Źródło: oll.libertyfund.org
Tłumaczenie: Tomasz Kłosiński
Tłumaczenie artykułu, który pierwotnie został opublikowany 2 marca 2005 r. na łamach The Wall Street Journal Europe, a następnie ukazał się w książce „Political Economy, Concisely: Essays on Policy that does not work and Markets that do”, za zgodą Liberty Fund
Francuski prezydent Jacques Chirac ma talent do tracenia „dobrych okazji, aby siedzieć cicho” (jak to powiedział w 2003 r. w odniesieniu do Polaków, Bałtów i innych „pachołków” Ameryki). Prowadząc kampanię na rzecz nowej konstytucji europejskiej, pochwalił ją w Barcelonie jako dobry kompromis „między modelem europejskim a modelem liberalnym” (w amerykańskim angielskim miał na myśli klasycznie liberalnym). Co oznacza, że jasno wyłożył, iż liberalny „model” nie może być europejski. A co za tym idzie, że europejski model musi być socjalistyczny. Mamy więc okazję oglądać bitwę modeli.
W modelu liberalnym zyski przypadają dostawcom kapitału i przedsiębiorczości, a wynagrodzenia dostawcom wszelkiego rodzaju pracy. Kiedy zyski wyprzedzają płace, opłaca się zwiększyć zatrudnienie, a płace nadrabiają zaległości. Gdy zyski zmniejszają się, dzieje się odwrotnie. Naturalny ruch wahadłowy utrzymuje udział wynagrodzeń i udział zysków w dochodzie narodowym kołysząc się poprzez cykl gospodarczy.
Model europejski nie będzie miał nic z tego mechanizmu. W jego ramach udziały w zyskach i wynagrodzeniach są najpierw określane przez zwykłe siły ekonomiczne. Społeczeństwo obserwuje wynik, który się wyłania, i dostosowuje go na wiele różnych sposobów, jeśli uważa go za niesprawiedliwy (lub, bardziej prozaicznie, jeśli równowaga sił demokratycznych dąży do dostosowania).
W praktyce przez co najmniej trzy dekady dostosowanie netto niezmiennie działało w jednym kierunku — na korzyść pracy. W ten sposób stopniowo utworzono skomplikowany system uprawnień europejskich państw opiekuńczych. Tłumacząc to pojęciami moralnymi: działano na rzecz „sprawiedliwości społecznej”. Nikt nie zastanawiał się, czy sprawiedliwość społeczna może działać w obie strony oraz, jeśli mogłaby to robić, to dlaczego zawsze działa tylko w jedną stronę.
Jak należało się spodziewać, rzeczywistość we właściwym czasie dogoniła model europejski, powodując coraz większe obawy wśród polityków, którzy nadal udają, że nim sterują. Przede wszystkim model radykalnie hamuje popyt na siłę roboczą, generując pozornie nieuleczalne, chroniczne bezrobocie, które od lat utrzymuje się na poziomie około 10 procent w głównych gospodarkach strefy euro, które nadal wierzą w ten model. Podczas gdy bezrobocie wynosi tylko 4 do 5 procent w Wielkiej Brytanii i w innych europejskich użytkownikach konkurencyjnego modelu „liberalnego”.
Jest to fakt, który rozpoznają nawet francuscy politycy, chociaż odmawiają przyjęcia odpowiedzialności za niego. Ów fakt sam w sobie nie uzasadnia artykułu w Wall Street Journal. Ale ma intrygujące implikacje, które być może go uzasadniają, ponieważ nie zostały dotychczas otwarcie omówione.
Przyczyny bezrobocia
Wbudowane bezrobocie około 10 procent jest spowodowane dwiema cechami modelu europejskiego. Jednym z nich jest ciężar ogromnych systemów ubezpieczeń społecznych finansowanych z podatków od wynagrodzeń, których koszt jest większy niż ich wartość dla ubezpieczonego pracownika najemnego. Stąd koszt wynagrodzeń przewyższa ich wartość, a popyt na pracę pozostaje chronicznie niedostateczny.
Drugą, być może mniej potężną przyczyną, jest ochrona pracy. Prawo pracy, mając najlepsze intencje, sprawia, że zwalnianie jest tak trudne i kosztowne, że pracodawcy obawiają się podejmowania ryzyka zatrudnienia kogokolwiek nowego. Albo uciekają się do pracy na czas określony, albo po prostu pracują z personelem, który mają. Obie te cechy modelu europejskiego — ubezpieczenie społeczne i ochrona pracy — mają oczywiście na celu faworyzowanie pracy nad kapitałem. Ale w praktyce czynią dokładnie odwrotnie.
Sprawiają, że gospodarka funkcjonuje gorzej, ale w tym powolnym, chorym środowisku gospodarczym faworyzują kapitał. Prowadzą do całkowicie niezamierzonego strajku pracodawców powstrzymujących się od zatrudniania (którzy nigdy świadomie by go nie zorganizowali). Ekonomiczna siła przetargowa pracy zostaje zredukowana do impotencji. Firmy nauczyły się radzić sobie z niezmienną bądź obniżoną listą płac: wzrasta wydajność, wzrastają zyski, a płace stoją w miejscu. Jak na ironię, model europejski jest lepszy dla korporacji niż liberalny, a gorszy dla swoich własnych rzekomych klientów — pracowników.
Nawet wykształcona opinia publiczna wydaje się nieświadoma, że tak się w ogóle dzieje, a tym bardziej nieświadoma powodów, dla których tak się dzieje. Podobnie jak tajemnica o szatach króla, wciąż jest to tajemnica, choć z pewnością nie zostanie nią długo.
Francuski koncern naftowy Total ogłosił zysk netto za rok 2004 w wysokości dziewięciu miliardów euro. Pośród napływu innych świetnych raportów o zarobkach, dziewięć miliardów euro okazało się oburzająco wielką sumą. W ciągu dwóch dni nastąpiła reakcja odruchowa. Francuski premier Jean–Pierre Raffarin wydał oświadczenie, ostrzegając francuskie korporacje, że „jeśli chcą dalej osiągać zyski”, muszą dopilnować, aby ich pracownicy mieli w nich udział. Nuta groźby, choć przeznaczona głównie do pocieszenia opinii publicznej, która nadal jest bardzo lewostronna, była słyszalna.
Ostateczni właściciele
Nie trzeba dodawać (choć nie wiedziałbyś o tym, słuchając francuskich klas paplających), dziewięć miliardów euro nie trafiło do kieszeni Pana Totala. Podzielili je setki tysięcy akcjonariuszy, z których większość stanowią obecni i przyszli emeryci. Niemniej zyski muszą być ponownie podzielone. Co dziwne, model europejski i jego koncepcja „sprawiedliwości społecznej” nigdy nie przewiduje, że gdy sektor korporacyjny ma kłopoty, a wartość netto wielu firm ulega znacznemu zmniejszeniu, powinno się również dzielić, ale w przeciwnym kierunku.
Wiadomo, że takie „dzielenie się” miało miejsce, zwłaszcza w ostatnich latach w amerykańskiej branży lotniczej, gdzie pracownicy dokonywali dużych ustępstw płacowych. Ale odbywało się to w modelu liberalnym za pomocą negocjacji, które następowały po normalnych dwukierunkowych wahaniach wahadła zysku–płac. W modelu europejskim nie ma wahadła. Praca została pozbawiona naturalnych sił, a wszystko, co pozostało i na czym można się oprzeć, to troskliwy rząd, który nieświadomie utrzymuje pracowników w gorszej sytuacji, niż jest to konieczne.
Źródło ilustracji: Adobe Stock