Felieton został wyemitowany na antenie Radia Olsztyn.
W polskich mediach pojawił się wątek dotyczący nepotyzmu i kolesiostwa w banku Pekao. Sprawa ma dotyczyć znanego i sympatycznego prezentera telewizyjnego, którego firma ze względu na personalne koneksje z jednym z pracowników banku, otrzymywała całkiem korzystne warunki kontraktowe. Audytorzy banku zainteresowali się milionowymi sumami, na które opiewały umowy i postanowili się im przyjrzeć dokładniej. Tak więc sprawa niestety musiała wyjść na jaw.
Zauważmy, na czym dokładnie polegał problem, zakładając, że to, o czym donoszą media, jest prawdą. Problemem było to, że dysponujący środkami, w tym wypadku z władz banku, postanowił przeznaczyć te fundusze niezgodnie z wolą właścicieli i na tym polega korupcjogenne działanie. Na złamaniu umowy przez dysponującego, który w takiej sytuacji defrauduje pieniądze. Kwestia takiego konfliktu interesów jest natomiast rozwiązywana za pomocą kontraktów między stronami uwikłanymi.
Należy pamiętać przy tym, że sprawa wygląda zgoła inaczej, gdy mówimy o korupcji w przypadku sektora publicznego. Tutaj sprawa jest inna, ponieważ w sektorze publicznym ludzie nie tylko nie dysponują swoimi pieniędzmi, ale na dodatek dysponują pieniędzmi, które przymusowo zagarnęli od innych ludzi. To, co nazywamy korupcją i co ludzi drażni wynika głównie z ich złości spowodowanej tym, jak te pieniądze są wydawane. Stąd wydaje się, że ludzie nadmiernie przywiązują w tym wypadku wagę do samej wiedzy o tym wydawaniu. Jeśli na przykład jakiś urzędnik, czy polityk, w zamian za korzystną decyzję przyjmuje pieniądze pod stołem, to w przypadku wyjścia sprawy na jaw rozdmuchiwana jest wielka afera. A jeśli na przykład uchwalone zostanie prawo, które będzie oficjalnie wymagało powiedzmy „prowizji” dla polityka czy urzędnika, to już w oczach opinii publicznej problem niejako się rozpłynie, lub nawet zupełnie zniknie. Tak jakby legalizacja czegoś od razu sprawę rozwiązywała. Ale przecież kwestia legalności nie powinna być aż tak istotna. Rabowanie i bandytyzm państwa też można przepchnąć ustawą nacjonalizacyjną, ale czy legalność tego postępowania, zmieni w nim cokolwiek istotnego? Analogicznie zawłaszczanie publicznych funduszy za prowadzenie lobbystycznej działalności na rzecz wybranych grup jest podejrzane bez względu na to, czy jest zapisane w ustawie, czy odbywa się za pomocą negocjacji pod stołem.
Sedno problemu leży tutaj w samym istnieniu sektora publicznego i wydawaniu cudzych zawłaszczonych przymusem pieniędzy. Gdyby na przykład prywatny właściciel zdecydował się na konsumowanie swoich pieniędzy poprzez dawanie ich ludziom, którzy nic nie wnoszą do nich pracy, to nikt nie nazwałby takiego zachowania korupcją. Gdyby zatrudniał kogoś po znajomości, albo po to, aby kogoś wspierać, to również nie byłaby korupcja, a po prostu koneksje i osobista sprawa zaangażowanych stron. Nikt nie broni rozdawać ludziom swoich pieniędzy, komu chce. Dużo bardziej interesująca jest wobec tego kwestia, kto komu za czyje pieniądze, a nie czy wszystko widać, czy nie widać.
Czy aby na pewno chodzi o PKO?
Odpowiedz
No do ciężkiej... nie mogliście nazwać (w tekście) poprawnie banku Pekao?
Odpowiedz
W jakie dni i o której są emitowane felietony M.M. ?
http://wyborca.blox.pl/2009/06/Jakie-powinno-byc-prawo.html
Odpowiedz
Zapraszamy wszystkich wolnorynkowców na PAFERE LIBERTY WEEKEND, międzynarodową konferencję poświęconą Fredericowi Bastiatowi w dn. 19-20 września 2009 w Warszawie.
Szczegóły na www.pafere.org.
Program konferencji i goście honorowi: http://www.pafere.org/index.php?option=com_content&task=view&id=528&Itemid=66
Odpowiedz
@Mikołaj, tolep.info
Poprawiono, przepraszamy za omyłkę.
Odpowiedz