KRS: 0000174572
Powrót
Teoria ekonomii

McMaken: Dzieło sztuki ze starych bananów pokazuje, że wartość jest subiektywna

5
Ryan McMaken
Przeczytanie zajmie 6 min
McMaken_Dzieło-sztuki-ze-starych-bananów-pokazuje-że-wartość-jest-subiektywna.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Ryan McMaken
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Mateusz Czyżniewski
Wersja PDF

Galeria sztuki Art Basel w Miami sprzedała za 120 000 dolarów kreację artystyczną składającą się z banana przyklejonego taśmą do ściany. Co najmniej jeden identyczny egzemplarz sprzedano za podobną kwotę. Trzecia praca została wyceniona na 150 000 dolarów. Banan użyty do stworzenia ekspozycji był prawdziwym owocem, a podczas wystawy artysta performance o imieniu David Datuna zjadł jego część.

Wyczyn Datuny zilustrował tylko to, co wszyscy powinni już wiedzieć: wartość kreacji nie miała prawie nic wspólnego z samym bananem. Jej wartość nie wynikała z ilości pracy włożonej w jej wytworzenie ani z kosztu materiałów, z których został wykonany. Rzeczniczka muzeum podsumowała prawdziwe źródło wartości tego przedmiotu, zauważając: „On [Datuna] nie zniszczył dzieła sztuki. Banan jest tym konceptem”.

Innymi słowy, ludzie, którzy kupili możliwość oglądania sztuki, tak naprawdę nie kupowali banana i taśmy. Osoba, która kupiła sztukę, kupowała możliwość zakomunikowania innym ludziom, że jest wystarczająco bogata, aby wydać 120 000 dolarów na dzieło sztuki, które wkrótce przestanie istnieć. To była transakcja, która polegała na nabyciu statusu w zamian za pieniądze. Banan był tylko niewielką częścią wymiany.

Co więcej, transakcja ta dawała galerii, sprzedawcy i nabywcy sztuki możliwość podniesienia swojego statusu poprzez zostanie tematem niezliczonych artykułów i dyskusji prowadzonych w mediach społecznościowych. Jak z pewnością spodziewali się artyści i wszyscy inni zainteresowani sprzedażą bananów, można było liczyć na to, że media będą zachowywać się tak, jakby ta sztuka była czymś nowym, oburzającym bądź ekscytującym. „Świat sztuki oszalał” — ogłosił na pierwszej stronie „New York Post”. Setki tysięcy komentatorów na różnych forach społecznościowych wypowiedziało się w tej sprawie.

Zastanawia jednak, ile razy można powtarzać tę sztuczkę w kółko, aż ludzie stracą zainteresowanie. Najwyraźniej: wiele razy. Przecież tego typu dzieło nie jest niczym nowym. Od dziesięcioleci awangardowi artyści używali śmieci i innych znalezionych przedmiotów do tworzenia sztuki, a ludzie z dużym dochodem do dyspozycji byli skłonni płacić za to duże pieniądze. To wszystko jest w zasadzie wewnętrznym żartem wśród bogatych ludzi, a zwykli ludzie w kółko reagują tak samo.

Z punktu widzenia zdrowej ekonomii nie ma w tym absolutnie nic szokującego, mylącego czy niezrozumiałego. Transakcje takie jak te mogą nas zaskakiwać tylko wtedy, jeśli wciąż pozostajemy w niewoli błędnych teorii wartości, opartych o przekonanie, że dobra i usługi są wyceniane na podstawie tego, ile pracy i materiałów w nie włożono. To nie jest prawda w przypadku jakiegokolwiek dobra czy usługi, a już na pewno nie jest to prawdą w przypadku sztuki.

Czy to śmieć, czy sztuka?

W rzeczywistości dwa identyczne przedmioty mogą być wyceniane na dwa zupełnie odmienne sposoby, wtedy gdy zmieni się kontekst i opis przedmiotów.

Jak podaje „Daily Mail”, badanie z 2016 roku sugeruje, że ludzie inaczej wyceniają zwykłe przedmioty w zależności od tego, co im się o nich mówi: „Według nowych badań, określenie, że coś jest sztuką, automatycznie zmienia naszą reakcję na to, zarówno na poziomie neuronalnym, jak i behawioralnym”.

W tym przypadku naukowcy z Rotterdamu w Holandii kazali badanym oceniać, jak cenią obiekty na zdjęciach. Kiedy powiedziano im, że obiekty te są „dziełem sztuki’’, ludzie oceniali je inaczej.

Innymi słowy, postrzegana wartość przedmiotów może się zmienić bez dodawania do nich dodatkowej pracy i bez dokonywania jakichkolwiek fizycznych zmian.

Wartość, jak się wydaje, jest określana przez danego człowieka, a nam przypominają się przełomowe konstatacje Carla Mengera na temat teorii wartości:

Wartość jest osądem, jaki ekonomizujący ludzie wydają na temat znaczenia dóbr, którymi dysponują dla utrzymania ich życia i dobrobytu. Dlatego wartość nie istnieje poza świadomością ludzi.

W jednej chwili osoba może pomyśleć, że patrzy na śmieci, o których prawdopodobnie dowiedziała się, że mają niewielką wartość. Kiedy powie się mu, że te śmieci to tak naprawdę „dzieło sztuki’’, cała sytuacja się zmienia. (Oczywiście, aby poznać ich preferencje z całą pewnością musielibyśmy zobaczyć, jak ich preferencje przekładają się na rzeczywiste działania poprzez wymianę ekonomiczną).

Zmiana, tak jak rozumieli ją zarówno Menger, jak i Mises, jest spowodowana nie przez zmiany w samym przedmiocie, ale przez zmiany w danym kontekście i w subiektywnej ocenie odbiorcy.

Wartość szklanki wody na gorącej pustyni jest inna niż wartość szklanki z wodą znajdującej obok czystej rzeki. Rzeczywiście, szklanka wody wystawiona w muzeum jako sztuka — jak w przypadku „An Oak Tree” Michaela Craig-Martina — różni się od wody występującej zarówno na pustyni, jak i nad rzeką. Podobnie, wartość pisuaru wystawionego w muzeum jako sztuka — jak w przypadku „”Fontanny” Marcela Duchampa — jest inna niż fizycznie identycznego pisuaru w toalecie.

Artykuł w „Daily Mail” próbuje powiązać obserwacje badaczy z teoriami Immanuela Kanta na temat estetyki. Jednak nie trzeba nic wiedzieć o estetyce, by dostrzec, że to badanie po prostu pokazuje nam coś na temat wartości ekonomicznej: jest ona, parafrazując Mengera, obecna w „świadomości ludzi’’.

I to właśnie w dużej mierze dzięki temu faktowi centralne planowanie gospodarki jest niemożliwe. Jak centralny planista może uwzględnić ogromne zmiany w postrzeganej wartości, opierając się na czymś więcej niż tylko na tym, że mówi się, iż coś jest sztuką?

Czy szklanka z wodą najlepiej nadaje się do postawienia na półce w muzeum, czy też najlepiej nadaje się do zaspokojenia pragnienia? A może woda jest najlepiej wykorzystywana do produkcji energii? Ile dokładnie powinno się jej zużywać na każdy cel?

Omawiając problemy kalkulacji ekonomicznej w socjalizmie, Mises zauważył, że bez systemu cen nie ma sposobu, by powiedzieć, że dana ilość wody najlepiej nadaje się w celu picia, a nie do celu wystawienia sztuki nowoczesnej. Fakt, że ludzie potrzebują wody do picia, też nie jest kluczem do określenia jej wartości. (Patrz paradoks diamentu i wody).

Na funkcjonującym rynku konsumenci będą angażować się w wymiany dotyczące wody w sposób, który odzwierciedla to, jak bardzo preferują dane użycie wody w stosunku do innych zastosowań. W pewnych sytuacjach niektórzy konsumenci mogą chcieć ją pić. W innych natomiast mogą woleć podlewać nią rośliny. W jeszcze innych sytuacjach mogą chcieć kontemplować wystawę sztuki składającą się z niewiele więcej niż szklanki wody. Cena wody w każdym miejscu i czasie będzie odzwierciedlać te działania.

Bez tych sygnałów cenowych próba stworzenia centralnego planu mówiącego, jak należy wykorzystać każdą uncję wody jest zadaniem niemożliwym.

Czy musimy wiedzieć, dlaczego ludzie zmieniają swoje poglądy na temat przedmiotów, gdy mówi się im, że są sztuką? Nie musimy. W rzeczy samej, gdyby był tutaj Mises, być może jako jeden z pierwszych przypomniałby, że ekonomia nie musi mówić o procesach umysłowych, które prowadzą do tego, że ludzie preferują różne zastosowania dla różnych przedmiotów, choć z pewnością możemy zaryzykować takie przypuszczenie. Jest mało prawdopodobne, że nabywca oklejonego banana kupił go, ponieważ planował go zjeść.

Ale nawet jeśli mylimy się co do motywacji kupującego, faktem pozostaje, że kupujący z jakiegoś powodu wycenił banana na 120 000 dolarów — a wartość ta była subiektywna dla kupującego.

Podobnie nie możemy wiedzieć na pewno, dlaczego każda osoba ceni wodę do picia ponad „wodę dla sztuki” lub odwrotnie. I rządowy planista lub regulator również nie może tego wiedzieć.

Źródło ilustracji: Adobe Stock

Kategorie
Teksty Teoria ekonomii Tłumaczenia

Czytaj również

Salerno_Lionel Robbins - neoklasyczny zwolennik maksymalizacji

Teoria ekonomii

Salerno: Lionel Robbins - neoklasyczny zwolennik maksymalizacji funkcji użyteczności czy pionier prakseologii?

Jak się wydaje, Kirzner całkowicie dyskwalifikuje Robbinsa jako protoplastę paradygmatu prakseologicznego w ekonomii.

Hulsmann_Makroekonomia według Rogera Garrisona

Teoria ekonomii

Hülsmann: Makroekonomia według Rogera Garrisona

Książka Garrisona zawiera wiele wnikliwych omówień poruszających problematykę polityki fiskalnej.

Shostak_Preferencja czasowa to kluczowy czynnik wpływający na stopy procentowe

Teoria ekonomii

Shostak: Preferencja czasowa to kluczowy czynnik wpływający na stopy procentowe

Polityka pieniężna tylko zniekształca sygnały dotyczące zmian wartości stóp procentowych, a tym samym doprowadza do niewłaściwej alokacji zasobów w czasie, co prowadzi do cyklu koniunkturalnego. 

wysocki-megger-austriacka-ekonomia-dobrobytu-ujecie-krytyczne

Teoria ekonomii

Heyne: Efektywność ekonomiczna

Czym jest dla ekonomistów?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 5
Tadeusz Białek

Dziękuję bardzo za takie "dzieła" sztuki nowoczesnej. Kilka lat temu "artystka" w swoim mieszkaniu na osiedlu Za Żelazna Bramą zrobiła sztukę . ściany sufit i podłogę wyłożyła balotami słomy. Skończyło sie jak Straż Pożarna zawitała w progi jej mieszkania. Do dzisiaj spłaca grzywnę a performance wyleciały jej z głowy. Inny artysta(?) przybił sobie mosznę do bruku na Polach Elizejskich. Czy to ma być sztuka? Jak to porównać do obrazów Matejki , Malczewskiego czy Boznańskiej?

Odpowiedz

EduKacja

Tu nie chodzi o to, że banan z taśmą to sztuka dobra lub słaba. Chodzi o subiektywizm w ocenie danego "dzieła". Gdyby wartość nie była subiektywna, lecz obiektywna, to problem nie istniałby.

Odpowiedz

Jakub Piekut

ale wy wiecie że to po prostu pralnia brudnych pieniędzy

Odpowiedz

Agnieszka Płonka

Autor oryginalnego artykułu jest również wiodącym... ekhm... anty-NATOwcem mises.org i jest drukowany przez.. ekhm... Eurasia Review. Taka niewinnie brzmiąca witryna medialna z bazą w... ekhm... Oregonie. Sami-wiecie-co.
O bananach można pisać, pytanie tylko, czy chcemy promować takich ludzi jak McMaken, skoro łatwo znaleźć inne jego treści i wyrobić sobie nienajlepszą opinię o środowisku.
Ale cóż, to bolączka czasu wojny i bolączka naszych stosunków z Amerykanami. Cieszę się, że nie ma tu bezpośrednio szkodliwych treści tego człowieka, nie licząc zupełnie nietrafionego artykułu o Ukrainie z 2014, w którym pokazał po prostu, że nie rozumie innych niż Kolorado części świata i że zmienia sobie rzeczywistość pod tezę.
Na szczęście od 2014 zmądrzeliśmy.
Ja na swojej stronie po prostu udawałabym, że McMaken nie istnieje.
Pod rozwagę.

Odpowiedz

Piotr

Nie trzeba się uciekać do sztuki.. buty, czapka, słuchawki, perfumy (odpowiednio: Adidas, Tommy, Beats, Channel) będą zaspokajały te same potrzeby co podróbki z targu, czy marketu.. plus jedną, której te tańsze nie zaspokoją - indywidualne poczucie snobizmu, pozycji, luksusu, statutu materialnego. W przypadku tych zwykłych dóbr wykreowano marki i modę.. W przypadku sztuki.. nie kupuje się dzieła, lecz nazwisko twórcy. I drugorzędne jest to czy ten twórca ma szacunek do swoich odbiorców i tworzy DZIEŁA, czy tez go nie ma i tworzy śmieci (pseudosztukę). Nie żal mi odbiorców, których twórcy nie szanują, to ich pieniądze, więc robią z nimi co chcą. Zakładam jednak, że po czasie dysonans pozakupowy jest doświadczeniem trwałym..

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.