Ulga dla wolności Uwolnij 1,5%
KRS: 0000174572
Powrót
Dziedzictwo

Gibasiewicz: Ludwik Wołowski - „O monecie”

26
Anna Gibasiewicz
Przeczytanie zajmie 10 min
Koniarek_Ludwik-Wolowski_male.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Opracowanie: Anna Gibasiewicz
Wersja PDF

Tekst publikowany w ramach projektu Dziedzictwo

Wszystkie cytaty w niniejszym opracowaniu pochodzą z dzieła Ludwika Wołowskiego „O monecie”, wydanej w Warszawie w 1874 roku.

Wołowski

Ludwik Wołowski, przystępując do analizy wartości pieniądza w kontekście ekonomii politycznej, rozpoczął swój wywód od stwierdzenia, iż pragnie on wyjaśnić ekonomiczne znaczenie monety, złota i srebra, „które wyrażają wszystkie bogactwa świata”[1]. Równocześnie przestrzegł przed sądzeniem: „iżby one tworzyły samo bogactwo”[2]. Już na samym początku swojej analizy, dotyczącej wartości pieniądza, stwierdził, że wielu powierzchownie myślącym ludziom wydaje się, iż złoto srebro to najwyższy cel życia oraz że owe kruszce same w sobie są bogactwem[3]. To błędne myślenie stało się przyczyną wielu nieszczęść, między innymi wojen[4]. Dlatego ekonomista uważa, że „trzebaż przynajmniej nie pomnażać niebezpieczeństw przez zasady nieprzyjazne. System mertykalny chciał postawić w miejsce wojen zbroją, wojnę taryf protekcyją celną. Zawsze sprzedawać, nigdy nie kupować, — takim był sekret tej dziwnej doktryny, która dla protegowania produkcji krajowej usuwała wszelkie współzawodnictwo i wyczerpywała wszelkie kombinacje subtelne w celu ściągnięcia jak największej ilości złota i srebra. Smutna i szczególniejsza pomyłka”[5]. Według autora „bogactwo wynika nie z obfitości złota i srebra, lecz z rozwoju pracy, z coraz zupełniejszego opanowywania świata zewnętrznego przez umysł ludzki”[6].

Dalej Wołowski wyjaśnia, iż „błąd zasadniczy co do natury bogactwa pociągnął za sobą inny skutek zarówno smutny; na nieszczęście nie należy on wyłącznie do przeszłości, sroży się i dzisiaj, wprowadzając zamieszanie do mnóstwa umysłów. Wywód, na pozór surowy, przyczynił się do powstania zboczenia szczególnego. Jeżeli złoto i srebro są bogactwem, to dlaczego nie doszliśmy przez rozumne kombinacje do znalezienia czegoś, co by mogło spełnić tę samą usługę? Zdobywając je bez trudu, w wielkiej ilości wywołano by obfitość płynącą korytem szerokim — i wszyscy byliby szczęśliwi”[7]. Wielu ludzi uważało papier za doskonały lek na problemy gospodarcze „to cudowne odkrycie zdawało się być urzeczywistnionym przez bilet bankowy, zastępującym złoto papierem. Tworzenie papieru okazuje się łatwiejszym aniżeli złota; można go mnożyć do woli […] i z pomocą kilku ryz papieru mało kosztujących można wydać masy biletów, reprezentujących wysoką wartość. […] Ponieważ ilość papieru można pomnażać dowolnie, więc i bogactwo powiększamy podług woli; już teraz wystarczy ono dla wszystkich. Perspektywa jest ujmującą, ale na nieszczęście chimeryczną. Przypomina nam opowieści z wieków średnich o ukazywaniu się pod czarami złego ducha drzew pokrytych owocami złotymi, zamieniającymi się po wyciągnięciu ręki w liście[8].

Pojawiała się więc fałszywa idea i „zrodziła smutną zwodniczą iluzję monety papierowej, pozwalając marzyć o nieskończonym rozwoju bogactwa, osiąganego bez trudu, bez pracy, za pomocą kilku ryz papieru przechodzących przez prasę”[9]. Ważne jest, żeby pamiętać, iż „złoto i srebro, ułatwiając i mnożąc umowy, wywołują produkcję; oznaczają jednocześnie podział osiągniętych rezultatów”[10]. Wołowski wracając do znaczenia monety twierdzi, że „moneta pozwala zamieniać produkty i usługi, zgodnie z prawami słuszności, tworząc tym samym zrozumiały język dla wszystkich[11].

Dalej poświęca nieco uwagi żelazie, które według niego „ma wartość i użyteczność nie ustępującą wartości złota”[12]. Po krótkim rysie historycznym, dotyczącym postrzegania złota w minionych wiekach, Wołowski stwierdza, że „stary błąd polegał na poświęceniu wszystkiego dla posiadania w obfitości kruszców szlachetnych. Posiadanie to było celem uczonych kombinacyj prawodawcy dowolnych rozumowań systemu zakazowego, podczas gdy  w rzeczywistości moneta jest tylko środkiem, za pomocą którego urzeczywistnia się podział pracy, współdziałanie w usiłowaniach i słuszne wynagrodzenie usług[13]. Oczywiście „posiadać pewną ilość metali szlachetnych, ilość konieczną dla łatwego dokonywania umów obrotów (transakcji), jest to dać dowód […] dobrej organizacji handlowej, — znaczy to posiadać pewną tuszę, która dowodzi zdrowia”[14].

Pisząc o tego rodzaju tuszy Wołowski pozwala sobie na małą, dowcipną dygresję, dotyczącą wyglądu niewiast. Otóż stwierdza on, iż „piękność kobiet ocenia się na wagę tylko na Wschodzie. Potrzeba tuszy, ale nie zanadto”[15]. Następnie udowadnia, iż „wszelki produkt, wszelki towar może służyć za monetę”. Dodaje z ekspresją, że „to prawda!”, po czym, wracając do spokojnego toku wypowiedzi, dodaje: „Wszelki produkt, wszelki towar w czasach pierwotnych wypełniał rolę monety. Idzie tylko oto, czy to była moneta dobra czy zła, czy jest odpowiednia dla roli, jaką moneta  w świecie odgrywać powinna, w sposób słuszny i pewny”[16].

Nie jest wyjściem z tej sytuacji powrót do barteru, pomysł likwidacji pieniądza jako miary oceniacza. Pisze Wołowski, że: „spotkanie się osoby życzącej sobie sprzedać z osobą, potrzebującą nabyć, zdarza się rzadko. Aby dokonać wymiany bez kłopotu trzeba, aby ofiarujący swój produkt otrzymał za niego towar ogólnie przyjęty, z pomocą którego mógłby nabyć wszystko, czego by tylko potrzebował, na miejscu lub gdzie indziej, dzisiaj lub jutro, za miesiąc lub za rok”[17]. Według niego „moneta jest towarem, którego usługa polega na ocenieniu produktu, który chcemy ustąpić albo usługi, jaką chcemy wyświadczyć i na dostarczeniu natychmiastowym w zamian równoważnika powszechnego (przedmiotu, mającego wartość równą rzeczy zamienionej i powszechnie przyjmowanego)”[18]. Dalej pisze, że „daje ona możność posługiwania się ceną produktu lub usługi jak, kiedy i gdzie chcemy. Po to, […] aby wyjść z tego stanu nędznego, w którym trzymała ich zamiana”[19].

Wołowski zwraca uwagę na pewną rzecz: „historia nas uczy, a teraźniejszość nam to pokazuje, że wszelka rzecz mogła służyć i służyła rzeczywiście za monetę, od chwili, w której wzajemna zgoda ludzi zrobiła z niej przedmiot porównania ogólnego i równoważnik (rzecz, której wartość wyrównywa innej, ofiarowanej) uznany”[20]. Jako przykład ekonomista podaje rosyjskie futra, „które jako rzadsze bardziej poszukiwane, zdawały się odpowiedniejszemi na ten użytek”[21]. Pokazując dalsze przykłady, pisze, iż „Mongołowie zabrali kasę armii z futer kuny”[22]. Natomiast  w innych krajach za monetę służyły między innymi takie produkty jak: herbata, sól, kakao[23]. Pamiętać trzeba że „cała kwestia na tym polega, czy moneta jest złą, czy dobrą, czy odpowiada rozmaitym wymaganiom”[24], a także o tym, że „moneta powinna posiadać wartość”[25]. „Trzeba, aby towar pośredniczący, z którym inne mają być porównywane, posiadał wartość wysoką przy małej objętości, tak, iżby z łatwością mógł być przenoszony z miejsca na miejsce. Metale szlachetne czyli kosztowne — sama ich nazwa wystarcza do wskazania tego — odpowiadają temu warunkowi”[26]. Dalej uważa, że „trzeba, aby towar pośredniczący, mający być taksatorem wszystkich rzeczy był szczególnie giętkim, reprezentował wszystkie szczeble, mógł tworzyć wartości znaczne, bardzo małe, dzielił się dowolnie bez straty z łatwością dał się znowu połączyć bez doznania ubytku. Złoto srebro można dzielić, jak chcemy”. […] Inaczej jest z kamieniami szlachetnymi. Diamentu nie można podzielić bez strat[27].

Następnie Wołowski poświęca uwagę tak zwanej żywej monecie, czyli roślinom i zwierzętom, by znowu wrócić do kwestii złota oraz innych kruszców. Pisze on, iż „trzeba, aby moneta była rzadką”[28]. Następnie porusza kwestię poszukiwaczy, „którzy poprzedzili wielkich mistrzów chemii współczesnej; byli to alchemicy, oddani wielkiemu dziełu, poszukiwaniu środków fabrykowania złota i srebra, podług woli. Dążyli oni do urzeczywistnienia chimery […] Przypuśćmy na chwilę, żeby im się udało; najsmutniejszym byłoby to, że wynalazek ów na nic by się nie zdał. Natychmiast złoto, które by można wytwarzać dowolnie, spadłoby do rzędu rzeczy nie mających żadnej wartości i niewłaściwych na monetę”[29]. Dalej poruszając kwestie stałości monety, dodaje, że: „nowe masy złota srebra dzielą się między warstwy mniej więcej regularne na długie serie lat, utrzymując ze stałością wartości monety, względną stałość cen, a w następstwie tego i prawidłowe wypełnianie zaciągniętych zobowiązań”[30].

Zbliżając się do podsumowania, autor pisze: „przebiegłem główne przymioty, jakie moneta posiadać powinna, przymioty, które jak widzieliście, spotykamy w złocie i srebrze, i to tylko w tych dwu metalach. Te dwa bowiem metale są jednocześnie rzeczą użyteczną i przyjemną, posiadają wartość wysoką przy małej objętości, przenoszenie ich jest łatwe, a zachowanie nie naraża na koszt i trudy; można je dowolnie dzielić i na powrót w całość układać bez ubytku. Mają dźwięk, przez który łatwo je rozpoznać, blask, który je czyni poszukiwanymi, — ciągłość, odpowiednią do przyjmowania i zachowania stempla delikatnego, trwałość niezmienną i jednorodność ciągłą, przy rzadkości podnoszącej ich cenę i konieczności pracy przy wydobywaniu, co tę cenę utrzymuje”[31].

Następnie Wołowski przedstawia historię pani Zélie[32], powołując się na jej list pisany do ciotki. Na wyspach Polinezji dawała ona koncerty dla tamtejszych władców. W zamian za to otrzymała mnóstwo darów natury, sporo rozmaitych zwierząt najkosztowniejszych owoców, z którymi nie wiedziała, co mogłaby na wyspach zrobić. Według listownej relacji, przytoczonej przez Wołowskiego, twierdziła, iż „we Francji sprzedałabym to na głównym targu za jakie 4000 franków. Piękna to suma za wyśpiewanie pięciu kawałów, lecz jak ją tutaj zmonetyzować […] Tymczasem tak stoimy, że dla utrzymania naszych zwierząt karmimy je posiadanymi teraz roślinami”[33]. Wołowski przytoczył tę wypowiedź, dając przykład tego, jak korzystne są pieniądze i prawdziwa moneta.

Ważne jest zapewnienie zasad sprawiedliwości dzięki dobrej monecie: „Moneta metaliczna jest nie tylko monetą najpewniejszą, jest zarazem najsprawiedliwszą stanowi najlepsze narzędzie wymiany”[34]. Wprawdzie niegdyś „myślano, że rząd za pomocą stempla wyciskanego na sztukach metalowych może nadać im wartość. Rzeczywiście, w czasach ciemnoty i ucisku, bywali królowie fałszujący monetę. […] Sądzili, że moneta będzie miała zawsze tę samą wartość”. Jednak, „gdy się monecie nadaje wyższą wartość aniżeli rzeczywiście posiada, wtedy zostawia się właściwie tylko nazwę: rzecz sama zanika”[35]. Wołowski udowadnia, że „wartość monety nie zmienia się znacznie; dobrze się dzieje; bo bez tego rzetelność umów byłaby zachwianą, wartość zarobku zmniejszyłaby się, słuszne wynagrodzenie, do jakiego ma prawo praca produkcja, byłoby ciągle narażane”[36]. Ekonomista twierdzi, że głównym interesem pracujących jest moneta metaliczna, o ile możności jak najmniej zmieniająca się, o ile możności jak najstalsza”[37]. Dodaje: jeśli „pracowałem; trzeba więc, aby wynagrodzenie jakie otrzymuję, było w zupełności ubezpieczone od smutnych zniszczeń i abym nim rozporządzał z całą swobodą, abym wykonywał zdolność nabywania  w takiej mierze, w jakiej na nią zarobiłem, dając kiedy chcę, jak chcę i gdzie chcę. Wolność pracy i handlu otwiera mi świat cały jako rynek zbytu i jako targowisko zaopatrywania się w rzeczy potrzebne. Trzeba więc, aby stałość monety zapewniła mi ścisłe utrzymanie zdobytego wynagrodzenia.

Nie na tym koniec. Moneta metaliczna jest najenergiczniejszym narzędziem stowarzyszenia prac prawidłowego rozdziału produktów; jest ona zarazem dźwignią i sankcją pracy czynnej i inteligentnej. Jej to winniśmy, że równowaga wartości utrzymuje się w całym świecie bez trudności i bez wielkich mechanizmów administracyjnych lub prawodawczych.

Kończąc tę pogadankę, powtarzam raz jeszcze, że złoto i srebro tworzą narzędzie, które przynosi nam daleko więcej korzyści aniżeli kosztuje, że jest najrzetelniejszym narzędziem obiegu produktów, dźwignią ich wytwarzania. Wywołując podział pracy, połączenie wysiłków, metal szlachetny staje się najpewniejszym i najważniejszym czynnikiem przy zastosowaniu trzech zasad, na których dziś świat spoczywa: pracy, wolności i sprawiedliwości”[38].

[1] L. F. M. Wołowski, O monecie, Warszawa 1874, s. 5.

[2] Ibidem, s.5.

[3] Ibidem, s. 6.

[4] Ibidem, s. 7.

[5] Ibidem, s. 8.

[6] Ibidem, s. 9.

[7] Ibidem, s. 9-10.

[8] Ibidem, s.10-11.

[9] Ibidem, s. 11.

[10] Ibidem, s. 11.

[11] Ibidem, s. 11.

[12] Ibidem, s. 16.

[13] Ibidem, s. 19.

[14] Ibidem, s. 20

[15] Ibidem, s. 20.

[16] Ibidem, s. 21.

[17] Ibidem, s. 25.

[18] Ibidem, s. 26.

[19] Ibidem, s. 27.

[20] Ibidem, s. 28.

[21] Ibidem, s. 28.

[22] Ibidem, s. 28.

[23] Ibidem, s. 29. W Polsce i innych krajach słowiańskich było to płótno, stąd czasownik „płacić”.

[24] Ibidem, s. 29.

[25] Ibidem, s. 30.

[26] Ibidem, s. 34.

[27] Ibidem, s. 36.

[28] Ibidem, s. 40.

[29] Ibidem, s. 41.

[30] Ibidem, s. 45.

[31] Ibidem, s. 45-46.

[32] Zélie Asselin (1847-1869) — śpiewaczka francuska.

[33] Ibidem, s. 50.

[34] Ibidem, s. 51.

[35] Ibidem, s. 52.

[36] Ibidem, s. 54.

[37] Ibidem, s. 56.

[38] Ibidem, s. 56- 58.

Kategorie
Dziedzictwo Teksty

Czytaj również

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Psychologia lokajska

Psychologia taka występuje na każdym stopniu życia społecznego. Wypływa ona szczególnie obficie na wierzch społeczeństwa polskiego w chwili obecnej. Czyż nie są jej objawem kpiny z więźniów brzeskich w teatrzykach warszawskich, w pismach humorystycznych, karykatury posłów za kratą, wyświetlane na Sukiennicach, i gorzej jeszcze: natrząsanie się z obezwładnionego chwilowo przeciwnika w poważnych pismach politycznych?

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Teoria ekonomii i etyka

Ekonomia wydaje się wielu ludziom niemoralną. Głosi jakoby bezlitosny egoizm i walkę o dobra materialne. Taki pogląd wynika z nieporozumienia. Nauka ekonomii opiera się na stwierdzeniu, że każdy rozsądny człowiek chce jak najlepiej zaspokoić swoje potrzeby. Ale ekonomia nie ogranicza tych potrzeb do jednej jakiejś grupy. Można odczuwać jako potrzebę zarówno najgrubsze użycie i pokrzywdzenie bliźniego, jak dobre wychowanie dzieci, dopomożenie rodzinie, rodakom, bliźniemu.

Adam-Heydel_male.jpg

Dziedzictwo

Heydel: Etatyzacja sumień

Rząd, który dzięki etatyzmowi uzależnia od siebie materialnie kilka milionów ludzi jako urzędników, funkcjonariuszy, robotników państwowych, rząd, który dzięki etatyzmowi skupił w swoich rękach kredyt, możności ulg podatkowych, pozwoleń na handel zagraniczny — taki rząd dopiero ma w swoim ręku bijące ze strachu jak u ptaka schwytanego w sidła serca obywateli.

Heydel.png

Dziedzictwo

Heydel: Świadomość narodowa i przyszłość narodu polskiego

U podstawy każdego świadomego związku społecznego leżą dwie krzyżujące się siły: dążność do nieograniczonego rozwoju indywidualnego jednostki i dośrodkowa, uspołeczniająca siła, oparte na korzyści, jakie właśnie związek z innymi ludźmi jednostce przynosi. Ustosunkowanie ich wyraża zwartość związku i decyduje o jego zdolności rozwoju.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 26
Ultima Thule

W ostatniej chwili przed napisaniem krytycznego komentarza zauważyłem, że powyższy artykuł został napisany w ramach projektu "Archeo", dlatego moja uwaga nie dotyczy tego artykułu, tylko ogólnie koncepcji "historyzowania" w ekonomii.
.
Owo "historyzowanie" polega na tym, że ciągle poruszamy się w obszarze cytatów uznanych postaci z historii ekonomii. Dyskusja zwykle wygląda tak, że ktoś pisze, co ktoś inny kiedyś powiedział. Pół biedy, gdy przynajmniej zrobi to w formie PODSUMOWANIA i z KOMENTARZEM. Ale niestety, często jest to po prostu cytat pozostawiony sam sobie. Archiwalne teksty są też pisane ciężkim stylem, rozwlekłe, używające archaicznego języka itp.
.
Ja jestem za tym, aby zerwać z przeszłością, zostawić ją tym z Archeo (którzy, jak wiemy, mają u siebie "niezły burdel"), a tutaj prowadzić jedynie maksymalnie skoncentrowane na meritum dyskusje całkowicie wydestylowane z tzw. "waty" i "lania wody".
.
Przykładowo, skoro dla wszystkich jest oczywiste, że wszystko (co ma lub może mieć jakąś wartość) jest pieniądzem, to po co wstawiać artykuł o tym, że tak właśnie jest ?
.
Moim zdaniem jako osoby prowadzące dyskurs na tematy ekonomiczne mamy kilka fundamentalnych spraw do wyjaśnienia i powyższy artykuł (i wiele innych podobnych) w tym nie pomaga.
.
Oto moje wskazówki:
- określić zagadnienia/pojęcia wymagające wyjaśnienia, zdefiniowania
- w dyskusji używać pojęć sformatowanych tak, aby nie trzeba było wszystkiego wyjaśniać "ab ovo"
.
.
Oto moje przykłady tematów do dyskusji:
- wyjaśnić wreszcie do końca, co to jest pieniądz i dlaczego bitkojn nie może nim być
- wyjaśńić absurdalność pojęcia PKB a wraz z nim paru innych pojęć ekonomicznych (import, eksport, bezrobocie, okres obrachunkowy). Bardzo ciekawa jest spraw z tzw. okresem obrachunkowym w postaci 1 roku. Wszyscy są tak przekonani, że 1 rok ma jakieś specyficzne znaczenie, że traktują to jak powietrze. Ekonomiści spodziewali by się prób obalenia ich poglądów w każdym obszarze, ale na pewno nie w tym tak wydawaloby się oczywistym przypadku.
.
Otóż ja zadaję pytanie: czy ktoś może mi wyjaśnić, dlaczego w analizach ekonomicznych posługujecie się rokiem?
A nie np. 100 dniami, 37 dniami i 147,5 sekundami, albo miliardem dni ?
.
Zauważcie, że w zależności od przyjętego okresu można osiągać różne wskaźniki. Tymczasem gospodarka to CONTINUUM nie mająca początku, ani końca ... To STRUMIEŃ, a nie fotografia !!!
.
Są tacy, którzy uważają, że pieniędzy powinno być tyle, ile produktów. Jest to jeden z najbardziej DEBILOWATYCH poglądów w ekonomii (porównywalny w swojej głupocie jedynie z keynesizmem).
Załóżmy, że mamy ilość pieniądza 100 jednostek. Następnie w okresie roku wyprodukowano 100 dóbr. Wydawałoby się więc, że każde dobro ma koszt 1 jednostkę. Ale w następnym roku produkujemy 200 dóbr. Jak teraz wycenić wartość tych dóbr? Uwzględniając już istniejące 100 oraz n owych 200 ? Czyli cena będzie 100/200 czy 100/300 ? A jeżeli zmienimy okres rozliczeniowy na pół roku i będziemy mieli wyprodukowanych dopiero połowę dóbr, to jaka wtedy miałaby się cena ustalić? A jeżeli jako okres rozliczeniowy przyjmiemy kilka dni i będzie tylko jedno dobro w tym okresie wyprodukowane?
.
A teraz pomyślmy sobie, że przy stałej ilości pieniądza w różnych okresach sprawozdawczych produkowane są różne dobra oraz usługi i wiele z nich jest kompletnie bezużytecznych, a wiele z nich wręcz szkodliwych.
.
Jak więc można w ogóle bredzić o tym, że "ilość pieniądza powinna być adekwatna do produkcji" ? (produkcja jest tu rozumiana bardzo szeroko oczywiście)
.
Ale niestety, nawet wolnorynkowcy często traktują wskaźniki ekonomiczne, PKB, wzrost gospodarczy itp. jako jakieś obiektywne wartości, które można analizować ...
.
Otóż NIE MOŻNA, bo to jest BEŁKOT, a nie wiedza czy informacja ...

Odpowiedz

PrawoLaffera.pl

Co do okresu rozrachunkowego, to jest to kwestia umowna. Jakiś okres trzeba przyjąć. Rok jest wg mnie o tyle dobrym okresem, gdyż pokrywa się z różnymi cyklami, związanym np. z handlem (święta), z planowaniem, z porami roku itp.

Odpowiedz

Ultima Thule

BZDURA. Aby zrozumieć gospodarkę i ekonomię należy ZREZYGNOWAĆ z analizy jakiegokolwiek wskaźnika, ktory opiera się o jakikolwiek okres obrachunkowy ...
.
Kto tego nie rozumie - NICZEGO NIE ROZUMIE ...

Odpowiedz

Ultima Thule

Dopełnienie informacji:
.
Błędem większości ludzi jest traktowanie opisu finansowego transakcji gospodarczych jako bytu samego w sobie.
.
Tymczasem opis księgowy nie mówi niczego. Wyobraźmy sobie, że osoba A kupi od B dobro X za 10, a potem B kupi od A dobro Y też za dziesięć. Dla durnych ekonomistów "saldo się wyzerowało", a więc obie strony uzyskały ten sam efekt.
.
Tymczasem gdy weżmiemy pod lupę te transakcje, to się okaże, że:
- dobro X to milion ton żywności
- dobro Y to 10 ciężarówek

Ktoś, kto produkuje wyżej przetworzone produkty, zarabia więcej za swój czas, niż ktoś, kto tylko udostępnia surowce.
Ale można sztucznie wytworzyć różnicę w efektywności. Dzieje się tak w przypadku introdukcji prawa własności intelektualnej w różnych państwach (dotyczy to nie tylko muzyki, filmów, ale lekarstw, wzorów przemysłowych itp.).
.
W ten sposób można dowolnie kształtować strukturę rozproszenia wartości w świecie, a jednocześnie ZAWSZE bilans wyjdzie na ZERO.
.

Odpowiedz

Ultima Thule

Myślę, że ten artykuł ostatecznie potwierdza ABSOLUTNIE WSZYSTKIE moje tezy na temat bitkojnowego oszustwa:
.
http://venturebeat.com/2014/02/14/new-digital-currency-has-old-school-backing-from-gold-and-silver/
.
Tym samym stawiam oficjalny wniosek o zaprzestanie publikacji artykułów na temat bitkojna oraz o ściganie z całą surowością wszystkich, którzy by pochwalali ideologię bitkojnową.

Odpowiedz

kwiatkowski

Link nie na temat... ale (chyba) interesujący:
http://fakty.interia.pl/swiat/news-znany-ekonomista-odmowil-przyjecia-legii-honorowej,nId,1582529

Odpowiedz

Laik

To jest naprawdę żenujące już. Każdy dyskusja pod komentarzami kończy się "popisami" Ultimy, który najczęściej dyskutuje sam ze sobą czy może raczej "troluje".

Odpowiedz

Ultima Thule

Zauważ, że moje wpisy mają zawartość MERYTORYCZNĄ i to z dość rozbudowaną argumentacją. Jakoś nie bardzo widzę kogoś, kto byłby w stanie podjąć się merytorycznej dyskusji, bo po prostu ludziom tutaj brakuje wiedzy.
.
Ale ten fakt nie oznacza, że "troluję", bo piszę konkretnie i zrozumiale.
.
Na mój podstawowy argument, że BTC nie ma wartości sam w sobie (co Mises, patron tego portalu, uznał za warunek podstawowy dla nazwania czegoś walutą), nikt nie potrafi odpowiedzieć. W końcu podałem nawet link do artykułu, w którym jasno jest wyrażony warunek, że cokolwiek nazwiemy "pieniądzem", musi mieć wartość samą w sobie. A mimo to są ludzie, którzy moje wpisy traktują jako troling.
.
Przecież w ten sposób musielibyście uznać że trolem był też sam Ludwig von Mises !

Odpowiedz

kapitalny

Argument z osoby, argumenty z autorytetu, stronnicze potwierdzanie... proponuje ignorować tego Pana.

Odpowiedz

Ultima Thule

No to wyjaśnij mi jedną rzecz:
- Mises twierdził, że pieniądz musi mieć wartość samą w sobie
- UT twierdzi, że pieniądz musi mieć wartość samą w sobie
- zalinkowany przeze mnie artykuł twierdzi, że pieniądz musi mieć wartość samą w sobie
- BTC nie ma wartości samej w sobie
.
Na jakiej więc podstawie kwestionujesz moje twierdzenie, że BTC nie jest pieniądzem?
.
Zauważ, że w takiej sytuacji powinieneś PRZYNAJMNIEJ poważnie potraktować moje argumenty i odpowiedzieć swoimi argumentami, a nie nazywać mnie trolem lub wzywać wszystkich do bojkotowania lub banowania mnie.
.
No więc jak ? Odpowiesz mi, dlaczego pomimo tych argumentów nadal twierdzisz, że BTC jest pieniądzem?

Odpowiedz

wolnosciowiec

Drogi Ultima Thule, znam ciebie z czytajac twoje wywody w NE, nie przeczę że sa one złe, i bez sensu. ale sposob w jaki to robisz jest na wskroś niegrzeczny, typowy dla "pisarzy" z Nowego Ekranu. Gdybys zmienił troche swoja konwencje i nie traktował "wspołdyskutantów" jak debili, albo nie douczonych młodziaków, to może przyniosło by to inny skutek niz nazywanie cie trollem.

Odpowiedz

Ultima Thule

Racja, ale jak byś uważnie prześledził prowadzone przeze mnie intelektualne potyczki, to byś zauważył, że moi dyskutanci pierwsi mnie obrażają, wyśmiewają, odsyłają do książek, nazywają gimbusem itp.
.
Najśmieszniejsze jest to, że nie mają nawet 1% mojej wiedzy i realnego doświadczenia życiowego i biznesowego.
.
I to jest powodem mojej irytacji.
.
Ale najgorsze jest co innego: otóż gdy ja używam argumentu "twardego", to zamiast w odpowiedzi usłyszeć coś na tym samym poziomie, to otrzymuję jedynie bełkot i obraźliwe wypowiedzi.
.
Obrażanie bym zniósł (jak wiesz z NE), ale braku logiki w dyskusji wybaczyć nie mogę.
.
Dlatego ponawiam moje konkretne pytanie:
.
Jeżeli patron tego portalu twierdził (i po śmierci tego twierdzenia nie odwołał), że "pieniądz musi mieć wartość samą w sobie", to co tu robią artykuły o zabawce "bitkojn"?

Odpowiedz

Jajko na twardo.

http://www.notbeinggoverned.com/gave-bitcoin-value/

I wondered if Mises’ insight applied only in a predigital age. I followed the speculations online that the value of bitcoin would be zero but for the national currencies into which is converted. Perhaps the demand for bitcoin overcame the demands of Mises’ scenario because of a desperate need for something other than the dollar.

As time passed—and I read the work of Konrad Graf, Peter Surda, and Daniel Krawisz—finally the resolution came. I will cut to the chase and reveal it: Bitcoin is both a payment system and a money. The payment system is the source of value, while the accounting unit merely expresses that value in terms of price. The unity of money and payment is its most unusual feature, and the one that most commentators have had trouble wrapping their heads around.

Odpowiedz

Ultima Thule

Jajco, nie wiem, co Ty chciałeś powiedzieć przez ten cytat. Z Peterem Surdą już dyskutowałem. On ma swoje zdanie, ja mam rację. Taka jest różnica.
.
Pojawił się tutaj natomiast kolejny błąd w rozumowaniu:
założenie, że z powodu przejścia z wersji materialnej na cyfrową "COŚ SIĘ JAKBY ZMIENIA".
.
Otóż prawda jest taka, że "nic się jakby NIE ZMIENIA".
.
Forma pieniądza nie ma znaczenia. Istotne jest, czy ma on jakąś wartość, czy nie. BTC jej nie ma i to kończy dyskusję.
.
Nie ma żadnego znaczenie "unity" systemu płatności i pieniądza. Jest to zresztą dość zabawne "dzielenie bytów", gdyż "system płatności" to po prostu rachunki, a pieniądz to coś, co ma wartość. Tworzenie z tych dwóch spraw różnych bytów, lub cieszenie się, że BTC jest "zarówno jednym jak i drugim" jest KOMLETNIE POZBAWIONE SENSU. Zresztą BTC jest WYŁĄCZNIE systemem rachunków i to wygląda tak, jak by ktoś się cieszył nie z tego, że ma np. złoto, lecz że dostał kartkę z napisem "złoto". Tym mniej więcej jest bitkojn ...

Odpowiedz

Jajko na twardo.

Ultimco.

Przede wszystkim Mises nigdy nie twierdził, że "pieniądz musi mieć wartość samą w sobie" . Jest to sprzeczne z jego subiektywistyczną teorią wartości, gdzie uczestnicy rynku podejmują wymianę na podstawie własnej, subiektywnej oceny wartości wymienianych dóbr. Teoremat regresji na temat powstania pieniądza mówi tylko tyle, że zanim używany pieniądz uzyskał wartość jako środek wymiany, miał wcześniej wartość jako innego rodzaju dobro (np. towar albo inny pieniądz).

Mylisz się, że system płatniczy (sieć bitcoin) i "monety" BTC to twa oddzielne byty. Nie ma sensu mówienie o BTC w oderwaniu od sieci bitcoin, ponieważ transakcje (przepisanie danej ilości BTC z adresu A na adres B) mogą być wykonywane tylko i wyłącznie przez tą sieć. Uzyskanie wartości na rynku przez BTC nie jest sprzeczne z teorematem regresji Misesa , zanim pierwszy raz ktoś zapłacił 1$ za 1309.03 BTC, sieć bitcion miała wartość dla osób zajmujących się nią (głównie programistów). Zresztą ma tą wartość nadal, obecnie pracuje ok 1600 węzłów na całym świecie (https://blockchain.info/nodes-globe), wiąże się to z utrzymaniem sprzętu komputerowego i zużywaniem energii elektrycznej.

Odpowiedz

Ultima Thule

1. Nie ma znaczenia, co "mówił Mises", czy KTOKOLWIEK INNY. Ja go tylko wspomniałem z uwagi na charakter tego portalu i dlatego, że moje słowa trafiają w próżnię. No i ostatecznie dlatego, że pojawił się tutaj artykuł o pracy dyplomowej, w której autor wspomniał, że "być może Mises by zaakceptował bitkojna". No coś takiego to doprowadziło mnie już do FURII ...
.
Dla mnie w dyskusji nie ma "autorytetów", jest tylko LOGIKA. Jak ktoś chce, to może się podpierać tysiącem cytató i spisem literatury. Ale ja na koniec i tak zadam mu pytanie: "a co TY o tym sądzisz?" I będę oczekiwał, że delikwent będzie w stanie argumentować SWOIMI SŁOWAMI bez ani jednego cytatu.
.
2. Co do systemu płątności i pieniądza jako "bytów", to chyba nie zrozumiałeś mojej wypowiedzi. Ja wyraźnie napisałem, ze rozróżnianie tego NIE MA SENSU. A tym samym argument, że "bitkojn łączy w sobie system płatniczy i pieniądz" jest dla mnie ABSURDEM.
.
To tak, jak by ktoś, kto ma wierzytelność w jakiejś kwocie chwalił się, że kartka, na której to jest napisane "w genialny sposób łączy księgowość z pieniędzmi".
.
Jeżeli coś takiego twierdził by człowiek chory psychicznie, to bym to jeszcze olał, ale jak widzę takie teksty na portalu Mises.pl, to SZLAG MNIE TRAFIA. Nie dlatego, żeby takie zdanie było "błędne". Tylko dlatego, że to zdanie jest DURNE ...

Odpowiedz

Jajko na twardo.

"To tak, jak by ktoś, kto ma wierzytelność w jakiejś kwocie chwalił się, że kartka, na której to jest napisane „w genialny sposób łączy księgowość z pieniędzmi."


Jak już porównujesz sieć bitcoin do kartki papieru to musisz pamiętać o dodatkowych własnościach. Jeśli system bitcoin zamiast być oparty na internecie i komputerach, byłby oparty na kartce papieru, to byłaby to następująca kartka:

* Po przypisaniu kwoty na kartce do danej osoby, powiedzmy Marka, tylko i wyłącznie Marek i nikt inny na świecie, może przepisać część kwoty do innej osoby, powiedzmy do Piotra. Marek nie jest w stanie przepisać kwoty wyższej niż posiada . Po wykonaniu operacji przepisania Marek nie może już dopisać sobie danej kwoty, teraz tylko i wyłącznie Piotr może wykonać jej przepisanie do innej osoby.
* Karta może rosnąć w nieskończoność, zawsze znajdzie się na niej miejsce na nowe przepisania.
* Kartka znajduje w wielu miejscach na raz, każdy na świecie może zobaczyć wszystkie dokonane przepisania, również te najnowsze oraz wykonać własne przepisanie o ile sam posiada jakąś kwotę.
* Nie ma fizycznej możliwości zniszczenia kartki ani zamazania części przepisań ani wykonywania przypisań wbrew woli właścicieli danych kwot.

Tak by wyglądał bitcoin oparty kartce w ideale. W rzeczywistości bitcoin ze względu na ograniczenia techniczne nie zapewnia wszystkich tych cech w 100%, np. jest możliwa kradzież portfela (prywatnego klucza) i wykonanie transferu wbrew woli posiadacza danej kwoty.

Odpowiedz

Ultima Thule

Problem w tym, że te wszystkie "bitkojnowe" cechy są BEZ ZNACZENIA. Z prostego powodu: bitkojn nie ma wartości ...
.
Więc to, że można nim robić różne "sztuczki" nie niesie ze sobą żadnej dodatkowej informacji.

Odpowiedz

Rubens

@ Ultima Thule - w analizach porównuje się - tygodnie, miesiące, kwartały, półrocza, lata, pięciolatki, 7-latki, 10-latki a jak wiesz Kondratieff wymyślił jeszcze dłuższe cykle... - jeśli Ty zaproponujesz inny okres do porównań i on stanie się standardem to przejdziesz do historii i ci z Archeo wciągną Ciebie do kartoteki lub innego indeksu....
Jeśli kolego (koleżanko) masz pojecie o biznesie to dobrze wiesz, że przedstawiciela handlowego należy zaprogramować na wynik, który ma osiągnąć w najkrótszym czasie (np. 5 dni roboczych, 20 dni roboczych) inaczej sam nie wyrobisz tzw. targetów i w podziękowaniu dostaniesz pusty karton od ksero. W biznesie a szczególnie tym okrzepłym potrzebne są okresy sprawozdawcze. Oczywiście można prowadzić firmę w oparciu o zasady beyond budgeting jest to jednak możliwe w firmach gdzie ludzie są odpowiedzialni, identyfikują się z firmą, wierzą i ufają zarządowi ich szef jest charyzmatycznym liderem innowatorem. W Polsce jest mało tego typu firm. W większości Polskich firm ludzi musisz gonić do roboty itp itd.... Fakty te dotyczą także skali makro lub global, Tobie zapewne to nie wystarcza więc proponuje univers...
Rok sprawozdawczy (12M) jest uniwersalnym okresem rozliczeniowym, który można krytykować ale niestety jest tak jak jeden metr, cal, kilogram, uncja, galon.....
Gdybyś był menadżerem lub właścicielem chciałbyś mieć fotografie dnia, tygodnia czy miesiąca a ostatecznie roku. Rok zakończony zyskiem, dodatnim CF, wzrostem wartości firmy równy jest z otrzymaniem przez zarząd absolutorium i ekstra premią....itd itp.
Co do równowagi towarowo-pieniężnej to pragnę zauważyć, że jest to jedna z koncepcji, o której wielu dzisiaj zapomniało a szczególnie tych od luzowania ilościowego. Proponuje wybrać, która koncepcja jest lepsza mając jedynie do dyspozycje te dwie wspomniane... Przekaz jest jasny - tyle powinno być pieniądza w obiegu aby zrównoważono wartość istniejących towarów i odwrotnie. Oczywiście można wrócić do standardu złota ale wtedy należy pożegnać się z lotami na marsa, lekami na raka, grafenem, komputerami kwantowymi!!!!

Odpowiedz

Ultima Thule

@Rubens:
.
No i NIE MASZ ARCJI ... Już mnie to nawet nie dziwi, że zawsze to JA mam rację. Trudno, co zrobić ...
.
1. Nie chodzi o to, jaki okres byłby "najlepszy", lecz o to, że już samo podejście wymagające określenia okresu jest BŁEDNE i nie pozwala zrozumiec ekonomii i gospodarki. Ponieważ wszyscy analizują te zagadnienia przy pomocy okresów, to jasne jest, że nikt nie może z tego nic zrozumieć i wszyscy wyciągają błędne wnioski.
.
Dawałem już nie raz przykłady, gdy osoby A i B wymienią się kotem i psem i każdego wycenią na 1 mln zł. Wtedy "PKB" wyniesie 2 mln zł.
Ale jeżeli zrobią taką transakcję tysiąc razy w ciągu dnia, to PKB wyniesie 2 mld zł. itd. Jak widać, dwie sytuacje z takim samym efektem końcowym mogą się różnić tysiąckrotnie.
.
Gołym okiem widać, że "coś tu nie gra" ...
.
2. Co do "ilości pieniądza w obiegu", to już samo poruszenie tego tematu pogrąża tego, kto tego argumentu używa.
Sprawa jest prosta: pieniądza ZAWSZE jest STO PROCENT. ilość pieniądza jest BEZ ZNACZENIA. To, co ma znaczenie, to PODZIAŁ PROCENTOWY pomiędzy poszczególnych uczestników procesów gospodarczych. Ważne jest, czy zawłaszczę 1% czy 10% ogółu dóbr, a nie to, ża ile nominałów je kupię !
.
Dlatego nie ma sensu mówić "ile potrzeba pieniędzy, aby móc wykupić/sprzedać całą produkcję". Samo już rozważanie takiej kwestii jest błędem i jest podstawą do odebrania tytułu naukowego ...

Odpowiedz

Rubens

Może i nie mam ARCJI, w ogóle mi to nie przeszkadza, tym bardziej, że Ty mi to mówisz. Okres jest bardzo ważny podałem Tobie wiele przykładów. Dzięki temu, że dzielę upływający czas na okresy mam wyniki i moi ludzie też je mają. Zarabiam kasę, inni też zarabiają a Ty nie potrafisz udowodnić swojej tezy, że parametr czasu jest nieistotny dla wartości pieniądza.....itp. Chłopie co to by się porobiło jeśli byś nie wiedział kiedy Twoje dziewczyny mają swoje okresy, no chyba że wyciągam fałszywe wnioski...
W PKB liczymy tylko wartość dodaną lub wartość pierwotną, twoje rachunki nie mają sensu tak samo jak ta bezsensowna wymiana, którą Ty proponujesz w przykładzie. Takie zdarzenia zaprzeczają racjonalności i temu co sam prowokujesz w dyskusji. Proponuje powrócić do najprostszego podręcznika R.Milewskiego, nota bene mojego profesora.
Oczywiście ilość pieniądza w obiegu w ogóle nie jest istotna tak jak nie jest istotna ilość tlenu w atmosferze..... Spójrz na to zagadnienie z pozycji gospodarstwa domowego jeśli nie jesteś w stanie przeanalizować podejścia makro. Dla mnie nie jest obojętne jak wygląda mój budżet, pod jakim kątem nachylona jest moja krzywa konsumpcji i indywidualnej podaży na pracę. to wszystko determinowane jest przez moje możliwości dochodowe i ilość pieniądza jaką posiadam. Te zjawiska agregowane są na poziomie makro.
Podtrzymuje swoje wszystkie argumenty z poprzedniego postu gdyż żadnego nie obaliłeś. Oceniam, że Twoje prowokacje wyczerpały całkowicie jedynie twoje i słuszne jedynie w twojej ocenie argumenty, którymi podzieliłeś się na tym forum. Jeśli masz jakiś dorobek w poważnych wydawnictwach naukowych to podziel się nim, odeślij nas do obszerniejszych autorskich tekstów, wtedy podyskutujemy.

ps. Bardzo nieelegancko jest komukolwiek mówić na samym początku dyskusji, że nie ma racji, faktu takowego nie udowadniając...

Odpowiedz

Ultima Thule

No więc powiedz mi, jaka jest procedura ustalania tego, "ile potrzeba pieniędzy" ???
.
Możesz mi to wyjaśnić KROK-PO-KROKU ???
.

Odpowiedz

Ultima Thule

Wyjaśnij mi mechanizm, w wyniku którego standard złota spowoduje, że nie będzie można polecieć na Marsa? (bo budowa "komputera kwantowego" to durnota sama w sobie, więc ją pomijam).

Odpowiedz

Ultima Thule

dla ułatwienia czytelnikom zrozumienia sedna naszej dyskusji dodam, że Rubens sądzi, że jeżeli będziemy opisywać szybkość biegacza zamiast w milimetrach zamiast w kilometrach na sekundę, to biegacz będzie biegł szybciej.
.
Otóż dodruk pieniądza (który w standardzie złota jest niemożliwy) powoduje, że musimy więcej płacić nominalnie, ale i tak dostaniemy tyle samo. Gdyby np. każdemu, kto posiada pieniądze powiedzieć, że od dzisiaj 1 złoty = 1 miliard złotych, to nikt od tego nie stanie się "miliard razy bogatszy", ponieważ dóbr jest nadal tyle samo.
.
Ale jak widać nadal są tacy, którzy wierzą, że herbata staje się słodsza od szybszego mieszania (tak sądził np. keynes, mój znienawidzony wróg, jego szczęście, że wymknął mi się z rąk).

Odpowiedz

Rubens

Kolego (koleżanko) nie mam zamiaru nic Tobie wyjaśniać, gdyż ty nie ustosunkowujesz się do argumentów moich i innych forumowiczów.
Nie mam zamiaru uczyć tak wielce uczonej osoby jak Ty ot tak za darmo.
Podziwiam Twoją zdolność odczytywania moich myśli i osadów.
Chciałem podjąć z Tobą próbę dyskusji ale widzę, ze nie ma sensu!!!!
Ponownie zachęcam do odesłania nas do Twoich dzieł pisanych, dyskusja w maglu mnie nie interesuje!!!!

Odpowiedz

Ultima Thule

Napisałeś:
.
Przekaz jest jasny – tyle powinno być pieniądza w obiegu aby zrównoważono wartość istniejących towarów i odwrotnie. Oczywiście można wrócić do standardu złota ale wtedy należy pożegnać się z lotami na marsa, lekami na raka, grafenem, komputerami kwantowymi!!!!
.
Wyjaśnij mi:
.
1. Co masz na myśłi pisząc, że pieniądza powinno być tyle, aby zrównoważył wartość istniejących towarów, skoro ilość pieniądza NIE MA ZNACZENIA?
.
2. Dlaczego uważasz, że standard złota spowoduje brak "lotów na Marsa, lekami, grafenem, komputerami kwantowymi" ? (które jak rozumiem utożsamiasz ogólnie z rozwojem gospodarczym).
.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.