KRS: 0000174572
Powrót
Transfery społeczne

Sieroń: Czy możemy wprowadzić bezwarunkowy dochód podstawowy?

5
Arkadiusz Sieroń
Przeczytanie zajmie 16 min
Sieroń_Czy-możemy-wprowadzić-bezwarunkowy-dochód-podstawowy.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Arkadiusz Sieroń
Wersja PDF

  • Bezwarunkowy dochód podstawowy znów trafił do przestrzeni medialnej.

  • Stało się tak za sprawą informacji o planowanym eksperymencie z BDP w Polsce.
  • Eksperyment ten – tak jak i zresztą inne eksperymenty z BDP – cierpi na poważne metodologiczne niedostatki, które uniemożliwiają wyciąganie wiarygodnych wniosków na temat wprowadzenia na stałe BDP w skali kraju.
  • Wskazuję jednak na kilka „eksperymentów naturalnych”, które jasno pokazują, że ludzie reagują na bodźce i w odpowiedzi na wzrost dochodu spoza pracy redukują swoją podaż pracy.
  • Przykłady te są w zgodzie z teorią ekonomii, która mówi, że wzrost pozapłacowego dochodu prowadzi do wzrostu konsumpcji czasu wolnego (przy naturalnym założeniu, że jest on dobrem normalnym), czyli negatywnie wpływa na podaż pracy.
  • To wszystko i tak są akademickie rozważania, bo koszt finansowania BDP jest zaporowo duży.
  • Jego wprowadzenie wymagałoby albo olbrzymich podwyżek podatków, które zdławiłyby wzrost gospodarczy i zresztą byłyby niemożliwe do wprowadzenia z przyczyn politycznych, albo kreacji pieniądza na pokrycie wydatków na BDP.
  • Obecna wysoka inflacja jednak jasno pokazuje, czym kończy się monetyzacja deficytów rządowych.
  • Popularność BDP mimo swego ekonomicznego bezsensu wynika zapewne z kuszącej odwiecznej wizji krainy beztroski, w której nie trzeba pracować i nie ma głodu.

1. Wprowadzenie

O bezwarunkowym dochodzie podstawowym (BDP) pisałem już kilkukrotnie[1]. Jednak taka już niewdzięczna rola ekonomisty, że musi nieustannie obalać te same błędne przekonania i ciągle hamować zapędy różnych reformatorów społecznych o ograniczonej wiedzy ekonomicznej.

BDP powrócił do krajowej przestrzeni publicznej za sprawą planowanego eksperymentu w Polsce na obszarze graniczącym z Rosją. Choć to, czy badanie się w ogóle odbędzie, a jeśli tak, to na jakich warunkach, jeszcze nie jest przesądzone, główne założenie jest takie, że od kilku do kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców wybranych gmin Warmii i Mazur otrzymywałoby przez dwa lata po 1300 zł na miesiąc. Świadczenie takie dostawałaby każda osoba w wieku produkcyjnych, niezależnie od tego, jaki ma dochód i czy pracuje, czy nie.

BDP wiążę się z dwoma głównymi problemami, które przypomnę w tym tekście. Wskażę także na niedostatki związane z eksperymentami z BDP.

2. Zaporowy koszt

Podstawa trudność wiąże się oczywiście z kwestią finansowania programu. Los eksperymentu nie jest ustalony, bo jego pomysłodawcy muszą właśnie znaleźć środki na jego sfinansowanie. A mowa o „zaledwie” 78 mln zł rocznie w wersji minimum eksperymentu dla 5000 osób. W skali kraju liczby stają się już nieprzyzwoicie duże, mowa bowiem o ok. 359 mld złotych! Czyli o ok. 71 proc. wydatków budżetu państwa oraz 13,7 proc. PKB z 2021 r. A tak naprawdę suma ta powinna być wyższa (ok. 483 mld zł w przypadku BDP dla wszystkich osób dorosłych oraz ok. 593 mld zł dla wszystkich Polaków), ale założyliśmy za twórcami eksperymentu, że wypłaty będą przeznaczane wyłącznie dla osób w wieku produkcyjnym, choć zaprzecza to idei całkowitej bezwarunkowości – trzeba bowiem spełnić warunek posiadania odpowiedniej liczby lat, aby uzyskać świadczenie.

Jak zatem zwolennicy BDP chcieliby go sfinansować? Jeden pomysł zakłada wzrost podatków. Według dr. Macieja Szlindera, podwyższenie stopy podatku dochodowego do poziomu Francji czy Finlandii, mogłoby zapewnić niezbędne środki. Wydaje się to jednak myśleniem życzeniowym, gdyż w 2020 r. dochody podatkowe budżetu państwa z podatku PIT oraz CIT wyniosły łącznie 105 mld zł. A do zebrania jest ponad trzy razy więcej! Zatem aby sfinansować sam BDP, stawki podatkowe musiałyby się potroić, co oznacza, że górna stawka PIT-u wyniosłaby 96 procent[2].

Na szczęście dr Szlinder postuluje wzrost stawki podatkowej zaledwie do 50 proc., ale taki wzrost stopy podatkowej (gdyby ta stawka miała objąć wszystkich podatników) byłby oczywiście niemożliwy do wdrożenia z przyczyn politycznych, ale nawet gdyby nastąpił, to wpłynąłby destrukcyjnie na podaż pracy i wzrost gospodarczy. Jasne też staje się, że na takim rozwiązaniu traciłby każdy, kto zarabiałby więcej niż 2600 zł miesięcznie, bo wtedy w podatkach płaciłby więcej niż BDP w wysokości 1300 zł. Możliwe, że chodzi o wzrost stawki podatkowej tylko dla najbogatszych, ale po pierwsze – jak zauważa Rafał Trzeciakowski – tych jest zbyt mało, by w całości sfinansować program, a po drugie, oni już płacą nominalnie 36 proc., a wraz ze składką zdrowotną – 45 proc. dochodu.

A co ze zwiększeniem zadłużenia? O ile jeszcze jednorazowy wzrost deficytu o niecałe 14 proc. PKB byłoby do wyobrażenia (choć to byłby bardzo poważny wzrost mogący spowodować istotne reperkusje), o tyle systematyczne utrzymywanie takich deficytów byłoby niemożliwe bez wywoływania katastrofy finansowej.

Zatem zostaje tak naprawdę kreacja pieniądza – i do niej właśnie odwołał się dr Szlinder przyparty do muru przez red. Mazurka w kwestii podatków, wskazując na ECB i jego zdolność do tworzenia pieniędzy. Ostatecznie zwolennicy BDP nie mają wyjścia i muszą przywołać nowoczesną teorię monetarną (MMT) na ratunek[3]. Zdaje się, że obecna wysoka inflacja, wywołana wzrostem podaży pieniądza podczas pandemii, niczego zwolenników MMT oraz BDP nie nauczyła na temat monetyzacji deficytów rządowych!

3. Negatywny wpływ na rynek pracy

Olbrzymi koszt programu to nie jedyny problem. Drugą kluczową bolączką programu byłby negatywny wpływ na podaż pracy[4]. Podstawy ekonomii mówią wyraźnie, że wzrost pozapłacowego dochodu przesuwa linię ograniczenia budżetowego do góry (na poniższym wykresie obrazuje to przeskoczenie z linii F0-E0 na linię F1-E1). Jeśli tylko czas wolny jest dobrem normalnym – a nie ma raczej przesłanek, aby twierdzić inaczej – to wzrost pozapłacowego dochodu będzie powodował wzrost konsumpcji czasu wolnego (na poniższym wykresie z 70 do 80 godzin tygodniowo, przesuwamy się bowiem z punktu P0 do P1), a zatem redukcję czasu pracy.

 

Rys. 1: Wybór między pracą przynoszącą dochód i konsumpcję a czasem wolnym (na osi pionowej wartość konsumpcji w dolarach, na osi poziomej liczba godzin konsumowanych tygodniowo jako czas wolny)

Źródło: G. Bojras, Labor Economics, rozdział 2, https://www.hks.harvard.edu/fs/gborjas/publications/books/LE/LEChapter2.pdf.

 

Gdy nasz dochód spoza pracy rośnie, to możemy pracować mniej, aby uzyskać ten sam poziom konsumpcji. Nie musimy tyle samo czasu pracować, by sfinansować potrzeby, więc mając wyższy dochód pozapłacowy zwiększamy i konsumpcję, i czas wolny. Innymi słowy, im ktoś jest bogatszy (i ma wyższe dochody spoza pracy), tym trudniej go skłonić do wejścia na rynek pracy. Co ważne, powyższe rozumowanie nie zakłada, że ludzie są leniwi – to podstawowa analiza mikroekonomiczna, w której przyjmuje się jedynie, że istnieje przykrość pracy lub, alternatywnie, że ludzie cenią sobie czas wolny.

Ewentualny wzrost podatków na pokrycie BDP dodatkowo negatywnie wpłynąłby na podaż pracy, gdyż zmniejszyłby uzyskiwane płace, a tym samym atrakcyjność zarobkowania względem emerytur, zasiłków i aktywności w szarej strefie.

4. Problemy z eksperymentami z BDP

Dotychczasowe eksperymenty nie są specjalnie przekonujące. Wczesne badania dotyczące Stanów Zjednoczonych i Kanady dotyczyły tak naprawdę negatywnego podatku dochodowego. Zresztą potwierdziły one kierunek zmian postulowany przez teorię ekonomii. Jak sam przyznaje dr Szlinder w swojej książce o BDP[5] na s. 201 – „z pracy rezygnowała część dorosłych dzieci, które mogły dzięki temu kontynuować naukę, i w mniejszym stopniu osoby będące drugimi żywicielami rodziny (najczęściej kobiety), które decydowały się na poświęcenie większej ilości czasu domowej pracy opiekuńczej”. Badanie z Indii trudno uogólnić dla krajów rozwiniętych. W niemieckim eksperymencie bierze udział zaledwie 122 osoby. W słynnym badaniu fińskim płatności trafiały wyłącznie do bezrobotnych.

W ogóle niezwykle trudno jest o rzetelny i wiarygodny eksperyment w ekonomii, a zwłaszcza w związku z BDP. Dlaczego? Eksperyment ze swej natury jest ograniczony tak czasowo, jak i terytorialnie. Trudno jednak na podstawie dwuletniego badania dotyczącego maksymalnie 31 tys. osób formułować wnioski na temat polskiej gospodarki. Nie uwzględni ono negatywnych skutków finansowania ewentualnego krajowego programu poprzez radykalne podwyżki podatków bądź kreacji pieniądza. Do tego świadczenie wypłacane tylko przez dwa lata będzie generowało inne skutki niż świadczenie bezterminowe, jak w docelowej wizji zwolenników BDP. W tak krótkim czasie nie wszystkie negatywne efekty muszą się bowiem zmaterializować. Osoby otrzymujące świadczenia przez pewien ograniczony czas będą mieć dużo mniejszą motywację do rezygnacji z pracy niż osoby, które mogłyby sensownie zakładać, że będą otrzymywać pieniądze do końca swych dni (albo aż do emerytury).

Nie twierdzę, że ludzie następnego dnia po otrzymaniu pieniędzy będą masowo rzucać pracę. Twierdzę jednak – zgodnie zresztą z teorią ekonomii – że wzrost dochodu pozapłacowego będzie zmniejszał motywację do zarobkowania, stopniowo negatywnie przekładając się na stopę zatrudnienia. Nie wszyscy będą natychmiast (i całkowicie) rezygnować z pracy, początkowo będą to osoby najsłabiej związane z rynkiem pracy (np. osoby pracujące dorywczo albo na część etatu), ale wraz z upływem czasu oraz z obserwacją innych członków społeczeństwa coraz więcej ludzi będzie ograniczało swoją podaż pracy. Albo niekoniecznie ludzie będą masowo rezygnować z pracy, ale gdy będą ją z jakichkolwiek przyczyn tracić, to np. będą mniej aktywnie szukali nowej.

Ograniczenie terytorialne wydaje się mieć mniejsze znaczenie niż czasowe, ale również może wpływać na słabszy efekt na rynek pracy. Ostatecznie im bardziej powszechne dane zachowanie, tym łatwiej je naśladować. Dlatego przy BDP obejmującym cały kraj, a więc mającym pewną legitymizację społeczną, łatwiej byłoby ludziom rezygnować z pracy.

Do tego dochodzi niejasna kwestia, co właściwie taki eksperyment miałby wykazać. Dr Szlinder uważa bowiem, że BDP mógłby nieść ze sobą wiele pozytywnych efektów społecznych, takich jak redukcja stresu i przestępczości, wzrost zdrowia oraz zadowolenia z życia. Ale czy naprawdę wymaga badania to, że wzrost dochodów polepsza sytuację ludzi? To jest wszak oczywiste i nikt z tym nie polemizuje.

W tym kontekście dr Szlinder przywołuje często pilotażowy program BDP w Indiach w latach 2011-2012. Wskazuje, że „poprawiła się higiena i odżywianie oraz poziom zdrowia – wzrosło spożycie warzyw i owoców, mięsa, a jedyne co spadło, to spożycie alkoholu”. Tylko niekoniecznie dowodzi to błogosławieństw samego BDP, potwierdza jedynie pozytywne skutki wzrostu dochodu osób najuboższych. Cóż za przełomowe odkrycie: ubodzy ludzie mieli więcej pieniędzy, więc lepiej się odżywiali – któż by przypuszczał?! Prawidłowo skonstruowany eksperyment powinien porównywać gminy objęte BDP nie z gminami sąsiednimi, nieobjętymi BDP, tylko z gminami, w których następuje podobny wzrost dochodów, ale z innych źródeł niż BDP (np. ludzie otrzymują podobne kwoty na mocy innych programów socjalnych). Ekonomiści nie negują pozytywnych skutków wzrostu dochodów ludności – wszyscy mają to na celu. Wskazują raczej, że taki program byłby niezwykle kosztowny i generowałby negatywne skutki, które mogłyby właściwie przeważyć nad pozytywnymi, oraz że ukierunkowane transfery selektywne byłyby znacznie tańszym i lepszym sposobem na redukcję ubóstwa niż programy uniwersalne[6].

Inną kwestią jest to, że eksperyment w Indiach był przeprowadzony w jednym z najbiedniejszych regionów kraju – i to samo dotyczyłoby polskiego badania. Jasne jest, że pozytywne efekty wzrostu dochodu będą w takim regionie wyższe niż np. w Warszawie, gdzie dochody ludności są wyższe. Tym samym wykazane pozytywne skutki będą wyższe niż w przypadku ogólnokrajowym.

Zatem eksperymenty z BDP rozbijają się o to, że pozytywne skutki wzrostu dochodu osób ubogich są trywialne (i mogą być zawyżone), zaś efekty na zatrudnienie nie są skalowalne, to znaczy część negatywnych efektów na podaż pracy materializuje się dopiero w dłuższym okresie, wykraczającym znacznie poza horyzont badań.

5. Eksperymenty naturalne z BDP

Na szczęście z pomocą przychodzą nam eksperymenty naturalne, czyli sytuacje z realnego życia, a nie wykreowane przez badaczy. Wskażę na cztery takie eksperymenty, które – przy wszystkich swoich niedoskonałościach – sugerują jednoznacznie negatywny wpływ BDP na rynek pracy.

Po pierwsze, osoby, które wygrywają w loteriach typu polskiego Lotto, zmniejszają swoją podaż pracy. Według badania Roya Kaplana prawie jedna czwarta zwycięzców odchodzi z rynku pracy w ciągu pierwszego roku od wygranej, a dodatkowe 9 proc. zmniejsza swoją podaż pracy[7]. Oczywiście, wygrane w loteriach są dużo wyższe niż BDP, ale po pierwsze, chcemy ustalić kierunek zmian, a po drugie, wygrane są jednak jednorazowymi wydarzeniami, a BDP miałby charakter regularnych płatności otrzymywanych przez całe życie.

Po drugie, większość emerytów przechodzi na emeryturę dokładnie po osiągnięciu wieku emerytalnego. Choć ostatnio procent ten spadł, to jednak w 2020 r. wciąż ponad 62 proc. osób uprawnionych do emerytury zaczęło ją pobierać dokładnie w wieku emerytalnym, mimo wszystkich ekonomicznych korzyści związanych z dłuższą aktywnością zawodową[8]. Gdy zatem pojawia się dochód spoza pracy w postaci emerytury, to ludzie masowo opuszczają rynek pracy.

Po trzecie, hojne zasiłki dla bezrobotnych w czasie pandemii w Stanach Zjednoczonych mogły negatywnie wpłynąć na zatrudnienie. Według badania Holzera i współpracowników wcześniejsza rezygnacja przez niektóre stany z federalnego dodatkowego zasiłku w czerwcu 2021 r. spowodowała wzrost przepływu ludzi z bezrobocia do zatrudnienia o 14 proc. w porównaniu do stanów, które nie zrezygnowały wcześniej z federalnego wsparcia.

Po czwarte, wprowadzenie 500+ przyczyniło się do dezaktywizacji zawodowej kobiet. Według badania Kiełczewskiej ze współpracowniczkami współczynnik aktywności zawodowej matek spadł do połowy 2017 r. o 2,4 p. p. na skutek wprowadzenia świadczenia na dziecko[9]. Początkowo program był bezwarunkowy tylko jeśli chodzi o drugie i kolejne dziecko, natomiast od połowy 2019 r. już za każde dziecko przysługuje rodzicom 500 zł miesięcznie, co sprawia, że program stanowi właściwie BDP, tylko że ograniczony do osób poniżej 18 roku życia.

Oczywiście, wszystkie te przykłady nie stanowiły czystego BDP. Niemniej pokazują, że – zgodnie z teorią ekonomii – ludzie reagują na bodźce i gdy ich dochód niepowiązany z pracą wzrasta, to decydują się zmniejszyć swoją podaż pracy i konsumować więcej czasu wolnego.

6. Podsumowanie

Co jakiś czas BDP powraca do debaty publicznej, mimo swoich oczywistych problemów, przede wszystkim w postaci olbrzymiego kosztu i negatywnego wpływu na rynek pracy.

W sumie popularność wizji świata bez konieczności pracowania i „w którym ludziom przynależy się pewien poziom zabezpieczenia materialnego tylko ze względu na to, że są ludźmi” – nie powinna dziwić. Wizja świata bez ubóstwa, bez konieczności pracy i bez niepewności o byt jest z pewnością kusząca. Jednak ubóstwa nie da się rozwiązać poprzez dodruk pieniądza czy wzrost podatków (podatki pochodzą bowiem z wcześniej wypracowanych dochodów). Kluczem jest systematycznie wysoki wzrost gospodarczy, a ten BDP mógłby hamować. Rzadkość zasobów, która jest inherentną cechą doczesnego świata, wymusza zaś konieczność pracy – przynajmniej do momentu, w którym każdy będzie posiadał robota pracującego za niego (co ciekawe, wizja masowej robotyzacji jest używana jako argument za wprowadzeniem BDP).

Otrzymywanie świadczeń pieniężnych za nic mogłoby zwiększyć bezpieczeństwo ekonomiczne beneficjentów netto programu (pomijam tutaj wszystkie negatywne efekty omówione w tekście), ale znam znacznie tańszy sposób na osiągnięcie tego samego. Mianowicie zamiast liczyć na redystrybucję dochodu od innych przez rząd można po prostu oszczędzić równowartość przynajmniej kilkumiesięcznych wydatków – wtedy również stalibyśmy się mniej zależni od rynku pracy i zestresowani, ale dzięki swojej pracy i oszczędnościom, a nie zasiłkom od państwa.

Motyw krainy szczęścia i beztroski widoczny w idei BDP ma swoje korzenie już w starożytności, a najbarwniej rozwinął się w średniowiecznych opowieściach o Kukanii zwanej w Polsce też Krajem Pieczonych Gołąbków. W krainie tej, podobnie jak w krainie BDP, przywileje warstw rządzących, w postaci wolności od głodu i ciężkiej pracy, miały ulec przemianie w prawo wszystkich mieszkańców. Dokładniejszy opis tej krainy przedstawia XIII-wieczny utwór francuski (wyróżnienie moje):

Domy tam są zbudowane z ryb, wędlin i masła, wszędzie zastawione stoły, pieczone gęsi rosną przy drogach, w studniach płynie czerwone wino, w winie srebrne i złote puchary. Pełne sakiewki przynosi się z pola, zamiast za pracę płaci się za sen, znajduje się tam również fontanna młodości.

Podobnie opisuje Kukanię pewien niderlandzki utwór (wyróżnienie moje):

Jest to kraj pięknych niewiast, stworzony przez duchy święte. Kto tam śpi najdłużej, zarabia najwięcej i nikt tam nie pracuje […]. Ściany są tam z kiełbas, okna i drzwi z łososi i jesiotrów […], belki w domach z brył masła, a sufity z pierników. Stoły i stołki wypieczone z cukru […]. Podłogi ułożone z smażonych węgorzy, dachy zaś pokryto naleśnikami. Płoty stoją po polach, upleciono z dużych, ładnych minogów […]. Nikomu niczego nie braknie, bo wszędzie latają pieczone gęsi, a ryby, mięso i tłusty drób gotują się same, gdy czas jeść; gdyż taki jest tego kraju obyczaj […] środkiem płynie rzeka dobrego wina i piwa, a na jej brzegach leżą srebrne czarki i duże puchary.

Cóż, wizja równie nierzeczywista do spełnienia jak BDP, ale o ile barwniejsza! Niestety, jak naucza ekonomia, nie ma darmowych obiadów, a pieczone gołąbki nie wlecą same do gąbki.

[1] Przede wszystkim: https://mises.pl/artykul/sieron-money-for-nothing-czyli-bezwarunkowy-dochod-podstawowy, https://mises.pl/artykul/sieron-niebezpieczny-jak-bezwarunkowy-dochod-podstawowy,

[2] Zakładam tutaj niezmienność bazy podatkowej oraz likwidację obecnych wydatków finansowanych z PIT-u i CIT-u. Ich utrzymanie wymagałoby jeszcze większego wzrostu stawek podatkowych, aż górna stawka PIT-u przekroczyłaby 100 procent (sic!). Podałem część wpływów podatkowych przypadających budżetowi państwa – ogółem wynoszą one ponad 160 mld zł, co jednak nie zmienia tego, że sfinansowanie BDP podatkami jest pomysłem nierealistycznym.

[3] MMT krytykowałem w tych tekstach i wystąpieniach: https://mises.pl/artykul/nowoczesna-teoria-monetarna-kiepska-teoria-na-trudne-czasy, https://for.org.pl/pl/a/8055,analiza-6/2020-nowoczesna-teoria-monetarna-musi-odejsc, https://www.obserwatorfinansowy.pl/bez-kategorii/rotator/1441984-2/, https://www.parkiet.com/gospodarka-krajowa/art19671021-mmt-nadzieja-ekonomii-czy-szarlataneria.

[4] Inne problemy z BDP to wzrost wydatków publicznych i rozrost rządu oraz możliwy wzrost niechęci względem imigrantów (jeśliby byli uprawnieni do świadczeń). Do tego BDP prowadziłby do rozrostu państwa opiekuńczego i paternalizmu oraz do realizacji wizji, w której każdy ma prawo do określonego poziomu dochodu – nieważne, czy jest w stanie samodzielnie pracować, czy też nie. Oznaczałoby to jednak, że ludzie są uprawnieni do dochodu wygenerowanego przez innych (wszak program zakłada redystrybucję dochodu od najbogatszych), a także dalsze oddzielenie dochodu od wartości dodanej wygenerowanej przez jednostki na rynku.

[5] Nawet zrecenzowałem ją dla Ekonomisty: http://www.ekonomista.info.pl/?rok=2019&nr=6&lang=0&menu=0&t=5. Tak podsumowałem tę pozycję: „o ile fragmenty książki Macieja Szlindera są ciekawe i w interesujący sposób przybliżają istotę, historię oraz stan debaty nad BDP, o tyle kwestia sfinansowania tego programu została przeanalizowana w niesatysfakcjonujący sposób, zaś wiele innych obaw związanych z ewentualnym wprowadzeniem dochodu podstawowego w ogóle nie zostało omówionych (np. wpływ na etos pracy, rozrost aparatu państwa i wzrost zależności obywateli od niego). Jednak podstawowym mankamentem tej książki jest jej silne zideologizowanie, przejawiające się tak w warstwie merytorycznej, jak i językowej”.

[6] Za przykład mogą stanowić publikacje Banku Światowego: https://www.oecd-ilibrary.org/economics/basic-income-or-a-single-tapering-rule-incentives-inclusiveness-and-affordability-compared-for-the-case-of-finland_d8c0fbc4-en, https://openknowledge.worldbank.org/handle/10986/32677.

[7] Roy Kaplan, „Lottery Winners and Work Commitment: A Behavioral Test of the American Work Ethic”, Journal of the Institute for Socioeconomic Studies, 10 (Summer 1985): 82–94. Zob. również Guido W. Imbens, Donald B. Rubin, Bruce Sacerdote, „Estimating the Effect of Unearned Income on Labor Supply, Earnings, Savings, and Consumption: Evidence from a Survey of Lottery Players”, American Economic Review, 91 (September 2001): 778–794; David Cesarini, Erik Lindqvist, Matthew J. Notowidigdo, Robert Ostling, „The Effect of Wealth on Individual and Household Labor Supply: Evidence from Swedish Lotteries”, American Economic Review, 107 (December 2017): 3917–3946, podaję za: G. Bojras, Labor Economics, rozdział 2, https://www.hks.harvard.edu/fs/gborjas/publications/books/LE/LEChapter2.pdf.

[8] https://www.money.pl/emerytury/zus-polacy-masowo-rezygnuja-z-emerytur-6685962061048800a.html.

[9] Magda, I., Kiełczewska, A., Brandt, N. (2018), The „Family 500+” child allowance and female labour supply in Poland, IBS Working Paper 01/2018. Inne badania również wykazują negatywny wpływ 500+ na aktywność zawodową matek: https://journals.ur.edu.pl/nsawg/article/view/1390/1355, https://journals.ur.edu.pl/nsawg/article/view/1391/1356, http://grape.org.pl/WP/54_Premik_website.pdf.

Ilustracja: Pieter Bruegel, Kraina szczęśliwości

Kategorie
Ekonomia pracy i demografia Ekonomia sektora publicznego Komentarze Nierówności dochodowe Teksty Transfery społeczne

Czytaj również

Lee_Redystrybucja-w-Stanach-Zjednoczonych.jpg

Transfery społeczne

Lee: Redystrybucja w Stanach Zjednoczonych

Większość transferów rządowych nie jest przekazywana do biednych.

Jasay_„Chleb-i-igrzyska”-we-współczesnym-państwie-opiekuńczym.jpg

Transfery społeczne

Jasay: „Chleb i igrzyska” we współczesnym państwie opiekuńczym

O przyczynach nieproduktywności.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 5
printer_brrrrrr

Nie wiem jak oni ten eksperyment chcą zrobić. Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że podatku na sfinansowanie tej zabawy na uczestników raczej nie nałożą :D

Odpowiedz

Dr. Paul Kopetzky

Zgadza się. Jednak to jest tylko efekt i skutek współczesnego gospodarczego, finansowego i socrynkowego myślenia /bezpieczeństwo über alles/, socyalizmu ekonomicznego /wygoda i spokój za wysokie podatki/, demokracji /lud w sumie tego chce i potrzebuje/. Ten stan nowoczesnej i postępowej świadomości społecznej rozwija się przecież już od tak co najmniej początku ubiegłego XX wieku. Pomimo wszystko i wszystkiego - pozorny spokój + ład + szczęście, choć za horyzontem jest...?!
Nic nowego pod słońcem... póki jeszcze nam świeci za darmo.
RIP gospodarce, pracy i rozwojowi?!

Odpowiedz

Inflacja over 9000

Pętla. Finansowanie BDP z podatków. Mniejsza aktywność zawodowa. Mniej pieniędzy z podatków. Brakuje na BDP. Podniesienie podatków. Brak zachęty do pracy. Mniejsza aktywność zawodowa. Brakuje na BDP. Nie ma już co podnieść. Nie ma to kto wytwarzać dóbr i nie ma za co je kupić. Taplamy się w kupie. 🥲

Odpowiedz

QcLiber

Dzięki za bardzo wyczerpująco rozpracowany mit. Pozdrawiam;

Odpowiedz

Paulina

Wreszcie ktoś rzetelnie przedstawił problem BDP. Moim zdaniem powinno się dodać, że BDP jest po prostu nieuczciwy społecznie. Faworyzowane będą jednostki słabe co nie ma nic wspólnego z wyrównywaniem szans. Teraz jest podobnie z 500+ (i innymi socjalami), który zachęca osoby z niską wiedzą finansową i niezaradne życiowo do posiadania dzieci. Roszczeniowość wśród tego typu osobników zdecydowanie wzrosła. Bez zapomóg nie potrafią wyżyć, czyli są dysfunkcyjne. Wykształcone osoby są odporne na tego typu powiedzmy socjo-obiecanki, bo wiedzą skąd pochodzą pieniądze od Rządu i jaki będą miały skutek dla ich dzieci.
BDP jest to zwykłe karanie obywateli zaliczanych do klasy średniej (bogaci sobie doskonale poradzą) za włożony trud w gromadzenie oszczędności czy inwestowaniu we własne dzieci kosztem czasu. Mam nadzieję, że żaden Rząd w Polsce nie wpadnie na głupi pomysł wprowadzenia tego nawet dla jednego regionu. Wystarczą odpowiednie inwestycje i efektywniejsze działanie inspekcji pracy.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.