KRS: 0000174572
Powrót
Filozofia polityki

Rockwell: Dlaczego jestem anarchokapitalistą

2
Llewellyn H. Rockwell
Przeczytanie zajmie 8 min
Rockwell_Dlaczego-jestem-anarchokapitalistą.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Llewellyn H. Rockwell Jr.
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Damian Karaszewski
Wersja PDF

Pomimo nieustającej propagandy przeciwko wolnemu rynkowi coraz więcej ludzi — być może więcej niż kiedykolwiek — określa się dziś jego zwolennikami. I to wspaniale. Jednakże tym wyrazom wsparcia często towarzyszy nieodzowne ale: ale potrzebujemy państwa, by zapewniło bezpieczeństwo i rozwiązywało konflikty, czyli świadczyło usługi najważniejsze ze wszystkich.

Prawie bez namysłu ludzie, którzy w innych przypadkach są zwolennikami rynkowych rozwiązań, chcą upoważniać państwo do produkcji najważniejszych dóbr i usług. Wielu wspiera państwowy monopol lub chociaż państwowo zabezpieczony monopol na produkcję pieniądza, a wszyscy uważają za konieczny monopol państwa na tworzenie prawa i usług ochroniarskich.

Nie znaczy to, że ci ludzie są głupi. Niemal każdy z nas przechodził przez etap bycia zwolennikiem ograniczonego państwa — kiedy to po prostu nie przychodziło nam do głowy, by dokładnie przeanalizować nasze założenia i przemyślenia.

Na początek, zanim założymy konieczność państwowej aktywności, zastanówmy się nad kilkoma podstawowymi założeniami ekonomicznymi:

  • Monopole (których państwo jest pierwszorzędnym przykładem) prowadzą z czasem do wyższych cen i gorszej jakości oferowanych usług.
  • Wolnorynkowy system cen nieustannie gospodaruje zasobami w taki sposób, że oczekiwania konsumentów są spełniane najmniejszym kosztem w rozumieniu utraconych możliwości.
  • Państwo nie może być zarządzane tak jak biznes, co wyjaśniał Ludwig von Mises w Biurokracji. Bez oceny zysków i strat organy państwowe nie mają pojęcia, co produkować, w jakich ilościach, gdzie, ani w jaki sposób to robić. Każda ich decyzja jest arbitralna.

Innymi słowy, gdy przychodzi do świadczenia jakichkolwiek usług czy produkcji jakichkolwiek dóbr przez państwo, mamy wszelkie powody oczekiwać niskiej jakości, wysokich cen oraz arbitralnego i prowadzącego do marnotrawstwa gospodarowania zasobami.

Jest wiele innych powodów, dla których zamiast państwa to rynek, będący areną dobrowolnych interakcji między jednostkami, zasługuje na kredyt zaufania oraz dlaczego nie powinniśmy zakładać, że państwo jest niezbędne bez uprzedniej dogłębnej analizy stopnia, do jakiego ludzka pomysłowość i harmonia ekonomiczna rynków mogą się bez niego obejść. Spójrzmy:

  • Państwo zdobywa pieniądze poprzez agresję wymierzoną w pokojowo nastawione jednostki.
  • Państwo zachęca ludzi do wiary w to, że istnieją dwa zestawy zasad moralnych: pierwszy poznajemy jako dzieci — mówi nam on, że należy się powstrzymywać od przemocy i kradzieży, drugi natomiast dotyczy tylko państwa, które jako jedyne może dopuszczać się agresji w stosunku do jednostek w każdej jej postaci.
  • System edukacyjny, niezmiennie zdominowany przez państwo, zachęca ludzi do uznawania drapieżności państwa za moralnie usprawiedliwioną, a świat dobrowolnych wymian za moralnie podejrzany.
  • Sektor rządowy zdominowany jest przez grupy interesu, które lobbują za korzystnymi dla nich przywilejami kosztem całego społeczeństwa, podczas gdy sukces w sektorze prywatnym można osiągnąć jedynie zaspakajając potrzeby tego społeczeństwa.
  • Chęć spełniania oczekiwań zorganizowanych grup nacisku niemal zawsze przeważa nad chęcią spełniania oczekiwań ludzi, którzy chcieliby ograniczenia wydatków rządowych (a większość spośród tych ludzi chce je ograniczać i tak tylko częściowo).
  • W Stanach Zjednoczonych państwowe sądownictwo od dwustu lat wydaje niedorzeczne decyzje niemające praktycznie żadnego związku z jego pierwotnymi założeniami.
  • Państwo uczy swoich poddanych machania flagami i śpiewania piosenek na jego cześć, zaszczepiając w efekcie ideę, że opieranie się wywłaszczeniom i innym bezwzględnym działaniom państwa jest zdradą.

Listę tę można by poszerzać w nieskończoność.

Zrozumiałe jest jednak, że ludzie mogą nie zdawać sobie sprawy, jak prawo, które według nich musi zostać narzucone z góry, mogłoby powstawać bez państwa, mimo że jest wiele historycznych przykładów demonstrujących dokładnie taki stan rzeczy. Jeśli państwo w toku dziejów zmonopolizowało produkcję jakiegokolwiek dobra lub usługi, słyszymy zawsze panikarskie sprzeciwy wobec pomysłów ich sprywatyzowania. Jeśli na przykład państwo zmonopolizowałoby produkcję żarówek, mówiono by nam, że sektor prywatny nie poradziłby sobie z ich produkcją. Krytycy prywatyzacji twierdziliby, że sektor prywatny nie wyprodukuje żarówek ani w pożądanym przez ludzi rozmiarze, ani mocy, że sektor prywatny nie będzie produkował specyficznych żarówek na małe rynki, bo nie miałby z tego zysku, że prywaciarze produkowaliby niebezpieczne, wybuchające żarówki. I tak dalej.

Ponieważ jednak od zawsze żyliśmy z żarówkami dostarczanymi przez prywatne przedsiębiorstwa, te zastrzeżenia wydają nam się zabawne. Nikt by sobie nie życzył spełnienia powyższych scenariuszy snutych przez krytyków, zatem sektor prywatny tych scenariuszy by nie zrealizował.

Faktem jest, że konkurujące źródła prawa były dość powszechne w historii cywilizacji zachodniej. Gdy królowie zaczynali monopolizować funkcje prawne, robili tak nie z jakiejś abstrakcyjnej żądzy zaprowadzenia porządku, który już istniał, ale z uwagi na pobierane przez nich opłaty z procesów rozstrzyganych w sądach królewskich. Naiwna teoria interesu publicznego, w którą w innych okolicznościach żadna rozsądna osoba nie wierzy, nie staje się tu nagle przekonująca.

Murray N. Rothbard lubił powoływać się na Franza Oppenheimera, który wyróżnił dwa sposoby bogacenia się. Pierwszy z nich opiera się na środkach ekonomicznych, polegających na wzbogacaniu się poprzez dobrowolną wymianę — tworzenie jakiegoś dobra lub usługi, za którą inni chcą zapłacić. Drugi z nich natomiast wiąże się ze środkami politycznymi, które obejmują „nieodwzajemnione zawłaszczanie cudzej pracy”.

Jak w obozie Rothbarda postrzegamy państwo? Nie jako niezbędnego dostawcę prawa i porządku, bezpieczeństwa, czy innych tak zwanych dóbr publicznych (cała ta teoria dóbr publicznych i tak jest dziurawa od błędów logicznych). Państwo jest raczej pasożytniczą instytucją żyjącą z bogactwa swoich poddanych, ukrywającą swój antyspołeczny, drapieżny charakter pod zasłoną interesu publicznego. W słowach Oppenheimera, jest to organizacja posługująca się środkami politycznymi w celu zdobywania bogactwa. Rothbard pisze, że państwo jest:

organizacją w społeczeństwie, która próbuje utrzymać wyłączność przy użyciu siły i przemocy na danym terenie; w szczególności zaś jest jedyną organizacją w społeczeństwie, która uzyskuje swoje dochody nie z dobrowolnych datków czy płatności za świadczone usługi, ale na drodze przymusu. Podczas gdy inne jednostki bądź instytucje uzyskują wpływy z produkcji dóbr i usług, poprzez pokojową i dobrowolną sprzedaż owych dóbr i usług innym, Państwo swoje dochody wymusza; posługuje się przy tym groźbą więzienia i bagnetu. Używając siły i przemocy, by pozyskać dochody, Państwo zmierza zazwyczaj do tego, by regulować i wyznaczać wszelkie przejawy aktywności swoich indywidualnych poddanych. […] Państwo zapewnia legalny, uporządkowany, usystematyzowany kanał dla grabieży prywatnej własności; umożliwia pewne, bezpieczne i względnie „pokojowe” bytowanie pasożytniczej kasty w społeczeństwie. Jako że produkcja musi poprzedzać grabież, wolny rynek ma zawsze pierwszeństwo przed Państwem. Państwo nigdy nie zostało stworzone na drodze „umowy społecznej”; zawsze rodziło się ze podbojów i wyzysku.[1]

Jeśli ten opis państwa jest prawdziwy, a myślę, że mamy powody przypuszczać że tak jest, to czy zaledwie ograniczenie go jest możliwe i czy tak naprawdę powinniśmy do tego dążyć? Czy zanim odrzucimy taką możliwość, nie powinniśmy chociaż zastanowić się, czy moglibyśmy żyć w świecie, w którym państwo by nie istniało? Czy wolny rynek, miejsce dobrowolnej współpracy, naprawdę może być motorem cywilizacji, a skądinąd wiemy, że tak?

Wróćmy do zasad Konstytucji i Ojców Założycieli, mówią jedni. To bez wątpienia byłby postęp, ale doświadczenie pokazuje nam, że ograniczony rząd jest w stanie chwiejnej równowagi. Państwa nie mają interesu w pozostawaniu ograniczonymi, więc jeśli mogą rozszerzać swoją władzę i bogactwo — robią to.

Następnym razem, gdy zauważysz, że bronisz ograniczonego rządu, zadaj sobie pytanie, dlaczego ten rząd nigdy, przenigdy taki nie pozostaje. Może chcesz gwiazdkę z nieba?

A co z ludźmi? Czy nie można im ufać, że będą pilnować, by rząd pozostał ograniczony? Odpowiedź na to pytanie znajduje się wszędzie dookoła ciebie.

W przeciwieństwie do państwa minimum, anarchokapitalizm nie wysuwa wobec społeczeństwa żadnych nieracjonalnych oczekiwań. Minarchista musi się pogimnastykować, by wymyślić, jak przekonać opinię publiczną, że chociaż państwo ma możliwość redystrybuowania bogactwa i wydawania pieniędzy na urocze projekty, które wszystkim się podobają, to jednak nie powinno tego robić. Zwolennik państwa minimum musi po kolei wyjaśniać wszystkie problemy wynikające z każdej wyobrażalnej interwencji państwa, podczas gdy intelektualiści, uniwersytety, media i klasa polityczna jednoczą się przeciwko niemu, by propagować odwrotne stanowisko.

Zamiast angażować się w bezowocne próby tłumaczenia wszystkim, co jest nie tak z dopłatami dla rolników, co jest złego w dofinansowaniach od Fedu, co nam nie pasuje w wojskowo-przemysłowych kompleksach, dlaczego kontrola cen nie działa — innymi słowy, zamiast próbować wpoić Amerykanom wiedzę z zakresu studiów podyplomowych z ekonomii, historii i filozofii politycznej — społeczeństwo anarchokapitalistyczne wymagałoby od nich jedynie przestrzegania podstawowych i wspólnych dla wszystkich fundamentów moralnych: nie krzywdź niewinnych ludzi i nie kradnij. Wszystko, w co wierzymy, wynika z tych prostych zasad.

Istnieje obszerna literatura traktująca o najczęstszych i najbardziej oczywistych zastrzeżeniach — na przykład, czy społeczeństwo nie pogrążyłoby się w przemocy wskutek walk o wpływy prowadzonych przez uzbrojone bandy? Jak rozstrzygano by spory, jeśli mój sąsiad wybrałby jednego arbitra, a ja drugiego? Krótki esej nie może odpowiedzieć na te wątpliwości, dlatego odsyłam czytelników do tej bibliografii anarchokapitalizmu zebranej przez Hansa-Hermanna Hoppego.

W ostatnich latach krąży w Internecie pewien dowcip: Jaka jest różnica między zwolennikiem państwa minimum a anarchistą? Sześć miesięcy.

Jeśli cenimy sobie zasady, spójność i sprawiedliwość, a sprzeciwiamy się przemocy, pasożytnictwu i monopolom, ten okres może być jeszcze krótszy. Zacznijmy czytać i zobaczmy, dokąd nas to zaprowadzi.

 

[1] Murray N. Rothbard, „Anatomia Państwa”, https://mises.pl/artykul/86

Źródło: Adobe Stock

Kategorie
Filozofia polityki Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Hart_Charles Dunoyer (1786-1862)

Historia myśli ekonomicznej

Hart: Charles Dunoyer (1786-1862)

Jako profesor ekonomii politycznej Dunoyer był autorem licznych prac na temat polityki, ekonomii i historii.

Novakovic_Dwie_serbskie_tradycje_wolnosci

Historia polityki

Novakovic: Dwie serbskie tradycje wolności

Mało znany jest fakt, że w swojej współczesnej historii Serbia rozwinęła dwie bardzo ważne tradycje wolnościowe. 

McMaken_Jak_przeciwnicy_secesji

Polityka współczesna

McMaken: Jak przeciwnicy secesji popierają idee kolonializmu i „oświeconego” rządu centralnego

Znani komentatorzy używają wszelkich możliwych argumentów, aby twierdzić, że secesja nie jest ani pożądana ani moralna, ani nawet możliwa do realizacji.

Livingston_Przedmowa do książki David Hume Prophet of the Counter-revolution

Filozofia polityki

Livingston: Przedmowa do książki „David Hume: Prophet of the Counter-revolution”

Przez okres stu lat książka „History of England” Hume'a była uważana za standard w tym temacie.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 2
Piotr Jurowicz

Oczywiście zgadzam się z Autorem tego artykułu. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na ostatnie zdanie, które brzmi: „Zacznijmy czytać i zobaczmy, dokąd nas to zaprowadzi.”. Osobiście uważam, że już teraz wiemy dokąd nas to zaprowadzi – do status quo.
Uważam, że instytuty i libertariańskie publikacje są warunkiem koniecznym, ale nie dostatecznym, aby osiągnąć cele anarchokapitalistyczne. Mówiąc libertarianizm mam na myśli tylko anarchokapitalizm i paleolibertarianizm.
Nota bene, dobrze by było zastąpić nazwę anarchokapitalizm nazwą wolnościokapitalizm, ponieważ moim zdaniem nowa nazwa lepiej określa ten odłam libertarian. Podobnie jak nazwa wolny rynek więcej mówi niż nazwa kapitalizm.
Dlaczego, pod względem praktyki jesteśmy w tym samym miejscu, w którym byli libertarianie w chwili śmierci śp. Rothbarda?
Moim zdaniem libertarianie w swoich publikacji i w rozwoju teorii libertariańskiej popełnili kilka błędów. Uważam, że błędne jest następujące rozumowanie i założenie, że uda się przekonać większość społeczeństwa do libertarianizmu. Następnie, gdy zwolennicy libertarianizmu będą stanowili większość wygrają demokratyczne wybory. Następnie ogłoszą likwidację państwa. W tych trzech zdaniach, są trzy podstawowe błędy.
Po pierwsze, wiemy, że możliwe są tylko dwa systemy: socjalizm i wolny rynek. Uważam, że zwolennicy socjalizmu byli, są i będą zawsze. Obecnie stanowią oni większość i dlatego na Zachodzie mamy rządy socjalistyczne, łącznie z USA. Myślenie, że uda się przekonać socjalistyczną większość do kapitalizmu i wolnościokapitalizmu jest błędem – nie tędy droga.
Po drugie, załóżmy teoretycznie, że anarchokapitaliści zdobyli przeważającą większość w wyborach. Pytanie pierwsze, czy mogą oni wprowadzić w państwie kapitalizm? Pytanie drugie, czy mogą oni zlikwidować państwo? Na oba pytania odpowiedz brzmi NIE! Dlaczego?
Jest to konsekwencja libertariańskiej zasady (aksjomatu) nieagresji. Jeśli ktoś na oba pytania odpowiada TAK, to pod względem działania nie różni się niczym od socjalistów.
Obecnie socjaliści wygrywają demokratyczne wybory i siłą zmuszają wolnościokapitalistów (stosują względem nich agresję) do życia w państwie i w socjalizmie. Odwrotna sytuacja również nie może mieć miejsca! Zmuszanie socjalistów do życia w kapitalizmie lub bez państwa jest agresją względem nich. Jeśli w Polsce lub w USA byłby tylko jeden socjalista – zwolennik państwa, nie może zostać ono zlikwidowane.
Czy jest jakieś rozwiązanie tej niekorzystnej dla anarchokapitalistów sytuacji? Uważam, że jest. W przyszłości zwolennicy państwa powinni mieć możliwość życia w państwie (libertarianie nie powinni jednak głosić, że zlikwidują państwa) a libertarianie powinni mieć możliwość życia na wolnych terytoriach libertariańskich (bez państwa).
Uważam, że rozwiązaniem tej sytuacji jest wprowadzenie w państwie dwóch rozłącznych systemów – systemu wolnorynkowego i systemu socjalistycznego. Drogą pośrednią prowadzącą do wolnych terytoriów libertariańskich jest „państwo minimum obojga systemów”. Zarys funkcjonowania takiego państwa można znaleźć na mojej stronie www: taktaknienie.pl/index.php/panstwo/panstwominimum

Odpowiedz

Tomasz Klosinski

Link do tłumaczenia bibliografii anarchokapitalizmu Hoppego:
https://mises.pl/blog/2015/12/14/hoppe-2-bibliografia/

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.