Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Komentarze

Iwanik: Polski Monopol Ubezpieczeniowy

1
Jan Iwanik
Przeczytanie zajmie 6 min

Autor: Jan Iwanik

Wyobraźmy sobie, że pewnego dnia parlament wprowadza nowe przepisy o obowiązkowym ubezpieczeniu odpowiedzialności cywilnej (OC) kierowców. Przepisy tworzą Polski Monopol Ubezpieczeniowy, który od przyszłego roku uzyska monopol na sprzedaż ubezpieczeń OC. Wszyscy kierowcy będą musieli ubezpieczać się w tym nowym monopolu, nawet, jeśli jakaś inna firma jest tańsza i oferuje im lepsze warunki.

Sejm ustala też, że składka na OC będzie płatna do Polskiego Monopolu Ubezpieczeniowego miesięcznie, będzie zależna od wynagrodzenia i pobierana przez pracodawcę, w wysokości 6% pensji brutto. W kolejnych latach procent ten będzie mógł zmieniać się pomiędzy 1% a 30% w zależności od nastroju politycznego. Oprócz tego, składka OC rolników będzie ustalana oddzielnie przez Radę Rolników w zależności od jakości uprawianych gruntów i płacona do Polskiego Monopolu Ubezpieczeniowego kwartalnie.

Ponieważ taki sposób kalkulacji składki nijak się ma do wysokości szkód zgłaszanych przez ofiary wypadków drogowych, nowe przepisy stanowią dodatkowo, że w razie potrzeby budżet państwa opodatkuje obywateli, by pokryć różnicę pomiędzy składką a świadczeniami.

Absurdalne? Witamy w polskim systemie ubezpieczeń rentowych.

Dlaczego monopol ZUS jest zły?

Jeśli zastanowimy się, jak działałby hipotetyczny Polski Monopol Ubezpieczeniowy, okaże się, że wszystkie problemy, które taki dziwoląg by spowodował, koncentrują się w dzisiejszym ZUS-ie.

Po pierwsze, Polski Monopol Ubezpieczeniowy lekceważyłby klienta, bo byłby monopolem. Tak działa ZUS.

Po drugie, Polski Monopol Ubezpieczeniowy gospodarowałby nieracjonalnie, bo ujemny wynik finansowy i tak byłby korygowany przez podatnika. Dokładnie w tym specjalizuje się ZUS. Przypomnę jedynie „inwestycje” w nowe siedziby i w systemy komputerowe.

Po trzecie Polski Monopol Ubezpieczeniowy nie przejmowałby się tym, czy zbierana składka jest wystarczająca do sfinansowania świadczeń, bo różnicę i tak pokryją podatnicy. Tak jak w ZUS.

Dzisiaj wysokość składki rentowej nie ma znaczenia dla ZUS. ZUS-owi jest kompletnie wszystko jedno, czy jest to 13% czy 6%, jak po niedawnej reformie. Jeśli 6% okaże się za mało, to budżet po prostu dopłaci różnicę. W efekcie brakujące 7% pokryją podatki. Będzie to ta sama danina nałożona na pracę, choć inaczej nazwana.

Po czwarte Polski Monopol Ubezpieczeniowy nie przejmowałby się, komu wypłaca świadczenia, bo i po co? Żeby zaoszczędzić sobie kłopotu wypłacałby prawdopodobnie pieniądze zawsze, gdy zachodziłoby prawdopodobieństwo, że zgłaszane roszczenie jest być może uzasadnione. Dokładnie tak jest z systemem rentowym ZUS. Polska – będąca wśród najbiedniejszych krajów Europy – ma jednocześnie najwyższy na świecie odsetek rencistów wśród osób w wieku 20-64 lat. Wynosi on 12.4% („Society at a Glance: OECD Social Indicators”, 2003). Jest tak dlatego, że ponieważ ZUS nie kieruje się zyskiem, wszystko mu jedno, ile przyzna rent i komu. Żadne kontrole, lepsze procedury i badania lekarskie nie zmienią fundamentalnego faktu, że kto inny przyznaje świadczenie, a kto inny za nie płaci.

Po piąte, Polski Monopol Ubezpieczeniowy nie zadałby sobie wysiłku, by zrozumieć, którzy kierowcy powodują więcej wypadków. Kaskader ukarany za szybką jazdę ferrari przez centrum Warszawy pod wpływem narkotyków płaciłby taką samą składkę, co emerytowana księgowa mieszkająca na wsi i jeżdżąca polonezem 5 tys. kilometrów rocznie.

Tak właśnie jest ze składką rentową ZUS. Bibliotekarz i kominiarz płacą taką samą składkę rentową, choć te dwa zawody wiążą się z innym poziomem ryzyka wypadku przy pracy. To sztuczne zaburzenie naturalnego poziomu cen w gospodarce powoduje, że pracownicy branż bardziej bezpiecznych subsydiują branże bardziej ryzykowne. Powoduje to, że powstaje więcej miejsc pracy w branżach ryzykownych, co z kolei owocuje większą liczbą wypadków w ogóle.

Nie dość, że składka rentowa ZUS nie zależy od faktycznego ryzyka wystąpienia wypadku przy pracy, to ZUS nie zbiera nawet informacji na temat ryzyka wypadku z podziałem np. na branże przemysłu, zawody, czy długość stażu pracownika, które to dane mogłyby posłużyć za podstawę właściwego wyznaczenia składki. Bo i po co miałby się kłopotać?

Poprzez ustalenie jednakowej składki dla wszystkich monopol nie promuje właściwych zachowań zmniejszających ryzyko wypadku. W sytuacji konkurencji rynkowej ubezpieczyciele oferują zniżki np. za posiadanie blokady skrzyni biegów po to, by przyciągnąć do siebie bezpieczniejszych, a więc bardziej zyskownych klientów. W efekcie więcej ludzi instaluje blokady i ogólny poziom bezpieczeństwa poprawia się. Monopol nie ma interesu w promowaniu właściwych zachowań. W efekcie pracodawcy nie mają finansowej motywacji, by poprawiać bezpieczeństwo pracy.

Racjonalna alternatywa

Cała absurdalność systemu rentowego nie wystąpiłaby, gdyby państwo pozwoliło obywatelom samodzielnie decydować czy, u kogo i na jakich warunkach chcą się ubezpieczyć od wypadku przy pracy. Tymczasem państwo nie tylko nie pozostawia nam takiego wyboru, ale jeszcze zmusza nas do kupowania u monopolisty.

Jednak nawet jeśli przyjąć założenie, że ubezpieczenie rentowe powinno być obowiązkowe, to wolny rynek, choć częściowo na uwięzi, i tak ma do zaproponowania dużo więcej niż obecny system. Najlepszym rozwiązaniem byłby prywatna struktura ubezpieczeń rentowych na wzór amerykańskiego systemu Workers Compensation. System taki działałby w następujący sposób.

Każdy pracodawca jest zobowiązany prawem do wykupienia polisy rentowej dla swoich pracowników. Pracodawcy nie stosujący się do tego przepisu są karani grzywnami o takiej wysokości, by praktyka taka nie opłacała się. W nielicznych przypadkach, gdy pracodawca nie dopełni obowiązku, a dojdzie do wypadku, świadczenie wypłaca krajowy fundusz rentowy.

Towarzystwa ubezpieczeń na życie oferują polisy rentowe na konkurencyjnym rynku ubezpieczeniowym. Wypłacalność zakładów ubezpieczeń jest kontrolowana w ramach istniejącego systemy nadzoru ubezpieczeniowego.

Cena polisy zależy od indywidualnej oceny ryzyka dokonywanej przez ubezpieczyciela. Przy wycenie pod uwagę brane są np. rodzaj zakładu pracy, charakterystyka procesu produkcji, wysokości kwalifikacji pracowników, wyposażenie, rodzaj systemów bezpieczeństwa, łączna liczba przepracowanych godzin w zakładzie, dotychczasowa historia szkód itd.

Wysokość i warunki wypłacanych świadczeń mogą być negocjowane z pracownikami lub minimalne świadczenia mogą być ustalone na mocy ustawy, np. w postaci świadczeń dożywotnich zależnych od wynagrodzenia.

W przypadku zajścia wypadku, pracownik lub pracodawca zgłasza szkodę do zakładu ubezpieczeń, który wystawił polisę. Zakład ubezpieczeń weryfikuje zasadność roszczenia i wypłaca świadczenie. Oczywiście od decyzji, tak jak jest to dzisiaj w przypadku ZUS, przysługuje odwołanie do sądów powszechnych.

W przeciwieństwie do ustalanych politycznie zmian składki rentowej, system taki zaowocowałby faktycznym pomniejszeniem nakładów na ochronę rentową, a więc faktycznym zmniejszeniem kosztów pracy i bezrobocia. Kolejnym efektem byłoby bardziej racjonalne gospodarowanie środkami i utworzenie zachęt do tworzenia bezpieczniejszych warunków pracy.

W realiach polskich zmiana taka miałaby kilka dodatkowych zalet. Spowodowałaby zmniejszenie patologicznie rozrośniętej grupy oszukańczych rencistów funkcjonującej dzięki swoim hipochondryczno – korupcyjnym talentom. Prywatna firma ubezpieczeniowa nie tylko nie rozdawałaby świadczeń jak szalona, ale dodatkowo weryfikowałaby je okresowo oraz zachęcałaby rencistów do aktywnej rehabilitacji, która jest często tańsza niż dożywotni koszt wypłaty świadczenia.

Nie bez znaczenia byłby fakt, że system taki zmniejszyłby polityczne możliwości dogadzania klienteli żywiącej się na ZUS-ie i zmusił siły polityczne do skierowania uwagi ku bardziej pożytecznym działaniom.


Autor jest doktorem nauk matematycznych, aktuariuszem, członkiem Polskiego Stowarzyszenia Aktuariuszy i brytyjskiego Institute of Actuaries.

Artykuł został później opublikowany też na stronie portalu Gazeta.pl.

Kategorie
Ekonomia sektora publicznego Komentarze Teksty Ubezpieczenia społeczne

Czytaj również

Sieroń_Jastrzębie odleciały. RPP obniża stopy

Polityka pieniężna

Sieroń: Jastrzębie odleciały. RPP obniża stopy

Skala cięcia nie jest uzasadniona merytorycznie.

Jasiński Nieprzewidziane konsekwencje zakazu sprzedaży „energetyków” nieletnim

Interwencjonizm

Jasiński: Nieprzewidziane konsekwencje zakazu sprzedaży „energetyków” nieletnim

Pozory podejmowania odpowiedzialnych decyzji w imię „wspólnego dobra”?

Jasiński_Wyższe ceny paliw to efekt monopolu Orlenu

Interwencjonizm

Jasiński: Wyższe ceny paliw to efekt monopolu Orlenu

Mogłoby się wydawać, że występują sprzyjające warunki do obniżenia cen paliw...


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 1
prawnik

Ciekawie ujęty temat.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.