Autor: Marian L. Tupy
Źródło: humanprogress.org
Tłumaczenie: Tomasz Kłosiński
Wersja PDF
James Pethokoukis rozmawia z Marianem L. Tupym
1. Jest Pan redaktorem naczelnym HumanProgress.org — portalu, który dokumentuje dramatyczną poprawę dobrobytu w ciągu ostatnich kilku stuleci. Dlaczego jest to ważny projekt?
Ostatnie dwa lub trzy stulecia, które nazywamy „nowoczesnością”, różnią się zasadniczo od poprzednich 12 000 lat, kiedy to żyliśmy głównie jako rolnicy, nie mówiąc już o poprzednich 300 000 lat (tj. od momentu pojawienia się nas jako odrębnego gatunku). Chłop urodzony w Sumerze (najwcześniejsza znana cywilizacja w południowej Mezopotamii, która trwała od szóstego do piątego tysiąclecia p.n.e.) czułby się jak w domu w faraońskim Egipcie w 3000 r. p.n.e., w starożytnym Rzymie za czasów cezarów czy we Francji pod rządami ancien regime. Jednak dla takiej osoby życie w krajach rozwiniętych około 1900 czy 2000 roku byłoby zupełnie niezrozumiałe. Szybkość ludzkiego postępu od, powiedzmy, 1750 roku do dziś jest zdumiewająca. Powinniśmy poznać, a raczej zinternalizować, przyczyny powstania nowoczesnego świata. Jeśli nie będziemy potrafili wyciągnąć właściwych wniosków z historii — że rozwój Zachodu, a później znacznej części reszty świata, jest głęboko związany z rozpowszechnianiem wolności indywidualnej i gospodarczej, w przeciwieństwie do, na przykład, wyzysku kolonialnego, niewolnictwa czy planowania państwowego — możemy nie być w stanie kontynuować wzrostu naszych gospodarek i chronić naszych wolności. Moglibyśmy popaść w stagnację lub nawet cofnąć się w rozwoju.
2. Pomimo całego postępu, jaki obserwujemy, wielu ludzi uważa, że ubóstwo się pogłębia i że jesteśmy na skraju katastrofy klimatycznej, która zagraża ludzkiej egzystencji. Dlaczego ten pesymizm jest tak wszechobecny?
Nasz hardware (tj. struktura naszych mózgów) i nasz software (tj. psychologia) ewoluowały, by nadawać priorytet temu, co negatywne. Był to właściwy mechanizm pozwalający przetrwać w świecie, który do niedawna był niesamowicie niebezpieczny, okrutny i nieprzyjemny. Przesadna reakcja na potencjalne zagrożenie, które okazało się fałszywe, była mniej kosztowna dla człowieka niż niedostateczna reakcja na zagrożenie, które okazało się prawdziwe. Pesymiści rozkwitali, a optymiści zostali zjedzeni przez szablozębnego kota. Z perspektywy Homo sapiens względny dobrobyt (nie mówiąc już o pokoju) stanowi około 0,08% naszego istnienia. Czy można się dziwić, że nie wiemy, jak radzić sobie z dobrymi wiadomościami?
3. Jak odpowie Pan na krytyków, którzy twierdzą, że pomimo postępu gospodarczego w ciągu ostatnich kilku stuleci byliśmy świadkami regresu w innych (zapewne ważniejszych) dziedzinach?
Jak na przykład co? Kobiety w starożytnej Grecji (i dzisiejszym Afganistanie) były własnością mężczyzn. Dziś kobiety rządzą wieloma krajami i mają prawo głosu niemal wszędzie. Zaczęło się to pod koniec lat 90. XIX wieku w Nowej Zelandii. Prawdopodobieństwo śmierci człowieka podczas wykonywania niebezpiecznej pracy lub udziału w wojnie jest znacznie mniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Podobnie, niewolnictwo istnieje prawdopodobnie od narodzin rolnictwa. Jednak żadna kultura nie rozwinęła systematycznego i trwałego ruchu abolicjonistycznego aż do Wielkiej Brytanii w XVIII wieku. Praca dzieci i kary cielesne były powszechne. Homoseksualizm był karany. Okrucieństwo wobec zwierząt było wszechobecne. Nie zapominajmy też o polowaniach na czarownice, kanibalizmie, wystawianiu niechcianych noworodków na działanie żywiołów i składaniu ofiar z ludzi.
4. Czy zatem problem pesymizmu i wieszczenia końca świata ma się lepiej czy gorzej? Dlaczego?
Nie wydaje mi się, żeby w dłuższej perspektywie było coraz gorzej. Właściwie każda większa religia lub cywilizacja, w tym hinduska, buddyjska, grecko-rzymska, muzułmańska i chrześcijańska, wymyśliła jakiś rodzaj eschatologii lub scenariusze „końca dni”, które ich wyznawcy przyjęli, a nawet oczekiwali. W krótkim czasie byliśmy świadkami pojawienia się apokaliptycznego radykalnego ekologizmu, który opanował wyobraźnię współczesnego społeczeństwa częściowo dlatego, że jest stosunkowo nowy i dlatego wydaje się bardziej wiarygodny. Gdy coraz więcej histerycznych przewidywań nie spełni się, ludzie stracą zainteresowanie i przeniosą się na jakieś inne źródło apokaliptycznych proroctw. To nie znaczy, że na dłuższą metę wszystko musi się udać. Bynajmniej! Mamy na przykład do pokonania broń jądrową i śmiertelne patogeny. To one powinny być naszym priorytetem.
5. Czy pandemia zmieniła Pana opinie o długofalowym wzroście gospodarczym i postępie ludzkości?
Obawiam się polityki fiskalnej i monetarnej rządów; potencjalnie rosnącego negatywnego podejścia do pracy; ujawnienia niekompetencji rządów (która okazała się znacznie większa, niż podejrzewał to nawet tak zatwardziały libertarianin jak ja); względnej łatwości, z jaką obywatele zaakceptowali niezmiernie szkodliwe ogólnospołeczne lockdowny; znacznego załamania się globalnego handlu (pomyślcie tylko, jakie to wspaniałe, że USA może importować z Europy bezpieczne mleko dla niemowląt); oraz wzrostu ekstremizmu po obu stronach politycznego spektrum. Tak więc, ogólnie rzecz biorąc, powiedziałbym, że pandemia sprawiła, że bardziej martwię się o przyszłość niż wcześniej. Ale żeby było jasne, uważam, że możemy rozwiązać te problemy, jeśli wyciągniemy właściwe wnioski z przeszłości i znajdziemy przywódców z kręgosłupem, którzy wdrożą mądre i sprawdzone w przeszłości rozwiązania polityczne.
6. Jak należy traktować zmiany klimatyczne? Czy powinniśmy je po prostu ignorować w ślepej nadziei, że technologia zaoferuje nam kartę „wyjścia z więzienia” jak w grze Monopol?
Mamy już technologię, której potrzebujemy, aby poradzić sobie z nadmierną emisją dwutlenku węgla. Reaktory rozszczepieniowe są (niezależnie od tragicznego komunistycznego zarządzania elektrownią w Czarnobylu) bezpieczne i działają już od około 70 lat. Jestem za odejściem od paliw kopalnych w dłuższej perspektywie, jeśli można to zrobić inteligentnie i bez szkody dla najmniej zamożnych spośród nas, których nie stać na płacenie wysokich rachunków za energię. To szokujące, że ci sami ludzie, którzy twierdzą, że troszczą się o planetę i ubogich, nadal odrzucają jedyną technologię, która mogłaby pomóc obu. Uważam również, że — jeśli rząd musi się zaangażować — więcej pieniędzy na badania i rozwój technologii fuzji jądrowej jest mądrzejsze i bardziej ekonomiczne niż dotowanie energii słonecznej i wiatrowej.
7. Wraz z Ronem Baileyem są panowie współautorami książki pt. „Ten Global Trends Every Smart Person Should Know” (Dziesięć globalnych trendów, które każdy inteligentny człowiek powinien znać). Czy był jakiś trend, o którym czytelnicy mówili, że ich szczególnie zaskoczył?
Piękna jest masowa ekspansja zalesienia na świecie (np. w latach 1982-2016 lasy wzrosły o 35% w Stanach Zjednoczonych i Europie oraz o 15% w Chinach). Lubię przyrodę, a jak się okazuje, gdy wysokowydajne rolnictwo łączy się z urbanizacją, przyroda bardzo szybko się odradza. Do 2100 roku 85% ludzkości będzie żyło w miastach, a flora i fauna znów będą panowały nad obszarami wiejskimi. Innym pozytywnym trendem ochrony środowiska, którego nie omawiamy w książce, jest „zazielenianie się planety”. Według NASA, w latach 1982-2016 dodatkowe CO2 w atmosferze doprowadziło do „wzrostu liści na roślinach i drzewach równoważnego powierzchni dwukrotnie większej niż kontynentalne Stany Zjednoczone.” Prawie nikt nie wie o tych trendach i myślę, że są one ukrywane przed opinią publiczną z jakiegoś powodu.
8. Gdyby istniał jeden fakt ludzkiego postępu, o którym mógłby się Pan upewnić, że wszyscy będą go znali, co by to było i dlaczego?
Jedynym problemem, który wyłania się z zapisów historycznych, jest wszechobecność głodu w przeszłości. Wojna, śmierć dzieci przy porodzie, pandemie i tak dalej, były straszne, ale przejściowe. Głód (wraz z chronicznymi chorobami, których nie można było wyleczyć) był stały. Coś tak prostego jak spożycie kurczaka było rzadkim luksusem dla naszych przodków. Nie tylko zabijałeś ptaka, ale także źródło drugorzędnego artykułu żywnościowego — jaj. Dziś możesz dostać całego kurczaka z rożna w hipermarkecie Costco za 4,99 USD. Godzinowa płaca niewykwalifikowanego robotnika w Stanach Zjednoczonych szybko zbliża się do 15 dolarów. Tak więc, za godzinę pracy, osoba na samym dole drabiny dochodowej może kupić znacznie ponad 3000 kalorii – znacznie więcej niż potrzeba, aby utrzymać tę osobę przez dzień. Jeszcze 50 lat temu coś takiego było przedmiotem marzeń.
9. Jeszcze w tym roku ukaże się książka zatytułowana „Superabundance” (Superobfitość). Czy może Pan dać naszym czytelnikom zapowiedź tego, o czym ona jest?
Mówiąc o kurczakach i jajkach, ta sama ilość czasu, którą amerykański pracownik fizyczny musiał przepracować, aby zarobić wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić jedną kurę (i jajko) w 1850 roku, mogła kupić temu pracownikowi 26 kur (i 36 jaj) w 2018 roku. To znaczy, że główną myślą „Superabundance: The Story of Population Growth, Innovation, and Human Flourishing on an Infinitely Bountiful Planet” (Superobfitość: Opowieść o wzroście populacji, innowacjach i ludzkim dobrobycie na nieskończenie bogatej planecie) jest mierzenie wzrostu amerykańskich i globalnych standardów życia za pomocą „cen czasowych”. Ceny czasowe są lepsze od cen realnych (a tym bardziej nominalnych), ponieważ nowa wiedza, czyli innowacja lub produktywność, objawia się nie tylko w niższych cenach towarów, ale także w wyższych płacach. W książce przyglądamy się cenom czasowym setek towarów, dóbr i usług sięgających 1850 roku. Stwierdzamy, że zasoby stają się coraz obfitsze w tempie około 3% rocznie — a w ostatnich dekadach tempo tego postępu jeszcze wzrosło. Nasza książka jest antidotum dla głosicieli zagłady, którzy uważają, że ludzie są nowotworem dla planety. Jest wręcz odwrotnie. Przeciętnie ludzie, zwłaszcza ludzie wolni, produkują więcej niż konsumują. I robią to w coraz bardziej przyjazny dla środowiska sposób. Przyszłość będzie pełna potencjału, tak długo jak zachowamy nasze wolności.