Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Ochrona zdrowia

Pickering: Czy brytyjski system opieki zdrowotnej jest najlepszy na świecie?

13
George Pickering
Przeczytanie zajmie 6 min
Pickering_Czy-brytyjski-system-opieki-zdrowotnej-jest-najlepszy-na-świecie.png
Pobierz w wersji
PDF

Autor: George Pickering
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Aleksandra Juda
Wersja PDF

zdrowotnej

„Brytyjczycy stawiają NHS (National Health Service) niemalże na równi z religią” — słynnie niegdyś stwierdził Nigel Lawson, Kanclerz Skarbu w gabinecie Margaret Thatcher. Biorąc jednak pod uwagę fanatyczne zaślepienie, z jakim zwolennicy tego systemu popierają go pomimo niezbitych dowodów świadczących o jego wadliwości, trafniej należałoby określić NHS narodowym kultem Wielkiej Brytanii.

Nieopisane oburzenie moralne, będące odpowiedzią na jakąkolwiek krytykę brytyjskiej służby zdrowia, stanowi świadectwo dziesięcioleci propagandy — w szkołach publicznych, wypowiedziach polityków, państwowej telewizji i mediach — w wyniku której Brytyjczycy nabrali przeświadczenia, że jedyną alternatywą dla państwowego monopolu na opiekę zdrowotną będzie śmierć ubogich na ulicy. Mit ten stał się na tyle powszechny, że przez dekady umożliwiał Partii Pracy opieranie całej strategii wyborczej na kreowaniu wizerunku partii, która jako jedyna szczerze troszczy się o „naszą NHS”. Przeprowadzone niedawno badanie wykazało, iż wśród Brytyjczyków pytanych o to, co sprawia, że czują się dumni ze swojej narodowości, najczęstszą odpowiedzią była NHS. To doprowadziło do sytuacji, w której rozpaczliwie potrzebna reforma służby zdrowia nawet nie może zostać poddana debacie ze względu na irracjonalną falę ślepej wściekłości i bezpodstawnego potępienia kierowanych w stronę wszelkiej krytyki tej brytyjskiej świętej krowy.

Tego nieuzasadnionego samozadowolenia i niechęci do refleksji na temat zmian nie miarkują także badania, takie jak to uznające NHS za „najlepszy system opieki zdrowotnej”, które w ostatnim czasie trafiło na nagłówki brytyjskiej prasy. W badaniu, o którym mowa sklasyfikowano systemy zdrowotne 11 państw i stwierdzono, że brytyjska służba zdrowia spełniła kryterium sukcesu najbardziej satysfakcjonująco, zostawiając w tyle Australię i Holandię, a Kanada, Francja i Stany Zjednoczone znalazły się na szarym końcu zestawienia. Ta wysoka pozycja może być zaskoczeniem nawet dla osób z reguły akceptujących powszechną narrację stwarzaną wokół NHS. Wszak nawet pod artykułem BBC, pełnym samozachwytu w odniesieniu do wspomnianego badania, zostały zamieszczone linki odsyłające do artykułów poruszających ten temat, o tytułach takich jak „Ograniczenia w Narodowej Służbie Zdrowia przysparza pacjentom bólu” i „W ciągu czterech lat okres oczekiwania na operację stał się trzykrotnie dłuższy!”.

Te dwa nagłówki wskazują na wieczny problem deficytów usług spowodowanych kontrolą cen, które nieuchronnie muszą istnieć w systemach takich jak NHS. Dopóki cena za opiekę zdrowotną będzie utrzymywana przez rząd na nienaturalnie niskim poziomie (bądź usługa będzie darmowa), indywidualni konsumenci nie będą odczuwali motywacji do oszczędzania, ani nie podadzą w wątpliwość niezbędności danej usługi. Nie skłoni ich to także do przemyślenia, czy ograniczonymi środkami pomocy dysponuje się z uwzględnieniem osób naprawdę ich potrzebujących. W nieunikniony sposób prowadzi to do roszczenia sobie prawa do tych usług przez większą liczbę osób, niż jest to możliwe do zrealizowania, czego skutkiem są braki, długie okresy oczekiwania i ograniczenia, będące potwierdzeniem rozpaczliwego stanu NHS w całej jej historii. Prawo ekonomiczne dotyczące tego, że kontrola cen prowadzi do deficytów, jest do tego stopnia niezmienne, iż jak ujął to Mises, „nawet kara śmierci w czasach Dioklecjana i rewolucji francuskiej nie była w stanie sprawić, żeby kontrola cen zadziałała”. Poparcie publiczne dla NHS, które utrzymuje się na tak wysokim poziomie pomimo istotnych, nieodłącznych problemów mających swoje źródło w specyfice tego systemu, stanowi modelowy przykład zagrożenia, które niesie ze sobą lekceważenie wniosków, jakie dostarcza nam ekonomia.

Niemniej jednak kontrola cen i niedobory nie są niestety jedynymi problemami wynikającymi z państwowego monopolu na opiekę zdrowotną w Wielkiej Brytanii. Jak zauważył Kristian Niemietz z Institute of Economic Affairs w swoim znakomitym artykule, cechy NHS, które Brytyjczycy błędnie postrzegają jako wyjątkowy powód do dumy, w rzeczywistości są obecne w niemalże każdym systemie opieki zdrowotnej w rozwijającym się świecie; jednak tym, co odróżnia inne systemy od NHS jest brak wrogości względem innowacji w medycynie i praktyce lekarskiej. Liczba możliwych do uniknięcia zgonów noworodków w niektórych oddziałach NHS doprowadziła przy tym do rozpoczęcia w kwietniu ubiegłego roku dochodzenia w sprawie warunków opieki nad matkami, określonych później przez przeprowadzających kontrolę jako „szokujące”. Z niecierpliwością oczekuję fundamentalnych reform, którymi z pewnością zaowocuje inicjatywa państwowych organów do przeprowadzenia śledztwa w sprawie naruszeń w ich własnym(państwowym) systemie opieki zdrowotnej.

Jak więc — pomimo tych wszystkich poważnych problemów — możliwa jest tak wysoka pozycja NHS w rankingu sporządzonym przez zespół ekspertów ds. zdrowia z wpływowego Commonwealth Fund? Odpowiedź znajdziemy w starannym doborze kryteriów, według których system ma okazać się sukcesem, największe znaczenie przyznającym tym obszarom, w których NHS istotnie jest efektywna. Niewątpliwie, badanie znacząco odbiega od wszystkich innych zestawień systemów opieki zdrowotnej poprzez nacisk, jaki kładzie na procedury i ogólne cechy systemu, niemal ignorując rzeczywiste rezultaty. Wydawałoby się, że niska pozycja w dolnych 20% zarówno w odniesieniu do wskaźnika przeżywalności w przypadkach rozpoznania nowotworu, jak i wskaźnika zgonów, którym mogło zapobiec leczenie, powinna być na tyle istotna, by nie dało się jej zamieść pod dywan wykorzystując technikalia metody badawczej. Commonwealth Fund poświęca także zaskakująco mało uwagi niskiej wydajności brytyjskiej służby zdrowia względem jej opłacalności, co stanowi podstawę do podważenia argumentów tych, którzy twierdzą, że przekazanie większej sumy pieniędzy podatników na system zwyczajnie rozwiąże jego problemy.

Pod względem wyników zdrowotnych w leczeniu najczęstszych dolegliwości brytyjskiej służbie zdrowia bliżej jest do byłych państw bloku komunistycznego, takich jak Słowenia, niż do jej zachodnich sąsiadów. Nawet u państwa takiego jak Hiszpania, gdzie PKB na osobę jest o 25% niższy od brytyjskiego, odnotowano wyniki zdrowotne na poziomie o tyle wyższym od NHS, że gdyby brytyjski system był w stanie zaledwie dorównać hiszpańskiemu, rocznie zaobserwowano by o 10 000 mniej zgonów medycznie możliwych do uniknięcia. Nawet Commonwealth Fund, które przeprowadziło wspomniane badanie systemów służby zdrowia, przyznaje, że pomimo przyznania NHS pierwszego miejsca w kontekście ogólnym, pod względem efektywności systemu w sprawach „małej” wagi — takich jak rzeczywiste utrzymywanie pacjentów przy życiu— brytyjska służba zdrowia uplasowała się na przedostatniej pozycji wśród badanych krajów.

Granice społecznie akceptowalnego dialogu w Wielkiej Brytanii muszą zostać znacząco przesunięte, by rozpaczliwa potrzeba gruntownych reform w NHS została w końcu w pełni dostrzeżona i doczekała się odpowiedniej debaty. Do tego czasu żadne półśrodki bądź dodatkowe fundusze nie będą w stanie naprawić systemu zepsutego w samym swoim sercu, powodującej wiele możliwych do uniknięcia problemów, którą jest pełniona przez niego rola rządowego monopolu finansowanego przez podatników.

Dopóki nie będzie możliwości poddania krytyce tego zasadniczego aspektu brytyjskiej służby zdrowia bez narażania się na ekskomunikę z życia publicznego, NHS będzie nadal rozczarowywać Brytyjczyków, podobnie jak brytyjskie monopole państwowe na węgiel, przemysł stoczniowy, motoryzację i inne gałęzie przemysłu, które nie sprawdziły się w latach siedemdziesiątych.

Według słów Thomasa Sowella, znanego przedstawiciela chicagowskiej szkoły ekonomii: „Nie pojmiesz biurokracji, dopóki nie dotrze do Ciebie, że dla biurokratów proces jest wszystkim, a rezultat niczym”. Analogicznie nigdy nie zrozumiesz NHS dopóki nie przyjmiesz do wiadomości, że tak długo, jak brytyjska służba zdrowia będzie prowadzona w formie biurokracji rządowej, a nie jako działalność odpowiadająca potrzebom konsumenckim, samo życie Brytyjczyków będzie w dalszym ciągu jedynie kolejnym „rezultatem” ignorowanym przez państwo.

Kategorie
Ekonomia sektora publicznego Ochrona zdrowia Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Ashton_Pozwólmy eksperymentować z opieką zdrowotną

Ochrona zdrowia

Ashton: Pozwólmy eksperymentować z opieką zdrowotną

O decentralizacji ochrony zdrowia.

Nemeth_Ribeiro_Deregulacja_to_sposób_na_zwiększenie_podaży_usług_medycznych

Ochrona zdrowia

Nemeth, Ribeiro: Deregulacja to sposób na zwiększenie podaży usług medycznych

Wielu przedsiębiorców, jak i polityków uznało rozszerzenie możliwości operacyjnych szpitali i innych placówek medycznych za adekwatną odpowiedź na szerzenie się wirusa COVID-19.

March_Amerykańscy regulatorzy znów szkodzą pacjentom

Ochrona zdrowia

March: Amerykańscy regulatorzy znów szkodzą pacjentom

Czy zwiększenie bezpieczeństwa jest warte ryzyka związanego z usunięciem produktu z rynku?

Jasiński_3 sposoby na (pro)rynkowe zmiany w systemie ochrony zdrowia w Polsce

Ochrona zdrowia

Jasiński: 3 sposoby na (pro)rynkowe zmiany w systemie ochrony zdrowia w Polsce

Mogą pozytywnie wpłynąć na funkcjonowanie całego systemu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 13
Łukasz Mastalerek

Medycyna jako biznes nie utysfakcjonuje pacjentów,ponieważ trwające w nieskończoność leczenie jest stokroć bardziej opłacalne niż szybkie wyleczenie,natomiast podatnicy jako potencjalni pacjenci chcą uczynić wszystko aby móc być zdrowymi jak najdłużej a ewentualnie leczyć się jak najkrócej,to środowisko pacjentów a nie lekarzy powinno zarządzać służbą zdrowia,ponieważ pracownicy szpitali mają zgoła odmienny interes, chcą leczyć długo i drogo,natomiast pacjenci chcą się leczyć krótko,efektywnie i tanio,więc logiczne wydaje się że prywatna klinika w biznesowym rozdaniu będzie zabiegać o zysk,a ten można osiągnąć jedynie utrzymując pacjentów w stanie permanentnej choroby łagodząc jedynie objawy,w takim stanie konsument nie jest zarządcą a klientem,który jest skazany na drogie leczenie,ono oczywiście kosztuje,jednak zastanówmy się,jeżeli zachorujemy na choroby z biznesowego punktu widzenia nieopłacalne,to kto się nami zajmie,a jeżeli to zrobi to czy nie uczyni nas przy okazji finansowymi bankrutami?,przypominam że choroba to nie kaprys,pojawia się często nieoczekiwanie nawet u ludzi dbających o zdrowie i nie posiadających nałogów,nie oszukujmy się,nikt nie chce być klientem służby zdrowia niezależnie od tego czy jest ona państwowa czy prywatna,można chcieć być klientem basenu,sauny,siłowni,masażystki,wesołego miasteczka ,supermarketu czy salonu samochodowego ale nie szpitala,szpital to smutna konieczność,dlatego podatnicy składają się na opiekę lekarską mając jednak nadzieję nigdy z niej nie skorzystać.

Odpowiedz

Panewnicki

Absolutnie nie zgadzam się z komentarzem Łukasza. Ludzie też nie chcą być ofiarami włamań, dewastacji czy klęsk żywiołowych, dlatego składają się na usługi firm ubezpieczeniowych, mając nadzieję nigdy z niej nie skorzystać. Troska o dach nad głową czy źródło utrzymania jest tak znacznie mniej ważna od troski o zdrowie, że bezwzględnie musi je zapewnić niezawodny kapitan Państwo?

Odpowiedz

Łukasz Mastalerek

Jeżeli znajdzie się prywatny gabinet lekarski,który leczy tanio,szybko i efektywnie z całą pewnością stanie się on celem masowych pielgrzymek ludzi pragnących odzyskać zdrowie,jednak pomimo faktu istnienia prywatnej opieki lekarskiej ludzie są tak zdesperowani że tkwią w kolejkach wiele miesięcy a czasem wiele lat na zabieg w państwowym systemie,a przecież mogliby niezwłocznie skorzystać z prywatnej opieki medycznej jednak tego nie robią,nie z powodu ideologi,prania mózgu czy nieufności,tylko z powodów ekonomicznych,a przecieź lekarze wedle teorii wolnorynkowej powinni bić się o pacjenta obniżając stale cenę za usługę,tak jednak się nie dzieje,istnieją zmowy cenowe,kartele,które w porozumieniu ze sobą utrzymują jednakową wysoką cenę za usługę medyczną.

Odpowiedz

Igor

A czy nie zaświeciła kontrolka, że być może właśnie regulacje, licencje, pozwolenia wpływają na cenę usług na rynku prywatnym? Poza tym powiedziałbym, że właśnie 'działa jak wyliczyli' - usług prywatnych jest zapewne (nie znam statystki, więc mogę się mylić) mniej niż publicznych, wymagane są licencje ograniczające dostępność etc. To powoduje, że jak już ktoś wejdzie na rynek, to musi ustalić wyższą cenę, bo samo otwarcie biznesu sporo już kosztowało.

Odpowiedz

Łukasz Mastalerek

Niestety Igor mylisz się,lekarze jak wiemy to nie kierowcy Ubera,są to przeważnie zamożni ludzie,których spokojnie na wszystko stać,zresztą często swoje prywatne interesy załatwiają na sprzęcie kupionym za pieniądze podatników,kształcą się za darmo na państwowych uczelniach,aby później zarabiać bardzo duźe pieniądze,oczywiście nie jestem wrogiem lekarzy,wielu z nich z całą pewnością ma powołanie i poważnie traktuje przysięgę Hipokratesa,nie wiem jak wygląda sytuacja z licencjami czy regulacjami,jednak lekarze w Polsce mają uprzywilejowaną pozycję,wykształcenie jednego tylko lekarza w Polsce to koszt kilku milionów złotych i koszt ten pokrywa budźet państwa,mogą oni po skończeniu uczelni wyjechać za granicę aby tam zarabiać gigantyczne pieniądze,mogą otwierać prywatne gabinety i ustalać wysoką cenę mając gwarancję wysokiego zysku,mogą łączyć pracę w państwowym i prywatnym sektorze i wykorzystywać swoją pozycję w przeróżny sposób,z usług wielu przedsiębiorców nie musimy korzystać chyba że chcemy,nie musimy chidzić na obiad do restauracji,jeździć taksówkami czy limuzynami,wyjeżdżać za granicę itd.a to co musimy nie jest kosztem przekraczającym nasz domowy budżet,np: opłacenie rachunków czy zakup żywności,natomiast w sytuacji utraty zdrowia jesteśmy skazani na leczenie niezależnie od kosztów jakie z tego tytułu ponosimy.

Odpowiedz

83734375

PRODUKCJA ŻYWNOŚCI jako biznes nie utysfakcjonuje konsumentów, ponieważ trwające w nieskończoność karmienie jest stokroć bardziej opłacalne niż szybkie nakarmienie, natomiast podatnicy jako potencjalni konsumenci chcą uczynić wszystko aby móc nie być głodnymi jak najdłużej a ewentualnie jeść jak najkrócej. To środowisko konsumentów a nie producentów żywności powinno zarządzać produkcją żywności, ponieważ producenci żywności mają zgoła odmienny interes, chcą karmić długo i drogo, natomiast konsumenci chcą jeść krótko, efektywnie i tanio, więc logiczne wydaje się że prywatny producent żywności w biznesowym rozdaniu będzie zabiegać o zysk, a ten można osiągnąć jedynie utrzymując klientów w stanie permanentnego głodu łagodząc jedynie objawy. W takim stanie konsument nie jest zarządcą a klientem, który jest skazany na drogie jedzenie, ono oczywiście kosztuje,jednak zastanówmy się, jeżeli nasz organizm wymaga diety z biznesowego punktu widzenia nieopłacalnej, to kto się nami zajmie, a jeżeli to zrobi to czy nie uczyni nas przy okazji finansowymi bankrutami? Przypominam że głód to nie kaprys, pojawia się często nieoczekiwanie nawet u ludzi dbających o zdrowie i nie posiadających nałogów. Nie oszukujmy się, nikt nie chce być klientem producenta żywności niezależnie od tego czy jest on państwowy czy prywatny, można chcieć być klientem basenu, sauny, siłowni, masażystki, wesołego miasteczka, supermarketu czy salonu samochodowego ale nie sklepu spożywczego, sklep spożywczy to smutna konieczność, dlatego podatnicy powinni składać się na produkcję żywności ...

Odpowiedz

Łukasz Mastalerek

Komentarz użytkownika 83734375 jest absurdalny,po pierwsze jedzenie jest przyjemnością,po drugie źywność jest tania,i często na posiłek zapraszamy rodzinę i przyjaciół a w szczególności na święta,i o ile chętnie spędzamy czas przy posiłku,o tulę szpitala chcemy unikać,różnica między właścicielem restauracji a właścicielem szpitala jest taka że im lepsza restauracja tym częściej i chętniej odwiedzają ją goście ponieważ serwują tam świetne jedzenie natomiast dobry lekarz tak jak dobry mechanik samochodowy potrafi rozwiązać problem tak skutecznie źe nie będziemy musieli korzystać z jego usług już nigdy,o ofercie restauratora decydują klienci,poniewaź jeźeli jedzenie nie smakuje,ludzie nie przychodzą to lokal bankrutuje,natomiast lekarze leczący źle mają się całkiem dobrze,pacjenci do niego wracają poniewaź i tak nie mają alternatywy,a dobry lekarz to taki do którego nie trzeba wracać.

Odpowiedz

Łukasz Mastalerek

Oczywiście,niech nikt nie traktuje tej poważnej dyskusji personalnie,znam wielu lekarzy i są to ludzie inteligentni i wykształceni,lekarki i pielęgniarki są w dodatku sexy,i chętnie się z nimi spotykam,ale na szczęście nie jako pacjent,tylko towarzysko,poza szpitalem,jednak ucziwość każe pochylić się nad tym problemem,kaźdy chory chce się wyleczyć jak najszybciej i jak najtaniej,jeźeli powstanie klinika,która jest wstanie zaoferować leczenie na takich warunkach zbije fortunę i będzie powszechnie znana.

Odpowiedz

Igor

Komentarz użytkownika 83734375 jest w punkt. Tak można powiedzieć o każdej dziedzinie życia, szczególnie tej na której mi zależy. Jako hobbysta awiacji mógłbym powiedzieć, że krwiożercze linie lotnicze krzyczą o kosmiczne pieniądze za przewozy. Że komputery strasznie drogie, a na czymś trzeba pracować.

Poza tym nie rozumiem rozporządzania czyimś czasem. Państwo nam przepięknie 'odczepiło' płatność od usługi. Wiele osób nie patrzy na to, że za systemem, służbą, licencją stoi osoba, która poświęca swój czas i umiejętności. Że system bez ludzi, to tylko zbiór słów na papierze (lub w pamięci, co kto woli ;)). Że ten lekarz, pielęgniarka, terapeuta etc. to osoba, która także chciałaby dostać wynagrodzenie za swoją pracę.

Nie mówię, że momentami rozwarstwienie w wysokości pensji jest duże, ale wspaniali ludzie stojący za systemem opieki zdrowotnej doprowadzili to takiego stanu, że niedługo nie będzie komu w tej opiece pracować. Więc i osoby które pozostają, mogą zażyczyć sobie większej płacy. Zapewne do czasu.

Poza tym zawsze mnie zadziwia, że takie opinie to porównanie ludzi do zombie. Bez nadzoru państwa wszyscy się wystrzelamy, będziemy jadali tylko w obskurnych restauracjach, ubrania to tylko porwana, a służba zdrowia ta najtańsza. Pewnie, że oddałbym się pod opiekę pierwszej lepszej osoby na ulicy (tak jak teraz przecież nie sprawdza się opinii o lekarzach etc).

Odpowiedz

Łukasz Mastalerek

Zaraza zaraz,przecież w kapitaliźmie najważniejszy jest konsument,czyżbyś Igorze on był komunistą,ludzie pracy są najważniejsi w socjaliźmie,w kapitaliźmie najbardziej zadowolony ma być konsument,czyli jeźeli chodzi o system zdrowia,to pacjenci mają być zadowoleni,a będą zadowoleni jeżeli będą leczeni szybko,tanio i nie będą potrzebowali fatygować się co chwilę do lekarza,nadzór jest potrzebny,kiedy wynajmujemy firmę remontową,nie ufamy bezgranicznie jej pracownikom,patrzymy im na ręce,aby wywiązali się właściwie z obowiązków,w kaźdej firmie prywatnej istnieje nadzór nad pracownikami,jest to ważny fundament dobrze prosperującej firmy,zawsze decydujące słowo ma mieć ten,który płaci,a w tym wypadku płaci pacjent,więc słuszny jest mój postulat zakładający "rządy pacjentów w szpitalach" szpital nie istnieje po to aby lekarze i pielęgniarki byli zadowoleni i dużo zarabiali,ale po to aby pacjenci mieli gdzie się leczyć,lekarzy i pielęgniarek jest wśród ludzi niewiele,ale wszyscy prędzej czy później będziemy potrzebować opieki medycznej,nawet lekarze i pelęgniarki będą kiedyś pacjentami szpitali,jeźeli pozwolimy pracownikom służby zdrowia decydować o systemie opieki medycznej robiąc z pacjentów nie mających zdania klientów,to efekt będzie taki że wielu z nas w przyszłości będzie dla szpitali bankomatem a nie pacjentem do wyleczenia,jeżeli sprywatyzujemy zupełnie słuźbę zdrowia,biedni będą skazani na kalectwo lub śmierć a bogaci na utratę niemałych pieniędzy,i o ile można podczas remontu patrzyć na ręce budowlańcom,podczas naprawy samochodu mechanikom,to pacjent w śpiączce lub w zdrowotnej niedyspozycji nie jest zdolny ze względu na stan,w którym się znajduje skontrolować pracę lekarza czy pielęgniarki,a zdrowie to nie szarlotka w kawiarni,którą możemy zamówić lub nie,kiedy znajdziemy się w niezależnej od nas niedyspozycji nie mamy wyjścia,musimy skorzystać z usługi szpitala,po restauracjach,kawiarniach i lokalach serwujących szybkie jedzenie możemy z wolna spacerować,porównywać ceny,analizować menu,sprawdzać opinie,w momencie zachorowania nie mamy tego komfortu,jesteśmy zdani na łaskę lub nie łaskę najbliższego szpitala,liczą się minuty i albo odzyskamy zdrowie albo nie,w takiej sytuacji jesteśmy gotowi dać lekarzowi wszystko czego od nas żąda nawet jeżeli mielibyśmy wyprzedać dobytek naszego życia i wylądować na ulicy,a restaurator żądający 300 tysięcy złotych lub miliona za posiłek narazi się jedynie na śmieszność,pozatym jeść lubimy a leczyć się już niekoniecznie.
Lekarze i pielęgniarki dostają bardzo godziwe wynagrodzenie,w dodatku wykształcili się na koszt podatnika,a studia lekarskie przez cały okres nauki lekarza kosztują podatnika milion złotych za jednego tylko absolwenta studiów medycznych,normalny i uczciwy lekarz robiąc rachubę zysków i strat nie domagałby się w takiej sytuacji podwyżek i nie maksymalizowałby cen za swoje usługi,jednak fakt że finasowych wkład podatnika w krajach takich jak Polska nie jest odpowiednio szanowany wynika z braku odpowiedniego nadzoru państwa,państwo nie egzekwuje swoje wkładu wobec lekarzy tolerując ich zuchwale żądania finansowe,sytuację tą można porównać do szczodrego bogacza,który finansuje drogą naukę medycyny swojemu protegowanemu a ten po zdobyciu odpowiednich kwalifikacji gdy jego mecenas w potrzebie zwraca się do niego o pomoc każe sobie słono płacić,jeżeli lekarz lub pilęgniarka chce robić biznes to niech zdobywa kfalifikację na własny koszt,tymczasem lekarze w znakomitej większości wiele swoim pacjentom podatnikom zawdzięczają i ten dług wdzięczności należy wobec społeczeństwa spłacać.

Odpowiedz

Igor

Nie za bardzo nadążam za przejściem do argumentu o komunizmie. Jeżeli to co napisałeś byłoby prawdą, to w zasadzie każdy przejaw przedsiębiorczości, firmy etc. można by nazwać komunizmem. A pewnie komunizm wolnym rynkiem.

Jak wyobrażasz sobie 'rządy pacjenta'? Przychodzisz do lekarza i nakazujesz wykonanie badań, których sobie zażyczysz? Określenie, że okulista powinien brać max. 10PLN za wizytę? Jeżeli tak, to dlaczego by nie nakazać Asusowi sprzedawania laptopów za max. 1000PLN? Pracuję zdalnie i komputer jest mi raczej potrzebny. Nie chciałbym być okradany przez wrednego producenta :P

Nawiązując do nagłości zdarzenia - po wichurze masz prawo uzyskać odszkodowanie od instytucji państwowych? Czy może jednak jedynie od ubezpieczyciela prywatnego, tylko jeżeli się ubezpieczyłeś? Dlaczego uważasz, że w przypadku opieki zdrowotnej powinno być inaczej? Dlaczego nakazujesz innym co powinni i jak powinni robić? Jeżeli uważasz, że lekarz powinien udzielić Ci za darmo opieki, to również godzisz się na to, żebyś swoją pracę wykonywał za darmo. Wchodzisz w to?

Byłoby miło, jakbyś nie dysponował cudzym portfelem. Co rozumiesz przez 'bardzo godziwe wynagrodzenie'? Czy nie uważasz, że zarabiasz za dużo? Wydaje mi się że tak. Mógłbyś trochę dorzucić dla Pajacyka. Co do kosztów studiów - jakie przyszły lekarz ma wyjście jeżeli chciałby swój zawód studiować? Bo uczelnie prywatne, z ceną zapewne skrzywioną naszym 'wolnym rynkiem' to kiepski interes.

Co do żądań lekarzy - którym grupom należy jeszcze zabronić walczenia o podwyżki? Górnicy mogą żądać? A nauczyciele, policjanci, urzędnicy?

Odpowiedz

Łukasz Mastalerek

Szanowna Redakacjo,wczoraj to jest w środę 19 Września 2018 roku zamieściłem kolejny komentarz pod artykułem Georga Pickeringa w tłumaczeniu Aleksandry Judy pod tytułem"Czy brytyjski system opieki zdrowotnej jest najlepszy na świece" i z wielką przykrością stwierdzam że nie został on opublikowany,jeżeli istnieje taka możliwość prosiłbym o opublikowanie mojego wpisu.
Z góry dziękuję.

Odpowiedz

Łukasz Mastalerek

Rządy pacjenta byłyby wtedy,kiedy ministrem zdrowia w każdym rządzie mianowany byłby przedstawiciel pacjentów a nie lekarzy,ponieważ przedstawiciele lekarzy nie będą dążyli do tego aby w słuźbie zdrowia było jak najwięcej lekarzy i pielęgniarek,ani do tego aby na rynku było jak najwięcej firm świadczących usługi zdrowotne ponieważ taka sytuacja dobra,dla pacjenta ponieważ to poszerza jego wybór i zbija cenę usługi,powoduje że on jako lekarz i jego koledzy po fachu mniej zarobią,rządy pacjenta są też wtedy,kiedy dostęp do zawodu nie jest kastowy,gdzie często koligacje rodzinno towarzyskie uniemożliwiają młodym zdolnym ludziom z poza tego kręgu przebicie się do zawodów medycznych,pacjenci będą również zadowoleni,kiedy młody człowiek studiujący medycynę na koszt podatników będzie ustawowo zobowiązany pracować w państwowym szpitalu z zakazem prowadzenia działalności prywatnej i zakazem pracy za granicą naszego kraju chyba że zwróci pieniądze,które na jego naukę wyłożyli podatnicy,lub rozpocznie studia sam je finasując,wówczas może robić co chce,pozatym dałbym automatycznie polskie obywatelstwo każdemu zagranicznemu lekarzowi,który zdecydowałby się osiedlić w Polsce i wykonywać swój zawód w Polsce,rodzina tego lekarza automatycznie otrzymałaby obywatelstwo naszego kraju,ułatwiłybym też dostęp do nauk medycznych młodym zdolnym ludziom,bez kapitału,zakładając wiele uczelni i szkół o tym profilu.
Lekarz to prestiżowy zawód,zdecydowana większość ludzi go wybiera ze względu właśnie na zarobki i prestiż,jednak chciwość ludzka objawia się ich ciągłym żądaniem coraz to większych pieniędzy,a to się przekłada niestety na ceny tych usług,a przypominam że od tych usług zaleźy często nasze zdrowie i życie.Oczywiście kaźdy człowiek pracujący i przez to wnoszący do społeczeństwa wartość dodaną powinien źyć godnie,ale Igorze On nie zaprzeczysz że lekarze to majętni ludzie,i wielu przypadkach nie wahają się oni wykorzystać naszego nieszczęścia do uzyskania dużych pieniędzy,być może jest to legalne jednak z całą pewnością jest niemoralne,gdyby zawód lekarza był słabo wynagradzany,nie byłoby by tylu chętnych do wykonywania tego zawodu,a jednak na uczelnie medyczną trudno jest się dostać,co do mnie to pracuję i zarabiam i nie uchylam się od podatków,które państwo ze mnie ściąga,finasując między innymi służbę zdrowia,z której całe szczęście nie korzystam,ale cieszę się że dzięki temu jakiś biedny człowiek mając niedyspozycję zdrowotną nie musi się mocno wykosztować lub zrezygnować z leczenia ze względu na koszty,twardo stąpam po ziemi i oglądam się za zyskiem,ale nie potrafiłbym wykorzystać czyjegoś dramatu aby nabić sobie kabzę.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.