Powrót
Historia myśli ekonomicznej

Molinari: Ekonomia polityczna miast

0
Gustave de Molinari
Przeczytanie zajmie 24 min
murphy-dlaczego-koszty-zycia-w-miastach-sa-takie-wysokie

Źródło: libertyfund.org

Tłumaczenie: Tomasz Kłosiński

Artykuł w jęz. angielskim pochodzi z Cyclopædia of Political Science, Political Economy, and the Political History of the United States, wydanej pod red. Johna J. Lalora w roku 1881 nakładem firmy Merrill and Co; wcześniej został opublikowany w jęz. francuskim w Dictionnaire de l’Économie Politique pod red. Charlesa Coquelin i Gilberta-Urbaina Guillaumin w roku 1864 w Paryżu, nakładem Librairie de Guillaumin et Cie.

1. Jak powstają miasta — okoliczności, które decydują o wyborze lokalizacji lub prowadzą do jej porzucenia

Miasta są skupiskami ludzi i przedsiębiorstw, które powstają pod naturalnym wpływem pewnych potrzeb. Ich rozwój nie jest w żaden sposób arbitralny. Czasami władcy mają złudzenie, że musieli tylko ogłosić pompatyczny dekret, aby nowe miasto powstało i rozkwitło; ale doświadczenie pokazuje, że zbytnio pokładają wiarę w swoją moc. Bez wątpienia, monarcha może, zmieniając siedzibę swojego imperium, jak na przykład Piotr Wielki, stworzyć centrum populacji i dobrobytu. Funkcjonariusze publiczni wszystkich stopni i ci, którzy aspirują do tych stanowisk, będąc zmuszeni mieszkać w stolicy i wydawać tam swoje uposażenia lub dochody, z konieczności przyciąganą wokół siebie handlarzy, rzemieślników i służących; ale jeśli nowe miasto nie znajduje się w lokalizacji korzystnej dla pewnych gałęzi produkcji (i w tym przypadku interwencja rządu nie jest niezbędna do jej znalezienia), nie będzie znaczącego rozwoju. Tutaj jednak należy zrobić jeden wyjątek. Jeżeli rząd będzie stale rozszerzał swoje funkcje, jeżeli scentralizuje władzę kosztem swobód kraju, a w konsekwencji zwiększy liczbę osób zatrudnionych, to miasto, w którym ustanowił siedzibę swojej władzy, nie przestanie się rozwijać i zdobywać bogactwa; ale wątpliwe jest, czy kraj będzie miał powód do samozadowolenia, w tym przypadku, z dobrobytu swojej stolicy. Przeciwnie, jeśli rząd ma tylko ograniczone uprawnienia, jeśli zatrudnia niewiele osób, jego stolica — w przypadku, gdy nie można tam założyć żadnej innej gałęzi przemysłu — będzie zmuszona do zajmowania bardzo skromnej pozycji w porównaniu z głównymi ośrodkami produkcji przemysłowej lub handlowej. Tak jest w przypadku Waszyngtonu, stolicy Unii Amerykańskiej. J. B. Say wyraźnie pokazał w swoim Traité tę bezsilność rządów w zakładaniu miast i miasteczek oraz w zapewnianiu im dobrobytu.

Nie dość jest nakreślić plan miasta i nadać mu nazwę, aby mogło ono naprawdę istnieć, trzeba zaopatrywać je stopniowo w zdolności przemysłowe, narzędzia, surowce, w to wszystko, co jest niezbędne do utrzymania przedsiębiorców aż do zupełnego wykończenia i sprzedaży ich produktów; bez tego zamiast powołać do życia miasto, wzniesie się tylko dekorację teatralną, która wnet runie, gdyż nic jej nie będzie podtrzymywać. Wydarzyło się to z Jekaterynosławiem w Taurydzie; i to też pozwoliło stwierdzić cesarzowi Józefowi II, kiedy po otrzymaniu zaproszenia na uroczystość położenia drugiego kamienia węgielnego w tym mieście, powiedział do swego otoczenia: «Zakończyłem wielkie dzieło w jeden dzień z cesarzową rosyjską: ona położyła pierwszy kamień węgielny miasta, ja ostatni».

Same kapitały nie wystarczą do stworzenia. wielkiego przemysłu i aktywnej produkcji, tak potrzebnej do założenia i powiększenia miasta, trzeba jeszcze odpowiedniego miejsca i instytucji narodowych, sprzyjających temu wzrostowi. Miejscowe okoliczności są może przyczyną, że Waszyngton nie staje się wielką stolicą, gdyż rozwój jego postępuje powoli w porównaniu z rozwojem Stanów Zjednoczonych jako całości; niegdyś jedynie usytuowanie Palmiry, pomimo otaczającej ją pustyni, uczyniło ją ludną i bogatą tylko dlatego, że stała się składnicą handlową Wschodu dla Europy. Te same przyczyny spowodowały pomyślność Aleksandrii i jeszcze dawniej Teb w Egipcie. Sama wola panujących nie wystarczyłaby, aby uczynić je miastem o stu bramach i tak ludnym, jak przedstawia to Herodot. Wytłumaczenia tej potęgi należy upatrywać w jej położeniu między Morzem Czerwonym a Nilem, między Indiami a Europą.”[1]

Spróbujmy teraz przedstawić krótki zarys niezbędnych warunków, które zadecydowały o zakładaniu miast i wyborze ich lokalizacji. Konieczność zapewnienia bezpieczeństwa musi, bardziej niż jakakolwiek inna potrzeba, pierwotnie skłaniać ludzi do tworzenia miast. Pojęli oni, że łącząc się w ufortyfikowane skupiska, będą bezpieczniejsi niż będąc rozproszeni na rozległym obszarze. Do tej potrzeby, która była odczuwana przez ludzkość we wcześniejszych wiekach, dołączyły szczególne zalety przemysłu i handlu. Podczas gdy produkcja rolnicza rozciąga się ze swej natury na znacznej powierzchni, większość gałęzi produkcji przemysłowej i handlowej wymaga, wprost przeciwnie, pewnej koncentracji. Niech ktoś zbada je w różnych krajach cywilizowanych, a dowie się, że zgromadziły się one wokół kilku ośrodków. Tak więc we Francji przemysł jedwabniczy ma swoje główne siedziby w Lyonie i Saint-Étienne; przemysł bawełniany w Lille, Rouen i Miluzie; przemysł wełniany w Reims, Elbeuf, Sédanie itp. Interesującym przedmiotem dochodzenia jest to, jakie szczególne przyczyny zadecydowały o założeniu danej branży w danej miejscowości, a nie w innej. Czasami było to sąsiedztwo surowca lub rynku, czasami szczególnych predyspozycji ludzi, a czasem kombinacja tych różnych okoliczności.

Lokalizacja przemysłu nie kończy się na tym: w miastach, w których powstają, widzimy, że wybierają one jako swoje centra pewne dzielnice i pewne ulice. Tę sublokalizację według dzielnic i ulic można zaobserwować zwłaszcza w Paryżu; ciekawe uwagi na ten temat można znaleźć w „Badaniach (Enquête) w odniesieniu do paryskiego przemysłu”, podjętych pod auspicjami Izby Handlowej.

Czytamy w Enquête: „Kiedy firmy mają zapewnić codzienną konsumpcję, znajdują się w zasięgu ręki konsumentów; kiedy wnoszą swoje produkty do handlu, są usytuowane ze szczególnym uwzględnieniem środków produkcji. Branże zaopatrujące w żywność to prawie wszystkie z tej pierwszej klasy; te, które zajmują się wytwarzaniem artykułów znanych w handlu jako artykuły paryskie — articles de Paris — znajdują się w drugiej. Wśród firm meblarskich znajdują się również te, których praca jest oferowana bezpośrednio konsumentom, a także te, które są bardziej nastawione na produkcję masową. W związku z tym znajdujemy tapicerów we wszystkich częściach miasta, podczas gdy produkcja mebli znajduje się, przeciwnie, prawie wyłącznie w ósmym okręgu, a produkcja brązów znajduje się w szóstym i siódmym. Z 1915 stolarzy, którzy zarabiają 27 982 950 franków, 1093 z nich, z dochodem 19 679 835 franków, znajduje się w ósmej dzielnicy. Z 257 producentów krzeseł, którzy zarabiają 5 061 540 franków, 197 z nich, z dochodami w wysokości 3 373 950 franków, również znajduje się w ósmym okręgu. Do tego samego okręgu należy również przygotowywanie skór i futer. Prawie wszystkie garbarnie i miejsca do opatrywania skór znajdują się w dzielnicy gobelinów, nad brzegiem rzeczki, która nosi tę nazwę, przy wjeździe do Paryża. Produkty chemiczne nie są produkowane wiele w sercu Paryża, ale te, które są tam produkowane i które wymagają przestrzeni, wody i powietrza, pochodzą z ósmego i dwunastego okręgu. Wśród tej grupy są krochmal i pochodnie oraz świece woskowe, spermacetowe i łojowe. Znajduje się tam również produkcja ceramiki. Wyroby z metali i budowy maszyn znajdują się szczególnie w ósmym, szóstym i piątym okręgu. Jeśli chodzi o produkcję tego, co jest powszechnie znane jako artykuły de Paris, rozciąga się ona na całą znaczną część miasta, na prawym brzegu Sekwany, na północ od ulic Francs-Bourgeois i Saint Merry, oraz w pasie pomiędzy ulicami Montorgueil i Poissonnière na zachodzie, a Place des Voges i Roquette ulicy na wschodzie. To tam produkowane są artykuły ze złota i srebra, drobna biżuteria oraz imitacje; produkowane są szkatułki, siatki, szczotki, zabawki, sztuczne kwiaty, parasole i parasole, wachlarze, wytworne materiały piśmienne, grzebienie, teczki, książki kieszonkowe i cała masa różnych drobnych artykułów”[2].

Ten sam fakt można zaobserwować w cywilizacjach, które mają niewiele podobieństw do naszych. Przytaczając tylko jeden przykład: hiszpański podróżnik, Don Rodrigo de Vivéro, który w 1608 r. podał interesujący opis stolicy Japonii, Edo, wymienia to rozmieszczenie przemysłu w poszczególnych dzielnicach i ulicach jako najistotniejszą cechę, która przyciągnęła jego uwagę. „Wszystkie ulice”, jak mówi, „pokryły galerie, a każda z nich jest zajmowana przez osoby z tego samego biznesu. Tak więc stolarze mają jedną ulicę, krawcy drugą, jubilerzy jeszcze inną itd. Handlarze są rozmieszczeni w ten sam sposób. Zapasy są również sprzedawane w miejscach odpowiednich dla każdego rodzaju. Wreszcie, szlachta i ważne osobistości mają jedną dzielnicę dla siebie. Ta dzielnica wyróżnia się 57 tarczami herbowymi, rzeźbionymi lub malowanymi nad drzwiami domów”[3]. Z wyjątkiem kilku niewielkich różnic, czy ten opis nie ma zastosowania do większości stolic Europy? W ten sposób te same potrzeby ekonomiczne są obecne w najbardziej zróżnicowanych cywilizacjach i wywierają na nie wpływ.

Wciąż jednak pojawiają się liczne przyczyny, które mają wpływ na zmianę lokalizacji gałęzi przemysłu, a w konsekwencji na ośrodki ludności wspierane przez te gałęzie przemysłu. Powszechnym skutkiem każdego usprawnienia przemysłowego lub handlowego jest zmiana miejsca produkcji. Kiedy odkryto szlak wokół Przylądka Dobrej Nadziei, Wenecja straciła wiele ze swojego znaczenia. Później wynalazek maszyn do przędzenia i tkania bawełny zbudował dobrobyt Manchesteru kosztem Benares i innych miast Indii, które wcześniej były ośrodkami produkcji bawełny. W podobny sposób jak dzisiaj widzimy, że lokomotywa parowa daje początek nowym miastom lub daje impuls starym, które pozostawały w stagnacji. Na przykład miasto Southampton zyskało w ciągu kilku lat duże znaczenie, ponieważ jego port był uważany za dobrze przystosowany do obsługi niektórych linii parowców oceanicznych. Niech pojawi się nowy system nawigacji, a może Southampton zostanie opuszczony na rzecz innego portu, którego sytuacja jest bardziej zgodna ze szczególnymi wymaganiami nowego systemu. W ten sposób miasta i miasteczka doświadczają, na swoją korzyść lub ze szkodą, wpływu czynników, które zmieniają z dnia na dzień warunki życia i produkcji.

Powyżej powiedzieliśmy, że rządy mają jedynie niewielką władzę w zakresie tworzenia nowych miast, a przede wszystkim w zakresie zapewniania im dobrobytu. Możemy dodać, że nie posiadają one również w większym stopniu mocy niszczenia istniejących miast lub zmiany ich położenia. Na próżno zwycięscy barbarzyńcy używali ognia i miecza w miastach, które zdobyli; na próżno zaorywali ziemię tych zrujnowanych miast i siali na niej sól; ponieważ nie było w ich mocy zniszczyć naturalnych korzyści, które przyciągały ludzi do nich, w ciągu kilku lat krzywda była naprawiona i życie krążyło swobodniej niż kiedykolwiek w tych samych miejscach, które głupia pycha przeznaczała na wieczne opuszczenie. Niestety, pęta na swobodnym przepływie ludzi i rzeczy były bardziej skuteczne niż pociski czy pochodnie zapalające, w niszczeniu ośrodków ludności i bogactwa. Wiele kwitnących miast zostało przekształconych w prawdziwą nekropolię przez ograniczenia pozbawiające je handlu lub rynku zbytu na swoje produkty. W siedemnastym wieku znajdujemy tego godny uwagi przykład. Holendrom, zazdrosnym o dobrobyt Antwerpii, udało się doprowadzić do zamknięcia rzeki Scheldt i ten barbarzyński zabieg, który trwał przez dwa stulecia, zadał śmiertelny cios handlowi w Antwerpii i przemysłowi Flamandów, dla którego antwerpscy kupcy byli aktywnymi pośrednikami. Niedawno widzieliśmy port w Bordeaux, niegdyś jeden z najczęściej odwiedzanych we Francji, dziś opuszczony w wyniku protekcjonizmu.

Ludność i bogactwo nie zmieniają się same w wyniku przenoszenia się z jednego miasta do drugiego; przenoszą się one również z miejsca na miejsce w tym samym mieście. Nowe dzielnice powstają w miastach lub na ich przedmieściach, podczas gdy stare są opuszczane i ulegają rozkładowi. Te lokalne zmiany są powodowane przez czynniki, jawne lub ukryte, których działanie zmienia z biegiem czasu potrzeby lub udogodnienia, które zadecydowały o wyborze pierwotnej lokalizacji. Za najważniejszą z tych przyczyn można uznać ogólny postęp w dziedzinie bezpieczeństwa.

Zastanówmy się chwilę nad tym zagadnieniem.

Stare miasta Europy były w przeważającej części budowane były na wysokich płaskowyżach lub na mniej lub bardziej stromych wzniesieniach, tak że ich mieszkańcy musieli stale wchodzić i schodzić, co powodowało znaczną stratę siły w codziennym transporcie. Poza tym, miasta te były zazwyczaj ograniczone do wąskiego obszaru zamkniętego, domy mieszkalne naciskały na siebie nawzajem jak komórki w ulu. Dlaczego nasi przodkowie mieszkali w sposób tak pozbawiony gospodarności, tak niewygodny, a czasami tak niezdrowy? Aby wyjaśnić ten ciekawy fakt, musimy wziąć pod uwagę stan Europy po inwazji barbarzyńców. Brak bezpieczeństwa był wtedy powszechny. Zdobywcy budowali sobie schronienia w najbardziej niedostępnych miejscach i wyruszali z tych gniazd sępów, przez sąsiednie regiony, aby rabować lub pobierać daniny. Zbyt słabi, by stawić opór, byli mieszkańcy kraju, którzy byli ofiarami ich deprawacji, związali się z nimi, jak z bandytami w krajach, gdzie rząd jest bez władzy. Zabezpieczyli oni ochronę najpotężniejszych bandytów, składając im regularny hołd, a swoje mieszkania mieli jak najbliżej swoich protektorów. Na ogół osiedlali się wokół silnych zamków, aby móc się w nich schronić w razie niebezpieczeństwa. Pierwsze domy znajdowały się tuż pod zamkiem, a pozostałe były ustawiane coraz niżej i niżej na zboczu, jak amfiteatr. Gdy tylko mieszkańcy stali się wystarczająco liczni, otaczali swoje miasto murami i wieżami, aby uzupełnić system obronny. W ten sposób zbudowano większość miast, które powstały w średniowieczu.

Gdy weźmiemy pod uwagę potrzeby czasów, można również wytłumaczyć wąskość ulic. Wynikało to z faktu, że fortyfikacje zostały wykonane w jak najbardziej ograniczonym kręgu, aby uczynić obronę łatwiejszą i mniej kosztowną. Gdy liczba ludności wzrosła, byli oni zmuszeni do budowania wyższych domów i zmniejszania szerokości ulic, aby utrzymać się w pierwotnych granicach. Czasami rzeczywiście odsuwali mury do tyłu, ale tylko w ostateczności poddali się tak kosztownemu działaniu.

Ale o pewien stopień zwiększyło się ogólne bezpieczeństwo. System feudalny zniknął, a wraz z nim skończyły się wojny wewnętrzne. Potem rozpoczął się ruch, który doprowadził do zmiany położenia mieszkańców miasta. Z wyżyn, na których troska o ich bezpieczeństwo zmusiła ich do zamknięcia się, zeszli na równiny, gdzie mogli mieszkać wygodniej i mniejszym kosztem. Faubourgs[4] zawdzięczają swoje pochodzenie temu wzrostowi bezpieczeństwa, który pozwolił spokojnym ludziom zajmującym się przemysłem żyć odtąd poza fortyfikacjami. Ten postęp nie został jeszcze wszędzie osiągnięty. Na przykład chłopi kalabryjscy, zamiast mieszkać na otwartym terenie, są zobowiązani do pozostania w miastach, aby być bezpiecznymi przed bandytami, którzy napadają na kraj. W korespondencji Paula-Louis Couriera można przeczytać następujący fragment: „W Kalabrii w chwili obecnej”, mówi, „są lasy drzew pomarańczowych, lasy oliwne, krzewy cytrynowe. Wszystkie one znajdują się na wybrzeżu i tylko w pobliżu miast. Nie ma ani jednej wsi, ani jednego domu na wsi: jest ona nie do zamieszkania z powodu braku rządu i prawa. Ale jak oni je uprawiają? Zapytasz. Chłopi mieszkają w mieście i uprawiają ziemię na przedmieściach; wyruszają wcześnie rano, a wracają przed wieczorem. Jak ktokolwiek mógłby odważyć się spać w domu na wsi? Zostałby zabity pierwszej nocy”[5].

Przyspieszone, co więcej, przez inną przyczynę, którą rozważymy później, to przesiedlenie ludności miasta stało się ogólnie coraz bardziej powszechne: wszędzie tam, gdzie widzimy mieszkańców starych miast, opuszczają oni mieszkania, w których mieszkali od wieków, aby zajmować nowe domy, tańsze, bardziej zasobne i zdrowsze.

2. O proporcji między liczbą mieszkańców miasta i wsi — przyczyny, które ją określają i zmieniają

O założeniu i wyborze lokalizacji miast i miasteczek decyduje, jak to właśnie zauważyliśmy, stan cywilizacji i sztuki produkcji. To samo dotyczy proporcji między liczbą ludności i bogactwem miast i gmin wiejskich. Proporcja ta jest zasadniczo zróżnicowana i zmienna. Różni się w zależności od kraju i czasu. Kiedy produkcja poczyniła niewielki postęp, kiedy w konsekwencji ludzie zmuszeni są do zatrudniania większej części sił produkcyjnych, którymi dysponują, w celu zapewnienia sobie środków do życia, nie można rozwijać gałęzi przemysłu, które zapewniają mniej pilne potrzeby, z powodu braku konsumentów. Miasta, w których te gałęzie przemysłu koncentrują się ze względu na swoją naturę i szczególną przydatność dla nich, rozwijają się w tym przypadku jedynie bardzo powoli. To wtedy właśnie w krajach i w czasach, gdy produkcja, a zwłaszcza produkcja rolna, osiągnęła największy postęp, ludność miast musi być, i w rzeczywistości jest, największa.

Weźmy na przykład dwa kraje, których pozycja w skali produkcji jest bardzo różna, czyli Anglię i Rosję. W Anglii, gdzie liczba ludności miasta znacznie przewyższa liczbę ludności wiejskiej, liczba rodzin zajmujących się rolnictwem szacowana była w 1840 roku na zaledwie 961 134, podczas gdy liczba rodzin zajmujących się produkcją, handlem itp. wynosiła 2 453 041. Te 961 134 rodzin zajmujących się rolnictwem, zatrudniały 1 055 982 czynnych robotników, którzy produkowali wystarczającą ilość żywności, aby utrzymać większą część Anglików. W krajach, gdzie rolnictwo jest mniej rozwinięte, względnie dwa lub trzy razy więcej rąk jest wymaganych, aby dać równoważną produkcję: naturalnym skutkiem więc jest to, że populacja miasta nie może być tak liczna. Stan zacofania rosyjskiego rolnictwa jest z pewnością główną przyczyną niewielkiego wzrostu liczby ludności miejskiej w Rosji. Specyficzna organizacja tamtejszych gałęzi przemysłu ma również pewien związek z tym rezultatem.

Produkcja małych wyrobów takich, które są wytwarzane w różnych rzemiosłach, znajduje się w Rosji, w powiatach wiejskich, a nie w miastach: jest prowadzona przez społeczności wiejskie, które zabierają produkt swojej pracy na targi: dlatego też targi w Rosji mają większe znaczenie niż w innych krajach. W innych krajach robotnicy w miastach w przeważającej części zaspokajają potrzeby mieszkańców wsi: u nas jest często odwrotnie, a szewcy, stolarze i ślusarze wsi zaspokajają potrzeby mieszczan.

Przekonywujący dowód na brak rzemieślników w Rosji, w większości naszych miast, można uzyskać badając statystyki handlu innych krajów i przyjmując za podstawę porównania niektóre z najbardziej powszechnych. I tak na przykład w Prusach rzemiosło szewców, rękawiczników, stolarzy, kołodziejów, szklarzy, kowali, ślusarzy i lutników liczyło w 1843 roku 322 760 mistrzów i czeladników dla populacji 15 471 765, czyli 21 rzemieślników do 1000 mieszkańców: a gdy weźmiemy pod uwagę statystyki miast, to w dużych miastach odsetek ten wzrasta do 40 robotników, mistrzów i czeladników, należących do tych różnych zawodów, do 1000 mieszkańców całej populacji miasta, co stanowi trzy, cztery, a nawet kilkakrotnie więcej niż w miastach Rosji.[6]

W dzisiejszych czasach ulepszenia, które wpływają na zmiany gospodarcze w produkcji, powodują szybki wzrost liczby mieszkańców miasta. Z dotychczasowych ustaleń możemy sobie wyobrazić, że tak właśnie będzie. „Na przykład we Francji”, mówi Alfred Legoyt, „liczba ludności wzrosła z 1836 r. do 1851 r., o 6,68% przez cały ten okres, czyli 0,44% rocznie. W 166 miastach liczących 10 000 dusz i więcej wzrost w tym samym okresie wynosił 24,24%, czyli 1616% rocznie. W ciągu 10 lat wzrost liczby ludności miasta wynosił wtedy 16%, podczas gdy wzrost ogólnej liczby ludności wynosił tylko 6%”[7].

Sprawa jest podobna w Anglii. Zgodnie z tabelami z ostatniego spisu powszechnego, liczba mieszkańców miast Wielkiej Brytanii (Anglii i Szkocji), która w 1801 roku wynosiła tylko 3 046 371, osiągnęła w 1851 roku liczbę 8 410 021. Jest to wzrost o 176%, podczas gdy całkowity wzrost liczby ludności w tym samym okresie wyniósł tylko 98%. A jeśli zauważymy, w jakich miastach wzrost ten był największy, znajdziemy przede wszystkim wielkie miasta produkcyjne i porty handlowe. Podczas gdy liczba ludności w miastach powiatowych wzrosła tylko o 122%, w miastach produkcyjnych o 224%, a w portach morskich o 195%. W miastach zajmujących się przede wszystkim przemysłem żelaznym wzrost ten wyniósł 289%, a w ośrodkach produkcji bawełny 282%. Każda poprawa w dziedzinie sztuki produkcji może tylko przyspieszyć ten wzrost populacji miasta. Czy powinniśmy nad tym ubolewać, czy też cieszyć się z tego? To bardzo sporne pytanie, ale ekonomiści zgadzają się, że należy je rozstrzygnąć na korzyść wzrostu miast. Adam Smith i J.B. Say w szczególności dowodzą, że mnożenie i powiększanie się miast jest pożądane, nawet patrząc na sprawę w odniesieniu do interesów obszarów wiejskich. Adam Smith, który badał ten temat z typową dla siebie przenikliwością, dochodzi do wniosku, że okręgi wiejskie uzyskały trzy główne korzyści z rozwoju miast produkcyjnych i handlowych.

Po pierwsze, stwarzając wielki i chłonny rynek dla surowców i ziemiopłodów wytwarzanych przez wieś, miasta te zachęcały do uprawy roli i dalszego podniesienia kultury rolnej. Ten ich dodatni wpływ wcale nie ograniczał się tylko do ich własnych krajów, lecz w mniejszym lub większym stopniu rozciągał się na wszystkie kraje, z jakimi miasta te utrzymywały stosunki handlowe. Dla wszystkich tych krajów stwarzały one rynek dla części tamtejszych surowców lub wytworów przemysłowych, a tym samym zachęcały je wszystkie do pracy i rozwoju. Ich własny kraj, jednakże siłą rzeczy czerpał najwięcej korzyści z tego rynku, ze względu na jego bliskość. Ponieważ surowce i ziemiopłody krajowe obciążone były mniejszymi kosztami przewozu, kupcy mogli płacić za nie rolnikom lepszą cenę, a mimo to dostarczać je konsumentom równie tanio jak produkty, pochodzące z krajów bardziej odległych.

Po drugie, mieszkańcy miast kupowali często za zdobyte bogactwa takie ziemie, które były przeznaczone na sprzedaż, a których poważna część często była nieuprawna. Kupcy mają zwykle ambicję, by stać się obywatelami ziemskimi; a kiedy raz się nimi staną, podnoszą kulturę rolną bardziej niż ktokolwiek inny. Kupiec przyzwyczajony jest lokować swe pieniądze przede wszystkim w zyskownych przedsięwzięciach, gdy tymczasem zwykły obywatel ziemski przyzwyczajony jest używać ich głównie na wydatki konsumpcyjne. Pierwszy często widzi, jak pieniądze odpływają od niego i wracają z zyskiem; gdy zaś rozstaje się z pieniędzmi, to rzadko spodziewa się ujrzeć je jeszcze kiedyś. Te odmienne przyzwyczajenia wpływają z natury rzeczy na ich usposobienie i skłonności we wszystkich rodzajach działalności gospodarczej. Kupiec jest zwykle przedsiębiorcą odważnym, obywatel ziemski — lękliwym. Pierwszy nie boi się wyłożyć od razu poważnego. kapitału na ulepszenie swych gruntów, gdy tylko. może liczyć na to, że wartość ich wzrośnie proporcjonalnie do wydatku. Drugi, jeśli w ogóle ma kapitał, co nie zawsze się zdarza, rzadko kiedy odważy się użyć go w ten sposób. Jeśli już robi jakieś inwestycje, to robi je najczęściej nie z kapitału, lecz z tego, co zdoła zaoszczędzić ze swego rocznego dochodu. Kto miał okazję mieszkać w mieście handlowym, położonym na obszarze o niskiej kulturze rolnej, ten często musiał spostrzegać, o ile kupcy byli bardziej przedsiębiorczy niż zwykli obywatele ziemscy. Co więcej, przyzwyczajeni do porządku, oszczędności i staranności, jakie prowadzenie interesów handlowych z natury rzeczy wytwarza w kupcu, sprawia, że nadaje się on znacznie lepiej do tego, by pomyślnie realizować wszelkie przedsięwzięcia, które mają rozwijać gospodarstwo rolne.

Po trzecie wreszcie, handel i przemysł wprowadził stopniowo do życia mieszkańców wsi ład i należytą organizację, a zarazem wolność i bezpieczeństwo jednostek; żyli oni bowiem uprzednio w ciągłym niemal stanie wojny z sąsiadami i w niewolniczej zależności od swych zwierzchników.[8]

Rozwój ludności miasta nie jest więc zjawiskiem, które powinno nas niepokoić. Niewątpliwie pokusy są w mieście większe, a złe przykłady liczniejsze niż na wsi; ale o ileż bardziej obfite i w zasięgu wszystkich są środki oświecenia i moralnego doskonalenia! Statystyki sądownictwa karnego pokazują, że ludność miejska nie dostarcza proporcjonalnie większego odsetka przestępców niż ludność wiejska; a jednak warto zauważyć, że policja jest o wiele bardziej skuteczna w miastach niż w pozostałej części kraju.

Poniżej znajdują się dane statystyczne dotyczące tej kwestii pochodzące z administracji wymiaru sprawiedliwości we Francji w latach 1826-1850: „Ponad trzy piąte osób oskarżonych o przestępstwa miało miejsce zamieszkania; 612 na 1000 mieszkało w gminach wiejskich; 388 mieszkało w gminach miejskich. W całej populacji proporcjonalna liczba mieszkańców miast nie jest dokładnie określona, ale przybliżone szacunki mówią tylko o jednej piątej całej populacji. Powyższe proporcje różnią się w zależności od charakteru przestępstw. Spośród 1000 osób oskarżonych o przestępstwa przeciwko osobom fizycznym, tylko 566 było mieszkańcami gmin wiejskich; w miastach mieszkały 434 osoby. Jeśli przyjrzymy się różnym rodzajom przestępstw, zauważymy jeszcze większe zróżnicowanie. Spośród oskarżonych o podpalenia najwięcej, stosunkowo dużo, pochodziło od mieszkańców gmin wiejskich, podobnie od osób oskarżonych o zatrucie, dzieciobójstwo, składanie fałszywych zeznań, ojcobójstwo, uzyskiwanie tytułów i podpisów pod przymusem. Są to prawdopodobnie jedyne przestępstwa, w których ludność wsi ma większy udział niż powinna mieć, biorąc pod uwagę ich łączną liczbę w całej populacji. Przeciwnie, względny odsetek osób oskarżonych o przestępstwa polityczne, aborcję, rabunek, fałszerstwo, podrabianie pieniędzy, naruszanie nietykalności i okrucieństwa wobec dzieci jest bardzo mały wśród mieszkańców wsi”[9].

Te same ulepszenia, które zwiększają liczbę mieszkańców miasta, mają również skłonność do poprawy jakości ich mieszkań. Pod wpływem poprawy bezpieczeństwa widzieliśmy, jak miasta schodzą ze szczytu płaskowyżów i boków wzgórz na równiny: będziemy je widzieć, według wszelkich przewidywań, rozciągające się na coraz większej powierzchni, ponieważ środki komunikacji stają się coraz mniej kosztowne i coraz szybsze. W tym kierunku udało się już dokonać wielkich postępów. Zarówno w zakresie czystości i renowacji ulic, jak i komfortu wewnętrznego mieszkań i gospodarności w ich zarządzaniu. Kto może przewidzieć, jaka przyszłość może jeszcze przed nami stać?

3. Administracja miast i miasteczek — czym jest, a czym powinna być

Miasta mają zwykle własną administrację. Czasami każda dzielnica ma nawet swoją własną. Administracja ta wywodzi się niekiedy od organu nadrzędnego, w innych przypadkach od mieszkańców miasta. Ten ostatni sposób wyboru, który zobowiązuje organ administracyjny do odpowiadania za swoje czyny przed podlegającymi mu ludźmi, jest zwykle lepszy. Jeśli chodzi o sposób postępowania w celu dobrego rządzenia miastem, nie różni się on od tego, który powinien być realizowany w rządzie narodu. Rząd miejski, podobnie jak narodowy, powinien wykonywać tylko takie funkcje, które nie mogą być pozostawione konkurencji prywatnych obywateli. Obecnie funkcji tych nie ma wiele i stają się one coraz rzadsze, ponieważ postęp powoduje, że znikają przeszkody, które albo uniemożliwiają, albo utrudniają działanie konkurencji. W rzeczywistości, niezależnie od zapału i oddania administracji miejskiej, nie jest naturalne, że usługi, które są wykonywane przez wspólną organizację miasta, powinny być tak samo ważne jak te, które są pozostawione osobom prywatnym. Bez wątpienia chęć zasłużenia na uwagę publiczną powinna skłaniać tych, którzy administrują władzą, do dobrego postępowania: ale czy ten motyw okazuje się kiedykolwiek tak silny, jak motyw interesu, który pobudza prywatną przedsiębiorczość? Możemy woleć interwencję gmin niż rządu centralnego w organizację pewnych gałęzi gospodarki oraz ustanowienie i stosowanie pewnych regulacji dotyczących użyteczności publicznej; ale dobrze jest, na ile to możliwe, zrezygnować z obu.

Niestety, administracje miejskie mają wady wszystkich rządów; lubią przyjmować na siebie obowiązki i w związku z tym stale zwiększają swoje uprawnienia, a co za tym idzie, wysokość wydatków. W naszych czasach są one szczególnie opętane manią podejmowania robót publicznych i wznoszenia budynków. Wyglądają na przekonanych, że burząc stare dzielnice kosztem nowych; wznosząc gmachy na gmachach; urządzając, pod jak najmniejszym pretekstem, bale, koncerty i wielkie pokazy sztucznych ogni, skutecznie przyczyniają się do dobrobytu i wielkości swoich miast. Nie musimy mówić, że odchodzą oni bezpośrednio od celu, który chcą osiągnąć. Te prace publiczne, te gmachy, te wystawne rozrywki kosztują drogo, i istnieje potrzeba odwołania się zawsze do podatków, aby pokryć wydatki. Następnie opodatkowują mnóstwo rzeczy, które służą do wyżywienia, ubrania, schronienia i ogrzania ludności, wśród której istnieje klasa, niestety najliczniejsza, która ledwie posiada środki do zapewnienia absolutnych potrzeb egzystencji. Jednym słowem, wydatki na życie w mieście są sztucznie zwiększane. I z jakim skutkiem? Ludność i manufaktury usuwają jak najdalej od miejscowości, w której wystawni urzędnicy państwowi trwale ustalili wysokie ceny: osiedlają się w pierwszej kolejności poza granicami, gdzie szaleje ta gospodarcza zaraza. I ta zmiana lokalizacji (jest to punkt godny uwagi), tak fatalna dla właścicieli gruntów w starych miastach, staje się coraz łatwiejsza. W czasach, gdy brak bezpieczeństwa zmuszał ludzi do koncentrowania się w miejscach, które przyroda ufortyfikowała i gdzie rzemiosło przychodziło z pomocą przyrodzie, gdy z drugiej strony trudności w budowaniu sztucznych dróg komunikacyjnych i utrzymywaniu ich w dobrym stanie czyniły naturalne drogi, takie jak żeglowne rzeki, bardziej wartościowymi, liczba miejsc nadających się do stania się centrami ludności była bardzo ograniczona. Jednocześnie powolność, z jaką budowano prywatne mieszkania i gmachy publiczne (lata poświęcano niekiedy na budowę domu, a wieki na budowę katedry), skazywała ludzi zmieniających lokalizację, na niekończące się niedostatki i niewygody.

Te okoliczności złożyły się na to, że istniejące miasta, uważane za miejsca zamieszkania, mają prawdziwy naturalny monopol. Jednak pod wpływem wspomnianego już postępu, monopol ten zanika coraz bardziej, a w rezultacie z dnia na dzień ludziom staje się coraz łatwiej pozbyć się ciężaru, jaki nakłada na nich zła administracja. Nie lekceważą też tego; widzimy bowiem, że porzucają oni miasta, w których wydatki na życie są zbyt duże (zaczynając od dzielnic mniej korzystnie położonych), i powiększają przedmieścia lub tworzą nowe, bardziej oddalone, ośrodki działalności i dobrobytu. W ten sposób, czerpiąc w dużej mierze z sakiewek podatników i bez skrupułów wystawiając na przyszłe pokolenia dowolną liczbę kredytów, marnotrawna kadra kierownicza, daleka od zwiększania dobrobytu swoich miast, kończy się strącaniem ich w nieuchronną ruinę. Oszczędność w wydatkach powinna być naczelną zasadą zarówno w rządach miast, jak i w rządach państw. Przestrzegając tej zasady, w znacznie większym stopniu niż przez zwiększone rozbiórki, budowy i uroczystości, administracja miejska może uzyskać poważne i trwałe roszczenia do wdzięczności społeczeństwa.

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Historia myśli ekonomicznej Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Lach_Ekonomia a historia prawa

Metaekonomia

Lach: Ekonomia a historia prawa. Współzależności analizy ekonomicznej i historyczno-prawnej w myśli Jesúsa Huerty de Soto

Huerta de Soto zwraca uwagę na kwestię, która zazwyczaj nie jest dostatecznie mocno podkreślana, czyli na problemem legalności rezerwy cząstkowej.

Carey Konserwatyzm a libertarianizm

Filozofia polityki

Carey: Konserwatyzm a libertarianizm

Pojawienie się konserwatyzmu, która mogłaby zająć miejsce obok liberalizmu i socjalizmu, jest powszechnie przypisywane Edmundowi Burke'owi.

Machaj_Uwagi o imperializmie i walce klasowej

Historia myśli ekonomicznej

Machaj: Uwagi o imperializmie i walce klasowej

Fragment książki „Kapitalizm, socjalizm i prawa właśności”

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.