzyć odpowiednio bezpieczną umowę, która daje satysfakcjonujące zabezpieczenie obydwu stronom transakcji.

Nie inaczej bywa w wypadku zawierania umów kredytowych. Jeden z jej wariantów może być powiązany z kupowaniem mieszkania. Mowa o tak zwanym kredycie hipotecznym. Ze względu na swoją wielkość także w takim wypadku wskazane jest szukanie porady u osoby kompetentnej. W końcu taki kredyt oznacza niejednokrotnie zadłużenie się na kilkaset tysięcy złotych na kilkadziesiąt lat. Będzie wobec tego decydował o naszych wydatkach przez znaczącą część naszego życia. Nie każdy z nas ma ten luksus, by radzić się prawnika w rodzinie. Niejednokrotnie trzeba skorzystać z usług takiego prawnika i mu zapłacić. W takich wypadkach nie może to być czynnikiem zniechęcającym. W końcu kilkaset złotych za dobrą poradę prawną działa w takim wypadku jak ubezpieczenie. Lepiej za kilkaset złotych otrzymać odpowiednio zanalizowaną i ocenioną umowę, niż potem przekonywać się, że straciło się majątek o wartości kilkuset tysięcy złotych. Należy zwrócić szczególną uwagę na postanowienia dotyczące ewentualnego zerwania umowy, albo niewywiązania się z zobowiązań (bardzo istotne np. przy ewentualnych karach finansowych).

Uważne czytanie umów pozwala nam również na odkrycie rzeczywistych kosztów, które wiążą się z jej zawarciem. Na przykład gdy bierzemy kredyt z banku, to wraz z nim mogą się pojawić rozmaite opłaty: odsetki od kredytu, opłata za kredyt, prowizje, koszty ubezpieczenia kredytu. W przypadku kredytów istnieje wskaźnik RRSO, czyli rzeczywisty wskaźnik oprocentowania kredytu. Wskazuje on, ile w skali roku rzeczywiście będzie nas kosztował kredyt. Ułatwia dzięki temu porównywanie różnych ofert i uświadamia nas, ile w przeciągu roku będziemy musieli wydawać na spłacenie zaciągniętej pożyczki.

Podobnie z umowami dotyczącymi osobistego inwestowania środków i posiadanych oszczędności. W nich również należy uważnie przestudiować oferowane przez fundusz lub bank zyski oraz jakie się wiąże z tymi inwestycjami ryzyko, a także podatki związane z osiąganiem zysków.

Czytanie umów jest nie tylko ważne dla nas samych, ale tworzy odpowiednią rynkową praktykę, która pozytywnie wpływa na relacje podmiotów względem siebie. Gdy dostatecznie duża liczba ludzi zaczyna przywiązywać wagę do treści umów i decyduje się wywierać presję na tych, którzy konstruują niekorzystne umowy, to powoduje to w efekcie pozytywne zmiany. Sprawia, że faworyzowane są podmioty, które oferują umowy przyjazne, proporcjonalne i klarowne. Im większy opór ludzi wobec umów podejrzanych, tym szybciej będą one znikać z rynkowej praktyki.

Szczególnym w polskim prawie typem umowy są kontrakty dotyczące wykonywania określonych usług. Mogą one mieć albo charakter umowy zlecenie, albo umowy o pracę. W wypadku umowy o pracę możemy mieć do czynienia z umową na czas określony (np. na dwa lata) lub nieokreślony. W pierwszym wypadku po pewnym czasie umowa wymaga wznowienia w celu kontynuacji. W drugim wypadku umowa nie kończy do momentu, aż jedna ze stron zdecyduje się na jej wypowiedzenie. W takim wypadku występuje okres wypowiedzenia – to znaczy umowa nie kończy się od razu, lecz trwa jeszcze np. przez trzy miesiące. Przy czym dotyczy to tylko wypowiedzenia jednostronnego, gdyż jeśli obydwie strony zgodnie rozwiążą umowę o pracę, to stosunek pracy może zostać skończony natychmiast. Stosunek pracy jest regulowany z jednej strony zawartą umową, a z drugiej przepisami ustalonymi przez aparat państwa, kodeks pracy w szczególności (określający na przykład dni urlopowe). Kodeks pracy ingeruje w dobrowolne stosunki między pracodawcą a pracobiorcą. Im więcej swobody pozostawia umawiającym się stronom, tym bardziej jest „elastyczny” wedle ekonomicznego żargonu. Im bardziej sztywno kodeks ustala warunki współpracy, tym jest bardziej nieelastyczny. Większa elastyczność oznacza również, że łatwiej jest pracodawcy rozwiązywać umowy o pracę z pracownikami, ale oznacza również, że będą bardziej skłonni do zawierania umów o pracę, skoro w przyszłości będą mogli dostosować te umowy do bieżącej sytuacji firmy.

Umowy zlecenie z kolei są formą znacznie bardziej elastycznego zatrudniania (podpisuje się je na wykonywanie określonej czynności np. pisanie jakiegoś opracowania). W wielu przypadkach oznaczają również mniejsze zobowiązania fiskalne wobec państwa, a więc wyższe płace netto dla zleceniobiorcy, gdyż czasami z tytułu umowy zlecenia płaci się nieco niższe daniny na rzecz państwa (choć te przepisy ulegają w ostatnich latach w Polsce ciągłym zmianom). Inną formą są również umowy o dzieło, które w przeciwieństwie do umów zlecenie podpisuje się na zakup czegoś konkretnego, już wykonanego albo czegoś co ma powstać (np. umowę o przekazanie już określonego opracowania – a nie jak przy umowie zlecenie wykonywanie go na bieżąco). Różnica między umową o dzieło a zlecenie jest taka, że umowa o dzieło określa konkretny cel, do stworzenia którego ma dążyć wykonujący umowę, a umowa zlecenie określa raczej czynność, która nie musi mieć konkretnego efektu (np. „koordynacja” albo „obsługa”).

 

Ramka: Pamiętaj, żeby każdą podpisywaną umowę uważnie przeczytać, sprawdzić wszelkie roszczenia finansowe wynikające z jej zawarcia, a także z jej zerwania i niewykonania. Przy podpisywaniu takich dokumentów zawsze należy brać pod uwagę każdą możliwość – nawet taką, która wydaje się nam mało prawdopodobna. I jeśli mamy co do niej wątpliwości, to nie należy umowy podpisywać. Nie szukaj wymówki, żeby uniknąć czytania ważnych dokumentów.

Zadania:

  • Wyjaśnij istotę swobody umów dla funkcjonowania konkurencji
  • Wyjaśnij, czemu monopolizacja nie sprzyja wzrostowi przedsiębiorczości i postępowi.
  • Dlaczego należy zwracać uwagę na treść umów?
  • Czym jest RRSO?
  • Znajdź oferty kredytową i inwestycją na rynku wraz z umową i wykaż na jej przykładzie wszelkie koszty, które wiążą się z jej zawarciem.
  • Jakie są rodzaje umów o pracę i czym się różnią od umów zlecenia i umów o dzieło?
Kategorie
Teksty

Czytaj również

matthews-protekcjonizm-nie-zapewnia-bezpieczenstwa-zywnosciowego-tylko-je-ogranicza

Handel zagraniczny

Matthews: Protekcjonizm nie zapewnia „bezpieczeństwa żywnościowego”, tylko je ogranicza

Oczekiwanie, że protekcjonizm zapewni bezpieczeństwo żywnościowe nie ma racji bytu.

Allman_Ego kontra maszyna

Innowacje

Allman: Ego kontra maszyna

Dlaczego niektórzy ludzie tak nerwowo reagują na nowe modele sztucznej inteligencji?

Nyoja_O-„dekolonizacji”-praw-własności

Społeczeństwo

Nyoja: O „dekolonizacji” praw własności

Twierdzi się, że zasady wolności jednostki i własności prywatnej są po prostu kwestią pewnych preferencji kulturowych...

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 18
Amadeusz

Artykuł w porządku. Właściwie tylko jedna rzecz mi nie pasuje:
"Tak na przykład było w czasach socjalizmu w Polsce, gdy każdy był zmuszony korzystać z jednego dostawcy telefonicznego"
To zdanie sugeruje, że socjalizmu w Polsce już nie ma ponieważ mamy kilku dostawców telefonii komórkowej i możemy dowolnie wybierać.
O ile zgodziłbym się, że jedną z cech socjalizmu jest większa monopolizacja rynku o tyle uważem, że obecny ustruj naszego Państwa nosi znacznie więcej znamion socjalizmu niż kapitalizmu więc taka sugestia wprowadza czytelnika w błąd.

Odpowiedz

Laik

Mam pytania dotyczące 2 zagadnień i wydaje mi się, że temat dotyczący podręcznika jest najodpowiedniejszy do ich zadania.

1) jedną z trzech metod obliczenia PKB jest 'badanie firm i zsumowanie całkowitej wartości wyprodukowanych przez nie dóbr i usług finalnych'. Wiadomo, sumuje się tylko wartości dodane, ale co z produktami wytworzonymi w danym roku, które nie zostały sprzedane i zasiliły zapasy firm. Zapasy wlicza się do PKB, tylko jak szacuje się ich wartość? Jak się szacunkową wartość zapasów wliczy w metodzie sumowania wartości dodanej, to czy później PKB liczone metodą sumowania dochodów czynników produkcji da taki sam wynik? Firma nie sprzedała w końcu części produkcji, nie otrzymała gotówki, nie może wypłacić dochód czynników produkcji, ile w przypadku upłynnienia całych zapasów.
2) jako jedną z przyczyn sukcesu azjatyckich tygrysów niektórzy ekonomiści wymieniają niskie wydatki państwa w PKB, tylko w innych państwach wydatki też były/są niskie albo dużo niższe niż w Azji, a gospodarka marnie przędzie. Pewnie można napisać, będzie to prawdą, że liczą się jeszcze instytucje nieformalne, tylko jak w takim razie wyjaśnić przykład chilijski z lat 1975-1982. Wydatki państwa niskie, brak polityki przemysłowej na wzór azjatycki, chyba ogólnie mniej regulacji, a wyniki gospodarcze, dobre na tle państw Ameryki Południowej, ale przy azjatyckich tygrysach mizerne.

Odpowiedz

Laik

"Firma nie sprzedała w końcu części produkcji, nie otrzymała gotówki, nie może wypłacić dochód czynników produkcji, TYLE ile w przypadku upłynnienia całych zapasów".
W pytaniu o Chile zapomniałem za to dodać, że tam instytucje nieformalne wydają się względnie silne. Ludzie pracują dużo, etos pracy niezły.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

1. Zapasy po "cenach rynkowych". Tak, najwyraźniej jest tu spora uznaniowość. Co do różnych metod - wyniki są odmienne i rejestrowane z dodatkową pozycją "statystycznych rozbieżności"...
2. Wzrost zależy od źródeł eksponencjalnego wzrostu produkcji, czyli innowacyjności. Innowacyjność to taka nieuchwytna rzecz, której można sprzyjać rozmaitymi czynnikami (niskie obciążenia przedsiębiorców, ochrona własności, pewność prawa, stabilność funkcjonowania, możliwość akumulowania kapitału, korzystania z kapitału zagranicznego, know-how, etc.) Jest wiele czynników, które na to wpływają.

Odpowiedz

Laik

2. Wszystko prawda, tylko zastanawia mnie wielość państw odległych od libertariańskiego ideału, które odniosły spektakularny sukces albo dzisiaj rozwijają się całkiem nieźle, np. azjatyckie tygrysy z niskimi wydatkami państwa, ale z państwowo polityką przemysłową i cłami; Irlandia, Izrael, Botswana z dużymi jak na Afrykę i poziom rozwoju wydatkami państwa w PKB, Polska też rosła szybko (najszybciej w Europie) w ostatnich 25 latach a wydatki państwa wahały się w przedziale 40-50 %; Szwecja po kryzysie bankowym i redukcji państwa dobrobytu, w ostatnim 30 leciu we Francji klasa średnia bogaciła się szybciej niż w USA. Z kolei takie Chile czy państwa afrykańskie z małym sektorem publicznym nie wypadają najlepiej. Można argumentować, że np. własność nie jest należycie chroniona , ale czy to nie jest właśnie efekt małych wydatków państwa?

Odpowiedz

Laik

Jeszcze kwestia wpływu cykli koniunkturalnych na długookresowy wzrost mnie interesuje. Tyle (szczególnie Austriacy) piszą uruchamianiu cykli przez banki centralne, a jak człowiek spojrzy na trend wzrostu USA od np. 1850 roku do dzisiaj, to recesji (z wyjątkiem wielkiego kryzysu) właściwie na nim nie widać. Skoro mimo tylu dekad błędnej polityki gospodarczej recesje są takie płytkie, to czy warto przyczynom cykli poświęcać tyle czasu? W jednym z tekstów M. Benedyk napisał, że to właściwie rządy spotęgowały skalę ostatniego kryzysu już po jego wybuchu - gdyby inaczej się zachowały w 2007/2008 to skończyłoby się na stosunkowo niewielkiej recesji, bo to załamanie nie miało przed interwencją rządu takiego potencjału. Tyle lat ekspansywnej polityki monetarnej Fedu, a mimo to można było sobie poradzić z recesją raz dwa? Czy uruchamiająca cykle polityka BC prowadzi do znacznego obniżenia długookresowego tempa wzrostu gospodarczego?

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Cykle - temat rzeka. Nie da rady krótko odpowiedzieć :)

Odpowiedz

idared

Laik pisze: ,Co w takim razie w sytuacji, w której w społeczeństwie kultury przedsiębiorczej nie ma albo jest na embrionalnym poziomie? Egzystować w biedzie, wyczekując, że w końcu ‚wykiełkuje’ czy przenieść więcej zadań na państwo' TVN odpowiada: http://tvn24bis.pl/redirect/korea-polnocna-kwitnie-kapitalistyczna-szara-strefa,606763.html A oto co smakowisze fragmenty: ,Przed załamaniem się gospodarki socjalistycznej w latach 90. obuwie produkowano w fabrykach państwowych. Kiedy te przestały funkcjonować, a pracownicy przestali otrzymywać swoje przydziały żywności, niektórzy, wiedząc gdzie są zeskładowane odpady surowcowe, zaczęli produkować buty i sprzedawać je na targu' ... ,Podobnie jak wyrób butów, produkcja i dystrybucja większości towarów, które są teraz do zdobycia w kraju, znalazła się w prywatnych rękach' ... ,doszło nie tylko do załamania państwowej dystrybucji odzieży i żywności, ale też do upadku wszystkich sektorów przemysłu zmonopolizowanych przez rząd' ... , A od siebie dodam dwie sprawy: kultury przedsiębiorczej to nie ma tylko na cmentarzu a rządowa przedsiębiorczość jest w najlepszym razie tylko cieniem prywatnej inicjatywy dlatego nacjonalizacja gospodarki w imię rozwoju to jak proponowanie komuś kto ma słaby wzrok i nie potrafi dobrać sobie okularów - chodź cały czas z zamkniętymi oczami i wtedy na sicher każde okulary będą pasować! Na koniec jeszcze cytat: 'Od tej pory w Korei Północnej pojawiły się jednak oznaki ożywienia gospodarczego. Kim, który doszedł do władzy w 2011 roku, pobudował całe dzielnice apartamentowców, wiele fabryk zaczęło na nowo produkować, a na pustych ulicach niegdyś ulicach Pjongjangu pojawiły się nawet korki w godzinach szczytu. ekspert ds. Korei Północnej, przypisuje ten sukces "niewidzialnej ręce rynku" Najbardziej rzucającym się w oczy przykładem wkraczania kapitalizmu do Korei Północnej jest mnożenie się czarnych rynków,stały się one głównym źródłem zaopatrzenia i zastępują system państwowej dystrybucji, który dawno splajtował.'

Odpowiedz

Mateusz Machaj

Sprawa ze wzrostem nie jest prosta. Wszak przez setki lat wydatki państwa jako procent PKB były niskie, a wzrost słaby. Do wzrostu potrzeba twórczej przedsiębiorczości. Różne czynniki mogą jej sprzyjać lub ją pogarszać. Zarówno te związane z polityką państwa jak i kwestiami kulturowymi, religijnymi, społecznymi.

Odpowiedz

Laik

1. Co w takim razie w sytuacji, w której w społeczeństwie kultury przedsiębiorczej nie ma albo jest na embrionalnym poziomie? Egzystować w biedzie, wyczekując, że w końcu 'wykiełkuje' czy przenieść więcej zadań na państwo?

2. Jak cykle to temat rzeka, to pytanie z mikroekonomii :) Krugman w swoim podręczniku powołuje się na badania (niestety nie wiem kogo), że w sytuacji, w której płaca minimalna stanowi niewielki procent średniej płacy (np. w USA) jej podniesie nie musi prowadzić do wzrostu bezrobocia, ba, może skutkować nawet wzrostem zatrudnienia. Podobno firmy, które zatrudniają słabo wykwalifikowanych pracowników czasami ich zwalniają, żeby utrzymać niskie koszty. Jak płaca minimalna miałaby tutaj utrzymać czy nawet zwiększyć zatrudnienie!?

3. Kiedyś już o to Pana Doktora pytałem i dostałem odpowiedź, ale nie znalazła się tam odpowiedź na jeden szczególny przypadek. W swojej książce napisał Pan, że cena chleba zależy od ceny mąki, a ta z kolei od marginalnej użyteczności wszystkich dóbr, które można by z niej (mąki) wytworzyć. Czy w przypadku np. wartego miliony dolarów obrazu, to jednak popyt nie determinuje przede wszystkim ceny? Płótno można by wykorzystać do czegoś innego, zamiast malowania obrazu malarz mógłby zatrudnić się do malowania domów, ale wartość tych czynności przy cenie obrazu byłaby niewielka.

Odpowiedz

Mateusz Machaj

1. Trudno powiedzieć, ale kluczowa jest przemiana wewnątrzspołeczna. Przekazanie kompetencji tym, co mają pistolety (państwowy monopol siły) nie jest samo w sobie obiecujące.
2. Chodzi pewnie o badania Carda i Kruegera, aczkolwiek to są tak naprawdę zestawienia historyczne: że gdzieś tam, gdzie podniesiono płace minimalne, to wzrosło zatrudnienie. Nie oznacza to jednak przyczynowości. W Polsce też zatrudnienie przez ostatnie kilkanaście lat wzrosło, podobnie jak płaca minimalna. Ale jedno nie powoduje drugiego. Co do hipotetycznego uzasadnienia teoretycznego, to musiałby Pan spytać Krugmana... ale zgaduje, że chodzi o większy "popyt globalny".
3. Tak, wtedy tylko popyt determinuje ceny. Determinuje je tylko marginalna użyteczność obrazu, która jest wysoka. Sęk w tym, że tego obrazu nie da się reprodukować (można tylko robić kopie). W klasycznej ekonomii pracę malarza nazwano by "naturalnym monopolem".

Odpowiedz

idared

Odpowiedź p. Machaja na drugie pytanie Laika jest poniekąd także odpowiedzią na wątpliwości Amadeusza. Otóż ustrój to nie ciąża że albo się jest albo nie jest w ciąży. Na przykład w Polsce weterynaria jest wolnorynkowa a ludzka medycyna mocno socjalistyczna. Ale może być gorzej bo np w Polsce jak kogoś stać to może pójść prywatnie gdy tymczasem w Kanadzie odpłatne świadczenie usług medycznych objętych bezpłatnym ubezpieczeniem jest przestępstwem jest nielegalną konkurencją bo - egalite - wymaga by wszyscy karnie i pokornie czekali na swoją kolejkę można by więc wysnuć wniosek że na tle Kanady polska medycyna to kapitalizm że ho ho. Ale może być też lepiej np w Szwajcarii medycyna jest całkowicie prywatna a państwo o ile się orientuję 'funduje' każdemu obywatelowi ubezpieczenie. Niedawno było referendum w sprawie upaństwowienia medycyny ale Szwajcarzy dali odpór świetlanej przyszłości. Nie muszę chyba dodawać, że jeśli ktoś chce się naprawdę leczyć to jedzie do Szwajcarii albo do... Singaporu. Tak więc granica między socjalizmem a kapitalizmem jest często trudna do określenia gdyż w jednym państwie niektóre dziedziny są mocno regulowane a inne prawie wcale a w drugim państwie jest dokładnie odwrotnie np. w Polsce kupno tony węgla oznacza spisanie danych z dowodu osobistego a we Włoszech - nie wiem czy jest tak nadal - obowiązek wylegitymowania się istnieje przy kupnie startera telefonicznego w kiosku. Ja myślę że socjalizm zaczyna się gdy istnieją jakieś chore dyrektywy dotyczące własności w ogóle np na Kubie możesz kupić sobie skuter na własność w państwowym sklepie ale nie możesz go zbyć, jest twój do końca życia, jego albo twojego. Oczywiście czarny handel kwitnie a kolejny właściciel mówi drogówce, że to pożyczony pojazd. Tak więc często na pytanie o ustrój danego kraju, trzeba odpowiedzieć pytaniem a w jakiej branży?

Odpowiedz

idared

Najprawdopodobniej Chile nie odsocjalizmowało jakiejś istotnej branży i ten błąd spowodował, że gospodarka jako całość nie pofrunęła tak daleko jak azjatyckie tygrysy. Ale jeżeli odrzucimy wszystkie inne możliwości bo powiedzmy że Chile miało w pełni wolnorynkową gospodarkę to pozostaną tylko dwa czynniki - human resources i kapitał - jeżeli brak odpowiednich ludzi, odpowiedniej kadry która wymyślałaby innowacje oraz brak zasobów, forsy na inwestycje w te innowacje, to z próżnego i Salomon nie naleje. Pozostaje albo międzynarodowy head hunting i inwestycje zagraniczne albo czekanie - długie czekanie - na akumulację krajową i wykształcenie miejscowych. To ostatnie zależy od oświaty, od stopnia jej upaństwowienia skostnienia degrengolady itp albo przeciwnie od stopnia jej prywatyzacji, witalności, niezależności i tego co dr Machaj wymienił już na początku - innowacyjności. Przykłady dobrego head huntingu na świecie to oczywiście europejscy naukowcy w Los Alamos dzięki czemu udało się wyprzedzić Rzeszę w budowie atomówki oczywiście 'pomogła' tutaj też rasistowska polityka Rzeszy. Inny przykład to rok 1800 Paryż - stolica świata i New York City - dziura zabita dechami. Dzisiaj Paryż już tylko odcina kupony od dawnej świetności. Ale trochę to trwało zanim USA z prowincjonalnego kraiku stało się światowym hegemonem i podejrzewam że inwestycje zagraniczne oraz polityka emigracyjna miały w tym swój udział - ale na pierwszym miejscu wolnościowy ustrój of kors - Natomiast w Chile w XX w. jeżeli zakładamy że ustrój był OK, to po prostu zabrakło ludzi na miarę Ignacego Domeyki - czyli ludzi od innowacji oraz znacznego kapitału służącego do wdrażania tych innowacji. Jeżeli i ludzie i kapitał mieli być wyłącznie miejscowi no to potrzeba więcej czasu by się rozwinąć - oczywiście zakładając że ustrój mamy 100 procent austriacki i nic tu już nie ma do odsocjalizmowania.

Odpowiedz

Amadeusz

Dzięki idared za bardzo ciekawe przykłady.

Wracając do podręcznika - właśnie o to mi chodzi, ponieważ granica pomiędzy socjalizmem a kapitalizmem jest trudna do zdefiniowania nie powinno się umieszczać stwierdzenia "czasach socjalizmu"
To moje jedyny zastrzeżenie do tego rozdziału.

Odpowiedz

idared

Branżowy socjalizm czy kapitalizm branżowym socjalizmem czy kapitalizmem natomiast liczy się także ogólne nastawienie. Pisałem to już wcześniej że socjalizm można poznać po tym że ogólnie rzecz biorąc własność jako taka podlega daleko idącym restrykcjom, mają one na celu w jakiejś tam bliższej czy dalszej perspektywie likwidację własności jako takiej. Docelowy ustrój to wszystko wspólne a że obecnie jeszcze istnieje własność to niedoskonałość, to wynik wczesnego etapu wdrażania ideałów lewicy. Ale poczekajcie, ale już niedługo ,dłoń nasza przeszłości ślad zmiata.' W obecnej Polsce na ten przykład istnieje dziedzictwo socjalizmu w postaci tzw. planu zagospodarowania przestrzennego, ktoś np ma 1000 ha ziemi ornej pierwszej klasy i chce je sprzedać jako działki budowlane. Jest to absolutnie niemożliwe. Gdyby państwo polskie było socjalistyczne to w tym momencie byłby koniec tematu. Na szczęście mamy kapitalizm więc socjalizm nie ma szans - każdą ziemię można odrolnić. Jak? Wystarczy papierowa torba i trochę biletów NBP. Najdobitniej o naszym obecnym kapitalizmie świadczy fakt, że posłanka została przez sąd oczyszczona z zarzutów korupcyjnych. Socjalistyczne kulawe prawo musiało ustąpić wobec wymogów naszego obecnego ustroju kapitalistycznego. Owszem jest to kapitalizm łajdacki, bo nie każdy tak może sobie odralniać ale jest to kapitalizm a nie socjalizm w socializmie agent dostałby awans i order jego szef premię natomiast posłanka dostałaby stryczek. Ale chciałbym na koniec przytoczyć przykład który bardzo boleśnie świadczy o słabości naszego kapitalizmu. Niedawno Obama popisał ustawę rozszerzającą amerykańskie prawo dotyczące kopalin także na obiekty pozaziemskie - co wykopałes to twoje. W zalinkowanym newsie o Korei Płn jest opisana prywatna kopalnia węgla. A w Polsce? komunizm. Istniały wałbrzyskie biedaszyby, które miały szansę przekształcić się w miarę rozwoju i akumulacji w prężne firmy wydobywcze ale tutaj lewiatan ruszył ramionami władza powiedziała nie lzia i nawet bilety NBP nie pomogły. Gorzej jak w Korei

Odpowiedz

idared

Żeby już do końca wyjaśnić tą kwestię. Państwa socjalistyczne od kapitalistycznych rozróżniamy patrząc na to co jest wyjątkiem a co regułą. Jeżeli państwo jest kapitalistyczne, to nawet jeśli jest mocno zsocjalizowane, to ludzie głoszący konieczność reform prorynkowych są opozycją, być może są marginalną opozycją, ale nie są ścigani przez prawo. Natomiast w państwie socjalistycznym zwolennicy wolnego rynku nie tylko nie mogą być legalną opozycją ale ich poglądy są traktowane jak zdrada stanu są zamachem na pryncypia. Dlatego Polska choć posiada prawo zgodnie z którym wszystko co znajduje się w ziemi należy do Lewiatana, ponadto istnieją lub mają zaistnieć silne restrykcje dotyczące obrotu ziemią - wg propozycji rządu trzeba być obywatelem RP, mieć wykształcenie rolnicze i mieszkać conajmniej 5 lat na terenie danej gminy by startować w przetargu na zakup ziemi rolniczej od państwa - Pomimo tego i wielu innych spraw Polska jest kapitalistyczna bo wolnorynkowe poglądy w tej kwestii nie są przestępstwem. Natomiast w PRL pogląd że może istnieć kilka telekomunikacji i w dodatku jako firmy prywatne był absolutną herezją. Na koniec jeszcze argument o wyższości inicjatywy prywatnej nad państwową. Istnieje powiedzenie, że jeśli ktoś chce napić się piwa nie musi od razu kupować całego browaru. Podobnie rząd w kapitalistycznym kraju jeśli chce mieć limuzyny, to nie buduje fabryki samochodów tylko ogłasza przetarg na zakup aut wyprodukowanych w prywatnych fabrykach, jeżeli rząd chce ubogim ,zafundować' chleb, to nie buduje PGRu, państwowego młyna i państwowej piekarni... Niestety najczęściej jeżeli rząd chce ,zafundować' swoim obywatelom bezpłatną opiekę medyczną nie ogłasza przetargu na zakup określonego pakietu ubezpieczeń na wolnym rynku tylko z uporem godnym lepszej sprawy buduje szpitale, przychodnie itd. A przecież to nie może działać, bo gdyby działało, to ZSRR istniał by do dzisiaj i miał najlepszą na świecie służbę zdrowia i wszystko inne też na podobnie wysokim poziomie.

Odpowiedz

Amadeusz

Dzięki idared.
Przekonałeś mnie, to co mamy to bardziej kapitalizm kompradorski niż socjalizm.

Bardzo ciekawe przykłady.

Odpowiedz

Laik

Jest jeszcze jedno zagadnienie, które pojawia się właściwie w każdym podręczniku do makroekonomii i albo ze mną jest coś nie tak, albo jest fatalnie wytłumaczone. W Pana Doktora podręczniku chyba się nie znajdzie? W przypadku dochodu pojedynczej osoby Y=C+O i Y=C+I, więc oszczędności i inwestycje to nieskonsumowana część dochodu. Zatem O=I. Tylko już w gospodarce (dla uproszczenia zamkniętej bez udziału państwa) do transmisji oszczędności w inwestycje potrzeba banków i rynków finansowych.
1. Czym w takim razie jest saldo gotówkowe (pieniądze w portfelu lub "trzymane w skarpecie)? W czasie deflacji będą to zarazem inwestycje i oszczędności, a w czasie inflacji jakaś forma konsumpcji?
2.Oprócz pieniędzy w skarpetach, banki nie udzielają kredytów ze wszystkich depozytów (jakaś rezerwa cząstkowa istnieje) a z tych których udzieliły część to kredyty konsumpcyjne. Jak w takim razie należy traktować oszczędności wpłacone do banku, z których bank nie udzielił kredytów albo udzielił konsumpcyjnych gospodarstwom domowym. W obu przypadkach mamy do czynienia z, bardzo szeroko rozumianymi, inwestycjami banku? Suma summarum, w drugim przypadku, oszczędności jednej osoby, zostały skonsumowane przez drugą (bank tutaj pełnił rolę pośrednika). Teoretycznie ta osoba otrzyma je z powrotem z odsetkami (więc z jej perspektywy to faktycznie wydaje się inwestycja), ale gospodarce po zakupie przez kredytobiorcę np. samochodu czy telewizora nie przybyło kapitału fizycznego, więc na pewno nie jest to wydatek inwestycyjny. Tak jak napisałem wcześniej, to jakaś bardzo szeroko rozumiana inwestycja?
3. Przy powyższych wątpliwościach (wynikających głównie z chaosu definicyjnego) wydaje mi się oczywiste, że w gospodarce zamkniętej bez udziału państwa inwestycje nie mogą być większe od prywatnych oszczędności, ale czy rzeczywiście oszczędności nie mogę być większe od inwestycji?
4. Mam jeszcze pytanie dotyczące inwestycji i oszczędności ex ante i ex post, ale wstrzymam się z nim, aż w końcu zrozumiem "podstawy podstaw".
Za odpowiedzi z góry dziękuję.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.