Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Monopole i zmowy cenowe

Reed: Czy przypadek koncernu Standard Oil Rockefellera dowiódł, że tylko państwo jest zdolne przeciwstawić się monopolom?

0
Lawrence Reed
Przeczytanie zajmie 16 min
Reed_52-mity-o-kapitaizmie.png
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Lawrence W. Reed
Tłumaczenie: Krzysztof Zuber
Wersja PDF

Artykuł wchodzi w skład książki „52 mity o kapitalizmie” (mit #41), która po polsku ukazała się nakładem Wydawnictwa Fijorr Publishing. Serdecznie dziękujmy za umożliwienie przedruku tekstu i zachęcamy do nabycia tej niezwykłej pozycji. Esej ten po raz pierwszy opublikowano w marcu 1980 roku na łamach wydawanego przez FEE magazynu The Freeman. Wersja z przypisami dostępna jest na FEE.org.

oil

Pośród wielu nieporozumień na temat wolnej gospodarki popularne jest przekonanie, jakoby leseferyzm z natury rzeczy sprzyjał powstawaniu monopoli. W ramach nieskrępowanego kapitalizmu — głosi zgrany refren — wielkie firmy konsekwentnie pochłaniają mniejsze, przejmują udziały w rynku i depczą konkurentów, aż z czasem wszyscy stąpający po ziemi stają się zależni od ich potęgi. Dynamiczny rozwój założonej przez Johna D. Rockefellera pod koniec XIX wieku firmy Standard Oil przedstawia się jako rzekomy przykład takiego obrotu sprawy.

W roku 1899 — szczytowym jeśli chodzi o pozycję rynkową koncernu - Standard Oil rafinował 90 procent amerykańskiej ropy. Choć w latach późniejszych konkurenci stopniowo osłabiali jego dominację, już nigdy nie pozbył się przydomku „przemysłowej ośmiornicy”.

Czy historia Standard Oil rzeczywiście może być wykorzystywana jako argument przeciwko wolnemu rynkowi? W mojej opinii zdecydowanie nie. Co więcej, umiejętność przystępnego wyjaśnienia nieporozumienia narosłego wokół tego słynnego przedsiębiorstwa powinno znaleźć się w arsenale intelektualnym każdego adwokata kapitalizmu.

W teorii wyróżnia się dwa rodzaje monopoli: przymusowy i rynkowy. Monopol przymusowy jest rezultatem, cytując słowa Adama Smitha, „szczególnych przywilejów przyznawanych przez państwo”. Z tego wynika, że aby doszło do powstania monopolu przymusowego, państwo musi stać się na rynku stroną — musi interweniować w taki sposób, by prowadzenie działalności w danej branży przez podmioty inne niż monopolista stało się trudne, kosztowne lub nawet niemożliwe.

Przykładem tego rodzaju monopolu jest The United States Postal Service (amerykańska poczta — przyp. tłum.). Amerykańskie prawo stanowi, że przesyłki polecone dostarczać może tylko USPS. Tych, którzy odważyliby się podjąć rywalizację, czekają kary pieniężne oraz pozbawienie wolności (przymus). (Przypis redakcji: Odkąd artykuł ten został napisany, owoce postępu technologicznego takie jak faks, internet i poczta elektroniczna umożliwiły prywatnemu sektorowi obejście monopolu państwa na dostarczanie przesyłek poleconych).

Państwo nie zawsze zakazuje konkurencji bezpośrednio, czasem przyznaje przywileje, nietykalności i subsydia jednym, nakładając jednocześnie kosztowne wymagania na innych. Niezależnie od metod, firma ciesząca się uzyskaną w ten sposób pozycją monopolisty może bez konsekwencji działać na szkodę konsumentów.

Inaczej jest w przypadku monopolu rynkowego, gdzie firma dominuje w danej branży, czy przemyśle dzięki wysokiej jakości oferowanych usług i/lub produktów. Za jej rozmiar nie odpowiadają kumoterskie przysługi i ochrona prawna gwarantowana przez polityków. Konkurencja ze strony innych firm nie jest ograniczana i każda z nich ma szansę w przyszłości przejąć większość rynku oraz rolę „monopolisty” jeśli taka będzie wola konsumentów.

Monopolista rynkowy nie dysponuje z mocy prawa możliwością zmuszania ludzi do współpracy z nim, ani też ochroną przed konsekwencjami nieetycznych praktyk. Jego rozwój nie może następować inaczej, niż poprzez dążenie do doskonałości w zaspokajaniu potrzeb klientów przy jednoczesnej optymalizacji kosztów operacyjnych. Monopolista rynkowy, który pozwoliłby sobie na obniżenie standardów leżących u podstaw jego sukcesu wysyłałby tym samym swoim konsumentom wiadomość: „Zachęcamy do spróbowania produktów oferowanych przez konkurencję”. Wolny rynek nagradza wybitność, przeciętność zaś czyni kosztowną. Dane historyczne wskazują, że Standard Oil był książkowym przykładem monopolisty rynkowego — firmy, do której zaufanie klienci demonstrują regularnymi zakupami.

Naftowa gorączka rozpoczęła się wraz z odkryciem ropy przez Colonela Edwina Drake’a w Titusville w Pensylwanii w 1859 roku. Północnozachodnia część stanu została wkrótce po tym „zalana biznesmenami, przedsiębiorcami, spekulantami, handlarzami koni, wiertaczami, bankierami, a także pospolitymi awanturnikami, krętaczami i naciągaczami. Ubodzy farmerzy wynajmowali ziemię po astronomicznych cenach i krajobraz zaczął się zaczerniać. Nowe osady powstawały niemal równie szybko, jak te już istniejące po brzegi wypełniały się «przyjezdnymi»”.

W tym chaosie świetnie odnalazł się młody John D. Rockefeller. Jako człowiek niesłychanie pracowity i oszczędny swoje zainteresowanie ropą szybko zamienił w udziały w spółce zajmującej się rafinacją.

5 lat później Rockefeller założył Standard Oil, którego udziały w rynku wynosiły wtedy około 4 procent. W ciągu niespełna 30 lat firma osiągnęła wspomniane historyczne maksimum wynoszące 90 procent. Co było przyczyną tak niesamowitego sukcesu?

Trzydziestego grudnia 1899 roku pytanie to zadano samemu Rockefellerowi, podczas zeznań przed państwową agencją śledczą zwaną Komisją ds. Przemysłu. Oto jego odpowiedź:

W mojej ocenie sukces Standard Oil to efekt konsekwentnej polityki firmy, której celem było maksymalizowanie obrotów handlowych poprzez wysoki stosunek jakości do ceny oferowanego produktu. Nie szczędziliśmy funduszy na badania, projektowanie i utylizowanie najlepszych, a jednocześnie najtańszych metod produkcji. Zabiegaliśmy o możliwie najbardziej kompetentną kadrę kierowniczą oraz możliwie najbardziej sumiennych pracowników. Nie wahaliśmy się inwestować w zastępowanie starych fabryk i maszyn nowymi, lepszymi. Rozmieszczaliśmy je w lokalizacjach minimalizujących koszty transportu. Poszukiwaliśmy rynków zbytu nie tylko na nasz główny produkt, lecz także na wszelkiego rodzaju produkty pochodne, nie szczędząc funduszy na popularyzowanie ich w oczach opinii publicznej. Nie baliśmy się inwestować milionów dolarów w udoskonalanie procesów pozyskiwania i dystrybucji ropy z wykorzystaniem rurociągów oraz specjalnych pojazdów ruchu wodnego, kolejowego i drogowego. Odpowiednio dostosowane stacje budowaliśmy we wszystkich istotnych punktach tranzytowych, obniżając w ten sposób koszty magazynowania i transportu naszych produktów.

Rockefeller był organizacyjnym geniuszem — mistrzem w zarządzaniu ludźmi i zasobami. Potrafił również zachęcać do współpracy lojalnych, inteligentnych, pracowitych, młodych ludzi. Do jego zespołu wybitnych specjalistów należeli między innymi H. H. Rogers, John D. Archbold, Stephen V. Harkness, Samuel Andrews, czy Henry M. Flager. Ich działania charakteryzowała wydajność ekonomiczna, innowacyjność oraz rozsądna polityka finansowa.

Historyk i socjalista Gabriel Kolko, który w swojej książce The Triumph of Conservatism [Triumf konserwatyzmu — przyp. tłum.] przekonuje, że wolnorynkowa konkurencja w ostatnich dekadach XIX wieku była zbyt silna, by Standard Oil mógł pozwolić sobie na zachowania nieuczciwe. Dodaje przy tym, że: „Standard Oil traktował klientów z szacunkiem. W czasie gdy firma miała największą kontrolę nad przemysłem naftowym, ceny ropy spadały”.

Prokonsumenckie praktyki cenowe Standard Oil są dobrze udokumentowane. Jak zauważa profesor D. T. Armentano:

W latach 1870-1885 ceny nafty rafinowanej spadły z 26 do 8 centów za baryłkę. W okresie tym Standard Oil zredukował koszty rafinacji z prawie 3 centów za baryłkę w roku 1870, do 0,452 centa w roku 1885. Nie ulega wątpliwości, że firma funkcjonowała z wysoką wydajnością i wydajność ta przekładała się zarówno na korzyści konsumentów - w postaci coraz niższych cen przy coraz wyższej jakości produktów — jaki i samej firmy — w formie dodatkowych zysków.

Trend ten kontynuowany był przez resztę stulecia i w roku 1897 cena detaliczna nafty osiągnęła minimum wynoszące 5,91 centa za baryłkę. „W czasie największej «dominacji» Standard Oil w branży, koszty rafinacji i ceny spadły do poziomów najniższych w historii przemysłu paliwowego”, podsumowuje Armentano.

Sukces Johna D. Rockefellera był zatem, jak widzimy, konsekwencją jego wybitnych zdolności menedżerskich. Pozycji hegemona jego firma nie zawdzięczała przysługom polityków, lecz potulnemu umizgiwaniu się klientom. Standard Oil jest jednym z klasycznych przykładów monopolu rynkowego.

No dobrze, ale co z wieloma poważnymi oskarżeniami wobec Standard Oil? Agresywne zaniżanie cen? Wykupywanie konkurentów? Spiski? Rabaty na korzystanie z kolei? Arbitralne narzucanie cen? Chciwość? Każdy z nich można traktować jako krytykę nie tylko Standard Oil, lecz przedsiębiorczości i wolnego rynku w ogóle. Wszystkie je można i należy obalić.

Agresywne zaniżanie cen zwane też dumpingiem definiuje się jako „celową sprzedaż produktów, bądź usług po cenach niższych od kosztów ich wytworzenia celem wyeliminowania konkurentów, a następnie podniesienie cen i wyzyskiwanie klientów z pozycji monopolisty”. Zobaczmy, czy zarzut ten ma rzetelne podstawy, czy może jest po prostu kolejnym sloganem, na który socjaldemokraci powołują się bez względu na to, czy są ku temu powody, czy też nie.

W artykule opublikowanym w październiku 1958 roku na łamach czasopisma Journal of Law and Economics [Dziennik prawa i ekonomii — przyp. tłum.], profesor John S. McGee stwierdził, że głęboka analiza wskazuje na zupełną bezzasadność tego zarzutu. Zdaniem McGee był on „logicznie niespójny i niepoparty żadnymi dowodami”.

Gromadząc materiały na potrzeby tego fascynującego artykułu, McGee szczegółowo przeanalizował zeznania rywali Rockefellera przedstawiających się jako ofiary dumpingu. Z jego badań wynika, że zarzuty, jakie przedstawili były płytkie i nietrafione. Jak wskazuje, część rzekomych poszkodowanych otworzyła później nowe rafinerie i z sukcesami konkurowała z Standard Oil.

O nieskuteczności polityki agresywnego zaniżania cen na wolnym rynku przekonuje nie tylko empiryzm, ale też teoria ekonomii. Oto powody:

  1. Cena to tylko jedna ze składowych konkurencji. Firmy mogą rywalizować ze sobą na wiele sposobów: serwisem, lokalizacją, rodzajem opakowań, marketingiem, a nawet zwykłą uprzejmością. Aby przyciągnąć konsumentów samymi cenami, agresor musiałby dokonać zasadniczych obniżek, przewyższających wszelkie inne przewagi konkurencyjne, którymi rywale mogliby kontratakować. Oznaczałoby to ponoszenie strat na każdej transakcji. Jeżeli agresor stosujący taką metodę dysponowałby specjalnie przygotowanymi na ten czas funduszami zgromadzonymi w ramach „monopolowych zysków”, teoretycy dumpingu musieliby wytłumaczyć, w jaki sposób zdolny był je osiągać przed pozbyciem się konkurencji!
  2. Największa firma ma najwięcej do stracenia. Najsilniejszy gracz na rynku z definicji sprzedaje najwięcej produktów. Jako agresor zmuszony jest dodatkowo zwiększyć produkcję — w innym wypadku dumping nie wywarłby na konkurentów żadnego efektu. Jak zauważa profesor McGee: „By odebrać klientów rywalom, agresor musi być przygotowany do ich obsłużenia. A zatem monopolista stosujący dumping musi dążyć do zwiększenia wolumenu sprzedaży produktów, na których traci zwiększając tym samym straty firmy”.
  3. Przy „okazyjnych cenach” zwiększa się popyt ze strony konsumentów. Czynnik ten zmusza agresora do dalszego wzrostu produkcji. Dodatkowo odsuwa on w czasie dzień, w którym monopolista zdolny będzie zainkasować oczekiwane po zwycięstwie zyski, bowiem po podwyżkach cen konsumenci mogą przez jakiś czas ograniczyć zakupy i korzystać ze zgromadzonych w czasie promocji zapasów.
  4. Nie da się przewidzieć długości bitwy. Agresor nie wie, przez jak długi czas będzie musiał absorbować straty, zanim jego konkurenci się poddadzą. Mogą to być tygodnie, miesiące, a nawet lata. Przez ten czas konsumenci będą się dobrze bawić na jego koszt.
  5. Każda „pokonana” firma może po jakimś czasie wrócić do gry. Rywale zaś mogą ograniczyć produkcję, a nawet wstrzymać ją całkowicie na pewien czas chcąc „przeczekać burzę”, po czym wznowić działalność wraz z powrotem cen na rynkowe poziomy. Może się też zdarzyć sytuacja, w której „pokonana” firma ogłosi upadłość i zostanie kupiona za przysłowiowy „bezcen”, a następnie wróci na rynek z nowym zarządem oraz relatywnie niskimi kosztami kapitałowymi i stanie do rywalizacji z agresorem uzbrojona w wynikającą z tego przewagę konkurencyjną.
  6. Wysokie ceny są zachętą dla przedsiębiorców. Nawet gdyby agresorowi udało się pozbyć wszystkich konkurentów, późniejsze „monopolowe ceny” przyciągną uwagę biznesmenów spoza branży. Im wyższe ceny, tym silniejsza pokusa wejścia na rynek.
  7. Agresor ryzykuje utratę zaufania konsumentów. Dumping nie cieszy się dobrą opinią w społeczeństwie. Gdy wychodzi na jaw, jest mocnym ciosem dla wizerunku firmy. Może nawet prowadzić do bojkotów konsumenckich i wzrostu sympatii dla marek konkurencyjnych.

Podsumowując jeszcze raz posłużę się słowami profesora McGee:

Sądząc na podstawie dostępnych danych historycznych Standard Oil w rywalizacji z konkurentami nie stosował dumpingu. Nie można też powiedzieć, by polityka cenowa firmy przyniosła zarzucane jej efekty… Jestem przekonany, że Standard Oil nie dopuszczał się regularnego zaniżania cen ani w skali lokalnej, ani krajowej. Podjęcie takich działań byłoby zwyczajnie głupie. Poza tym, choć o koncernie zawsze było głośno, nie słyszałem, aby ktoś krytykował go za osiąganie zysków znacznie niższych, niż było to w jego zasięgu.

Drugie oskarżenie mówi, że Standard Oil wykupywał swoich mniejszych rywali. Według krytyków intencją takiej strategii było pozbywanie się konkurentów poprzez przejmowanie ich przedsiębiorstw.

Po pierwsze, powiedzmy sobie od razu, że Standard Oil nie dysponował mocą prawną zmuszania konkurentów do sprzedaży ich firm. Aby do przejęcia doszło, Rockefeller musiał oferować właścicielom rafinerii rynkowe ceny. Co więcej w wielu przypadkach tych samych właścicieli zatrudniał później w przejętych zakładach na stanowiskach kierowniczych. „Czy to nie dziwne”, zastanawia się McGee, „że rzekomo skrzywdzeni, byli rywale nie okazywali się później sabotażystami i dysydentami?”.

Tymczasem Kolko pisze, że: „Standard Oil nie przejmował udziałów w branży rafineryjnej dzięki wojnom cenowym, lecz w ramach fuzji, a właściciele rafinerii często sami składali mu oferty sprzedaży firm. Część z nich uzyskane w ten sposób fundusze przeznaczało na otwarcie nowych zakładów”.

Wykupywanie rywali może być działaniem korzystnym, gdy jego celem są korzyści wynikające z ekonomii skali. Natomiast stosowanie tej metody tylko do pozbycia się z rynku konkurentów może okazać się daremną, kosztowną i niemającą końca taktyką. Wspomniane fuzje Rockefeller realizował prawdopodobnie z myślą o tej pierwszej strategii.

Tak czy inaczej, inwestorzy chętnie angażowali się w przedsięwzięcia polegające na budowie rafinerii i sprzedaży ich Standard Oil. David P. Reighard uczynił to trzykrotnie, za każdym razem na korzystnych warunkach.

Firma kierująca się polityką absorbowania rywali dla samej eliminacji konkurencji podejmuje się absurdalnego wyzwania walki z nieprzewidywalnym i niepokonanym duchem konkurencji.

Według trzeciego oskarżenia właściciel Standard Oil wynegocjował tajne umowy z konkurentami, które umożliwiły mu ustabilizowanie rynku oraz zamrożenie cen na arbitralnym, zawyżonym poziomie. Nie twierdzę, że Rockefeller nigdy nie próbował tej taktyki. Jego kontakty z South Improvement Company [Przedsiębiorstwo Rozwoju Południa — przyp. tłum.] z 1872 roku dowodzą, że coś było na rzeczy. Nie zmienia to jednak faktu, że starania te nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i konsumenci nie ponieśli w ich efekcie jakichkolwiek szkód.

Omawiana przeze mnie wcześniej zmienność cen produktów oferowanych przez Standard Oil potwierdza moje przekonanie. Ceny systematycznie obniżano pomimo coraz lepszej jakości. To musiał być spisek! Z ekonomicznego punktu widzenia zmowa cenowa to w warunkach gospodarki rynkowej działanie skazane na porażkę z następujących powodów:

  1. Presja wewnętrzna. Spiskujące firmy muszą rozwiązać problem nadprodukcji. By ustanowić ceny powyżej poziomu rynkowego produkcja musi zostać zredukowana. W przeciwnym wypadku, w efekcie spadku popytu, firmowe magazyny szybko wypełnią się niesprzedanymi produktami. Kto oraz o ile zgodzi się ograniczyć produkcję? Czy wszyscy spiskujący zgodzą się na proporcjonalne cięcia produkcji, gdy prawdopodobnie każdy z nich operuje w ramach unikalnej struktury silnych i słabych stron związanych z kosztami i dystrybucją?

Załóżmy, że formuła określająca ograniczenie produkcji poszczególnych uczestników kartelu zostaje uzgodniona i zaakceptowana. Każdy z nich staje wtedy w obliczu silnej pokusy nieformalnego oszukiwania współpracowników. Oferując klientom rywali sekretne rabaty, zniżki, czy inne formy promocji, każdy z konspiratorów może obniżyć uzgodnioną cenę, zwiększyć udziały w rynku i zarobić sporo pieniędzy. Gdy pozostali uczestnicy dowiedzą się o tym, muszą natychmiast wycofać się z umowy, gdyż inaczej stracą klientów na rzecz „oszusta”. Cel, dla którego do całej konspiracji doszło — większe zyski — okazuje się również przyczyną jej zguby!

  1. Presja zewnętrzna. Jej źródłem są konkurenci niebędący członkami tajnej umowy. Nic nie obliguje ich do dostosowywania się do cen ustalanych przez kartel, wręcz przeciwnie — możliwość oferowania niższych cen wykorzystują jako przewagę konkurencyjną. Im wyższe są ceny kartelu, tym większe pole manewru pozostałych konkurentów. Spiskowcy zmuszeni są albo przekonać wszystkich outsiderów do przyłączenia się (zwiększając ryzyko pojawienia się oszusta) lub rozwiązać układ i obniżyć ceny.

Zarzut czwarty dotyczy kwestii atrakcyjnych warunków współpracy Standard Oil z kolejami. John D. Rockefeller wytargował wysokie rabaty na przewóz towarów, co przez niektórych uważane jest za przykład nieuczciwej konkurencji.

W rzeczywistości rabaty na usługi transportowe przyznawane były wszystkim rafineriom. Praktyka ta dowodzi zażartej konkurencji między właścicielami dróg i kolei o możliwość transportu produktów naftopochodnych. Największe zniżki przyznano Rockefellerowi, ponieważ był przebiegłym negocjatorem, a ponadto oferował potężne wolumeny oraz długoterminową współpracę.

Oskarżenie to oddala także fakt, że z czasem Rockefeller w coraz większym stopniu uniezależniał się od kolei i polegał na własnych rurociągach.

Czy Standard Oil stał się tak potężny, że mógł narzucać rynkowi ceny na dowolnym poziomie? Piąte oskarżenie zakłada, że tak. Zarzut, według którego skala operacji Standard Oil umożliwiała mu zawyżanie cen implikuje, że rozmiar firmy sam z siebie uodparnia ją na konkurencję ze strony rywali i niezależność konsumentów.

Jako „monopol rynkowy” Standard Oil nie mógł zabraniać innym konkurowania z nim pod groźbą użycia przymusu. Konkurenci ani na moment nie ustawali w staraniach o przejęcie części rynku i po roku 1899 się im to udało. W miarę jak gospodarka odchodziła od nafty na rzecz elektryczności, od koni na rzecz samochodów oraz od produkcji ropy na Wschodzie na rzecz Stanów położonych w okolicy Zatoki Meksykańskiej, Rockefeller stopniowo przegrywał z młodszymi, bardziej agresywnymi konkurentami.

Standard Oil nie był też zdolny zmuszać konsumentów do nabywania jego produktów. Firma osiągała to poprzez oferowanie wysokiej jakości w niskiej cenie. (Szersze uzasadnienie twierdzenia, że żadna firma, niezależnie od jej rozmiaru, nie może narzucać klientom dowolnej ceny, znajdziesz w rozdziale trzynastym tej książki zatytułowanym: „Nie konkurencja, a współpraca!”).

Konkurencję na wolnym rynku lepiej wyobrażać sobie nie jako zjawisko statyczne, lecz dynamiczną, niekończącą się zabawę w gorące krzesła, w której dzisiejszy lider jutro może odpaść z gry.

Zarzut szósty, który mówi, że John D. Rockefeller był człowiekiem „chciwym” jest najmniej zasadnym ze wszystkich ataków na jego osobę, a mimo to pojawia się w zasadzie w każdym współczesnym podręczniku do historii.

O ile rzeczywiście za pasją Rockefellera stała chęć dorobienia się fortuny (nikt nie ma chyba co do tego wątpliwości), potrafił on zaspokoić ją rozwiązaniami wolnorynkowymi: produkcją oraz sprzedażą produktów, które konsumenci skłonni byli regularnie kupować. Jedną z największych zalet kapitalizmu jest to, że ukierunkowuje on chciwość w stronę działań korzystnych dla innych. Nie oferuje innego sposobu na bogacenie się, niż poprzez oferowanie ludziom czegoś wartościowego!

Na tym etapie czytelnik ma uzasadnione powody, by zastanawiać się nad słusznością decyzji o rozwiązaniu spółki Standard Oil z 1911 roku. Czy Sąd Najwyższy nie uznał firmy za winną dopuszczania się praktyk monopolowych?

Co ciekawe, uważne zapoznanie się z werdyktem ujawnia, że Sąd nie próbował analizować działań firmy, ani decyzji podejmowanych przez jej zarząd. Rozstrzygający w tej sprawie sędziowie nie sugerowali się zebranym materiałem, z którego jednoznacznie wynikało, że oskarżenia kierowane wobec Standard Oil przez państwo są bezpodstawne. Nie dowiedziono winy w odniesieniu do żadnego z nich. Choć werdykt jasno stwierdza, że „w okresie działalności Standard Oil doszło do redukcji kosztów, spadku cen, wzrostu produkcji oraz poprawy jakości produktów, a wszystko to przy konkurencji ze strony setek firm zajmujących się produkcją i sprzedażą ropy naftowej”, Sąd Najwyższy stanął po stronie państwa. Zdaniem sędziów konkurencja między niektórymi oddziałami spółki nie była tak ostra, jak konkurencja między osobnymi firmami, mająca miejsce przed ich późniejszą fuzją z koncernem Rockefellera.

W 1915 roku Charles W. Eliot, dyrektor Harvardu stwierdził: „Organizację potężnego przemysłu polegającego na wydobywaniu ropy z ziemi, pompowaniu jej na ogromne odległości, poddawaniu procesom destylowania i rafinacji, transportowaniu jej w cysternach i dystrybuowaniu na całym świecie zawdzięczamy amerykańskiej przedsiębiorczości”. Fakty mówią same za siebie: wybitny człowiek, John D. Rockefeller oraz jego firma Standard Oil są głównymi autorami tego wspaniałego osiągnięcia.

Podsumowanie

  • Jeżeli Standard Oil można w ogóle uznać za „monopol”, z pewnością nie był on „przymusowy”, ponieważ swojej dominującej (przez jakiś czas) pozycji na rynku firma nie zawdzięczała układom z politykami. Koncern Rockefellera musiał zmagać się z konkurencją nie tylko ze strony innych amerykańskich przedsiębiorstw, ale też koncernów zagranicznych. Jeśli uznamy, że w szczytowym okresie działalności Standard Oil osiągnął status monopolisty, był to monopol „rynkowy”, co oznacza że jego wysokie udziały w rynku zostały mu dobrowolnie „przyznane” przez konsumentów zadowolonych z cen oraz jakości oferowanych produktów.
  • Ceny produktów Standard Oil (w pierwszych latach jego funkcjonowania była to głównie nafta) systematycznie spadały. Ich jakość systematycznie rosła. Z roku na rok zwiększano produkcję. Działania te nie pasują do stereotypu chciwych monopolistów, którzy rzekomo ograniczają produkcję i zawyżają ceny.
  • Oskarżenia kierowane wobec Standard Oil — o dumping, przejmowanie konkurencji, zmowy cenowe, układy z kolejami, itp. — z pozoru brzmią wiarygodnie, jednak po szczegółowej analizie okazują się bezzasadne.

 

 

Kategorie
Historia gospodarcza Monopole i zmowy cenowe Teksty Teoria ekonomii Tłumaczenia

Czytaj również

Stigler_Monopol.jpeg

Monopole i zmowy cenowe

Stigler: Monopol

Polityka antymonopolowa jest bardzo kosztowna w egzekwowaniu...

Rapka_Czy-istnieje-granica-rozmiarów-korporacji.jpg

Teoria firmy

Bylund: Czy istnieje granica rozmiarów korporacji?

Wielu uważa, że konkurencja rynkowa prowadzi do powstawania monopoli. Czyżby?

Gulker_O-co-chodzi-z-regulacją-sektora-technologicznego-czyli-na-czym-traci-konsument.png

Monopole i zmowy cenowe

Gulker: O co chodzi z regulacją sektora technologicznego - czyli na czym traci konsument?

Światowy sektor technologiczny żyje informacjami o możliwych postępowaniach antymonopolowych


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.