Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Ekonomia środowiskowa

Baldeosingh: Ekonomia deszczu - dlaczego niedobór wody nie powinien być problemem w większej części świata

7
Kevin Baldeosingh
Przeczytanie zajmie 8 min
Baldeosingh_Ekonomia-wody.jpg
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Kevin Baldeosingh
Źródło: fee.org
Tłumaczenie: Przemysław Rapka
Wersja PDF

Artykuł z 3 czerwca 2019 roku.

W 1998 roku Amartya Sen otrzymał Nagrodę Banku Szwecji im. Alfreda Nobla w dziedzinie ekonomii za wkład, jaki wniósł w naukę. Jednak Sen jest znany głównie ze swojego właściwie politycznego spostrzeżenia: za współczesne klęski głodu odpowiadają autorytarne rządy, a nie niedobory żywności.

Ta sama logika może być zastosowana do problemu niedoborów wody. Na przykład w Kambodży, Haiti i Rwandzie deszcz pada częściej niż w Australii. Jednak wszyscy Australijczycy mają dostęp do czystej wody, podczas gdy we wcześniej wymienionych krajach ten dostęp ma zaledwie połowa ludności.

Frederik Segerfeldt w swojej książce Water for Sale pisze, że „[t]o poziom rozwoju określa dostęp do wody, nie ilość opadów”.

Słońce, piach i państwo

Ten fenomen jest dobrze widoczny na Karaibach, gdzie doświadcza się niedoborów wody w ostatnich latach. Według Karaibskiego Instytutu Meteorologii i Hydrologii (Caribbean Institute for Methodology & Hydrology) w pierwszym kwartale 2019 roku odnotowano wielkość opadów poniżej średniej, a pięć popularnych regionów turystycznych — Barbados, St. Maarten, St. Croix, Aruba i Curacao — określono jako ekstremalnie suche.

Największa wyspa anglofońskich Karaibów, Jamajka, była umiarkowanie wilgotna na zachodzie i nieco sucha na północy, ale od początku roku kilku gminom na wyspie regularnie odcinano wodę. Trinidad, który dzięki przychodom z energetyki od lat 70. XX wieku jest najbogatszym krajem na Karaibach, był określony jako lekko do bardzo suchego.

Jednak zazwyczaj region ten nie cierpi z powodu fizycznych niedoborów wody. Fizyczne niedobory wody na świecie występują na Bliskim Wschodzie, niektórych obszarach południowej i wschodniej Azji, niewielkich obszarach Afryki Północnej, części Ameryki Północnej i w małej części Australii (zobacz mapę poniżej); ale nie na Karaibach.

 

Głównym problemem krajów karaibskich jest ekonomiczny niedobór wody (zobacz zaznaczone na czerwono obszary na mapie powyżej). Region ma tylko dwie pory klimatyczne: deszczową i suchą. Mokra pora trwa od lutego do czerwca, jednak woda w trakcie tego okresy często jest gromadzona w niewystarczających ilościach, aby zaspokoić potrzeby ludności w trakcie okresu suchego. Dzieje się tak przynajmniej częściowo z powodu nieefektywności monopoli państwowych, które zarządzają niemal całym zasobem wody w każdym kraju na Karaibach.

Na Jamajce dystrybucją wody zajmuje się wyłącznie Narodowa Komisja Wodna (National Water Commision — NKW), a prawo regulujące funkcjonowanie NKW przyznaje im władzę nad infrastrukturą dostarczającą wodę, ale także nad źródłami, strumieniami i studniami. Prawo zabrania nawet dostarczania wody sąsiadowi, jeśli nie posiada się odpowiedniej licencji. Podobnie na Antigui Ustawa o Urządzeniach Publicznych (Public Utilities Act) stwierdza, że „władza publiczna ma wyłączne prawo do dostarczania, dystrybuowania, utrzymywania i sprzedaży wody”.

Na Trynidadzie Urząd Wodno-Kanalizacyjny (Water and Sewerage Authority — UWK) w ostatnich tygodniach zabronił mieszkańcom wykorzystywania węży z wodą do mycia samochodów, oskarżył 18 osób o przestępstwa związane z wodą, a nawet zarekwirował pompy wodne farmerom, którzy nie mieli licencji na wykorzystywanie wody ze źródeł i stawów do podlewania upraw.

Chociaż to prawda, że całkowite opady były mniejsze niż w trakcie pory deszczowej w 2018 roku, to istotniejsze jest to, że dostarczanie wody na większości z tych wysp jest nadzwyczaj nieefektywne. Na Jamajce miliony galonów zostało zmarnowanych przez źle zaplanowane remonty dróg, które uszkodziły wodociągi, a KNW odnotowała tysiące przecieków. Na Trynidadzie UWK oszacowało, że od 40 do 60 procent wody wycieka z przestarzałych wodociągów. Oprócz problemów technicznych, prośba do konsumentów o oszczędzanie wody stoi w opozycji do fundamentalnej zasady ekonomicznej: na wszystkie dobra, których cena jest zbyt niska, wzrośnie popyt i wystąpią niedobory.

Deszcz zysków

Segerfeldt zauważa, że „[z] powodów politycznych cena wody jest zwyczajnie zbyt niska, [...] w praktyce mamy do czynienia z sytuacją, gdy z powodu zbyt niskiej podaży, biedni nie otrzymują wody, w efekcie czego ponad miliard biednych ludzi musi płacić jak za zboże za nieczystą wodę, ryzykując choroby i śmierć”.

Dalej Segerfeldt twierdzi, że na urynkowieniu dostarczania wody zyskaliby przede wszystkim biedni. Nie tylko przedstawia dowody na nieefektywność publicznego mechanizmu zapewniania usług komunalnych w wielu krajach, co prowadzi do wzrostu cen wody dla biedniejszych, ale także pokazuje, jak problem monopolu naturalnego może być rozwiązany przez wprowadzenie regulacji jakości wody oraz przydzielanie bonów na podstawie sytuacji materialnej domostwa[1]. W każdym razie zniesienie państwowej kontroli dostępu do wody oraz motywowanie zyskiem prywatnych dostawców wody utrzymywałoby ceny wody na rozsądnym poziomie, gdyż nadmierne opłaty sprawiłyby, że ludzie szukaliby innych dostawców i źródeł wody.

Może się wydawać, że z powodu rozmiarów wysp na Karaibach prywatyzacja jest niemożliwa. Jednak w rzeczywistości pierwsza instalacja dostarczająca wodę na Jamajce była inicjatywą prywatną. Rolnik Roger Elleston zbudował akwedukt w celu dostarczania wody do swojej posiadłości w Kingston w 1776 roku. Na Jamajce także powstał jeden z pierwszych systemów wodociągowych na zachodniej półkuli, gdy w 1799 roku założono firmę Falmouth Water Works Company, która dostarczała wodę do miasta Falmouth i dla statków przywożących niewolników i zaopatrzenie na plantacje cukrowe. Raport z Barbados z 1858 roku wspomina, że stolica, Bridgetown, większość swojej wody czerpała ze źródła znajdującego się w Bay Estate, pozyskując 289 000 galonów w ciągu 24 godzin. Właściciele sprzedawali wodę osobom, które następnie rozwoziły ją po mieście, sprzedając 4 galony za centa.

Jednak współczesne inicjatywy mające utworzyć partnerstwa publiczno-prywatne zazwyczaj kończą się niepowodzeniem z powodów politycznych. W 2014 roku propozycja takiego partnerstwa została odrzucona na Jamajce dlatego, że w obliczu niejasnej przyszłości i perspektyw rząd nie mógł niczego zagwarantować prywatnemu partnerowi. W Trynidadzie rząd zawarł umowę z brytyjską firmą Severn Trent na dostarczanie usługi w 1996 roku, jednak kontrakt został zerwany po 3 latach i teraz po dwóch dekadach UWK wciąż zatrudnia zbyt wiele osób i otrzymuje dotacje w wysokości około 285 milionów dolarów rocznie, aby mogła dostarczyć wodę 1,3 milionowi osób mieszkających na obszarze 1 864 mil kwadratowych. Dla porównania, na 30 wyspach na Bahamach firmy prywatne wybudowały i obsługują zakłady odsalania wody i chociaż mają te same problemy z opadami, co pozostałe kraje karaibskie, to Bahamy nie doświadczają tak poważnych problemów z niedostatkami wody.

Pomimo ciągłych skarg ze strony mieszkańców Karaibów odnośnie niepewnego dostępu do wody i jej regularnego odcinania, to propozycje rozwiązań tych problemów zwykle zalecają więcej tego samego: finansowanych ze środków publicznych inwestycji w infrastrukturę oraz zarządzanie. Jednak, jak twierdzi Segerfeldt, „[w]ładzom brakuje bodźców, by dotrzeć do jak największej liczby użytkowników. Firma komercyjna zarabia poprzez pozyskiwanie nowych klientów i z tego powodu chce dotrzeć do tak wielu osób, jak to tylko możliwe”.

Prywatyzacja zapobiega śmierci

Urynkowienie dostaw i dystrybucji wody może rozwiązać większość, jeśli nie wszystkie, problemy z wodą na Karaibach. Jeśli takie inicjatywy odniosą sukces na tych małych wyspach, to mają nawet jeszcze większą szansę zadziałać w większych krajach.

„W biednych krajach, w których dokonuje się prywatnych inwestycji w sektor wodny, dostęp do wody posiada więcej osób, niż w tych bez takich inwestycji” pisze Segerfeldt. Jednak ponieważ w 97 procentach dystrybucją wody na świecie zajmuje się państwowe monopole, ponad miliard osób rocznie cierpi na choroby związane z brudną wodą, a trzy miliony dzieci umiera na cholerę i choroby biegunkowe.

Prywatyzacja dostaw wody mogłaby uratować te życia.

 

[1] Autor książki omawianej przez Baldeosingha, Fredrik Segerfeldt, pokazuje że prywatyzacja nie musi oznaczać zamiany monopolu publicznego na prywatny. Oprócz wspomnianych przez Baldeosingha bodźców dla prywatnych firm Segerfeldt zwraca uwagę na wyniki badania Polaris Institute — który jest negatywnie nastawiony do prywatyzacji — pokazujące, że tylko w skali globalnej funkcjonuje 9 korporacji zajmujących się handlem wodą (są jeszcze firmy działające na mniejszą skalę), a konkurencja jest zażarta (Segerfeldt 2005, s. 84). Także samo pojęcie monopolu naturalnego sprawia pewne problemy natury teoretycznej i początkowo było wykorzystywane jako uzasadnienie dla wprowadzania regulacji i przyznawania przywilejów w XIX wieku w sektorach, które dostarczają właśnie „dobra użyteczności publicznej”, chociaż przedsiębiorcy działający w tych sektorach często skarżyli się na ostrą, wręcz nadmierną konkurencję (która dla przedsiębiorcy zawsze jest nadmierna). Więcej o problemach z monopolem naturalnym zob. w artykule DiLorenzo.

Wspomniana przez Baldeosingha propozycja bonów na wodę Segerfeldta — coś jak bon edukacyjny — dla biednych została przez Segerfeldta podana jako możliwe rozwiązanie problemów za pomocą środków publicznych. Wspomina on jednak o niej jako najmniej szkodliwym rozwiązaniu problemu dostarczenia wody biednym. To rozwiązanie jednak natrafi przynajmniej częściowo na problemy wynikające z państwowego przydziału dóbr. Mogą pojawiać się problemy z klasyfikacją biednych (jak bardzo biednym należą się bony?) i odpowiednim ustaleniem wielkości przydziałów dla wszystkich. Zbyt duże przydziały spowodują ponownie niedobory wody, a zbyt małe sprawią, że i tak ludzie będą musieli dodatkowo sami kupować wodę. Jej cena dalej jednak będzie zawyżona z powodu problemów, które Baldeosingh omawia później w tym artykule, jak i Segerfeldt w swojej książce. W dalszej części swojej książki Segerfeldt jednak obstaje przy prywatyzacji rynku wody. O ile może być problem z zapewnieniem konkurencyjnej sieci kanalizacyjnej, o tyle nie ma powodów, by nie sprywatyzować samej dystrybucji wody (przyp. tłum).

Źródło ilustracji: Pixabay.com

Kategorie
Ekonomia środowiskowa Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

Juszczak_Recenzja książki Stevena E. Koonina Kryzys klimatyczny

Recenzje

Juszczak: Recenzja książki Stevena E. Koonina „Kryzys klimatyczny?"

To, że stwierdzimy zaistnienie jakiejś korelacji albo nawet przyczynowości, nie musi prowadzić ostatecznie do poparcia konkretnej polityki.

Bakula_Ewangelia_99_procentowego_konsensusu

Ekonomia środowiskowa

Bakula: Ewangelia 99-procentowego konsensusu

Skąd wzięło się przekonanie, że prawie wszyscy naukowcy zgadzają się w sprawie przyczyn zmian klimatycznych?

Lights_Wnioski z deindustralizacji Niemiec

Ekonomia środowiskowa

Lights: Wnioski z deindustrializacji Niemiec

Niemcy byli ostrzegani wielokrotnie, że prawdopodobnie nie osiągną celów Energiewende.

Dołbień_Prywatne obszary chronione - wstęp do zagadnienia

Ekonomia środowiskowa

Dołbień: Prywatne obszary chronione - wstęp do zagadnienia

Nawet dziś istnieje mnóstwo przykładów indywidualnej ekokonserwacji.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 7
y.grek

https://krytykapolityczna.pl/swiat/lanie-wody/

Odpowiedz

wolnawoda

„Prywatyzacja dostaw wody mogłaby uratować te życia."

Zwłaszcza osób biednych, których nie stać na opłaty za dostęp do wody. W Ameryce Południowej po prywatyzacji wody ludzie umierają z pragnienia. Autorze - obudź się! Prywatyzacja wody to świetny biznes - woda jest potrzebna do życia i każdy musi ją mieć - biedak i bogacz. Im mniej czystej wody, im większa susza, tym wyższe ceny. Bogacz da radę płacić, a bieda ma się zakredytować?

Woda nie powinna być prywatyzowana, bo ludzie nią handlujący jej NIE PRODUKUJĄ. kradną wodę ze środowiska i każą dobie za nią płacić. Prywatyzacja oznacza też opłaty za wodę deszczową, co jest już totalnym złodziejstwem dóbr natury. Ale jak woda spowoduje straty (powódź) to nie płacą za zrzut swojej „własności" na zalany teren ani grosza.

Myślę, że autor artykułu jest lobbystą podzielającym poglądy Monsanto - korporacji, która od dawna lobbuje za prywatyzacją wody i której udało się ją przejąć w niektórych krajach Ameryki Południowej.

Odpowiedz

IngvarSlobodarski.PL

Po pierwsze, nie chodzi tylko o handel wodą, ale w sporej mierze o usługę jej dostarczenia. Po drugie, to że ktoś mówi o prywatyzacji wody, nie znaczy, że ma na myśli zawłaszczenie deszczówki na danym obszarze. Tak niewielkie niedopatrzenie chyba można wybaczyć. Po trzecie, woda dostarczana do mieszkań często wymaga przetworzenia.

Odpowiedz

Kornel

Wolnawoda sęk w tym że monopol państwa doprowadził jak opisuje ten artykuł do sytuacji takiej że państwo jest właścicielem całego zasobu wód. Jeśli chcesz się napić z kałuży przed twoim domem to jesteś przestępcą być może nawet wodnym spekulantem. W Polsce tak jest odnośnie tego co w ziemi (węgiel, monety rzymskie itp). Podobnie koszenie trawy na rowie przed twoim domem to przestepstwo bo droga jest państwowa (na szczęście tego jeszcze nikt nie egzekwuje ale np. za odśnieżanie drogi publicznej już były mandaty więc masz zdechnąć z głodu przysypany śniegiem jeśli służby zawiodą) monopolistyczna prywatyzacja jak sam wspomniałeś też nie lepsza. Więc co? Ja myślę że najważniejszy jest umiar. Prywatyzacja ale plus jakaś kontrola plus bony dopłaty dla biednych. W Polsce nie ma firm państwowych produkujących zywnosc a jednak mopsy rozdają ją biednym za darmo. Podobnie w Szwajcarii nie ma państwowej służby zdrowia a jednak jest ona darmowa (bo rząd potrąca każdemu na ubezpieczenie). I kiedy polski rząd ma posiedzenie to napoje i paluszki ma za darmo. Po prostu nie może być tak, że jak POTUS dajmy na to Trump chce się napić koli to trzeba upaństwowić Coca Colę. Potrzebny jest tylko umiar i rozsądek bo wszystko można spartolić. Na przykład kara chłosty. I jest sobie państwo które owszem daję " karę chłosty" np. 300 batów za nieprawomyślny wiersz co jest morderstwem i skandalem. Albo morderca premiera Włoch dostał 6krotne dożywocie i wyszedł po parunastu latach. A najsłynniejszy mafioso dostał 11krotne dozywocie za setki zabojstw i przed śmiercią go wypuścili by dokonał żywota w szpitalu otoczony rodziną. Gdzie tu sens gdzie logika? Tak też może być z prywatyzacją gdy będzie nieprzemyślana

Odpowiedz

248163264

@wolnawoda

Czy zauważyłeś że w obecnym systemie PŁACISZ za wodę ? I co ? "Bogacz daje radę płacić a bieda się zakredytowuje" ?

Odpowiedz

Kazik

On o tym wie, jemu chodzi o to, że nie powinno się płacić za wodę.

Odpowiedz

Tomasz Primke

Widzę, że strona zyskuje popularność, skoro już tego typu komentarze się pojawiają. Bardzo dobrze. Zawsze to szansa na to, że jeden lewak z drugim zaczną w końcu myśleć.

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.