Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Tłumaczenia

Rothbard: Koniec kadencji Hoovera

1
Murray N. Rothbard
Przeczytanie zajmie 26 min
Pobierz w wersji
PDF

Autor: Murray Rothbard
Tłumaczenie: Witold Falkowski
Wersja PDF

Część książki Wielki Kryzys w Ameryce

Starania Hoovera o reelekcję przypadły w środku najgorszego kryzysu w  historii Stanów Zjednoczonych i  w  okresie bardzo wysokiego bezrobocia, ale prezydent mimo to z zadowoleniem oceniał swoje dokonania. Przecież, jak stwierdził w  przemówieniu po otrzymaniu nominacji na kandydata do reelekcji:

Mogliśmy nie zrobić nic. To byłaby kompletna ruina. My jednak wystąpiliśmy z propozycjami dla prywatnych przedsiębiorców i Kongresu, które stanowiły największy program gospodarczej obrony i kontrataku w historii Republiki. Wcieliliśmy ten program w życie.

Nie można mu było zarzucić opieszałości we wprowadzaniu rozbudowanego programu interwencjonistycznego:

Żaden poprzedni rząd w Waszyngtonie nie odważył się wziąć na siebie tak dużej odpowiedzialności za przywództwo w takich czasach (...). Po raz pierwszy w historii kryzysów dywidendy, zyski i koszty utrzymania zostały obniżone, zanim spadły płace.

W St. Paul pod koniec kampanii Hoover wyliczył środki podjęte w celu przezwyciężenia kryzysu: podwyżka ceł, która ochroniła rolnictwo i zapobiegła większemu bezrobociu; ekspansja kredytu realizowana przez Rezerwę Federalną, którą Hoover w jakiś sposób utożsamił z „obroną standardu złota”; system kredytów na domy, który zapewnił długookresowe udostępnienie kapitału kasom oszczędnościowo-pożyczkowym i bankom oszczędnościowym, co umożliwiło im ekspansję kredytową i wstrzymanie egzekucji komorniczych; banki kredytów rolnych, które kredytowały rolników; pożyczki udzielane bankom, stanom, rolnikom oraz pożyczki na finansowanie robót publicznych udzielane przez Korporację Odbudowy Finansów (RFC); dystrybucja pracy, by zapobiec bezrobociu; zwiększenie nakładów na budownictwo i roboty publiczne; wzmocnienie federalnych banków rolnych; a przede wszystkim nakłonienie pracodawców do utrzymania stawek płac. Stawki płac „utrzymywały się do czasu, kiedy koszty utrzymania zmalały, a  zyski właściwie spadły do zera. Teraz są to najwyższe płace na świecie”. A czyż nie istniał związek przyczynowy między tym, że płace były najwyższe, a tym, że Ameryka miała najwyższe bezrobocie w historii? Tę kwestię Hoover pominął.

Hoover rzeczywiście „postawił humanitaryzm wyżej niż pieniądze, poświęcił przede wszystkim zyski i dywidendy, a dopiero potem płace”, ale ludziom trudno było wyżyć lub czerpać dochody z „humanitaryzmu”. Hoover wskazywał, że zapewnił pracę bezrobotnym, zapobiegł egzekucjom komorniczym, uratował banki i „walczył o opóźnienie spadku płac”. To prawda, że Hoover „po raz pierwszy” zapobiegł „natychmiastowemu atakowi na płace, który umożliwiłby utrzymanie zysków”, ale następstwem wyeliminowania zysków i utrzymania sztucznych stawek płac był chroniczny, bezprecedensowy kryzys. Na temat RFC Hoover wypowiedział się w  podobnym duchu jak o  innych elementach swojego programu: „Nie wymyślono w naszej historii niczego, co byłoby tak wielkim wsparciem dla tych, których pan Coolidge trafnie nazwał »zwykłymi mężczyznami i kobietami«”. A jednak po trzech latach jego wielkodusznej troski zwykły człowiek był biedniejszy niż kiedykolwiek.

W trakcie kampanii Hoover z oddaniem bronił ceł ochronnych i oświadczył, że jego rządowi udało się utrzymać ceny amerykańskich produktów rolnych powyżej poziomu cen światowych, w  czym pomogły cła na te produkty. Nie zauważył, że spowodowany tym wzrost cen wywołał spadek popytu na amerykańskie produkty rolne. Zachwalał dzielenie etatów, nie zauważając, że przyczyniało się to do utrzymania bezrobocia, i z dumą mówił o sztucznej ekspansji budownictwa „ponad bieżące potrzeby”, do której zachęcał w latach 1929–1930, nie dostrzegając, że prowadzi to do chybionych inwestycji i strat.

Co prawda Hoover przekonywał, że bronił standardu złota, jednak w  rzeczywistości poważnie naruszył zaufanie społeczeństwa do dolara i przyczynił się do kryzysu monetarnego, oświadczając w przemówieniu inaugurującym kampanię prezydencką, że rząd był prawie zdecydowany, by odejść od tego standardu w  czasie kryzysu w  listopadzie 1931 roku – czemu gorąco zaprzeczał konserwatywny senator z Partii Demokratycznej Carter Glass.

Ducha polityki Hoovera być może najlepiej oddaje jego publiczne wystąpienie w maju, przed rozpoczęciem kampanii, kiedy uderzył w nutę, która miała odtąd często dźwięczeć Amerykanom w uszach, a mianowicie odwołał się do metafory militarnej:

W  tych nadzwyczajnych warunkach bitwa o  wprawienie w  ruch naszej machiny gospodarczej przybiera nowe formy i niekiedy wymaga nowej taktyki. Sięgaliśmy po takie nadzwyczajne środki, żeby wygrać wojnę; możemy ich użyć, żeby pokonać kryzys.

Choć socjalizm Nowego Ładu stanowił logiczny rdzeń polityki Hoovera, to prezydent przezornie nie przekraczał określonych granic. W St. Paul przestrzegł przed dziwnymi radykalnymi pomysłami Partii Demokratycznej, związanymi z  majstrowaniem przy walucie, emeryturach, dolarze towarowym, projekcie ustawy o wydatkach federalnych na cele lokalne, z  planami wprowadzenia premii dla weteranów i  sprawą emisji ponad 2  mld greenbacków, planami w  sprawie pracy sezonowej i  agitacją na rzecz programu robót publicznych z  budżetem 9 mld dolarów rocznie. Zasługą Hoovera było też to, że nie uległ naciskom Henry’ego Harrimana, który namawiał go do poparcia w trakcie kampanii planu Swope’a, czyli faszyzmu gospodarczego, który wkrótce miał przybrać postać Urzędu ds. Odbudowy Kraju (National Recovery Administration – NRA).

Atak na prawa własności; ostateczny upadek waluty
Podobnie jak to bywa podczas większości kryzysów, również w trakcie Wielkiego Kryzysu obiektem częstych ataków były prawa własności wierzycieli dotyczące ich należności i  roszczeń. W  atakach tych brano w obronę dłużników, którzy chcieli uniknąć spłaty swoich zobowiązań bez ponoszenia kary. Jak zauważyliśmy, rząd federalny dążył do złagodzenia przepisów upadłościowych. Do ataku przeciw wierzycielom dołączyły też stany. Na początku 1933 roku wiele stanów przyjęło ustawy o przymusowym moratorium na spłatę długów, a w Wisconsin, Iowa, Minnesocie, Nebrasce i Dakocie Południowej wstrzymano licytacje komornicze. Gubernator Iowa Clyde Herring poprosił firmy ubezpieczeniowe i kredytowe o wstrzymanie egzekucji długów hipotecznych. Firmy sprzedające polisy ubezpieczeniowe na życie zaprotestowały, stwierdzając, że choć są bardzo pobłażliwe, to w wielu regionach sądy odmawiają zarządzenia egzekucji komorniczej na ich rzecz, co dłużnicy wykorzystują, bezczelnie odmawiając spłaty długów. W Minnesocie przez kilka lat obowiązywał zakaz egzekucji z gospodarstw rolnych i domów[1].

Do najpoważniejszego ataku na własność wierzycieli doszło w okresie kryzysu walutowego pod koniec kadencji Hoovera. Po wyborach, kiedy zbliżał się początek nowej kadencji prezydenckiej, coraz bardziej obawiano się, i słusznie, o to, jaka będzie polityka pieniężna nowego prezydenta. Krążyły ponure pogłoski na temat radykalizmu doradców Roosevelta i ich planów dotyczących zniesienia standardu złota. Z tego powodu skłonność do „tezauryzacji” złota nasiliła się nie tylko wśród obcokrajowców, lecz także wśród obywateli amerykańskich. Po raz pierwszy od początku kryzysu obywatele zaczęli tracić zaufanie do dolara. Apogeum utraty zaufania nastąpiło w lutym 1933 roku, na miesiąc przed objęciem urzędu prezydenta przez Roosevelta. W ciągu tego miesiąca zapasy złota zmniejszyły się o 173 mln dolarów, a ilość pieniędzy w obiegu wzrosła o zawrotną kwotę 900 mln, co dowodzi powszechnej utraty zaufania. Pod koniec stycznia w obiegu było 5,4 mld dolarów, a pod koniec lutego 6,3 mld dolarów. Na ten wzrost ilości pieniądza złożyło się 700 mln dolarów w  banknotach Rezerwy Federalnej i 140 mln dolarów w złotych monetach i złotych certyfikatach.

Rezerwa Federalna robiła wszystko, żeby przeciwstawić się tej deflacyjnej presji na rezerwy bankowe, ale jej inflacjonistyczne metody jeszcze pogłębiły brak zaufania do dolara. W lutym rezerwy niekontrolowane spadły o 1 089 mln dolarów. Rezerwa Federalna znacznie zwiększyła rezerwy kontrolowane: wartość weksli dyskontowanych wzrosła ponad dwukrotnie, o  305 mln dolarów, zakupiono papiery rządowe za kwotę 103 milionów dolarów. W ciągu jednego miesiąca rezerwy kontrolowane wzrosły łącznie o 785 mln dolarów. Nastąpił jednak spadek netto rezerw o 305 mln dolarów.

Konsekwencje tego spadku podaży pieniądza były bardzo poważne. Łączne zasoby waluty i depozytów zmalały z 45,4 mld dolarów pod koniec 1932 roku do 41,7 mld w połowie 1933 roku. Łączna podaż pieniądza spadła w 1933 roku, a właściwie w pierwszej połowie tego roku, z 64,72 mld do 61,61 mld dolarów[2]. Precyzyjniejszy wskaźnik zmian, a  mianowicie suma netto depozytów na żądanie i depozytów terminowych, widniejąca w  raportach tygodniowych banków członkowskich w  101 miastach, 22 lutego wynosiła 16,8 mld, a 8 marca już tylko 14,1 mld dolarów. Liczba bankructw banków wzrosła w tym okresie gwałtownie. W 1932 roku upadły 1453 banki komercyjne, a w 1933 roku 4000 (z czego większość w pierwszym kwartale tego roku), w tym samym okresie depozyty upadających banków wzrosły z  706 mln do 3,6 mld dolarów[3]. A  zatem mimo ogromnych starań Rezerwy Federalnej na początku 1933 roku, by zwiększyć podaż pieniądza, ludzie wzięli sprawy we własne ręce i  wymusili rygorystyczną deflację (jej wskaźnikiem był wzrost ilości pieniądza  w obiegu) oraz poddali surowemu testowi ogólnokrajowy system bankowy, któremu do tej pory ufali.

W reakcji na coraz bardziej stanowcze żądania, by uwzględniać prawa właścicieli do legalnie posiadanej własności, kolejne stany dokonywały zamachów na własność. Na mocy rozporządzeń wprowadzały „wakacje bankowe”, pozwalając bankom utrzymać się na rynku, mimo że odmawiały realizacji właściwie jakichkolwiek uzasadnionych roszczeń depozytariuszy (był to sposób postępowania, który, niestety, stał się niemal normą od czasu paniki w  1819 roku). Jako pierwsza wystąpiła tu Nevada, która ogłosiła wakacje bankowe już w październiku 1932 roku, jednak tylko 9 z  20 banków skorzystało z  tych stanowych wakacji, pozostałe pracowały[4]. Luizjana ogłosiła krótkie wakacje w Nowym Orleanie, gdzie sytuacja banków na początku lutego była bardzo trudna, ale prawdziwa moda na bankowe wakacje zaczęła się 14 lutego 1933 roku, kiedy ośmiodniowe wakacje bankowe ogłosił gubernator Michigan William Comstock[5]. Działania te poskutkowały runami na banki i deflacją w  drugiej połowie lutego. Jeśli bowiem jeden stan mógł bezkarnie pogwałcić w  ten sposób prawo własności, to inne też mogły to zrobić i  robiły, co powodowało, że coraz więcej klientów gromadziło się pod bankami, żeby wydobyć z nich swoje pieniądze.

W  takich właśnie okresach widać jak na dłoni krętactwa apologetów naszego systemu bankowego opartego na cząstkowej rezerwie, którzy zachwalają go i  porównują do konstrukcji solidnej jak most, po którym jednak nie mogą jednocześnie przejść wszyscy mieszkańcy okolicy. Zwodniczość porównania polega na tym, że nikt nie ma tytułu własności do mostu, a depozyty bankowe mają swoich właścicieli. W takich czasach staje się również jasne, że depozyty bankowe nie są w istocie pieniędzmi, lecz jedynie substytutami pieniądza, które na co dzień pełnią funkcję pieniądza, jednak ich prawdziwa natura ujawnia się, gdy zostaje podważone powszechne zaufanie do systemu.

W  reakcji na prośbę o  ratunek przed konsekwencjami własnych błędów, którą bankierzy skierowali do rządu, kolejne stany, począwszy od Indiany, ogłaszały moratoria i wakacje bankowe. Gubernator Maryland Ritchie ogłosił 24 lutego trzydniowe wakacje bankowe. Dwudziestego siódmego lutego banki należące do Cleveland Clearing House Association postanowiły samowolnie, że ograniczą wypłaty w  swoich oddziałach, lecz  żaden urzędnik stanowy nie zaprotestował przeciw temu jawnemu pogwałceniu prawa własności. Wkrótce ich śladem poszły banki Akron i Indianapolis. Dwudziestego siódmego lutego parlamenty stanów Ohio, Pensylwania i Delaware upoważniły stanowe władze nadzoru bankowego do ograniczenia prawa do wycofania depozytów. Stosowne uchwały podjęto szybko i  właściwie bez dyskusji, sięgając po stare polityczne wytłumaczenie, jakoby podatników nie należało informować o sytuacji, by nie dopuścić do paniki[6]. Oto jak „przedstawiciele narodu” traktują ów naród, który rzekomo jest ich zwierzchnością.

Jednym z  paradoksów tej sytuacji było to, że liczne banki krajowe, które ciężko pracowały, by utrzymać choć względnie solidną pozycję, nie chciały korzystać ze specjalnego przywileju, jakim były wakacje bankowe, i trzeba je było do tego zmusić. Jak pisze Willis:

wielokrotnie, banki krajowe (...) nie chciały dołączać do tych, które zawieszały działalność na czas wakacji ogłaszanych przez lokalne władze. Dbały o to, żeby w okresie takich wakacji móc realizować wszystkie polecenia wypłaty, których można się było spodziewać, i  oczywiście starały się zapewnić swoich deponentów i  klientów o  swojej zdolności do przezwyciężenia problemów, jakich przysparza kryzys, traktując to zapewnienie zarówno jako rutynową informację dla klientów, jak i dowód swojej rzetelności. Wtedy na solidne banki funkcjonujące w danej okolicy nałożono (...) rzekomo niezbędny i  pożądany nakaz (...) akceptacji sposobu myślenia charakterystycznego dla instytucji o  mniejszej płynności i  gorzej zarządzanych[7].

Czwartego marca nie było już stanu, w którym by nie wprowadzono wakacji bankowych, co przygotowało grunt dla dramatycznego i sprzecznego z prawem zamknięcia wszystkich banków, ogłoszonego przez prezydenta Roosevelta. Grunt był już zresztą przygotowany, w ścisłej współpracy z odchodzącym rządem. Pod koniec lutego Kongres za zgodą prezydenta Hoovera przyjął ustawę zezwalającą bankom krajowym dostosowanie się do stanowych wakacji bankowych, a  Kontroler Waluty (Comptroller of the Currency – szef nadzoru bankowego – przyp. WF) został zobowiązany do rozesłania jednolitego wzorca aktu ustanawiającego wakacje bankowe, który miał pomóc poszczególnym parlamentom stanowym w przygotowaniu podobnych ustaw.

Prezydent Roosevelt zamknął wszystkie banki w kraju na tydzień od 6 do 13 marca, a wiele banków było nieczynnych jeszcze dłużej[8]. Przypieczętowaniem absurdalności tych zarządzeń było to, że jedyną podstawę prawną, jaką Roosevelt mógł wykorzystać do ich uzasadnienia, stanowiła Ustawa o handlu z wrogiem (Trading with the Enemy Act) z czasów pierwszej wojny światowej! Ograniczenia dotyczące „tezauryzacji” nadal obowiązywały i duża część tezauryzowanego złota wróciła do banków, kiedy Rezerwa Federalna zagroziła, że w celu napiętnowania osób, które mają największe „przechowalnie złota”, opublikuje ich listę[9]. Wkrótce stało się jasne, że z nastaniem rządów Roosevelta los standardu złota w Ameryce jest przesądzony.

W okresie kiedy Roosevelt był prezydentem elektem, między ekipą ustępującego prezydenta a  nową ekipą padało wiele wzajemnych oskarżeń. Ekipa Hoovera była rozżalona, że obóz Roosevelta „nie chciał współpracować” w  przezwyciężeniu kryzysu bankowego. Nie ulega wątpliwości, że obawa przed radykalizmem monetarnym Roosevelta, a także śledztwo prowadzone przez senatora Glassa, które zmusiło Charlesa E. Mitchella do rezygnacji ze stanowiska prezesa National City Bank, przyczyniły się do paniki bankowej. Istotne jest to, że system bankowy znalazł się w impasie. Zazwyczaj w  spokojnych czasach radykalne (tzn. daleko idące) reformy gospodarcze, bez względu na to, czy są potrzebne, czy nie, napotykają sprzeciw i opór tych, którzy na co dzień płyną z prądem. Jednak w sytuacji kryzysu 1933 roku banki nie mogły dłużej działać tak jak dotychczas. Coś trzeba było zrobić. Możliwe były dwa rozwiązania. Jedno, które okazało się wyborem Roosevelta, polegało na pogwałceniu praw własności deponentów banków, konfiskacie złota, odebraniu społeczeństwu praw monetarnych i oddaniu do dyspozycji rządu federalnego potężnej machiny inflacyjnej. Drugą możliwością było skorzystanie z okazji, by zderzyć Amerykanów z prawdą o ich systemie bankowym i jednym pociągnięciem przywrócić prawdziwy, twardy, solidny pieniądz.

Rozwiązanie zgodne z zasadami laissez-faire pozwalałoby na zamykanie banków – do czego zapewne by doszło również bez ingerencji rządu. Upadłe banki można by przekazywać tym, którzy deponowali w nich pieniądze. Przejmowaliby oni zarząd nad zainwestowanymi, zamrożonymi aktywami owych banków. Nastąpiłaby wysoka, ale krótkotrwała deflacja. Podaż pieniądza spadłaby w praktyce do 100 procent zasobów złota w państwie. Deponenci staliby się „przymusowo oszczędzającymi” (forced savers) istniejące aktywa banków (pożyczki i inwestycje). Ta uzdrawiająca, chirurgiczna operacja położyłaby na zawsze kres systemowi rezerw cząstkowych, który jest z istoty bankrutem, dzięki czemu podstawą pożyczek i  inwestycji stałyby się dobrowolne oszczędności ludzi, a  nie sztucznie zwiększany kredyt, kraj zaś uzyskałby prawdziwą, solidną i twardą bazę monetarną. Zniknęłaby na zawsze groźba inflacji i kryzysu, powstałyby warunki do przezwyciężenia bieżącego kryzysu. Jednak takie rozwiązanie mogłoby zostać odrzucone jako „niepraktyczne” i radykalne, wtedy kiedy społeczeństwo wybrało „praktyczną” i radykalną drogę ku inflacji, socjalizmowi, co spowodowało, że kryzys trwał niemal 10 lat.

Oczywiście, prezydent Hoover był daleki od tego, żeby opowiedzieć się za solidnym pieniądzem i polityką laissez-faire. Hoover i jego poplecznicy stworzyli mit, zgodnie z którym wszystkim dobrze by się powodziło, gdyby Roosevelt potrafił „współpracować” z Hooverem przed zaprzysiężeniem. Ale właściwie na czym miałaby polegać ta współpraca? W zasadzie sprowadzałaby się do zgody na wakacje bankowe w niektórych lub wszystkich rejonach kraju oraz na propozycję Hoovera, by wprowadzić tymczasowe gwarancje rządu federalnego na depozyty bankowe – inflacjonistyczne i etatystyczne rozwiązanie, które wkrótce miał wprowadzić Roosevelt[10],[11]. Ponadto, jako pièce de résistance, w samym rządzie Hoovera uprawiano agitację na rzecz zniesienia standardu złota. Szczególnie aktywni byli tu sekretarz skarbu Mills i podsekretrz Arthur Ballantine[12].

Płace, długość dnia pracy i zatrudnienie podczas kryzysu
Herbert Hoover złożył urząd w marcu 1933 roku, w najtrudniejszym okresie największego kryzysu w dziejach Ameryki. Produkcja spadła o ponad połowę: wskaźnik produkcji przemysłowej w  sierpniu 1929 roku wynosił 114, a później zaczął spadać i w marcu 1933 roku wynosił 54. Bezrobocie utrzymywało się na poziomie 25 procent osób w wieku produkcyjnym, produkt narodowy brutto spadł również o  niemal połowę. Największy spadek dotknął inwestycje, zwłaszcza budownictwo, w którym zmalały one z  8,7 mld dolarów w  1929 roku do 1,4 mld dolarów w 1933 roku. Również inne dane świadczą o tym, że kryzys najdotkliwiej uderzył w branże dóbr kapitałowych.

Wskaźnik produkcji dóbr o  krótkotrwałym okresie użytkowania od 1929 roku do 1933 roku spadł z 94 do 66, czyli o 30 procent; w tym samym okresie wskaźnik produkcji dóbr trwałych spadł ze 140 do 32, czyli o 77 procent. Zatrudnienie w fabrykach zmalało o 42 procent; produkcja surówki żelaza zmniejszyła się aż o 85 procent; wartość kontraktów budowlanych spadła od 1929 roku o 90 procent, a wartość pozwoleń na budowę o 94 procent. W tym samym czasie sprzedaż w supermarketach spadła tylko o 50 procent. Według oceny pułkownika Leonarda P. Ayersa w  przemyśle dóbr trwałych (np. budownictwie, drogownictwie, metalurgii, przemysłach: żelaznym, stalowym, drzewnym, w  kolejnictwie itd.) łączne zatrudnienie spadło z 10 mln w 1929 roku do 4 mln w latach 1932–1933, podczas gdy zatrudnienie w przemyśle dóbr konsumpcyjnych (np. w  przemyśle spożywczym, rolnictwie, przemyśle tekstylnym, elektrycznym, paliwowym itd.) spadło w tym samym okresie tylko o 2 mln z 15 do 13 mln[13]. W czasie kryzysu ceny akcji spadły o 76 procent, ceny hurtowe o 30 procent, a łączna podaż pieniądza o jedną szóstą.

Jakie były zmiany stawek płac w tym czasie? Jak zaznaczyliśmy, polityka Hoovera spowodowała, że w ciągu pierwszych dwóch lat kryzysu utrzymywały się one na bardzo wysokim poziomie. Jednak w 1932 roku, kiedy zanikły zyski, presja stała się zbyt silna i stawki płac znacznie zmalały. Mimo wszystko łączny spadek w  latach 1929–1933 wyniósł tylko 23 procent, czyli mniej niż spadek cen hurtowych. Stąd płace realne tych, którzy mieli jeszcze zatrudnienie, w  istocie wzrosły. Doskonałą analizę problemu płac i zatrudnienia w czasie kryzysu przedstawił w nieopublikowanym eseju Sol Shaviro[14]. Shaviro obliczył, że w 25 największych branżach przemysłu wytwórczego zmiany średnich płac nominalnych i realnych przedstawiały się tak, jak pokazuje tabela 10.

Jak widzimy, nominalne stawki płac mniej więcej odzwierciedlały stałą siłę nabywczą aż do drugiej połowy 1931 roku, kiedy płace realne wzrosły o  ponad 10 procent. Dopiero wtedy nominalne stawki zaczęły spadać, ale ich wartość realna nadal nie uległa istotnemu uszczupleniu w  porównaniu z  kulminacyjnym rokiem 1931. Warto tu zauważyć, że wbrew ostrzeżeniom Keynesa, kiedy płace zaczęły maleć, spadek cen był znacznie mniej gwałtowny niż przedtem. W okresie od lipca 1929 roku do czerwca 1931 roku ceny hurtowe spadły z 96,5 do 72,1, czyli malały o 1 miesięcznie, natomiast od czerwca 1931 roku do lutego 1933 roku spadły do 59,8, czyli malały o 0,65 miesięcznie[15].

Tabela 10

Średnie godzinowe stawki płac w 25 branżach przemysłu wytwórczego (100 = 1929)

Nominalne Realne
Czerwiec 1929 100 100,7
Grudzień 1929 100 99,8
Czerwiec 1930 100 102,7
Grudzień 1930 98,1 105,3
Czerwiec 1931 96,1 111
Grudzień 1931 91,5 110,1
Czerwiec 1932 83,9 108,2
Grudzień 1932 79,1 105,7
Czerwiec 1933 77,1 108,3

 

Shaviro wskazuje, że przedsiębiorcy, zwłaszcza ci, którzy zatrudniali wielu pracowników, ulegli doktrynie, zgodnie z którą powinni stosować „oświeconą” politykę wysokich płac. Doktryna ta docierała do nich nie tylko w zawoalowanych groźbach prezydenta, lecz także w wypowiedziach ekonomistów i przywódców związkowych, którzy uzasadniali ją koniecznością „utrzymania siły nabywczej” w  celu przezwyciężenia kryzysu. Spadek płac był znacznie poważniejszy i zdecydowanie szybszy w czasie kryzysu 1921 roku, który miał o wiele łagodniejszy przebieg. Do września 1930 roku rosły nawet płace nominalne[16]. Większe obniżki płac nastapiły w mniejszych firmach, gdyż mniejsze firmy nie były tak „oświecone” jak większe, a ponadto nie rzucały się tak w oczy opinii publicznej (i rządowi). Pensje kadry kierowniczej uległy na ogół znaczniejszej redukcji niż płace robotników. Jednym z powodów tego, że spadek płac, który w końcu nastąpił, nie przyczynił się do poprawy sytuacji, była pseudohumanitarna moralność, nakazująca przeprowadzać redukcję płac odpowiednio do poziomu wynagrodzenia. Robotnikom zarabiającym więcej redukowano płace o większe kwoty. Ponadto łagodniejsze zasady stosowano często wobec robotników, którzy mieli na utrzymaniu rodziny. Krótko mówiąc, zamiast dążyć do skorelowania wysokości płac z krańcową produktywnością, co było pilną potrzebą, firmy alokowały „redukcję dochodów w najbardziej sprawiedliwy i słuszny [sic] sposób (...), kierując się dążeniem do tego, by na redukcji płac najmniej ucierpieli ci, dla których zmniejszenie wynagrodzenia byłoby najdotkliwsze”. Każdy ponosił karę odpowiednio do swoich możliwości i otrzymywał dotację odpowiednią do potrzeb, jakie wynikały z dobrowolnie zaciągniętych zobowiązań (wobec tych, których miał na utrzymaniu).

Zwykle wynagrodzenia kadry kierowniczej redukowano w  pierwszej kolejności i o największe kwoty, mimo że poważny problem bezrobocia nie dotyczył menedżerów, lecz szarych pracowników. W wyniku tej uporczywie stosowanej zasady obniżka płac nie powodowała oburzenia robotników, ale nie pomagała w zmniejszeniu bezrobocia. Menedżerowie nie zastanawiali się nad sposobem „najłatwiejszego przeprowadzenia obniżek, lecz nad tym, jak dokonać niezbędnych oszczędności, by nie spowodować cierpień tych, którym obniży się płace”. Stosowanie tej zasady przysporzyło jeszcze więcej cierpienia. Tak dzieje się zawsze, kiedy w biznesie złamie się rządzącą nim regułę maksymalizacji zysków[17].

Realne godzinowe stawki płac rosły i jednocześnie w trakcie kryzysu gwałtownie skrócił się czas pracy w  przemyśle. W  1929 roku przeciętny tydzień pracy wynosił 48 godzin, a w połowie 1932 roku 32 godziny. W czasie poprzednich kryzysów tydzień pracy nigdy nie skrócił się o więcej niż 10 procent. Była to forma redukcji zatrudnienia, stanowiąca konsekwencję polityki wysokich płac, którą, jak wiemy, zalecał rząd Hoovera. W wyniku skrócenia czasu pracy i redukcji płac nominalnych średnia tygodniówka spadła w czasie kryzysu o 40 procent, a średnia płaca realna o 30 procent. Jednak najpoważniejszym problemem było bezrobocie, które wzrosło w latach 1932–1933 do 25 procent, a w niektórych działach przemysłu wytwórczego do 47 procent. Spadek liczby roboczogodzin wraz ze spadkiem średniego wynagrodzenia za godzinę spowodowały gwałtowną redukcję kwot przeznaczanych na płace w  fabrykach, stanowiących podstawę „siły nabywczej”, którą „oświecona polityka” miała przecież utrzymać. W 1930 roku, a więc kiedy płace nominalne (przeciętne stawki godzinowe) były wyższe niż w  1929 roku, łączna kwota wynagrodzeń zmalała o 29 procent, a do marca 1933 roku spadła o 71 procent. Łączna kwota płac realnych spadła w tym samym okresie o 60 procent.

Zwolennicy teorii siły nabywczej często powtarzają, że warunkiem osiągnięcia bogactwa jest to, żeby dochód narodowy trafiał w większej części do pracowników, a w mniejszej do przedsiębiorców jako zysk. Ten warunek został ku ich radości spełniony w trakcie kryzysu, gdyż łączne zyski w latach 1932 i 1933 były ujemne.

Choć związki zawodowe nie odgrywały w  tamtych latach znacznej roli – należało do nich tylko 6 procent zatrudnionych – to, jak pokazał profesor Levinson, ich członkowie otrzymywali wyższe płace niż niezrzeszeni koledzy pracujący na podobnych stanowiskach[18]. Jest to dowód na to, że związki zawodowe miały wystarczającą siłę, by utrzymać w czasie kryzysu płace nominalne, przyczyniając się do pogłębienia problemu bezrobocia i spotęgowania skutków nakazów Hoovera i „oświeconej” teorii ekonomicznej. Stawki płac robotników zrzeszonych w niektórych związkach spadły w latach 1929–1932 tylko o 6–12 procent, a stawki płac robotników niezrzeszonych o 14–36 procent.

Levinson wskazuje, że między siłą związku zawodowego a  utrzymaniem stawek płac w poszczególnych branżach występuje ścisła zależność. Kiedy związek zawodowy pracowników branży odzieży męskiej został w latach dwudziestych dotkliwie osłabiony w wyniku przeniesienia produkcji do regionów, gdzie aktywność związkowa była mniejsza, musiał przystać na obniżki płac w okresie kryzysu, „by chronić płynność zorganizowanych pracowników”; w latach 1929–1932 stawki płac w tej branży spadły o 31 procent.

Dzielenie etatów za pomocą skracania czasu pracy było kolejnym ulubionym środkiem zaradczym rządu Hoovera. Tymczasem w  1931 roku prezydencki Kryzysowy Komitet ds. Zatrudnienia informował, że w przypadku przemysłu wytwórczego bezrobocie dotyczyło 75 procent zakładów zatrudniających mniej niż 1000 osób i 96 procent zakładów zatrudniających ponad 5000 osób. Dystrybucję pracy stosowało 88 procent większych firm i tylko 53 procent mniejszych. Na konferencji dla przedsiębiorców i przemysłowców, która odbyła się 26 sierpnia 1932 roku, Hoover poinformował, że z dystrybucji pracy skorzystały setki tysięcy robotników.

W trakcie konferencji wyłoniono komitet pod przewodnictwem Waltera Teagle’a, prezesa Standard Oil w New Jersey, który miał zachęcać do zwiększenia dystrybucji pracy, aby umożliwić powrót do pracy dwóm milionom ludzi. Standard Oil dał tego przykład, zatrudniając kolejne 3000  osób (oprócz pracujących już 23 tysięcy). Hasłem tej akcji było: „Bezpieczeństwo pracy dzięki dystrybucji pracy”. We wrześniu William Barrett z  prezydenckiej Organizacji Pomocy Bezrobotnym przedstawił wszechstronny raport na temat dystrybucji pracy. Barrett przyznał, że „menedżerowie ponieśli koszty w związku z zatrudnieniem dodatkowych pracowników”. Informował też, że dystrybucja pracy miała największy zakres w  branżach najbardziej dotkniętych kryzysem, tj. w  przemyśle dóbr kapitałowych. Pokazuje to, że dystrybucja pracy przyczyniła się do zwiększenia i przedłużenia bezrobocia. W badanych branżach największy procentowy udział pracowników niepełnoetatowych występował w przemysłach: maszynowym (84,9 procent), gumowym, hutniczym i stalowym (79,3 procent) oraz metalowym, kamieniarskim, ceramicznym i  w  hutnictwie szkła. Robotnicy pracujący w  niepełnym wymiarze stanowili najmniejszy odsetek w takich branżach, jak: kolejnictwo (22,3 procent), przemysł spożywczy (26,6 procent), sklepy detaliczne i  hurtownie oraz hotelarstwo i gastronomia (20,4 procent). Średni udział pracowników niepełnoetatowych w badanej próbie wynosił 56,1 procent[19].

Podsumowanie: lekcja z dokonań Herberta Hoovera
Herbert Hoover reagował na wyzwania Wielkiego Kryzysu działaniami szybkimi i  zdecydowanymi, które podejmował właściwie przez całą kadencję, wcielając w życie „największy program ataku i obrony” przeciw kryzysowi, jaki kiedykolwiek powstał w Ameryce. W walce z kryzysem odważnie wykorzystywał wszystkie nowoczesne narzędzia ekonomii, każdy wynalazek ekonomii postępowej i „oświeconej”, każdą możliwość rządowego planowania. Po raz pierwszy zostały jawnie odrzucone zasady laissez-faire, a  zaakceptowane metody ingerencji rządu. Ameryka przebudziła się i była gotowa sięgać bez ograniczeń do pomocy organów państwa, odrzuciwszy rzekomo przestarzałą filozofię laissez-faire. Prezydent Hoover odgrywał w tym przebudzeniu rolę odważnego przywódcy. W dzisiejszych kategoriach „postępu” powinien zakończyć kadencję jako zwycięski bohater. Tymczasem zostawił Amerykę zupełnie zrujnowaną, pogrążoną w najdłuższym i najdotkliwszym kryzysie w dziejach.

Na czym polegał problem? Teoria ekonomii pokazuje, że cykl koniunkturalny może być wywołany wyłącznie przez inflację stymulowaną przez rząd, a inflacjonistyczne i interwencjonistyczne metody mogą tylko przedłużyć i pogłębić kryzys. Rozpowszechnionemu mitowi, jakoby przyczyną kryzysu były zasady laissez-faire, przeciwstawiłem w tej książce tezę, że to ingerencje rządu doprowadziły do niezdrowego boomu lat dwudziestych, a nowe metody Hoovera, polegające na zaawansowanym interwencjonizmie, zaostrzyły przebieg Wielkiego Kryzysu. Trzeba wreszcie zdjąć odium winy za Wielki Kryzys z gospodarki wolnorynkowej i wskazać rzeczywistych winowajców: polityków, biurokratów i rzesze „oświeconych” ekonomistów. To samo dotyczy wszystkich innych kryzysów, zarówno w przeszłości, jak i w przyszłości.

 


[1] Theodore Saloutos i John D. Hicks, Agricultural Discontent in the Middle West, 1900–1939, Madison 1951, s. 448.

[2] Łączny spadek ilości pieniądza od czerwca 1929 r. do końca 1933 r. wyniósł 16 procent, czyli 3,6 procent rocznie.

[3] To, czy depozyty terminowe są pieniądzem, celnie skomentowali dwaj bankierzy z St. Louis: „W gruncie rzeczy wszyscy traktowaliśmy depozyty oszczędnościowe i terminowe jak depozyty na żądanie i nadal tak je traktujemy (...) nadal na żądanie depozytariuszy wypłacamy im pieniądze z rachunków oszczędnościowych. Znamienne jest to, że głównymi uczestnikami poważnych runów na banki byli posiadacze depozytów oszczędnościowych i terminowych. Kiedy w styczniu 1933 r. problem przybrał największe rozmiary, właściwie z  każdego banku w  St. Louis wypłacano duże kwoty pieniędzy z (...) kont oszczędnościowych, a znacznie mniejsze z rachunków bieżących. Podobnie było w całym kraju” (F.R. von Windegger i W.L. Gregory, w: Irving Fisher, red., 100% Money, New York 1935, s. 150–151).

[4] Zob. Jesse H. Jones i Edward Angly, Fifty Billion Dollars, New York 1951, s. 17 i n.

[5] W  czasie boomu wyjątkowo ekspansywne były banki z  Detroit. Rozpaczliwe zabiegi Hoovera i jego rządu, a także przemysłowców z Detroit i banków z Nowego Jorku, o ratunek dla banków z Detroit spełzły na niczym, kiedy Henry Ford i senator Couzens z Michigan odmówili dotowania niesolidnych banków, broniąc prywatnej przedsiębiorczości i  prawdziwej osobistej odpowiedzialności. Zob. ibid., s. 58–65. Zob. też Lawrence E. Clark, Central Banking Under the Federal Reserve System, New York 1935, s. 226 i  n.; Benjamin M. Anderson, Economics and the Public Welfare, New York 1949, s. 285 i n. Doktor Anderson, który uchodził za zwolennika laissez-faire, solidnego pieniądza i prawa własności, tak dalece zaangażował się po stronie przeciwnej, że zaczął krytykować stany za to, że nie ogłaszają więcej wakacji bankowych. Oświadczył, że moratoria bankowe powinny opiewać na 100 procent, a nie na 95 procent depozytów bankowych. Zaatakował też dom kliringowy z tego powodu, że w czasie kryzysu nie wyemitował dużych ilości pieniądza papierowego.

[6] Zob. H. Parker Willis, A Crisis in American Banking, w: Willis i John M. Chapman (red.), The Banking Situation, New York, 1934, s. 9 i n. Przepisy dotyczące wakacji bankowych: 1) zabraniały bankom wypłaty funduszy należących do deponentów albo 2) pozwalały bankom ustalać, jaki procent wypłat będą realizować, albo 3) ustalały, jaką część depozytów klienci mogą wypłacić.

[7] Ibid., s. 11. W  Nowym Jorku presję na zamykanie banków wywierały banki stanowe, a nie Wall Street.

[8] Zob. ibid. Gubernator Michigan Comstock, który zapoczątkował ten chaos, przedłużył, oczywiście, wakacje w  swoim stanie na okres ponad 8 dni, jakie były początkowo w planie.

[9] Gdyby ktoś sądził, że Hoover nigdy nie posunąłby się tak daleko, to odsyłam go do relacji Jesse Jonesa, który wspomina, iż w trakcie kryzysu bankowego Hoover poważnie rozważał sięgnięcie po wojenny przepis uznający tezauryzację za przestępstwo! Ibid., s. 18.

[10] Hoover i  jego koledzy wielokrotnie obarczali odpowiedzialnością za kryzys knowania jego politycznych wrogów. Częścią winy za kryzys walutowy Hoover obarczył komunistów, którzy podważali zaufanie do amerykańskiego systemu pieniężnego (tak jakby byli do tego potrzebni komuniści!); jesienią 1930 r. Simeon D. Fess, przewodniczący Republican National Committee, z pełną powagą stwierdził: „Wysoko postawione osobistości w kręgach republikanów zaczynają podejrzewać, że istnieje grupa, która wykorzystuje giełdę do zdyskredytowania rządu. Ilekroć rząd wydaje oficjalne optymistyczne oświadczenie dotyczące warunków gospodarowania, tylekroć giełda natychmiast zniżkuje” (Edward Angly, red., Oh Yeah?, New York 1931, s. 27).

[11] Kolejnym kryzysowym wynalazkiem Hoovera były potajemne próby niedopuszczenia do publikacji prasowych ujawniających pełną prawdę o kryzysie bankowym i zawierających opinie nieprzychylne rządowi. Zob. Kent Cooper, Kent Cooper and the Associated Press, New York 1959, s. 157.

[12] Ballantine niedawno napisał, nie bez dumy: „odejścia od [standardu złota] nie można przypisać Rooseveltowi. Za konieczne uznali je Ogden Mills, sekretarz skarbu, oraz ja, jako jego podsekretarz, na długo zanim Roosevelt objął urząd” („New York Tribune”, 5 maja 1958, s. 18).

[13] Leonard P. Ayres, The Chief Cause of This and Other Depressions, Cleveland, Ohio 1935, s. 26 i n.

[14] Sol Shaviro, Wages and Payroll in the Depression, 1929–1933, niepublikowana praca magisterska, Columbia University, 1947.

[15] Zob. C.A. Phillips, T.F. McManus i R.W. Nelson, Banking and the Business Cycle, New York 1937, s. 231–232.

[16] „Utrzymywanie wysokich stawek płac spowodowało, że liczne firmy zwalniały pracowników, zamiast obniżać płace, czym narażały się na zarzut bierności, choć mogłyby kontynuować działalność, gdyby obniżyły płace” (Dale Yoder i  George R. Davies, Depression and Recovery, New York 1934, s. 89).

[17] National Industrial Conference Board, Salary and Wage Policy in the Depression, New York 1933, s. 31–38.

[18] Harold M. Levinson, Unionism, Wage Trends, and Income Distribution: 1914–1947, „Michigan Business Studies”, czerwiec 1951, s. 34–47. Hoover i sekretarz Lamont próbowali przekonywać przemysłowców, żeby związkowców traktowali lepiej. Nakłonili też ich w latach 1930 i 1931 do spotkania na formalnej konferencji z udziałem przywódców związkowych. Zob. James O. Morris, The A.F. of L. in the 1920s: A Strategy of Defense, „Industrial Labor Relations Review”, lipiec 1958, s. 577–578.

[19] „Monthly Labor Review”, nr 35 (1932), s. 489 i n., 790 i n.

 

Kategorie
Historia gospodarcza Historia polityki Teksty Tłumaczenia

Czytaj również

McMacken_Podaż pieniądza w USA spada

Polityka pieniężna

McMacken: Podaż pieniądza w USA spada

Tempo wzrostu podaży pieniądza było ujemne przez piętnaście miesięcy z rzędu.

Jablecki_Ilu handlarzy zmieści się w modelu matematycznym

Metodologia szkoły austriackiej

Jabłecki: Ilu handlarzy zmieści się w modelu matematycznym?

Dobry test przydatności teorii ekonomicznej polega na dokładnym zbadaniu jej założeń.

Bermudez_Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Polityka współczesna

Bermudez: Ocena stu pierwszych dni rządów Javiera Milei

Czy Milei korzysta z wszelkich dostępnych narzędzi, aby zrealizować swój program gospodarczy?

Bishop_Moicano - Jeśli obchodzi was los waszego kraju, czytajcie Misesa

Szkoła austriacka

Moicano - Jeśli obchodzi was los waszego kraju, czytajcie Misesa

Sympatia Moicano dla Misesa jest zasługą rosnącego poparcia dla austriackiej szkoły ekonomii w Brazylii, która zdobyła popularność nie tylko w akademii i polityce, ale też na niwie kulturalnej.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Komentarze 1
Łukasz Górka

Mam pytanie niebezpośrednio związane z powyższym tekstem.
Czy bank może pożyczać te pieniądze, które mamy na rachunku rozliczeniowym?

Odpowiedz

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.