Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Inflacja

Earle: Zmierzch zasady nowojorskiej pizzy

0
Peter C. Earle
Przeczytanie zajmie 10 min
Earle_Zmierzch zasady nowojorskiej pizzy
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

Źródło: aier.org

Tłumaczenie: Mateusz Czyżniewski

Korelacja między zmianą ceny biletu nowojorskiego metra a zmianą ceny kawałka zwykłej pizzy jest od pewnego czasu postrzegana jako zwiastun inflacji. Zasada ta, nazywana czasem „zasadą pizzy”, przypomina podobne zasady ekonomiczne takie jak zasada złotego garnituru czy indeks Big Maca. Według niektórych źródeł, związek między ceną pizzy a ceną biletu metra został odkryty w 1980 r. Został on następnie potwierdzony bazując na danych historycznych cofając się do lat 60. Ogólna zasada jest taka, że gdy cena jednego z nich wzrasta, podąża za nią cena drugiego, a gdy obie idą w górę, to inflacja rośnie.

Jest to w pewnym sensie pozorna korelacja. Pierwsza z cen tyczy dostępu do zarządzanego przez rząd, silnie dotowanego i zasadniczo monopolistycznego systemu transportu zbiorowego. Druga cena to koszt dobra konsumpcyjnego na niezwykle konkurencyjnym rynku. Korelacja – jak mówi przysłowie – nie jest związkiem przyczynowym. Chociaż nabywanie obu wspomnianych towarów uznaje się za zakupy, które przez lata wielu nowojorczyków (w tym ja) dokonywało regularnie – przez mniej więcej dwie dekady – nie ma żadnego istotnego powodu ekonomicznego, który wyjaśniałby, dlaczego te dwie ceny zmieniają się w tym samym czasie. Z czasem jednak utrzymująca się inflacja będzie miała wpływ na cenę niemal każdego towaru w danej gospodarce, choć w różnym stopniu i z różnym opóźnieniem. W 1960 r. zarówno kawałek zwykłej pizzy, jak i żeton do metra kosztowały około 15 centów. W stagflacyjnych latach 70. cena obu tych produktów wzrosła do około 35 centów.

Na początku XXI wieku cena zwykłej pizzy wzrosła do 2 dolarów, a cena biletu metra wynosiła 1,50 dolara. Clyde Haberman z „New York Timesa”, odnotowując różnicę 0,50 dolara, napisał, że „różnica między ceną pizzy a ceną żetonów jest obecnie tak duża, że trudno sobie wyobrazić, jak utrzymają się zarządcy metra”. Niezależnie od tego, czy uznamy to za dowód, że inflacja ostatecznie wkracza we wszystkie zakątki gospodarki, czy też, że Metropolitan Transportation Authority oportunistycznie podniósł ceny biletów pod przykrywką tajemniczego powiązania, ceny żetonów wkrótce potem wzrosły do 2,00 USD.

W 2005 r. ceny biletów wynosiły 2,00 USD, a pizzy 2,25 USD. W 2013 r. zarówno ceny biletów na metro, jak i zwykłej pizzy wynosiły 2,50 USD. Mniej więcej w tym czasie sprawy zaczęły się nieco komplikować.

Powstanie sklepów „za 99 centów”

W latach 2010-2015 w centrum miasta otwarto wiele pizzerii „za 99 centów”. Choć większość z nich oferowała różne warianty pizzy, ich najbardziej reklamowaną ofertą był zwykły kawałek, który można  nabyć za 99 centów. Jak podano w 2010 roku, w momencie ich powstania:

Znaki na rogu Dziewiątej Alei i Zachodniej 41. ulicy mają niewiarygodną wręcz jakość, jak darmowe piwo lub niedrogie mieszkanie – 99¢ Fresh Pizza [...]. Siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę, nowojorczycy stoją przy ladzie 99¢ Fresh Pizza i płacą za zwykły kawałek tyle, ile w 1986 roku za bilet na metro. Opłata za skorzystanie z pobliskiego bankomatu, wynosząca 1,50 dolara, jest jeszcze większa [...]. W Nowym Jorku, domenie omletu za 1000 dolarów (Norma's w hotelu Le Parker Meridien) i hamburgera za 81 dolarów (Old Homestead Steakhouse) [...] produkty sprzedawane przez 99 Cent Fresh i 2 Bros [konkurent] to nieprawdopodobne zjawisko.

Lokale te stać było na wysokie czynsze w centrum miasta, ponieważ uzależnione były od wysokich, a nawet bardzo wysokich obrotów: tysiąca kawałków pizzy sprzedawanych dzień po dniu. Z moich osobistych doświadczeń wynika, że poza świętami nigdy nie było tak długiej (ale szybko przesuwającej się) kolejki oczekujących kupujących, często wychodzących przed drzwi. W innych miejscach i przez większość lat 2010. cena przeciętnego kawałka pizzy nadal utrzymywała się na poziomie zbliżonym do 2,50 USD. Jednak w drugiej połowie dekady korelacja bilet–kawałek zdawała się załamywać w obliczu coraz bardziej skomplikowanej struktury cenowej nowojorskiego transportu zbiorowego, która pojawiła się wraz z wprowadzeniem kart Metrocards. Obecnie przejazd metrem kosztuje zasadniczo 2,75 dolara, a pizza kosztuje od trzech do pięciu dolarów, choć nieliczne lokale nadal oferują kawałek za 2–3 dolary.

Mimo to pizzerie za 99 centów zachowały dziwną nietykalność przez cały ten okres, a ich liczba wzrosła nawet do 10-20. Z perspektywy ekonomisty, który głęboko docenia zarówno umiejętności, jak i wpływ przedsiębiorców, rachunek ekonomiczny, który towarzyszył otwarciu pierwszego udanego lokalu tego typu, robi ogromne wrażenie, zwłaszcza w świetle kosztów i konkurencji związanej z działalnością w centrum Manhattanu.

Dla każdego kolejnego uczestnika rynku – wielu z nich w centrum Manhattanu, w niewielkiej odległości od innych – wymagania rachunku przedsiębiorczości musiały być jeszcze większe. Wyobraźmy sobie, że piąta, siódma czy dwunasta taka pizzeria otwiera się w odległości nie większej niż sześć przecznic w stosunku do co najmniej jednego konkurenta. Wobec ogromnych kosztów wynajmu najlepszych nieruchomości w Nowym Jorku, kosztów wynagrodzeń, kosztów składników i innych tego typu wydatków, należało oszacować prawdopodobny ruch w lokalu, liczbę kawałków sprzedawanych dziennie, proporcje sprzedawanych kawałków „premium” (nie za 99 centów) do kawałków za 99 centów itd. I to oszacować na tyle dokładnie, żeby mieć nadzieję na zysk.

A nawet więcej – nie tylko taki zysk, że przychody przewyższają wydatki. Musi to być taki poziom zysku, a właściwie dochodu netto, który uzasadnia czas i wysiłek podejmującego ryzyko przedsiębiorcy. Po co podejmować wysokie ryzyko i ogromny nakład pracy związany z branżą hotelarską, aby zarobić kilka procent rocznie, które można by zarobić, siedząc w domu i posiadając obligacje skarbowe?

Wracając do pizzy. Nie była wykwintna, ale na Manhattanie głupio byłoby tego oczekiwać – zwłaszcza po takich cenach. Lecz pizza ta była szybka dostępna, smaczna, gorąca i tania. Korzystało z niej wiele samotnych pracujących matek i zapracowanych stażystów (oraz miejskich specjalistów, których stać było na znacznie droższe jedzenie). Dekadę później, w XXI wieku, kupno dwóch kawałków zwykłej pizzy i napój za mniej niż 5 dolarów wydawało się zbyt piękne, by mogły być prawdziwe.

A w rozprzestrzeniających się następstwach polityki Covid - nie Covid, ale polityki Covid - ten pogląd jest teraz potwierdzony.

Koszty zmiany menu

W weekend New York Post opisał scenę braku konsekwencji w handlu detalicznym, która w warunkach inflacji i ograniczonej podaży w Stanach Zjednoczonych jest o wiele mniej zaskakująca niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich kilku dekad.

„Czasami jest to trochę przerażające” – powiedział [...] klient w 2 Bros. Pizza na Eighth Avenue w Chelsea. „W końcu odbije się to na wzroście cen żywności w każdej restauracji”. Na chodniku z przyjaciółmi delektował się kawałkami pizzy – sklep reklamuje kawałki za 1,50 dolara na bocznej tablicy z menu, tuż pod swoim ikonicznym, jaskrawoczerwonym szyldem z napisem „pizza za 1 dolara”.

Bez wątpienia sprzedawcy oferujący pizzę za 1 dolara musieli przez lata dokonywać korekt, aby utrzymać koszt zwykłych kawałków pizzy poniżej ceny sprzedaży. Jednak ostatni projekt inflacyjny, będący następstwem masowych programów stymulacji fiskalnej i ekspansywnej polityki monetarnej sprzed osiemnastu miesięcy, zachwiał delikatną równowagę, utrudniając kalkulacje biznesowe. Opóźnienia w dostawach, będące skutkiem serii wpadek, które nastąpiły po początkowym okresie zamknięć i nakazów pozostania w domach – wszystko rzekomo związane z epidemią i rozprzestrzenianiem się Covida – pogłębiły rosnące niedobory.

„Inflacja dotyka ceny każdego składnika, ceny każdej rzeczy, której używamy. Mąka, ser, pomidory, rękawice, artykuły papiernicze, papierowe talerze, serwetki. Wszystko. Zdecydowanie podrożała także siła robocza” – powiedział The Post [założyciel] 2 Bros. Pizza [...]. [Właściciel] pizzerii Mona Lisa w Annadale na Staten Island zgodził się z tym stwierdzeniem. „Mogę wymienić około 200 artykułów, które kupuję do mojego sklepu co tydzień i każdy z nich podrożał o 50 do 200 procent (w ciągu ostatniego roku)” – napisał w zeszłym tygodniu w mediach społecznościowych, dzieląc się szokującymi liczbami w liście otwartym do klientów, w którym przeprosił za podwyżki cen.

Zgodnie z prawdą i wbrew temu, co często twierdzą urzędnicy państwowi, pierwszym wyborem właścicieli pizzerii nie było podnoszenie cen, lecz bezpośrednie pokrycie początkowych strat: „Nasza marża zysku spada każdego dnia” – powiedział jeden z nich. Lecz w pewnym momencie coś musi ustąpić. Jak zauważa artykuł w NY Post, pizzeria na Staten Island jest ostatnio świadkiem zamykania wielu pobliskich restauracji.

Wrześniowe badanie przeprowadzone przez Krajowe Stowarzyszenie Restauracji (National Restaurant Association's Pizza Industry Council) wykazało, że 97% restauracji, w których spożywa się posiłki w sposób niezobowiązujący, doświadczyło w ostatnich miesiącach braków żywności i napojów lub opóźnień
w dostawach; 81% było zmuszonych do zmiany oferty. Natomiast 88% zgłosiło marże zysku poniżej poziomu sprzed pandemii. 

Przedsiębiorcy regularnie ponoszą porażki. Szacuje się, że odsetek niepowodzeń w ciągu pięciu lat wynosi od 80 do 95% – nawet jeśli ceny są względnie stabilne. Biorąc jednak pod uwagę, że czas opóźnienia polityki monetarnej wynosi od dziewięciu miesięcy do dwóch lat, wzrost cen między październikiem 2020 a październikiem 2021 roku bez wątpienia w dużej mierze zawdzięczamy ekspansywnej polityce rządu. W tym okresie ceny sera wzrosły o 10%. Pepperoni podrożało o 67%. Cena skrzynki pomidorów wzrosła o 76%, a czosnku o niewiarygodne 400%.

I nie chodzi tylko o żywność – podrożały także inne środki produkcji. W ciągu ostatniego roku dobrowolne zatrudnienie i bezrobocie – które zaczyna być uporczywe – spowodowały podwyżki płac, aby zachęcić osoby odsunięte na boczny tor do powrotu do pracy. Koszt gazu do ogrzewania pieców wzrósł w ciągu ostatniego roku o prawie 21%. Tekturowe pudełka do pizzy zdrożały o 93%, a cena skrzynki aluminiowych talerzy wzrosła o 92%. Nie trzeba dodawać, że wzrost cen uderza nie tylko w pizzerie i nie tylko w restauracje, i nie tylko w te w Nowym Jorku.

Wzrosty cen są w zasadzie nieodczuwalne poza grupą przedsiębiorców, a zachodzi to z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na ich formę: pojedynczy odczyt wskaźnika inflacji jest sumą setek lub tysięcy unikalnie ważonych cen, uśrednionych w wybranym okresie czasu. Zróżnicowana struktura indeksów również maskuje intymne kontury inflacji: różne indeksy różnią się między sobą elementami składowymi, zarówno pod względem rodzaju, jak i liczby.

W konsekwencji, pojedyncza liczba miesięczna – taka jak wskaźnik CPI w ujęciu rocznym, podawany co miesiąc – ukrywa najbardziej skrajne różnice w cenach. Każda pojedyncza cena, niezależnie od tego, czy została pominięta, czy też wygładzona do cna przez obliczenia statystyczne, nieuchronnie oznacza zysk lub stratę, a czasem przetrwanie lub porażkę dla całej warstwy przedsiębiorców.

Scenariusze inflacyjne: fantastyczne i realistyczne

W mediach społecznościowych dużo się ostatnio mówi o hiperinflacji. (Hiperinflacja oznacza okres bardzo gwałtownej inflacji. Wśród konkurujących ze sobą definicji najbardziej rozpowszechniona jest definicja Philipa Cagana, która określa ją jako wzrost ogólnego poziomu cen o 50% miesięcznie lub więcej). Często słyszy się: „Hiperinflacja jest tuż za rogiem”. Jednak jest to nie tylko mało prawdopodobne, ale wręcz pomijalne. Ceny mogą się ustabilizować, powrócić do poziomu z lat 2019 – 2020 lub ustabilizować się na nowym, trwale wyższym poziomie cenowym – każda z tych sytuacji byłaby pomocna w kalkulacji ekonomicznej. Dopóki jednak ceny będą rosły, a ceny względne będą się zmieniały, dopóty handel i konsumenci będą cierpieć. Zapytaj znajomego, który mieszkał w Argentynie, Rosji czy Ghanie: wystarczy nie hiperinflacyjny, „nudny” wzrost poziomu cen o 10-20% rocznie przez zaledwie kilka lat, aby spowodować rujnujące, zmieniające życie marnotrawstwo, nieefektywność ekonomiczną i zubożenie.

Zerwanie pół wiecznego związku między cenami biletów za przejazd nowojorskim metrem a ceną zwykłej pizzy – dziwnego pokrewieństwa, prawdę mówiąc – zostało zakończone kilka lat temu. Zniszczenie ostatnich bastionów taniej pizzy w Nowym Jorku – nowy przejaw „zbijania kasy” – jest bardziej rozstrzygające. Podkreśla ono szybkość projektu inflacyjnego, sugerując, że ceny zaczęły rosnąć w tempie oraz stopniu, które nie są w stanie sprostać nawet najbardziej błyskotliwym talentom przedsiębiorczym.

Sytuacja gospodarcza w USA może w końcu powrócić do jakiejś formy „normalności”, ale w międzyczasie pojawią się szkody inflacyjne – likwidacja miejsc pracy, wyższe ceny i mniejszy wybór dla klientów. A to tylko ostatnie z niezliczonych skutków ubocznych pośpiesznej i chaotycznej polityki rządowej podjętej we wczesnej fazie pandemii. Bez względu na to, czy obecny wzrost cen jest tylko epizodem, czy też początkiem długoterminowego trendu, mało prawdopodobne jest, aby w nadchodzących latach można było łatwo dostrzec korzyści płynące z pompowania bilionów dolarów w gospodarkę amerykańską i ostateczny przebieg pandemii SARS-CoV-2.

Źródło ilustracji: Adobe Stock

Kategorie
Inflacja Pieniądz Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Tłumaczenia

Howden: Inflacyjne źródło deflacji

Banki centralne boją się, że ceny zaczną spadać i będziemy mieli do czynienia z deflacją. Żeby temu zapobiec, wystarczy zastąpić obecny system rezerwy cząstkowej systemem rezerwy stuprocentowej. Bez wcześniejszej inflacji fiducjarnych środków płatniczych nie będzie nagłej deflacji przy kontrakcji kredytu. Jak pisał Murray Rothbard: "Nie może być deflacji, jeśli wcześniej w jakimś okresie nie było inflacji".

Casey_Między-inflacją-a-bezrobociem_male.jpg

Inflacja

Casey: Między inflacją a bezrobociem

Każdy, kto regularnie śledzi komunikaty prasowe Federalnego Komitetu ds. Operacji Otwartego Rynku, bez trudu może sobie wyobrazić poniższy obrazek: zespół Rezerwy Federalnej, z Przewodniczącą Yellen na czele, dzielnie dzierżący stery gospodarki i z zegarmistrzowską precyzją regulujący poziom cen i liczbę zatrudnionych. To dzięki nim „tablica rozdzielcza” danych makroekonomicznych znajduje się pod stałą, czujną obserwacją, monetarne przełączniki, przyciski, suwaki i inne urządzenia są zaś w ciągłym ruchu. Wszystkie te starania służą osiągnięciu najważniejszego celu, którym oczywiście jest „sprzyjanie zatrudnianiu oraz stabilizacja cen”

Brown_Jak-inflacja-cen-aktywów-skończy-się-tym-razem.jpg

Polityka pieniężna

Brown: Jak inflacja cen aktywów skończy się tym razem?

Jak pokazują historia i prawa ekonomii, życie po śmierci w kwestiach monetarnych jest krótkie.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.