Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Komentarze

Machaj: Jak rodzimi ekonomiści uczą się ekonomii austriackiej

1
Mateusz Machaj
Przeczytanie zajmie 5 min

Autor: Mateusz Machaj

Cześć naszych rodzimych ekonomistów nie może pojąć współwystępowania dwóch faktów: silnej złotówki i silnego polskiego eksportu. Najprostsza, w a zasadzie zwulgaryzowana i prymitywna ekonomia mówi o tym, że jak spada wartość krajowej waluty, to stymulowany jest eksport. Wynika to z prostej zależności. Załóżmy, że sprzedajemy cudaki zagranicę w cenie jednego euro. Gdy euro kosztuje 5 złotych, to notujemy przychód od każdego cudaka w tej właśnie wysokości. Gdy natomiast złotówka się umacnia i euro na przykład spada do 3 złotych, to nasze przychody kurczą się aż o 40%, mimo że cena za sprzedawanego zagranicą cudaka w zasadzie się nie zmieniła, bo dalej wynosi 1 euro.

W ten sposób przedstawia się najprostszy mechanizm wpływu kursu walutowego na krajowy eksport. Dlatego wierni wyznawcy tego poglądu obwieszczają wszem i wobec, że silna złotówka zabija polski eksport. Nie ma w zasadzie żadnego newsa na polskich portalach internetowych o sile polskiej waluty, pod którym nie pojawiałyby się jęczenia specjalistów forumowych – zapewne wnikliwych studentów teorii ekonomii – na temat szkodliwości tego stanu rzeczy. I nie ma się co tu dziwić – skoro w oficjalnej prasie dominuje ten uproszczony obraz rzeczywistości, to czego oczekiwać od popularnych wyobrażeń na temat kursu walutowego?

Dość już było powtarzania standardowego ad absurdum – skoro tak się stymuluje gospodarkę i jej wzrost poprzez eksport, to czemu Zimbabwe, czy inne kraje z martwą walutą, nie są bogate. To ad absurdum bywa oczywiście przemilczane przez zwolenników kreskówkowej teorii wzrostu gospodarczego, nakręcanego ponoć niszczeniem krajowej waluty. Gdyby bowiem zastanowili się, co jest nie tak z tym podejściem, zamiast zbywać je jako demagogię, z łatwością dostrzegliby, że wszelkie zdroworozsądkowe zarzuty wobec niego z łatwością stosują się do jego umiarkowanej wersji, czyli promowania powolnej dewaluacji.

Czytając polską prasę, człowiek może doznać uczucia zmęczenia. Co chwilę bowiem odzywają się demony trywialnej merkantylistycznej doktryny mówiącej o tym, że silna złotówka pogarsza konkurencyjność polskich eksporterów. A zaraz po tym pojawia się obserwacja rzeczywistości, która stoi w jawnej sprzeczności z tą uliczną ekonomią – niespodziewanie okazuje się, że eksport polski rośnie i ma się dobrze. Dodatkowo, właściwie za farsę można uznać tezę o tym, że ponoć ten wzrost jest w zasadzie tymczasowy i dopiero za parę miesięcy eksporterzy odczują koszty silnej złotówki. Chciałoby się powiedzieć, że te parę miesięcy długo coś już trwa, bo zdaje się, że złotówka twardo się umacnia przynajmniej od czterech lat. A eksport razem z nią.

Problem naszych rodzimych ekonomistów, którzy mają kłopoty ze zrozumieniem tej anomalii, wynika z tego, że sięgają do błędnych merkantylistycznych teorii. Dużo lepszym źródłem powinna być dla nich ekonomia austriacka – ekonomia od zawsze podkreślająca rolę różnic cenowych między poszczególnymi dobrami, które są wykorzystywane w procesie produkcji. Przedsiębiorca korzysta z narzędzia kalkulacji ekonomicznej – do kalkulacji natomiast wchodzą dwie pozycje: z jednej strony oczywiście przychody, ale przecież nie o same przychody tutaj chodzi, ale także o koszty. Dla przedsiębiorcy i dla jego zysków ważne są różnice między przychodami a kosztami, a nie po prostu same przychody.

Niby prosty fakt, znany w zdroworozsądkowej ekonomii od dawna, ale jakoś dzisiaj w keynesistowsko-monetarystycznym świecie co najmniej deprecjonowany, głównie ze względu na jeden z największych teoretycznych grzechów tych szkół: skupianiu się jedynie na cenach końcowych. Ekonomiści mówiący o tym, że szokujący jest jednoczesny wzrost kursu złotówki i eksportu, myślą podobnie jak ludzie, którzy nie mogą pojąć, że przemysł elektroniczny mimo spadających cen produkowanych przez niego dóbr konsumpcyjnych może zarabiać pieniądze. Jak to jest możliwe, że firmy produkujące komputery, telewizory i sprzęt DVD osiągają zyski? Przecież ceny tych dóbr spadają.

Odpowiedź jest prosta – ponieważ ich koszty również spadają, więc zyski mogą mieć się dobrze. Dokładnie ten sam mechanizm występuje w przypadku działalności polskich eksporterów. Chociaż przy rosnącej złotówce cena naszego jednoeurowego cudaka spada, to jeśli produkujemy go przy użyciu komponentów z zagranicy, spada również jego realna cena produkcji. Innymi słowy chociaż potencjalne przychody się kurczą przy wzmacniającej się złotówce, to również kurczą się ponoszone koszty za dobra potrzebne do produkowania dóbr eksportowych np. koszty ropy, czy komponentów sprowadzanych przez eksporterów z zagranicy. A ponieważ przedsiębiorczość polega na skutecznym adaptowaniu się do zmieniających warunków, to najwyraźniej mamy w Polsce zdolnych przedsiębiorców, którzy przy ruchu kursu w górę są w stanie się do niego dostosować.

Jeden z kontrargumentów, który padł, to teza, że mimo iż rośnie złotówka i teoretycznie zmniejsza to cenę importu, to jednak ceny surowców poszły w górę nawet w złotówkach, a nie tylko w dolarach, więc silna złotówka wcale nie jest taka pomocna. Ale cóż z tego? Nawet jeśli wszystkie ceny poszły wyraźnie w górę, to i tak dzięki silnej złotówce poszły w górę mniej niż by mogły pójść. A więc silna złotówka umożliwia kupowanie tych dóbr relatywnie taniej i gdyby była dewaluowana, to te dobra byłyby jeszcze droższe. I to właśnie dlatego eksporterzy doświadczają wzrostu cen w wysokości kilkudziesięciu, a nie kilkuset procent.

Błąd naszych rodzimych ekonomistów co do relacji złotówka-eksport jest dokładnie tym samym błędem, który jest popełniany przy analizowaniu polityki pieniężnej. Wynika z koncentrowania się jedynie na cenach finalnych dóbr konsumpcyjnych. Jest to niezwykle groźne uproszczenie rzeczywistości, które nie tylko prowadzi do poważnych wypaczeń w jej opisie, lecz także niesie za sobą przykre konsekwencje w przypadku rekomendacji w zakresie polityki gospodarczej.

Oprócz tego jedną z asystujących błędnych tez ma być kontrprzykład w postaci Stanów Zjednoczonych, które ponoć celowo osłabiają swoją walutę, aby stymulować eksport. To chyba jeden z najbardziej spektakularnych błędów zbudowanych na mitologii dewaluacji waluty. Silne imperium amerykańskie było budowane przez lata właśnie na mocnej walucie i ponieważ waluta ta w tej chwili zmienia się w makulaturę, to Ameryka przestaje być imperium, a nie się nim staje.

Kategorie
Komentarze Pieniądz Polityka pieniężna Teksty

Czytaj również

Jasiński_Wyższe ceny paliw to efekt monopolu Orlenu

Interwencjonizm

Jasiński: Wyższe ceny paliw to efekt monopolu Orlenu

Mogłoby się wydawać, że występują sprzyjające warunki do obniżenia cen paliw...

Jasiński Nieprzewidziane konsekwencje zakazu sprzedaży „energetyków” nieletnim

Interwencjonizm

Jasiński: Nieprzewidziane konsekwencje zakazu sprzedaży „energetyków” nieletnim

Pozory podejmowania odpowiedzialnych decyzji w imię „wspólnego dobra”?

Sieroń_Jastrzębie odleciały. RPP obniża stopy

Polityka pieniężna

Sieroń: Jastrzębie odleciały. RPP obniża stopy

Skala cięcia nie jest uzasadniona merytorycznie.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 1
Jan Zamoyski

Wszystko zależy od tego jaki jest typ działalności. Prosta produkcja może wyjść na 0 ponieważ tak jak powyżej - przychody i koszty mogą spaść (np. gdy importujemy stal aby wytwarzać produkty gotowe). Natomiast w przypadku gdy wszystkie środki produkcji znajdują się w danym kraju, aprecjacja waluty z pewnością takiej działalności zaszkodzi. Software - np. produkcja gier wideo. Nie następuje tu import surowców, wszystkie środki produkcji są ,,na miejscu" - siła robocza, komputery, prąd elektryczny. Natomiast przychody są denominowane w większości w walutach zagranicznych. W takiej sytuacji dana spółka jest więźniem międzynarodowych kursów walutowych, które prawie liniowo określają marżę zysku.

To jednak odosobniony przykład. W skali całej gospodarki bez wątpienia długookresowa aprecjacja waluty krajowej jest czymś, co wpływa pozytywnie na dobrobyt społeczeństwa - możliwe,że nawet na sam eksport.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.