Murphy: Inflacjoniści w stroju wilka
Świat przez ostatnie trzy lata był bardzo dziwnym miejscem, w którym znaczny rozrost bilansu banku centralnego nie doprowadził cen benzyny do poziomu 10 USD za galon czy bochenka chleba po 5 USD. Bez względu na to, która szkoła ekonomii może w najlepszy sposób scharakteryzować te wydarzenia, wszyscy będziemy żałować, że najważniejszą lekcją płynącą z tych zdarzeń jest to, iż drukowanie pieniędzy może przynieść dobrobyt. Teraz, gdy pomysł ten mocno się już przyswoił, konieczny będzie znaczny spadek siły nabywczej pieniądza, aby przypomnieć wszystkim, dlaczego „inflacja” była kiedyś terminem przywołującym tak przykre skojarzenia.
Murphy: Inwestorzy nareszcie zaczęli obawiać się inflacji
Prawdą jest, że jeśli chodzi o siłę nabywczą dolara, to Bernanke może jeszcze odwrócić bieg wydarzeń, zanim będzie za późno. Jednak to z kolei wyrządziłoby potężne szkody w sektorze bankowym, gdyż Fed musiałby zmienić swoją politykę wspierania tonących w długach instytucji. Jeśli Bernanke będzie musiał wybrać pomiędzy udzieleniem pomocy bankierom a ocaleniem dolara, jestem pewien, że wybierze to pierwsze.
Murphy: Argumenty za nadchodzącą inflacją
Jedną z najbardziej niezręcznych sytuacji, w jakiej znaleźli się ekonomiści Szkoły Austriackiej, jest spór o to, czy powinniśmy spodziewać się deflacji czy inflacji cenowej. O ile za korzystną trzeba uznać sytuację, gdzie publicznie dyskutujemy zamiast zamiatać sprawę pod dywan i tworzyć fałszywe wyobrażenie naszej wszechwiedzy, to znaczna rozbieżność prognoz co do przyszłości dolara amerykańskiego jest niepokojąca.