Autor: Robert Murphy
Tłumaczenie: Marcin Zieliński
Wersja PDF
Tekst stanowi część książki Niepoprawny politycznie przewodnik po kapitalizmie, którą można nabyć w sklepie Instytutu Misesa
Ilekroć któraś ze sportowych primadonn narzeka na swoje zarobki, natrafiamy zawsze na utyskiwania na straszliwy system wartości w Ameryce. Co się stało z naszą hierarchią wartości, skoro nauczyciel matematyki w liceum zarabia 40 tysięcy dolarów rocznie za przekazywanie młodemu pokoleniu wiedzy z dziedziny matematyki, a jakiś pyskujący egotyk dostaje 2 miliony dolarów za to, że potrafi rzucić małą białą piłką z naprawdę dużą prędkością?
Jednak wolny rynek nie ustala cen na podstawie wartości moralnej. Zastanówmy się nad takim zarzutem: „Ten kraj jest wstrętny! Egzemplarz Pisma Świętego kosztuje tylko 5 dolarów, a konsola Nintendo GameCube jest na rynku warta 60 razy więcej. Co się stało z naszą hierarchią wartości?”. Wydaje mi się, że każdy uznałby takie podejście za dość absurdalny sposób pomiaru wartości moralnej obu produktów, i dlatego nikt nie wypowiada podobnych zarzutów. A przecież ta sama zasada stosuje się do ceny pracy.
Ekonomiści często w tym kontekście mówią o paradoksie wody i diamentu. Jeśli chodzi o wartość użytkową, to woda jest niezbędna do życia, a diamenty są zbytkiem. Jednak w wymianie diamenty osiągają ogromną wartość, a woda jest właściwie bezwartościowa.
Ekonomiści ten pozorny paradoks wyjaśniają zasadą, że dobra są wartościowane według ich użyteczności krańcowej. Innymi słowy, nie dokonujemy nigdy wyboru pomiędzy całym światowym zasobem wody i całym światowym zasobem diamentów (gdybyśmy dokonywali takiego wyboru, to z pewnością wybralibyśmy wodę, a nie diamenty). Jeśli zabiorę komuś butelkę wody, to z łatwością ją ten ktoś zastąpi. Może wziąć kolejną butelkę z lodówki albo napić się wody z kranu. Jeśli jednak zabiorę komuś pierścionek z diamentem, to powinienem od razu zacząć uciekać.
Ta sama zasada tyczy się cen różnych rodzajów pracy. To prawda, że gdybyśmy mieli dokonać wyboru pomiędzy ogółem licealnych nauczycieli i ogółem zawodowych baseballistów, to wyższą wartość przypisalibyśmy tym pierwszym. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, gdy porównujemy wartość pożytków z pracy jednego licealnego nauczyciela z wartością pożytków z pracy jednego zawodowego sportowca. Względnie łatwo jest zastąpić nauczyciela matematyki — w społeczeństwie żyje wielu ludzi, którzy mają odpowiednie umiejętności, by nauczać w szkołach średnich, gdyby nagle pojawił się tam popyt. Jednocześnie niewiele jest osób, które potrafią rzucić precyzyjnie piłką z prędkością 140 kilometrów na godzinę, nawet po latach treningów.
Użyteczność krańcowa: Krańcowa użyteczność dobra lub usługi to wielkość zadowolenia — użyteczności — z konsumpcji pojedynczej jednostki tego dobra lub usługi. Dla osoby, która jest spragniona, użyteczność krańcowa pierwszej szklanki wody jest o wiele wyższa od użyteczności krańcowej trzeciej albo czwartej szklanki, ponieważ pragnienie jest coraz mniejsze.
* * *
Argumentację przeciw zarobkom zawodowych sportowców cechuje jeszcze jedna niespójność. Czy marksiści nie przypominają nam, że w sprawiedliwym społeczeństwie pracownicy otrzymują „cały produkt” swojej pracy? Skoro Chicago Bulls dzięki zatrudnieniu Michaela Jordana zwiększyły swoje roczne przychody o 25 milionów dolarów (dzięki większej sprzedaży biletów i wzrostowi wpływów z reklam), to dlaczego nie miałyby go w związku z tym odpowiednio wynagrodzić? Spełnienie arbitralnego postulatu, by płacić mu mniej, oznaczałoby, że większa część wartości jego pracy trafiałaby do nadzianych właścicieli Byków.
Ilustracja: Robert Lewandowski / PAP/EPA / Bartłomiej Zborowski
Cóż…już na początku jest problem: „wolny rynek nie ustala cen na podstawie wartości moralnej”. Własnie niekoniecznie. Wszystko zależy, co rozumieć przez moralność, etykę itd. Wydaje się że można argumentować, że w kapitalizm jest wbudowana pewna etyka. Nic nikogo nie boli, że Lewandowski tyle zarabia (ludzie na to nie płacą), a na nieudolnych nauczycieli niestety tak…
Oczywiście, że płacą, jego pensja jest zdyskontowana w cenach biletów, cenach praw emisji jego meczy, cenach produktów, które reklamuje itd. Wszystko to płaci konsument końcowy.
Ale w przypadku Lewandowskiego przynajmniej masz wybór i możesz nie kupować produktów, które on reklamuje i nie musisz chodzić na jego mecze.
Oczywiście tak naprawdę wiemy wszyscy dobrze, że piłka zawodowa też w ogromnym stopniu jest dotowana przez budżet państwa (np. zespół CR Flamengo Rio de Janeiro dotowane przez Petrobras, budowa stadionów w Polsce itp.)
Pomóżcie mi , bo mam problem. Ten co na zdjęciu leży na trawie , to ten słynny Rasialdo wersja Mundal2018? Za odpowiedzi z góry dziękuję i pozdrawiam.
To bardzo proste: zarobki sportowców są multiplikowane przez środki masowego przekazu. Piłkarz przekazuje wartość na raz nawet miliardom ludzi, nauczyciel co najwyżej garstce znudzonych gówniarzy …
A że tak zapytam z zupełnej ciekawości: jaka jest użyteczność krańcowa portalu Mises.pl ?
To użyteczność BEZkrańcowa.
W kapitaliźmie im wyższy mamy popyt tym wyższą podaż a skala trudności wykonywanej czynności nie jest wprost proporcjonalna do zarobków,w społeczeństwie jest ogromy popyt na rozrywkę w postaci piłki nożnej czy też koszykówki,więc sportowcy uprawiający te dyscypliny sportu zarabiają ogromne pieniądze,jednak istnieją dyscypliny sportu,których uprawianie jest o wiele trudniejsze a mimo wszystko światowej sławy gimnastycy,synchroniczni skoczkowie do wody itd.pomimo faktu że ich dyscypliny są skrajnie trudne do opanowania i wyuczenia nie zarabiają wielkich pieniędzy,niesprawiedliwością jest że mistrz olimpijski,świata i Europy w gimnastyce Leszek Blanik zarabia kilka procent tego co ligowy kopacz przeciętnej drużyny piłkarskiej w ekstraklasie,zwyczajnie skala trudności nie wyraża skali zapotrzebowania,a zapotrzebowanie jest na piłkę a nie na gimnastykę,normalne w kapitaliźmie jest również to że zegarmistrz,mechanik precyzyjny czy tokarz zarabiają 1 procent tego co model,prezenter telewizyjny ,piosenkarz czy aktor pomimo faktu że zegarmistrze,mechanicy precyzyjni czy tokarze mogliby z powodzeniem być modelami,piosenkarzami,aktorami i prezenterami telewizyjnymi Ci drudzy natomiast niekoniecznie mogliby wykonywać te trudne zawody wymagające wielu lat nauki i logicznego myślenia,jednak niewielu chce oglądać w akcji ludzi wykonujących te zwody,ludzie wolą oglądać filmy i seriale z aktorami,pomimo faktu że bardzo dużo ludzi ma ładny głos,dobry wygląd i generalnie duźo łatwiej znależć aktora do filmu czy piosenkarza niż tokarza,mechanika precyzyjnego czy zegarmistrza,więc niekoniecznie jest tak że ludzie posiadający zdolności,których jest mniej zarabiają więcej,do telewizji można włożyć każdego,dać mu bogactwo i uczynić go człowiekiem sukcesu,wystarczy mieć dobry wygląd i mieć gadane,chociaż coraz częściej promuje się wytatułowanych od góry do dołu celebrytów,wydaje mi się że to kto ile zarabia niekoniecznie zależy od popytu czy podaży ani od zdolności,wystarczy że właściciel telewizji polubi jakiegoś gościa lub spodoba mu się jakaś kobieta i zrobi z tych osób wysoko opłacanych celebrytów,a często są to przecież zwyczajni ludzie.
1. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego wolnościowcy używają marksistowskiego terminu „kapitalizm”. Powinno się używa określenia WOLNY RYNEK. Marks uważał, że kapitał ma jakieś specjalne znaczenie w gospodarce, natomiast w gospodarce wolnorynkowej istotą jest OBUSTRONNIE DOBROWOLNA WYMIANA DÓBR I USŁUG. Kwestia tego, czy ktoś ma środki produkcji, czy ich nie ma jest wtórna i nie niesie ze sobą wartości poznawczej. Dobrym przykładem, że posiadanie środków produkcji jest nieistotne są często spotykane modele biznesowe oparte o franchising lub o samozatrudnienie. Np. są firmy transportowe, które „zatrudniają” kierowców, którzy muszą sami wyleasingować ciężarówki. I teraz pytanie: skoro kierowcy są właścicielami ciężarówek, a firma transportowa ma z nimi tylko umowy, to czy to coś zmienia w sensie ekonomii ? Otóż NIE ! Kwestia własności środków produkcji jest NIEISTOTNA dla analizy ISTOTY procesów ekonomicznych. Drugim przykładem są właściciele budynków mający umowy z operatorami hoteli.
Ogólnie pojęcie „kapitalizm” jest pojęciem intelektualnie PUSTYM i mylącym.
.
2. W dyscyplinach sportowych mamy do czynienia z PIRAMIDĄ osób uprawiających daną dyscyplinę. Np. w piłce nożnej mamy sytuację, że praktycznie KAŻDY chłopiec gra w piłkę od 4 roku życia do mniej więcej 15, bardzo wielu nawet dłużej. Właściwie nie ma na świecie mężczyzny, który by jako chłopiec nie grał w piłkę. Zawodowi piłkarze, najlepsi mistrzowie na świecie są jedynie czubkiem góry lodowej, szczytem OGROMNEJ PIRAMIDY. Jeżeli masz wybór spośród setek milionów, to najlepsi będą naprawdę niezwykłymi talentami.
.
Ale przypatrzmy się na groteskową dyscyplinę „piłkę nożną kobiet”. W tej dyscyplinie w ogóle nie istnieje taka piramida ! Tam mamy ZERO grających w piłkę dziewczynek, a potem, w wieku 14-18 lat zaczynają trenować od razu w wersji zawodowej, a w każdym razie W KLUBACH. Nie ma czegoś takiego, że 12-letnie dziewczynki spotykają się po szkole i mówią: „to chodźmy pograć sobie w piłkę !” i rozstawiają tornistry jako słupki bramek, grają, idzie akcja za akcją, strzelają gole, faulują, wykonują rzuty karne itp. Czegoś takiego NIE MA. NIGDZIE. W żadnym miejscu na świecie. Jedynie w obłąkanych umysłach feministek
.
Inne egzotyczne dyscypliny sportowe również nie mają podstaw tej piramidy, a właściwie piramida jest ODWRÓCONA. Nawet w sporcie męskim, np. w rzucie młotem, czy ktoś widział dwóch chłopaków lub nawet dorosłych mężczyzn: „ty, to może chodźmy sobie porzucać młotem!?”. Przecież to kompletny absurd.
.
Należy więc odróżniać PRAWDZIWE dyscypliny sportowe (piłka nożna, siatkówka, kosz, bieganie, pływanie, żeglarstwo, jazda konna, kolarstwo itd) od pseudo-dyscyplin, jak większość sportów kobiet oraz część dyscyplin męskich.
.
3. Konsumenci nigdy nie płacili za to, jak trudno się coś robi, tylko jak bardzo jest im to potrzebne. Gdyby ktoś potrafił naprawiać zegarki z zamkniętymi oczyma, to nikt za ten fakt by im dodatkowo nie płacił.
.
4, Wbrew pozorom bycie modelką, aktorką, piosenkarką jest trudniejsze, niż bycie zegarmistrzem, gdyż cechy niezbędne do tych zawodów (wygląd, głos itp.) są darem od genów i życia i nie da się ich wyuczyć.
.
Nie zgadzam się z punktem 4,aktorem może być każdy,wystarczy dopasować rolę do charakteru aktora,piosenkarz natomiast może śpiewać z play backu i tak właśnie robi wielu piosenkarzy,którzy stracili swój dar jakim był piękny głos.