Tag: ceny

Polleit: Ceny aktywów to też ceny
Żyjemy w czasach inflacji. Niektórzy mogą uznać to stwierdzenie za kontrowersyjne, gdyż obecnie powszechnie rozumie się inflację jako wzrost wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI — Consumer Price Index) o ponad 2 proc. rocznie. Istnieją jednak przekonujące powody do zakwestionowania tego punktu widzenia. Z jednej strony CPI nie obejmuje „aktywów”, takich jak na przykład akcje, mieszkania, nieruchomości itd. W rezultacie, zmiany cen tych dóbr nie wliczają się do zmian CPI.

Machaj: „Ceny i koszty” – wykład wygłoszony podczas III Zimowej Szkoły Ekonomicznej Instytutu Misesa
Karpacz, 13-17 stycznia 2016 r.

Machaj: Rozdział 14. podręcznika „Wolna przedsiębiorczość” – inflacja
Inflacja to w największym uproszczeniu ciągłe wzrosty cen za dobra i usługi. Możemy ją sobie wyobrazić trochę jak tajemną siłę, która co jakiś czas zabiera nam z portfela jakieś pieniądze. Załóżmy, że w roku 2015 wydaliśmy 100 złotych na pięćdziesiąt gałek lodów (po 2 złote). Załóżmy, że w roku 2016 te gałki zaczęły kosztować 2,5 złotego. Oznacza to, że za 100 złotych mogliśmy już kupić 40 gałek, a nie jak wcześniej 50. Możemy kupić realnie mniej dóbr niż w okresie poprzednim. W języku ekonomicznym mówimy wtedy, że doszło do zjawiska inflacji, czyli do spadku siły nabywczej pieniądza.

Rozdział 8 podręcznika „Wolna przedsiębiorczość” – koszty i ceny
O finalnej cenie danego dobra decyduje gotowość konsumentów do jego kupienia. Jednakże ceny wszystkich dóbr na rynku są od siebie współzależne. Na cenę danego dobra wpływa wiele dodatkowych czynników, a nie tylko nasza gotowość do jego kupna.

Shostak: Stabilne ceny i niestabilne rynki
Zauważmy, że decydenci Fedu twierdzą, iż są zmuszeni stabilizować poziom cen, by gospodarka rynkowa mogła wydajnie funkcjonować. Oczywiście jest to sprzeczność sama w sobie, gdyż każda próba manipulacji tzw. poziomem cen wiąże się z ingerencją w działanie rynków, co z kolei prowadzi do wysyłania błędnych sygnałów przekazywanych przez zmiany względnych cen.

Rothbard: Czy wielkie korporacje mogą narzucać ceny?
Etatowi krytycy Wielkiego Biznesu (ang. Big Buisness) podnoszą regularnie jeden ulubiony zarzut ― niezależnie od tego, czy czasy są dobre czy złe, ceny są zbyt wysokie. W czasach kryzysu Wielki Biznes utrzymuje je zbyt wysoko, co stanowi przyczynę bezrobocia; kiedy nadchodzi boom, wówczas Wielki Biznes, podnosząc ceny, staje się głównym winowajcą cenowej „inflacji”. Z zarzutów tych wynika, że wielkie firmy ― jakimś cudem ― mogą ignorować prawa popytu i podaży i posiadły przywilej despotycznego dyktowania cen, które mogą pobierać czy zarządzić.
Hayek: Moralny nakaz rynku
Jeżeli więc jest prawdą, że ceny są sygnałami, które umożliwiają nam dostosowanie naszych działań do nieznanych wydarzeń oraz potrzeb, to bezsensowne jest przekonanie, że można kontrolować ceny. Nie można ulepszyć sygnału, jeżeli nie wiemy, co sygnalizuje.
Reisman: Spadające ceny są antidotum na deflację
Ciągłe mylenie spadających cen z deflacją stoi na przeszkodzie powrotu do dobrej koniunktury. Przyjmując, że spadające ceny są deflacją, a nie skutkiem deflacji, a zarazem lekiem na nią, ludzie będą mylić rozwiązanie problemu z samym problemem, który należy rozwiązać.