Powrót
Teksty

Rothbard: Oceniając Samuelsona

0
Przeczytanie zajmie 11 min

Autor: Murray N. Rothbard
Tłumaczenie: Jan Lewiński

[Następująca recenzja dziewiątego wydania słynnej Ekonomii Paula Samuelsona pierwotnie ukazała się w The Wall Street Review of Books (grudzień 1973) pod tytułem „A Review of Paul Samuelson, Economics, 9th ed. (New York: McGraw-Hill, 1973)” oraz w The Logic of Action II (Edward Elgar, 1997, s. 254–59. Ekonomia Samuelsona doczekała się już 17. wydania.]

Recenzja kolejnego wydania Ekonomii Paula Samuelsona jest zadaniem równie niewykonalnym, jak dokonanie skrótowej recenzji obecnego stanu samej amerykańskiej gospodarki. Ten spektakularny bestseller w sposób szczególny, na tle innych podręczników ekonomicznych, zainspirował całą flotyllę naśladowców. Nowe wydanie pojawia się co trzy lata, obfitując w kolory, wykresy, diagramy i najnowsze techniki profesjonalnego układu graficznego, a wszystko w otoczeniu licznych satelit: podręczników dla wykładowców, książek ćwiczeń, lektur, przezroczy, banków testów – co tylko da się pomyśleć.

Nieprzypadkowo w każdej kolejnej edycji kolory stają się coraz to bardziej krzykliwe i, co ważniejsze, zwiększa się rozmiar (868 stron w ósmym wydaniu, 917 w dziewiątym). Dzieje się tak, jak nieszczęsny student wkrótce odkrywa, że Samuelson, wraz z całą czeredą naśladowców, jest gigantycznym potpourri (albo stosem odpadków kuchennych, zależnie od punktu widzenia) kawałków i wiórów technik i danych, z których żadne nie są zintegrowane w jakąkolwiek strawną czy zrozumiałą całość. Samuelson zakończył przedmowę nowego wydania zapewniając, w swoim typowym, energicznym stylu: „Zazdroszczę czytelnikowi, po raz pierwszy zapuszczającemu się w wyprawę po fascynującym świecie ekonomii (…) pozwolę sobie jedynie powiedzieć: bon appetit!” (s. XII). Zupełnie na odwrót, moje serce ściska się na myśl o biednym, zdezorientowanym studencie, który staje w obliczu tego olbrzymiego szwedzkiego stołu, na którym znajdzie wszystko od ciętych uwag do Paradoksu Giffena, analizy produktywności marginalnej, modeli wzrostu Harroda-Domara-Modiglianiego, notatek o przeszłości ekonomistów i ich teraźniejszości, aż po najnowsze, superzaawansowane wywody na temat analizy teorematu przełączania. Do czegóż może dzięki temu dojść? Nic dziwnego, że ekonomia jest prawie zawsze jednym z najbardziej znienawidzonych przedmiotów w toku nauczania akademickiego. Studentowi nie przedstawia się żadnego jasnego i spójnego obrazu, żadnych przekonywających wskazówek dotyczących tego, jaki jest faktyczny sens ekonomii. Zamiast tego, rozpoczynając od prawie zerowej wiedzy o zakresie tej nauki, może on tylko zaciskać zęby, wkuwać jak szalony i modlić się, by zajęcia skończyły się jak najszybciej zaliczeniem egzaminów. Nie w tym rzecz, że inne ważne teksty są wiele lepsze; Ekonomia Samuelsona różni się od konkurencji tym, że jest większa, bardziej niestrawna i wypełniona impertynenckimi i sardonicznymi docinkami, którymi Samuelson przywykł zbywać odbiegające od normy sposoby widzenia.

Samuelson i większość innych tekstów nabywa rozmiarów z każdym wydaniem, ponieważ pisane są one jako kompendia uznawanych w czasie ich publikacji opinii. Niewiele więc umyka uwadze; w miarę, jak społeczeństwo mierzy się z coraz to nowymi problemami gospodarczymi, do książki dodaje się coraz to więcej rozdziałów – więcej obszarów problemowych – i niezależnie od tego, czy tą nową modą stanie się zacofanie gospodarcze lub bezrobocie, inflacja, Nowa Lewica, czy może ekologia. Zatem, z samej ich natury, jest prawie niemożliwe, by książki owe były w stanie być wprowadzeniem w profesję, przedstawieniem problemów społeczeństwa i, tym samym, przygotowaniem studenta na nowe problemy, z którymi będzie się musiał stykać w świecie, w który wkracza. Zamiast tego podręczniki te pozostają zawsze i bez wyjątku z tyłu, gdyż uzupełniane są o jeszcze kolejny paragraf lub rozdział na temat następnej „istotnej” w chwili dokonywania zmian mody, tylko po to, by po ich wydaniu okazało się, że temat jest już niemodny. Jednak wciąż dodaje się po trochu coraz to kolejnych niestrawnych kawałków do tego szwedzkiego stołu. O ile lepiej byłoby, gdyby zaprzestano prób poruszania następnych tematów, jakie tylko przyjdą na myśl, i wzięto się za podstawowy sens teorii ekonomicznej, rozwijając go uważnie i skrupulatnie (jak, na przykład, czynią Alchian i Allen w swojej błyskotliwej University Economics, która mimo to nadal pozostaje na poziomie zbyt wysokim jak na podstawowy, wprowadzający wykład)[1].

Zanim zajmiemy się szczegółami dziewiątego wydania, zaznaczmy, że tak, jak w wypadku poprzednich edycji, tekst dotknięty jest standardowymi, zasadniczymi przypadłościami współczesnej ekonomii amerykańskiej: przede wszystkim jałowym podkreślaniem warunków równowagi statycznej, która nigdy nie może (i nie powinna) zaistnieć, a także powracającymi echami modelu keynesistowskiego, ukazanego bez choćby wskazania jego największych błędów i niedostatków. W końcu, jak wszystkie poprzednie, wydanie dziewiąte Samuelsona w znikomym stopniu przygotowuje czytelnika do stawienia czoła problemom realiów przyspieszającej w nieskończoność inflacji lub powtarzającej się rzeczywistości recesji inflacyjnej. Nie pojawia się żadne przekonywające wyjaśnienie tych narastających i niepożądanych zjawisk.

Naczelną cechą dziewiątej edycji Samuelsona, w przeciwieństwie do ósmej, jest jego szczera próba osłabienia agresji i nienaruszalności jego nastawienia na „trzecią drogę”, które tak wyraźnie widać było w poprzednich wydaniach. Autor próbuje tutaj pokazać studentom inne, przeciwstawne sobie spojrzenia na ekonomię: od marksistów i Nowej Lewicy na lewo, do Miltona Friedmana i Szkoły Chicagowskiej na prawo. Pozwolenie na to, by studenci w kraju dowiedzieli się o innych poważnych formach ekonomii poza centryzmem samego autora jest, rzecz jasna, jak najbardziej pozytywna, i miejmy nadzieję wskaże studentom, że na ekonomię składa się coś więcej, niż tylko kaprysy jednego człowieka (lub nawet większości ludzi).

Wiele jeszcze trzeba zrobić, gdyż nadal uczymy się o kluczowych poglądach nie jak o integralnych składnikach dziedziny ekonomii, lecz jak o kolejnych niestrawnych kawałkach, dodanych do coraz bardziej beznadziejnego szwedzkiego stołu. Spójrzmy choćby na sposób, w jaki Samuelson radzi sobie z coraz szerszą, przekonywającą krytyką prawidłowości kryterium dobrobytu, jakim ma być Produkt Narodowy Brutto. PNB i związane z nim koncepcje były newralgicznym punktem samuelsonowskiej gałęzi ekonomii keynesistowskiej od czasu powstania tekstu w 1948 roku. Po niespełna czterech dekadach miażdżącej krytyki zarówno z prawa, jak i z lewa, Samuelson zmuszony był w jakiś sposób uznać lub nawet zawrzeć w tekście tę krytykę. Zamiast jednak nabrać tak potrzebnej mu pokory, uznać PNB i inne zależne pojęcia za wewnętrznie nieprawidłowe (jak zapewne zrobiłby, gdyby wziął sobie do serca lekcje Alexa Rubnera i Oskara Morgensterna), Samuelson po prostu agresywnie utrzymuje PNB i zaczyna odwoływać się do innego, bardziej nawet mylnego i niemierzalnego pojęcia „Dobrobytu Ekonomicznego Netto”, zaczerpniętego od Nordhausa i Tobina. Zamiast porzucić lub choćby umniejszyć rolę PNB, Samuelson zwyczajnie dodaje DEN, który, na przykład, służy do daremnych prób zmierzenia takich niemierzalnych pojęć, jak wolny czas oraz „niedogodności” życia (s. 195-97)[2].

W jego nowej dyskusji na temat „dyskryminacji płci” na rynku pracy, Samuelson radzi sobie nawet gorzej, naiwnie i bezkrytycznie akceptując symplicystyczne zarzuty kobiecego ruchu wyzwoleńczego, zgodnie z którymi niższe pensje kobiet odzwierciedlają jedynie ich dyskryminację i „wyzysk” przez pracodawców. W niektórych momentach retoryka Samuelsona jest niewiele mniej histeryczna, niż ta zacietrzewionych feministek: „Kto jest wykorzystywany? Oczywiście kobiety. Kto jest wykorzystującym? W pewnym sensie mężczyźni, którzy wspinają się, można powiedzieć, na plecach sponiewieranych kobiet.” (s. 798). Samuelson nie rozważa innej możliwości, mianowicie, że marginalna produktywność kobiet jest mniejsza niż mężczyzn. Gdyby tak nie było, to pracodawcy mogliby zapewnić sobie ponadnormatywny zysk przez zatrudnienie wyłącznie kobiet, płacąc ich mniej. Dlaczego tak nie czynią? Samuelson nie wspomina także o istotnych odkryciach empirycznych Victora Fuchsa, zgodnie z którymi zarobki samozatrudniających się kobiet są relatywnie dużo niższe, w porównaniu z analogicznymi zarobkami mężczyzn, niż obserwujemy w płacach pracowników zatrudnionych przez pracodawców, co przecina ideę pracodawcy dyskryminującego kobiety[3].

W jego próbie większego uwidocznienia stanowisk wolnorynkowych ekonomistów na prawo od niego, Samuelson popełnia fatalny lapsus włączenia Friedricha A. Hayeka w poczet „libertarian Szkoły Chicagowskiej”, pogłębiając i odwracając następnie błąd przez wliczenie Franka Knighta w szereg członków „Szkoły Austriackiej” (termin ten pozostawia bez wyjaśnienia). Widać, że jeśli Samuelson poświęciłby libertarianom choć ułamek uwagi, poświęconej rozróżnianiu rozmaitych szczepów i odprysków marksizmu, mógłby także przeznaczyć część czasu na zróżnicowanie tych dwóch odmiennych wariantów wolnorynkowej ekonomii.
Jeśli chodzi o inne kwestie, wydanie dziewiąte Samuelsona jedynie powtarza pomyłki i błędy ósmego. Tym samym, na ostatniej stronie próbuje on obalić błyskotliwą i złożoną hayekowską analizę i ostrzeżenie Drogi do Zniewolenia (The Road to Serfdom) poprzez upraszczanie jej do momentu, w którym przestaje ostatecznie być rozpoznawalna, by w końcu sprowadzić ją za pomocą absolutnie fałszywego diagramu „regresji” pomiędzy „wolność gospodarczą” a „wolność polityczną”. Pomijając absurdalność tego typu regresji, niemożliwość „zmierzenia” takich wolności, co można sądzić o diagramie, który daje hitlerowskiej Trzeciej Rzeszy praktycznie taki sam poziom wolności gospodarczej jak Stanom Zjednoczonym w 1973 roku? Czy Samuelson wie, że Trzecia Rzesza była skolektywizowaną i planowaną gospodarką? Można się także zastanawiać, dlaczego kraje komunistyczne w żaden sposób nie są uwzględnione w omawianym diagramie. Być może przebłysk wątpliwości wdarł się do maleńkiego świata, w którym Samuelson może apelować o coraz to większy udział rządu w gospodarce, jednocześnie oczekując pełnej konserwacji wolności obywatelskich. Pominął on bowiem w obecnym wydaniu (s. 885) przypis do diagramu regresji wolności z ósmej edycji, gdzie pisze (s. 834): „Od czasów polowania na czarownice senatora Josepha McCarthy’ego w 1953, polityczne wolności obywateli amerykańskich poszerzyły się, pomimo zwiększenia się udziału rządu w gospodarce.” Być może profesor Samuelson miał jakieś profetyczne objawienie, dotyczące mających nastąpić wkrótce wstrząsów związanych z aferą Watergate!

Kolejną niefortunną repetycją błędu jest w Samuelsonie całkowita porażka, gdy próbuje poświęcić uwagę cyklom koniunkturalnym i teoriom wyjaśniającym to zjawisko. Teraz, gdy okazało się, że cykle koniunkturalne nadal nam towarzyszą, nie możemy ulec uspakajającemu keynesowskiemu zapewnieniu, że cykle należą do przeszłości, usunięte dzięki polityce fiskalnej, nawet gdy w arsenału planistów uwzględnimy dodatkowe narzędzie friedmanowskiego monetaryzmu. Stąd zgrzyt w krótkim, mylącym przypisie, wziętym z wcześniejszych wydań, który podsumowuje różnorakie teorie cyklów. Austriacka teoria (w całości) jest tam traktowana nieomal skandalicznie: „Teoria przeinwestowania (…) stanowi, że nie zbyt małe, lecz zbyt duże inwestycje wywołują recesje (Hayek, Mises, et al.)” (s. 256). Minimalna choćby odpowiedzialność wymaga w tym miejscu od Samuelsona, by teorię wyjaśnić, a także wskazać, że (a) „przeinwestowanie” wywoływane jest przez nieustającą inflację monetarną, kreowaną przez banki, oraz (b) że skutkiem bankowej ekspansji kredytowej jest przeinwestowanie „wyższych rzędów” dóbr kapitałowych, przy jednoczesnym niedoinwestowaniu przemysłów dóbr konsumenckich[4].

Co więcej, i nadal bez zaprezentowania jakichkolwiek dowodów, Samuelson powtarza mit wiecznie zwiększających się różnic pomiędzy krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się. Nie ma choćby jednej wskazówki, która mogłaby nam pokazać, że Samuelson spostrzegł subtelną i wyrafinowaną pracę Petera T. Bauera, rozwijaną przez lata demonstrację mitologii tego tak często powtarzanego twierdzenia[5].

Na koniec, gorliwość Samuelsona w dołączaniu każdego nowego wydarzenia w profesji lub ekonomii w niewyjaśniony sposób zawodzi, pozwalając mu przeoczyć prawdopodobnie najdonioślejsze w profesji ekonomicznej wydarzenie minionej dekady: analizę Coase’a-Demsetza istotności praw własności oraz kosztów transakcji i wykorzystanie przez nich pojęć praw własności dla analizy najrozmaitszych problemów korzyści i kosztów zewnętrznych. Fakt, że w książce Samuelsona nie ma choćby jednego słowa o kosztach transakcji i analizie opartej na prawach własności, pokazuje, że być może nasz kucharz, przygotowujący ów ekonomiczny szwedzki stół, przymknął oko na rozwój nauki dokonany przez jego wolnorynkowych kolegów.

Dziewiąta edycja Samuelsona jest, w skrócie, znacznym postępem w stosunku do poprzednich wersji. Mamy przynajmniej do czynienia z próbą, mimo jej słabości, zwrócenia uwagi na odmienne punkty widzenia w ekonomii. Lecz przed Samuelsonem jeszcze długa droga, i to nie tylko wtedy, gdy mamy na myśli dostrzeżenie ważkich pojęć teoretycznych wraz z nowymi badaniami empirycznymi. Czy kiedykolwiek, w którymkolwiek przyszłym wydaniu, przemyśli on swoje główne założenie, mówiące o opuchniętym, niezgrabnym podręczniku, do którego w nieskończoność dodaje się okruchy i fragmenty danych oraz technik, nigdy nie zatrzymując się, by odrzucić lub zająć się dokładniej fundamentami analizy ekonomicznej? W którym z przyszłych wydań rzeczywiście wgłębi się on nie w temat tak modnych, „istotnych” zmartwień, jak „jakość życia”, ekologia czy alienacja i wczesny Marx, lecz w samo sedno współczesnej ekonomii: równowagę statyczną i model Keynesa? Rzeczywiście, kiedy?

Więcej o Murrayu N. Rothbardzie, łącznie z jego alternatywą dla Samuelsona: Man, Economy, and State with Power and Market.
Oryginał niniejszego artykułu ukazał się na stronie Mises.org.


[1]Armen A. Alchian i William R. Allen, University Economics, trzecia ed. (Belmont, Calif.: Wadsworth Publishing, 1972).

[2]Dyskusję Nordhausa-Tobina znajdziemy u Williama Nordhausa i Jamesa Tobina, "Is Growth Obsolete?' Fifteenth Anniversary Colloquium V (New York: National Bureau of Economic Research—Columbia University Press, 1972). Po krytykę PNB Rubnera patrz do Three Sacred Cows of Economics Alexa Rubnera (New York: Barnes and Noble, 1970), 1. pkt. Patrz także Oskar Morgenstern, On the Accuracy of Economic Observations, drugie, zmienione wyd. (Princeton, N.J.: Princeton University Press, 1963).

[3]Victor R. Fuchs, "Difference in Hourly Earnings Between Men and Women," Monthly Labor Review (May 1971): 9-15. Dla wprowadzającego podręcznika, który rzeczywiście zawiera te obserwacje, patrz Roger Leroy Miller, Economics (San Francisco: Canfield Press, 1973).

[4]Moglibyśmy wspomnieć tutaj o bizarrerie dziewiątego wydania Samuelsona, zawarciu dyskusji o wysoce zaawansowanym i skomplikowanym teoremacie „przełączania” w elementarnym podręczniku (s. 615-16). Najwyraźniej dodanie rzekomego dowodu przeciwko ortodoksyjnej austriackiej teorii kapitału, będącej batem na ekonomię wolnorynkową, było dla Samuelsona zbyt wielką pokusą, by mógł się jej oprzeć.

[5]W tym celu zobacz Peter T. Bauer, Dissent on Development: Studies and Debates in Development Economics (Cambridge, Mass.: Harvard University Press, 1972). pp. 49–68.

Kategorie
Szkoła keynesistowska Teksty Tłumaczenia Współczesne szkoły ekonomiczne

Czytaj również

Jasiński_Unijne regulacje a samochody elektryczne

Ekonomia środowiskowa

Jasiński: Unijne regulacje a samochody elektryczne

Jakie będą ich nieoczekiwane konsekwencje?

Bernanke-pose.jpg

Współczesne szkoły ekonomiczne

Thornton: Nobel dla Bena Bernanke, czyli nagroda za gaszenie pożaru dla podpalacza

Niewiele więcej niż zwyczajny pretekst do ratowania banków?

Steve_Forbes.jpg

Wywiady

Steve Forbes: Europa i Stany Zjednoczone na drodze do gospodarki centralnie planowanej

Na całym świecie kapitalizm znajduje się pod pręgierzem...


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.