Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Prawo

Juszczak: Studia prawnicze z perspektywy libertarianina

0
Jakub Juszczak
Przeczytanie zajmie 19 min
Juszczak_Studia_prawnicze_z_perspektywy_libertarianina
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

Koniec studiów i zakończenie pewnego etapu edukacji zawsze jest etapem pewnego podsumowania oraz swoistych rozrachunków. Elementem tego podsumowania jest niniejszy tekst, w którym chciałbym przybliżyć przemyślenia po pięciu latach studiów prawniczych i związane z tym doświadczenia edukacji prawniczej z perspektywy młodego libertarianina. Studia te, jedne z niewielu obecnie jednolitych, często wybierane są przez ambitnych młodych ludzi o poglądach wolnościowych. Przy czym, może się tu pojawić pytanie, czy z perspektywy libertariańskiej kariera prawnicza, a także studia, nie są forma zbyt dużego zaangażowania w relacje z państwem, Lewiatanem które jest niewątpliwie wielkim nieprzyjacielem wolności. Myślę jednak, że wolnościowo nastawiony student, krytycznie podchodzący do podawanej wiedzy i chętny do nauki oraz poszerzania wiedzy doskonale się na nich odnajdzie oraz odniesie wielkie korzyści, choć na pewno, i to nie z przyczyny samego nauczania prawa jako takiego, łatwo o kilka pułapek, w które można wpaść. O tym jeszcze wspomnę. 

Studia prawnicze to studia niewątpliwie szczególne — łączą się one bowiem, pomimo poszerzenia dostępu do zawodów prawniczych, co zwiększa konkurencję i może obniżyć zarobki — z dużym poważaniem i estymą. Mają jednak opinię wymagających, co do pewnego stopnia podkreśla to, że są jednolite i brak w nich podziału na studia licencjackie i magisterskie. I jest to zdecydowanie prawda! Są to studia wymagające zarówno umiejętności analitycznego myślenia, jak i dość dobrej pamięci — choć nikt nie uczy się przepisów na pamięć, a jest wręcz przeciwnie i podstawą nauki są raczej instytucje prawa.  

Analiza, interpretacja, wykładnia 

Pewne umiejętności wykształca się dopiero podczas studiów. Najważniejszą z nich jest zdecydowanie umiejętność interpretacji i wykładni przepisów. Kompetencja ta, ugruntowywana na pierwszym roku studiów a potem nieustannie ćwiczona przez następne cztery lata przynosi daleko idące korzyści. W pierwszej kolejności umożliwia czytanie i analizowanie norm prawa, co pozwala poruszać się skutecznie w naszej, niewątpliwie przeregulowanej, rzeczywistości. Do zrozumienia interpretacji prawa konieczne jest też zrozumienie podstawowych instytucji, struktury oraz pochodzenia prawa, tak więc nie dość, że osoba zaznajomiona z prawem dysponuje umiejętnością interpretacji tego, co czyta, to potrafi to połączyć w całość w ramach całego systemu norm i wskazać różne związki między przepisami, zupełnie umykające uwadze laika. 

Juszczak_Ekonomiczne-spojrzenie-na-osiedla-grodzone.jpg

Społeczeństwo

Juszczak: Ekonomiczne spojrzenie na osiedla grodzone

Z tą umiejętnością wiąże się konieczność stosowania języka prawego, bardzo ścisłego i precyzyjnego. Stąd studia prawnicze wykształcają nawyk analitycznego i ścisłego rozumienia terminów. Badacze o proweniencji prawnej mają tendencję — i zdaje się to niejednokrotnie ich wyróżniać — do bardzo ścisłego i rygorystycznego posługiwania się terminami i definicjami oraz konsekwentnego ich stosowania w przyszłości, co nie zawsze jest w praktyce stosowane w innych dziedzinach nauk społecznych, nawet jeżeli nie istnieją ku temu jakieś szczególne przeszkody metodologiczne. Co ważne, ścisłość myślenia nie musi wyróżniać nauk prawa jako takich, natomiast podobna ścisłość myślenia zdaje się nie być spotykana w ramach innych nauk społecznych, za pewnym wyjątkiem ekonomii — i to też z nieco innych powodów. Nie sądzę więc, by ścisły i analityczny styl myślenia pierwszych ekonomistów austriackich, którzy byli z wykształcenia doktorami nauk prawnych — Carla Mengera, Eugena von Bohm-Bawerka, Ludwiga von Misesa czy F.A. von Hayeka — był przypadkowy i nie był związany z charakterem ich wykształcenia[1].  

Interpretacja to nie tylko zrozumienie czy odtworzenie znaczenia przepisu, ale także jego miejsca w systemie prawa. Oznacza to w praktyce umiejętność określenia, czy dany organ stosuje prawo poprawnie i czy np. ustawa jest konstytucyjna, a rozporządzenie przekracza delegację ustawową, jak podnoszono to w przypadku rozporządzeń okresu pandemii. Jeżeli bowiem tak jest — i co potwierdzały zresztą wyroki sądów administracyjnych, rozporządzenie nie może ustalać kluczowych elementów o charakterze sankcji, gdyż jest to materia ustawowa — nikt nie ma obowiązku się do nich stosować, co więcej, każda próba stosowania takiego prawa powoduje przekroczenie uprawnień i może rodzić co najmniej odpowiedzialność odszkodowawczą po stronie organu[2]. Tak więc abstrakcyjna umiejętność interpretacji i rozumienia prawa oraz jego miejsca w systemie przekształca się, przynajmniej w dobrych rękach, w formę odwagi cywilnej i daje możliwość pewnego ograniczenia i kontroli działań państwa poprzez trudne do zbicia argumenty. Jest to tym istotniejsze, że póki co odwaga cywilna w Polsce jest wciąż czymś rzadkim, choć widać niewielką poprawę. Związanie swojej kariery zawodowej z prawem nie musi oznaczać, wbrew obawom, związanie jej z państwem. 

Dogmatyka, analiza ekonomiczna i to, czego nie widać. 

Jak widać więc na powyższych przykładach, studia prawnicze jak najbardziej rozwijają przydatne umiejętności, niezależnie od naszych poglądów politycznych. Doświadczenie, jakie nabyłem, wskazuje, że warto unikać kilku pułapek myślenia, w jakie może wpaść początkujący prawnik, a które do pewnego stopnia mają związek z sylabusem. Co istotne jednak, nie zawsze wynikają one z celowego ukierunkowania studenta przez nauczycieli akademickich w kierunku danego sposobu myślenia, często są jednak wypadkową tego, w jaki sposób sami studenci uczą się i ograniczają swoje zainteresowania: 

Pozytywizm prawny — na zajęciach z wstępu do nauk o państwa i prawa studenci uczeni są swoistej „matrycy” myślenia o prawe, jaką jest pozytywizm prawny, wskazujący na to, że źródłem pochodzenia prawa jest, najogólniej mówiąc i upraszczając dla celów felietonu, państwo. W pierwotnej wersji, Johna Austina, prawem jest norma opatrzona sankcją państwową, jednakże późniejsze wersje i namysł teoretyków prawa— zwłaszcza Herberta Harta czy Hansa Kelsena — ograniczyły nacisk na element sankcji, kładąc raczej nacisk na kwestie szeroko rozumianego uznania czy akceptacji norm prawnych przez dany system ustrojowy państwa. Podstawowym rozróżnieniem norm, którego się uczy, jest Hartowski podział norm prawnych na normy pierwszego (regulujące stosunek norm prawnych do siebie, swoiste metanormy) i drugiego rzędu (prawo „właściwe”). Rozróżnienie to faktycznie może być użyteczne w nauce prawa, zwłaszcza konstytucyjnego, uznanie jednak dla pozytywizmu prawnego prowadzi do pewnych konsekwencji. Przede wszystkim utrwalane w toku studiów skupienie się na normach prawa stanowionego, pochodzącego od państwa, o ile może być przydatne dla zrozumienia prawa takim, jakim jest obecnie i odpowiada na pytanie „co jest prawem?”, do pewnego stopnia ogranicza potrzebę szukania odpowiedzi na równie ważne pytanie: „dlaczego coś jest prawem?” oraz: „co to znaczy, że coś jest prawem?”. Zastępuje się to w tej czy innej formie odpowiedzią: rozkaz suwerena, prawo ustalone przez parlament. Ogranicza to potencjalnie zrozumienie systemów prawa zwyczajowego, opartego na spontanicznym porządku. Prawo takie w dużej mierze nie jest przeżytkiem. Dość podać przykład common law, które obowiązuje w Wielkiej Brytanii, USA i dawnych dominiach Korony Brytyjskiej — istotna część jego instytucji wykształciła się bowiem w ramach porządku spontanicznego, bez udziału ustawodawcy. Prawo międzynarodowe również jest przykładem prawa policentrycznego, które nie cechuje się odgórną legislacją. Dodatkowo, podać można szereg dawnych systemów prawa o charakterze policentrycznym. Nie jesteśmy więc skazani na legislację[3]. Skupienie się jednak na pozytywistycznym rozumieniu norm prawnych utrudnia zrozumienie subtelności tego typu systemów prawa — w praktyce zaś może powodować duże trudności m.in. w nauce i zrozumieniu przez studentów źródeł prawa międzynarodowego czy unijnego. W dalszej kolejności, skupienie się na normach i relacjach między nimi powoduje, że rozważania prawne prowadzone są w ramach swoistego świata norm idealnych, działających ex opere operato, przy milczącym założeniu, że za pomocą danego narzędzia cel regulacji zostanie osiągnięty. Ignoruje to jednak problem egzekucji norm, skuteczności ich realizacji czy prakseologicznych konsekwencji. Wiąże się to jednak z innym zagadnieniem, o czym nieco niżej. 

Dogmatyka gałęzi prawa — jak pewnie można się domyślać, sposobów interpretacji prawa albo poglądów na to, jakie niesie ono konsekwencje czy wręcz, w jakim kierunku należy je modyfikować, by osiągnąć jakieś ważne cele społeczne, jest więcej niż jeden. Zbiór poglądów formułowanych więc na kanwie obecnego stanu prawnego rozumiemy jako dogmatykę prawa. Jest to element rozumienia systemu prawa, który często umyka laikom, a ma nieprzeciętne znaczenie dla jego rozumienia — na dogmatyce i wynikających z tego doktrynach prawnych (które to czasem są ze sobą sprzeczne, tworząc słynne już spory w doktrynie) bazują nie tylko wykładowcy nauk prawnych, ale też sądy powszechne, często znacząco różniąc się interpretacją między ośrodkami apelacji. Oznacza to, że rozumienie normy prawnej może być inne we Wrocławiu, a nieco inne w np. Katowicach. Często, choć jest to przedmiotem sporu (tak, zgadliście, w doktrynie!), określa się też dogmatykę jako kolejne, nieokreślone w Konstytucji, źródło prawa. Tym bardziej rolą prawnika jest znać nie tylko prawo (choć nie musi w żadnym wypadku znać kodeksu na pamięć), ale i obowiązującą wokół niego dogmatykę oraz różnice w podejściu. Na co należy tutaj zwrócić uwagę — albo lepiej, czego należy wystrzegać się? Każda doktryna w ramach szeroko rozumianej dogmatyki prawa opiera się na jakiś założeniach aksjologicznych albo sądach — twórca jej musi z konieczności wybrać, co i jak chce osiągnąć, wybierając takie rozumienie prawa czy chcąc prawem osiągnąć jakiś cel. Sąd taki może też jak najbardziej wynikać z poglądów politycznych. Ma on więc swoje konsekwencje ekonomiczne. I tak, jeżeli w przypadku dogmatyki prawa pracy mamy przekonanie o immanentnie nierównej pozycji pracownika wobec pracodawcy, która musi być „wyrównana” przez interwencję państwa w umowę między dwoma dorosłymi ludźmi, bez względu na to, czy sobie one tego życzą, trudno nie zauważyć doktryny politycznej za nią stojącej[4]. Nie zawsze jednak każda doktryna jest immanentnie związana z postawami politycznymi — dla przykładu, w ramach dogmatyki karnego prawa procesowego spierają się dwa podejścia — popierające inkwizycyjność procesu (dużą ingerencję sądu i do pewnego stopnia prokuratora w przeprowadzanie dowodów, nadające tym organom możliwość bardziej swobodnego działania) oraz kontradyktoryjność (wskazujące na to, że to na prokuratorze oraz oskarżonym leżą obowiązki przeprowadzenia dowodu i że sąd ich w tym nie zastąpi, co prowadzi do „wyrównania” pozycji oskarżonego wobec oskarżyciela). Jak widać, podejście kontradyktoryjne jest bardziej wolnościowe, natomiast nie przekłada się to jednoznacznie na podziały polityczne czy poparcie dla wolnego rynku (choć na pewno kontradyktoryjność przyjmuje pogląd, że przynajmniej częściowo strony procesu są w stanie same sobie poradzić w procesie karnym, co na pewno zbliża ten pogląd do myślenia liberalnego), a spór między tymi podejściami do procesu karnego ma charakter spektrum. Mając to na względzie, konieczna jest zawsze dogłębna analiza podstaw dogmatyki różnych gałęzi prawa, by stwierdzić takie „naleciałości”. Niestety, nie zawsze w ciągu roku akademickiego starcza na to czasu, zaś z perspektywy zawodowej praktyki prawa nie ma to najmniejszego znaczenia, oprócz poznawczego. Choć tu, jako anegdotę, zdradzę, że podczas wykładów i ćwiczeń z prawa podatkowego na Uniwersytecie Wrocławskim omawialiśmy m.in cztery zasady poprawnego opodatkowania Adama Smitha i uwrażliwiano nas na to, że opodatkowanie nie może rujnować przedsiębiorstw oraz osób fizycznych, gdyż w ten sposób państwo podcinałoby gałąź, na której siedzi i bardzo szkodziłoby społeczeństwu. Rothbard może to nie był, natomiast muszę przyznać, że w ramach tej dogmatyki prawa szczególnie duży nacisk kładziono na efekty regulacji, zwłaszcza te negatywne i przedstawiano dość klasyczno-liberalne podejście do sfery opodatkowania. Z ust wykładowcy usłyszałem także m.in. dogłębną krytykę podatku dochodowego jako zbyt drogiego w poborze (sam autor wypowiedzi, pracownik naukowy, oceniał koszty poboru PIT i CIT na ok 50%, łącząc też koszty ukryte czy związane z samym istnieniem dedykowanej administracji, co czyni jego pobór bezprzedmiotowym). Z tej perspektywy byłem więc całkiem pozytywnie zaskoczony. 

Konstruktywizm — istnieje jednak jeszcze jedna pułapka myślenia, niekoniecznie bynajmniej związana ze studiami prawniczymi jako takimi, na pewno jednak wpływająca na nie w sposób bardzo istotny. Niestety, zdaje się dotyczyć każdej sfery nauk społecznych i wychodzi poza akademię do myślenia potocznego. Pułapką tą jest konstruktywizm, który nakazuje poszukiwać rozwiązania problemów trapiących społeczeństwo poprzez odgórne skonstruowanie czy zaplanowanie rozwiązania, które zostanie następnie wdrożone. Może być to właściwie każda instytucja społeczna — państwo, system gospodarczy, czy prawo, która skonstruowana zostanie w oparciu o zebraną przez specjalistów wiedzę o tym, jak rozwiązać dany problem. Aspekt przekonania o posiadaniu pełnej wiedzy czy umiejętności jest bardzo zdradliwy. Jak ostrzegał ponad 60 lat temu Friedrich August von Hayek, nie jest to właściwe podejście i wiąże się ono z olbrzymimi zagrożeniami: 

Chociaż jednak rozważanie kwestii moralnych czy społecznych oparte na założeniu doskonałej wiedzy może być czasami pożyteczne jako elementarne ćwiczenie logiczne, to niewiele daje w próbach objaśniania rzeczywistego świata. Jego problemy zaciemnia ta „praktyczna trudność” że nasza wiedza jest w istocie bardzo daleka od doskonałości. Zapewne jest naturalne, że uczeni mają skłonność do podkreślania tego, co wiemy, lecz w sferze społecznej, gdzie to, czego nie wiemy, jest często o wiele ważniejsze, skutki takiego podejścia mogą być bardzo zwodnicze. Wiele z utopijnych konstrukcji jest bezwartościowych, ponieważ opierają się na teoriach zakładających, że dysponujemy wiedzą doskonałą[5]. 

Pokusa rozwiązania wszystkich problemów (odpowiednią i oświeconą) legislacją czy odgórnym zaplanowaniem nie istnieje więc tylko i wyłącznie w głowie centralnego planisty — trudno niejednokrotnie pohamować ją i u prawników, którzy proponują propozycje uregulowania wszystkiego i wszystkich. Zawsze jednak planistyczne „Co widać” doganiane jest przez Bastiatowskie „Co nie widać” i cały plan upada jak wieża Babel.  

Częstym przekonaniem wśród prawników, wskazującym na konieczność uregulowania jakiejś sfery życia, jest stosunek do reglamentacji zawodów prawniczych — a mianowicie, konieczności gromadzenia prawników świadczących usługi prawne w przymusowych samorządach zawodowych (jak izby radców prawnych czy rady adwokackie), które dbałyby o wysoką jakość świadczonych usług, a jednocześnie regulowałyby dostęp do zawodu. Gdy pewnego razu przedstawiłem na zajęciach pogląd, że wolny rynek może z powodzeniem poradzić sobie z utrzymaniem jakości usług prawnych i że z ekonomicznego punktu widzenia takie samorządy nie są konieczne, dość powiedzieć, że nie spotkałem się z entuzjazmem. Odpowiedź, jaką otrzymałem od prowadzącego zajęcia, skupiała się na wynikającym z tego obniżeniu ceny usług prawnych, a co za tym idzie, ich jakości (ze względu na duży udział niecertyfikowanych prawników), tylko zaś utrzymanie istnienia swoistego monopolu pozwoli na utrzymanie i odpowiednich cen, jak i odpowiedniej jakości. Podejście wolnorynkowe zaś doprowadziłoby do dużego „rozregulowania” rynku i spowodowałoby tylko szkody. Pytanie, skąd mamy wiedzieć, jaka jest odpowiednia cena i odpowiednia jakość? Kto ma to ustalić? Dlaczego nie zostawić tego samym zainteresowanym, którzy na podstawie własnych doświadczeń i opinii innych klientów podjęliby decyzję, jakiego prawnika wybrać? 

Inny przykład: zaskakująco częstym pytaniem, jakie otrzymywałem od prowadzących, prezentując w ramach dyskusji na zajęciach libertariańską, Rothbardowską propozycję organizacji społeczeństwa, nie było pytanie o drogi, edukację, czy obronność, a o… sanepid. Rozmówcy przekonani byli o tym, że bez tej instytucji nie poradzimy sobie zupełnie i rynek zapełnią restauracje, które nie będą spełniały podstawowych zasad higieny. Niewątpliwe, było to nawet dla mnie zaskakujące. Nie sądzę jednak, by anarchokapitalistyczny ustrój upadłby, jeśli powstałby, akurat ze względu na nieświeże jedzenie[6]. Warto jednak podkreślić, że do pewnego stopnia błąd, jaki jest tu popełniany, to tzw. „Nirvana Fallacy” — czyli porównanie postulowanego stanu rzeczy do stanu idealnego. W przypadku obecnego systemu nie ma jednak pewności, że za stan higieny odpowiada akurat Sanepid, a nie oddolne, wolnorynkowe dostosowanie się do potrzeb konsumentów w zakresie świeżości — reputacja miejsca podającego nieświeże jedzenie może być bowiem bardziej skuteczna aniżeli chmara urzędników o to dbających. Osoby przekonane o konieczności istnienia Inspekcji Sanitarnej nie tłumaczą również, dlaczego nie lądujemy masowo w szpitalach w wyniku źle przygotowanego domowego jedzenia, które nie podlega pod nadzór tejże instytucji. 

Co ważne, jest to pokusa, która w tym przypadku dotyka przynajmniej niektórych prawników, ale nie jest ona obca całej ludzkości, w tym więc sensie uwaga ta ma charakter uniwersalny. Nie zmienia to jednak, że prawnik dostaje do ręki narzędzia szczególne, bowiem pozwalają mu one tworzyć inżynierię społeczną i oddziaływać, przede wszystkim negatywnie, na innych ludzi, za pomocą siły Lewiatana. Jak się przed tym uchronić? Należy docenić spontaniczny porządek i zrozumieć, że nie bez przyczyny, o czym pisał Hayek, ale i przed nim Ludwig von Mises w Kalkulacji ekonomicznej, że wszystkiego zaplanować się nie da. Studiowanie prawa oraz przedmiotów prawniczych może sugerować, zwłaszcza na pierwszych latach studiów, że każda sfera życia musi zostać uregulowana jakąś ustawą albo rozporządzeniem. Nic bardziej mylnego — jak pokazuje przykład między innymi common law, prawo może jak najbardziej powstawać oddolnie oraz — co nie mniej ważne — może samemu dostosowywać się do zmieniających się okoliczności społecznych[7]. Jak jeszcze doceniać spontaniczny porządek? Właśnie na pierwszych latach studiów! Większość prawa rzymskiego w istocie jest wytworem porządku spontanicznego oraz swobodnej dyskusji jurystów. Instytucje, jakie stworzyli, służą nam w prawie cywilnym do dziś. Tak więc nawet i normy Kodeksu Cywilnego źródła swoje posiadają w spontanicznym porządku. 

Państwo jako ustawodawca jest takim samym centralnym planistą w sferze prawa, jakim były kraje komunistyczne dla swoich gospodarek — z bardzo podobnymi skutkami. Warto więc zachować pokorę i zaufać działaniom oddolnym, może bowiem się okazać, że regulacja wcale nie jest potrzebna, a może prowadzić do jeszcze większych problemów. 

Zamiast zakończenia — kilka rad dla studenta (nie tylko) prawa: 

Studia, jeżeli są tylko dobrze wykorzystane, to okazja do bardzo wysokiego rozwoju,  która nie zdarza się potem często w życiu. Stanowią też bardzo istotny trening intelektualny, uczący ścisłego i precyzyjnego myślenia. Warto jednak studiować naprawdę, nie zaś tylko „wykuwać” wiedzę na potrzebę egzaminów. To warto zachować może na przedmioty, za którymi się nie przepada. Poza tym jednak mogę tylko zachęcić do wykazania się własną inicjatywą, ciekawością, a przez to do zagłębiania się w interesujące nas tematy, zwłaszcza w zakresie filozofii i ekonomii. Tu leży więc chyba największa pułapka myślenia — traktowanie studiów jak szkoły. Część powyższych uwag w gruncie rzeczy byłaby bezprzedmiotowa, gdyby student, zaintrygowany tematyką, „podrążyłby” samemu temat. Traktując moje studia jako wielką przygodę intelektualną, podzielę się więc — w miejscu podsumowania — kilkoma radami, jak uczynić swoje studia ciekawszymi, tym bardziej, że pochodzą one z doświadczenia i przyniosły, jak mniemam, pewne owoce. Przydadzą się każdemu libertarianinowi studiującemu jakiś kierunek z zakresu nauk społecznych, nie tylko prawo: 

  1. Prawo to dogmatyka, ekonomia to nauka. A to oznacza że sposób argumentowania i dowodzenia będzie się mocno różnił. Byłoby nieprawdą stwierdzenie, że w ramach nauki prawa nie stosuje się badań empirycznych bądź osiągnięć innych nauk, gdyż często dogmatyki prawa jak najbardziej czerpią z wielu nauk, nawet ekonomii. Niestety jednak sposób argumentacji nie jest taki sami i ma na celu, bardzo często, uzasadnienie obowiązującego porządku prawnego, oraz opiera się na przyjmowanych apriorycznie założeniach, niekoniecznie mających wiele wspólnego z rzeczywistością. Prawo, zwłaszcza dogmatyka konkretnych jego gałęzi, w przeciwieństwie do ekonomii, nie jest wolne od wartościowania, co przekłada się na to, że w ten czy inny sposób za normami czy ich interpretacją zawsze stoi jakaś doktryna polityczna albo pogląd na państwo — uświadomiona lub nie. Rozumiejąc to, klarowniej spojrzysz na normy, nieco z boku, a jednocześnie pozwoli to szukać wolnościowych alternatyw tam, gdzie doktryna gałęzi prawa jest bardzo mocno ukształtowana przez jakąś ideologię. To, że są to dogmaty, nie oznacza, że musisz bezkrytycznie w nie wierzyć. Podważanie ich poprzez poszukiwanie alternatyw wolnościowych dla często etatystycznego podejścia prawodawcy i poglądów doktryny uważam z doświadczenia za najciekawszy aspekt studiów. Co ważne, nie chodzi o to byś negował całkowicie doktrynę czy dogmatykę prawa, ale podszedł do niej krytycznie, z świadomością, że za nią też stoją ludzie, mający swoje poglądy.
  2. Czytaj dużo i dobrze jakościowo. Biblioteka powinna być twoim drugim domem. Tylko poszerzanie horyzontów, osiągane najefektywniej poprzez lekturę pozwoli Ci zrozumieć świat i jego skomplikowanie. Dlatego warto byś dużo i dokładnie czytał. Zacznij od klasyków libertarianizmu i austriackiej szkoły ekonomii (Etyka Wolności i Manifest libertariański Rothbarda, Co widać a czego nie widać Bastiata, Rynek i wolność Tannehillów, Kapitalizm — nieznany ideał Ayn Rand). Znając te pozycje, możesz czytać bardziej wymagające lektury, np. Ludzkie działanie Misesa, Demokrację — Boga który zawiódł Hoppego czy Machinery of Freedom Davida D. Friedmana, syna noblisty Miltona. W lekturach nie ograniczaj się jednak do libertarianizmu — jedną z największych przywar libertarian, jaką stwierdzało bardzo wielu libertarian, w tym sam Murray Rothbard, było i jest wąskie oczytanie młodych zwolenników wolności[8]. Dlatego zachęcam Cię do lektur bardzo szerokich — o historii, kulturze, filozofii. Książka o historii Azji? Czemu nie! Traktaty ekonomiczne nie musisz też „przekładać” traktatami politycznymi — może jakaś powieść w międzyczasie? Polecam np. powieść Luna to surowa Pani Heinleina albo powieści Ayn Rand oraz Orwella. W każdym razie nie ograniczaj się, a od czasu do czasu odpoczynek od traktatów ekonomicznych jest nawet wskazany Jeżeli Twoja sytuacja finansowa na to pozwala — zainwestuj w audiobooki — i tak pewnie jeździsz na uczelnię, wykorzystaj więc ten czas konstruktywnie!
  3. Działaj w kołach naukowych i poza uczelnią. Koła naukowe gromadzą ciekawych ludzi, chcących bardzo dogłębnie poznać dany fragment wiedzy i dyskutujący na ten temat. Aktywność w takim kole bardzo procentuje — pozwala prowadzić dyskusje, poprawnie argumentować, osiągnąć bystrość umysłu (chyba nawet bardziej niż matematyka ;) ), nauczyć się wypowiadać publicznie, rozpocząć pierwsze kroki w ramach pracy naukowej (zwłaszcza przy odpowiednim opiekunie koła), a przede wszystkim — poznać ciekawych ludzi, nawiązać znajomości (z doświadczenia wiem, że na lata) i nieco wyjść do świata. We Wrocławiu — jeżeli do niego trafisz — czekają na Ciebie Koło Naukowe Ekonomii Pozytywnej oraz wrocławski Klub Austriackiej Szkoły Ekonomii (KASE Wrocław). Rozważ udanie się też na spotkania Koła Doktryn Politycznych i Prawnych im. Niccolo Machiavellego, którego przyjazne podejście do doktryny libertariańskiej mogę zaświadczyć osobiście.
  4. Wykładowcy — też ludzie można z nimi dyskutować i są też omylni. Panuje, niestety uzasadnione latami szkolnymi, przekonanie, że na zajęciach lepiej jest się nie odzywać. Nic bardziej mylnego! Co prawda, istnieje zawsze niewielkie prawdopodobieństwo, że można trafić na nauczyciela akademickiego, który nie akceptuje bądź wprost kontestuje uwagi czy zastrzeżenia do obecnego stanu prawnego albo jego doktrynalnego ujęcia. Z perspektywy czasu jednak uważam takie dyskusje za najciekawsze i w konsekwencji nie uważam, że błędem było poruszenie ich na zajęciach, a profesorowie z miłym zaskoczeniem reagują na takie rozmowy czy uwagi. Pamiętaj, że dyskusji słuchają także inni studenci, którzy mogą być bardziej skłonni do akceptacji Twoich poglądów i skorzystają nawet z samego przysłuchiwania się dyskusji na takie tematy. Doświadczenie pokazało mi, że cicha mniejszość, sympatyzująca przynajmniej częściowo z podejściem wolnościowym, jest zadziwiająco duża. Taka dyskusja, dla innych studentów, może być też pierwszą stycznością z alternatywnym poglądem, co może nie od razu, ale z czasem, zwłaszcza gdy poglądy takie będą się pojawiać szerzej w rozmowach, spowoduje u nich pewien namysł.
  5. Ćwicz angielski, najlepiej w praktyce — większość dzieł z zakresu ekonomii i libertarianizmu, zwłaszcza tych najciekawszych, publikowana jest w języku angielskim. Choć tylko niewielka część jest tłumaczona na polski, natomiast Instytut Misesa może pochwalić się już dość szeroką, darmową biblioteką internetową, do której ściągania i czytania zachęcam! O ile jako relatywnie niewielki naród możemy pochwalić się naprawdę dużą ilością tłumaczeń, nie wszystko będzie przetłumaczone i trudno tego nawet oczekiwać. Dlatego ćwicz angielski — zwłaszcza w postaci lektur książek i słuchania wykładów, by poznać słownictwo specjalistyczne. Pozwoli Ci to m.in. skorzystać z e-booków i audiobooków na stronie amerykańskiego Mises Institute z Auburn. Za darmo.

Źródło ilustracji: pixabay

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Edukacja Prawo Teksty


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj nas, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Juszczak_Czy-zarażenie-kogoś-jest-agresją.jpg

Etyka

Juszczak: Czy zarażenie kogoś jest agresją?

Libertariańska analiza zakażeń w pandemii

Juszczak_Legislacja, energetyki i proporcjonalność

Interwencjonizm

Juszczak: Legislacja, energetyki i proporcjonalność

Z treści ustawy wynikają pewne oczywiste problemy...

Benson_Egzekucja-prawa-własności-w-prymitywnych-społeczeństwach-prawo-bez-państwa.jpg

Filozofia polityki

Benson: Egzekwowanie prawa własności w prymitywnych społeczeństwach - prawo bez państwa

Nawet ekonomiści o silnie prorynkowym nastawieniu uważają zazwyczaj, że rynek może funkcjonować efektywnie jedynie w ramach systemu dobrze zdefiniowanych i egzekwowanych praw własności.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.