Autor: Steven Horwitz
Źródło: Nightly Business Report
Tłumaczenie: Łukasz Buczek
Wersja PDF
Gospodarcze konsekwencje zakrycia Europy przez chmurę pyłu wulkanicznego były ostatnio tematem poruszanym wielokrotnie. Pesymistyczny nastrój dopełniają podsumowania kosztów poniesionych w wyniku utrudnionego podróżowania. Środowiska biznesowe oraz media wyliczają dystanse, jakie ludzie musieli pokonać, aby w końcu dostać się do celu podróży. Mam wrażenie, że przeoczono tutaj pewne bardzo proste mechanizmy ekonomiczne. Śpieszę z wyjaśnieniami.
Pomyślcie o tych uziemionych europejskich podróżnych, którzy musieli wydać pieniądze na posiłki oraz zakwaterowanie, a których inaczej by nie nabyli. Cóż za boom dla hoteli i restauracji umiejscowionych w okolicach lotnisk! Pomyślcie o Johnie Cleesie, który zapłacił taksówkarzowi 5100 dolarów by dostać się z Oslo do Brukseli. Cóż za wyśmienity czas dla branży taksówkarskiej! Kiedy ostatnio taksówkarze mieli tak dobrze? Wypożyczalnie samochodów, kolej, a nawet sprzedawcy łodzi zarobili kokosy w ostatnich kilku dniach.
A teraz pomyślcie o warstwie popiołu pokrywającego znaczną część Islandii oraz północnej Europy. Co na pierwszy rzut oka wydaje się być gigantycznym bałaganem, tak naprawdę jest niepowtarzalną biznesową okazją. Pomyślcie o tych wszystkich miejscach pracy stworzonych, by posprzątać ten popiół! Biorąc pod uwagę dwucyfrową stopę bezrobocia w krajach zachodniej Europy, popiół jest darem z niebios tworzącym miliony miejsc pracy. Pomyślcie o wzroście popytu na miotły, odkurzacze i środki czystości. Producenci nie dość, że nieźle zarobią, to jeszcze zatrudnią więcej pracowników. Wybuch wulkanu to prawdopodobnie najlepsza rzecz, jaka przytrafiła się tym branżom.
Co więcej, chmury pyłu wulkanicznego zakryły słońce, dzięki czemu mamy zimniejsze i ciemniejsze dni. Dostawcy elektryczności, a także producenci swetrów i kocy także zarobią swoje. Korzyści ekonomiczne są wielowymiarowe!
Mając to wszystko na uwadze, nie mogę się nadziwić, dlaczego tak wielu ludzi sądzi, że ta chmura popiołu jest szkodliwa dla gospodarki. Wydaje mi się, że raczej spowoduje wzrost PKB we wszystkich krajach, które przykryła. Co więcej, zamiast szukać sposobów na uniknięcie podobnych sytuacji, powinniśmy dodatkowo sami wzbudzać więcej erupcji, trzęsień ziemi, huraganów, zamieszek ulicznych, ataków terrorystycznych i wybijania szyb w oknach, ponieważ konieczność posprzątania powstałego bałaganu generuje przecież miejsca pracy i okazje do zarobku dla wielu różnych branż w gospodarce.
Oczywiście jeśli myślicie, że z ekonomicznego punktu widzenia ma to sens, to zapewne myślicie tak samo o programach dofinansowań rządowych. Zdecydowanie powinniście poczytać Bastiata.
Już się bałem, że autor nie czytał Bastiata.. ;) A to tylko sarkazm.
Odpowiedz
... ale jak ci od samolotów dali w łape, to jednak do czegoś to zobowiązuje "te wulkany" (...) - by nie wybuchały
Odpowiedz
uff.. dobrze, że przeczytałem do końca..
Po tekście:
"Pomyślcie o tych wszystkich miejscach pracy stworzonych, by posprzątać ten popiół!" - zdębiałem.. ;)
Najgorsze jest to, że tego typu rozumowanie można na poważnie usłyszeć w telewizji.. i jeszcze biją mu brawo..
Odpowiedz
Czekałem na zakończenie i wiedziałem, że się doczekam.
Odpowiedz
mam takie pytanie bo poczytalem troche bastiata i zaciekawil mnie rozdzial o wymianie handlowej. Autor mowil ze dla panstwa bardziej korzystne jest miec nadwyzke importu nad eksportem, w takim razie jak to jest z tymi USA? czemu wielu ludzi mowi ze w tym przypadku to jest zle
Odpowiedz
@Away. Nie czytałem tego fragmentu, jesteś w stanie go jakoś zlinkować albo podać stronę np w "dziełach zebranych"? Generalnie to zastanowiłbym sie nad 2 kwestiami:
1. Czy nie był to sarkazm ze strony Bastiata? Generalnie kraje cały czas mają nadwyżkę eksportu nad importem lub vice versa w różnych branżach i to jest moim zdaniem zjawisko całkowicie naturalne (o ile nie powoduje go interwencja państwowa:)).
2. Czy "wielu ludzi" którzy mówią, że w przypadku USA jest ta sytuacja zła (co to w ogóle oznacza?:)), ma rację? :)
Odpowiedz
http://mises.pl/wp-content/uploads/2008/10/Frederic_Bastiat_Maly_wybor_pism.pdf
dzial bilans handlowy
co do "wielu ludzi" , przypomnialo mi sie jak petter schiff klocil sie z jakims gosciem w tv ,ze chiny robia usa przysluge , bo oni eksportuja im towary czyli jak bastiat to mowi realne dobro ,a w zamian biora zielony papier ktory ma wartosc dopoki usa jakos ciagnie .... a ciagnie bo kazdy im pozycza pieniadze , ale nie jestem na 100% pewien czy tak wyglada caly problem
Odpowiedz
Szkoda że nie czytaliście Malthusa...
Odpowiedz
Esej Bastiata o bilansie handlowym wydaje mi się logiczny i rozumiem go tak:
Korzystniej jest otrzymać np. dwa domy mieszkalne zamiast jednego w wymianie handlowej w zamian za jedną wyprodukowaną np. koparkę. A jeszcze korzystniej byłoby otrzymać cztery domy za tę jedną koparkę. Korzystniej jest otrzymać więcej jakiegoś realnego dobra niż mniej.
Chiny popełniły moim zdaniem niewyobrażalny błąd,
nie zamieniając od razu całej papierowej waluty z wymianu handlowej np. w kruszce. ( Może chodziło bardziej o politykę, możliwość wpływania na USA, niż o korzyści dla społeczeństwa chińskiego ).
Ale to te same „mądre głowy”, które prowadzą od dziesięcioleci politykę „jednego dziecka”.
A za błędy trzeba płacić.
Odpowiedz
i tu sie mylisz bo chiny od jakiegos czasu kase laduja w zloto
http://dziennik.pl/gospodarka/article367377/Chiny_kupuja_zloto_na_potege.html
Co do malthusa , z wikipedi wynika ze byl protekcjonista wiec nie wiem czy jego prace by nam pomogly :P
Odpowiedz
@10 nie ma to jak dobierać sobie naukę pod poglądy...
A co do Malthusa to uważał że żywność się skończy ludziom ze względu na szybszy wzrost demograficzny niż wzrost produkcji żywności (nie musze pisać jakie wnioski wyciągał).
Równie logicznie to argumentując jak wasze proroki Bastiaty - może więc warto czasem wyjść poza zdobycze intelektualne XIX wieku i proste metafory.
Odpowiedz
"i tu sie mylisz bo chiny od jakiegos czasu kase ładuja w zloto" - ok, dobrze jeszcze zauważyć proporcje. 1000 ton złota to ok 36.6 mld dolarów,
chińskie oszczędności w amerykańskich bonach skarbowych to 1 950 mld dolarów. Czyli około 2 procent ulokowali w kruszec,który zawsze mogą wymienić na każdy realny towar czy usługę, reszta pozostaje w papierkach. Trochę późno się budzą.
Odpowiedz