
Wołangiewicz: Agencjo ratingowa, powiedz przecie...
Agencje ratingowe przypominają Misia Yogi recytującego Szekspira — tyle popełniają błędów. Mimo to wciąż pozostają kluczowymi rozgrywającymi na rynkach finansowych. Czy zasłużenie? Jedno z ciekawszych zdań na ten temat wyraził niegdyś naczelny polskiej edycji „Forbesa” Kazimierz Krupa, stwierdzając kolokwialnie, że wszystkie z nich są po prostu do... niczego.
Machaj: Obniżenie ratingu USA to tylko punkt w trendzie
Przedstawiamy rozmowę przeprowadzona w niedzielę, 7 sierpnia 2011 r., przez jeden z portali finansowych z dr. Mateuszem Machajem, głównym ekonomistą Instytutu Misesa. Rozmowa dotyczy konsekwencji obniżenia ratingu obligacji rządu amerykańskiego.
Machaj: Choroba europejskich oczu
José Manuel Barroso wyraża zdziwienie, że agencje ratingowe są jakoś mało „europejskie”. Włoski regulator rynku wprowadza ograniczenia na krótką sprzedaż, a Europejski Bank Centralny szykuje się do druku kolejnych pieniędzy na pomoc upadającym instytucjom. Brzmi znajomo? Owszem, z tym samym mieliśmy do czynienia rok temu.
Machaj: Rządy i agencje ratingowe
W ciągu minionych stu lat agencje ratingowe silnie zmieniły swój model działania. Kiedyś za ratingi płacili inwestorzy, dziś płacą instytucje, które podlegają ocenie. Czy przyjęcie takiego modelu biznesowego prowadzi nieuchronnie do nierzetelności i korupcji?
Machaj: Anatomia kryzysu
Jeśli ktoś gwarantuje wykupienie w przypadku bankructwa, albo solidne wsparcie finansowe państwowymi pieniędzmi, to nie pozostaje to obojętne dla zachowań inwestycyjnych, a także sposobu wyceny ryzyka na rynku. I będzie to prowadzić do wypaczeń, bez względu na to, czy podoba się to regulatorom, czy nie. Tworzenie kolejnych regulacji w tym wypadku to gaszenie pożaru benzyną. Jedynym wyjściem z tego ambarasu jest powrót do doktryny odpowiedzialności, zgodnie z którą każdy powinien odpowiadać własnym majątkiem za podejmowanie działania gospodarcze. Także te polegające na produkcji pieniądza.