Nie zapomnij rozliczyć PIT do końca kwietnia
KRS: 0000174572
Powrót
Historia myśli ekonomicznej

Rothbard: Koniec socjalizmu i rewizja debaty kalkulacyjnej

0
Murray N. Rothbard
Przeczytanie zajmie 40 min
Rothbard_Koniec socjalizmu i rewizja debaty kalkulacyjnej
Pobierz w wersji
PDF EPUB MOBI

Źródło: mises.org

Tłumaczenie: Jan Jakub Tyszkiewicz

Artykuł pierwotnie opublikowany w The Review of Austrian Economics w roku 1991, w czasie gdy upadał Związek Sowiecki, Vol. 5, No. 2 (1991): 51-76.

U źródeł rewolucyjnej implozji i upadku socjalizmu oraz centralnego planowania w „bloku socjalistycznym” leży to, co uznaje się za katastrofalną porażkę gospodarczą. Mieszkańcy i intelektualiści Europy wschodniej oraz Związku Sowieckiego żądają nie tylko wolności słowa, zgromadzeń czy jawności informacji (z ros. głasnost). Chcą także własności prywatnej i wolnego rynku. Mimo to jednak, jeśli mogę sobie pozwolić na chwilę nostalgii, cztery i pół dekady temu, kiedy dostałem się na uniwersytet, ekonomiczny establishment właśnie zamykał trwającą od dwóch dekad osławioną socjalistyczną debatę kalkulacyjną. Wszyscy razem, lewica, prawica i centrum, doszli do wniosku, że z punktu widzenia ekonomii z socjalizmem wszystko jest w porządku. Jedyne problemy socjalizmu są natury politycznej. Jeśli chodzi o gospodarkę, to socjalizm może działać tak samo sprawnie jak kapitalizm.

Mises i wyzwanie kalkulacji

Zanim Ludwig von Mises podniósł problem kalkulacji w swym powszechnie chwalonym artykule w 1920 roku[1], zarówno socjaliści, jak i pozostali już dawno zdali sobie sprawę z tego, że socjalizm boryka się z problemem motywacji. Jeśli na przykład w ustroju socjalistycznym wszyscy otrzymywaliby taki sam dochód lub mieliby produkować „odpowiednio do swych zdolności”, lecz zyskiwać „odpowiednio do swych potrzeb”, to można to podsumować słynnym pytaniem: „Kto w socjalizmie będzie wynosił śmieci?”. Co będzie motywacją do wykonywania brudnej roboty, co więcej, do wykonywania jej w sposób porządny? Co będzie motywacją to ciężkiej pracy i produktywności w jakiejkolwiek pracy?

Na ten argument socjaliści zwykle odpowiadają, że socjalistyczne społeczeństwo przekształci ludzką naturę, wymaże egoizm i stworzy nowego „socjalistycznego człowieka”. Człowiek ten będzie pozbawiony egoistycznych lub nawet jakichkolwiek wyznaczonych przez siebie samego celów. Jego jedynym życzeniem będzie pracować jak najciężej i z jak największą ochotą, aby osiągać cele i wykonywać rozkazy socjalistycznego państwa. W historii socjalizmu socjalistyczni ekstremiści, tacy jak wczesny Lenin i Bukharin w komunizmie wojennym, a później także Mao Zedong i Che Guevara, chcieli zastąpić motywację materialną tak zwaną motywacją „moralną”. Wyobrażenie to zostało odpowiednio i dowcipnie wykpione przez Alexandra Graya jako „pogląd, według którego świat może być napędzany przez urodzinową listę zasług (a jeśli trzeba, niech będzie tych urodzin 165 rocznie)”[2]. Tak czy inaczej, socjaliści szybko zrozumieli, że dobrowolne metody nie dadzą im ich nowego „socjalistycznego człowieka”. Jednakże nawet najbardziej zdecydowane i krwawe metody nie doprowadziły do powstania tego zrobotyzowanego, nowego człowieka. Fakt, że socjaliści nieustannie odnosili porażki pomimo dekad ustrojowego terroru, jest dowodem na to, że ducha wolności nie da się w człowieku całkowicie zdusić.

Unikatowość i decydujące znaczenie wyzwania rzuconego socjalizmowi przez Misesa leży w tym, że było one zupełnie niezwiązane z dobrze znanym problemem motywacji. Mises powiedział: Dobrze, załóżmy, że socjaliści byli w stanie stworzyć ogromną armię obywateli, ochoczo wykonujących rozkazy swych panów, socjalistycznych planistów. Co dokładnie planiści kazaliby robić tej armii? Skąd czerpaliby wiedzę o tym, jakie produkty kazać wytwarzać swoim niewolnikom? Ile danych produktów na każdym etapie produkcji i na którym z tych etapów? Jakich użyć technik i materiałów, jak wiele tych materiałów oraz gdzie konkretnie prowadzić tę produkcję? Jak poznaliby wysokość kosztów i to, czy dany proces produkcji jest wydajny?

Mises wykazał, że w każdej gospodarce bardziej skomplikowanej niż ta funkcjonująca w przypadku Robinsona Crusoe lub na podstawowym poziomie prymitywnej rodziny socjalistyczni planiści po prostu nie wiedzieliby, co zrobić ani jak odpowiedzieć na którekolwiek z powyższych żywotnych pytań. Tworząc swą doniosłą koncepcję kalkulacji Mises wskazał, że planiści nie mogą odpowiedzieć na te pytania, ponieważ socjalizmowi brak niezbędnego narzędzia, z pomocą którego prywatni przedsiębiorcy oceniają i kalkulują. Tym narzędziem jest rynek środków produkcji, rynek, który ustala ceny w oparciu o autentyczną, nastawioną na zysk wymianę, dokonywaną przez prywatnych właścicieli tychże środków produkcji. Skoro esencją socjalizmu jest wspólna własność środków produkcji, to planiści nie byliby w stanie planować, czy w ogóle podjąć jakiejkolwiek racjonalnej decyzji gospodarczej. Ich decyzje musiałyby być zupełnie arbitralne i chaotyczne. Z tego wynika, że istnienie socjalistycznej gospodarki planowanej jest po prostu „niemożliwe” (by użyć terminu długo wyśmiewanego przez krytyków Misesa).

„Rozwiązanie” Langego-Lernera

W toku intensywnej dyskusji w latach dwudziestych i trzydziestych socjalistyczni ekonomiści byli na tyle uczciwi, by wziąć krytykę Misesa na poważnie i porzucić najbardziej tradycyjne socjalistyczne programy, w szczególności wyjściową komunistyczną wizję robotników, którzy nie potrzebują burżuazyjnego „fetyszu pieniędzy”. Robotnicy ci mieliby po prostu wytwarzać produkty i umieszczać je na jakimś przepastnym socjalistycznym składowisku, z którego wszyscy braliby po prostu „wedle własnych potrzeb”.

Socjalistyczni ekonomiści porzucili także marksistowski wariant, w którym każdy powinien być opłacany odpowiednio do czasu pracy zainwestowanego w wytworzenie produktu. Zamiast tego powstało rozwiązanie znane później jako rozwiązanie Langego-Lernera (lub bardziej dokładnie Langego-Lernera-Taylora). Zostało ono uznane przez praktycznie wszystkich ekonomistów. Zakładało, że planiści mogliby z łatwością rozwiązać problem kalkulacyjny poprzez wyznaczanie stałych cen przeliczeniowych. Mogliby wówczas, jak pisze profesor Fred M. Taylor, znaleźć odpowiednie ceny w ten sam sposób, co kapitalistyczny rynek: metodą prób i błędów. Zakładając zatem, że istnieje dany zasób dóbr konsumpcyjnych, jeśli ustalone ceny przeliczeniowe są za niskie, to będzie niedobór, a wtedy planiści będą podnosić ceny, dopóki nie zniknie niedobór i rynek nie zostanie oczyszczony. Rozwiązanie to jest czystą prostotą![3]

W swym dwuczęściowym artykule i wydanej po nim książce Lange spreparował to, co możemy nazwać mitologią socjalistycznej debaty kalkulacyjnej. Przy wsparciu Josepha Schumpetera, została ona zaakceptowana przez praktycznie wszystkich ekonomistów, niezależnie od ich poglądów ideologicznych. Właśnie tej mitologii nauczano jako ortodoksji w tej kwestii, kiedy pod koniec II wojny światowej dostałem się na Columbia University. Szerzona była przez prawdziwego eksperta od sowieckiej gospodarki, profesora Abrama Bergsona, który wówczas wykładał na Columbia University. W 1948 roku Bergson został wybrany do ogłoszenia obowiązującej opinii przyjętej przez komitet American Economic Association. Pogrzebał wówczas pytanie o socjalistyczną kalkulację, używając wspomnianego dogmatu jako ostatniego gwoździa do trumny[4].

Ortodoksyjny argument Langego-Bergsona wyglądał następująco: w 1920 roku Mises wyświadczył socjalizmowi nieocenioną przysługę poprzez podniesienie kwestii kalkulacji ekonomicznej, problemu, którego socjaliści na ogół nie byli świadomi. Następnie Pareto i jego włoski uczeń Enrico Barone pokazali, że oskarżenie socjalizmu o to, że kalkulacja w nim jest niemożliwa, jest błędne, ponieważ w socjalizmie, tak samo jak w kapitalizmie, istnieje wystarczająco dużo potrzebnych do kalkulacji równań dotyczących popytu, podaży i cen. W tym momencie F.A. Hayek i Lionel Robbins porzucili radykalne stanowisko Misesa i wycofali się na drugą linię obrony: mimo że problem kalkulacji można rozwiązać teoretycznie, to w praktyce byłoby to zbyt trudne. Hayek i Robbins skupili się więc na problemach praktycznych i dotyczących wydajności, a nie na poważnej różnicy rodzajowej. Socjalizm został jednak uratowany przez Taylora, Langego i Lernera. Pokazali oni, że porzucając utopijne idee bezpieniężnego, bezcenowego socjalizmu czy też wyznaczania cen odwołującego się do laborystycznej teorii wartości, socjalistyczni planiści będą mogli rozwiązać te nieznośne równania starą, dobrą kapitalistyczną metodą prób i błędów[5].

Starając się, aby jego pogląd na tę debatę brzmiał autorytatywnie, Bergson sprowadził argumentację Misesa do następującego twierdzenia: „bez prywatnej własności lub (co u Misesa wychodzi na jedno) wolnego rynku środków produkcji racjonalne wartościowanie tych dóbr na potrzeby kalkulacji kosztów jest wykluczone…”. Bergson słusznie dodaje, że aby przedstawić argument Misesa

nieco bardziej wyraziście niż się przyjęło, należy wyobrazić sobie komisję złożoną z supermenów, z doskonałą umiejętnością logicznego myślenia, kompletną skalą wartości dla aktualnej oraz przyszłej konsumpcji różnych dóbr konsumpcyjnych, a także ze szczegółową znajomością technik produkcji. Nawet taka komisja nie byłaby zdolna do racjonalnego wartościowania środków produkcji. Gdy nie ma wolnego rynku tych dóbr, decyzje o alokacji surowców zgodnie z poglądem Misesa z konieczności byłyby czysto przypadkowe.

Bergson ostro komentuje, że tego „argumentu można się łatwo pozbyć”. Zarówno Lange, jak i Schumpeter zauważają to, co pokazali Pareto i Barone:

gdy już raz ustalą się gusta i techniki, wartość środków produkcji może być ustalona jednoznacznie poprzez przypisanie, bez udziału procesów rynkowych. Komisja Supermenów mogłaby z łatwością decydować o tym, jak ulokować surowce, by zapewnić optymalny dobrobyt. Musiałaby po prostu rozwiązać równania Pareto i Barone’a[6].

Tyle o Misesie. Jeśli chodzi o problem praktyczności podniesiony przez Hayeka i Robbinsa, Bergson dodaje, że można go rozwiązać metodą prób i błędów Langego-Taylora. Wszystkie pozostałe problemy są kwestią stopnia wydajności i wyborów politycznych.

Niektóre błędy rozwiązania Langego-Lernera

Szokująca naiwność ortodoksów powinna być oczywista nawet w latach czterdziestych. Hayek zbeształ później Schumpetera za założenie, że jest możliwe „imputowanie” wartości poza rynkiem, mówiąc że sformułowanie to „prawdopodobnie oznacza (…), że wartościowanie czynników produkcji jest implikowane w lub wynika koniecznie z wartościowania dóbr konsumenckich. Jednakże (…) implikacja to logiczny związek, który może być znaczący jedynie dla twierdzeń obecnych jednocześnie dla jednego i tego samego umysłu”[7].

Ekonomiści byli pewni słuszności rozwiązania Langego, ponieważ znajdowali się już pod wpływem modelu równowagi Walrasa. Schumpeter, na przykład, był gorliwym zwolennikiem modelu Walrasa. W tym modelu gospodarka jest zawsze w stanie statycznej, ogólnej równowagi, świat jest niezmienny. Wszystkie „dane” w nim występujące — gusty, skale wartości, alternatywne technologie, surowce — są powszechnie znane, a koszty są zawsze wiadome i równe cenie. Świat Walrasa jest również światem „idealnej” konkurencji, w którym ceny są dane wszystkim menadżerom. Zarówno Taylor, jak i Lange twierdzą, że socjalistyczni planiści będą w stanie lepiej kalkulować od kapitalistycznego rynku, ponieważ mogą oni zapewnić „idealną konkurencję”, podczas gdy świat kapitalizmu jest pełen różnego rodzaju „monopoli”! Socjalistyczni planiści mogą zachowywać się jak absurdalnie fikcyjny „licytator” Walrasa, szybko przynoszący równowagę metodą prób i błędów.

Pozostawmy na boku absurd powierzania stosującemu przymus rządowemu monopolowi możliwości zachowywania się tak, jak gdyby był w stanie „idealnej konkurencji” z częściami samego siebie. Kolejną poważną wadą w modelu Langego jest myślenie, że modelu równowagi ogólnej, świata pewności, w którym nie ma miejsca na napędzającą siłę przedsiębiorczości, można w jakikolwiek sposób użyć do zobrazowania prawdziwego świata. Świat w rzeczywistości nie jest światem niezmiennych „danych”, lecz nieustannej zmiany i systemowej niepewności. Z powodu niepewności kapitalistyczny przedsiębiorca, który ryzykuje aktywa i surowce, starając się osiągnąć zysk i ominąć straty, staje się kluczowym czynnikiem systemu ekonomicznego, czynnikiem, którego w żaden sposób nie można ukazać w modelu równowagi ogólnej. Ponadto jest niedorzecznym, jak wytknął to Hayek, by myśleć o równowadze ogólnej jako jedynej słusznej „teorii”, podczas gdy pomija ona wszystkie inne obszary i problemy jako zwykłe kwestie praktyki i stopnia. prawdziwa ekonomiczna teoria nie jest warta zachodu, jeśli pomija rolę przedsiębiorcy w niepewnym świecie. „Równania” Pareto, Barone’a, Langego i innych to nie po prostu świetna teoria, która stawia czoła problemom w praktyce. Bo żeby być „dobrą”, teoria musi być użyteczna w wyjaśnianiu prawdziwego świata[8].

Kolejnym poważnym błędem w teorii prób i błędów Langego-Taylora jest to, że koncentruje się ona na wycenianiu dóbr konsumpcyjnych. Prawdą jest to, że sprzedawcy mający zapas pewnego rodzaju dobra mogą oczyścić rynek poprzez dostosowywanie cen tego dobra, poprzez ich obniżanie bądź podwyższanie. Jednakże, jak zauważył Mises w swym artykule z 1920 roku, dobra konsumpcyjne nie są prawdziwym problemem. Konsumenci, których chcieliby „socjaliści rynkowi”, są wolni w wyrażaniu swych wartości poprzez używanie pieniędzy, które zarobili do zakupu szerokiego zakresu dóbr konsumpcyjnych. Nawet rynek pracy — przynajmniej co do zasady[9] — może być traktowany jako rynek samoposiadających się dostawców, którzy mają wolny wybór co do akceptacji bądź odrzucenia stawek oferowanych za ich pracę, a także co do zmiany zawodu. Prawdziwy problem, na który Mises kładł nacisk od początku, leży we wszystkich pośrednich rynkach ziemi i dóbr kapitałowych. Producenci muszą używać ziemi i dóbr kapitałowych, by decydować o zasobie poszczególnych dóbr konsumpcyjnych. Mamy tu ogromną ilość rynków, na których państwowy monopol jest jednocześnie sprzedającym i kupującym w każdej transakcji. Te wewnątrzmonopolowe, wewnątrzpaństwowe transakcje przesiąkają najbardziej żywotne rynki zaawansowanej gospodarki — złożone i krzyżujące się rynki kapitałowe. I w takiej właśnie sytuacji nieuniknione jest, że zapanuje kalkulacyjny chaos, a racjonalny sposób myślenia nie będzie miał żadnego zastosowanie przy niezliczonej ilości decyzji dotyczących alokacji cen i czynników produkcji w strukturze dóbr kapitałowych.

Refutacja Misesa: przedsiębiorca

Ponadto wspaniałe i definitywne obalenie krytyki „socjalistów rynkowych” przez Misesa praktycznie nigdy nie zostało wzięte pod uwagę ani przez ekonomiczny establishment, ani przez powojennych zwolenników Hayeka. W obu przypadkach autorzy byli skłonni uznawać go jedynie za pioniera, którego wkład kończy się na roku 1920, lecz którego potem wyparli bądź Lange i Lerner, bądź Hayek. W obu przypadkach niewygodnie było rozwodzić się nad tym, że Mises dalej kontynuował pracę nad rozwojem swego stanowiska, w przenikliwy sposób odpierając przy tym argumenty swoich krytyków. Równie niewygodnym było stwierdzenie, że „radykalna” teoria Misesa mogłaby być, koniec końców, prawdziwa[10].

Mises rozpoczął swoją refutację teorii Langego-Lernera w Ludzkim działaniu przeanalizowaniem metody prób i błędów i stwierdzeniem, że proces ten działa jedynie na rynku kapitalistycznym. Tam przedsiębiorcy są silnie motywowani większymi zyskami i koniecznością uniknięcia strat. Motywacja taka nie występuje w przypadku rynku dóbr kapitałowych bądź ziemi w socjalizmie, gdzie wszystkie zasoby kontrolowane są przez jeden byt, rząd.

Kontynuując swą odpowiedź, Mises stworzył świetną krytykę nie tylko socjalizmu, ale całego modelu równowagi ogólnej Walrasa. Największym błędem „socjalistów rynkowych” wskazanym przez Misesa jest to, że spoglądają oni na problemy gospodarcze z punktu widzenia menadżera pojedynczej firmy, który stara się odnieść zysk i uniknąć strat, działając w sztywnych ramach danej, zewnętrznej alokacji kapitału w każdej z różnych gałęzi przemysłu i w gruncie rzeczy także w swojej firmie. Innymi słowy, menadżer „socjalistów rynkowych” jest nie prawdziwą siłą napędową kapitalistycznego rynku, tak jak przedsiębiorca kapitalistyczny, lecz raczej kimś podobnym do raczej nieistotnego z punktu widzenia gospodarki menadżera korporacji w kapitalizmie. Mises ujmuje to tak:

Podstawowy błąd tej oraz pokrewnych propozycji polega na tym, że problem ekonomiczny rozpatruje się w nich z punktu widzenia szeregowego urzędnika, którego horyzonty nie wykraczają poza zadania o drugorzędnym znaczeniu. Strukturę produkcji przemysłowej, a także alokację kapitału do różnych branż i zestawów produkcyjnych traktuje się jako niezmienną, nie uwzględnia się konieczności jej modyfikacji w celu dostosowania do zmiany warunków. W opisywanym tu świecie dochodzi do kolejnych zmian, a dzieje gospodarki osiągnęły ostatnie stadium. Autorzy tych pomysłów nie rozumieją, że działania szeregowych pracowników spółki ograniczają się wyłącznie do lojalnego wykonywania zadań, które powierzyli im ich szefowie, akcjonariusze, a realizujący te zadania pracownicy muszą dostosowywać się do struktury cen rynkowych, określanych przez czynniki inne niż różne działania menedżerskie. Działania menedżerów, dokonywane przez nich transakcje kupna i sprzedaży, to tylko niewielka część wszystkich operacji rynkowych. W społeczeństwie kapitalistycznym na rynku odbywają się również wszystkie te operacje, które skutkują alokacją dóbr kapitałowych do różnych branż przemysłu. Przedsiębiorcy i kapitaliści zakładają spółki i inne firmy, powiększają je, ograniczają ich rozmiary, dzielą i łączą z innymi przedsiębiorstwami; kupują i sprzedają akcje i obligacje istniejących i powstających spółek; przyznają i cofają kredyty, ściągają należności; krótko mówiąc, wykonują wszystkie działania, które łącznie noszą nazwę rynku kapitałowego i pieniężnego. Właśnie te transakcje finansowe dokonywane przez organizatorów i spekulantów kierują produkcję do branż, które zapewnią możliwie najlepsze zaspokojenie najpilniejszych potrzeb konsumentów.[11]

Mises przypomina czytelnikowi, że menadżer w korporacji wykonuje jedynie czynności związane z zarządzaniem, świadczy usługi pomocnicze, które „nigdy nie zastąpią funkcji przedsiębiorcy”. Kim są kapitaliści-przedsiębiorcy? Są „spekulantami, organizatorami, inwestorami, pożyczkodawcami, [którzy] ustalając strukturę zasobów i wymiany dóbr oraz rynku pieniężnego, określają zakres obowiązków, które mogą być powierzone menadżerowi”. Ważniejsze niż kwestia czynności menadżerskich są pytania takie jak: „W których gałęziach produkcja powinna być zwiększona lub ograniczona? W których gałęziach cele produkcji należy zmienić? Jakie nowe gałęzie trzeba zapoczątkować?”. W skrócie, kluczowe decyzje w gospodarce kapitalistycznej dotyczą alokacji kapitału w firmach i poszczególnych gałęziach przemysłu. „Odnosząc się do tych kwestii” – dodaje Mises – „bezsensownym jest przywoływać uczciwego menadżera korporacji i jego wypróbowaną wydajność. Ci, którzy mylą przedsiębiorczość z zarządzaniem, zamykają oczy na problem ekonomii… System kapitalistyczny to nie system zarządzania, to system przedsiębiorczości”.

Mises zwycięsko konkluduje, że żaden „socjalista rynkowy” nigdy nie zasugerował zachowania bądź przeniesienia specyficznych przedsiębiorczych funkcji kapitalizmu, nie wspominając o tym, że żaden z nich nawet nie rozumiał wagi owych funkcji:

Nigdy nie pojawiła się sugestia, że wspólnota socjalistyczna mogłaby poprosić organizatorów i spekulantów, by kontynuowali działalność spekulacyjną, a następnie wrzucali zyski do wspólnej kasy. Ci, którzy proponowali utworzenie quasi-rynku w systemie socjalistycznym, nigdy nie mieli zamiaru zachowywać giełdy papierów wartościowych, giełdy towarowej, obrotu kontraktami terminowymi, banków i kredytodawców jako quasi-instytucji.[12]

Wielokrotnie cytowano zdania Misesa z Ludzkiego Działania, mówiące że dla socjalistycznych planistów absurdalne byłoby rozkazanie swoim menadżerom by „udawali rynek”, tj. zachowywali się jak gdyby ich firmy należały do nich, podczas gdy oni próbują maksymalizować zyski i unikać strat. Należy jednak podkreślić, że Mises skupiał się przede wszystkim nie na konkretnych menadżerach socjalistycznych „firm”, lecz na spekulantach i inwestorach, którzy decydują o kluczowej alokacji kapitału w strukturze przemysłu. Jest co najmniej wyobrażalne, że można rozkazać menadżerom, by udawali rynek i zachowywali się, jak gdyby cieszyli się z zysku i cierpieli z powodu strat. Jednakże zupełnie niedorzeczne jest kazanie inwestorom i spekulantom, by zachowywali się tak, jakby stawką były ich losy. Mises dodaje:

Nie można bawić się w spekulacje i inwestycje. Spekulanci i inwestorzy ryzykują własnym majątkiem, rzucają na szalę własny los, co sprawia, że zachowują się odpowiedzialnie w stosunku do konsumentów, najwyższych zwierzchników gospodarki kapitalistycznej. Zwalniając ich z tej odpowiedzialności, odbiera się im coś, co stanowi ich istotę.[13]

Pewnego razu, podczas konwersatorium prowadzonego przez Misesa na Uniwersytecie Nowego Jorku, zapytałem go, czy biorąc pod uwagę szerokie spektrum gospodarek — od czystego wolnego rynku do czystego totalitaryzmu — mógłby wskazać jedno kryterium, według którego dałoby się określić, czy gospodarka jest w swej istocie „socjalistyczna”, czy rynkowa. Ku mojemu zaskoczeniu ochoczo odpowiedział: „Tak, kluczem jest to, czy gospodarka ma rynek papierów wartościowych”. Innymi słowy, czy gospodarka ma pełnowymiarowy rynek tytułów do ziemi i dóbr kapitałowych. W skrócie: czy alokację kapitału z zasady określa rząd, czy prywatni właściciele? Wtedy nie do końca zrozumiałem zasadniczą wagę odpowiedzi Misesa. Zdałem sobie z niej sprawę niedawno, gdy zgłębiałem wielkie zasługi Misesowskiej analizy problemu socjalistycznej kalkulacji w porównaniu do analizy Hayeka.

Dla Misesa, w skrócie, kluczem do kapitalistycznej gospodarki rynkowej i jej udanego funkcjonowania jest przedsiębiorcze przewidywanie i podejmowanie decyzji przez prywatnych właścicieli i inwestorów. Wyraźnie nie mają tu znaczenia pomniejsze decyzje podejmowane przez korporacyjnych menadżerów w ramach już ustalonych przez przedsiębiorców i rynki kapitałowe. Oczywistym jest, że Lange, Lerner i inni socjaliści rynkowi zobrazowali sobie zaledwie stosunkowo mniej znaczące decyzje menadżerskie. Ekonomiści ci nigdy nie pojęli funkcji spekulacji i rynków kapitałowych, a przez to nie zdawali sobie sprawy, że należałoby i dałoby się je skopiować w systemie socjalistycznym[14]. Nie jest to zaskakujące, jeśli zauważymy, że w ogólnym modelu mikro-równowagi Walrasa nie ma struktury kapitału, kapitał nie gra żadnej roli, a teoria kapitału została pochłonięta przez „teorię wzrostu”, która mówi o wzroście jednorodnego „poziomu” globalnego makro-kapitału. Alokację kapitału uważa się tu za czynnik zewnętrzny, dany, a zatem niepodlegający namysłowi.

Struktura kapitału

Joseph Schumpeter i Frank H. Knight to interesujące przypadki dwóch wybitnych ekonomistów, którzy będąc osobiście przeciwnikami socjalizmu, dali się uwieść Walrasowskiej teorii równowagi ogólnej, i przy braku efektywnej teorii kapitału hołdują ortodoksyjnemu poglądowi, że problem kalkulacji w socjalizmie nie istnieje. Jeśli chodzi o teorię kapitału, zarówno Schumpeter, jak i Knight byli uczniami J.B. Clarka, który zaprzeczał temu, że czas ma jakąkolwiek rolę w procesie produkcji. Dla Schumpetera produkcja nie zabiera czasu, ponieważ jest w jakiś sposób zawsze „zsynchronizowana” z konsumpcją. Czas jest wykluczony do tego stopnia, że zakłada się brak jakichkolwiek zakumulowanych zasobów dóbr kapitałowych, a co za tym idzie, również brak jakiejkolwiek struktury wiekowej tych dóbr. Skoro produkcja jest w magiczny sposób zsynchronizowana, to nie ma potrzeby wypłacania zaliczek z oszczędności kapitalistów na rzecz ziemi czy pracy. Schumpeter dokonuje tego osiągnięcia poprzez zupełne oddzielenie kapitału od jego ucieleśnienia, dóbr kapitałowych, oraz ograniczenia tego pojęcia do funduszy pieniężnych, używanych do zakupu tych dóbr[15].

Frank Knight, wybitny członek szkoły chicagowskiej, był również zagorzałym wyznawcą poglądu Clarka, że preferencja czasowa nie ma wpływu na zyski producentów, a produkcja jest zsynchronizowana tak, że czas nie gra żadnej roli w jej strukturze. Stąd Knight wierzył, zgodnie z ówczesnym dogmatem, że kapitał to jednorodna, samonapędzająca się masa, która nie ma krzyżującej się, zorientowanej czasowo struktury. Ostro antyaustriackie i przeciwne Böhm-Bawerkowi poglądy Knighta na kapitał i zyski doprowadziły go do słynnej w latach trzydziestych wojny na artykuły w temacie teorii kapitału. Knight wyszedł zwycięsko z tej konfrontacji dzięki temu, że poglądy austriackie zaczęły zanikać z powodu rewolucji keynesowskiej[16].

W swojej negatywnej recenzji Socjalizmu Misesa Frank Knight opryskliwie zbył socjalistyczną debatę kalkulacyjną jako w dużej mierze „głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą”, wychwalając jednocześnie „wybitny” artykuł Langego z 1936 roku. Dla Knighta to, że „techniczne podstawy życia gospodarczego” będą dalej trwać bez zmian w socjalizmie jest „truizmem”. Wynika z tego bezpośrednio, iż „menadżerowie poszczególnych technicznych jednostek produkcji — farm, fabryk, kolei, sklepów etc. — będą w zasadzie funkcjonować dalej w ten sam sposób”. Musimy zauważyć, że nigdzie nie ma żadnej wzmianki o kluczowym rynku kapitałowym lub alokacji kapitału w różnych gałęziach produkcji. Jeśli kapitał automatycznie się odnawia i jest jednorodny, jedyną rzeczą, którą należy się martwić, jest jego ogólny wzrost. Stąd Knight wyprowadza wniosek, że „socjalizm to problem polityczny, który należy rozważać w kontekście psychologii społecznej i politycznej, natomiast teoria ekonomiczna ma tutaj względnie mało do powiedzenia”[17]. Jest to z pewnością prawdziwe dla teorii ekonomicznej spod znaku ortodoksyjno-chicagowskiej szkoły Knighta!

Pouczające jest porównanie naiwności i opryskliwego zbycia problemu przez Schumpetera i Knighta z wnikliwą, utrzymaną w duchu Misesa krytyką socjalizmu profesora Georga Halma:

Ponieważ kapitał nie jest już w posiadaniu wielu osób prywatnych, lecz społeczeństwa, które samo bezpośrednio się go pozbywa, stopy procentowe nie mogą być ustalone. Proces wyceny jest możliwy jedynie, gdy popyt i podaż wystąpią w warunkach rynkowych. (…) W socjalistycznej gospodarce (…) popyt i podaż nie mogą istnieć, ponieważ kapitał od samego początku jest w posiadaniu użytkownika, dla którego jest przeznaczony — w tym przypadku są to socjalistyczne władze centralne.

Ktoś mógłby zasugerować, że skoro stopy procentowe nie mogą zostać ustalone automatycznie, to ich ustaleniem powinny zająć się władze centralne. Jednak to także byłoby niemożliwe. Prawdą jest, że władze centralne dość dobrze by się orientowały, ile dóbr kapitałowych poszczególnych rodzajów posiadają lub mogłyby posiąść (…); znałyby wydajność istniejących zakładów poszczególnych gałęzi produkcji; nie wiedziałyby jednakże, jak rzadki jest kapitał. Rzadkość środków produkcji musi być zawsze powiązana z popytem na nie, którego wahania powodują zmiany wartości konkretnych dóbr (…)

Gdyby ktoś sprzeciwił się temu, że ustalenie cen dóbr konsumpcyjnych skutkowałoby ustaleniem wielkości popytu oraz wartości środków produkcji, popełniłby kolejny duży błąd. (…) Popyt na środki produkcji, pracę i dobra kapitałowe jest zawsze pośredni.

Halm dodaje, że gdyby istniał tylko jeden czynnik produkcji w tworzeniu dóbr konsumpcyjnych, to być może socjalistyczny „rynek” byłby w stanie poprawnie ustalić właściwą cenę. Jednakże nie jest to możliwe w prawdziwym świecie, w którym wiele czynników produkcji bierze udział w produkcji dóbr na różne rynki.

Halm dodaje także, wbrew ustępstwom, które poczynił powyżej, że władze centralne nie byłyby nawet w stanie określić, ile posiadają kapitału. Dobra kapitałowe są bowiem jednorodne, więc „jak można porównać dwa różne rodzaje fabryk? Jak można dokonać porównania między wartością choćby dwóch różnych dóbr kapitałowych?”. W skrócie, podczas gdy w kapitalizmie takiego porównania można dokonać dzięki cenom pieniężnym wyznaczonym przez rynek dla każdego dobra, to w gospodarce socjalistycznej brak prawdziwych cen ustalonych w warunkach rynkowych wyklucza takie porównania wartości. Stąd system socjalistyczny nie ma jak racjonalnie oszacować kosztów (które zależne są od cen na rynkach czynników) jakichkolwiek procesów produkcji[18].

Refutacja Misesa: wartościowanie i wycena pieniężna

W swoim artykule z 1920 roku Mises położył nacisk na to, że: „gdy tylko porzucona zostanie koncepcja niezależnie ustalanych cen dla dóbr wyższego rzędu, racjonalna produkcja stanie się zupełnie niemożliwa”. Potem zaś stwierdza proroczo:

Można przewidzieć charakter przyszłego socjalistycznego społeczeństwa. Działać będą setki, tysiące fabryk. Bardzo niewiele z nich będzie produkować towary gotowe do użytku; w większości przypadków wytwarzane będą dobra nieukończone oraz dobra produkcyjne. Wszystkie te firmy będą ze sobą powiązane. Każde dobro będzie przechodzić przez wiele etapów, nim będzie gotowe do użytku. Jednakże w nieustannym znoju tego procesu administracja nie będzie w stanie przetestować swego wpływu na jego przebieg. Nigdy nie będzie w stanie określić, czy dane dobro nie było trzymane zbyt długo w konkretnym procesie produkcji lub czy praca i surowce nie zostały zmarnowane w jego realizacji. Jak byliby w stanie zdecydować, czy ta albo inna metoda produkcji są bardziej opłacalne? W najlepszym przypadku potrafiliby porównać jakość i ilość produktu końcowego przeznaczonego do konsumpcji, lecz nie koszty, które pociąga za sobą produkcja.

Mises zauważa, że rząd może być zdolny do określenia celów, które chce osiągnąć i tego, jakie dobra są najbardziej potrzebne. Nie będzie jednakże w stanie określić kluczowego składnika potrzebnego do racjonalnej kalkulacji ekonomicznej: wyceny poszczególnych środków produkcji, którą rynek kapitalistyczny osiąga poprzez ustalenie się cen w pieniądzu dla wszystkich produktów i czynników ich produkcji[19].

Mises dochodzi do wniosku, że w socjalistycznej gospodarce „w miejsce «anarchicznej» metody produkcji pojawi się bezmyślna produkcja kierowana przez absurdalną instytucję. Machina będzie funkcjonować, ale bez żadnego efektu”[20].

Ponadto, w swojej późniejszej polemice z obrońcami równań Pareto-Barone’a Mises zauważa, że kluczowym problemem nie jest to, że gospodarka po prostu nie może osiągnąć i być w stanie równowagi ogólnej, opisywanym przez te równania. Pomijając poważne problemy modelu równowagi (np. fakt, że socjalistyczni planiści nie znają swoich skali wartości w przyszłej równowadze; to że pieniądze i wymiana pieniężna nie spełniają warunków modelu; to, że czynniki produkcyjne nigdy nie są w pełni podzielne ani znikome, a także to, że nie da się zrównać użyteczności krańcowych różnych ludzi – na rynku ani nigdzie indziej), równania „nie dostarczają jakiejkolwiek informacji o ludzkich działaniach, w wyniku których hipotetyczny stan równowagi” miałby, czy mógłby być osiągnięty. W skrócie, równania nie mówią, jak ze stanu istniejącej nierównowagi dojść do celu, jakim jest stan równowagi ogólnej.

Mises zauważa także, że „nawet jeśli założymy, na rzecz dyskusji, że cudowna inspiracja umożliwiła dyrektorowi rozwiązać wszystkie problemy najbardziej zaawansowanej produkcji bez kalkulacji ekonomicznej i że w umyśle ma ustaloną cenę, do osiągnięcia której dąży”, to dalej pozostaje problem osiągnięcia tego punktu. Socjalistyczny planista nigdy bowiem nie zaczyna od zera, budując strukturę dóbr kapitałowych dostosowaną do swoich celów. Zawsze zaczyna ze strukturą dóbr kapitałowych wytworzoną przez wartościowanie dotychczasowych konsumentów i dotychczasowe metody produkcji. Są one w różnym stopniu elementem obecnej struktury kapitału i każdy, kto zaczyna dziś, musi je jak najlepiej wykorzystać, aby spełnić teraźniejsze i przyszłe cele. Równania matematyczne nie mają zastosowania w tych niejednorodnych wyborach[21].

Unikalny trzon poglądów Misesa, który odróżnia jego tezę o „niemożliwości socjalizmu” od tez Hayeka, był do tej pory lekceważony. Zaniedbanie to utrzymywało się pomimo wyraźnego oddania Misesa dla tej tezy będącej podwaliną jego poglądów na temat kalkulacji[22]. Mises nie skupiał się bowiem, jak Hayek i jego uczniowie, na wadach modelu równowagi ogólnej, a do dyskusji na ten temat nie doprowadził go jedynie sukces rewolucji socjalistycznej w Związku Sowieckim. Stosunek Misesa do kalkulacji socjalistycznej wyłania się już z jego pierwszej wielkiej pracy, Teorii pieniądza i kredytu z 1912 roku. W tym godnym uwagi połączeniu teorii pieniądza i teorii użyteczności krańcowej w skali „mikro” Mises jako jeden z pierwszych zdał sobie sprawę, że subiektywne wartościowanie dokonywane przez konsumentów (i robotników) na rynku ma wyłącznie naturę porządkową i w żaden sposób nie jest mierzalne. Jednakże ceny rynkowe są wyrażone przez w liczbach kardynalnych i mierzalne w pieniądzu. Rynkowe ceny w pieniądzu sprawiają, że dobra można porównać (np. kapelusz za 10 dolarów jest „warty” pięć razy tyle, co bochenek chleba za dwa dolary)[23]. Jednak Mises zdawał sobie sprawę, że w takim razie absurdalnym jest mówić (jak zrobiłby to Schumpeter), że rynek „imputuje” wartości dóbr konsumpcyjnych czynnikom produkcji. Wartości nie są bezpośrednio „imputowane”; proces imputacji działa jedynie pośrednio poprzez ceny pieniężne na rynku. Wynika z tego, że socjalizm, z zasady pozbawiony rynku ziemi i dóbr kapitałowych, pozbawiony jest także zdolności do kalkulacji i porównywania dóbr oraz usług. Racjonalna alokacja zasobów w socjalizmie jest zatem naprawdę niemożliwa[24].

Dla Misesa praca nad socjalistyczną kalkulacją była nieodłączną częścią jego połączenia wymiany bezpośredniej i pieniężnej – „mikro” i „makro” – która zaczęła się, lecz nie zakończyła w Teorii pieniądza i kredytu[25].

Błędy Hayeka i Kirznera

Ortodoksi lat 30. i 40. mylili się twierdząc, że Hayek i jego uczniowie (np. Lionel Roberts) porzucili „teoretyczne” podejście Misesa na rzecz równań Pareto–Barone’a, powracając na grunt „praktycznych” obiekcji wobec socjalistycznego planowania[26]. Jak już widzieliśmy, Hayek rzadko przyznawał wzorom równowagi ogólnej monopol na poprawność teorii ekonomicznej. Jest jednak też prawdą, że Hayek i jego uczniowie radykalnie zmienili dotychczasowy punkt ciężkości swojego „austriackiego” stanowiska, czy to przez błędne zrozumienie argumentu Misesa, czy przez świadome, choć milczące przesunięcie kluczowych punktów debaty.

Mówiąc krótko, nieprzypadkowo Hayek i jego uczniowie porzucili używany przez Misesa termin „niemożliwość” jako kłopotliwie radykalny i niedokładny. Według Hayeka głównym problemem socjalistycznych planistów był brak wiedzy. Bez rynku socjalistyczni planiści nie mieli środków do poznania skali wartości konsumentów, ilości zasobów czy dostępnych technologii. Kapitalistyczna gospodarka jest dla Hayeka cennym środkiem rozpowszechniania wiedzy pomiędzy jednostkami poprzez cenowe „sygnały” wolnego rynku. Gospodarka statyczna, działająca zgodnie z modelem równowagi ogólnej, byłaby w stanie przezwyciężyć podniesiony przez Hayeka problem rozproszonej wiedzy, ponieważ wszystkie dane byłyby powszechnie znane. Jednakże ciągle zmieniający się świat rzeczywisty uniemożliwia socjalistycznym planistom uzyskanie takiej wiedzy. Stąd dla Hayeka argumentem za wolną gospodarką i przeciwko etatyzmowi jest argument z ignorancji.

Dla Misesa jednak to nie „wiedza” jest głównym problemem. Wyraźnie wskazuje on, że nawet gdyby socjalistyczni planiści znali doskonale skale wartości konsumentów i ochoczo się do nich dostosowywali i nawet gdyby mieli doskonałą wiedzę na temat zasobów i wszystkich technologii, to wciąż nie byliby w stanie kalkulować, ponieważ brakowałoby systemu cen środków produkcji. Problemem nie jest zatem wiedza, lecz zdolność do kalkulacji. Jak zauważył profesor Salerno, wiedza przekazywana przez obecne bądź „przeszłe” ceny to wyceny konsumentów, technologie, zasoby, etc. z bezpośredniej lub niedawnej przeszłości. Lecz człowieka, który ma zamiar przeznaczyć zasoby na produkcję i sprzedaż, interesują przyszłe ceny. Teraźniejsze przypisywanie zasobów jest dokonywane przez przedsiębiorcę, którego zadaniem jest wycena, przewidywanie przyszłych cen i zgodna z nim alokacja zasobów. To właśnie tej centralnej i żywotnej funkcji przedsiębiorcy dokonującego wyceny, napędzanego przy tym chęcią zysków i uniknięcia strat, nie mogą spełnić socjalistyczni planiści z powodu braku rynku środków produkcji. Bez takiego rynku nie ma rzeczywistych pieniężnych cen, a co za tym idzie, nie ma też środków umożliwiających przedsiębiorcy kalkulację i wycenę pieniężną.

Z bardziej filozoficznego punktu widzenia cały nacisk Hayeka na „wiedzę” jest źle przemyślany i nie na miejscu. Celem ludzkiego działania nie jest „wiedza”, lecz zastosowanie środków do zaspokojenia potrzeb. Salerno celnie podsumowuje stanowisko Misesa:

System cen nie jest — i z punktu widzenia prakseologii nie może być — mechanizmem ekonomizowania i komunikowania wiedzy istotnej dla planów produkcji [stanowisko Hayeka]. Istniejące wcześniej ceny, których jesteśmy świadomi są elementem wyceny, operacji umysłowej, w której rozum jest używany do oceny struktury ilościowej relacji pomiędzy cenami, która to struktura odpowiada przewidywanym danym ekonomicznym. Przewidywane przyszłe ceny także nie są narzędziami wiedzy, lecz instrumentami kalkulacji ekonomicznej. Kalkulacja ekonomiczna sama w sobie nie jest środkiem pozyskania wiedzy, lecz warunkiem wstępnym racjonalnego działania w warunkach społecznego podziału pracy. Dostarcza jednostkom, niezależnie od stanu ich wiedzy, nieodzowne narzędzie umożliwiające zrozumienie i porównanie środków i celów społecznego działania.[27]

W niedawnym artykule profesor Israel Kirzner popiera stanowisko Hayeka. Dla Hayeka i Kirznera rynek jest „procedurą odkrywania”, pozyskiwania wiedzy. W takim ujęciu rynku przedsiębiorcę pojmuje się jako „odkrywcę”, nie zaś jako prawdziwie dynamiczną osobę, która ponosi ryzyko strat, jeśli jej wycena i przewidywania okażą się błędne. Oddanie Kirznera dla teorii „procesu odkrywania” pasuje dobrze do jego własnego początkowego poglądu, że funkcją przedsiębiorcy jest „czujność” oraz że różni przedsiębiorcy są w różnym stopniu czujni wobec okazji, które widzą i odkrywają. Jednakże ten pogląd zupełnie rozmija się z prawdziwą rolą przedsiębiorcy. Przedsiębiorca nie jest po prostu „czujny”, lecz przewiduje, wycenia, bierze na siebie ryzyko i niepewność. Ryzykuje straty, by odnieść zysk. Jak zauważa Salerno, mimo wszystkich słów o dynamizmie i niepewności przedsiębiorca Hayeka i Kirznera jest dziwnie bezkrwisty i pasywny. Spija on pasywnie wiedzę przekazywaną mu przez rynek. Przedsiębiorca taki jest znacznie bliższy, niż chcieliby tego Hayek i Kirzner, automatowi Walrasa — fikcyjnemu „licytatorowi”, który unika prawdziwej wymiany na rynku[28].

Niestety, podczas gdy Kirzner klarownie wyjaśnia stanowisko Hayeka, to jednocześnie zaciemnia historię debaty, twierdząc, że Mises, wraz z Hayekiem, ostatecznie zmienił stanowisko (albo przynajmniej je „rozwinął”) w stosunku do swego początkowego, „statycznego” poglądu z 1920 roku. Wręcz przeciwnie, jak zauważył Salerno, „późny” Mises wyraźnie odrzuca niepewność przyszłości jako klucz do problemu kalkulacyjnego. Jak napisał Mises w Ludzkim działaniu, kluczem tym nie jest to, że „wszystkie ludzkie działania wymierzone są w przyszłość, a ta jest zawsze niepewna”. Socjalizm ma zupełnie inny problem:

Kalkulacji dokonuje się z punktu widzenia istniejącej wiedzy i bieżących przewidywań dotyczących przyszłych warunków. Nie stawiamy pytania, czy zarządca będzie w stanie przewidzieć przyszłe warunki, lecz stwierdzamy, że obrawszy dzisiejszy, subiektywny punkt widzenia i uwzględniwszy własne sądy wartościujące oraz przewidywania przyszłych warunków, nie może on kalkulować. Jeśli zainwestuje dziś w przemysł produkujący żywność w konserwach, może się zdarzyć, że na skutek zmiany upodobań konsumentów lub opinii dotyczących wartości odżywczych konserw jego inwestycja okaże się chybiona. Powstaje jednak pytanie, skąd mamy wiedzieć dzisiaj, jaki jest najtańszy sposób zbudowania i wyposażenia fabryki konserw.

Gdyby na przełomie wieków przewidziano rozwój komunikacji samochodowej i lotniczej, który wkrótce miał nastąpić, to nie powstałyby niektóre linie kolejowe wtedy wybudowane. Jednak ci, którzy w tamtych czasach wybudowali nowe linie kolejowe, wiedzieli, który z różnych możliwych sposobów realizacji ich planów należy wybrać, gdyż uwzględniali swoje oceny i przewidywania oraz występujące w tym czasie ceny rynkowe odzwierciedlające wartościowania konsumentów. Właśnie tej wiedzy brakuje zarządcy. Jego położenie przypomina sytuację żeglarza nieobeznanego z metodami nawigacji, który znalazł się na pełnym morzu (…)[29][30]

Rozwiązywanie równań i ostatnie słowo Langego

Jeden z niefortunnych poglądów Hayeka i jego zwolenników, sformułowany w latach 30. i będący źródłem błędnego stwierdzenia, że problemy socjalizmu są jedynie natury „praktycznej”, a nie „teoretycznej”, to nacisk na rzekome trudności socjalistycznych planistów w obliczaniu tudzież rozwiązywaniu wszystkich równań popytu i podaży, wszystkich „równoczesnych równań różnicowych” potrzebnych do zaplanowania cen i alokacji surowców. Jeśli socjalistyczne planowanie ma polegać na wzorach Pareto-Barone’a, to jak ustalić wszystkie te dane, szczególnie w świecie zmieniających się wartości, zasobów i technologii?

Lionel Robbins zapoczątkował to kładące nacisk na trudności z równaniami podejście w swojej analizie wielkiego kryzysu z 1929 roku, The Great Depression. Zgadzając się z Misesem, że planiści mogliby ustalić preferencje konsumentów poprzez dopuszczenie rynku dla dóbr konsumenckich, Robbins słusznie dodał, że socjalistyczni planiści musieliby także „znać względną wydajność czynników produkcji, aby uwzględnić wszystkie możliwe alternatywy”. Potem niestety dodaje:

Możemy wyobrazić sobie rozwiązanie tego problemu na papierze poprzez szereg kalkulacji matematycznych. Możemy wyobrazić sobie tabele wyrażające popyt konsumentów (…). Możemy także wyobrazić sobie informacje techniczne pokazujące nam produktywność (…), które można byłoby uzyskać, stosując poszczególne możliwe kombinacje czynników produkcji. Na takiej podstawie można byłoby skonstruować system równoczesnych równań, których rozwiązanie pokazałoby równowagę czynników produkcji oraz równowagę produkcji dóbr.

W praktyce jednak rozwiązanie takie jest zupełnie niemożliwe. Wymagałoby ono policzenia milionów wzorów na podstawie milionów tabel statystycznych opartych na jeszcze większej liczbie indywidualnych obliczeń. Zanim równania te zostałyby rozwiązane, informacje, na których były oparte, byłyby już dawno nieaktualne i musiałyby zostać obliczone na nowo.[31]

O ile krytyczne uwagi Robbinsa na temat zmian w danych były i nadal są dość prawdziwe, to pomogły przekierować uwagę z argumentacji Misesa na argumentację Hayeka skupiającą się na niepewności i zmianie. Co ważniejsze, rozpowszechnił się mit, że krytyczne uwagi Robbinsa na temat socjalizmu, w odróżnieniu od Misesa, dotyczyły jedynie aspektów „praktycznych”, tzn. niemożności kalkulacji równoczesnych równań. W podsumowującym eseju w swoim Collectivist Economic Planning, Hayek podał przyczyny, dla których planiści nie mogliby znać niezbędnych danych. Jedną z nich jest to, że musieliby obliczyć „setki tysięcy” niewiadomych, jednakże

znaczy to, że w każdym kolejnym momencie każda z decyzji musiałaby być oparta na rozwiązaniu równej liczby równoczesnych równań różnicowych. Zadanie to nie mogłoby zostać wykonane za pomocą znanych nam środków na przestrzeni całego życia. Jednakże decyzje te musiałyby być wykonywane nieustannie (…)[32]

Reakcja Oskara Langego na argument o trudności rozwiązywania równań jest fascynująca. W jego artykule z 1936 roku, przez długi czas uznawanym za ostatnie słowo w tym temacie, Lange wykpił ten problem. Przyjmując swoje „quasi-rynkowe” socjalistyczne podejście i ignorując zauważony przez Misesa problem braku rynku ziemi i kapitału w socjalizmie, Lange stwierdził, że planiści nie muszą się martwić tymi równaniami, „rozwiązałby” je bowiem socjalistyczny rynek:

Centralna Komisja Planistyczna nie musiałaby rozwiązywać setek tysięcy, czy milionów równań. Jedyne „równania”, które musiałyby zostać „rozwiązane” to te, dokonywane przez konsumentów i kierowników zakładów produkcyjnych. Są to dokładnie te same „równania”, co rozwiązywane w obecnym systemie ekonomicznym i obliczają je te same osoby. Konsumenci i kierownicy „rozwiązują” je metodą prób i błędów. Zaledwie garstka z nich zna wyższą matematykę. Profesor Hayek i profesor Robbins sami „rozwiązują” co najmniej setki równań dziennie, na przykład przy kupowaniu gazety lub zamawianiu posiłku w restauracji, nie używając przy tym wyznaczników lub macierzy Jacobiego.[33]

Tak oto ortodoksyjny neoklasyczny establishment ekonomiczny zakończył debatę kalkulacyjną, uznając Langego i Lernera za zwycięzców. Gdy zakończenie drugiej wojny światowej przyniosło jego rodzimej Polsce komunizm/socjalizm, profesor Lange opuścił Uniwersytet w Chicago, by odegrać główną rolę we wprowadzaniu swoich teorii w życie w nowym wspaniałym świecie socjalistycznej Polski. Lange został ambasadorem Polski w USA, potem polskim delegatem do Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych, a w końcu przewodniczącym Polskiej Rady Ekonomicznej. Mimo to ani przez cały ten okres, ani później Polska — tak samo zresztą jak inne komunistyczne rządy — nigdy nie próbowała wprowadzić w życie fikcyjnego modelu socjalizmu rynkowego Langego. Zamiast tego polegali na starym, dobrym, stalinowskim modelu gospodarki sterowanej.

Oskarowi Langemu nie zajęło dużo czasu dostosowanie się do modelu stalinowskiego. W rzeczy samej okazuje się, że Lange w powojennej Polsce silnie argumentował za historyczną koniecznością utrzymania modelu stalinowskiego nie zaś za swoim własnym modelem socjalizmu rynkowego. Argumentując przeciwko swojej własnej wizji quasi-zdecentralizowanego socjalizmu rynkowego, Lange w 1958 roku ujawnił, że „w Polsce miały miejsce dyskusje na temat tego, czy okres wysoce scentralizowanego planowania i zarządzania był historyczną koniecznością, czy wielkim politycznym błędem. Osobiście uważam, że był potrzebny”.

Dlaczego? Lange twierdził, że:

(a) „sam proces rewolucji społecznej, który likwiduje jeden system społeczny i ustanawia inny, wymaga scentralizowanej dystrybucji zasobów dokonywanej przez nowe rewolucyjne państwo, a co za tym idzie, centralnego zarządzania i planowania”;

po drugie, w gorzej rozwiniętych krajach — a który z krajów socjalistycznych taki nie był? — „socjalistyczna industrializacja, a szczególnie szybka industrializacja, która była potrzebna w pierwszych państwach socjalistycznych, zwłaszcza w ZSRS, wymaga scentralizowanej dystrybucji surowców”. Wkrótce jednak, obiecywał Lange, dialektyka historii zmusi socjalistyczny rządu do zorganizowania quasi-rynku, zakładającego decentralizację procesu podejmowania decyzji[34].

Na krótko przed swoją śmiercią w 1965 roku Oskar Lange, wypowiadając swe ostatnie słowo w debacie kalkulacyjnej, dostrzegł jednak sposób, w jaki socjalistyczni planiści mogliby rozwiązać jednocześnie miliony równań! Jego socjalizm rynkowy okazał się mistyfikacją, której trzeba było się jak najszybciej pozbyć. Z jakiegoś powodu uległo też unieważnieniu twierdzenie, że każdy „rozwiązuje równania” każdego dnia, nawet jeśli nie przeprowadza kalkulacji. Zamiast tego na pomoc planistom miała przyjść technologia! Jak ujmuje to Lange:

Jeśli miałbym napisać swój esej [„On the Economic Theory of Socialism”] od nowa, to dziś moje zadanie byłoby znacznie prostsze. Umieśćmy równoczesne równania w komputerze elektronicznym, a dostaniemy rozwiązanie w mniej niż sekundę. Proces rynkowy z jego uciążliwą metodą prób i błędów wydaje się przestarzały. Może on być uznany w gruncie rzeczy za urządzenie liczące sprzed ery elektroniki[35].

Zaiste Lange uważa, że komputer jest lepszy od rynku, ponieważ potrafi dokonywać długoterminowego planowania znacznie lepiej, jako że w jakiś sposób zna już szacowane przyszłe ceny, których rynki najwyraźniej nie są w stanie przewidzieć.

Naiwny entuzjazm Langego wobec magicznych zalet planistycznych komputera u początków jego istnienia może być jedynie uznany za ponury żart przez ekonomistów i mieszkańców krajów socjalistycznych, którzy widzieli upadek swoich gospodarek pomimo użycia komputerów. Lange nigdy nie poznał komputerowego porzekadła GIGO („garbage in, garbage out” — wkładasz śmieci, wyjmujesz śmieci). Nie mógł też znać najnowszych szacunków pewnego wybitnego sowieckiego ekonomisty, który stwierdził, że nawet jeśli uda się wprowadzić poprawne dane do komputerów, to ich dzisiejszej generacji przetworzenie tych danych i alokacja zasobów zajęłyby 30 000 lat[36].

Jednak w ostatnim artykule Langego jest błąd znacznie poważniejszy od jego naiwności względem mocy komputerów. Jego zapał do rozwiązywania równań, a więc działania, które wcześniej uznał za niepotrzebne, świadczy o nieuczciwości jego wcześniejszego twierdzenia, że jego pseudo-rynkowa metoda prób i błędów umożliwi socjalistycznemu społeczeństwu rozwiązanie problemu kalkulacyjnego.

Niemożliwość socjalizmu i argument z istnienia

Od 1917 roku bądź przynajmniej od wielkiego kroku Stalina w stronę socjalizmu we wczesnych latach 30. obrońcy możliwości istnienia socjalizmu mieli do dyspozycji ostateczny, rozstrzygający argument przeciwko zastrzeżeniom Misesa. Gdy wszystkie spory na temat ogólnej równowagi, równań, przedsiębiorczości, metody prób i błędów Walrasa, gospodarki planowej i pseudo-rynku zostały wielokrotnie przemaglowane, obrońcy socjalizmu mogli po prostu stwierdzić: cóż, socjalizm istnieje, prawda? W ostatecznym rozrachunku socjalizm istnieje, a więc musi być taki czy inny powód, dla którego jest to możliwe. Mises musi się mylić, nawet jeśli „praktyczne” argumenty Hayeka lub Robbinsa o niskiej wydajności należy wziąć pod uwagę. Na końcu swego powszechnie chwalonego poglądowego eseju o gospodarce socjalistycznej profesor Abram Bergson stwierdza:

właściwie nie ma tu miejsca na dyskusję: oczywiście, że socjalizm jest możliwy. Co do tego Lange jest z pewnością przekonujący. Można by się zastanawiać, czy potrzebne nam jest tak wyrafinowane teoretyczne przedstawienie. Koniec końców sowiecka gospodarka planowa działa od 30 lat. Cokolwiek by o niej mówić, nie załamała się.[37]

To tryumfalne podsumowanie brzmi dziś pusto, ponieważ ZSRS i inne państwa bloku socjalistycznego upadły. Okazuje się także, że sowieckie PNB i statystyki produkcji, które Bergson, CIA i inni sowietolodzy uważali za prawdziwe wartości, okazały się stekiem kłamstw obliczonych na oszukanie nie USA, lecz własnej elity rządzącej. Nawet teraz zachodni sowietolodzy niechętnie wierzą sowieckim ekonomistom, którzy w końcu próbują powiedzieć im prawdę o tych nieprawdziwych, lecz poważanych danych.

Lecz poza tym takie, wydawałoby się decydujące, empiryczne odparcie krytyki Misesa odkrywa przed nami niebezpieczeństwa używania rzekomo prostych i oczywistych „faktów” do odrzucania teorii w naukach o ludzkim działaniu. Dlaczego bowiem musimy zakładać, że ZSRS i państwa satelickie kiedykolwiek zaznały prawdziwego i pełnego socjalizmu? Jest wiele powodów, aby sądzić, że sowiecka gospodarka i społeczeństwo roiły się od czarnych rynków i unikania kontroli z pomocą wszechobecnych łapówek. Kierownicy, którzy nie byli w stanie osiągnąć pułapu wyznaczonej rocznej produkcji, wspomagali się nielegalnymi przedsiębiorcami i pracownikami, którym dawali przy tym pokątnie zarobić. Czarny rynek walut był natomiast od dawna znany każdemu turyście. Długo przed upadkiem komunizmu w Europie Wschodniej państwa te przestały próbować pozbyć się czarnych rynków, mimo że były one ewidentnie obecne na ulicach Warszawy, Budapesztu i Pragi. Bez niekontrolowanych czarnych rynków napędzanych przez łapówkarstwo komunistyczne gospodarki załamałyby się o wiele wcześniej[38]. Ta historyczna racja została dodatkowo podbudowana przez teorię „zakresu kontroli” Michaela Polanyi’ego, która zaprzecza możliwości istnienia efektywnego centralnego planowania — z innej pozycji niż robił to Mises[39].

Jednakże Mises po raz kolejny dokonał decydującego odparcia w Ludzkim Działaniu: ZSRS i gospodarki wschodnioeuropejskie nie były w pełni socjalistyczne, dlatego że były w gruncie rzeczy wyspami w świecie kapitalistycznego rynku. Komunistyczni planiści byli więc w stanie, choćby niezdarnie i niedoskonale, używać cen ustanawianych przez światowe rynki jako niezbędnych wskazówek do wyceny i alokacji zasobów kapitałowych. Jak zauważa Mises:

Ludzie nie zdawali sobie sprawy, że nie były to izolowane systemy społeczne. Działały one w środowisku, w którym system cenowy wciąż istniał. Można było uciec się do kalkulacji ekonomicznej w oparciu o ceny, które ustaliły się za granicą. Bez pomocy tych cen działania planistów byłyby pozbawione celu i planu. Mogli kalkulować, księgować i przygotowywać swoje plany tylko dlatego, że byli w stanie odwołać się do zagranicznych cen.[40]

Pogląd Misesa potwierdził się w połowie lat 50., kiedy to brytyjski ekonomista Peter Wiles odwiedził Polskę, gdzie Oskar Lange pomagał planować socjalizm. Wiles zapytał polskich ekonomistów, jak planują swój system gospodarczy. Dowiedział się, że:

Tak naprawdę „ceny światowe”, czyli kapitalistyczne ceny światowe, są używane w całym handlu wewnętrznym bloku sowieckiego. Przeliczane są na ruble…

Wiles zadał potem polskim planistom kluczowe pytanie. Ponieważ Polacy byli zapewne, jako przykładni wyznawcy marksizmu-leninizmu, zaangażowani na rzecz jak najszybszego tryumfu światowego socjalizmu, Wiles zapytał: „Co byście zrobili, gdyby nie było kapitalistycznego świata”, z którego możecie pozyskać wartości cen? Polscy planiści odpowiedzieli w sposób cyniczny: „Będziemy się martwić, kiedy już się to stanie”. Wiles dodał, że „jeśli chodzi o elektryczność, to już się to stało: istnieją wielkie trudności w wycenianiu, ponieważ nie ma na nią rynku światowego”[41].

Na całe szczęście dla świata i polskich planistów kapitalistycznego świata nie zabrakło.

Epilog: koniec socjalizmu i pomnik Misesa

W swym rzekomo rozstrzygającym artykule z 1936 roku potwierdzającym możliwość ekonomicznej kalkulacji w socjalizmie Oskar Lange wystosował znaną swego czasu kpinę pod adresem Ludwiga von Misesa. Lange rozpoczął swój artykuł, ironicznie wychwalając przysługi, jakie Mises uczynił socjalizmowi: „Socjaliści mają z pewnością wiele powodów, aby być wdzięczni profesorowi Misesowi, wielkiemu adwokatowi diabła ich sprawy. To dzięki jego potężnemu wyzwaniu socjaliści zmuszeni zostali do uznania wagi odpowiedniego systemu rachunkowości gospodarczej (…). Fakt, że socjaliści zajęli się tym problemem systematycznie, jest w całości zasługą profesora Misesa”. Potem Lange drwił z Misesa:

Zarówno jako wyraz uznania za wielką przysługę wyświadczoną przez niego, jak i dla upamiętnienia wagi rachunkowości gospodarczej, pomnik profesora Misesa powinien zająć honorowe miejsce w wielkim holu ministerstwa uspołeczniania lub siedziby centralnego urzędu planowania  w państwie socjalistycznym.

Dalej pisał on: „Obawiam się, że profesor Mises nie byłby zadowolony z jedynego sposobu, w jaki socjaliści mogliby spłacić swój dług wdzięczności wobec niego…”. Aby podsumować i w pełni zawstydzić Misesa, Lange dodał:

socjalistyczny nauczyciel mógłby zachęcać swych uczniów na zajęciach z materializmu dialektycznego, aby zobaczyli pomnik jako przykład heglowskiej „List der Vernuft” [„przebiegłości Rozumu”], która sprawia, że nawet najbardziej zagorzały burżuazyjny ekonomista mimochodem służy sprawie proletariatu.[42]

Co ciekawe, Lange przez cały czas swego urzędowania jako socjalistyczny planista w Polsce nigdy nie wzniósł pomnika poświęconego Misesowi w ministerstwie uspołeczniania w Warszawie. Zapewne socjalistyczne planowanie nie było na tyle udane, by przyznać Misesowi ten zaszczyt. Możliwe także, że zabrakło środków do wybudowania pomnika. W każdym razie, okazja została zaprzepaszczona. Kraje wschodniej Europy leżą teraz w gruzach tego, co w latach 30. nazywane było „wielkim socjalistycznym eksperymentem”. Z gruzów tych zwycięsko wyłania się mnóstwo ekonomistów, zwolenników Misesa, dla których socjalizm jest co najwyżej ponurym żartem. Nawet w latach 60. pośród ekonomistów powszechne były cięte żarty mówiące o tym, że na konferencjach międzynarodowych „zachodni ekonomiści mówią o zaletach planowania, podczas gdy wschodni ekonomiści wychwalają cnoty wolnego rynku”. Teraz zwolennicy Misesa wyrastają na gruzach socjalizmu w Polsce, Litwie, Czechosłowacji, Jugosławii (szczególnie Chorwacji i Słowenii), Związku Sowieckim i na Węgrzech. Ani socjalistyczne planowanie, ani marksizm-leninizm nie mają poparcia w niegdysiejszych socjalistycznych narodach.

We wszystkich tych krajach ogromne pomniki Lenina są bezceremonialnie obalane. Niezależnie od tego, czy przyszłe wolne społeczeństwa Europy Wschodniej zastąpią je pomnikami Ludwiga von Misesa jako proroka ich wyzwolenia, jedno jest pewne: nie będzie pomników poświęconych Oskarowi Langemu w Warszawie ani w Krakowie. Ciężko wyobrazić sobie, jak nawet za sprawą przebiegłości Rozumu i heglowskiej dialektyki można by było kogoś przekonać, że Lange przewidział bądź znacząco się przyczynił do powstania leseferycznej gospodarki w Polsce przyszłości. Być może najbardziej udaną próbą była anegdota popularna w Europie Wschodniej w rewolucyjnym roku 1989: „Komunizm może być zdefiniowany jako najdłuższa możliwa droga prowadząca od kapitalizmu do kapitalizmu”.

Źródło ilustracji: Adobestock

Bibliografia i przypisy
Kategorie
Historia myśli ekonomicznej Teksty Teoria ekonomii Tłumaczenia


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj nas, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Hart_Charles Dunoyer (1786-1862)

Historia myśli ekonomicznej

Hart: Charles Dunoyer (1786-1862)

Jako profesor ekonomii politycznej Dunoyer był autorem licznych prac na temat polityki, ekonomii i historii.

Machaj_Uwagi o imperializmie i walce klasowej

Historia myśli ekonomicznej

Machaj: Uwagi o imperializmie i walce klasowej

Fragment książki „Kapitalizm, socjalizm i prawa właśności”

White_Co_powinienes_wiedziec_o_historii_wolnej_bankowosci

Wolna bankowość

White: Co trzeba wiedzieć o historii wolnej bankowości?

Podobnie jak w przypadku innych towarów i usług, konkurencja zapewniła społeczeństwu lepsze produkty w korzystniejszych cenach.

Gordon_Grozne_konsekwencje_niemieckiej_szkoly_historycznej

Historia myśli ekonomicznej

Gordon: Groźne konsekwencje niemieckiej szkoły historycznej

Według Misesa niemiecka szkoła historyczna dążyła do ograniczenia międzynarodowego wolnego handlu.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.