Autor: Mateusz Machaj
Wersja PDF
Poniżej przedstawiamy wersję roboczą rozdziału szóstego podręcznika do przedsiębiorczości, opracowywanego w ramach projektu "Wolna przedsiębiorczość". Tekst zostanie poddany skrupulatnemu opracowaniu redakcyjno-korektorskiemu, dlatego na obecnym etapie prosimy przede wszystkim o uwagi merytoryczne, dotyczące między innymi klarowności wywodu, poprawności rozumowania, łatwości języka czy trafności przykładów etc.
#pieniądz #miernik wartości #spontaniczność
W tym rozdziale nauczysz się:
- Czym jest pieniądz.
- Dlaczego doszło do powstania pieniądza.
- Jakie są korzyści istnienia pieniądza.
- Dlaczego jego powstanie to proces nie do końca zaplanowany.
- Dlaczego pieniądz nie mierzy wartości.
Pieniądze są nieodłączną częścią naszego życia. Można powiedzieć nawet, że dominują w naszym życiu. Nawet jeśli nie są celem samym w sobie, to pieniądze są niemal zawsze brane pod rozwagę w każdym działaniu. Z tego powodu nieustannie w naszych wyobrażeniach i kulturowych rozważaniach pieniądz pojawia się jako obiekt szczególny. Nieraz obiekt podziwu, nieraz obiekt pogardy jako symbol pustego życia nastawianego tylko na materialne dostatki.
Tymczasem pieniądz jest przede wszystkim najważniejszym ekonomicznym wynalazkiem. Pozwala bowiem na wejście gospodarki na niespotykane nigdy wcześniej ścieżki rozwoju. Bez pieniądza nasze życie nie tylko byłoby bardzo ubogie. Można bez odrobiny przesady stwierdzić, że bez pieniądza większość z nas nie mogłaby przeżyć.
Aby zrozumieć zalety pieniądza, ekonomiści często posługują się eksperymentem myślowym, to znaczy rozważają w swoich głowach, jak to mógłby wyglądać świat bez pieniędzy. Taki świat nazywany jest przez nich „barterem” — czyli systemem, w którym wymienia się „towar za towar”. Jest to trochę mylące określenie, ponieważ w wymianie zawsze wymienia się coś użytecznego (i dlatego pieniądz też można by uznać za „towar”). W gruncie rzeczy chodzi o to, że barter jest „wymianą bezpośrednią”, czyli handlem, po którego przeprowadzeniu każda ze stron zużywa to, co nabyła od drugiej strony. Czyli na przykład po wymianie piekarza z kowalem, kowal zjada bochenek chleba, a piekarz korzysta z podkutego konia. A po wymianie rolnika z krawcem, krawiec zjada kukurydzę, a rolnik może się odziać ciepłą wełną. Każda ze stron zużywa w jakiś bezpośredni sposób to, co otrzymała. Stąd określenie wymiany bezpośredniej, czyli właśnie barteru. Nie występuje w nim sytuacja, w której ktoś coś kupuje nie po to, aby bezpośrednio to zużyć, lecz po to, aby to komuś odsprzedać.
Gdyby tak się stało, to dochodziłoby do wymiany pośredniej. W wymianie pośredniej ludzie sprzedają swoje towary w zamian za coś, czego nie skonsumują bezpośrednio, lecz sprzedadzą to komuś innemu. Dobra, które są narzędziem w tym procesie, nazywamy środkami wymiany. Tym w istocie jest pieniądz — szczególnym przypadkiem takiego środka wymiany, który jest uniwersalnie akceptowany przez w zasadzie wszystkich uczestników rynku.
Zastanówmy się nad tym. Powiedzmy, że sprzedajemy nasz stary telefon do komisu. Oddajemy go za kilkadziesiąt złotych. Oznacza to, że „kupiliśmy” jakąś sumę pieniędzy. I kupiliśmy je po to, aby je komuś „sprzedać” w zamian za coś, czego będziemy potrzebować. Na przykład gdy będziemy chcieli zjeść coś w restauracji, to zapłacimy za posiłek tymi właśnie pieniędzmi. Czyli dokonamy aktu „sprzedaży” pieniędzy, a osoba sprzedająca jedzenie w restauracji będzie te pieniądze jednocześnie od nas „kupowała”.
Trudno wyobrazić sobie społeczeństwo, w którym nie istniały jakieś drobne formy środków wymiany. W zasadzie już od narodzenia handlu na pewno istnieli ludzie, którzy kupowali jakieś dobra, wiedząc, że ich bezpośrednio nie skonsumują, lecz będą służyć im do późniejszej odsprzedaży. Tak bywało ze zbożem, tytoniem, solą, bydłem, a także z czasem metalami szlachetnymi, złotem i srebrem. Postępowanie stało się bardzo powszechne i zadziałał efekt kuli śniegowej. Gdy coraz więcej ludzi sprzedawało sobie dobra i usługi za takie środki wymiany, to bardziej opłacało się innym to robić (trochę jak z portalami społecznościowymi — im więcej osób ich używa, tym większy bodziec do korzystania z nich samemu).
W tym tkwi najważniejsza zaleta zastosowania środków wymiany, a ostatecznego tego, które staje się najważniejszym, czyli pieniądza. Pozwala on na ominięcie problemu zbieżności potrzeb. Wróćmy do przykładu kowala, który ma ochotę zjeść bochenek chleba. W celu uzyskania go musi znaleźć piekarza, który akurat chce podkuć konia. A co jeśli akurat żaden piekarz nie chce tego zrobić? Stąd pojawia się problem zbieżności potrzeb. Problem niebagatelny, bo nie tylko ogranicza handel, ale ogranicza i potencjalny rozwój. Wyobraźmy sobie przypadek bardziej współczesny. A co jeśli wybitny fizyk Stephen Hawking chciałby kupić bochenek chleba? Musiałby znaleźć piekarza, który chce słuchać o początkach wszechświata, albo czarnych dziurach!
Być może Stephen Hawking w końcu kogoś takiego by znalazł, bo jest rozpoznawalną gwiazdą naukową. Jednakże wielu uzdolnionych ludzi nie byłoby w stanie przeprowadzić udanej transakcji handlowej. Dlatego bez istnienia pieniądza nie byłoby miejsca dla ich zawodu w społeczeństwie. Musieliby się zajmować czynnościami dużo prostszymi i znacznie mniej wyspecjalizowanymi. A przez to ucierpiałby rozwój całej gospodarki i ogólny poziom życia.
Na szczęście na rynku istnieje pieniądz. Wspomniany wcześniej kowal nie musi szukać piekarza, który będzie chciał podkuć konia. Wystarczy, że znajdzie się jakikolwiek klient, który chce podkuć konia. I w zamian za taką usługę zapłaci kowalowi pieniądzem. Pieniądzem, który kowal będzie mógł sprzedać w zamian za coś w praktycznie każdym miejscu. Dzięki temu wspomniany w poprzednim rozdziale podział pracy zaczyna się rozrastać do granic znacznie większych, niż byłoby to możliwe w świecie bez pieniądza. A ten podział pracy otwiera drogę do dalszego rozwoju i niewyobrażalnego postępu gospodarczego.
Działanie pieniądza jako narzędzia pomagającego w wymianie pośredniej to podstawowa jego funkcja. Wraz z nią otwierają się jednak następne szalenie istotne możliwości. Jest to jeden z przypadków teorii ekonomii, który jest dobrym przykładem pojawiania się niezamierzonych konsekwencji. Same pieniądze pojawiły się, bo kiedyś jacyś ludzie zauważyli swój interes w tym, żeby coś kupić po to, aby to odsprzedać (środek wymiany). Nie przewidywali jednak tego, że inni ludzie zaczną postępować podobnie. Gdy zaś podobnie zaczną postępować wszyscy, znakomita większość populacji, to wykształci się coś zupełnie nowego: gospodarka towarowo-pieniężna, w której każde sprzedawane na rynku dobro ma swoją cenę wyrażoną w pieniądzu. Proces ten nie był odgórnie i w całości kontrolowany przez jakąś osobę lub władzę. Dlatego też mówi się, że powstanie pieniądza nastąpiło spontanicznie, w wyniku swobodnego kształtowania się stosunków handlowych.
Powszechna wycena towarów w pieniądzu oznacza wykształcenie się systemu cenowego. Staje się on na przykład podstawą do oceny, czy działając na rynku jako przedsiębiorcy, działamy sensownie. Mierzymy nasze nakłady pieniężne (koszty) i porównujemy je z efektami (przychody). Dzięki temu możemy ocenić, czy nasza działalność przynosi korzyści, czy powinniśmy ją zmienić, lub jej zaprzestać (więcej o tym w rozdziale siódmym).
Pieniądz bywa postrzegany jako symbol negatywny. Tymczasem jest on tylko symbolem dóbr materialnych. Jest narzędziem, które można wykorzystać na różne sposoby. Bez istnienia pieniądza niewielu zastanawiałoby się nad tym, że być może ważniejsze w życiu są dobra duchowe, ponieważ niewielu byłoby w ogóle w stanie przeżyć w stanie prymitywnej bezpieniężnej gospodarki. Pieniądz pozwala nam na osiągnięcie wysokiego standardu życia i sprawną ekonomiczną organizację. Dzięki temu możemy skupiać się na rozwoju duchowym, kulturalnym i zaspokajaniu potrzeb nie tylko biologicznych i materialnych. Dlatego, choć pieniądz jest najważniejszym gospodarczym wynalazkiem w historii człowieka, to w życiu indywidualnym człowieka nie musi być celem najważniejszym (czy też celem samym w sobie).
Często mówi się, że pieniądz jest „miernikiem wartości”. Nie jest to jednak do końca trafne określenie. Jak wspominaliśmy w rozdziałach wyżej, wartość jest subiektywna. Istnieje wiele rzeczy, które możemy bardzo cenić, które mają wysoką wartość, a nie mają swojej ceny. Pieniądz jest co najwyżej „miernikiem cen” — gdy patrzymy na to, że książka kosztuje 50 złotych, a telewizor 1000 zł, to nie znaczy, że telewizor jest 20 razy bardziej wartościowy od książki. Jest więcej warty tylko w kategoriach pieniężnych. Ceny ilustrują, że musimy się napracować na jego kupno 20 razy bardziej niż na kupno książki. Podobnie nie należy oceniać wartości człowieka. Osoba zarabiająca na rynku sto razy więcej niż inni nie jest przez to bardziej wartościowa. Oznacza to tylko tyle, że jej praca jest bardziej pożądana na rynku.
Ramka: Czy wiesz, że każda papierowa waluta, która jest używana przez państwa (złoty, frank, dolar, jen), była kiedyś odpowiednikiem jakiejś ilości kruszcu (złota lub srebra)?
Zadania:
- Wyjaśnij motywacje ludzi, którzy zaczęli używać pieniędzy.
- Jakie są korzyści i funkcje istnienia pieniądza?
- Dlaczego pieniądz mimo swojej roli nie jest najważniejszą rzeczą w życiu człowieka?
- Wyjaśnij błąd w twierdzeniu, że pieniądz mierzy wartość.
[Sugestia ilustracyjna: Fizyk na wózku w piekarni chce kupić chleb. Za ladą stoi sprzedawca z krzywą i niezadowoloną miną, a fizyk mówi: „To może chociaż dostanę bułeczkę poznańską w zamian za opowieść o tym, dlaczego czarne dziury muszą parować?”]
'rozrasta się do granic' może lepiej 'do rozmiarów' bo granice to limity a więc coś co tłamsi, niepozwala się rozrastać. Może zamiast 'sprzedaży pieniądza' użyć innego określenia np 'oddać wzamian' 'wymienić na' bo laikowi sprzedaż pieniądza silnie kojarzy się z wymianą waluty w kantorze.
Odpowiedz
albo też można utrzymać konsekwentnie cudzysłów na wyrażeniu sprzedać kupić pieniądze. Myślę też że pojęcie 'zbieżność potrzeb' zostało wprowadzone zbyt gwałtownie (chyba że już była o tym mowa wcześniej). Może by tak jakieś zdanie wprowadzające typu 'istnieje takie zjawisko sytuacja, które nazywamy problemem zbieżności potrzeb chodzi o to że... polega ono na tym że...'
Odpowiedz
Dziękuję bardzo. Uwzględnię obydwie uwagi. Takie są szczególnie cenne, bo często można nie zauważyć przy pisaniu, że tekst jest zbyt trudny w niektórych miejscach.
Odpowiedz
Na początek trochę diagnozy, bez spójnego pomysłu jak zrobić to lepiej.
Niestety, nie jest to tekst, którego się po Państwu spodziewałem, nie w znaczeniu, że jest słabszy czy gorszy od innych podobnych, tylko po prostu nie jest lepszy. Ten rozdział sam w sobie mógłby zostać wklejony do każdego innego podręcznika podstaw przedsiębiorczości i nie zmieniłby w żaden sposób jego ogólnego odbioru. Rozumiem wymagania MEN (zgodność z podstawą programową) ale niestety, w moim odczuciu, nie wykorzystaliscie Państwo szansy na pozytywne wyróżnienie się.
Radziłbym zacząć od zastanowienia się, kto jest Państwa grupą docelową, bo przecież nie są to osoby, które w przyszłości zostaną lekarzami, prawnikami, naukowcami - im ten przedmiot jest zupełnie niepotrzebnym zapychaczem czasu, na równi z przysposobieniem obronnym, religią (paradoksalnie najmniej szkodliwą, bo prawie dobrowolną), czy inną wiedzą o kulturze. Nie piszecie też książki dla uczniów słabych - standardowa treść podręcznika nic nie wniesie do ich życia, stąd nie będą nią zainteresowani. W końcu grupą docelową nie są też osoby, które wiążą swoją przyszłość z jakiegoś typu studiami ekonomicznymi, gdyż przeciętni wśród nich bardziej koncentrują się na WOSie, geografii, matematyce - przedmiotach przydatnych w rekrutacji na studia, ani nawet najlepsi - osoby uczestniczące w olimpiadach - dla nich są to absolutne podstawy, które znacznie szybciej przyswoją bez tony dodatkowego opisu, przy pomocy innych źródeł. Jedynym, w miarę sensownym, kryterium wyboru są osoby, które i tak muszą stracić tę godzinę tygodniowo, więc jeśli przedstawicie Państwo coś CIEKAWEGO to być może zamiast robić w tym czasie zadania z przedmiotów-bardziej-im-potrzebnych, postanowią poświęcić chwilę na przeczytanie ciekawego wywodu, czy przykładu z historii, zaskakującej zależności, ale na pewno nie zrobią tego dla standardowej, ogólnodostępnej wiedzy.
Wiem że w każdym jest pokusa, aby traktować osoby młodsze jako głupsze, gorsze, wymagające edukacji(*), ale to podejście nie jest efektywne w działaniu, zwłaszcza w sytuacji, gdy wszystkie klocki z których zbudowany jest Państwa podręcznik są już dostępne (w innych książkach/Internecie), a jedyną rzeczą która może wyróżnić Państwa podręcznik jest sposób ich ułożenia i połączenia w spójną, i jeszcze raz podkreślę, ciekawą opowieść. Naprawdę, nie liczcie Państwo, że nauczyciel zapewni odpowiednią uwagę uczniów, cuda się nie zdarzają. Nie działacie Państwo sami, ale założenie, że dobry nauczyciel przedsiębiorczości jest oksymoronem, jest nie tyle koniecznym, aby Państwa praca miała sens, co naprawdę dobrze odzwierciedlającym rzeczywistość. W standardowym użyciu nauczyciel wykonując swoją pracę, będzie działał wbrew założeniom, a nie ma nic gorszego niż nudne lekcje wspierane jeszcze nudniejszym podręcznikiem. Dlatego jedynym możliwym sposobem zwiększenia przyswajania informacji przez ludzi którym chcecie Państwo coś przekazać jest ukrycie tej wiedzy za czymś na tyle ciekawym, że zainteresuje ucznia do przeczytania.
To prowadzi do kolejnego zarzutu - użytego języka. Raczej dziwnym jest, że wymaga się od uczniów liceów używania precyzyjnego i "zaawansowanego" języka, po czym w podręczniku używa języka opisowego, właściwego wobec osób przełomu szkoły podstawowej i gimnazjum, i to tylko tych co mniej uzdolnionych.
I ostatni zarzut - nieadekwatności. Podajecie Państwo zupełnie podstawową wiedzę, w taki sposób, że wydaje się jakby to było coś trudnego do zrozumienia, przez co w istocie takie się staje. Zbyt dużo słów, zbyt mało treści.
Podsumowując, przyjęliście Państwo błędne założenia, ani prostota języka (zupełnie nie istotna), ani klarowność wywodu (istotniejsza) nie powinny stanowić centrum Państwa pracy, a trafność przykładów i możliwość zainteresowania czytelnika. Więcej przykładów, więcej danych, więcej informacji, a mniej opisów i mniej słów w ogólności, i będzie dobrze.
Na koniec uwaga konstruktywna - twierdzenie z ramki jest nieprawdziwe, tzn. Napewno istniej waluta, która nigdy nie była oparta na standardzie złota.
(*) czego już najgłupszym przykładem jest twierdzenie nauczycielek z pewnego średniego warszawskiego liceum "Bednarska" o tym, że jakiś poziom jest nieosiągalny dla dzisiejszych licealistów, co świadczy tylko o tym, jak słabymi nauczycielkami te Panie są. [ http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,17872849,Pokazujemy_nauczycielkom_prace_maturalne_z_1936_roku_.html ]
Odpowiedz
Prosimy o skonkretyzowany przykład. Skoro akurat jesteśmy przy rozdziale szóstym, to proszę zasugerować, jak opisać inaczej niż powyżej, czym jest pieniądz i jakie są funkcje pieniądza? Co możemy konkretnie zmienić w powyższym rozdziale?
Odpowiedz
Wydaje mi się, że rozdział powinien zawierać także opis teoretyczny jakie towary mogą być pieniędzmi oraz przykłady historyczne; dla pieniędzy niemetalicznych zdaje się np. wielbłądy w krajach arabskich w pewnym okresie, a w przypadku pieniędzy metalicznych np. pieniądze w średniowiecznej Europie (to może być w ramce zamiast albo obok obecnego pytania, wydaje mi się że obecnie jest zbyt duży przeskok w czasie aby powiązać obecne pieniądze ze standardem złota i teorią powstania pieniędzy). W ten sposób można wymienić istotną cechę pieniądza czyli stabilną wartość (co warto podkreślić pomimo stwierdzenia że pieniądz nie jest miernikiem wartości) optymalizującą wymianę pośrednią. Nie jestem pewien czy istnieje aprioryczny dowód czy też rozprawa w tej materii, ale temat wart jest rozwinięcia szczególnie w kontekście przyszłych rozdziałów (Banki, inflacja).
Odpowiedz
Jeśli chodzi o jakieś pomysły konstruktywne, to może każdy rozdział zaczynać opowiastką ilustracyjną o przygodach Robinsona Cruzoe (i ewentualnie Piętaszka) na Bezludnej Wyspie? Może to będzie czymś co zaciekawi młode umysły. Taki chłyt matetingowy dla zmylenia przeciwnika, ożywienia szkolnej rutyny itd. Albo stworzyć własnych bohaterów (np zajączek i wiewiórka) którzy będą przeżywali krótkie przygody wprowadzające w rozdział, w za każdym razem dopasowanej scenerii (nie musi być zawsze wyspa) do czego można by się odwoływać w treści rozdziału.
Odpowiedz