
Wołangiewicz: Gospodarcza joga bonito
Dziś gniew podburzonego przez Mineirazo narodu sięga jednak zenitu. Kiedy w 2007 roku ojczyzna Pelego otrzymała prawo organizacji mundialu, nastroje były jednak dobre, podobne do tych, które towarzyszyły Polakom i Ukraińcom wybranym na organizatorów EURO 2012. Mimo że nie wszyscy skakali z radości, to co do jednego panowała względna zgoda — turniej nie stanie się ogromnym ciężarem dla społeczeństwa. Wówczas brazylijska gospodarka bowiem kwitła. PKB rósł w tempie 5 proc., a ludność również szybko się bogaciła. Dziś nie jest już tak dobrze.

Flister: Wszyscy Brazylijczycy kochają piłkę nożną - co jest ze mną nie tak?
"O ile wiem, nie ważne, kto zdobędzie puchar, przegranymi będą Brazylijczycy. I jak to wcześniej bywało w historii tego kraju, najbiedniejsi i najsłabsi zostaną najbardziej poszkodowani".