Lewiński: Deflacja - problem, którego nie ma
Lipcowa deflacja na pierwszy rzut oka wydaje się nie mieć precedensu. Trzeba przyznać, że komentatorzy zręcznie podkręcają temat, opisując zjawisko jako „historyczne” i zachodzące po raz pierwszy od czasu prowadzenia przez GUS statystyk. Niektórzy usiłują odmalowywać obraz zaiste apokaliptyczny, przywołując stary keynesowski mit spirali deflacyjnej, niczym czarna dziura wysysającej całą aktywność gospodarczą wszechświata. Inni, na czele z byłym wicepremierem Janem Vincentem-Rostowskim, na szczęście tonują nieco te alarmistyczne tromtadracje.
Lewiński: Deflacja a polityka
Pieniądz, choć jest dobrem szczególnym, co do zasady tak samo kierowany jest prawami popytu i podaży, zależnymi wyłącznie od osobniczych preferencji i struktury dystrybucji dóbr. „Problem deflacji” pojawia się dopiero wtedy, gdy politycy otrzymują do rąk instrumenty umożliwiające im sterowanie tymi parametrami. Powstaje wtedy kwestia, jak „właściwie” zorganizować ten rynek, aby „wszystkim” według jakichś kryteriów było lepiej.
Lewiński: Złoto niekoniecznie najlepsze
Gdy funkcjonował standard złota, świat z całą pewnością nie był wolny od depresji gospodarczych. Do takiego dictum należy jednak dodać dwa podstawowe zastrzeżenia. Po pierwsze, nigdy w historii kłopoty gospodarcze nie były tak częste i tak głębokie, jak w ciągu ostatnich stu lat. Po drugie, niemal każdy kryzys w historii, poza niezależnymi od systemu monetarnego klęskami żywiołowymi i plagami, był wywołany odchodzeniem od standardu złota i wojnami.
Lewiński: Nie wszystko złoto, co się świeci
Sygnały o możliwym wprowadzeniu jakiejś formy standardu złota należy traktować z rezerwą i pewną dozą nieufności, ponieważ za propozycjami polityków zawsze może się kryć skomplikowana gra interesów toczona o powiększenie wpływu na gospodarkę przeciwnika.